Podsumowanie stycznia

Uffff! Przeczołgaliśmy się w ten weekend tak, że do końca nie byłam pewna, czy uda mi się napisać ten post na czas. Teściowa odebrała małe Pimposhki w piątek ze szkoły i zabrała do siebie abyśmy mogli wyremontować ich pokój. Praca od rana do wieczora, szczegółowy plan co i w jakiej kolejności aby wszystko zdążyło wyschnąć itd. Narobiliśmy się bardzo, w sobotę wieczorem nawet ja już odpadłam. Pokój jest prawie gotowy, teściowe przywieźli dziewczyny wczoraj w porze lanczu i teść jeszcze im zamontował lampę na suficie. Wreszcie, bo od czasu przeprowadzki dziewczyny miały tylko żarówkę na kablu. Czekamy jeszcze na roletę na okno i nową wykładzinę i być może za dwa tygodnie będę mogła pokazać Wam finalny efekt. Na razie mała zajawka:

Cieszę się ogromnie, że styczeń się kończy, chociaż luty będzie bardzo intensywny. Za rogiem są urodziny młodszej P. (a potem urodziny jej wujka, dziadka i kuzyna) czyli kolejny tort, przyjęcie, spotkania rodzinne itd. A jak się uda to może nawet spędzimy tydzień w podróży i to takiej z lotem samolotem i w ogóle… 

Ten miesiąc był z pewnością miesiącem dwóch połówek. Przede wszystkim jednak skupiłam się na sobie, swoim zdrowiu i dobrostanie. I co? I czuję się świetnie!!!!! Chociaż druga połowa miesiąca była dla nas bardzo trudna to poradziliśmy sobie koncertowo. Wdrożyłam program zdrowego jedzenia, zero przetworzonych produktów i alkoholu, do tego powrót do ćwiczeń w moim ogrodzie zimowym. I nic na siłę, starałam się jak najmniej stresować i dbać także o moje zdrowie psychiczne. Jak to ja, nie mogło się obyć bez stosownego poradnika:

W związku ze zbliżającą się podróżą, musiałam wyrobić młodszej P. nowy paszport. To pierwszy granatowy paszport w naszej rodzinie, paszport po Brexitowy. Trochę smutno…

W związku ze zbliżającym się remontem w pokoju małych Pimposhek kupiłam sobie kilka zabawek:

I nową wiertarkę. Otóż boję się wiercić, więc pomyślałam sobie, że jeśli kupię sobie taką wiertarkę ‘dziewczyńską’ czyli małą i zgrabną to może przestanę się bać. Chyba zadziałało. 


Poszukiwania inspiracji do mojego kolejnego projektu, czyli pomieszczenia gospodarczego:

 

Myślałam, że własny pokój i dwa biurka gwarantują mi moją własną przestrzeń. No cóż:


Wreszcie pozbyliśmy się ‘gustownych’ zasłon w naszym salonie na rzecz bardzo neutralnej rolety. Na lepsze zdjęcia nie miałam siły ale uwierzcie mi na słowo, pokój totalnie zmienił swoje oblicze. Zamówiłam chyba ze 30 próbek tkanin i jestem ogromnie zadowolona bo roleta przepuszcza dokładnie taką ilość światła o jaką mi chodziło. Salon po południu jest dość nasłoneczniony ale oznacza to odbicia w telewizorze. Aby oglądać telewizję (np. kiedy dziewczyny wracają ze szkoły) trzeba było zasunąć zasłony a te za mocno zaciemniały pokój sprawiając, że zamieniał się w jaskinię. Teraz jest zupełnie inaczej. Nie wiem jeszcze w jakim kolorze urządzimy salon, więc wybrałam roletę bardzo neutralną. Jest zrobiona na zamówienie i nie chcę jej wymieniać za rok czy dwa przy okazji remontu. Mam nadzieję, że taka wpisze się bezproblemowo w niemal każde w nowe wnętrze. 

Oraz uwaga, uwaga! Kupiłam…. kolejną maszynę do szycia. Serio! Tym razem jednak nie dla mnie:


Jest to maszyna z drugiej ręki ale mało używana i znalazłam ją na Gumtree. 

 

W połowie miesiąca wybraliśmy się z rodziną do teatru:

 


A potem….. przyszła ‘kreska’ na Matyska:

Mąż i starsza zachorowali najpierw, potem ja. Młodsza jakoś się nie załapała. Chorobą poczęstowała nas nasza ‘ulubiona’ gałąź rodzinna. Ja przeszłam chorobę praktycznie bezobjawowo (podobnie jak starsza P.) za to małżonek miał katar i porządne przeziębienie przez dwa dni. A jak już skończyła mu się kwarantanna to… dostał zapalenia zatok i antybiotyk. W związku z tym końcówka stycznia była trudna. W zeszłym tygodniu oboje byliśmy na kwarantannie i małe Pimposhki chadzały do szkoły ze znajomą. Na szczęście ona ma syna w klasie ze starszą a mieszka niedaleko i codziennie rano przechodzi koło naszego domu w drodze do szkoły. W ramach podziękowania kupiłam im rodzinną sesję saneczkowania na krytym całorocznym stoku niedaleko nas. My też się wybieramy ale to dopiero w marcu. 

 

Czas na kwarantannie umilały mi nowe skarpetki do spania. Niektóre czytelniczki może widziały już te skarpetki na Instagramie? Jeszcze w grudniu poprosiłam Beatę (@bababrudaknits) o wykonanie takowych na zamówienie. Są przecudne!! Zrobiłam sesję zdjęciową mojej stopie, podałam wymiary i leżą jak rękawiczka szyta na miarę. Nie wiedziałam, że skarpety mogą być takie wygodne. Są zrobione z wełny i alpaki i leciutko pogryzają co jest wskazane bo poprawia krążenie w moich wiecznie zimnych stopach. 

 

Skarpetki są fantastyczne i jeszcze raz ogromniaste podziękowania dla ich autorki!!!! 

 

Swoją drogą kolory były dowolne a Beata nie wiedziała wtedy jeszcze, że mam fazę na cyklamen. Faza w dalszym ciągu trwa:

Nie wiem, kiedy zabiorę się za szycie bo w lutym nie mam ani jednego wolnego weekendu. Na pewno będzie za to wesoło. 

 

Mam nadzieję, że Wasz styczeń też nie był zły. Do napisania w lutym. 🙂


P.S. Pluszowość na blogu chwilowo się kończy, żeby nie było, że nie ostrzegałam. 

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
3 lat temu

No, jestem nie do zdarcia, to prawda! Dzięki!

3 lat temu

Nie stawiaj na mnie krzyżyka, myślę, że wpis nie jest taki zły, nie jestem do końca pewna ale wydaje mi się, że możesz być nawet nieco pozytywnie zaskoczona. No ale sama ocenisz, jeśli jednak przeczytasz ;).

3 lat temu

Oj czasu na lenistwo jest jak na lekarstwo. Odpocznę za dwa tygodnie jak będą ferie. Na razie jest kołowrotek ale tak zawsze jest w lutym ze względu na uroczystości rodzinne.

3 lat temu

Ja uwielbiam rolety, ale najbardziej lubię żaluzje. takie zwykłe metalowe. Ja pamiętam taką parę skarpet zrobioną z wełny na drutach przez moją babcię i to były moje ulubione skarpety na obozy harcerskie. Oj ciekawa jestem co myślisz na temat mojego 'niecukierkowego' wpisu.

3 lat temu

Te gustowne zasłony to rzeczywiście zupełnie nie pasują do Twojego stylu, dobrze że się ich pozbyłaś ale że w zapale remontowania kupiłaś taki "ciężki" sprzęt i w dodatku go używasz to podziwiam szczerze :))Jesteś Pimposhko nie zdarcia!

3 lat temu

Profilaktycznie następnego wpisu nie będę czytać, czuję się ostrzeżona. Zdziwiła mnie trochę następna maszyna, gdzieś w przestrzeniach internetu natknęłam się na informację, że takie maszyny mają przeszyć 10 metrów i się psują, jakby to była fałszywa informacja to mnie oświeć, proszę. Sweter z dziurami wspaniały. Pozdrawiam.

3 lat temu

Ja, w przeciwieństwie do Czajki Lubie rolety rzymskie, dodają uroku pomieszczeniom. I u ciebie również zmieniły pokój. A jeszcze lepiej wyglądają jak są częściowo podciągnięte.
Po aneksji twojego buduaru, ewidentnie widać, że dziewczynki potrzebują swojego pokoju. ciekawa jestem co tam wymyśliłaś.
Skarpety jak malowane, idealnie do twoich stópek pasują. Ja jeszcze nie wiem, czy lubię nosić ręcznie robione. Moje pierwsze zrobione przeze mnie, jeszcze leżą gdzieś w przeprowadzkowych kartonach.
Nie przepracowuj się, odpoczywaj, znajdź czas na lenistwo, pozdrawiam:)))

3 lat temu

Trochę się rozczarowałam, że trzecia maszyna nie dla Ciebie 😀
Hihi, jak osobiście nie lubię rolet, to jednak te zasłonki wyglądały nieco żałośnie, teraz lepiej!
Skarpetki fajne, ja też przeżyłam niedawno skarpetkowe odkrycie – wydziergałam sobie jedną parę dawno temu, nie korzystałam, bo chociaż miały piętę, to spadały i doszłam do wniosku, że nie potrzebuję ręcznie robionych skarpet do spania w chłodne noce (zwłaszcza, że chłodnych nocy mało mam). A tu okazało się, że skarpetki mogą być dopasowane, mało tego, można w nich normalnie chodzić na zewnątrz i mają szereg cały przewag nad skarpetkami kupnymi. 🙂

Pozdrawiam i jestem bardzo ciekawa końca cukierkowości 😉

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x