Dobrze to już było

Polecam kawę albo winko (lepiej winko). Długi post, do przemyślenia, raczej dołujący. W sam raz na ‘niebieski poniedziałek’. 

Urodziłam się w takim miejscu i czasie, że pierwsze 40 lat mojego życia zdawało się być na nieustającej trajektorii wzrostu, wszelakiego. A w zasadzie nie zdawało się, tylko takie było. Polska otworzyła się na Zachód i wszystko co przyszło razem z nim – kolorowe bajki, kolorowe ubrania, kolorowa muzyka, McDonald’s, lepsze samochody, podróże czy informatyka i język angielski w szkołach. Potem przyszła Unia, a wraz z nią kolejny ocean nowych możliwości. Dodajmy do tego jeszcze przewrót technologiczny, który dział się na moich oczach: pierwsze komputery, telefony komórkowe, potem internet i pierwsze strony internetowe, pierwsze komunikatory, potem internet w telefonie. 

Być może to po prostu kryzys wieku średniego, być może fakt, że jestem mamą ale od kilku lat mam wrażenie, że dobrze to już było, a w drugiej połowie życia będę żyć na trajektorii spadku, a może nawet początku schyłku zachodniej cywilizacji. Łapię się na tym, że są momenty, kiedy w przyszłość patrzę nie z nadzieją, ale z obawą. I nie chodzi mi o to, że się starzeję i że już ‘nie czeka mnie nic dobrego’. Absolutnie nie! Chodzi mi o świat, w którym żyję. O nasze społeczeństwo. O nasze środowisko. I oto, że zmierza to w złym kierunku. 

Zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądał świat za 30 lat? Co się zmieni? 30 lat temu przepowiadano latające samochody i kolonizację księżyca, a nikt nie przewidział jak dalekosiężne konsekwencje będzie miał Internet. Dużo się może zmienić w ciągu 30 lat. Na przykład papierosy. 30 lat temu jaraliśmy fajki wszędzie, nawet w samolocie i kinie, a reklamy papierosów często pokazywały rodziców palących papierosy w obecności dzieci. Dzisiaj papierosy niemal kompletnie zniknęły z przestrzeni publicznej, nikt nie pamięta kim był Marlboro Man i mówi się całkiem poważnie o tym, żeby w ogóle zabronić ich sprzedaży.

Czytałam niedawno książkę Sebastiana Faulksa ‘Siódmy syn’. Książka taka sobie, pupy nie urywa, ale akcja dzieje się na przestrzeni kilkudziesięciu lat w niedalekiej przyszłości, tak między 2030 a 2060. W przyszłości wg. Faulksa nie ma latających samochodów. W zasadzie niemal wcale nie ma samochodów. Prywatne są prawnie zabronione, ludzie korzystają z transportu zbiorowego oraz autonomicznych elektrycznych taksówek, które są bardzo drogie. Mięso w sklepach nie jest wyeksponowane tylko sprzedawane ‘spod lady’, tak jak dzisiaj papierosy. Społeczeństwo ma limity na loty międzykontynentalne, a Szkocja przeżywa boom turystyczny bo ma klimat jak dzisiejsza Hiszpania. Rzetelne media praktycznie nie istnieją, poza jedną agencją informacyjną, którą jeszcze stać na weryfikowanie wszelkich fejk niusów (autor nie sprecyzował, czy to BBC). W zasadzie nietrudno sobie wyobrazić taką przyszłość prawda?

Do moich negatywnych odczuć na pewno przyczyniła się pandemia. Z jednej strony wielki triumf nauki począwszy od globalnej wymiany informacji i danych epidemiologicznych, po szybkie testy i rekordową szczepionkę. Z drugiej pandemia była jak wojna, ukazała słabość naszych systemów ekonomicznych, ciemną stronę globalizacji, zrujnowała nasze zdrowie psychiczne, szczególnie u młodych ludzi. I pozostała niemal pewność, że to nie ostatnia pandemia, którą dane mi będzie zobaczyć.

Dodajmy do tego wojnę w Europie i kryzys na Bliskim Wschodzie, które prawdopodobnie są zaczątkiem kolejnej wojny światowej, kryzys demokracji, inflację, kryzys systemów socjalnych, kryzys emigracyjny, kryzys demograficzny i globalne ocieplenie. Te wszystkie problemy to nie jest coś, co można szybko rozwiązać. To są konsekwencje tego, jak sobie w ostatnich dziesięcioleciach urządziliśmy Świat. Zaraz będziemy płacić za to rachunek i nie mogę przestać myśleć, że bal się właśnie skończył.

Zacznijmy od globalnego ocieplenia. Autentycznie wątpię aby dało się coś z tym zrobić. Wszystkie te farmy wiatrowe, recykling, papierowe słomki, elektryczne samochody, to wszystko dzieje się za wolno i za mało. Co z tego, że na brytyjskich drogach faktycznie widać coraz więcej elektryków, kiedy wystarczy pojechać do Stanów i zobaczyć co tam jeździ po miejskich autostradach. Wszelką ekologiczną rewolucję motoryzacyjną w Ameryce należałoby zacząć od budowy…. chodników. ‘Dbałość o środowisko’ i ‘zrównoważona konsumpcja’ stały się sloganami, które mają nas zachęcić do…kupowania. Zjawisko nazywane greenwashing. Czyli ‘ta koszulka została zrobiona z materiału wykonanego z plastiku wyciągniętego z oceanu i została uszyta przez dorosłych za godziwą pensję więc kupuj śmiało’.  

Kilka lat żyliśmy w rytm słupków pokazujących liczbę zakażeń koronawirusem. Jeszcze chwila i będziemy żyć w rytm słupków rtęciowych pokazujących temperaturę na zewnątrz. W zeszłe wakacje, kiedy południe Europy zamieniło się w piekarnik, the Times opublikował listę nieoczywistych urlopowych destynacji o znośnych temperaturach, zachwalając Szkockie Highlandy czy Norweskie fjordy. W momencie kiedy piszę te słowa w Wielkiej Brytanii szaleją powodzie, po tym jak nad krajem przeszło jedna po drugiej kilka burz. 

Mamy trzech globalnych graczy: big food, big pharma i big tech. Nie daję wiary żadnym tam teoriom spiskowym jak korporacje chcą nami rządzić. Korporacje nami nierządną. Korporacje są od tego aby robić kasę, więc ją robią bazując na naszych potrzebach. Kościół jest mega korporacją, która przez wieki robiła kasę na naszej potrzebie wiary. Teraz zostaje powoli wyparty przez konkurencję.  

Mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych ludzie zaczęli tyć. Zbiorowo i niemal globalnie. Wiązało się to ze zmianami w przemyśle spożywczym i wynalezieniu wszelkich ‘substancji jedzeniopodobnych’. Teraz globalnie cierpimy na otyłość, cukier zastąpił nikotynę. W starciu z naukowcami, którzy opracowali idealną miękkość, chrupkość, kombinację słodko-słoną czy słodko-pikantną nie mamy absolutnie szans. Big food idzie ręka w rękę z big pharma, która zaciera rączki, bo chorzy ludzie przecież potrzebują leków. Jak nie na otyłość i choroby z nią związane, to na nowotwory i depresję. 

Ale najgorszy jest chyba big tech. Badania wykazały, że medytacja i uważność zmieniają plastyczność naszego mózgu. To jak pewne obszary mózgu się rozwijają pod wpływem tych praktyk widać na rezonansie magnetycznym. A co jeśli nie medytujemy? Które części naszego mózgu się rozwijają (albo marnieją) kiedy godzinami gapimy się na telefon, kiedy konsumujemy niemal nieprzerwanie wiadomości (zazwyczaj negatywne) albo nieskończoną ilość śmiesznych filmików z kotami? A jak rozwijają się młode mózgi naszych dzieci? Jeszcze trochę i jeśli chodzi o umiejętność utrzymania uwagi, zniżymy się do poziomu muszek owocówek. 

Dodajmy do tego co media społecznościowe robią z naszym poczuciem wartości i jakie niebezpieczeństwa czają się tuż za rogiem w związku ze sztuczną inteligencją. Całkiem niedawno nastoletni chłopcy w pewnym małym hiszpańskim miasteczku wykorzystali zdjęcia koleżanek ze szkoły (opublikowane na ich kanałach społecznościowych) do wygenerowania ich nagich zdjęć za pomocą SI. To jest już zupełnie inny poziom! W UK niedawno opublikowano raport, że przemoc przy użyciu telefonu rośnie, szczególnie wśród młodych ludzi.

Jesteśmy ogłupiani i manipulowani każdego dnia, a najgorsze jest to, że dla kolejnego pokolenia to jest absolutnie normalny stan rzeczy. Dlaczego wzrost problemów ze zdrowiem psychicznym jest największy właśnie w tej grupie wiekowej? Technologia już dawno przestała służyć człowiekowi. Dodatkowo przyczynia się do pogłębiania różnic społecznych. Wystarczy aby filmik twojego dzieciaka na nocniku stał się ‘wiralem’ i jesteś ustawiony na całe życie. Nie trzeba pracować. Teraz dzieciaki nie marzą o tym aby zostać strażakiem albo kosmonautą. Chcą być Youtuberem albo Tiktokerem, a ich największym marzeniem nie jest posiadanie psa, ale ajfona.

I tak, wiem, że każde pokolenie załamywało ręce nad przyszłością i każde pokolenie wzdychało ‘ta dzisiejsza młodzież’. Niby to nic nowego. Tylko kiedyś Świat ‘stawał na głowie’, bo kobiety zrzuciły gorsety albo zaczęły chodzić w spodniach. A ‘ta dzisiejsza młodzież’ słuchała okropnej muzyki, miała kolorowe włosy i kolczyki w dziwnych miejscach. 

Tym razem dzieje się coś głębszego, coś złowrogiego. Jako społeczeństwo ewoluujemy w złym kierunku. Jesteśmy coraz bardziej zindywidualizowani, coraz bardziej egoistyczni, coraz bardziej odklejeni od rzeczywistości. Jesteśmy dużo bardziej podatni na manipulacje wszelkiego rodzaju. I jesteśmy chorzy. Co z tego, że statystycznie żyjemy dłużej jeśli żyjemy albo w złym stanie fizycznym albo totalnie zdemenciali? 

Mam wrażenie, że zachodni styl życia obraca się przeciwko nam. Przecież cały ten rozwój powinien sprawić, że pracujemy mniej, mamy więcej czasu na relaks i robienie przyjemnych rzeczy, a stan naszego zdrowia się poprawia. Tymczasem jest totalnie odwrotnie. Jesteśmy coraz mniej sprawni, coraz częściej wypaleni, jemy głównie truciznę i szprycujemy się lekami aby jakoś funkcjonować. Liczba urodzeń spada od lat, ekonomicznie, nasze dzieci będą miały gorzej niż my, a stan naszego zdrowia (także psychicznego) pogarsza się z roku na rok. Moja babcia za parę miesięcy kończy 90 lat i jak na 90tkę po poważnej operacji serca niecałe dwa lata temu jest w naprawdę niezłej formie. Ja nawet nie oczekuję, że dożyję takiego wieku, a już na pewno nie w takim stanie.

W tym Nowym Wspaniałym Świecie musimy codziennie wdrażać wiele strategii aby jakoś funkcjonować i dobrze się czuć. Nasze środowisko zamiast nas wspierać, szkodzi nam i dlatego musimy stosować diety (bo jedzenie jest marnej jakości), znaleźć czas na gimnastykę (bo nasza codzienność stała się coraz bardziej siedząca), ciągle siebie dyscyplinować jeśli chodzi o użycie telefonu i innych mediów (zarówno jeśli chodzi o ciągłe, bezsensowne przeglądanie treści wszelkich – doom scrolling, jak i zarywanie nocy aby obejrzeć nowy serial ciurkiem). Nasze struktury społeczne i państwowe coraz gorzej sobie radzą i co raz bardziej odstają od stanu faktycznego. Na przykład, jak długo jeszcze publiczna służba zdrowia się utrzyma, skoro żyjemy coraz dłużej, mamy coraz bardziej skomplikowane choroby, a dzieci rodzi się coraz mniej? W UK coraz więcej osób płaci za prywatne wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. Ten kto ma prywatne ubezpieczenie w Polsce widzi, że dzisiejszy Medicover to nie to, co było jeszcze dekadę temu. Do tej samej kategorii należy opieka społeczna czy system emerytalny. To wszystko trzeszczy w szwach nawet w bogatych krajach.

Nasza młodzież też ma problemy. Jest zagubiona i albo pogrążona w depresji albo ma przeróżne zaburzenia behawioralno-poznawcze. Pandemia tylko to pogłębiła. Młodzi podobno żyją tak mocno w wirtualnym świecie, że mają problem aby prawidłowo interpretować grymasy i mowę ciała u swojego rozmówcy w realnym życiu. W Wielkiej Brytanii problem nieplanowanych ciąż u nieletnich sam się rozwiązał, kiedy okazało się, że nagle młodzi zamiast tradycyjnie uprawiać seks wolą go uprawiać wirtualnie. Zresztą millenialsi do rodzicielstwa wcale się nie kwapią, taką zrobiliśmy dobrą robotę propagując ‘macierzyństwo bez lukru’. Pewna pani w mojej firmie, która ma trójkę dzieci mniej więcej w moim wieku, doczekała się wnuków tylko od jednego syna. Pozostała dwójka (córka i syn) to antynataliści. 

Nie zrozumcie mnie źle. Nie wszystko jest do pupy, nie wszyscy są otyli i pozbawieni jakiejkolwiek inicjatywy i nie wszyscy młodzi siedzą na garnuszku rodziców i nie wiedzą jak obsłużyć pralkę. Z pewnością upadek naszej cywilizacji nie czeka tuż za rogiem, no chyba, że Putin naciśnie atomowy guzik. Naprawdę daleko mi do bycia fatalistką. Chodzi mi o trendy. Trendy mnie niepokoją. Wydaje mi się, że na paraboli czasu zachodniej cywilizacji osiągnęliśmy już szczyt i teraz czeka nas (oby powolny) zjazd w dół. Staje się dla mnie jasne, że musimy się wymyślić na nowo i nie będzie to łatwy proces.

Za tydzień na blogu powrót do normalności. Życzę Wam miłego tygodnia!


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
46 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Alicja
3 miesięcy temu

Totalnie zapomniałam że dziś blue Monday. Obudziłam się w radosnym nastroju a do tego pada śnieg. Ja kocham śnieg.
Sporo treści i ustosunkuję się później.

Halina
3 miesięcy temu

Nie bawię się w Blue Monday. Telewizora nie mam, żeby nie słyszeć codziennej porcji okropieństw, na które nie mam wpływu. Aby nie nabijać kasy Big Farmie, czytam o i używam ziół, które rosną za płotem. Używam internetu jako składnicy wiedzy wszelakiej, filtrując przydatność tej wiedzy zdrowym rozsądkiem. Będzie dobrze.

3 miesięcy temu

Pojęcie blue monday czytam pierwszy raz w życiu, i aż poguglowałam, co to i z czym to się je
No i tak to: odmawiam generalnej depresji, bo akurat na ten moment i w ten dzień na topie. Wczoraj miałam urodziny, czyli jestem o rok starsza i coraz bliżej wiemy czego, ale to normalne bieg życia. Z którego robimy to, co chcemy. Czasami bardziej, czasami mniej świadomie.
Oczywiście obawiam się niektórych starszych panów i ich decyzji co do naszych losów. Ale ten strach nie przesłania mi codzienności i radości z życia, teraz i tutaj.
Na sporo rzeczy mam wpływ, a przede wszystkim na mnie samą. Nie daję się zwariować.
Być może, za stara jestem już na różne chwyty
Pozdrawiam serdecznie!

Ela Kos
3 miesięcy temu

Blue Monday? Słyszałam, ale mnie jakoś nie dotyczy. Miewam spadki nastroju, ale nie akurat w ten konkretny dzień :). Wiesz co, mnie martwi coś innego: należę do kilku grup dziergających dziewczyn na FB. I czasem jakaś młodsza koleżanka pisze, że potrzebuje porady, bo właśnie wypatrzyła w necie/sklepie/na kimś jakiś cudny model sweterka, i pyta z czego to wydziergać. I tu sypią się jak z rękawa porady bardziej doświadczonych : “ja taki piękny akryl kupiłam w T*di”, inna: ” a ja zrobiłam z cudownej urody akrylu z innego taniego sklepu”, i tak dalej. Kiedy próbuję wtrącić swoje trzy grosze, że kup kochana lepszą wełnę, naturalną (no wiem, farbowana i przerobiona fabrycznie, ale przynajmniej nie z plastiku), to jestem dosłownie zakrakana!!! Że akryl jest spoko, bo nie uczula (???), nadaje się do pralki, jest tani i taaaki kolorowy…….
No i tu nawiązuję do Twojego pytania, dokąd zmierza ten świat. Wczoraj mignęła mi na ekranie wiadomość, że na południu Niemiec niszczona jest wełna ze strzyżenia owiec, bo nie ma co z nią zrobić. No fakt znany od dawna, że sami podcinamy gałąź, na której siedzimy.
Można by jeszcze długo: na przykład o marnowaniu jedzenia- mieszkam pół roku w Berlinie, a drugie pół nad polskim morzem, i tak co roku. W Berlinie w śmietniku buszują lisy, bo ludzie wyrzucają mnóstwo jedzenia. Szczury są wielkości moich kotów, i biegają sobie w biały dzień. A nad morzem, gdzie mam mały pensjonat, co dzień osobiście segreguję śmieci, bo turyści nie dosyć, że tego nie robią należycie, to jeszcze wyrzucają całe bochenki chleba, jakieś napoczęte fast foody itp.
Myślę, że przez szybki rozwój cywilizacji ludzie po prostu potracili głowy i zaginął nasz instynkt samozachowawczy. Nie wiem, czy da się to szybko naprawić.

Czerna
3 miesięcy temu

Po przeczytaniu wpisu mam kilka przemyśleń:

  • Powinniśmy prowadzić taki styl życia, żeby na starość żadne leki nie były nam potrzebne (albo żeby było ich mało). Te wszystkie leki na regulację cukru, na cholesterol, na miażdżycę, nadciśnienie, ból stawów itd w większości przypadków bierzemy, bo o siebie nie dbaliśmy. A zdrowy senior to mniejsze obciążenie dla systemu zdrowia i dla portfela emeryta.
  • Z jednej strony mamy kryzys demograficzny i nasze społeczeństwo się starzeje. Z drugiej jest nas absurdalnie dużo (na świecie). Z trzeciej strony robimy wszystko żeby powstrzymać migrację i napływ młodych ludzi do Europy a jednocześnie narzekamy, że nie ma komu pracować i utrzymywać emerytów. Sami nie wiemy, czego chcemy.
  • Wiemy, że młodzi ludzie i dzieci są uzależnieni od technologii, telefonów (i konsumpcji), że nie radzą sobie w normalnym życiu. A jednak nic z tym nie robimy. Jeżdżę komunikacją miejską i widzę małe dzieci wpadające w histerię bez telefonu, młodzież pozwijaną w precelki na siedzeniach, która gapi się tylko w ekran. Miałam okazję usłyszeć rozmowy młodzieży (prawie w całości były o tym, kto i za ile ma jakie ciuchy i buty, kto z kim nie rozmawia, bo jest za “tani”, kto co wrzucił do internetu itp. Aż miałam wrażenie, że ci ludzie są podstawieni, bo nie chciało mi się wierzyć, że młodzież gada tylko o kasie i o tym jak naciągnąć matkę na buty za 800zł). Jechałam też pociągiem z dwiema młodymi dziewczynami, które poznają facetów tylko przez aplikacje randkowe. Siedziały i rozmawiały o kandydatach a cała rozmowa najbardziej przypominała rozmowę o kupnie nowej pralki lub innego wyposażenia do domu. Najbardziej absurdalna rozmowa w życiu…
  • Dzieci, młodzież i my też spędzamy za mało czasu wśród natury, za rzadko wychodzimy na zewnątrz, na podwórko, do lasu, za miasto. A jeśli nie żyjemy wśród natury, to jak mamy o nią dbać? Jak mamy dostrzec problemy z klimatem, skoro dzisiaj dzieci nie chcą się bawić na zewnątrz? Nie wiedzą jak wygląda las, boją się boso chodzić po trawie? Nie da się wychować świadomego klimatycznie społeczeństwa, jeśli jedyny kontakt z “naturą” to droga na przystanek lub do sklepu.
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Czerna

Nie zgodzę się z ostatnim. To właśnie młodzi najbardziej działają na rzecz przyrody. Ile starszych, którzy wychowali się na podwórku, nie widzą problemu w klatkowej hodowli kurczaków czy bydła? Odsetek wegetarian jest największy właśnie wśród młodych. Moje pokolenie dużo rozmawia między sobą o klimacie, od starszych słyszę nierzadko krytykę odnośnie zostawiania łąk w mieście! Jeśli ktoś najgłośniej krzyczy o ochronę naszej planety, to są to właśnie w dużej mierze młodzi ludzie.

Czerna
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Oczywiście, że młodzi ludzie najbardziej działają na rzecz przyrody. Mi bardziej chodzi o takie oderwanie dzisiejszych dzieci od natury. Ja 30 lat temu spędzałam nieporównanie więcej czasu na zewnątrz, niż dzisiejsze polskie dzieci (i angielskie, bo takie też mam w rodzinie). Dla mnie wchodzenie na drzewa, zrywanie jabłek, buszowanie w krzakach, tarzanie w suchych liściach, zabawa w wysuszonej, skoszonej trawie była taką samą atrakcją jak np gra na kompie czy czytanie książek. Dla dzisiejszych dzieci już mniej. Po pierwsze, dlatego że podwórka już nie wyglądają jak kiedyś (moje własne podwórko zostało do połowy przerobione na parkingi a większość wysokich drzew wycięto), po drugie dlatego, że technologia jest dla podwórka bardzo dużą konkurencją, a po trzecie dlatego, że my-dorośli zapominamy o kontakcie z naturą, o tym żeby te dzieci do natury zabrać i żeby siebie samych wyprowadzić na spacer. (Mam dużo dzieci w rodzinie i na przestrzeni lat widzę jak to wszystko się zmienia, ale widzę też jak my sami się zmieniamy. Ja byłam takim dzieckiem- włóczykijem a potem sama to jakoś zadusiłam w sobie. Aż w końcu zdałam sobie sprawę, że drzewa widzę tylko przez okno. Dlatego teraz pielęgnuję mojego wewnętrznego włóczykija…)

3 miesięcy temu
Odpowiedz  Czerna

Rozumiem! Ja również byłam takim dzieckiem (lata 90). Szlajałam się gdzie się da, właziłam nawet tam, gdzie się nie dało (albo nie powinno). Ta miłość do przyrody i bycia na zewnątrz nadal we mnie mocno siedzi.
Pozdrawiam!

Czerna
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Hej! Włączyłam opcję anonimowych komentarzy i sprawdziłam, że ja sama mogę dodać taki komentarz. Mam nadzieję, że u ciebie zadziała 🙂

Joanna
3 miesięcy temu

o tym że dobrze już było mignęło mi gdzieś całkiem niedawno i uświadomiłam sobie, że… no chyba tak jest jeśli spojrzeć na sytuację światową ogólnie.
Mnie najbardziej przeraża ocieplenie klimatu i wszystko co z tym związane i z tego wyniknie, Wcale się nie dziwię, że młodzi ludzie nie chcą miec dzieci – nie dziewię się w tym właśnie kontekście – choć na codzień zupełnie tego nie zauważam bo pracuje w przedszkolu i dzieci mamy pod dostatkiem i prawie każde jest mlodszym/starszym z rodzenstwa. Poza tym nie spotkałam jeszcze nikogo kto na żywo powiedziałby, że “nie che mieć dzieci”, nieważne z jakiego powodu. Ale może to taka specyfika bańki w której żyję.
A co do żywności i leków, jak już ktos tutaj napisał, to co, co przynajmniej częściowo mamy w swoich rekach, to teraz już pracujemy na to jak jak sprawni/zdrowi będziemy na starość.
Z mojego domu rodzinnego wyniosłam przekonanie żeby nie przejadać wszystkich pieniędzy (to może kiedyś 40 lat temu było jakoś tam uzasadnione) ale w dzisiejszych czasach lepiej wydać te pieniądze na lepszej jakości jedzienie niż pózniej zanieść je do apteki czy innego lekarza. No i w tym też wypadku wydaje mi sie, że mniej a lepiej /zdrowiej tez nie jest bez znaczenia, bo w dużej większosci w dzisiejszych czasach, w krajach tzw. “pierwszego świata” je się za po prostu dużo i za czesto, kupuje się za dużo i bez pomyślunku i w konsekwencji wyrzuca sie za dużo i… eh czasami jak mnie smuty dopadną to naprawdę cieszę sie, że już mam z górki i nikt po mnie nie pozostanie.
Zwykle staram sie skupiac uwage na tym co jest z mojego punktu widzenia dobre w dzisiejszych czasach choć to póki co marginesowe tematy ale już powoli pojawiają się w meinsteramie (np. mązczyzni biorący odpowiedzialność za wychowanie dzieci, różnorodność w kwestiach płci, zmiana optyki dotycząca patryiarchatu, koscioła etc.)

3 miesięcy temu
Odpowiedz  Joanna

Może nie “na żywo”, ale jestem jak najbardziej żywym człowiekiem 😉 Nie chcę mieć dzieci.

Justy
3 miesięcy temu

Bardzo przygnębiający wpis. Zgadzam się z większością, jednak wolę wyjść z założenie, że tak naprawdę nie wiadomo, co się wydarzy, więc lepiej nie katastrofizować. Jedyne, na co mamy realny wpływ to my sami, więc najlepiej się skupić na sobie i swoich codziennych wyborach. A światu należy się przyglądać z uwagą, ale też dystansem.

3 miesięcy temu

Jeśli chodzi o globalne ocieplenie, to recykling czy słomki to nic w porównaniu z hodowlą zwierząt na mięso. Ale niestety większość nie przyjmie tego do wiadomości, bo jedzenie mięsa uważa za rzecz świętą i absolutnie nietykalną. Nie musimy jeść mięsa codziennie, jest to wręcz niekorzystne dla naszego zdrowia. Ja z tego powodu zrezygnowałam z mięsa zupełnie, ale nie trzeba przecież zostawać wegetarianinem – wystarczy ograniczyć spożycie (30%-50%) by przysłużyć się planecie (i zwierzętom). I do tego Was zachęcam, wręcz proszę o danie szansy, spróbowanie. Mała rzecz, ale będzie miała dobre skutki dla wielu.

Tylko tyle napiszę, bo ten temat, chociaż dla mnie ogromnie ważny (rozkminiam go nieustannie), to powoduje u mnie również wiele emocji i zwyczajnego cóż… wkurwienia na nasz gatunek. Nie dodam więc nic więcej, ale naprawdę proszę Was podmieńcie kilka posiłków na bezmięsne. Serce pęka jak widzi się do czego to prowadzi. Jedźcie świadomie, nie tylko ze względu na swoje zdrowie – środowisko i zwierzęta są równie ważne. Wszak nie mieszkamy tu sami. Nie mamy prawa robić takich rzeczy.

3 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

PS Blue Monday nie obowiązuje na południowej półkuli. Ale mnie chyba i tak nigdy nie dotyczył.

3 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Ej, dopiero teraz zauważyłam, ze nie ocenzurowałam przekleństwa! Wszyscy jesteśmy tu dorośli, więc mam nadzieję, że się nie pogniewasz! 😉

Last edited 3 miesięcy temu by Marzena
Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Marzena, nie jedzenie mięsa to nie sposób. Jedzenie nie przetworzone to sposòb. Zwierzęta są howane w różnych miejscach i niestety nie mamy wpływu na to jak każdy kraj do tego podchodzi ustawowo. Nasza jedyna broń w tym przypadku to portfel, tak jak kupowanie koszulek z sieciòwek. Ja kupuję od rolnika i on potrafię bydło tylko na górach i łąkach. Bydło to minimalny procent dokładający do ocieplenia, też to rozkminiam. Ktoś już powiedział powyżej, dbajmy o siebie bo przetworzone jedzenie to cały zło które nabija kasę przemysłowcom a potem farmaceutykom.
Moja siostra też otwarcie mówi od lat że nie chce dzieci

3 miesięcy temu
Odpowiedz  Alicja

Hodowla zwierząt to aż od 11 do 19 % emisji, nie jest to więc problem marginalny. Nie ma możliwości by przy takiej liczbie ludzi i obecnym poziomie spożycia, każdy mógł spożywać mięso wyłącznie z hodowli organicznej. Dlatego musimy przestać jeść tyle mięsa.

Nasze zdrowie to oczywiście ważna kwestia, ale dla mnie równie ważny jest klimat oraz humanitarne traktowanie zwierząt i to właśnie było moim powodem ograniczenia a następnie usunięcia produktów mięsnych z diety. Bardzo pochwalam kupowanie od lokalnych rolników, ale to po prostu nie uda się na większą skalę – zwyczajnie nie ma tyle miejsca. Ludzie jedzą za dużo mięsa, jest to fakt, z którym trudno dyskutować…

Last edited 3 miesięcy temu by Marzena
Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Nie ma sprawy, dane to nie koniecznie up to date, ale to chyba dyskusja nie na ten blog. Kazdy chce mieć ostatnie zdanie. Carbon footprint jedzenia to nie tylko hodowla zwierząt ale i warzyw i owoców. Całe płacie Meksyku są przeznaczone do hodowli avocado. Jako pszczelarz hobbysta, wiem o milionach pszczół które są budzone wcześniej z zimowej inkubacji i przewiezione do Californii do zapylenia migdałków, jako że popyt na mleko migdalowe rośnie. Wiele nie przeżywa bo są za słabe. Sztuczne nawozy powoduja zanikanie naturalnej flory i insektòw. Owoce i warzywa lecą w samolotach i płyną na statkach przez cały rok, pompując rope w powietrze i wodę. Potem siup na ciężarówkę i do sklepu. Tak jak powiedziałam, nie ma jednej odpowiedzi i mówienie o mięsie nie jest słuszne. Oba sposoby odżywiania mają swoje ciemne strony. Kropka ode mnie

Czerna
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Alicja

Najlepiej dla nas i dla planety byłoby gdyby nasze odżywianie było lokalne, sezonowe i różnorodne. Wtedy nie trzeba byłoby sprowadzać żywności z daleka, czy tworzyć wielkich monoupraw. Tylko jak się w tym wszystkim ogarnąć? Jeszcze nasze babcie i prababcie się tak odżywiały, a dzisiaj to się wydaje trudne. Kiedy w sklepie prawie wszystko jest dostępne prawie cały rok, ciągle pojawiają się nowe diety, super żywność, którą koniecznie trzeba jeść, bo zdrowa, chociaż pochodzi z drugiego końca świata, to łatwo się w tym zagubić. Ja zaczęłam od kupowania książek kucharskich z kuchnią sezonową. Mam “Rok w krainie garów” (wegetariańska-całkiem spoko) i wegańską Jadłonomię po polsku (niestety nie mogę nauczyć się jedzenia kaszy i soczewicy). Ktoś może polecić inne tytuły?

Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Czerna

Chętnie pomogę tylko powiedz czego nie lubisz to coś polecę. Ja bardzo lubię kuchnię indyjską ale to nie każdy. Z polskich blogów ja cenie sobie olalalcf. To keto blog(ja odżywiam się tak że względu na padaczkę no o zdrowie bo mi bardzo pasuje). Wiele sezonowych potraw, zup etc. Nie musisz być keto, możesz dodać ziemniaki jeśli lubisz i jeść pszenny chleb czy inny.
I tak masz rację, najlepiej by było sezonowo i tak właśnie kupuje. Sprawdzam co jest produkowane teraz i sprawdzam naklejki w marketach. Da sie sezonowo tylko musimy się na nowo przyzwyczaić. Pozdrawiam

Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

?

Czerna
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Alicja

Niezbyt przepadam za grochem i fasolą, a także kaszą i soczewicą. Jestem ziemniaczano-kapuścianym człowieczkiem 🙂

Anonimowo
3 miesięcy temu

Kierunek myślowy mam podobny, to chyba powolny początek końca. Zgadzam się z autorką. Ale nie blue monday. I trzeba coś zrobić, by zatrzymać koniec. Życie jest piękne i świat też, warto.

Lena
3 miesięcy temu

Ja zawsze, kiedy przestają mi się podobać obecne czasy, przypominam sobie rok 1986. Pustki w sklepach, awaria w Czernobylu i wielka niewiadoma, co z nami będzie, jakie szkody zdrowotne wyrządziło nam promieniowanie. ZSRR wydawał się wieczny. Większość z nas miała żadnej możliwości, by pojechać na Zachód. Ja mogłam sobie tylko pomarzyć, bo dostałam tylko paszport na kraje socjalistyczne. Radzieckie wojsko stacjonowało w Polsce. Opieka medyczna była powszechna, ale na takim poziomie, że dużo chorób wyleczalnych na Zachodzie w Polsce kończyło się śmiercią. Przyszłość malowała się naprawdę w czarnych barwach. Cytując Szymborską:
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś – a więc musisz minąć.
Miniesz – a więc to jest piękne.

Weronika
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Lena

Ale mi poprawił nastrój ten komentarz. Dziękuję bardzo!

Danuśka
3 miesięcy temu

Według mnei problem tkwi w tym, że zwiększamy konsumpcję, zmniejszamy myślenie. Dzieci i młodzież (i dorośli) są uzależnieni od siedzenia przed/nad ekranem tak jak kilkadziesiąt lat temu były uzaleznione od chodzenia po lasach, wycieczek, włóczęgi, huśtania się na trzepakach, obozów, biwaków, biegania. No i wykonywało się więcej pracy fizycznej (zmywanie, pranie, uprawianie roślin).
Teraz ludzie stali się wygodni i leniwi (i tu rozumiem, dlaczego lenistwo jest jednym z grzechów głównych. Innym jest łakomstwo…)
Czy młodym ludziom zależy na środowisku? Nie sądzę. Zależy im na sobie i wlasnym komforcie. Bo czy umieliby się obyć bez aplikacji, gadżetów, sprzętów: smartfona, tableta, telewizora z Netfliksem, hulajnogi elektrycznej? (hm, albo kolejną maszynę do szycia, bo poprzednia jest w porządku, ALE nowa jest lepsza. Wybacz, Pimposhko. Albo nie wybaczaj, bo w sumie Ci to wytykam. Przepraszam.) Eeeee, nie wierzę.
A samochody elektryczne wcale nie przyczyniają się do czystości środowiska. Przeczytałam, że baterie do nich są na bazie litu, i przeczytalam o wydobyciu litu – skażenie środowiska, tyle że nie w Europie, ale w Chile. Wiedziałyście o tym? Albo metale ziem rzadkich, z których wytwarzane są np. ekrany do smartfonów – wiecie, skąd one pochodzą i jak ich wydobycie jest toksyczne? W jakich warunkach pracują ludzie np. w fabryce Foxconn – kto wie, co to takiego? W ogóle macie tego świadomość, kiedy bierzecie do ręki i odpalacie swojego iPhone czy coś innego? (to nie atak, tylko ciekawość).
Tak że ten. To co jemy, jest bardzo ważne, a to, z czego korzystamy, również. Nawet przeglądając meile czy smsy generujemy ślad węglowy – czy tak bardzo chcemy pomóc środowisku, że przestaniemy to robić? Eeee.
No i konsumpcja. Nie podoba mi się kupowanie kolejnych, lepszych sprzętów. Albo o, samochodów. Koleżanka mieszka w dużym mieście, wszystko ma na wyciągnięcie nogi, ale musiała sobie kupić auto, żeby jeździć 300 metrów na zakupy. Wcześniej woził ją mąż.chodziła pieszo. Jakoś… już nie może. Woli jechać, bo jest jej WYGODNIEJ. Jak przez to jest miastu i ludziom duszącym się w smogu – nieważne. Jej córka, młoda osoba, też ma samochód, a co.

Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Danuśka

EV to nie odpowiedź, zgadzam się. Dopóki elektryczność nie będzie wytwarzana “zielono” to nie ma to argumentu (mam EV). Ale, posiadanie lepszego maszyny to nie jest źle bo można stara i odsprzedać, recyclingowac. Tak jak samochód. Ah, no tak, wyrażenie”przepraszam za to że ci docinam.” Takie polskie i brytyjskie (polite notice).
Argument konsumpcji nie przemawia do mnie. Raczej już kupowanie ubrań w sieciówkach. Lenistwo to zły nawyk, nie grzech. A może grzech dla tych co wierzą.

Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Mean wymówkę mieszkam na wsi. Jako epileptyczka jestem skazana nas kogoś z samochodem na rok ( bo jeśli nie będzie napadu przez rok to mogę wrócić do jazdy).

2 miesięcy temu

O! Czytam właśnie biografię Montgomery i też tam mają upadek i schyłek i to wcale nie chodzi o gorsety, ale o pierwszą wojnę światową i o hiszpankę.
No ja wiem, czasy są kiepskie, ale czy kiedyś były lepsze? Nie wiem. Natomiast chcę zaprotestować, bo z mojej przestrzeni papierosy wcale nie zniknęły!! Co prawda siedzą z mężem na balkonie, ale i tak smuteczek. No i nie wiem jak w GB, ale w Polsce zatrzęsienie e-papierosów, które chyba jeszcze gorsze, bo niby zdrowe.
Pozdrawiam!

By Pimposhka
46
0
Would love your thoughts, please comment.x