Moje wszystkie problemy

Pod ostatnim wpisem, czytelniczka (niestety anonimowo, więc nie wiem jak ma imię) zapytała, czy ja mam z czymkolwiek problem w życiu, ale tak szczerze. No to zapraszam… 

Jestem zdrowa. Mój mąż jest zdrowy. Nasze dzieci są zdrowe i świetnie się rozwijają. Nasi rodzice są jak najbardziej na chodzie. Wszyscy się kochamy i szanujemy. Mam doskonałe wykształcenie i ciekawą, stabilną pracę z nim związaną. Mamy wygodny dom, który jest w dobrym stanie technicznym i takież samochody. Wystarcza nam do pierwszego. 

Jestem mądra, pracowita, mam sporo talentów i ochotę aby je rozwijać. Poza tym jestem biała, heteroseksualna i neurotypowa. Wyglądam jak większość ludzi i mam poglądy jak większość ludzi. Mój styl życia i życiowe wybory są szeroko akceptowane społecznie jako ‘pożądany standard’ czyli rób dzieci, pracuj, płać podatki, kupuj i za bardzo nie obciążaj sobą służby zdrowia.  

Więc zupełnie szczerze i totalnie na serio – jakie ja mogę mieć problemy? Ale może nie o to do końca chodziło w tym pytaniu?

Otóż wiem, że z blogowych wpisów Pimposhki wyłania się bardzo profesjonalna ‘ogarniaczka’ rzeczywistości. Oto Pimposhka ma zawsze wszystko pod kontrolą i często pokazuje swoje ‘patenty na ogarnięcie wszystkiego’. Czasem chyba faktycznie jest to nudne :). Pół roku temu napisałam o byciu poza sferą komfortu, ze względu na nową pracę (klik) i EwaD napisała wtedy, że już myślała, że jestem z Marsa ale jednak jestem ‘normalna’ – znaczy się, że jednak mam obawy i jednak ‘nie wiem wszystkiego’. Dało mi to do myślenia.

Być może pytanie pod ostatnim wpisem nie dotyczyło więc problemów jako takich, ale właśnie ogarniania? Jestem metodykiem, więc dużo lepiej funkcjonuję, jeśli mam wszystko poukładane i zaplanowane. Moje ulubione książki to poradniki. Ale są rzeczy, których nie ogarniam i z którymi mam…. no właśnie… problem. 

Znacie osoby, które zawsze się spóźniają? Nie ważne, ile sobie ustawią alarmów na rano i tak nie wstaną na czas. Albo nie ważne, jak wcześnie wyjdą z domu i tak dotrą na miejsce z opóźnieniem. Nie ważne jak bardzo się starają, wydają się być skazani na klęskę niedoczasu. Jak tam mam z ogarnianiem jedzenia i gotowaniem.

Nie lubię gotować, nie lubię planować posiłków, nie rajcują mnie nowe przepisy do wypróbowania, przebywanie w kuchni mnie nie relaksuje. Ani trochę! Zakupów spożywczych też nie lubię. Ale lubię dobrze zjeść, a przede wszystkim nie lubię jedzenia gotowców, co w Anglii jest nagminne. 

W moich najdzikszych fantazjach cała rodzina je zdrowe, nieprzetworzone, sezonowe jedzenie. W mojej lodówce zawsze znajdzie się coś, z czego można stworzyć smaczne i pożywne danie a jedzenie nigdy się nie marnuje. Pomimo moich organizacyjnych talentów, konsekwencji i samozaparcia moja rodzinna kulinarna rzeczywistość nie może być dalsza od tych fantazji. 

Czego ja już nie próbowałam. Mam w domu mnóstwo książek kucharskich z cyklu ‘Pyszne obiady w 5 minut, które bez kwękania zje cała rodzina, nawet starsza P.’ Mam też książki o tym, jak sobie dobrze zorganizować pracę i zakupy, aby zminimalizować czas w kuchni a zmaksymalizować liczbę posiłków. Mam multum maszyn, które mają praktycznie gotować za mnie. Duże zakupy spożywcze mamy dwa razy w tygodniu dowożone do domu a i tak nie cierpię ich robić przez internet. Zamawiałam nawet zestawy do gotowania, czyli wszystkie potrzebne składniki (odmierzone) oraz przepis są dowożone do domu i trzeba to tylko ugotować już bez dodatkowej logistyki. Próbowałam też poświęcić pół niedzieli na ogarnianie posiłków na nadchodzący tydzień (jak krojenie czy pieczenie warzyw albo gotowanie kaszy aby wykorzystać je w tygodniu do jakiejś potrawy) i to również na nic się nie zdało. 

Nic na mnie nie działa. Jemy w kółko to samo, a gotowce jemy regularnie kilka dni w tygodniu. Wydajemy jakieś koszmarne pieniądze na jedzenie i bardzo dużo tego jedzenia się marnuje. Dwa razy w tygodniu robię szczegółowy plan posiłków, robię zakupy a i tak zdarza się, że lodówka jest pełna, a my zamawiamy pizzę bo gotowanie to za dużo zachodu. Oczywiście wiem dlaczego:

  • nasze dzieci jedzą bardzo wybiórczo i tylko kilka potraw możemy zjeść ze smakiem wszyscy. Nierzadko jest tak, że gotuję trzy różne posiłki na kolację, bo małe Pimposhki potrafią mieć różne preferencje
  • lubię ciepłe śniadania oraz pracujemy głównie z domu. Więc jak już zrobię śniadanie i przygotuję coś na lancz to brakuje mi pary na wieczorny posiłek 
  • nie lubimy jeść tego samego dwa dni z rzędu, więc rzadko gotuję na zapas  
  • ja i mój mąż też mamy inne preferencje np. ja lubię jajka na miękko a on na twardo więc niedzielne śniadanie to dwa rodzaje jajek; on nie lubi grzybów a ja nie przepadam za curry (tylko te dwa fakty eliminują jakieś 50% przepisów z każdej książki kucharskiej, którą mam w domu)
  • nierzadko jest tak, że nie gotuję i nie jem tego na co mam ochotę, po to aby inni zjedli ze smakiem (albo dlatego, że było w planie); to mnie jeszcze bardziej wkurza i zniechęca do kuchni 

Poświęcam mnóstwo czasu i energii na te wszystkie czynności związane z planowaniem posiłków, zakupami i gotowaniem, a efekty ani trochę mnie nie zadowalają. Niby wszystko robię tak jak powinnam, a i tak jakoś tego nie ogarniam. Czuję się trochę jak ktoś, kto spędza godziny na siłowni, obsesyjnie liczy kalorie, trzyma dietę, chodzi wcześnie spać, łyka suplementy, waży się i mierzy co tydzień a i tak nosi rozmiar XXL i ma 35% tkanki tłuszczowej. Albo jak ktoś, kto godzinami zakuwa a i tak oblewa egzamin. Męczy mnie to i zdecydowanie plasuje się na pierwszym miejscu mojego nieogarniania. 

Nie ogarniam mojego telefonu. Wkurza mnie, że spędzam tyle czasu przeglądając Instagram albo czytając wiadomości, podczas gdy mogłabym robić coś dużo fajniejszego. Poza tym od gapienia się na ekran lasuje mi się mózg, jestem rozkojarzona i zmęczona. Oczywiście przeczytałam kilka poradników jak wziąć rozwód z telefonem. Wdrażałam różne metody, triki i aplikacje ale finalnie i tak nic mi z tego nie wychodzi. Mam okresy lepsze i gorsze ale generalnie Ajfon 1 – Pimposhka 0. 

Nie ogarniam też mojej aktywności fizycznej. Szczerze mówiąc, to nie za bardzo lubię się ruszać. Nigdy nie byłam jakąś wielbicielką sportu. Kiedy pracowałam w Oxfordzie to przynajmniej dużo chodziłam ‘przy okazji’, a teraz to już jestem bułą kanapową na całego. Mam ogród, mam ogród zimowy, mam ścieżki do biegania pod domem, mam subskrypcję na różne treningi online, mam luksusową matę do jogi i extra fajną matę do ćwiczeń, mam hantle, mam nawet dizajnerskie ciuchy sportowe i dobre adidasy. Po każdym wysiłku fizycznym czuję się świetnie, także mentalnie. Ale i tak tego nie ogarniam. Wolę szyć na maszynie. 

I nie ogarniam jeszcze mojej szafy. To znaczy, może nie tak. Myślę, że ubrania generalnie ogarniam powyżej średniej krajowej, bo jednak nie mam wypchanej szafy i problemu pt. ‘Nie mam się w co ubrać’. Niemniej jednak marzy mi się niewielka szafa kapsułowa, z małą liczbą wysokiej jakości ubrań (najlepiej własnoręcznie zrobionych), które tworzą cudowne zestawy, w których wyglądam jak milion dolarów. Dwa lata temu kupiłam nawet kurs ‘Szafa minimalistki w praktyce’ ale…. nigdy go nie zaczęłam.

W wolnym tłumaczeniu Pimposhki: Oto ja próbująca wychować dzieci, ćwiczyć, awansować w pracy, zarabiać pieniądze, pić 8 szklanek wody dziennie, spać 8 godzin na dobę, mieć ogarnięty dom i nie stracić resztek rozumu. 

Podsumowując, wbrew temu co być może widać na blogu, Pimposhka nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego :). Życzę Wam miłego tygodnia! Nie dajcie się zwariować! 🙂


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
36 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Alicja
7 miesięcy temu

Pimposhko, ja akurat ogarniam gotowanie i lubię ale, plus jest taki że jemy to samo, w sensie, mój syn od zawsze je to co my, z małym wyjątkiem gdy zażyczy sobie pasty, której my nie jemy. Od czasu virusa jemy bardzo prosto, poprostu smak mam się zmienił. Jesteśmy mięśni, więc kawał mięsa i warzywa, bez ryżu, makaronu czy pasty. Wywar na kościach raz w tygodniu w garnku ciśnieniowym i rozlewam do słoików. Mogłabym wymienić się z tobą sposobami na kuchnie w zamian na inne obszary życia gdzie ty jesteś top a ja na końcu.
Telefon to fakt, mam to samo, ale nastawiam sobie timer i tyle. Wiesz z szafą mam to samo ale, przestałam się martwić. Sprzedałam sporo ciuchów na eBayu ostatnio i wybrałam 3 wykroje do zrobienia kapsuły. Więc zobaczę co z tego wyjdzie.
Jest dobrze, myślę że jako kobieta pracująca, matka i żona ogarniasz dużo, a resztę poprostu sobie odpuść.
Ja nie biegam, nie chodzę na siłownię ale chodzę na długie spacery, szczególnie w weekend. Zarzucam podcast albo podcast i idę. Polecam audiobooka “walk yourself happy”.
Trzymaj się

Ewa
7 miesięcy temu

Z problemami jest jak z trawą u sąsiadów- tam zawsze zieleńsza niż u nas i stojąc za płotem tylko to widzimy. Każdy ma swoje problemy, tylko nie zawsze obnosimy się z nimi bo i po co, nic to nie zmieni. Kiedyś usłyszałam zarzut, że co moge wiedzieć na temat dolegliwości zdrowotnych, gdy sama jestem zdrowa jak ten koń. W tym czasie byłam w trakcie ostrej rehabilitacji, nie mogłam ubrać płaszcza, czy swetra, więc odpowiedziałam, że i owszem wiem, bo sama cierpię. No i tu padło oskarżenie: ale ty nic nie mówisz na ten temat! Jest wiele rzeczy, których nie ogarniam, a mimo to jestem postrzegana jako osoba asertywna, twarda i zawsze dająca sobie radę. Przestałam juz protestować, bo jest to brane za sztuczną skromność. Ideały nie istnieją, a zazdrość tak.

Anonimowo
7 miesięcy temu

Bardzo się cieszę, że mój komentarz w jakimś stopniu przyczynił się do powstania tego posta.Moja anonimowość wynika z tego ,że nie jestem za bardzo mobilna ,nie wiem ,gdzie nacisnąć lub nie, żeby tą anonimową nie być i chyba tak już zostanie, bo nie mam chęci na naukę, albo za dużo czasu spędzam np. na wspomnianym Instagramie lub innych.
Z tą fotografią to /delikatnie powiem/ lekka przesada. Ty nawet, jak czegoś nie ogarniasz, to i tak
ogarniasz, masło maślane, bo wiesz , jak to nieogarnięcie ogarnąć. Z tym się trzeba urodzić i nie każdemu jest to dane. Oczywiście, dużą rolę odgrywają też warunki, o których napisałaś na początku posta. Tak, czy inaczej fotkę zmień, bo żal patrzeć i tu się szeroko uśmiecham , buzi uśmiechniętej nie potrafię wstawić, ale kiedyś to ogarnę.

A ja jestem Maria.
Pozdrawiam.

Magdalena
7 miesięcy temu

Bardzo fajny wpis. Pokazuje punkty odniesienia.
Jest takie powiedzonko “what you focus on grows”. Wydaje mi się, że nie zawsze jest ono prawdziwe. Gdy czytałam Twoje wpisy o parku maszynowym w kuchni, różnych strategiach na gotowanie itp., czułam, że jest w tym coś dziwnego. Teraz wszystko jasne, masz tak wiele zmiennych i celów do ogarnięcia w przyrządzaniu posiłków, że musisz kombinować bardziej niż większość ludzi (bo oni mają prostszą sytuację). Fokusujesz się na gotowaniu, a ono nie “rośnie” w sensie rozwiązania sytuacji, bo jest dzikie i nieokiełznane 😉 a do tego jesteś z tym pozostawiona sama.
Ja tak mam z domem. Ciągle sprzątam, układam, reperuję, planuję, mam w głowie cały katalog Ikei, kupuję coraz to nowe pojemniki, a radzę sobie kiepsko, bo zmiennych mnóstwo, a nikt nie chce mi pomóc. Z tym właśnie wnioskiem wracam do porządkowania.
W sprawie gotowania doskonale Cię rozumiem, bo też nie przepadam za zawracaniem sobie tym głowy, ale ten problem uprościłam znacząco. Zrezygnowałam z dużej części celów do osiągnięcia (np. urozmaicenie, ilość posiłków), co ma związek z zaprzyjaźnieniem się ze stylem niskowęglowodanowym, który służy całej rodzinie. Do tego część rodziny gotuje sobie sama, nie ma potrzeby, bym to ja koordynowała zawsze i wszystko. Muszę się zastanowić, jak przenieść to podejście na tematy, które są dla mnie problematyczne, czyli słynny decluttering.
W kwestii domowego wfu jestem w fazie wdrażania ćwiczeń na platformie wibracyjnej, co też się wiąże ze specyfiką mojego organizmu. Jest nadzieja, bo to trochę masaż, trochę ćwiczenia i póki co mnie nie odrzuca, ale zbyt wcześnie, by to komukolwiek polecać.

Jeszcze raz dzięki za paradoksalnie bardzo inspirujący wpis. Miłego dnia!

Magdalena
7 miesięcy temu

Bardzo fajny wpis. Pokazuje punkty odniesienia.
Jest takie powiedzonko “what you focus on grows”. Wydaje mi się, że nie zawsze jest ono prawdziwe. Gdy czytałam Twoje wpisy o parku maszynowym w kuchni, różnych strategiach na gotowanie itp., czułam, że jest w tym coś dziwnego. Teraz wszystko jasne, masz tak wiele zmiennych i celów do ogarnięcia w przyrządzaniu posiłków, że musisz kombinować bardziej niż większość ludzi (bo oni mają prostszą sytuację). Fokusujesz się na gotowaniu, a ono nie “rośnie” w sensie rozwiązania sytuacji, bo jest dzikie i nieokiełznane 😉 a do tego jesteś z tym pozostawiona sama.
Ja tak mam z domem. Ciągle sprzątam, układam, reperuję, planuję, mam w głowie cały katalog Ikei, kupuję coraz to nowe pojemniki, a radzę sobie kiepsko, bo zmiennych mnóstwo, a nikt nie chce mi pomóc. Z tym właśnie wnioskiem wracam do porządkowania.
W sprawie gotowania doskonale Cię rozumiem, bo też nie przepadam za zawracaniem sobie tym głowy, ale ten problem uprościłam znacząco. Zrezygnowałam z dużej części celów do osiągnięcia (np. urozmaicenie, ilość posiłków), co ma związek z zaprzyjaźnieniem się ze stylem niskowęglowodanowym, który służy całej rodzinie. Do tego część rodziny gotuje sobie sama, nie ma potrzeby, bym to ja koordynowała zawsze i wszystko. Muszę się zastanowić, jak przenieść to podejście na tematy, które są dla mnie problematyczne, czyli słynny decluttering.
W kwestii domowego wfu jestem w fazie wdrażania ćwiczeń na platformie wibracyjnej, co też się wiąże ze specyfiką mojego organizmu. Jest nadzieja, bo to trochę masaż, trochę ćwiczenia i póki co mnie nie odrzuca, ale zbyt wcześnie, by to komukolwiek polecać.

Jeszcze raz dzięki za paradoksalnie bardzo inspirujący wpis. Miłego dnia i tygodnia!

Iwona
7 miesięcy temu

Super wpis, tak jakby o mnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o kuchnię i gotowanie(nie chce mi się, ale muszę) oraz telefon (każdego dnia zastanawiam się dlaczego tracę na niego tyle czasu?) Zakupów też nie cierpię – wszelkich. Jak tu żyć? Pozdrawiam

Anonimowo
7 miesięcy temu

Z tym gotowaniem to u mnie podobnie. My z mezem jemy to samo, a dzieci to prawie zawsze co innego, bo oni golabkow czy bigosu nie rusza. Starszy to zawsze, jak to sie tu mowi w Niemczech musi miec extra Wurst (extra kielbaske). Dlatego sie tym juz nie przejmuje. Gotuje jak mam ochote.
Yoge ostatnio tak robilam, ze przez weekend ruszac sie nie moglam bo plecy i barki bolaly i dalej jeszcze bola. 😉 Poczekam pare dni i zrobie znowu, jak bede miala checi do tego.
Rob to na co masz ochote i w czym jestes dobra, a reszta sie nie przejmuj.
Pozdrawiam Kasia

Halina
7 miesięcy temu

Bo po to jest rodzina, żebyś nie musiała ogarniać wszystkiego!

Jesteś metodykiem. Chcesz jeść przygotowane przez siebie dania. Każdy z Was ma inne preferencje. Nie lubisz, jak się marnuje.

Z tego wynika, że nie ogarniasz, bo to są rzeczy sobie przeciwstawne. Jeśli chcesz mieć jedzenia wystarczająco, to musisz mieć nadmiar. Bo zdrowe, to bez konserwantów i świeże. Bo bez konserwantów się psuje i MUSISZ coś wyrzucić. Ja bym poradziła – zaakceptuj, że się zmarnuje.

Każdy ma inne preferencje i je coś innego, to gotowanie poczwórne i poczwórna ilość naczyń. Przy pracy zawodowej nie do pogodzenia czasowo. Więc zakupy zewnętrzne. Prowiantu z konserwantami, bo nie może się za szybko zepsuć. Na to jest taka mała rada… dzisiaj jemy jak Pimposhka, jutro jemy jak tata, pojutrze jak młodsza, popojutrze jak starsza… No ale na takie rozwiązanie cała rodzina musiałaby się zgodzić.

Długo zmagałam się z problemem żywienia, żeby dojść do takich wniosków. Że to, co robię, jest optymalne ze względu na całość, że nie można życia dzielić na obszary bez popatrzenia na całość.

Halina
7 miesięcy temu

Co do szafy kapsułowej – to ładnie wygląda na obrazku. Bo co z tego, że zrobię sobie zestaw na każdą okazję z powtarzanymi ciuchami, ubiorę się i zrobię foto, wpiszę to na blogu, spakuję się i wyjadę z taką walizką i okazuje się, że:
1. Będąc w restauracji splamiłam sokiem bluzkę, która miała mi służyć też na wycieczce na jutro. Ok piorę ją i szukam miejsca, gdzie ją rozwiesić. Cholera, jak nad tym morzem wilgotno! Na jutrzejszą wycieczkę muszę sobie kupić…
2. Na drugi dzień jest tak zimno, że powinnam użyć kurtki zimowej, a nie tego sweterka, co spakowałam. Szukam rozwiązania. Kupuję?
3. Buty wygodne mi się rozkleiły. Co robię?

Specjalnie podaję przykład wyjazdowy, żeby nie móc się wspomóc tym wszystkim czym szafa w domu bogata, oraz domową organizacją prania, suszenia. Jak popatrzysz w ten sposób, to zobaczysz, że te wszystkie porady o szafach kapsułowych musisz rozszerzyć, biorąc pod uwagę swoje przyzwyczajenia pralniczo-suszarkowe, oraz czy potrafisz chodzić w poplamionych ubraniach i uznać, że tak jest dobrze.

Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowo
7 miesięcy temu

mysle,ze wiecej pokory by nie zaszkodzilo…los bywa przewrotny

Maria2
7 miesięcy temu

Fajny wpis. Mam podobnie : nie lubię gotować, robić zakupów spożywczych ani stacjonarnie ani internetowo. No i wf-u też nie lubię.
Natomiast widzę też różnice między nami tylko na podstawie tego Twojego wpisu: nie czytam poradników i nie pojmuję dlaczego miałabym się stosować do czyichś zaleceń skoro mam swój rozum i wiem co jest dla mnie najlepsze, nie marzę o szafie kapsułowej bo i po co miałabym się ograniczać, nie mam problemu z telefonem czyli daję radę oderwać się:)
Człowiek się trochę zmienia na osi czasu więc nie mówione, że nie polubisz się z garami:)
Pozdrawiam serdecznie, Maria2

Maria2
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Maria2

Tak sobie pomyślałam czy nie mogłabyś dać lokalnego ogłoszenia : szukam pani do gotowania obiadów dla 4 osobowej rodziny z dowozem do domu ewentualnie przygotowane na miejscu. Są kobiety lubiące gotować i siedzące okresowo w domach, może nawet marzą o takiej robocie.
I jeszcze pomyślałam, że może małżonek mógłby się włączyć, może nawet nie dane mu było spróbować czy ma talent oraz chęci?
Pozdrawiam, Maria2

Anonimowo
7 miesięcy temu

Ale chyba lepiej słuchać i czytać o pozytywnych rzeczach, można mieć odniesienie że się coś uda. Problemów jest nadmiar, każdy je ma. Tylko pozytywnie poproszę.

7 miesięcy temu

Pimposzko, ja też kiedyś nie ogarniałam gotowania, nie lubiłam i już. Ochota na gotowanie i jedzenie zdrowych rzeczy I eliminacja gotowców przyszła z wiekiem. Może i tobie też się tak zrobi kto wie.
Jednakże nie dla mnie gotowanie według przepisu. Ja gotuję, że tak powiem, kreatywnie. Bez planu. Oglądam kawałek mięsa czy ryby, czy warzywo, i w głowie świta mi pomysł, co z tego można zrobić, i jakie dodatki, z tego, co jest w domu w sensie kasza, ryż czy ziemniaki. Bądź jak Tobi mówi, moje 365 potraw bez nazwy
Nie trać w tej kwestii pogody ducha.
Pozdrawiam serdecznie!

Agata
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Lucy

To jest jedyna skuteczna droga, niestety. Nie gotuj z książek. książki są na specjalne okazje i zżerają Ci masę czasu. Opracuj kilka – powtarzam kilka a nie sto – podstawowych, jadalnych dla wszystkich potraw. Za dużo tego sprzętu, za dużo możliwości zabija jakąkolwiek pomysłowość. Z jedzeniem jak z ubraniem, zbyt pełna szafa i kobieta chodzi jak clown ubrana. Wpuściłaś się z tą kuchnią w maliny. Prawda, że to najokropniejsza, nigdy nie kończąca się odyseja, moja też. Kupuj warzywa, które lubicie. I co z tego, że jest sezon na brukselkę, skoro jej nie znosicie. Mięso, z którego łatwo zrobić coś usmazonego lub duszonego. Opracuj potrawy, które robi się szybko, nie brudzi się tysiąca garnków i nie wymagają Bóg wie jakich składników. I na tym bazuj. Powodzenia.
Daj sobie w tej kuchni luz. Gackowa

Anonimowo
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Agata

Całkowicie zgadzam się z Gackową. Im więcej poradników, książek, sprzętów itp., tym więcej zmarnowanego czasu… gotuję to co lubię, a nie to co jest na czasie, w szafie mam to w czym uwielbiam chodzić, co mi pasuje, a niekoniecznie to co jest akurat modne tej jesieni… pozdrawiam bardzo serdecznie Gosia…

Iiiii
6 miesięcy temu
Odpowiedz  Agata

Tak! Im mniej skomplikowanych dzialan, tym lepsze efekty. Nawet jesli ma to byc zamawianie wiekoszosci dan na zew. Nikt od tego nie umrze. Ja dodatkowo z wiekiem staram sie znalezc sposob na siebie, zeby polubic niektore czynnosci, ktorych nie znosilam. Np. zmywanie. Gotuje szybko i mam kilkanascie potraw, ktore lubie i robie czesto. Teraz nachodzi mnie zeby nauczyc sie nowych, bo odkrylam, ze lubie gryzc a nieco papkowata i gotowana dieta mnie totalnie znudzila. Kieruje sie wiec swoimi potrzebami, zdrowiem itd. One sie zmieniaja.

7 miesięcy temu

Internet to przeważnie tak piękna wersja rzeczywistości, że takie wpisy są odświeżające. Znaczy wszyscy jesteśmy normalni… Tak na marginesie odkąd pracuję z domu mój ulubiony posiłek to “cokolwiek czego nie będę musiała gotować”. Przy czym akurat ja lubię gotować, ale gotowanie codziennie i tak mnie przerasta.

anonimowa72
7 miesięcy temu

Kocham Cię po prostu, Pimposhko. Za wszystko, ale najbardziej za normalność i szczerość.

7 miesięcy temu

Może w takim razie sprawdziły by się u Was jedzeniowe plany ze zdrowymi gotowcami dostarczanymi do domu (meal box)? Ja jem tak trzy razy w tygodniu, bo wtedy Mateusz jest w biurze, a mimo że lubię i umiem gotować, to dla samej siebie, na dodatek w trakcie pracy, zwyczajnie mi się nie chce. Zamawiam karton gotowych posiłków i mrożę. Jest naprawdę dużo firm przygotowujących pełnowartościowe, zdrowe i bardzo urozmaicone dania. Przy większych zamówieniach, przynajmniej w Sydney, jest spora zniżka.
Dodatkowo znasz kaloryczność każdego posiłku. A w Waszym przypadku najlepszy jest chyba fakt, że każdy z członków rodziny może sobie wybrać co chce. Nie znam cen w UK, ale chyba się zgodzimy, że oszczędność czasu i nerwów (zakupy, gotowanie, wymyślanie) może być tego warta 🙂

Ja lubię gotować, zdrowo się odżywiać i ćwiczyć, więc jak byś potrzebowała motywacji to wiesz, gdzie mnie szukać 😉

Myślę, że jeśli coś lubimy i chcemy to robić, to żaden sprzęt, a raczej jego brak lub jakość, nas nie zniechęci. Moim zdaniem najlepiej gdybyś najpierw spróbowała znaleźć ruch dla siebie, a potem się zobaczy co można fajnego do niego kupić – i mówię to zupełnie niezłośliwie! Jeśli czegoś nie czujemy, to nic nie pomoże – ani appka, ani super mata. Ja zaczęłam crossfit w butach od squasha i legginsach do hikowania 😀 Próbuj, testuj, zobacz co chwyci. Ja na przykład umarłabym z nudów ćwicząc jogę albo regularnie biegając, więc doskonale znam to uczucie.

A szafą się nie martw – to przychodzi z czasem! Szyj swoim tempem, nie patrz na innych, rób co Ci się podoba i za rok czy dwa zorientujesz się, że udało Ci się uzbierać całkiem fajną kolekcję porządnych ubrań, pięknie pasujących do Twojej figury i stylu. Moim celem nie była szafa kapsułowa (bo według niej powinnam mieć na przykład białą koszulę:)), tylko szafa ubrań, które naprawdę lubię nosić. Nie jest łatwo zastąpić wszystkie kupne ubrania tymi zrobionymi przez siebie, bo to po prostu wymaga wielu miesięcy, a nawet lat. Szyję od 4 lat i chyba dopiero po 2 czy 3 mogłam się chwalić, że sama stworzyłam swoją garderobę. A przecież Ty masz jeszcze dzieci, więc czasu o wiele mniej niż ja. Nie ciśnij się w tej kwestii za bardzo, szkoda by było zamienić przyjemność szycia w ciągłą udrękę i pogoń 🙂

Uściski!

PS tak tylko na marginesie – wiesz, że ja nie czytam żadnych poradników i nie słucham żadnych podcastów? Jak coś chcę zrobić, to wyłazi ze mnie straszna Zosia samosia. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale tak już mam. Zupełnie odwrotnie;)

7 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Gosiu, jeszcze dodam, że mnie aż boli jak daję komuś “rady”, bo moim zdaniem to jest absolutnie zbędne (wszak każdy z nas ma inne potrzeby i odczucia w różnych kwestiach), więc nie traktuj tego jak “się nie znasz, ja Ci powiem co masz zrobić”, tylko raczej jako garść pomysłów i duchowe wsparcie. Nie musisz ogarniać wszystkiego!

Agata - Gackowa
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

O właśnie, nie musisz ogarniać wszystkiego. Niedawno widziałam śliczny i mądry rysunek Nieładnie : kobieto, chcesz być szczęśliwa? Odp#dol się od siebie. Chyba coś o tym skrobnę na blogu 🙂

Iiiii
6 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Podpinam sie. Tez mysle, ze za duzo chcesz, naraz. Idealnie pracowac, swietnie zarabiac, miec idealne dzieci, swietnie ubrane przez Ciebie, miec mase czasu na hobby, do tego piekny dom, idealnie wyposazony, codzienne gotowanie, najlepiej wymyslnych potraw i dla kazdego osobno, co tam jeszcze pominelam? Odpusc. Wybierz to, co wazne, reszte rob na pol gwizdka lub wcale (gotowe jedzenie).

I ze sportem tez sie przylaczam – musze miec fun, zeby chciec go uprawiac. Akcesoria nie sa wazne, z czasem moga byc, jesli ta forma ruchu mi pasuje i nie beda staly, straszac wyrzutami sumienia, ze nic nie robie.

I ogolnie – chyba upraszczam co sie da. U Ciebie czesto dostrzegam komplikowanie. Wiele maszyn, urzadzen, plany dnia, tygodnia, miesiaca, systemy (przechowywania i dzialania), itd. Mniej mysle na ten temat, wiecej dzialam. Wiem, ze pracujesz naukowo, to nieco przeszkadza odlaczyc mozg i po prostu wybrac to, co intuicyjne.

Moze cos z tego, co napisalam Ci pomoze? Powodzenia 🙂

Anonimowo
7 miesięcy temu

Już Ci kiedyś napisałam, że praca w domu nie jest fajna. Zaprzeczyłaś a ja dalej mam swoje argumenty po pierwsze pracując w domu mózg Ci pracuje ale niestety ciało nie. Po drugie jak chodziłaś do pracy zabierałaś do pudełka super jedzenie ,które było małym obiadem teraz nie. Ten mały obiad mógłby teraz być dużym obiadem dla rodziny .To nie jest tak, że to co ty lubisz rodzina nie zje. Ja do swoich dzieci zawsze mówię spróbuj jak nie będzie ci smakować to nie zmuszam ale musisz spróbować i tak małymi kroczkami zasmakowali w wielu smakach i potrawach Sama piszesz ,że masz miejsce i sprzęty do ćwiczeń to ćwicz bo przecież się za bardzo nie ruszasz i ani się obejrzysz jak już figury nie zmienisz. Te wszystkie rzeczy co ci się nie udają to masz w głowie więc zacznij jako metodyk jej używać. Zobacz ile czasu marnujesz na przeglądanie głupot i tyle czasu poświęć na ćwiczenia. To się wszystko da zrobić tylko trzeba sobie inaczej rozplanować dzień. Nie mów ,że się nie da bo to tylko twoja wola i postanowienie może to zmienić .Jeżeli chcesz coś zmienić to działaj a nie myśl, że powinnaś. Znam Cię na tyle, że wiem ,że potrafisz i trzymam kciuki.Pozdrawiam Krystyna

Alicja
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Anonimowo

Praca z domu jest ok. Poprostu trzeba się tego nauczyć. Może pracować i mózg i ciało, gdy tylko nauczysz się że jesteś w pracy a nie musisz też ogarnąć son, gotowanie i sprzątanie. Potrzeba na to czasu ale da się

Iiiii
6 miesięcy temu
Odpowiedz  Anonimowo

Praca w domu dla kazdego jest czyms innym. Zalezy od branzy, od ilosci godz pracy, odpowiedzialnosci, mozliwosci kontaktu ze swiatem zew., przestrzeni do zycia (na malej wg mnie lepiej jest wychodzic z domu) itd. Zalezy tez od charakteru – introwertyk/extrawertyk lub osoba energiczna, ktora musi wytracic energie w ciagu dnia versus osoba flegmatyczna, robiaca wszystko w swoim tempie, wrazliwosci na bodzce (dzwiekowe, swiatlo, zapachy, ilosc osob wokol), stanu cywilnego/dzietnosci i ilosci wspolmieszkancow oraz ich zajec w domu i poza, umiejetnosci koncentracji, zaangazowania wspolmieszkancow w prace domowe, posiadania zwierzakow/lub nie. Lista jest dluga. Dlatego nie ma co wyrokowac czy praca w domu jest dobra czy nie. Dla kazdego bedzie czyms innym. Pracowalam kilka lat w domu i poczatkowo bylo fajnie, a potem sie okazalo, ze potrzebuje wychodzic z domu. Dla mnie najlepsza jest opcja mieszana lub tylko wychodzenie do pracy. Wtedy wracam do domu i nie mysle o pracy.

6 miesięcy temu
Odpowiedz  Iiiii

A ja nawet nie mam wyboru 😉 Jako osoba prowadząca jednoosobową działalność, która nie wymaga dodatkowego lokalu, od zawsze pracuję w domu. Nigdy nawet nie doświadczyłam pracy w biurze, w zespole. Ja jestem z takiego obrotu sprawy wielce zadowolona, ale osiągnięcie równowagi dom-praca i nauczenie się koncentracji trochę zajęło. Co zabawne, to nie ja mam problem z moim pracowaniem w domu, tylko osoby postronne, które uważają, że jak jestem w domu to tak bardziej się nudzę, niż pracuję, więc można wymagać ode mnie spotkań lub telefonów towarzyskich w godzinach pracy 😀

Iiiii
6 miesięcy temu
Odpowiedz  Marzena

Tak, przy pracy w domu b wazne jest wypracowanie zdrowych nawykow, wyraznego podzialu praca/po pracy itd. W sumie nie wiem, czy praca w domu nie wymaga wiekszej dojrzalosci, odpowiedzialnosci, koncentracji, wytrwalosci, umiejetnosci radzenia sobie z samotnoscia, zlym nastrojem, samopoczuciem itd.niz praca wsrod ludzi.

Magdalena
7 miesięcy temu

“Zrób to”, “zrób tamto”, “gotuj bez przepisu, to jedyna skuteczna droga”, “rusz głową”, “po co ci gadżety kuchenne”, “masz sprzęt, to ćwicz”, “nie mów, że się nie da, działaj”… – brawo! Jeszcze dodajcie “ślamazaro jedna”.
Kobieta ogarnia mnóstwo tematów, o których inne osoby nie mają nawet pojęcia, normalne, że ma też słabiej opracowane dziedziny życia. O tym jest ten wpis. W wolnym tłumaczeniu “nie jestem Superwoman (choć mogłoby się tak wydawać)”, a nie “jestem beznadziejna w kuchni i nie ćwiczę, doradźcie, co mam robić”.
Prawda jest taka, że nie da się osiągnąć perfekcji we wszystkim i nie warto. Uważam, że nie da się nawet komuś sensownie czegokolwiek doradzić, bo każdy jest inny. Można zaproponować możliwe rozwiązanie, podzielić się swoim doświadczeniem, ale rzadko nasze sposoby zadziałają u kogoś innego, więc tryb rozkazujący kompletnie nie ma sensu. Prędzej osoba z “problemem” znajdzie rozwiązanie zgodne z jej własnym modus operandi, któremu zawdzięcza sukces w innych dziedzinach. Dla jednej szafa kapsułowa jest błogosławieństwem, dla innej idiotyzmem. Ktoś robi zakupy raz w tygodniu, ktoś inny codziennie po trochu, a trzecia osoba nie ma na to żadnego planu i nawet nie zamierza go mieć (np. ja).
Gdy śpieszymy się z dzieckiem do lekarza na wizytę i trzeba natychmiast wychodzić, nie ma sensu skupiać się na nauce samodzielnego zapinania guzików i denerwować się, że tak długo to robi, bo przecież my mamy zasadę, że dziecko w tym wieku zapina się samo. Co wtedy robi racjonalny człowiek? Szybko zapina dziecku guziki i leci do lekarza, chrzanić zasady, bo kolejka ucieknie. Dlatego właśnie uważam, że sztuka rezygnacji jest ogromnie ważna. Nie zawsze “działaj” jest lepsze niż “odpuść”.

Anonimowo
7 miesięcy temu

A ja mam taki problem że mój antywirus na czerwono krzyczy że Twoja strona jest meganiebezpieczna

;(

;9

Alicja
6 miesięcy temu
Odpowiedz  Anonimowo

Może być parę przyczyn. Pimposhka ma pole do wprowadzenia jej hasła, strona jest publiczna więc każdy w internecie widzi twój IP, chyba że używasz VPN, no i co piszesz. Inna opcja to brak prawidłowo certyfikatu SSL, może skontaktuj się z twoim providerem Pimposhko. Jest pâté innych ale dużo zależy też od twoich ustawień i możesz manualnie dodać to stron bezpiecznych. Przepraszam, informatyki w mnie się odzywa

Asia
6 miesięcy temu

Bosszzz…..! Ja lubię gotować i robić nowe potrawy ! Tylko moje córki i mąż nie bardzo….. Zaznaczam, że wszystko nadaje się do jedzenia tylko oni mają inne gusta…. 🙁 Ja też często 3 kolacje robię, albo obiady. Albo śniadania. Już tak od roku. Naprawdę zniechęcają mnie do gotowania. Ale nie planuję dokładnie posiłków na tydzień, bo zawsze któreś z nich wyskoczy ze “zmianą planów” popołudniowych. Chciałabym, żeby choć połowa z tego co zaplanuję (poza gotowaniem) została zrealizowana zgodnie z moim planem…

Anonimowo
6 miesięcy temu

Ja lubię gotować, sprzątać1/2, ćwiczyć i generalnie coś robić. Ale też kończy się tak jak u Ciebie. I już przestałam z tym walczyć. A jak czasem M mi zwróci uwagę, że znowu kupiliśmy składniki na obiad, a jemy z dowozu to mu mówię, że jego porcję też zmieszczę, a on może iść i sobie ugotować. I już nie ma tematu
Generalnie to już sam fakt, że się staramy coś robić jest ważny. I często jest tak, że to z mojej/twojej perspektywy wygląda to jak kolejna porażka. Bo ja jako Twoja obserwatorka jestem pod wrażeniem. Często jak spotykam się z kimś po dłuższej przerwie i już się nagadamy co u Nas to dostaję przekaz typu: wow jak Ty sobie świetnie radzisz, zazdroszczę, a ja dopiero wtedy myślę sobie, że faktycznie przecież jest OK. Pimposhko czasem temu wewnętrznemu krytykowi trzeba pokazać gdzie jego miejsce

Theli
5 miesięcy temu

Ja tylko o gotowaniu. Ogarniam, choć zwariowałabym gotując codziennie. Mam świetną stołówkę w pracy, więc jak pracuję ,,stacjonarnie”, to zwykle tam jadam i zabieram na wynos dla reszty rodziny. Gdy pracuję zdalnie/l4/urlop/weekend itp, to gotuję (ok. czasami wskoczy jakiś chińczyk czy pizza, ale to max raz na tydzień) oraz:

  • zawsze mam spory zapas różnych kasz/ryżu/makaronu + ziemniaki + mąka + trwałe składniki typu mleczko kokosowe czy passata w puszce
  • zawsze mam zamrożone mięso/rybę i jakieś mieszanki warzywne
  • mam spory zapas różnych przypraw, w tym gotowce w saszetkach typu curry, które wystarczy dodać do mięsa
  • raz na tydzień uzupełniamy zapasy warzyw

I to naprawdę wystarcza do zrobienia całkiem różnych, niepracochłonnych obiadów, uwzględniając, że każda z 4 osób może lubić coś innego albo być na specyficznej diecie.
I równie ważne (chyba): nie potrzebuję wiele więcej poza dobrą patelnią, garnkiem i formą do zapiekania. Z urządzeń pomagająch w gotowaniu używam tylko blendera do zup-kremów. W 90% to wystarcza.

Beata Babaruda
4 miesięcy temu

No właśnie… każdy z nas próbuje się zidentyfikować żeby lepiej nam było ze samym sobą, ale jakoś tak gryzie nas rzeczywistość czasami. Nawet kąsa…
Zatrzymam się na jednym z twoich określeń siebie- neurotypowa… też tak i sobie myślałam do czasu, kiedy córka zaczęła mieć problemy z synkiem i doszłyśmy do diagnozy autyzmu. Wysoko funkcjonującego, dodam, ale jednak. I okazało się, że każde z rodziców jest w spektrum, jak i cała czwórka dziadków (w tym ja). Po zgłębieniu tematu (i podpowiedzi córki żeby poszukać info o maskowaniu objawów przez osoby płci żeńskiej żeby dostosować się do wymagań społecznych) okazało się, że też mieszczę sie w spektrum i szczerze powiem- kamień spadł mi z serca! Jestem taka jaka jestem, nareszcie udało mi się siebie zaakceptować w pełni, odkryłam że depresja może nie być depresja, ale przebodzcowaniem i brakiem odpoczynku połączone z objawami niedoboru hormonów (post-menopauza). Dość często w parze z autyzmem idzie adhd, co w jakiś sposób wiąże się z intensywnym zgłębianiem nowych umiejętności i dążenie w nich do perfekcjonizmu, więc….? Naprawdę jesteś neurotypowa?
Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno w Nowym 2024 roku i lecę dalej nadrabiać zaległości czytelnicze zanim wsiąknę w skarpetkę do pary tej, którą skończyłam przed północą.

By Pimposhka
36
0
Would love your thoughts, please comment.x