Dzisiaj trochę o finansach. Macie swoje kieszonkowe? Ja mam.
Generalnie oboje z mężem zarabiamy bardzo dobrze i powyżej średniej krajowej, aczkolwiek nie na ‘głupim’ poziomie. Mamy potencjał aby zarabiać więcej, ale cenimy sobie to, że nie pracujemy dłużej niż mamy w kontrakcie, a nasza praca nie wiąże się z nierozsądnym poziomem stresu więc i zarobki są do tego adekwatne. Nie możemy jednak absolutnie narzekać. Z drugiej strony mamy też duże wydatki. Spory dom, ze sporą ratą kredytu. Dwa samochody, które jeszcze spłacamy i które oczywiście trzeba utrzymać. Dwoje dzieci, którym trzeba przecież pokazać świat, wysłać na jakieś dodatkowe zajęcia i od czasu do czasu zabrać na jakiś wyjazd, do knajpy czy do teatru. Myślę też, że na jedzenie wydajemy dużo więcej niż przeciętna czteroosobowa rodzina, ale to akurat temat na zupełnie inny wpis.
Życie okrutnie podrożało i mam wrażenie, że choć dobrze zarabiamy to ciągle trzymam się za kieszeń. Owszem, ma to swoje zalety. Oprócz kredytu na dom i na samochody nie mamy żadnych długów. Nigdy nie wchodzę na debet na koncie, nie mam długu na karcie kredytowej, nie płacę żadnych dodatkowych rat za jakieś sprzęty czy elektroniczne gadżety (aczkolwiek to się zmienia od czasu do czasu). Mamy nawet jakieś oszczędności. Jestem z tego dumna, bo jeszcze parę lat temu raczej jechałam na debecie i kartach kredytowych i nawet nie miałam konta oszczędnościowego. Stałam się zdecydowanie bardziej odpowiedzialna finansowo i mam z tego satysfakcję. Szkoda tylko, że jest to takie nudne.
No dobrze, ale teraz konkrety. Moje kieszonkowe. Co miesiąc na osobne konto, do którego mam aplikację w telefonie przelewam £500. To kasa tylko i wyłącznie na moje bieżące potrzeby, po prostu kieszonkowe. Ta kwota nie zmieniła się od wielu lat i zauważyłam, że ostatnio naprawdę wystarcza mi na coraz mniej. Zastanawiam się, czy jej nie podwyższyć.
500 funtów to około 2,500 zł. Wydaje mi się, że to kupa kasy tylko na własne potrzeby. Pomimo tego staram się być bardzo ostrożna jak i na co wydaję, bo kasa rozchodzi się z prędkością światła. Na przykład na początku marca poszłam do fryzjera (obcięcie), zrobiłam brwi u kosmetyczki (regulacja plus henna) i zatankowałam auto. W sumie kosztowało mnie to £123, więc praktycznie jedną czwartą mojego miesięcznego budżetu wydałam w jeden dzień! Postanowiłam przyjrzeć się na co dokładnie idzie moje kieszonkowe. Oto lista moich wydatków w lutym.

Najwięcej, bo 115 funtów wydałam na spożywkę. To nieco więcej niż zazwyczaj. Mamy osobny budżet na rodzinne zakupy spożywcze, ale czasem wpadnę do sklepu po jakieś rarytasy dla siebie np. wino, serek, ‘drogie’ czipsy czy ‘drogie’ lody i wtedy za to płacę, żeby nie obciążać domowego budżetu swoimi zachciankami. W tym miesiącu zamówiłam też kapsułki Nespresso. Rano pijemy kawę z ekspresu przelewowego ale czasami po południu mam ochotę na małą kawkę i wtedy robię ją w maszynie Nespresso. Kupuję je prawdopodobnie tylko kilka razy w roku.
Na drugim miejscu są materiałki i generalnie wydatki na rękodzieło. W sumie na hobby wydałam 94 funty. To w zasadzie ‘normalna’ kwota, może nawet nieco mniej niż zazwyczaj ale też mało kupiłam. 20 funtów poszło na roczną subskrypcję do Minervy, dzięki niej mogę kupować materiałki ze zniżką przez cały rok. Kupiłam próbki szyfonu na klonowaną piżamę, potem po pół metra szyfonu w dwóch wybranych kolorach, a reszta to materiałki na projekt dla starszej P. Do tego jeden wykrój i jeden wzór dziewiarski. Generalnie te 90 funtów nie przełoży się na żaden nowy uszytek jako taki. Z tej kwoty zmarnowałam też 10 funtów na materiałek z Amazona, który okazał się być nieadekwatny i zasili Stasia.
W tym miesiącu wydałam sporo na benzynę, więcej niż zazwyczaj. Po prostu sporo jeździłam. Jeżdżę też do pracy. Benzyna do biura kosztuje mnie około 12 funtów (w zależności od aktualnych cen paliwa) a firma zwraca mi 35 funtów. Za paliwo płacę z konta, a to co zwraca firma idzie na osobne sub-konto oszczędnościowe przeznaczone na amortyzację auta. W skali roku ta kasa wystarcza na opłacenie podatku drogowego (185 funtów), ubezpieczenia na cały rok (300 funtów) i nową oponę czy co tam trzeba. Serwis i przegląd opłacam osobno z mojego głównego konta, mam plan serwisowy 28 funtów miesięcznie. Kieszonkowe pokrywa więc benzynę i myjnię.
Powiedziałabym, że wyjątkowo mało wydałam na ‘higienę’ – 68 funtów. Kupiłam tylko jeden kosmetyk (to dlatego, że mam jeszcze zapas kosmetyków kupionych w grudniu w Polsce). Końcówki do szczoteczki elektrycznej to wydatek raz na pół roku, kupiłam też okulary do czytania i pudełko na leki (witaminy). Na kosmetyki jestem w stanie wydać więcej niż na hobby ale to też jedna z rzeczy, która ‘ucierpiała’, kiedy wzrosły nam wydatki związane z posiadaniem większego domu. Nie mam już na półce Clarinsa, ale mam dodatkową łazienkę, w której ta półka wisi :).
Niby kieszonkowe jest tylko na moje potrzeby no ale mam dzieci i nie zawsze da się to rozdzielić. Młodsza P. miała u siebie koleżankę, zabrałam je na bobę, obok były samochodziki no i 18 funtów w plecy. Kupiłam też mały drobiazg dla innej koleżanki, do której młodsza P. szła z wizytą. Wydatki hobbystyczne na projekty dla dzieci (czy innych) rozliczam jako swoje wydatki, bo to moja przyjemność robienia, nawet jeśli dla innych.
Na tym koncie mam dwie subskrypcje. Jedna to The Times, druga to płatny adres email (o tym będę szerzej pisać w przyszłym tygodniu). Kupiłam też kilka kaw na mieście, w tym jedną dla koleżanki, jeden prezent urodzinowy dla członka rodziny i jedną książkę na Kindle. 23 funty zwróciła mi firma za parking i lancz na mieście, kiedy byłam z wizytą w biurze. W tym miesiącu nie kupiłam nic do ubrania, nie zjadłam też nic na mieście (poza tym lanczem na koszt firmy i jednym śniadaniem z McDonalda dla mnie i dla Jona). Nie byłam u fryzjera, nie regulowałam brwi. Tak naprawdę nie kupiłam też nic ‘zachciankowego’, żadnych fanaberii, a chodzi za mną na przykład personalizowana papeteria (tak wiem, totalna fanaberia).
Podsumowując życie jest bardzo drogie. Postanowiłam, że będę monitorować moje wydatki przez kilka miesięcy aby zobaczyć, gdzie wydaję niepotrzebnie. Coś czuję, że muszę ograniczyć ‘spożywkę’ ale będzie trzeba też nieco zwiększyć kieszonkowe.
Wyjaśnię jeszcze kategorię ‘oszczędności’. Otóż zapisałam się na tym koncie do akcji oszczędnościowej – 1p challenge. Polega ona na tym, że przez 365 dni odkładamy codziennie pewną kwotę. Zaczynamy od jednego pensa, kolejnego dnia są to dwa pensy, potem trzy, cztery itd. Na koniec roku powinnam mieć na tym koncie £667.95. W lutym odłożyłam na ten cel 11 funtów, ale ta dzienna kwota rośnie. W chwili obecnej jest to już 60 pensów dziennie. Nie wiem jak sytuacja będzie wyglądać w grudniu, kiedy będzie to 3.50 dziennie. Zobaczymy.
Generalnie stałam się fanką oszczędzania. Mój laptop będzie niedługo wymagał wymiany. Mogłabym kupić nowy na raty. Mamy w firmie taką możliwość, że możemy pożyczyć kasę na gadżety na 0% przez 12 miesięcy. Gdybym z tego skorzystała, to firma potrącałaby mi z pensji 80 funtów miesięcznie przez rok. Ponieważ stary laptop jeszcze działa, to postanowiłam zacząć oszczędzać na ten nowy. Otworzyłam więc kolejne sub-konto oszczędnościowe. Odkładam tam 80 funtów miesięcznie (z mojego głównego konta). Włączyłam też funkcję zaokrąglenia, więc końcówki z moich zakupów idą tam (to już z konta z kieszonkowym). Mam też w planach sprzedać nieco gratów/ubrań itd. w ramach wiosennych porządków i to co mi się uda z tego uzyskać też tam pójdzie. Nawet jeśli nie uzbieram pełnej kwoty, zanim stary laptop kopnie w kalendarz, to przynajmniej będę w mocnej pozycji aby kupić nowy. No i będzie satysfakcja.
I to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że ten wpis był ciekawszy niż ten poprzedni. Za tydzień będzie o (cyfrowych) wiosennych porządkach.
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Dzięki, że podzieliłaś się swoimi ‘prywatnymi’ wydatkami. Te 500 funtów to dużo, i zastanawiam się, czy wszystko tu pod kategorię ‘wydaję ze swojego na swoje kaprysy’ podlega. Dyskutowałabym np. z materiałkami. Szyjesz, bo lubisz i umiesz. Jeżeli powstaje z tego kostium dla córki, dlaczego ma iść z twojego kieszonkowego? Jeżeli powstaje z tego coś do ubrania na co dzień dla ciebie, dlaczego ma iść z kieszonkowego, a nie z ogólnego?
Tak, że chyba bym inaczej rozdzieliła kategorie ‘księgowe’.
Jeżelibym miała oszczędzać. To dziwię się, że wydajesz na wzory z Ravelry. Oceniam twoją znajomość matematyki i dziergania na pozwalającą wykonać sweter dla siebie na podstawie zdjęcia, próbki, twoich wymiarów i wyliczeń. Chwila włożenia wymiarów i próbki do Excela, i już wiesz, jak dziergać. Mi Excela nie potrzeba, na kartce zrobię i jak mi się pomyli, to spruję i skoryguję.
Co do psychologii – umiejętność wydawania pieniędzy tyle, ile się ma, jest nudna i nużąca, ale godna pochwały. Nie powinno się wydawać więcej, bo się chce, a nie ma. Gratuluję, że ją posiadasz.
Nie, nie to nie kaprysy tylko potrzeby. Jest różnica. Kaprysy też mogą być ale większość mojego kieszonkowe idzie na moją ‘obsługę’. Wydzielam sobie kieszonkowe, bo jak go nie miałam to okazywało się, że moje potrzeby są nieskończone hi hi.
Co do wzorów na Ravelry to się z Tobą nie zgadzam. Owszem, gdybym dziergała na okrągło to pewnie byłoby inaczej. Ale dziergam mało i gdybym miała coś przeliczać w Excelu to zajęłoby mi to dużo czasu. Nie opłaca mi się to, wolę wesprzeć czyjąś pracę.
Nie powiedziałabym, że posiadam tą umiejętność. Wiem, że są osoby które tak mają u mnie to raczej codzienna ciężka praca nad sobą.
Więc to jest twój sposób na ograniczenie się. Działa, i jest to dobre.
Ciekawy wpis; ciekawe przymyślenia na temat pieniędzy.
Usmiechnęłam sie pod nosem, bo właśnie wczoraj pisałam w Excelu wszystkie wydatki typu subskrycje, roczne opłaty za inne servisu, żeby zorientować się czy wszystkie są mi potrzebne 🙂
Zastanawiam sie nad słowem “moje kieszonkowe” i jak je wydajesz. Wywnioskowałam że to ma być suma na twoje “chce mi się i tyle”, bez usprawiedliwiania sie przed samą sobą. Excelowska lista jest trochę myląca. Fryzjer, kosmetyczka, spoko, ale benzynę do samochodu potrzebujesz i nie jest to zachcianka.
Kupowanie tzw. przyjemności typu wino czy inne przekąski jako “twoje” to trochę takie jakby rozdzielać rodzinne zakupy na “ja tego nie jem więc nie płacę”, może żle wywnioskowałam. Ja, na przykład nie jem czipsów i nie piję alkoholu, ale kupuję gdy jest takie zapotrzebowanie. Wydatki na dzieci, jako “twoje” to również tak jakby mówić, że mąż nie lubi im sprawiać przyjemności; nie są to tylko twoje wydatki, to mój punkt widzenia.
Rozumiem że macie konto rodzinne i każdy jest uprzywilejowany do “kieszonkowego”. Fajnie, że jest taka wolność ale czy napewno jest to twoje, jeśli to nie są poprostu twoje zachcianki, na przykład krem do twarzy za 125 funtów (przykład). Popraw mnie jeśli coś zle zrozumiałam.
Nie mamy wspólnego konta, gdzie wpływają zarobki i nigdy nie miałam; mamy inny typ wspólnego konta, oddzielnego od naszych personalnych, gdzie co miesiąc każdy z nas wpłaca określoną sumę pieniędzy na bieżące wydatki, typu rachunki etc. Z tego sa robione automatyczne opłaty. Jestesmy w sytuacji gdzie praktycznie wszystko kupujemy “za gotówkę” a gdy się nie da to każde z nas jest odpowiedzialne za swoje kredyty. Nie jadę na debecie (zlikwidowałam ponad 8 lat temu), a karty kredytowe używam chyba tylko za granicą.
Investuję i odkładam na określone projekty, na przykład było na nowy komputer, który już mam i teraz jest inny cel tego co odkładam (zmieniam nazwę konta w zalezności na co przeznaczam). Jest oczywiście fundusz na syna ale to już inne finase, których nie wliczam.
Nie robię oszczędzania na czarną godzinę bo nie ma na nie (czarne godziny) miejsca w mojej przestrzeni.
Personalizowana papeteria, totalnie rozumiem! Każdy z nas ma taką fanaberię ;-), ja mam swoje 🙂
Nie pomyślałam o tym zaokrągleniu, właczyłam dziś, dzięki!
Sprzedawanie ubrań i gratów jest świetnym pomysłem. Od Stycznia po porządkach, uzbierało mi się około 2000 funtów, właśnie z tego tytułu.
Intryguje mnie temat następnego tygodnia 🙂
Miłego poniedziałku.
Moje kieszonkowe to głównie na moje POTRZEBY i czasem na zachcianki. Mam je bo dzięki temu lepiej kontroluję swoje wydatki. Niestety nie mam wbudowanego ‘ogranicznika’ i takie zarządzanie finansami sprawia, że wydaje pieniądze rozsądniej. Potrzeby to nie fanaberie. To właśnie benzyna do auta, fryzjer, szczoteczka do zębów itd. Mamy osobne konta plus dwa wspólne. Jedno jest na wszystkie opłaty stałe jak kredyt za dom, opłaty za media, opłaty za zajęcia dziewczynek itd. Tam przelewamy stałą kwotę co miesiąc. Drugie konto wspólne to na wydatki typu jedzenie. Kiedyś było to jedno konto, ale oboje mieliśmy poczucie, że te pieniądze nie są ‘nasze’ i często wpadaliśmy w debet.
No teraz wszystko jasne. Jak mówisz że macie podzielne konta i jedno na rachunku etc. to ma sens. Nie było to jasne z wpisu i dlatego nie zrozumiałam tego kieszonkowego. Mam podobny system na swoje wydatki
Ps. A gdzie Ty trzymałaś graty warte 2,000 funtow????
Nie kumam? Moje maszyny są tyle warte
Aaaaa teraz rozumiem. No ale to nie graty? Graty to dla mnie coś co sprzedaje się za 10-20 funtów stąd zdziwiłam się, że masz ich aż do wartości 2,000. Ja się na razie psychicznie przygotowuję do sprzedaży gratów ;).
Ha, ha, no rozumiem. Miałam sporo ubrań bardzo dobrej jakości (wełna, kaszmir etc.), ktore poprostu wisiały w szafię. Mniejsze rzeczy typu ubrania mojego syna w bardzo dobrym stanie, sporo butów, których nie nosiłam, wyczyszczone i opakowane, siedziały sobie na półce w sypialni. Szybko poszły więc ok. Inne graty to chyba z 50 wieszaków drewnianych rozmiary szafy juniora, które ciągle tam wiszą i sprzedają się powoli. Inne to zastawy Denby, których nie używałam etc. Generalnie sprzedało się szybko, więc czasowo miałam wszystko w szafach w sypialni. Mamy spore “jej” i “jego” szafy po przeciwnych ścianach więc również i “jego” była częściowo zajęta, lol.
Część faktycnie była sprzedana za 10-20 funtów ale spora część właśnie ubrań świetnej jakości sprzedała się za całkiem spore sumy. Do tego sporo elektroniki i zabawki typu robot dla dzieci do uczenia logiki programowanian (tak, wiem ale jestem nerdem :-)), lego na kilogramy, soda stream butle (mam ich sporo więc parę sprzedałam i jest spory popyt na rynku, o czym nie wiedziałam zanim nie wystawiłam na ebaju. Ubarnia motocyklowe, kaski motocyklowe, zastaw mebli ogroduwych, które wymieniłam (to stało w garażu). To chyba wszystko z kolekcji gratów na sprzedaż 🙂
Witam Pimposzko, dzisiaj mój temat z ciekawością przeczytałam, co ile kosztuje u was. Powiem tak, ceny jak u nas, po przeliczeniu funta na euro, znaczy kawa na mieście, parking i temu podobne.
Ciekawiłoby mnie, ile wydajecie miesięcznie na jedzenie, ale to już zapowiedziałaś.
U nas też życie drogie i coraz droższe, oficjalnie ceny żywności podskoczyły o 30%, a faktycznie przy niektórych produktach o wiele więcej, bądź jest tak, że cena ta sama, znaczy już droższa, a zawartość się skurczyła. Widoczne szczególnie przy serach i tłuszczach.
Poza tym, jak my żyjemy i finansujemy, podzielę się nieco z własnego życia.
Mamy osobne konta, i każdy swoje pieniądze. Zakupy robimy mniej więcej na pól, tak samo finansujemy wyjścia.
Inne rzeczy, jak prąd, woda, dzielimy na pół.
Kieszonkowe mamy, jakie chcemy w sumie, ja nie szaleję, Tobi więcej. Ja jestem spokojniejsza w wydatkach. Ubrania też każdy sam sobie kupuje, a u was pewnie tak samo?
Jeszcze inne moje przemyślenie i dawna obserwacja, a mianowicie, że rodziny z dziećmi, mama, tato, i dwojka- trójka dzieci, to ogromne koszty, już samo wyjście np do Zoo, bilety, każdemudziecku jakaś oranżada, frytki, lody… ja wtedy sama z jednym dzieckiem na serio miałam finansowo łatwiej.
Pozdrawiam serdecznie!
My też mamy osobne konta. Każde ma swoje gdzie wpływa pensja i płacimy kredyt na samochód (każdy za swój) itd. Mamy też dwa wspólne konta. Jedno jest to opłat stałych jak kredyt na dom, opłaty za media (płacimy ryczałtem więc kwota jest stała), opłaty za wywóz śmieci, zajęcia dodatkowe dziewczynek itd. Tam przelewamy stałą kwotę co miesiąc i nie muszę się martwić, że wydaliśmy za dużo. Drugie to konto na bierzące (i zmienne) wydatki jak zakupy spożywcze. Tak jest sprawiedliwie bo np. to ja głównie robię zakupy dla domu. Jeśli wydamy za dużo do dorzucamy coś tam pod koniec miesiąca.
Co do kosztu wyjść to się z Tobą zgadzam. Tak jak pisałam dobrze zarabiamy a nawet wizyta w pizzerii przyprawia mnie o palpitacje. Wyjście do Zoo czy gdziekolwiek indziej to minimum 100 funtów za bilety nie licząc właśnie hot-doga, balona, picia itd. Wyjście to teatru to dwa razy tyle minimum.
ps. napisałam, że nasze wydatki an jedzenie to temat na osoby wpis, ale na razie nie mam go w planach.
Ja tez mam kieszonkowe, ale to sa faktycznie wydatki na moje fanaberie. Nie wliczam w to ani ubezpieczenia samochodu, ani tez jedzenia, czy tez wydatkow na dziecko. Samochod zreszta mamy tylko jeden,ktorym ja glownie jezdze. Moj maz pracuje zdalnie, albo jezdzi rowerem do biura, ktore miesci sie w centrum miasta.
Zdziwila mnie wysokosc Twojego ubezpieczenia za samochod. Czy to jest pelne ubezpiczenie?? My placimy prawie 2.5 razy wiecej.
Generalnie nie robie podsumowan, ani nigdzie nie zapisuje swoich wydatkow. Nie znosze tego. Moj maz zapisuje wydatki wakacyjne. Ostatnio dziecko pokazywalo mi taka sama tabelke odnoszaca sie do jego wakacji. Musza przyznac, ze nie da sie uciec od genetyki.
Nigdy nie zapisywalam swoich wydatkow. Naleze do osob dosc oszczednych, chociaz zdarza mi sie kupic jakis ciuch czy tez but zupelnie bez planu, bo cos mi wpadlo w oko.
Pracujemy oboje z mezem, ale jego wynagrodzenie stanowi glowny dochod rodzinny. Moje to typ wisienki na torcie. Nie mamy dlugow, dom splacony, dziecko samodzielne. Naszym glownym wydatkiem sa wakacje, na ktore wyjezdzamy czesto.
Od zawsze mamy wspolne konto i nigdy z tym nie bylo problemow ani stresow. Nikt nigdy nie naduzyl zaufania w wydatkach. Zreszta byly tez cieniutkie lata w porownaniu z dniem dzisiejszym. Wyksztalcenie dziecka bardzo duzo kosztowalo plus ogromna pozyczka na dom.
Ja mam zawsze pieniadze i zawsze cos zaoszczedze. Sa tygodnie ze prawie nic nie wydaje, ale sa tez takie, ze nawet moj maz sie dziwi moja rozrzutnoscia.
My “odkladamy” teraz glownie na emeryture, na ktora nie wiem ,czy wogole sie kiedykolwiek wybierzemy. W Australii system emerytalny jest kontrowersyjny, wiec lepiej miec swoje zasoby.
Moje kieszonkowe jest głównie na potrzeby i ‘obsługę’ nie uważam, aby fryzjer raz na sześć tygodni to była fanaberia ani krem do twarzy (no chyba że jakiś super drogi), tak jak szczoteczka do zębów czy benzyna. To kieszonkowe po prostu pomaga mi kontrolować wydatki. Inaczej wydałabym całą pensję na materiałki :). Koszt ubezpieczenia zależy od auta, ja mam małą pięcioletnią Yaris, mój mąż płaci więcej.
My z mężem mamy całkowicie wspólny budżet, choć 2 konta. Nie bawimy się w cele i subkonta, bo to jakby przekładać z prawej do lewej kieszeni, a potem i tak wydać. Zawsze mniej wydajemy, niż zarabiamy, oszczędności rosną. U nas na wsi nie ma restauracji, za to mamy trochę swoich warzyw i owoców. Lubię gotować, żadnych gotowych dań nie kupujemy.
Nasze dwie pensje nauczycielskie traktujemy jak kieszonkowe i wydajemy rozsądnie, wystarcza na wszystkie przyjemności, hobby i wczasy.
Nigdy nie braliśmy kredytów, bo szkoda nam było pracować dla banku, i uwierz mi, że dało się bez żadnych spadków, bez pomocy rodziców wychować dwie córki, zbudować dom, zawsze mieć samochód.
Zgadzam się z kredytami, w 100%. Mam to samo podejście I dom spłacony od 8 lat. Ale, to nie jest tylko przekładanie z jednej kieszeni do drugiej. Jedna kieszeń ma oprocentowanie, a druga może nie.
Oj, w sprawie kont oszczędnościowych i lokat jestem prawie specjalistką. Chodzi mi o to, że nie dzielimy pieniędzy na cele i nie dzielimy się wydatkami.
Powiem tylko tyle podziwiam Cię!
Bardzo fajny wpis,ja wlasnie niepotrzebnie wzielam dwie karty kredytowe 0%,bo chociaz nie place odsetek,to jednak dlug rosnie i stresuje mnie to troche. Fajnie,ze udalo Ci sie wyjsc z zycia na debecie,ja teraz tez musze sprobowac. Pozdrawiam z Reading (a wlasciwie z wioski pod:-)Ania
Aniu, nie wiem jaką masz sytuację ale mogę doradzic jeśli chcesz (oczywiście bezpłatnie).
O,dziekuje bardzo,Alicjo. Mam dwie karty 0% -jedna musze splacic w tym roku,druga w przyszlym (zeby uniknac wysokich odsetek). Zarabiam raczej wystarczajaco zeby splacic,ale poki co za malo chyba kontroluje wydatki. Jesli masz jakies rady-to bardzo chetnie przyjme:-) Pozdrawiam
Poproszę o zgodę Pimposhki na pytanie co nowego emails ok? Wtedy się możemy zgadać. Mam nadzieję że pomogę
Lol, włączył się domyślny tryb. Poproszę o zgodę na podanie mojego emaila
A to trzeba zgodę? Możesz podawać śmiało. Ale też wpis Ani i wasza wymiana komentarzy zainspirowała do napisania o moich własnych doświadczeniach z kartą kredytową. Mam zamiar o tym napisać w poniedziałek.
Świetnie, ciekawie znać doświadczenia innych. A o zgodę zawsze pytam nawet gdy nic nie sprzedaję
Dzieki Pimposzko i bardzo jestem ciekawa Twoich doswiadczen,takze czekam z zainteresowaniem na Twoj nowy wpis. Swoja droga-naprawde fajna gromadisz spolecznosc na Twoim blogu:-) Pozdrawiam
Ania, pisz śmiało na alicjawojtowicz76@gmail.com
Po wymianie zawsze możemy zgadać się telefonicznie ♥️
Swietnie,dzieki wielkie Alicja,napisze dzis albo jutro:-)
Napisałam wpis, będzie jutro. Mam nadzieję, że Ci pomoże Aniu.
Napisałam właśnie wpis o moich doświadczeniach z kartą kredytową. Generalnie wyjście z kart i debetu to ciężka, niewdzięczna i minimum kilkumiesięczna praca. Ale naprawdę warto się poświęcić. Ja przestałam korzystać z debetu kiedy podnieśli odsetki do 40% i wyszło mi to tylko na dobre. To był długi proces bo ten debet zastąpiła karta kredytowa (spłacana regularnie) ale i z tego się wygrzebałam. Najlepiej wybrać kilka miesięcy w roku kiedy masz mniej wydatków i wtedy zacisnąć trochę pasa.
Dzieki wielkie,Pimposzko,z niecierpliwoscia czekam na jutrzejszy wpis…I nastawiam sie na wprowadzenie zmian,bo wiem, ze warto.
Podzielenie sobie wynagrodzenia na poszczególne grupy wiele ułatwia .Ja już nie robię takich drobiazgowych wyliczeń bo stwierdziłam, że nie trzeba. Wydzielam kwotę na opłaty i na przyszłość dzieci i naszą a potem dzielę na jedzenie i przyjemności .Uważam, że nie po to pracuję żeby sobie odmawiać drobnych umilaczy ,że tak to nazwę .Jak masz taką potrzebę, żeby sobie kupić wzór i to sprawi ci przyjemność to dlaczego nie? Owszem robię sobie rachunek sumienia czy to co chcę jest mi naprawdę potrzebne ale nie dajmy się zwariować. Paliwo musisz kupić zadbać o siebie też musisz bo zaraz się lepiej czujesz, jak sobie uszyjesz albo wydziergasz to masz olbrzymią satysfakcję a ,że to robi koszty no robi i co z tego. Na wszystko pracujesz nie obijasz się więc nie bądź taka skrupulatna i nie miej wyrzutów sumienia .Ważne żeby zabezpieczyć przyszłość i mieć na leczenie. Piszę Ci to z własnego doświadczenia nie warto przesadnie oszczędzać i już. Pozdrawiam Krystyna