Bardzo Angielska Instytucja

Jedna z rzeczy, która mnie zaskoczyła, kiedy przyjechałam do Wielkiej Brytanii to mnogość historycznych budynków i to, że w dalszym ciągu są w powszechnym użyciu. Kiedy pracowałam w Yorku, moja firma wynajęła siedzibę gildii kupieckiej wybudowanej w XIV wieku na nasze doroczne świąteczne przyjęcie. Jest to muzeum, które można wynająć np. na firmową imprezę albo wesele. Budynek ma ponad 600 lat! 

Oxford jest oczywiście pełen starych budynków, a studenci studiują dokładnie w tych samych ścianach, w których studiował Edmund Halley (ten od komety), Erasmums czy Adam Smith. Jeszcze w 2019 można się było napić piwa w pubie, w którym jarali trawę Lewis, Carol i Tolkien. Niestety, pub Eagle and the Child nie otworzył się po pandemii i na razie pozostaje zamknięty do odwołania (pub należy do jednego z koledży i wymaga gruntownego remontu).  

Każdy kto ogląda ‘ucieczkę na wieś’ wie, że wcale nie tak trudno znaleść sobie sioło z czasów Tudorów. Angielska wieś pełna jest zamków, zameczków, dworków itp. Tymi budynkami opiekuje się the National Trust. Wszystko zaczęło się od pomysłu trzech arystokratycznych ziomków pod koniec XIX wieku, którzy chcieli zachować historię i naturę kraju dla potomnych. 

Zaniedbane, podupadające budowle albo domy zubożałych arystokratów są skupowane przez National Trust. Czasem jakaś rodzina oddaje budynek czy ziemię National Trust w zarząd. To Ci wszyscy dzisiejsi arystokraci, którzy odziedziczyli rodzinny zamek czy dworek, w którym przecieka dach i zjadają go korniki.  

Dzisiaj fundusz zarządza ponad 500 różnymi lokalizacjami. Są to przeróżne stare domostwa, parki, ogrody, lasy a nawet plaże oraz wykopaliska archeologiczne. Do National Trust należy np. Sutton Hoo (znany z filmu ‘the Dig’, który zresztą nakręcono w oryginalnych lokalizacjach i budynkach). Słynny Stonehenge jest za to pod opieką English Heritage, podobnej ale mniejszej organizacji. The National Trust działa na terenie Anglii i Walii, ma też filię w Szkocji, gdzie ma w swoim portfolio piękne szkockie zamki, oczywiście. W Szkocji działa też podobna organizacja Historic Scotland.   

Instytucja zatrudnia ponad 10,000 pracowników: od zarządców i konserwatorów zabytków po ogrodników i kucharzy. Wspiera ich armia 50,000 ochotników (zazwyczaj lokalnych pasjonatów). The National Trust finansowany jest ze środków publicznych, ma ponad 5 milionów subskrybentów. 

Roczna subskrypcja dla rodziny (dwoje dorosłych plus ich dzieci do 17 roku życia) wynosi 146 funtów, czyli około 12 funtów miesięcznie. Mniej niż Netflix Premium. Mając subskrypcję można odwiedzić wszystkie dostępne lokalizacje w całym kraju. Niektóre budynki są w pełni udostępnione do zwiedzania, w innych w dalszym ciągu mieszkają właściciele. Np. w Waddesdon Manor w dalszym ciągu mieszkają Rotszyldowie (ale już nie w głównym pałacu, tylko w innym budynku na terenie posiadłości). 

Poważnie zastanawiam się nad wykupieniem takiej subskrypcji. Do tej pory korzystaliśmy z darmowych wejściówek, kiedy National Trust ogłasza cykliczne promocje. W naszej okolicy mamy sześć wiejskich pałacyków, każdy niecałe 30 minut autem od domu. W piątek po pracy wybraliśmy się właśnie do jednego z nich. Było to bardzo relaksujące popołudnie. Co prawda główny dom był już zamknięty ale mogliśmy zwiedzić budynki dla służby, ogród, park i podziwiać stado danieli na wyciągnięcie ręki. 

Pod koniec roku szkolnego byliśmy w innej posiadłości, gdzie koło kuchni był ‘buduar’ pokojówki stała tam maszyna do szycia i stanowisko pracy koronczarki:

A w listopadzie zeszłego roku byliśmy jeszcze gdzieś indziej:

Wiele osób, jeśli mieszkają blisko, traktują taką posiadłość jak swój park. Tam idą sobie pobiegać albo na spacer z psem. Wszystko jest dla ludzi. Na terenie takiej posiadłości zawsze jest jakaś kawiarnia, gdzie można zjeść ciacho albo lancz. Są też stoły piknikowe, więc można przywieźć swoją wałówkę. Jest sklep w pamiątkami ale nie ma tam chłamu. Są lokalne przetwory albo np. miód z lokalnej pasieki, eleganckie szale z naturalnych tkanin, zapachowe świeczki i ręcznie robione mydła. W miarę możliwości, wszystko lokalne. Można kupić rośliny ogrodowe, a dla dzieciaków jest wybór książek i zabawek o tematyce przyrodniczej, np. lornetki i szkła powiększające do oglądania robali. Jest też stojak ‘z pierdółkami’ dla dzieci za kilka funtów ale nie ma tam plastiku. Są drewniane łamigłówki i jo-jo, półszlachetne kamienie, maskotki wykonane na szydełku itd.  W niektórych miejscach spotkaliśmy też sklep z używanymi książkami.

Uważam, że to jest absolutnie cudowne, że taka organizacja istnieje. To prawdziwa angielska instytucja. Posiadanie subskrypcji należy do dobrego tonu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, a kiedy jedzie się na urlop można odkryć inne posiadłości, które są dalej od domu. A najważniejsze, że te budynki nie marnieją, że ktoś się nimi opiekuje w sensowny sposób i udostępnia je innym. To bardzo trudny i niedochodowy biznes* ale ich etos w połączeniu z brytyjskim umiłowaniem tradycji jest ich siłą napędową. 

Żałuję, że w Polsce jest mało takich miejsc. Przecież w Polsce też stał dworek w każdej wiosce. Niestety rozbiory, wojna a potem komuna zniszczyły to, co mogłoby być bardzo fajnym sposobem na spędzenie weekendu z rodziną. Szkoda, że po 1989 roku w Polsce nie znalazło się kilku ziomków z podobną inicjatywą organizacji, która na przykład przywracałaby PGRy do dawnej świetności. Naprawdę szkoda. 

*Lucynka, zanim przyszła pracować ze mną w Oxfordzie, przez wiele wiele lat pracowała dla National Trust więc czasem rozmawiałyśmy sobie jak to wygląda od kuchni. 


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Barbara
8 miesięcy temu

Za to uwielbiam Anglików. Za 700 letni tron dla królów , który wciąż jest dobry do koronacji kolejnych głów. W Polsce pewnie każdy władca musiał by mieć swój osobisty tron. Widziałam kilka takich miejsc, gdzie można pochodzić i podziwiać historię. Z resztą, każdy kto jest fanem serialu “Co ludzie powiedzą?” może zobaczyć takie miejsca. Giełdy staroci też są bardzo interesujące. Wiele z tych oferowanych przedmiotów w Polsce by spalono bo traktuje się je jako rupiecie po przodkach i trzeba szybko wymienić na nowe z Ikei. Najbardziej zaintrygowała mnie na giełdzie staroci sterta misek metalowych w różnych rozmiarach i neonowych kolorach. Taką miskę miała moja babcia i wykorzystywała ją do mieszania karmy dla kurcząt. Długo się zastanawiałam skąd taka miska w szalenie kolorowe wzory znalazła się u babci. We wsi, w której mieszkała nie ma już żadnego przedwojennego domu. Nie ma tych drewnianych ganków, płotów ze sztachet czy kolorowych kwiatów w ogrodach, jest tylko trawa i tuje.
P\S Piwo w pubie w Oxfordzie piłam. Zresztą, kto nie pił tam piwa to znaczy, że nie był w Oxfordzie

Alicja
8 miesięcy temu

Polecam wykupić subskrypcję. Miałam wiele lat i niedawno zrezygnowałam z tego powodu że mieszkam na wsi, z daleka od atrakcji, które są pod opieką National Trust. Nie wiem jak to wygląda teraz się pamiętam, że opłata roczna zwróciła mi się po wizycie na Stonhenge (byliśmy 2 razy). Jako że mieszkasz na południu, pewnie masz sporo atrakcji. Polecam zamki Alnwick and Bamburgh jak i Holy Island. No ale b to chyba dalej of ciebie.
W Walii są fajne miejsca pod opieką lokalnych fundacji, które opiekują się np. kolejką parową, którą możesz przyjechać Snowdonię w szerz i w zdłuż, albo pojechać do danych kopalni łupków, gdzie są różne atrakcje. Ta kolejka była kiedyś jedynym sposobem żeby się przemieszczać w wielu tych miejscach.
Zgadzam się z tobą jeśli chodzi o polskie zabytki i PGRy. No ale cóż, co kraj to obyczaj.

Ingwen
8 miesięcy temu

Super fajny pomysł na opiekę nad takimi miejscami ❤️ no i fajnie, że wróciły do publiki.
Też mi szkoda tych niszczejących pałacyków i zwłaszcza parków wokół nich, byłoby super, gdyby były tak zarządzane publicznie.

Iwona
8 miesięcy temu

No patrz! A ja ostatnio czytałam o festiwalu na zamku w Domanicach na Dolnym Śląsku który kupił młody aktor, Maciej Musiałowski z zamiarem zamieszkania ale też udostępniania posiadłości innym. Jestem pełna podziwu,że młody chłopak, i że nie nowoczesna wypasiona rezydencja, tylko stary pałac. No i obietnica dbania o to miejsce także dla następnych pokoleń.

8 miesięcy temu

Za każdym razem, gdy odwiedzałam Wielką Brytanię podziwiałam stare budowle, stare domy, które są normalnie użytkowane. I tego Brytyjczykom zazdroszczę. Nie do końce zgodzę się z opiniami, że u nas w Polsce nie zachowało się tyle zabytkowych budynków przez zaniedbanie. Wielkiej Brytanii nie spotkały takie kataklizmy wojenne jak Polskę. Przez wieki przetaczały się przez nasze ziemie wojska różnych armii niszczą wszystko na swojej drodze. A już II wojna światowa dopełniła dzieła. Owszem, komuna również zrobiła swoje. Czytałam o zakupie zamku w Domanicach przez Macieja Musiała, to piękne, co robi. Zresztą jest coraz więcej pasjonatów ratowania pałaców czy starych domów. Namiętnie obserwuję profile takich osób na YT. Oby takich ludzi było jak najwięcej. W ostatnich latach sporo zabytków odnowiono dzięki unijnym funduszom. Niemniej jednak za każdym razem, gdy odwiedzam UK z wielką zazdrością podziwiam stare domy.

8 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Zgadzam się z Tobą, że taka instytucja miałaby szansę na uratowanie wielu zabytków. Chociaż jeden pan, taki niewysoki, miał plany, aby odbudować zamki Kazimierza Wielkiego. Tak obiecywał w poprzedniej kampanii wyborczej…

By Pimposhka
11
0
Would love your thoughts, please comment.x