Mam za sobą urodzinowy weekend. Odwiedziła mnie Kasia, możecie zobaczyć relację na Instagramie Kasi (@kasia.piesniak). Był Oxford, Stratford-upon-Avon, był full English, ryba z frytkami, afternoon tea i pielmieni. Było fantastycznie!!!! Dziękuję Kasiu za wizytę! Tutaj chciałabym również bardzo serdecznie pozdrowić moje czytelniczki: Babcię Renię oraz klub robótkowy w Białymstoku :).
Ponieważ mój weekend obfitował w wydarzenia to nie miałam za bardzo czasu na pisanie ale zanim przyjechała Kasia to miałam w domu produkcję wykrojów. Otóż jak już pisałam mam do uszycia całkiem sporą urlopową garderobę. A dokładnie: trzy pary spodni dresowych, trzy letnie sukienki, trzy letnie kombinezony i jedną bluzę. A jak dobrze pójdzie to może jeszcze lniane ogrodniczki. Przy takiej ilości uszytków postanowiłam uruchomić taśmę produkcyjną, czyli najpierw zrobiłam wykroje na wszystkie sztuki, teraz będę kroić a potem już tylko szyć, szyć i szyć.
Jak przygotowuję wykroje? Otóż najczęściej szyję z wykrojów, które są tworzone przez niezależnych projektantów i są dostępne w plikach PDF, także w formacie A0 na ploter. Kupuję pliki a następnie wysyłam je online do drukarni (klik) i pocztą dostaję wersje papierowe.
Nie wycinam ich, nawet tych dla siebie, tylko kopiuję na cieńszy papier. Papier do wykrojów kupuję w rolce na Amazonie, o ten (klik). Wzór odrysowuję w pożądanym rozmiarze, albo dwóch jeśli szyję coś dla Małych Pimposhek.
Potem to wycinam.
Wykroje przechowuję w kartonowych kopertach o formacie A3, które zostają mi po zamówieniach w Amazonie. W takiej kopercie mieści się oryginalny wykrój (ten z drukarni), instrukcje szycia oraz wykrój (bądź wykroje) gotowe do użycia na materiale.
Tak samo robię, kiedy kopiuję wykroje z gazety typu Ottobre albo z wykrojów dołączonych do książęk (mam takich kilka). Jeśli wykrój, który kupię jest dostępny tylko w wersji do samodzielnego druku w A4 to go sklejam i potem robię jw. (ale sklejać nie lubię).
Generalnie jest z tym dużo zachodu i nie jest to moja ulubiona czynność. Początkowo próbowałam metody z kalką krawiecką, gdzie wykrój można odrysować bezpośrednio na materiale radełkiem ale jakoś nie lubię tej metody. Nowością są wykroje w plikach na rzutnik. Można sobie zamontować zwykły rzutnik na stołem i wyświetlać wykrój bezpośrednio na materiał przy krojeniu. Fajna sprawa! Jeszcze się w tym nie rozeznałam ale w przyszłości mam zamiar się tym zainteresować.
Kasia pojechała. Materiałki zdekatyzowane. W tym tygodniu czas na krojenie i ewentualne próbne odszycia (głównie karczki letnich sukienek). Na uszycie garderoby mam trochę ponad dwa miesiące, w tym Wielkanoc przy maszynie i dwa długie weekendy na początku maja. Jest szansa na to, że plan będzie wykonany.
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Hej, sama nie lubię tego etapu szycia i podobnie jak ty, jeśli mam parę projektów to też robię to hurtowo. Na marginesie, jest stronka gdzie możesz wysłać A4 do wydrukowania na A0. Świetny serwis. Pozdrawiam
https://savvysewist.co.uk/
To jest super rada! Dzięki, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Zapisuję sobie.
Chyba muszę zamówić sobie drukowanie wykroju całego, bo nawet próbowałam szyć, ale szlag mnie trafił przy sklejaniu tych kartek :D. Może też jest opcja, że mi przyślą do domu, bo wizja szukania drukarni, odkopywanie jakieś pendrive’a jeszcze (ostatnio drukowałam poza domem na studiach :D)
Wycieczki wyglądały super na IG!
Wpisz na alledrogo ‚wydruk wykroje krawieckie’ i wyjdzie tego sporo w cenach 5-6 zł za arkusz (większość wykrojów to 2 arkusze). Przy smarcie wystarczy kilka wykrojów i odpadnie koszt przesyłki.
Dzięki! no to sporo ułatwia
Mówisz i masz. Ja wydruki zamawiam hurtowo aby zaoszczędzić na przesyłce. Osobiście wolałabym chyba odbierać z drukarni ale nie namierzyłam takiej u mnie w mieście, która to robi.
O wykrojach mam zerowe pojęcie, dlatego podziwiam, że potrafisz wyczarować takie piękne ubrania.
Byłam na insta, relację Kasi obejrzałam, miałyście piękny czas
Nie da się ukryć, że było fajnie 🙂
Faktem jest, że produkcja wykrojów jest najmniej przyjemna w procesie szycia ale odkąd Burdy stały się u nas dostępne, szyłam praktycznie tylko z nich. Brało się koc, rozkładało na stole, na koc kładło się papier np. pakowy, na to wyjętą środkową część Burdy z wykrojami, kilka szpilek i jazda stuletnim radełkiem po Babci. Potem tylko wycięcie i już wykrój gotowy. Jakieś 15 minut. Te wykroje, jak już z nich coś uszyłam, zwijałam w rulon, zawiązywałam resztką tkaniny (łatwo wtedy było znaleźć kojarząc tkaninę, gdy się jeszcze raz chciało użyć) i do komody (olbrzymiej). Gorzej, że przyszedł czas przeprowadzki, wszystkie wykroje musiałam wyrzucić (bolało) ale Burdy mam nadal:)))
Pozdrawiam, Maria2
Moja mama dokładnie tak samo robiła wykroje, ojciec zrobił jej radełko z trybika od zegarka, mam to radełko teraz w domu. Tylko coś kręcisz z tymi 15 minutami ;). Nie wierzę, że potrafiłaś odrysować i wyciąć wykrój w ciągu 15 minut. No nie ma szans!
Mój znienawidzony etap szycia – przerysowywanie na papier wykrojów z Burdowych schematów… Od kilku lat Burda zmniejszyła ilość papieru na którym drukuje swoje wykroje a to oznacza, że nadrukowują dwa razy tyle linii na wkładce niż było wcześniej, i trzeba to wszystko rozszyfrować, brrrr….. Ja przechowuję wykroje zwijając je lekko w rulony albo składając, i układam je w pudle na regale. Szukanie konkretnego modelu to potem wyzwanie. *^O^*
No muszę przyznać, że robienie wykrojów z Burdy to musi być koszmar. Ja co prawda z Burdy jeszcze nic nie robiłam, ale Ottobre ma bardzo podobnie i tych nie lubię robić najbardziej.
P.S. Cieszę się, że znowu znalazłaś bloga 🙂