Na Insta nie publikuję od lutego 2024, a parę miesięcy temu w ogóle zawiesiłam konto.
W związku z tym nie pokazuję już w ogóle mojego ‘życia’. Trafił mi się wyjątkowo zakręcony tydzień, a ponieważ ostatnio było dużo treściwych wpisów do poczytania, to dzisiaj zapraszam Was na fotoreportaż.
Jejku, jejku no mówię Wam, jaki tydzień za sobą mam….. 🙂
PONIEDZIAŁEK

Pobudka o 5:30, dzień po zmianie czasu na letni nie była przyjemna.


Szkoda, że nie mogę Wam pokazać jak urokliwą mam trasę do pracy.

Prawie jak u Bridgertonów. Cheltenham, podobnie jak Bath, jest książkowym przykładem stylu angielskiej regencji.

Moje biuro. Czasy własnego biurka dawno się skończyły, za to liczba monitorów się podwoiła.


Śniadanie!

Kolejny popandemiczny wynalazek.

Pracu, pracu! Najpierw mieliśmy spotkanie z naszym dostawcą serwisu SMS, a potem miałam spotkanie z moim kontaktem w Ministerstwie Wyższej Edukacji, o 16:00 byłam wykończona!

Nie regencja, ale jeden z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych budynków w Cheltenham, czyli ‘pączek’ i siedziba GCHQ – agencji rządowej zajmującej się cyberbezpieczeństwem kraju.



Zmęczony człowieczek.

Byłam tak zmęczona, że kolację zjadłam w pokoju.

Była wypłata, są zakupy!

Nawet nie wiem, kiedy stałam się osobą, która podróżuje z własną herbatą.
WTOREK

Najpierw kawa!

Wciągnięcie takiego śniadania przed godziną 7 rano wymaga lat praktyki! 🙂


Komu w drogę, temu Kazar!

Gotowa na kolejny dzień! We własnym uszytku.

Kierunek Brystol!

Firmowe tragi kariery.

Sztuczna inteligencja.

Tyyyyle kanapek!

I sprzedaż ciast, na cele dobroczynne.

Dopiero pod domem zauważyłam, że poranne spotkanie z rowerzystką w centrum Brystolu skończyło się dla mojego lusterka tragicznie. Od razu zadzwoniłam do serwisu i zamówiłam zgubiony plastik. Już nigdy nie pojadę do Brystolu samochodem.

A póki co…

Mama przywiozła prezenty.
ŚRODA

Jak człowiek wstaje o 6:00 to może się napić kawy w spokoju i zaplanować dzień. Znowu będzie grubo.

Montaż nowych poddupników, które wczoraj były dostarczone i odwózka do szkoły.

I ważne spotkanie.

Po szybkim lanczu jadę do Londynu. Tym razem pociągiem i cieszę się, że auto zostawiłam w domu. Pociąg o 12:40 oznacza ciszę i spokój.

Metro, nawet puste, zabija duszę!

Stacja Paddington.

Bloomsbury. Kampus University of London. Przyjemne skwerki. Podobno mieszkała tutaj Virginia Woolf.

Na początku mojej kariery bywałam tutaj niemal co miesiąc. A potem było 15 lat przerwy!

Twarze stare i nowe. Prezentacja nowego raportu. O tym czy studenci i absolwenci żałują (albo nie) swoich edukacyjnych wyborów.

Pociąg powrotny nie był już tak wygodny. Swoją drogą kiedyś w pociągu po pracy ludzie czytali książki. Teraz jak widać kontynuują pracę.

Serio, gdybym miała tak codziennie….

Ziemniaki odsmażane z parówką. Najlepsza kolacja ever! 😉

Wieczorny relaks z robótką.

i “Kołem czasu”.
CZWARTEK

Dzisiaj zamiana. Tata w pracy, więc mama jest odpowiedzialna za śniadanie. Sklepowe naleśniki z mikrofali i domowej roboty smoothie ze szpinakiem z Termisia.

Zalety pracy w domu, czyli pranie!

Tata w wielkim świecie.

A my do szkoły na rowerach.

I mój środek transportu.

Jazdę do domu sponsoruje P!nk.

Czas na śniadanie.

Jajka na miękko i szparagi z grilla.

I jak się było trzy dni w trasie, to teraz cały dzień na Teams.

Kolację gotuje Termiś.

PIĄTEK

Pracu, pracu od samego rana. Dzisiaj kończę parę godzin wcześniej i muszę rozdzielić załodze zadania.

Termiś w tym tygodniu jest moim najlepszym przyjacielem. Dzisiaj owsianka.

Wypad do Marka po lancz i oczywiście herbatę!

W tym tygodniu sushi chyba jem codziennie.

Kiedyś to pisałam raporty… a teraz ‘Poproszę taki a taki wykres tutaj’, ‘Rozwiń ten akapit’, ‘Zamień moje podpunkty na podsumowanie’. Czuję się jak promotor pracy licencjackiej.

Taka pogoda, cały tydzień!

Idę odebrać dzieciaki.

Z jedną wracam do domu, drugą sprzedałam.

Serio, bateryjki mam na wyczerpaniu.


Jeszcze wieczorna wizyta na placu zabaw.
SOBOTA

Dzisiejszy dzień sponsoruje Lavazza.

Jeśli sobota to znaczy się gofry!


I znowu pakowanie.

Wyjazdowy standard: herbata z Marka i ubranka z Seasalta.

Kiedy ona tak urosła!!!

Mąż zrobił aprowizację dla siebie na najbliższe kilka dni.

Komu w drogę, temu Labofarm.

…i Stoperan.







Ewidentnie dzień bez sushi, to dzień stracony.

Pan z bardzo małą walizką.


Na bramce.

Lecim na Szczecin.


NIEDZIELA

W tunelu po północy.

O każdej porze dnia, i nocy.


Pobudka!

Najlepsza na świecie biała kiełbasa jest od państwa Zabielskich.

Wreszcie trochę relaksu!






Melduję, że lodziarnia na Matejki już działa!
Czy jest szansa, że ten tydzień będzie spokojniejszy? Ani trochę!
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Pimposzko, ależ u Ciebie się działo! ciagle biegiem aż poczułam się zmęczona. A panienki już prawie dorosłe. Miłego wypoczynku, pozdrawiem serdecznie i czekam na nastepny poniedziałek. Ula
Ten tydzień był faktycznie wyjątkowo zalatany ale muszę przyznać, że ‘normalny’ tydzień wcale nie jest spokojniejszy. Takie życie 🙂
Do kiedy w Polsce ? Tylko week end czy dłuższy urlopik ?
Tylko weekend! Ale małe Pimposhki zostały na trochę dłużej.
Miłego pobytu w Świnoujściu życzę!
Jakie piękne morze. Niestety z przeprowadzką bardzo oddalilalam się od mojego kochanego Morza Północnego, z jego odpływami i przypływami..
W piątek wypatrzyłam piękna kapę na łóżku, szydełkowaną- Twoje rękodzieło?
Dzięki! A Ty przypadkiem nie miałaś w planach zatrzymać się w apartamencie Pana Kapitana? Apartament jest teraz dostępny przez cały rok. Tak, zrobiłam tą kapę na szydełku. Możesz o niej poczytać tutaj https://pimposhka.pl/?p=629
Dwie rzeczy, słowo poddupniki mnie rozbawiło, co jest fajne w poniedziałek.
Pimposhko, biała kiełbasa! Bardzo mi brakuje takiej właśnie. Kupuje total w polskim sklepie ale to nie to.
Jest koncept skracania czasu, myślę że z pewnością tego dokonałaś w ten tydzień.
P.S. Nie wyobrażam sobie pracy na pojedynczym monitorze.
Miłego, slow week.
Ha ha week wcale nie był słów, ale mam teraz slow weekend. 🙂
Super fotorelacja, aż czuje się jego intensywność i Twoje zabieganie. Człowiek dostaje zadyszki czytając 😉
Udanego odpoczynku 🙂
No tak bywa, a ‘zwykły’ tydzień wcale nie jest jakiś mniej powolny.
Pimposhko, podziwiam, non stop na obrotach…jak Ty dajesz radę …no cóż jesteś młoda, energiczna, brawo Ty……. Pozdrawiam serdecznie Małgośka ..
Eh jakoś daję radę, ale muszę się starać aby był balans.
Lodziarnia na Matejki rządzi! 🙂
No wiadomo! Była tam taka młoda pani za ladą i tak sobie myślę, ja tu kupowałam lody jak Twoi rodzice byli nastolatkami….
Bardzo możliwe, że ja ci tam nawet sprzedawałam lody 🙂 Tak ze sto lat temu 😉
Ale masz super te dziewczyny. Bawcie sie dobrze.
Dziewczyny są bardzo fajne! Dzięki!
Ależ te Wasze dziewczyny urosły!
Bardzo fajny fotoreportaż Pozdrawiam ☺️
Dzięki! 🙂