Dlaczego matki się tego wstydzą?

Co jakiś czas, któraś z ‘poczytnych blogerek parentingowych’ pisze posta o tym dlaczego nie posłała swojego dziecka do przedszkola/żłobka. Powody są różne, najczęściej, że ona/dziecko nie są gotowi, że skoro ona pracuje w domu to czemu nie, że przedszkola są jakie są, że choroby, że w zasadzie to rodzicielstwo bliskości itd. 

Pod takim postem zawsze jest sporo komentarzy od matek, które jednak dziecko do przedszkola (albo o zgrozo do żłobka) posłały. I są takie rozżalone w tych komentarzach, że oczywiście wszystko fajnie ale, że przecież niektóre kobiety nie mają wyboru, nie są ‘poczytnymi blogerkami parentingowymi’, muszą wrócić do pracy, i że dlaczego ta blogerka o takich kobietach jak one nie pisze. 

Często też te matki piszą, że owszem ich dzieci chodzą do przedszkola ale ich przedszkole jest… inne i wyjątkowe. Jednym słowem, te dzieci z komentarzy chodzą do jakiś wypasionych przedszkoli, gdzie na jedną opiekunkę przypada maksymalnie trójka dzieci, obiadki i podwieczorek z ekologicznych, sezonowych i lokalnych składników przygotowuje Modest Amaro a zajęcia z rytmiki prowadzi Agustin Egurrola. Angielski to przeżytek, dzieci uczą się Chińskiego i programowania (a nie daj Boże religii). Nie ma mowy o owsikach, dzieci nigdy nie chorują a program rozwojowy i kreatywny jest taki, że po ukończeniu przedszkola od razu startują na uniwersytety. No i oczywiście te dzieci spędzają tam maksymalnie trzy godziny dziennie ;). 

I tak się zastanawiam czytając te komentarze, czy to jest jakiś wstyd, że nasze dziecko chodzi do placówki?* I co to za tekst ‘jak bym mogła to bym nie posyłała’. To tak jakby dziecko w przedszkolu to jakaś ostateczność i w ogóle kara za grzechy. Poza tym nie za bardzo rozumiem, co to znaczy ’nie mam wyboru’. Jeśli masz dziecko to masz wybór. Nie wracasz któregoś dnia z pracy a tu nagle noworodek prawda? Zazwyczaj decyzja o dziecku jest świadoma, a jeśli dziecko to wpadka to i tak masz przynajmniej 12 miesięcy (9 miesięcy ciąży i powiedzmy trzy miesiące podajże przymusowego macierzyńskiego) aby się z sytuacją oswoić. No i jeśli chcesz być mamą, która na przykład nie chce aby dziecko wychowywali obcy ludzie no to powinnaś sobie życie tak przeorganizować aby taką mamą móc być. 

Jak to powiedziała jakaś słynna ministra, samotne matki z jednym dzieckiem powinny się życiowo ogarnąć, zrobić sobie drugie i wtedy dostaną 500+. O! 😉

Moja szefowa mieszka w Birmingham ale pracuje w Oxfordzie. Codziennie w pociągu spędza cztery godziny. Właśnie ogłosiła, że odchodzi. Znalazła pracę bliżej domu, żeby mieć więcej czasu dla syna (James jest parę miesięcy młodszy od starszej P. i tak jak ona we wrześniu idzie do szkoły). To jest właśnie wybór. Coś Ci nie pasuje, to to zmieniasz. No kurczę, proste!!! Nawet jeśli nie masz wyboru w danej chwili, to zastanów się co możesz zrobić dziś aby jutro ten wybór już mieć. Naprawdę niewiele jest takich patowych sytuacji w życiu kiedy naprawdę nie masz wyboru, a nawet jeśli to i ta sytuacja jest najczęściej przejściowa.

Moje zdanie na temat żłobka i przedszkola znacie i nie będę się powtarzać. Absolutnie nie wstydzę się tego, że moje dzieci chodzą do placówki, wręcz odwrotnie. To jest mój wybór. Wybór, który sobie zaplanowałam i wypracowałam. Nie kupuję tego, że kobieta nie ma wyboru. W najgorszym razie, jak już nie ma innych opcji zawsze może zostać ‘poczytną blogerką parentingową’. 


*tak wiem, że ‘placówka’ brzmi średnio ale ja lubię to słowo jako dziecko zinstytucjonalizowane w przeróżnych placówkach w PRL. 



Uwaga! Ostatni post na blogu w tym roku ukaże się za tydzień, w Wigilię. Będzie to absolutnie wyjątkowy post jakiego na blogu (starym czy nowym jeszcze nigdy nie było). To taki trochę świąteczny prezent dla moich czytelników, także nie przegapcie! Będzie dużo czasu aby go przeczytać bo 31 grudnia postu nie będzie. Starsza P. i ja jedziemy do Londynu na ‘Dziadka do Orzechów’, nigdy nie widziałam baletu i nie mogę się doczekać. 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
6 lat temu

No tak, blogi parentingowe to trochę taka alternatywna rzeczywistość. Dzięki za komentarz.

6 lat temu

Przeczytałam wpis i zastanawiam się czy abym się nieurwała z choinki bo z tego co w swoim życiu przeczytałam i usłyszałam wynika, że posyłanie dziecka do przedszkola jest wręcz zalecane i wynika z niego wiele dobrego. Zostało to potwierdzone badaniami i od jakiegoś czasu w USA prowadzone są działania by wprowadzić obowiązkowe i darmowe zajęcia przedszkolne dla dzieci od 4 roku życia.

Oj dobrze, że nie czytuję takich blogów bo bym się niepotrzebnie zbulwersowała.
Pozdrawiam niedzielnie,
Motylek

6 lat temu

Tylko o ile pamiętam, to właśnie ze żłobkiem miał mniej problemów. Chodził do prywatnego, w którym albo wykupywało się całodzienny pobyt (umowa na dłuższy czas, wyżywienie itp) albo przyprowadzało dziecko jak do ,,przechowalni'' i płaciło tylko za te godziny, które tam spędził. Wykupiliśmy chyba najpierw 50h i zużyliśmy w ciągu miesiąca, czasami 1h, czasami 3, w różnych wariantach,z jedzeniem, spacerem itp. I ogólnie nie było źle. Problem pojawił się potem przy przejściu do przedszkola, było kilka dni adaptacyjnych (po 2-3h zabaw), wydawało mi się, że wszystko jest ok, ale gdy przyszło do zostania samemu, to zaprotestował. To przedszkole (własność fundacji, działa trochę inaczej niż zwykłe publiczne) stawia nacisk na to, by dziecko zaadaptowało się bezstresowo. Przez pierwsze kilka dni maluchy przychodzą nieco później od starszych dzieci i ktoś z rodziców/dziadków powinien być w pobliżu, by dziecko nie czuło się opuszczone.
Opisałam już to zresztą kiedyś na swoim blogu http://icalareszta.blogspot.com/2015/09/o-adaptacji-w-przedszkolu.html

6 lat temu

Theli w UK jest najpierw wizyta opiekunek w domu, potem są godziny adaptacyjne w żłobku, np. dziś pobawi się godzinkę, jutro zje lancz, za dwa dni przyjdzie na drzemkę itd. Rodzic nie jest w to zaangażowany. Nasze poszły w wieku dziewięciu miesięcy więc jeszcze nie wiedziały co się dzieje i nie było problemu. Z roczniakami jest chyba więcej problemów. Znam parę, która nie mogła oddać dziecka do żłobka bo mała płakała i oboje przez pół roku przeszli w pracy na pół etatu (nie mięli rodziny) aby się opiekować dzieckiem. Mała jak miała półtora roku poszła już bez problemu.

6 lat temu

Ja też nie wiem, czego można się wstydzić. No może tylko tego, jeśli chce się być matką domową a to się z jakiś powodów nie udało, no to się wstydzą, że im 'nie wyszło'. Wiem, że dzieci żłobkowe od razu widać w przedszkolu a te przedszkolne w szkole ale chyba bym tutaj nie generalizowała. Myślę, że najwięcej zależy od rodziców. Są matki i ojcowie, którzy świetnie sprawdzają się w roli 'domowego przedszkola' ale ja do nich nie należę. W pewnym sensie chyba wolę aby miały 'profesjonalną opiekę'. Poza tym czuję się dużo lepiej wiedząc, że ich rozwój jest monitorowany przez specjalistów. Czasem 'domowe' dziecko idzie do szkoły a tam od razu diagnoza, że autyzm albo coś.

6 lat temu

🙂

6 lat temu

Wiesz, ktoś tutaj napisał, że dzieci się adaptują. Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro mój tata jest marynarzem to wychowałam się bez ojca i jakie ja biedne dziecko jestem. A ja w ogóle tego tak nie widzę a z ojcem mam świetny kontakt. Być może gdyby dziewczynki nie chciały chodzić do przedszkola, gdybym widziała, że nie lubią tam być, są smutne itd. to byłaby inna historia. Ale one są szczęśliwe, chodzą chętnie, mają przyjaciół.

6 lat temu

Ha ha ciekawe co piszesz, że to ojciec krytykował. A ojciec się Tobą zajmował? Teraz faktycznie tak jak piszesz, chyba większość dzieci, która 'siedzi w domu' jest przyspawana do tableta. Nie każda mama potrafi być kreatywna i non stop 'fajnie' zajmować się dzieckiem. Ja cały czas się uczę znajdować dla moich czas, taki czas kiedy naprawdę mogę się skupić tylko na nich.

6 lat temu

Jak byłam sześć tygodni w Polsce na macierzyńskim to Ella chodziła do punktu przedszkolnego, głównie aby mieć styczność z Polski językiem. I tam chodził taki chłopiec. Jego mama też była na macierzńskim z drugim dzieckiem ale nie dawała sobie rady sama z dwójką cały dzień. I dlatego starszak chodził tam codziennie na parę godzin aby ona mogła ogarniać.

6 lat temu

Ah a ja jak zwykle nieświadoma. Naprawdę wbijać kija nie chcę. A właśnie piszę następny post, który znów będzie kontrowersyjny niestety. Ale to nie moja wina, taki klimat, że tyle się dzieje na świecie, że bulwersuje. A tak sobie myślę, że fajną babcią będziesz ;).

6 lat temu

No podobno teraz to wstyd 😉

6 lat temu

Tak, wydaje się, że wymagania wobec matek stały się nagle ogromne. Zresztą chyba w ogóle wymagania wobec siebie w dzisiejszych czasach mamy ogromne podsycane social media.

6 lat temu

No właśnie. Mamy wybór. Wiem, że Olga napisała, że to taki problem pierwszego świata co jest oczywiste. Ale właśnie jak kobieta ma pracę i dostęp do placówki to znaczy, że ma wybór. Dania to chyba bardzo fajny kraj. Nie wiem czy o tym kiedyś pisałam, ale mój Ojciec zawsze mówi, że gdyby nie mieszkał w Polsce to mieszkałby w Danii. O przedszkolu już coś pisałam, ale chętnie napiszę jeszcze raz. Wpiszę na listę.

6 lat temu

Bardzo ciekawa dyskusja się wywiązała. Ja czasem widzę takie mamy, najczęściej takie już trochę starsze, które poświęcają mnóstwo czasu dzieciom, mają cierpliwość, celebrują bycie mamą. Ja tak nie potrafię 🙁 Rola mamy to dla mnie tylko jedna rola z wielu ale nie potrafię inaczej. Czasem im zazdroszczę.

6 lat temu

Może dlatego takie smaczki mnie omijają, bo dawno odpuściłam blogi parentingowe, które skupiają się wyłącznie nad zachwytem nad własnym dzieckiem gdzieś pomiędzy reklamami. Zdecydowanie wolę te matczyne, ale z wartością dodaną w postaci humoru czy ogólnie przyjemności czytania (np. Matkę Sanepid albo Kurę)
A co do chłopaków – było zupełnie niespodziewanie nie tak, jak powinno. Starszy, nie-żłobkowy nie miał problemów z adaptacją w przedszkolu, natomiast młodszy po prawie 2 bezproblemowych latach w żłobku, dziecko towarzyskie i wesołe miało problemy z zostawaniem w placówce. Akurat nasze przedszkole wymaga, żeby rodzic brał udział w adaptacji, więc dopóki dziecko potrzebuje, rodzic powinien być w pobliżu. Wychodzą z założenia, że dziecko nie powinno płakać przy rozstaniu. Posiedziałam więc sobie trochę z nim, trochę w sali, trochę na korytarzu. Był chyba ostatnim z grupy, który się ,,złamał'' 😉

6 lat temu

Theli nie będę Ci głupich blogów podrzucać, taki tekst widziałam conajmniej trzy razy w necie (raz był bodajże na Mamadu.pl) I tak myślę, że jest różnica kiedy dziecko chętnie idzie do przedszkola a inaczej gdy coś tam jest nie tak a iść musi. A widziałaś jakąś różnicę między chłopcami jak poszli do przedszkola? Tzn. czy była różnica skoro młodszy był po żłobku a starszy nie?

6 lat temu

Olga, oczywiście zgadzam się z Tobą, że są różni ludzie. Ale jeśli kobieta 'nie ma wyboru' to oznacza, że 1)ma pracę 2)ta praca przynosi dochody większe niż koszt opieki nad dzieckiem 3)ma ona dostęp do opieki nad dzieckiem. Czyli już jest uprzywilejowana i pewnie nie jest matką piątki dzieci i żoną alkoholika na wsi gdzie kręcili 'Arizonę'.

6 lat temu

Hm, zaciekawilo mnie, czego to matki sie wstydza.. nie pojmuje. Czego tu sie wstydzic? To jest normalne, ze dziecko idzie do przesdszkola, przedtem moze do zlobka. W "moich czasach" mlodej matki, uzyskanie miejsca w przedszkolu to byla jak walka o ogien 😉 o zlobku mozna bylo zapomniec, takowe bywaly w duzych miastach i byly jeszcz ebardziej oblegane, niz przedszkola. Od kilku lat rodzic emaja prawo do miejsca w przedszkolu i zlobku, gmina/ miasto musi zapewnic opieke nad dzieckiem, inaczej bowiem kosztuje to gmine czy miasto sporo pieniedzy, konkretnie wysokosc wyplaty matki, która bez zaopiekowanego dziecka nie moze isc do pracy. A dzieci? No cóz, znalam przedszkolne i domowy chów, te domowe zawsze byla jakby "dziksze" i plaksliwe, nie tak socjalizowane, jak wlasnie te z placówek.

6 lat temu

Moj syn poszedlo do placowki w UK, w wieku 7 miesiecy. Ja wrocilam do pracy zawodowej. Mam szczescie ze jestem wykladowca bo to oznacza ze wakacje szkolne mam w tym samym czasie co moj syn. Uwielbiam czas ze swoim synem ale nie chcialam zeby wyrosl na "malego-starego" bo jest jedynakiem wiec nie mialby kontaktu z rowiesnikami. Jak czytam te blogi o tym ze placowka to be, to mi sie scyzoryk w kieszeni otwiera. To powinien byc wybor a nie trend! JA cieszylam sie z kazdej chwili macierzynstwa ale po 7 miesiacach chcialam wrocic do naucznaia i programowania – dwie moje pasje. Na przedzskole wydawalam krocie; nie zeby bylo specjalne, poprostu one sa drogie w UK. Syn za to umie bawic sie z innymi dziecmi a nie chowa sie tylko za moja spodnica. Moj partner pracowal wtedy na zmiany i to on spedzal wiekszosc czasu z dzieckiem w domu. Nie zebym, zarabiala wiecej, poprostu jego system zmianowy byl bardzo liberalny.
Tak, ja tez bylam dzieckiem z kluczem na szyi, nie wydaje mi sie zebym miala jakas krzywde zyciowa z tego powodu. Zgadzam sie ze zawsze jest wybor; "nie mam wybory" jest rowniez wyborem nie-wybierania (;-))
Pozdrawiam

6 lat temu

tak sadze. Wydaje mi sie, ze jest to kwestia zdefiniowania- jak dalekie ustepstwo jest juz tak dalekie, ze dla mnie nie-istniejace, czyli niemozliwe.
Choc wciaz bede obstawac, ze inaczej kwestia wachlarza mozliwosci wygladaja z perspektywy osoby wyksztalconej w duzym miescie, a inaczej na wsi, w miasteczkah, w rejonach z glebokim bezrobociem strukturalnym dla osoby bez wyksztalcenia i tego, o mozemy nazwac zapleczem.

6 lat temu

Mysle, ze w tym odbieraniu dzieciom obowiazkow/mozliwosci (w porownianu z dawnymi czasami) to jest kilka poziomow. Jeden, to strach, jeszcze sztucznie napedzany przez media "oj, bo dziecku sie cos stanie, bo kto to widzial, zeby taka 13-latke sama puscic do szkoly…". Drugi, to ciagly pospiech. Klasyczne "ja zrobie, bedzie szybciej/ lepiej". Bo dziecko trzyletnie samo zaklada buty 4 minuty, a czasem i tak sie zdarzy, ze trzeba akcje powtorzyc, bo but prawy jakos na lewewj nodze wyladowal, a nam sie tu tak spieszy. Wiec ja-matka lepiej mu te buty zaloze sama w 30 sekund i wszyscy mamy z glowy;) Strasznie, starsznie sie probuje od dego powstrzymywac, ale idzie mi roznie, musze przyznac.

6 lat temu

Zapomniałam dodać, co w sumie ważne, że jestem jak najbardziej zwolenniczką wysyłania dziecka do "placówek"! Chciałam tylko zauważyć, że często, my dorośli, mamy skłonność do przesady i wyolbrzymiania. Dziecko, tak bardzo ogólnie, daje sobie radę całkiem nieźle w wielu sytuacjach. Umie się dostosować i żyć z przedszkolem czy też bez niego 🙂 Myślę, że z tych obaw biorą się te wszystkie wychowawcze skrajności. Bo rodzice się boją, że dziecko będzie tęsknić za rodzicem, albo że się nie dostosuje bez przedszkola itd.

6 lat temu

Ach! Nie wiedziałam 🙂 Albo zmienili przepisy, albo po prostu Ustka była na tyle mała, że każdy mnie znał i nie miałam problemu bym załatwiała "dorosłe" sprawy 🙂

6 lat temu

Dla mnie zerówka, bez przedszkola, była mega przyjemna i bardzo chciałam tam iść! 🙂 Nie mam żadnych negatywnych wspomnień z tego okresu szkolnego.

6 lat temu

Kasia, ja nie byłam w przedszkolu ani żłobku 🙂 Ogarnęłam się świetnie, w każdym aspekcie 😀 Pierwsza kończyłam czytanie, pisanie, malowanie. Czułam się wyjątkowo normalnie.

6 lat temu

Droga Pimposhko-zawsze mamy wybor, zawsze…niestety trzeba umiec zyc z kosekwencjami swoich wyborow, a niekazdy to potrafi. Licze sie z tym, ze nie kazdy ma takie same mozliwosci wyboru:zlobkow po prostu nie ma, przedszkole jest otwarte tylko 4 godziny, a szkola w innej miejscowosci…wyborem jest zostac albo sie przeprowadzic…tak samo jezeli chodzi o prace… wybor jest zawsze…
Moje dzieci chodzily do zlobka, przedszkola, a jeszcze o zgrozo ! chodza na swietlice bo rodzice pracuja i to czasami do 19-ej. Taki jest nasz ( meza i moj) wybor. Jakos nie spedza mi to snu z powiek, potrafie z tym zyc, dzieci tez.
Chyba ze za 40 lat to sie okaze dla nich trauma i za kare nie beda mnie odwiedzaly 🙂

6 lat temu

Marzena, ale to zupełnie możliwe z tą gimnazjalistką i to zupełnie bez jej i jej rodziców złej woli – na poczcie paczkę można odebrać po 13 rż. Ostatnio sama musiałam to zrobić, mimo że dziecię samo chciało.
Brak samodzielności i odpowiedzialności widzę w innym miejscu: gdy my chodziliśmy do szkoły wszelkie komunikaty były przekazywane w 99% przez dzieci i jeśli czegoś zapomniałaś, to była wyłącznie twoja wina. Teraz masz dziennik elektroniczny i nauczyciele często tam wpisują nawet to, co dzieci mają przynieść na plastykę, ile na wycieczkę itp. Oducza to naprawdę poczucia obowiązku.

6 lat temu

Mój ojciec (urodzony w latach dwudziestych) bardzo krytykował mnie i męża kiedy chcieliśmy dać dzieci do przedszkola (w latach siedemdziesiątych). Wzbudzał w nas poczucie winy pytając czy my też byliśmy skazani na przedszkole. No nie byliśmy ale nami opiekowały się babcie a pokolenie dalej czyli babcie naszych dzieci nie paliły się do takiej pomocy. Zresztą pracowały zawodowo. W rezultacie siedziałam w domu 6 lat, do zerówki dzieci. Ale w tamtych czasach nie było mowy o zamknięciu dziecka w czterech ścianach gdyż praktycznie od czasu jak dziecko samo potrafiło zejść ze schodów, szło na podwórko (osiedlowe) i cały dzień hasało wśród rówieśników w zasadzie bez nadzoru matki (czasem spojrzałam przez okno). Ja też nie odczuwałam wyobcowania gdyż wtedy normą było chodzenie po sąsiadkach, plotkowanie przy kawce i dzielenie zdobycznymi zakupami. Podobny typ wychowania odebrałam w latach pięćdziesiątych, rodzice pracowali a ja zostawałam w domu z babcią. To był magiczny czas i taki pozostał w mojej pamięci. Całymi dniami przesiadywałam na podwórku (kamienica) i wyginałam się na trzepaku. Chodziłam po domach koleżanek a one przychodziły do mnie. Nasza wyobraźnia była fascynująca, potrafiłyśmy bawić się patykami i papierkami od cukierków, nosiłyśmy wielkie torby wypchane skarbami typu szkiełka i kamienie. Można więc powiedzieć, że dawniej dzieci nie chodząc do placówek miały zapewniony stały kontakt z rówieśnikami niemal bez nadzoru starszych. Tak wychowywane dzieci potrafiły radzić sobie doskonale w grupie wiec nie zawsze siedzenie w domu ogranicza dziecko. Teraz z uwagi na bezpieczeństwo taki model wychowania jest chyba niemożliwy. Na podwórkach nie ma dzieci, które siedzą albo w placówkach albo w domu przyspawane do tabletów. Ale dla współczesnych dzieci taki świat jest oczywisty i na pewno swoje dzieciństwo będą wspominały cudownie.

6 lat temu

Theli, bo wtedy niestety (i gdy ja byłam mała też!) panowało przekonanie, że to córka pomaga mamie w domu (grrrr!).

Maigwen ostatnio na poczcie stała mama z córką (gimnazjum) i córka oznajmiła, że nigdy paczki nie odbierała na poczcie. Ja w tym wieku płaciłam rachunki w banku, bo mama nie mogła się rozdwoić! 🙂 Być może wchodzę już w wiek marudzenia "kiedyś to było". Ale z moich obserwacji wynika, że obecnie nie uczy się dzieci odpowiedzialności i samodzielności. W czym przecież taki żłobek czy przedszkole z pewnością pomaga. Mama i tata nie muszą być przy nas cały czas. I świat się nie zawali. Ani rodzicom, ani dziecku 🙂

6 lat temu

haha, tak, a żłobek to już w ogóle jak w rumuńskim sierocińcu… Jak moja mama przyszła kiedyś ze mną odebrać córkę z państwowego żłobka, nie mogła się nadziwić, że tak ładnie, i kolorowo, i tyle zabawek, i dzieci nie w łóżeczkach siedzą tylko z paniami na dywanie się bawią…

Anonymous
6 lat temu

W Stanach czesto sie zdarza ,ze do przedszkola chodza dzieci matek ,ktore siedza w domu i nie pracuja zawodowo.Uczywiscie jest to uzaleznione od zamoznosci.W mojej okolicy przedszkole jest mysle dosc drogie gdyz kosztuje 1000 dolarow za miesiac ,bez posilkow.Posilki nalezy sobie zapewnic samemu.Z racji tego wolalam siedziec w domu z dzieckiem.Jednakze trzy lata temu wprowadzono obowiazek przedszkolny dla czterolatkow w miescie Nowy York i moja corka z radoscia poszla do przedszkola kiedy przyszla jej pora.Od zeszlego roku zaczeto wprowadzac obowiazek przedszkolny dla trzylatkow ,zaczynajac od biednych dzielnic na Bronksie i Brooklinie ,aby wlasnie wyrownac dzieciom szanse na rozwoj i przygotowanie do szkoly.Moja corka wlasnie po pojsciu rok wczesniej do przedszkola swietnie mowi po angielsku i nie brala dodatkowych lekcji ESL z jezyka angielskiego.Jako pieciolatka zaczyna juz czytac a wczoraj na matematyce wprowadzono juz odejmowanie.Wedlug mnie to troche za wczesnie z ta matematyka,ale nic na to nie poradze.Jestem troche przyzwyczajona do polskich standardow i uwazam ,ze tak wczesnie wprowadzone nauczanie odbiera im troche beztroskie dziecinstwo.Oczywiscie mam wybor .Moge wrocic do Polski,ale starsze dzieci nie chca o tym slyszec.

6 lat temu

Mój syn chodzi sam na zakupy i nie mamy z tym problemu.
Bardziej zszokował mnie mój mąż – przy okazji dyskusji o przygotowaniach do świąt okazało się, że nigdy nie musiał pomagać w domu. A jest przecież właśnie z tego pokolenia biegającego luzem po podwórku.

6 lat temu

Bo to chyba jako społeczeństwo przepracowujemy traumę dzieciństwa z kluczem na szyi… Tylko że to nie była żadna trauma, wystarczy sobie przypomnieć, jak nam jako dzieciom – tym z kluczem na szyi – było fajnie. Ciągle gdzieś na demotywatorach czy innych fejsach pojawiają się nostalgiczne wspomnienia "jak to było strasznie być dzieckiem w latach 80.", ale swoim dzieciom odmawiamy takich doświadczeń, uczenia się samodzielności, czy zwykłego "zerwania ze smyczy".
Jestem przerażona, jak słyszę od 10-letniego syna, że jego koledzy nigdy sami nie zrobili zakupów dla rodziców (chleb, mleko) w osiedlowym sklepiku "bo mu mama nie pozwala samemu chodzić po ulicy". No jasne, po ulicy jeżdżą samochody, czasem nawet jakiś wariat przyspiduje, ale chyba lepiej nauczyć dziecko zasad bezpiecznego poruszania się po mieście, parę razy pójść z nim, niż młodego człowieka "upupiać".

6 lat temu

A w Polsce miał być obowiązek wprowadzany stopniowo, ale chyba się z tego wycofali, bo jest problem z zapewnieniem wszystkim dzieciom miejsca w przedszkolach… I jakoś nikt się nie zastanawia, że dla dzieci z rodzin patologicznych przedszkole od najmłodszych lat jest naprawdę bardzo dużą szansą!
A tak na marginesie nie wyobrażam sobie, jak się czuje dziecko, które całe życie było w domu z mamą/babcią/opiekunką, nagle trafia do zerówki, bo musi ją "zaliczyć" przed pójściem do szkoły. Weź się tu człowieku ogarnij tak szybko i społecznie, i edukacyjnie!

6 lat temu

Maigwen – podpisuję się, chociaż nie mam dzieci, ale poglądy mam te same! 🙂 Świetnie, że ktoś jeszcze myśli w taki sposób. Niestety posiadanie dzieci kojarzy mi się w tych czasach z istnym szaleństwem i poświęceniem. A jak nie szalejesz i się nie poświęcasz to jesteś złym rodzicem.
Mama nie siedziała nade mną 24 na dobę, nie miała czasu – musiała pracować i ogarniać życie, swoje sprawy. Do szkoły chodziłam na piechotę, sprzątałam w domu, robiłam sobie sama kanapki do szkoły. Mogę tak wymieniać i wymieniać 🙂

6 lat temu

Jak ja lubię twoje wpisy, które wbijają kij w mrowisko. Super, że można o bardzo skomplikowanych sprawach rozmawiać kulturalnie, bez agresji i wyzwisk.
Ja jestem dzieckiem żłobkowo- przedszkolnym. Takie były czasy, że wszystkie matki pracowały, a nie wszystkie miały dziadków, którzy zajmowałi się dziećmi. Moi chłopcy pierwsze lata zpędzili ze mną w domu. Jednak, jak weszli w wiek przedszkolny, czym prędzej wróciłam do pracy i bez żadnych wyrzutów sumienia wysłałam chłopców do przedszkola. Po trzech latach 24/7 z dziećmi uznałam, że będę lepszą matką jeśli będę się spełniać i rozwijać zawodowo. Kocham moich synów bardzo, ale nie uważam, że moja cała życiowa uwaga ma być skupiona tylko na nich. Trzeba dzieci uczyć bycia samodzielnymi, jak radzić sobie w grupie i pozwalać im na większą swobodę. Uważam, że wyrośli na fantastycznych młodych ludzi, którzy sobie bardzo dobrze radzą w życiu. I na pewno przedszkole miało na to pozytywny wpływ. Rozumiem i podziwiam kobiety, które zostają przez długie lata z dziećmi. Wiem również, że dla mnie powrót do pracy, to był najlepszy wybór. Moi synowie są już dorośli i teraz niech oni się martwią, co zrobić z dziećmi, o ile będą je mieli.
Pozdrawiam bardzo słonecznie i ciepło:)))

Anonymous
6 lat temu

Kasia

Anonymous
6 lat temu

Serio ktoś się wstydzi, że posłał dziecko do placówki?? Pierwsze słyszę. Wśród moich znajomych (prywatnych i tych z pracy) nie ma takiego dziecka, które nie byłoby / nie jest w placówce. Sama jestem dzieckiem posłanym do żłobka w wieku 2 lata i z opowieści rodziców wiem, że uwielbiałam tam przebywać, oczywiście po zaaklimatyzowaniu się 🙂 Kompletnie nie mam z tego tytułu żadnych trudności, urazów ani wstrząsów. Normalne dzieciństwo 🙂

6 lat temu

Otóż to – mając różne opcje dokonujemy wyborów, przynajmniej w założeniu świadomie i rozważnie. Wiadomo, że czasem trzeba iść z życiem na kompromis 🙂 ale nie ma co spędzać lat na robieniu sobie wyrzutów sumienia, bo było tak, a nie inaczej. Zwłaszcza, że bardzo często dzieci mają zupełnie inne odczucia, niż nam się wydaje – nieraz bywa, że rodzice mają poczucie, że oddali dzieci do przechowalni, tymczasem dla dzieci we wspomnieniach to najwspanialszy czas w życiu 🙂

Anonymous
6 lat temu

Kochana, ja się wstydziłam, że mój starszy syn NIE chodził do przedszkola przez rok. Mniejsza o powody. Myślę, że każdy pretekst jest dobry, by poczuć się wyrodną matką, taki mamy klimat. Dobrze, że nie każda z nas daje się w to wkręcić. A niektóre uczą się na własnych błędach. 😉
HP

6 lat temu

No no 😀 Albo "przecież to jestem dziewiarką, więc muszę mieć tylko ręcznie dziergane skarpetki" 😀

6 lat temu

Ja jestem dzieckiem żłobkowym, mój brat również. Taki był klimat.Przedszkole to juz w ogóle oczywista oczywistość, na moje szczęście mama pracowała w tym samym przedszkolu, do którego ja chodziłam, więc traumy nie było ( było za to przychodzenie do przedszkola jako jedna na najpierwszych). Swoich dzieci do żłobków wysyłac nie zamierzałam, bo jednak chciałam, żeby przez pierwsze lata, były wychowywane przeze mnie, nie przez opiekunki żłobkowe. Pierwsze dziecko było niespodziewajką, akurat jak dostałam się na studia. Do żłobka nie poszło, najpierw niańczyła babcia, potem niania. Wytrzymałam tak rok i… Zgadzam się z Tobą Małgosiu, mamy wybór. Przerwałam studia na 2 lata, żeby być z moim dzieckiem w domu, żebym to ja uczyła ją pierwszych słów, a nie opiekunka, żebym to ja pokazała jej pierwszy śnieg, żebym to ja czytała książeczki…
Przedszkole to zupełnie inna bajka, dzieci mają możliwosć zabawy z innymi, mają wg mnie dużo więcej mozliwości różnorodnej zabawy niż siedząc w domu. Mają też już inne potrzeby i wg mnie to dobry moment na wypuszczanie dzieci w świat. Moja córka uwielbiała przedszkole, kiedy przychodziłam po nią wcześniej, miała pretensje 😉 Chodziła do najzwyklejszego przedszkola, osiedlowego, na obrzeżach Warszawy.
Z młodszymi nadal miałam wybór, choć nie mogłam sobie pozwolic na taką swobodę jak przy pierwszym dziecku. Ale tez ich trzymałam w domu do mniej więcej 3 roku życia i jestem zadowolona z tego wyboru, chociaż logistycznie było to bardzo trudne.
W Danii rodzice zazwyczaj mają roczny urlop macierzyński i po nim wracają do pracy. Dziecko można oddać do zwykłego żłobka, albo do tzw opieki dziennej. Są to wykwalifikowane opiekunki, zatrudniane i opłacane przez komunę ( gminę, rodzic płaci komunie 😉 ). Jedna opiekunka ma max 4 dzieci i opiekuje się nimi we własnym domu. Przedszkole zaczyna się – podobnie jak w Polsce – od 3 rż. I przyznam, że nie spotkałam jeszcze się z tym, żeby dzieci nie były oddawane do placówek, może z wyjątkiem wielodzietnych rodzin emigrantów, zwłaszcza uchodźców. Jednak do przedszkola należy dzieci oddawać, bo w przeciwnym razie komuna może uznać, że utrudnia się dziecku socjalizację i integrację z innymi, co w Danii jest bardzo wazne. Moje dzieci poszły do duńskiego przedszkola w wieku 5 i 3,5 roku nie znając kompletnie języka. Było im na początku trudno, ale w zasadzie po 2-3 miesiącach nie było juz problemu. Małgosiu, jesli zdecydujesz sie na posta o przedszkolu w GB, chętnie napiszę jak to wyglądało w DK 🙂

Anonymous
6 lat temu

Potwierdzam! Ja tez poszłam dopiero do zerówki i pamiętam, ze było to dla mnie szokujące przeżycie, podczas gdy moje córki z przedszkola po prostu wpadły w szkołę traktując to jako zupełnie naturalna rzecz.

Ange76

6 lat temu

Podrzuć jakieś blogi, gdzie tak piszą 🙂
Ja do tej pory myślałam, że to starsze pokolenie myśli, że przedszkole to zło. W każdym razie takie odnosiłam wrażenie słuchając teściowej i paru innych osób z jej rodziny.
Sama nie miałam żadnych problemów z posyłaniem dzieci do żłobka (tylko młodszy) lub przedszkola. Traktowałam to jako uzupełnienie tego, co się dzieje w domu. Nie jestem typem matki, która godzinami siedzi z dziećmi klejąc, lepiąc i robiąc podobne ,,kreatywne'' czynności, a tam mogli spokojnie się twórczo wyżywać. Nie mogłam też zapewnić w domu kontaktu z rówieśnikami.
Oczywiście mówimy o sytuacji, gdy nie mamy zastrzeżeń do poziomu opieki w placówkach.

6 lat temu

Bardzo ciekawe spostrzeżenie, dziękuję!

6 lat temu

Z tym obowiązkowym przedszkolem to fajna sprawa. W Anglii dwulatki z rodzin o niskich dochodach mają zagwarantowane 15 godzin tygodniowo, wszystkie trzylatki (niezależnie od dochodów) również mają 15 godzin a te, którą mają pracujących rodziców mają 30 godzin w tygodniu. Anglicy połapali się, że szanse społeczne należy wyrównywać już na tym etapie.

6 lat temu

Ja też znam takich ojców 😉 Ja wróciłam do pracy po sześciu miesiącach, Jon był trzy miesiące na tacierzyńskim a potem obie poszły do żłobka w wieku 9 miesięcy. I w zasadzie niczego tutaj nie żałuję, no może poza trochę krótkim karmieniem piersią. Chciałabym dłużej.

6 lat temu

Ha ha Ange76 bo czytasz nieodpowiednie blogi 🙂 To teraz już się dowiedziałaś, że placówka to samo zło a jak nie masz wyrzutów sumienia to znaczy, że jesteś złą matką ;).

6 lat temu

Wiesz, a może trafiłaś w sendo? Może właśnie kobiety źle się czują z tym, że zostawiają dzieci w przedszkolu (a powodem jest albo samorozwój albo sytuacja materialna) więc lepiej brzmi 'nie mam wyboru' niż 'bo chcę od czasu do czasu wyjechać na wakacje z rodziną' albo 'bo chcę mieć dyplom' albo z zgrozo 'bo lubię swoją pracę'?

6 lat temu

Ah te blogerki parentingowe to temat rzeka. Ja w ogóle to mam wrażenie, że niemal cały Polski internet naczytał się Jasona Hunta i teraz uskutecznia. I cieszy mnie, że blogi dziewiarskie na przykład się temu nie dają 'Pięć włóczek, z których musisz coś wydziergać w te Święta' 😉

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x