Wiem, że dzisiaj nie poniedziałek ale muszę to z siebie wyrzucić. Kiedy napisałam wpis o robieniu dobrego życia (klik) to pod nim pojawił się komentarz od czytelniczki o pseudonimie Kitka:

Próbowałam Kitkę zbyć żartem ale się nie dała i napisała kolejny komentarz. Skasowałam ten komentarz, bo pomyślałam sobie, że może miała gorszy dzień, że może później będzie żałować, że coś takiego napisała. Chciałam zignorować ale chodzi mi to po głowie więc postanowiłam go teraz upublicznić.
Oto komentarz, którego nie opublikowałam, a który Kitka napisała w tym samym wątku:
Gdybys byla Pimposhko nauczycielka, terapeutka, przewodniczka duchowa – mysle, ze wszystko byloby ok, to Twoja profesja. Jestes jednak tylko pracownikiem naukowym pewnego uniwersytetu. Nie nauczajacym studentow w dodatku. Nie sadzisz, ze sama przyznalas sobie zbyt duze kompetencje? Kiedys tez przy okazji szczepionek na covid uderzylo mnie Twoje pelne pychy: nie wiem czemu dostalam te szczepionke, pewnie dlatego ze jestem doktorem (mowa byla o szczepieniu poza kolejnoscia). Jest cos na rzeczy. Przykro troche, ze ze zwyklej, fajnej, ciekawej dziewczyny stajesz sie domoroslym guru zebranych tu kur domowych. To mnie razi. Posty o dzierganiu bede czytac nadal, pozostale omijajac, po prostu. Pozdrowienia.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że w gruncie rzeczy to Kitka ma rację. Otóż większość rzeczy, które osiągnęłam do tej pory w życiu faktycznie są tylko częściowo moją zasługą. Przecież to zaledwie łut szczęścia, przypadek, że akurat byłam w takim miejscu i czasie. Niewiele w tym mojej pracy. Fajny mąż – wszak miłość jest ślepa. Fajne dzieci? Widocznie wygrał akurat ten plemnik. Owszem mam teraz dobrą passę ale tak jak pisze Kitka, nigdy nie wiadomo co jest za rogiem. Nie warto się cieszyć, bo przecież życie zaraz mi pokaże kto tu rządzi i moja zajebistość skończy się szybciej niż się zaczęła. Dobrze, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy potrafią cię sprowadzić na ziemię i przywołać do porządku.
Dobrze, że są ludzie, którzy dadzą ci do zrozumienia, że tak naprawdę to jesteś przegrywem. Prawda jest taka, że moje trzy stopnie naukowe co najwyżej robią ze mnie ludzki kalkulator, który i tak już niedługo zostanie zastąpiony przez sztuczną inteligencję. Mój kolega z pracy, na wieść o moim rychłym odejściu zaczął używać PowerBi do analizy statystycznej, ten nowy program nazwał: General Operational Statistical Intelligence Analysis. Tyle po mnie zostanie. Imię dla bota.
Fakt, psychologiczne rozkminki nie są moją profesją, nie jestem przewodniczką duchową, daleko mi do Pani Pawlikowskiej. Nie jestem nawet pracownikiem naukowym (tu się Kitka pomyliła), co najwyżej ‘panią z dziekanatu’ na pewnym uniwersytecie, którego nazwy też nie warto wspominać. Mało tego, robienie na drutach, szydełkowanie, szycie, torty czy urządzanie wnętrz również nie są moją profesją. Nie kończyłam żadnych kursów, nie zarabiam na tym. Wstyd się przyznać, ale niemal wszystko to, co pokazuję na blogu jest totalnie amatorskie. Nawet samo pisanie, wszak nie studiowałam ani polonistyki ani literaturoznawstwa. Co prawda maturę z Polskiego zdałam z najwyższą notą ale kto nie zdał? To było dawno temu i nieprawda, lata na emigracji robią swoje, piszę z błędami, mam dziwną składnię i nie umiem stawiać przecinków.
Jeśli chodzi o tą szczepionkę poza kolejnością, to domyślam się, że Kitce chodziło o ten wpis (klik) a konkretnie o te słowa:
Niestety nie wiem, według jakiego klucza rozsyłają te smsy. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że wzięli mnie za doktora medycyny a nie statystyki. Ponieważ chciałam być zaszczepiona a osoby, które najbardziej szczepionki potrzebują zostały już zaszczepione, to nie próbowałam nikogo wyprowadzić z błędu na temat pochodzenia mojej ‘doktorskości’.
Ja nie widzę tu nic pełnego pychy ale zdanie Kitki dobitnie pokazuje, że ktoś po drugiej stronie ekranu może odbierać moje słowa zupełnie inaczej i wypada się z tym liczyć.
Podsumowując, faktycznie przyznałam sobie zbyt duże kompetencje. Dziękuję Kitce, że zwróciła mi na to uwagę. W dzisiejszych czasach, w gąszczu lajków i serduszek ze świecą szukać szczerych opinii, więc doceniam, że Kitka się na nią zdobyła. Anonimowo, owszem, ale przecież liczą się intencje. W sieci pełno jest hochsztaplerów i samozwańczych ekspertów w każdej dziedzinie i nie chcę się do nich zaliczać.
Pozostaje mi więc posłuchać apelu Kitki i nabrać więcej pokory. W związku z tym zawieszam działalność bloga do odwołania. Dziękuję Wam za te wspólnie spędzone lata ale myślę, że zasługujecie na więcej profesjonalizmu. I dziękuję Kitce, że mi to uświadomiła.
Prima Aprilis uff ulżyło mi po sprawdzeniu daty. Ale tak prawdę powiedziawszy to jak czytam komentarz Kitki to się zastanawiam czy nie należało by powiedzieć : right back at you od 20 lat żyje sobie w tej brytyjskiej rzeczywistości i nauczyłam się tutaj ze mamy prawo do wolności słowa i wyrażania opinii i ze mozemy byc soba. Zgodnie z teoria Kitki to nie jest moja zasługa ze w wieku 30 lat nauczyłam się języka angielskiego ze odbyłam tu liczne kursy zawodowe i pracuje w sektorze państwowym na odpowiedzialnym stanowisku , jak by to nazwano w naszym ojczystym języku mam dobre stanowisko tak się składa ze nikt mi go nie załatwił sama wypracowałam to własnymi rękami w pocie czoła, dobra może to były krople deszczu ciężko ocenić w tym brytyjskim klimacie, mam tez swój wymarzony dom, dobrego męża szczęśliwe życie i cieszę się tym a jak przejdzie ten czas kiedy mi według Kitki życie pokaże jaka to ja jestem niezajebista cóż zrobię to tez po brytyjsku „ i will cross the bridge when it comes “ zatem nie będę umartwiać sie nie wdzieje włosiennicy gdy jest mi dobrze. Gdy jest mi dobrze chce sie tym cieszy. Gdy i jeśli dobre minie będę mieć wspomnienia które ogrzeją me serce i podniosą mnie na duchu i dadzą sile do walki o lepsze jutro. Ot taka filozofia płynąca z brytyjskiej góry……. Jakoś nie wyobrażam sobie poniedziałkowego wieczoru po pracy bez możliwości przeczytania postu. Aktualnie uważam ze różnorodność tematów które podejmujesz są dodatkowym atutem tego bloga. Posty rozkminki zawierajace twoja ocenę Rzeczywistości wiele razy były przedmiotem konwersacji wśród naszych znajomych i jakoś o dziwo większość z nas emigrantów postrzega świat w taki sam sposób . Poczekam na poniedziałkowy wpis. I chętnie poczytam bez względu na temat. Do poniedziałku
Popieram
Bardzo popieram i chcę być tą “kurą domową” wg Kitki.
I bardzo proszę aby ci, którym się coś nie podoba nie angażowali się w dany temat i nie zniechęcali innych, bo tracimy wszyscy.
no mam nadzieje, ze to prima aprilis!
Tez mam nadzieje, ze to Prima Aprilis,
wdzieczna kura domowa
Pimposhko, rzadko pisuję komentarze, ale dziś muszę, bo się uduszę. Jeśli to nie prima aprilis, to aż mi się usta ciśnie: Czyś Ty zwariowała, kobieto?! Zawieszać bloga?!
Sieć pełna jest ludzi niespełnionych, oceniających, z poczuciem misji, żeby każdemu powiedzieć “coś szczerego”, ale tak żeby mu w pięty poszło. Padłaś ofiarą takiej właśnie osoby, który pod pozorem opiniowania sączy jad. Zwykły troll napisze coś paskudnego i tyle. Doprawdy, nie wiem co gorsze.
Pimposhko, od lat zaczynam tydzień od czytania Twojego wpisu na blogu i zawsze jest coś ciekawego. Mogę się nie zgadzać, albo odwrotnie – popierać w pełni, mogę się krzywić albo uśmiechać z lubością, ale nigdy przenigdy nie poczułam się pouczana. Przedstawiasz swój punkt widzenia i to jest słuszne, bo jesteś “jakaś”. Z bagażem doświadczeń, z pakietem samostanowiących decyzji, ze standardową dozą szczęścia i pecha. Ciekawe jest spoglądać, gdzie to Cię prowadzi z roku na rok. A ja jestem Ci wdzięczna za to, że pisząc – odsłaniasz kawałek swojego życia, bez cudowania i kreowania.
Poza tym jesteś sobą, a blog jest Twoim “kawałkiem podłogi” do ewentualnego tupania i stepowania. Czyżbyś pozwoliła się ocenzurować tym wpisem?
Bardzo Cię proszę, pisz dalej.
Ściskam z max serdecznością. Ulinka
Popieram Ulinkę
Pimposhko, tylko nie to….pisz nadal…czekam na poniedziałki, na Twoje wpisy…
Bardzo prosimy – to MUSI byc żart. Nie możesz nas, swoich czytelników pozbawiać tej przyjemności, jaka jest poniedziałkowe czytanie twojego bloga. Madre, ciekawe, zdroworozsadkowe, bardzo pouczajace, bo pozwalajace poznac zycie codzienne innej nacji w innym kraju od podszewki. Nie,prosze, to musi być zart, bo ty jesteś za dzielna, zeby zamykac bloga z powodu głupich komentarzy.
No błagam! Dobrze, że przeczytałam komentarze, bo sama ostatnio nie ogarniam dat i wydarzeń (dobrze, że w szkołach wolne od czwartku, bo Wielkanoc bym przegapiła)… A co do Pawlikowskiej, to my “zwykłe” kobiety możemy służyć lepszą radą niż niejedna wykształcona trenerka czy psycholog, bo twardo stąpamy po ziemi. Pawlikowską trochę czytałam jako lekką lekturę i jest o.k.
Także czekam na Twój kolejny post 🙂
Proszę, pisz szybciutko, że to żart…
Powiem tak: świat jest pełen ludzi sukcesu oraz zazdrośników. I jest takie hasło: Równaj w górę.
Może Kitka tego hasła nie zna? Szkoda dziewczyny, bo zamiast się czegoś od innych uczyć, narobiła sobie wirtualnych nieprzyjaciół. Oby tylko na tym jednym blogu, i oby nie w realnym życiu.Kitko, teraz słowo do Ciebie: spożytkuj swoją energię w lepszym kierunku, niż dogryzanie ludziom. Wyjdzie to na dobre szczególnie Tobie.
Pozdrawiam autorkę bloga i wszystkie miłe, nastawione pozytywnie do świata osoby:)
Ej ale normalny poniedziałkowy wpis też będzie? 😀
Pimposhko nie rób nam TEGO! Też mam nadzieję, że to wpis prima aprilisowy. Przypuszczam, że należę do najwyższej grupy wiekowej bloga, ale uświadamia mi on jak zmienił sie świat i miejsce kobiety w nim, ile mnie ominęło z racji takich, a nie innych czasów.
No zatkało mnie normalnie!! Czy to napewno wpis Pimposzki??? Bo taka reakcja na jeden nieprzychylny głos i pozostawienie stada kur domowych bez możliwości cotygodniowej lektury rozkminek nijak nie pasuje mi do właścicielki tego bloga. Pisz kobieto co tylko zakwitnie w Twojej głowie i nie strasz kur bo przestaną “się nieść” jak mówiła moja babcia Pozdrawiam serdecznie, Iwona
To nie może być prawda…Pimposhko pisz, proszę….
Niestety w sieci jest dużo hejtujacych tchórzy, którzy piszą anonimowo. Pisz dalej.
Pimposhko!nie żartuj Sobie z nas! Ja czekam na Twoje wpisy.
Pimposhko, tak żartować nie przystoi. Jestem wierna Twojemu blogowi niemal od początku, spędziłam z Tobą tyle pięknych lat. W przedostatnim wpisie zdecydowałam się wreszcie zabrać głos i z mocnym postanowieniem poprawy być aktywniejszą czytelniczką. A Ty co – zapędziłaś mnie w lata i co mam teraz robić? I co powiedzieć wszystkim zaprzyjaźnionym, którym polecałam Twój blog. Nadal ufam że to żart ale dlaczego jeszcze Ciebie nie ma. Kawa wystygła a ja czekam, czekam i czekam Przybywaj więc.
później przeczytam wszystkie komentarze bo teraz nie mam czasu tylko tak na gorąco dam sygnał, że to Twój blog więc możesz sobie pisać co chcesz bez zamykania i jak ktoś lubi to czyta (ja lubię) a jak nie lubi to po co się męczy i jeszcze, że nie jestem kurą domową (za co przepraszam) a chciałabym być :))
a dzisiaj po przeczytaniu nowego wpisu,o nowej pracy przypomniała mi się książka Pauliny Młynarskiej “okrutna jak Polka”….. są osoby , które bardzo drażni zadowolenie innych ludzi – zadowolenie z siebie, z życia, z rodziny albo chociaż zjedzonego pysznego ciastka . I zawsze Ci wtedy napomkną, że z ciastek się tyje i/lub dostaje miażdżycy a jedna ciocia to dostałą udaru jak zjadła pączka… No bywa i tak ale czy to znaczy, że nie należy nigdy udawać się do cukierni? Nie Szukać nowych smaków albo nowych wrażeń, nowych zajęć, które sprawiają przyjemność? Czy lepsze wykorzystanie swojego potencjału i rozpatrywanie możliwości nowej pracy, lepszego zarobkowania i statusu społecznego a przy okazji wskazywania drogi jak się tym zajmować jest pouczaniem (nagannym!) czy może udostępnieniem przykładów życiowych decyzji. Można z tego zaproszenia czerpać przykłady do przemyśleń albo wcale nie, bo mamy własne tematy ale warto docenić pracę włożoną w przygotowanie tekstów , zdjęć i informacji, które obrazują życie w innym kraju.
Pimposhko, to zaszczyt dla mnie zaliczać się do tak znamienitego grona kur domowych, gdzie guru jest Pimposka. Też mam nadzieję, że to takie prima aprilsowe śmichy, hihy , bo kurcze jak ja się zorientuję, że jest poniedziałek???
Powtórzę za poprzedniczkami – czyś Ty oszalała?! Mnie od lat powtarzano dwie mądrości ludowe – jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą d….. (z czym się zgadzam całkowicie) oraz kto nie ma wrogów, nie zasługuje na przyjaciół (czego niektóre aspekty rozumiem, reszty generalnie nie bardzo). dajżesz Kobieto spokój, nie pozwól, żeby jakiś bardzo smutny i nieszczęśliwy człowiek nie umiejący cieszyć się życiem sprowadzał Cie do swego poziomu. Takich toksycznych ludzi po prostu się unika i nie pozwala sączyć trucizny w duszę. Prawdopodobnie niczego innego nie potrafią i nie mają nic do zaoferowania. Więc najlepiej zniszczyć, zdeptać, unieszczęśliwić.
Jakże to w duchu aktualnej Polski, jak bardzo po linii jedynie słusznej. My tu teraz tak mamy. W imię miłości bliźniego swego.
Czekam ,czekam
Nie rób tego, uwielbiam Twojego bloga.
No nie dać si e pokonać takiej małej kitce? Toż ona Ci do pięt nie dorasta! Nie nie obrażam jej ale czy ona jest taka zdolna i pracowita jak ty? Czy ona potrafiłaby tak pięknie tłumaczyć nam zawiłości tematów, które ty poruszasz? Myślę, że nie ,że ona po prostu wiele z tego co ty tu poruszasz nie rozumie. Czy taka mała jednostka może popsuć całą społeczność na twoim blogu. Toż to jak PIS w Polsce .Nie wolno się dać .Ludzie którzy mają coś do powiedzenia zaczynają się chować i dają fory takim małym człowieczkom i mamy to co mamy. Nie daj się bo jesteś o wiele więcej warta. Ty znasz swoją wartość i ja to w tobie najbardziej cenię. Czekam na pokazanie nowych uszytków no i przecież przed tobą urlop i relacja musi być a kitkę niech skręca. Celowo piszę z małej litery jej pseudo (powinnam jeszcze pomniejszyć czcionkę)Na koniec Ci powiem ,że zazdrość to choroba i nie leczona szkodzi. Nigdy nie daj się takim wstrętnym osobą Pozdrawiam Cię serdecznie Krystyna