
Wybaczcie, musiałam Was potrzymać trochę w niepewności. Głównie dlatego, że byliśmy dziś całą rodziną w Londynie (w UK są ferie) i nieoczekiwanie zostawiłam telefon w domu. Ale już jestem. Oczywiście, że poprzedni wpis (klik) to primaaprilisowy żart, trochę żałuję jednak, że Monika tak szybko mnie zdemaskowała ;).
Absolutnie nie mam zamiaru rezygnować z pisania bloga, tylko dlatego, że jedna z czytelniczek miała chwilę słabości i postanowiła dać jej upust moim kosztem. Nie jestem psychologiem, ale jestem już na tyle duża, że wiem, że w tych komentarzach wcale nie chodziło o moją osobę.
Dziękuję Wam za morze przemiłych komentarzy. Ah, żeby Kitka zobaczyła jakie zasięgi mi dziś zafundowała. Ho ho. Zaraz pewnie ktoś to wyłapie i zaoferuje mi jakąś współpracę. Jeszcze na tym zarobię ;).
Wydaje mi się, że niektórzy zapominają, że to mój blog i moja treść. Nie płaci się za nią, nie ma tutaj reklam i wpisów sponsorowanych, nie trzeba zostawiać nawet swoich danych. To przede wszystkim ja mam się tutaj czuć swobodnie i pisać to co mi się podoba, co mnie obecnie interesuje, co mnie akurat zastanawia. Z całym szacunkiem, nie istnieję w sieci po to, aby spełniać cudze oczekiwania. Miejsce na komentarze pod wpisem to nie jest Biuro Obsługi Czytelnika. ‘Kiedyś byłaś sympatyczniejsza’, ‘Czemu nie ma już o robótkach?’, ‘Znowu o tej Anglii?’, ‘No wiesz, nie tego się po Tobie spodziewałam’, ‘Pokaż małe Pimposhki’. Lubisz tu zaglądać? Bardzo się cieszę. Pimposhka Cię wkurza? Internet jest ogromny, na pewno gdzieś indziej znajdziesz coś dla siebie.
I to nie jest tak, że mam w nosie osoby, które tutaj zaglądają. Wręcz przeciwnie. Zależy mi na czytelnikach. Inaczej pisałabym sobie w papierowym notesie. Na przykład pilnuję tego, żeby nowy wpis ukazywał się w każdy poniedziałek, bo wiem, że są osoby, które na niego czekają. To czasem wymaga dodatkowego wysiłku i organizacji. Odpowiadanie na komentarze to również wyraz szacunku.
Wpis o robieniu dobrego życia napisałam po tym, jak zobaczyłam ten tekst w sieci i zastanowił mnie. Opisałam swoje rozkminki na ten temat. Jeśli ktoś odebrał ten wpis jako krytykę bądź pouczanie jak ma żyć, to naprawdę nie jest to mój problem. Z drugiej strony jest mi oczywiście przykro, że u pewnej czytelniczki wyzwolił on aż tak silne emocje, że (mam nadzieję chwilowo) straciła nad sobą kontrolę.
Zagląda tutaj regularnie jakieś 500 osób. Gdybym miała mieć na względzie obecny stan ducha i samopoczucie każdej z nich, w każdy poniedziałek to nic bym nie napisała. Bo może właśnie opublikowałam post, że ‘można wszystko, jeśli tylko się czegoś bardzo chce’ a ktoś bardzo chciał i nawet bardzo się starał ale właśnie dzisiaj mu nie wyszło. Albo napiszę o tym, jak bardzo współczuję ludziom, którzy nie mają dzieci, a ktoś dziś rano zobaczył tylko jedną kreskę na teście ciążowym, po raz dwudziesty. Albo piszę o tym, jak bardzo kocham swoją pracę, a jest właśnie poniedziałek i ktoś dzisiaj wyjątkowo nie lubi swojej.
A dlaczego postanowiłam o tym w ogóle napisać i poświęcić Kitce aż tyle uwagi? (Prima Aprilis napatoczył się przy okazji i stąd taki psikus). Ano dlatego, że przynajmniej dwa blogi, które lubiłam czytać zniknęły z sieci właśnie przez takie komentarze. Nieodżałowany blog ‘Tinkusiowe dzierganie’ Tinki zamknęła po tym, jak na blogach dziewiarskich swoje ‘uprzejme’ komentarze zaczęła pisywać niejaka meredith. Według mnie ze szkodą dla wszystkich zainteresowanych, również samej meredith. Był też blog, który pisała dziewczyna o pseudonimie Kai. To była dziergająca studentka, lubiłam tam zaglądać. Pewnego dnia napisała, że jest bardzo dumna ze swojego bloga, miała zamiar swoją blogową działalność wpisać w aplikację o jakiś grant czy podanie o Erasmusa. Kiedy następnym razem weszłam na jej bloga, ten zniknął bez żadnego wyjaśnienia – ‘Strona o podanym adresie nie istnieje’. Domyślam się, że ktoś ‘życzliwy’ uświadomił jej, że nie ma z czego być dumnym, a ona pod wypływem emocji bloga skasowała. To było dawno temu, w czasach gdy ludzie nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że takie trollowanie i hejt może mieć daleko idące a nawet straszne konsekwencje.
Dzisiaj mamy już większą wiedzę ale są tacy, którzy dalej piszą nieprzyjemne komentarze anonimowo. Dlaczego anonimowo? Bo wiedzą, że robią źle. Ich wpis ma z premedytacją sprawić komuś przykrość i po prostu się tego wstydzą. Z drugiej strony pokusa jest silna, to mechanizm kontrolowania emocji. Tak jak alkohol nas rozluźnia, tak ‘dowalenie’ komuś, kto subiektywnie wydaje nam się lepszy od nas niektórym poprawia na chwilę nastrój.
Absolutnie nie bronię się przed krytyką, szczególnie tą konstruktywną. Jednak zanim napiszesz komentarz to zastanów się przez chwilę. Czy te same słowa powiedziałabyś komuś w twarz? A jeśli nie w twarz, to przynajmniej pod własnym imieniem i nazwiskiem albo prawdziwym adresem mailowym? Jeśli tak, to pisz śmiało. Jeśli nie, to lepiej nic nie pisz. Szanujmy się nawzajem, także wirtualnie.
Skoro tydzień zaczęłam tak ‘z przytupem’ to w tą środę zapraszam Was na dodatkowy wpis i tym razem naprawdę będzie o mojej nowej pracy. A potem widzimy się jak zwykle, w poniedziałek!

Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Ooooo Pimposhko! Ty niedobra Kobieto! Tak mnie nastraszyć…!
Idę się wzmocnić winkiem w takim razie 🙂
Pozdrawiam mocarnie. Ulinka
Też musiałam się wzmocnić po tych emocjach. ;-)))
Ale mnie nastraszyłaś!!!
Przepraszam 🙂
Uff, ulżyło mi… a już myślałam, że tak na poważnie… przecież ja dzięki Tobie Pimposhko kocham poniedziałki
Małgośka. Pozdrawiam…
Oooo! To duży komplement, bo poniedziałki są takie sobie zazwyczaj…. dzięki!
Uffffff…..
Tak tak uff uff
Właściwie były dwie opcje: prima aprilis albo Pimposhka zamyka tego bloga i rusza z jakimś innym szalonym projektem. Bo zdecydowanie nie jest osobą, która dałaby radę długo siedzieć cicho 😀
Zdefiniuj ‘długo’….
🙂
Masz w łeb… Musiałam tak napisać. Ufff
Ha ha nie obrażam się, zasłużyłam.
Zawsze zastanawiała mnie ilość jadu w ludziach. Nie, żeby ja była święta. Oj, nie. Ale nie dokuczam ludziom z czystej nieżyczliwości. Kurde, nie rozumiem tego.
Myślę, że to nie było z czystej nieżyczliwości, raczej na poprawę nastroju. Niektórzy tak mają.
No i fajnie jest. I premia jest 🙂
Jest premia 🙂
Ta środa to taki zajączek A tak mnie ciekawiło jaka ta Twoja nowa praca.
Już jest, możesz czytać!
Cudownie czytać, ze to tylko żart. Taką miałam nadzieje, bo wydaje mi się, ty nie wygladasz na osobe, która przejmuje sie komentarzami róznych frustratek. Mnie twój blog podoba sie bardzo, nawet wtedy, gdy czasami sie z toba nie zgadzam, bo interesuje mnie, co myślą inni ludzie.Pisz, co chcesz, bo – jak dla mnie- zawsze masz coś ciekawego do powiedzenia i pokazania.
Dziękuję Ci bardzo!
Bardzo miło czekam na relacje z wakacji, zdjęcia uszytkow i rozkminki. Pozdrawiam.
Wszystko będzie! Jak zwykle!
Czasami ktoś chce od siebie komuś dowalić, a czasami ktoś inny mu za to dowalanie płaci , na tym polega trollowanie. Szkoda, że ludzie przejmują się ewidentną nieprawdą. Nie wiedziałam, że Tinki zamknęła blog z powodu głupich komentarzy, lubiłam ją czytać, po prostu. Życzę Tobie (i sobie) jak najmniej obrażających komentarzy.
No właśnie czasem tak bywa. Ja na szczęście nie otrzymuje dużo takich wiadomości.