Nareszcie udało mi się zrobić zdjęcia salonu. Wstrzymywała mnie ściana ze zdjęciami. Okazało się, że wcale nie jest łatwo taką ścianę stworzyć. Trzeba dobrać zdjęcia, potem ramki w odpowiednim rozmiarze a na koniec to wszystko powiesić tak aby miało ręce i nogi (aby ułatwić sobie robotę zaopatrzyłam się w pistolet na gwoździe). No ale już wszystko jest na swoim miejscu i mogę Was zaprosić do naszego odnowionego salonu.

Nasz salon ma trochę ponad 9 metrów kwadratowych i jest połączony z jadalnią szerokimi drzwiami (tzn. framugą, na której kiedyś były drzwi). Jadalnia ma również trochę ponad 9 metrów kwadratowych co oznacza, że nasza powierzchnia życiowa ma całe 18 metrów 😉 Jeśli chodzi o mini remont to przyjęliśmy taką samą strategię jak w przypadku jadalni. Zmieniliśmy wszystko oprócz mebli, a więc kolor ścian, oświetlenie, żaluzje, wszelkie dodatki no i duuuużo farby. Szczególnie białej, do drewna, dzięki czemu nasz kominek wygląda naprawdę odlotowo. Zdjęcia salonu przed mini remontem można zobaczyć tutaj (
klik) a teraz wstawiam tylko kolarz starego i nowego kominka:

Dostałam kilka pytań odnośnie naszego kominka. Kominek oczywiście odziedziczyliśmy po poprzednich właścicielach. Wg. agenta nieruchomości w opisie domu ten kominek został nazwany ‘Adams style’ – cokolwiek to znaczy. Kominek jest gazowy ale nigdy go nie włączyliśmy. Hydraulik, który montował nam nowe ogrzewanie nie chciał go włączyć więc my tym bardziej. Wydaje nam się też, że nie ma on zamontowanej odpowiedniej wentylacji. Także w naszym domu kominek pełni wyłącznie funkcję ozdobną. Przy okazji remontu wyciągnęłam ‘udawane’ węgielki i zamieniłam je na lampiony. Wygląda to naprawdę bardzo fajnie 🙂 No i lustro. Lustro nad kominkiem musi być. Nota bene jest to lustro ze ‘starej’ łazienki.
Now regał zapełnił się książkami. Kącik zabawkowy małej P. – wózek na zabawki kupiony w Vertbaudet. Służy małej również jako chodzik.
Kominek, raz jeszcze 🙂 Biały i żółty konik pochodzą ze sklepu Folkstar (
klik), który otworzył się latem w Świnoujściu. To tyle w temacie ‘durnostojek’ jeśli o mnie chodzi bo specjalnie ich nie lubię.

Pisałam już, że ‘dostałam’ obudowy na kaloryfery za to mój mąż ‘dostał’ nowy telewizor (oraz coś co się nazywa sound stage – to pudełko, na którym stoi telewizor, zdecydowanie poprawia jakość dźwięku bo im bardziej płaski TV tym bardziej płaski dźwięk). Muszę przyznać, że długo broniłam się przed nowym telewizorem bo wydawało się, że nasz stary (i również już z tych płaskich) jest wystarczający. Cieszę się jednak, że dałam się namówić. Mamy teraz faktycznie ‘smart TV’. Ba, jak na przykład oglądamy jakiś program i dajemy pauzę to pojawia się takie kółko na twarzy aktora, można kliknąć i od razu poczytać jaki to aktor. Już nigdy więcej ‘Jak ona się nazywa?’ albo ‘Skąd my go znamy? W czym on jeszcze grał?’. Nasza kolekcja filmowa zajmuje wreszcie godne miejsce na półkach nad TV. Jon nie pozwolił mi poukładać ich pod kolor. Muszę więc żyć z takim ‘bałaganem’ podczas gdy on musi żyć z moją ukochaną hebanową głową, którą mi kiedyś ojciec przywiózł z Kamsaru 😉
Obudowa na kaloryfer numer dwa 🙂
Mój kącik do dziergania 🙂 W małym koszyczku (również przywiezionym z Polski) aktualna robótka. Swoją drogą wiklina w ogóle nie jest popularna w Anglii chyba, że mówimy o koszykach piknikowych ze słynnych delikatesów Fortnum&Mason.
Moja jakże wyczekana ściana z rodzinnymi fotografiami. W dalszym ciągu przeważają zdjęcia ślubne ale myślę, że z czasem ścianę przejmie mała P.
Zrezygnowaliśmy z kojca i zamieszkała tu teraz pufa.
Te żółte poduszki na pufie to nasze ‘stare’ kanapowe poduszki, które były szaro-różowe. Okazało się, że idealnie pasują na nie poszewki z IKEI.
Różowe akcenty z kanapy zostały zamienione na szaro-żółte.
Okropne reflektorki zniknęły. Zamiast nich pojawiła się ta lampa, którą oboje wprost uwielbiamy. Oczywiście do kompletu jest też ‘ściemniacz’.
Na podłodze mamy dywan! Nie jest za duży ale taki w sam raz no i doskonale pasuje do nowego wnętrza (i jest w 100% wełniany). Jedna z poduszek na kanapie ma taki sam kwiatowy wzór (z Nexta).
W oknie many nowe żaluzje. Musiałam trochę Jona namawiać bo on uważa, że takie żaluzje to do biura a nie do domu. Mnie się natomiast Weneckie żaluzje bardzo podobają i to od zawsze. Poprzednio też były żaluzje ale w wielu miejscach pogięte i w bardzo dziwnym majtkowo-pomarańczowym kolorze. Nasze nowe żaluzje wyglądają bardzo elegancko, mają też ładnie zakończone sznurki-kontrolki no i są w kolorze, który idealnie komponuje się z naszą kanapą. Żaluzje zamówiliśmy w Internecie na zamówienie. To już kolejne okno, gdzie mamy ‘ubranie’ z Internetu i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Kolor na ścianach nazywa się ‘cosy glow’ czyli przytulna poświata. Chciałam aby był to kolor budyniu waniliowego. Dobre tło dla żółtych czy musztardowych dodatków.
I jeszcze kilka detali. Jak zobaczyłam w sklepie te ‘skrzyneczki’ to od razu znalazłam dla nich zastosowanie w moim kąciku dziewiarskim. Dobór włóczek oczywiście przypadkowy 😉
Generalnie nasz salon jest naprawdę fajny. Taki ‘dorosły’ i podobnie jak jadalnia ma ręce i nogi. Dobrze pomyślane wnętrze. Bardzo nam pasuje i jesteśmy bardzo….
P.S. Wiem, że ostatnio mało mnie na blogu ale już niedługo wracam z wielką porcją świeżych postów (a niektóre nawet o tematyce dziewiarskiej). Jakoś tak chciałam najpierw zakończyć cykl o urządzaniu domu bo teraz już długo, długo nic nie będzie. A następny w kolejce będzie chyba przedpokój. Bo nie wymaga jakiś wielkich nakładów finansowych a jest bardzo ważnym pomieszczeniem bo robi przecież pierwsze wrażenie, jak się wchodzi do domu.
Życzę Wam miłego tygodnia!
Cudnie !!!! i Ty ciągle piszesz że się nie znasz na urządzaniu. jeżeli to prawda to masz nadzwyczajną intuicję wnętrzarską. Świetnie dobrałaś kolorki, ponadto co najważniejsze w urządzaniu – liczy się funkcjonalność, co mam wrażenie i w jadalni i salonie uzyskałaś. Jest nie tylko funkcjonalnie ale i ergonomicznie. Jak podałaś wymiary tych pomieszczeń to okazuję się że mają takie same wymiary jak mój salon i kuchnia, mam identyczne przejscie pomiedzy moimi pomieszczeniami. Urządzenie takiej małej przestrzeni nie jest łatwo, nagle okazuje się że na wszystko co sobie wymarzylas w nowym domu nie ma miejsca. Co mi się najbardziej podoba???? Na pewno kominek – jest śliczny a po liftingu nabrał taki skandynawski sznyt 🙂 na drugim miejscu lampa pod sufitem- strzał w dziesiątkę, nie wiem jakie daje swiatlo – ja lubie jak jest jasno i zawsze boje sie tak zabudowanej zarowki ale sam wyglad mi sie mega podoba. A na trzecim miejscu poduszka happy – moze dlatego ze mozna ja łatwo skopiować a to mnie inspiruje 🙂 A kąciku dziewiarskiego nie komentuję bo jestem o niego bardzo zadrosna 🙂
Bardzo podoba mi się to połączenie szarości z bielą i żółte akcenty. To mój ulubiony zestaw kolorów… którego u mnie w domu nie uświadczy się o dziwo…
A włóczki na parapecie, w białych skrzyneczkach…………. zazdroszczę okrutnie! Niestety, u mnie rządzą niepodzielnie trzy okropne koty, które znalazły by natychmiast zastosowanie dla takiej ozdoby….
W zdjeciach cos jest. Ostatnio zlikwidowalam wiszacy od lat landszaft, powiesilam pare amatorskich, oprawionych zdjec plus pewien mily rysunek mojego psiaka, wyciety z koperty, i jakos tak inaczej sie zrobilo, milo i zapraszajaco- przytulnie, bo to jest sciana nad glowami lózka.
Dzięki Pstro 🙂
Dzięki! W sumie nie powiem, było to naprawdę sporo pracy
Dzięki 🙂
dzięki! Jestem bardzo zadowolona z finalnego efektu aczkolwiek można powiedzieć, że ja wolę jadalnię a mąż salon 🙂 chociaż już sama nie wiem, odkąd powiesiłam zdjęcia na ścianach to oba pokoje uwielbiam 🙂
dzięki 🙂
bardzo owocna przemiana!
Co za zmiana! Pięknie
Super wszystko dopasowane, nawet włóczki w skrzyneczkach… brawo 🙂 wózek Małej rewelacja… Pozdrawiam 🙂
Szaro- bialo- zólty jest u was faktycznie strzalem w dziesiatke! Wyglada pieknie i nietuzinkowo. Szczególnie ten oswietlony lampionami kominek. A taki sam wiklinowy koszyczek z Polski to tez mam 😉
bardzo udana "renowacja" salonu:) świetne kolory. uwielbiam połączenie szarości i żółtego. i jasne ściany:)