Razem z małżonkiem bardzo, ale to bardzo dziękujemy za wszystkie życzenia pod ostatnim postem. Jest nam obojgu niezmiernie miło.
Odpisałam też na komentarze pod postem ‘porodowym’, myślę, że wywiązała się fajna dyskusja. Takie lubię także tutaj również bardzo Wam dziękuję.
Jeśli dobrze pamiętacie fundusze ‘wyciągnięte’ z domu przy przekredytowaniu miały wystarczyć na trzy rzeczy: nową kuchnię, podjazd oraz remont przedpokoju. Nowa kuchnia jest priorytetem ale ponieważ mamy już dość dokładne pojęcie ile będzie kosztować, mogliśmy zagospodarować pozostałe fundusze. Jeśli chodzi o kuchnię to sprawa nie jest jeszcze do końca sfinalizowana, ale wiadomo, że remont rozpocznie się w czerwcu kiedy ja będę w Polsce. W związku z tym nie będę Wam mogła jej pokazać jeszcze przed wiele, wiele tygodni niestety. Ale mogę Wam pokazać co innego. Nasz nowy podjazd.
Roboty na zewnątrz domu nigdy nie są tak ekscytujące jak wewnątrz (przynajmniej dla mnie) ale tym razem jestem bardzo podekscytowana. Przede wszystkim tym, że nareszcie zyskamy trzecie miejsce parkingowe a co za tym idzie nie będziemy musieli parkować jednego samochodu za drugim co jest dość uciążliwe. Dodatkowo, kiedy Jon jest w pracy będę miała wolny dostęp do ogrodu co mi umożliwi pozostawienie śpiącej młodszej P. w wózku w ogrodzie.
Przed domem do tej pory mieliśmy tak:
Wzdłuż domu mamy dwa miejsca parkingowe, jedno na polbruku a drugie na żwirze. Przy furtce do ogrodu widać worek z balastem, który pozostał po fundamentach pod szopę. Sami nie jesteśmy go ruszyć a trochę bardzo 😉 psuje widok. Na trawie przed domem mamy małe drzewko.
Przyznam się bez bicia, że tak jak mieszkamy tutaj ponad trzy lata nic a nic z podjazdem nie robiliśmy (poza przycinaniem trawy i drzewka) więc jest w nieco opłakanym stanie:
Jakby ktoś miał wątpliwość to tak, dobrze Wam się wydaje, polbruk powinien być żółty 😉
Trawa jest trochę rozjeżdżona na brzegu przez mijające auta. Kiedyś chciałam nawet postawić w tym miejscu niski płotek ale za dużo z tym było zachodu.
I jeszcze jedno zdjęcie, od drugiej strony, które pokazuje jak parkujemy samochody:
Pszczoła się nawet załapała bo to było przed spacerem :).
Jaki jest plan? Otóż drzewka się pozbywamy (tak naprawdę nigdy go nie lubiliśmy). Trawa (tam gdzie stoi drzewko) plus ścieżka żwirowa do domu będą wybrukowane (na szaro oczywiście) i zostanie wpuszczony nowy odpływ wody. Drugi, mniejszy trawiasty trójkącik będzie pozbawiony trawy i posadzimy tam jakieś iglaki albo trzmielinę i obłożymy korą (chodzi o to aby już nie latać z kosiarką przed dom). Istniejący wybrukowany podjazd zostanie uporządkowany i porządnie umyty a część żwirowa podjazdu dostanie nowy żwir.
A wiecie co jest w tym najfajniejsze? Już w piątek będę Wam mogła pokazać efekty. Zapraszam!
Faktycznie było to bardzo upierdliwe bo ja wyjeżdżam z domu pierwsza i pierwsza wracam więc wieczorem trzeba było przeparkować jak mąż wracał z pracya nie daj boże rano nam się plany zmieniły i trzeba było męża wypuścić. Ale i tak na naszej ulicy jesteśmy 'królami' parkowania bo sąsiedzi nie mają ani jednego miejsca przed domem, a teraz to już w ogóle rządzimy mając trzy. Poza tym, mam nadzieję, że taka inwestycja (szczególnie na naszej ulicy i w naszej okolicy, gdzie co drugi dom dysponuje vanem) podniesie nieco wartość domu.
Już są a ja jestem mega zadowolona!
Faktycznie ciasniutko przy dwóch autach macie. Jezeli nie trzeba bedzie przeparkowac jednego auta, aby ruszyc drugim, to juz bedzie prawdziwy komfort 🙂 tak pomyslalam sobie, przy osobistych przy jakichs 150m² brukowanego podwórka/ zajazdu do garazów 😉
Powodzenia i milych efektów!