Dzisiejszy wpis jest sponsorowany przez ten wpis na blogu Czernej (klik). Bardzo go lubię, jest taki ożywczo bezpretensjonalny. Dziewczynie przyda się tam trochę ruchu więc go mocno polecam.
Otóż nie wiem jak Wy, ale dla mnie wizyta w pasmanterii zawsze jest dość frustrująca. Nie chodzi mi o specjalistyczne sklepy z włóczkami, materiałkami albo z dodatkami krawieckimi (jak na przykład ten w Londynie, o którym pisałam tutaj klik). Chodzi mi o takie normalne pasmanterie. Niby jest spory wybór, a jak przychodzi co do czego, to nie ma tego, czego akurat potrzeba. A zazwyczaj odwiedzam stacjonarną pasmanterię właśnie dlatego, że potrzebuję coś na wczoraj.
W moim mieście jest kilka pasmanterii, w każdej praktycznie to samo. Zdjęcia poniżej pochodzą z supermarketu rękodzielniczego HobbyCraft. Bywam tam najczęściej ze względu na parking. W tym sklepie jest generalnie bardzo bogaty asortyment do wszelkiego rękodzieła: malowanie, rysowanie, dekupaż, biżuteria, sklejanie modeli, wypieki, batik itd. Niby wszystko jest, a tak naprawdę niewiele.
Alejka z włóczkami, 80% to akryl, trochę bawełnianego sznurka do makramy (w kilku kolorach), trochę bawełny do szydełka ale wybór kolorów również mizerny (szczególnie jeśli chcemy zrobić jakieś amigurumi).
Szydełka i druty? Niby multum, ale wszystkie okropnej jakości, głównie firmy Pony, której nie cierpię. Próżno tu szukać moich ulubionych szydełek firmy Tulip, albo chociaż Clover. Nawet gdyby mnie przycisnęło, wolałabym czekać tydzień na Tulipa kupionego online niż wydać kasę na ten szmelc.
Guziki. Niby cała ściana tego dobra ale jak się człowiek przypatrzy to okazuje się, że wiele guzików jest takich samych tylko w różnych rozmiarach i często tylko w jednym odcieniu danego koloru. W sumie kupiłam tam guziki tylko raz. Były to małe 'spodnie’ guziki z przeźroczystego plastiku, które wykorzystałam po wewnętrznej stronie płaszcza po to, aby płaszczowe guziki z naturalnego rogu bawoła kupione online ładnie się trzymały. Wbrew pozorom mam wrażenie, że większy wybór guzików mam w puszce od cukierków z guzikami, którą odziedziczyłam po Babci Fisher (mama mojej teściowej).
Zamki? Proszę bardzo, dość szeroki wybór. Długie, krótkie, kryte, standardowe, z dużymi plastikowymi ząbkami i takie do spodni z ząbkami metalowymi. Czy kupię tam kryty zamek w kolorze cyklamenowym do sukienki? Oczywiście, że nie. Zamek, którego potrzebuję kupuję na Etsy.
Materiałki. Muszę przyznać, że mają tam naprawdę spory wybór. Jest bawełna do paczłorków, muślin (znaczy się taka tetra), trochę dżerseju, kratka, futerko, sztuczna skóra, nawet lajkra i tiul. Osobiście nie kupuję materiałków stacjonarnie więc nie wiem, czy coś bym tam dla siebie znalazła. Zazwyczaj, kiedy zaczynam projekt to mam już bardzo konkretny materiał w głowie i kupuję go online.
Fajnie natomiast by było, gdyby był spory wybór klejonek, Ale tam akurat bida z nędzą. Może trzy rodzaje, dwie z klejem, jedna grubsza, druga cieńsza i tyle. A gdybym chciała czarną, elastyczną i w dodatku jeszcze tkaną? Mogę pomarzyć. Kupuję na Amazonie.
Igieł do maszyny jak na lekarstwo i ponownie, nie mają moich ulubionych marek czyli Shmetz albo Prym. Stopki do maszyny? Tylko do maszyn Singera. Nie ma nawet zbyt dużego wyboru gumy 'do gaci’, bo lubię miękką i szeroką, którą również zamawiam na Amazonie.
Tak naprawdę jedyne co można tam na bank kupić we wszystkich możliwych wariantach to mulina. Mają faktycznie chyba każdy kolor pod słońcem i ktoś kto wyszywa, nie musi nic zamawiać online.
Przynajmniej nie ma w tym sklepie firan i obrusów jak w pasmanterii w Świnoujściu.
W sumie jedyne co kupuję w stacjonarnych pasmanteriach to:
- nici do maszyny Gutterman
- nici do overlocka
- mulinę
- wstążkę (jak mi akurat coś podpasuje)
A Wy co kupujecie w pasmanteriach? Macie podobne odczucia?
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Mam podobne odczucia co do sklepu Self Made w Berlinie. Niby wszystko tam jest, ogromny sklep , a jak chcę coś z pasmanterii kupić, to szukam na Amazonie.
Cieszę się, że nie tylko ja tak mam.
Może nie w pasmanterii, ale mam tak w stacjonarnych księgarniach i sklepach obuwniczych. Niby w Empiku jest wszystko i jeszcze trochę, ale nigdy nie ma tej pozycji, którą chcę. I tak,pomimo Legimi,kocham książki papierowe i nie zamierzam odmawiać sobie tej przyjemności.
Buty…ani kolor,ani rozmiar,fason… Bardzo rzadko te trzy komponenty są „dostępne” w tych butach, które chcę.
Oczywiście zdarzają się zakupy trafione, wymarzone i pożądane, ale zwykle bardziej pamiętamy te, które przeszły koło nosa…
Pozdrawiam serdecznie
No to fakt. Ja na zakupy chodzę ogromnie rzadko, zazwyczaj staram się odwiedzać sklepy, w których wcześniej udało mi się kupić coś fajnego. To trochę ułatwia sprawę.
W porównaniu z tobą Pimposhko jestem laikiem rękodzieła, nie szyję ubrań dla siebie, czy rodziny, ale kocham dobre materiały, bawełniane koronki, czy wstawki. Mieszkam w jednym z dużych miast, ongiś plasowało się ono na drugim miejscu po stolicy i mamy około 19 pasmanterii. Nie piszę tu o hurtowniach. Pasmanterie są jak dinozaury, czyli na wymarciu. Kupno gumki, czy konkretnych nici do szycia na maszynie jest problemem. Jestem szczęściarą, bo jedna z nich znajduje się w mojej okolicy. Bardzo mało szyję, czasami haftuję i wiem, że tam dostanę mulinę, której potrzebuję.Dodatkową atrakcja jest fakt, iż panie prowadzące sklep są fankami dobrej literatury. Brałam kiedys udział w zażartej dyskusji na temat twórczości Lema. Natomiast jesli chodzi o guziki to na łowy chodzę do secondhandów. Zdarzyło mi się kupić beznadziejny płaszcz tylko dla guzików. Czyli za guziki zapłaciłam ułamek ich ceny w porównaniu z kupnem na sztuki w pasmanterii. Podobnie ma się rzecz z pościelą z dobrej bawełny, obrusami, zasłonkami, lambrekinami do okien do mojej wiejskiej, drewnianej chałupy. Ba, nawet swetry, czy nawet ich fragmenty przerabiam na poduszki cieszące się duzym wzięciem wśród przyjaciół.
Nie wiem, czy to Ty byłaś ale ktoś to już pisał o guzikach z second handu i ten pomysł ogromnie mi się spodobał. Jak będę następnym razem potrzebować guziki to spróbuję właśnie tej metody.
Przez kilka lat mieszkałam w małym miasteczku i miałam małą pasmanterię prowadzoną przez pana. Połowa asortymentu to były gacioszki i kapciuszki. Druga połowa to były takie rzeczy bardziej techniczne: nici, zatrzaski, haftki, tasiemki rypsowe, surówka bawełniana, kulki sylikonowe itp. Takie rzeczy, których w gotowym wyrobie nie widać a są potrzebne do szycia. Teraz mieszkam w dużym mieście i niestety pasmanterie to głównie plastik, akryl, poliester… Wzornictwo przygnębiające. Dostęp do specjalistycznych przydasi bardzo ubogi. Do tego jeszcze dwie pasmanterie obok mnie upadły i po nici muszę jechać przez pół miasta. Mam nadzieję, że ta ogólna sytuacja pasmanteryjna ulegnie kiedyś zmianie. PS: Dzięki za polecenie. Dzisiaj mam ostatni dzień urlopu, z ciekawości weszłam w statystyki bloga i byłam bardzo zaskoczona wynikami. Przez chwilę myślałam, że ludzie weszli na mój wpis, bo szukali informacji o tym zawalonym murze na Książu :P. Dzięki!
Myślę, że dziś trzeba być szalonym aby otworzyć stacjonarną pasmanterie i jeszcze poza dużym miastem. Sytuacja wygląda lepiej w sklepach bardziej wyspecjalizowanych no ale to trzeba ogromnego miasta aby się tak utrzymać. Na przykład Londyn ma mnóstwo fantastycznych pasmanterii.
W Warszawie jest trochę sensownych pasmanterii. Ale jak mam bardzo konkretne potrzeby, to zwykle kupuję online u Czeremchy (klejonki, igły, suwaki, przydasie) albo w Pasmanterii Maćko (świetny wybór gum różnych typów, różnej szerokości i we wszystkich kolorach).
Co do stacjonarnych placówek w Śródmieściu, to na ul. Śniadeckich jest od lat dobrze zaopatrzona pasmanteria, ale dość droga i sprzedający chyba nie lubią swojej pracy. Bywam, jak muszę, bo jak już pójdę, to zwykle znajduję tam potrzebny drobiazg, np. beżowy chwościk do suwaka w poszewce. Przydatne pierdółki (tasiemki, niedrogie guziki, włóczki tureckie) ma znowuż pasmanteria na Świętokrzyskiej. Gdyby to był bardziej mój repertuar, to bym tam częściej bywała, bo w obsłudze klienta to przeciwieństwo personelu ze Śniadeckich. Ale w sumie to pogodziłam się z koniecznością zakupów online – za dużo różnych potrzeb by to wszystko pogodzić w jednym sklepie. Wolę znać kilka w miarę wyspecjalizowanych miejscówek w sieci i w potrzebie do nich uderzać. Najbardziej ufam miejscom prowadzonym przez pasjonatki, typu Czeremcha lub Susanna (e-tasiemka). Dużo przydatnych akcesoriów, nici i przydasiów mają sklepy z maszynami i materiałami.
A poza tym też mam puszkę z guzikami 😀
No właśnie miałam napisać, że na Świętokrzyskiej lubią swoją pracę – można podotykać włóczkę, sympatyczny pan pogada sobie z nami. Wybór jak wybór, ale przynajmniej miłe wrażenie z zakupów.
Otóż to! Dawno, dawno temu ten pan mnie zmobilizował do spróbowania techniki magic loop 🙂 Wcześniej wszystkie małe dzianiny na okrągło robiłam na 5 drutach. A u niego akurat potrzebnego rozmiaru drutów pończoszniczych nie było. Wspomniał, że jego córka wszystkie takie dzianiny robi na żyłce i wtedy przypomniałam sobie, że czytałam o tej metodzie… Obecnie rzadko bywam w okolicach Świętokrzyskiej, ale jak jestem i mam jakiekolwiek potrzeby pasmanteryjne, to chętnie tam zaglądam.
Kto nie ma puszki z guzikami! Widzę, że muszę kiecyś zahaczyć o tą Świętokrzyską.
Podziwiam, że potrafisz dopasować kolor zamka lub guzików kupując internetowo. Mi to nie bardzo wychodzi i dlatego akurat te dodatki wolę kupić stacjonarnie.
Ja nie mam wyboru Halino! Z guzikami to akurat nie mam problemu, bo jak wiesz mam fobię robienia dziurek i raczej unikam jak się da więc i guziki nie są potrzebne. Do płaszcza to było co innego, ale akurat ten użytek wymagał guzików bardzo klasycznych. Gdyby mi kiedyś przyszło do głowy zakładać sklep pasmanteryjny to właśnie skupiłabym się na dodatkach krawieckich.
Internet nas rozpuścił. Mam takie same odczucia: akryl, plastik i po taniości. Chociaż nowy papierniczy w mojej okolicy ma całkiem niezły wybór. Ale nie aż tak niezły jak Allegro
Buty kupiłam stacjonarnie i okazało się, że przepłaciłam 150zł. Ja wiem, przesyłka, ślad węglowy, nie można zajrzeć do środka książki (chociaż czasem można), ale Internet jest genialny i co zrobić.
No jest, jest. A potem faktycznie biznesy padają. Znam taką panią, której córka pracowała z sklepie, i ta pani narzekała, że pracodawca niefajny, że pilnować trzeba, że klientki wybrzydzają, że w ogóle niefajnie ale sama kupowała w internecie.
Stacjonarne pasmanterie to coś, czego też nie rozumiem. Osobiście spotkałam się z:
Mam wrażenie, że ten towar znalazł się tam 40 lat temu i ciągle go próbują sprzedać.
Hej.
U mnie w mieście, nie najmniejszym, jest jedną pasmanteria ale strach do nie wejść bo Pani nie lubi swojej pracy chyba. Więc zakupy online…
Jakie pasmanterie w Londynie polecasz? Idealnie w centrum:) i nie powalające cena za motek.