Poza Strefą Komfortu

Ostatnio napisałam nieco więcej o mojej nowej pracy (klik). Niektórym może się wydawać, że oto Pimposhka opuszcza jedną świetną pracę dla pracy jeszcze świetniejszej. I że to jest takie proste i bezwysiłkowe. Nie jest. 

Mój zawód i moja praca są dla mnie niezmierne ważne. To nie jest i nigdy nie było wysiadywanie bezsensownych pupogodzin aby zarobić pieniądze na to, co mnie naprawdę kręci. Praca nie jest dla mnie środkiem do celu ale celem samym w sobie, choć oczywiście w granicach rozsądku, nie samą pracą człowiek żyje. Ponieważ moi rodzice zawsze pracowali z pasją taką wartość wyniosłam z domu. 

Spędziłam w Oxfordzie 12 lat, w dodatku w tym samym miejscu i z tymi samymi ludźmi. To jest mój drugi dom i druga rodzina. Oxford to bardzo wyjątkowe miejsce. Niedawno,  jak była u nas Kasia poszłyśmy odwiedzić kilka koledży. W jednym z nich buldog (tak się nazywa uniwersytecka ochrona) powiedział ‘Z tego miejsca nigdy się tak naprawdę nie odchodzi’. I coś w tym jest. 

Jeśli ktoś by mnie zapytał, jaka oferta pracy sprawiłaby, że opuszczę Oxford to właśnie jest to ta oferta pracy, którą przyjęłam. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości. Co nie oznacza, że się nie boję. 

Mam obawy na takim praktycznym poziomie. Czeka mnie sześciomiesięczny okres próbny. W razie wypowiedzenia czy jakichkolwiek zwolnień moja odprawa byłaby bardzo mizerna ze względu na krótki staż pracy.  Muszę sobie od nowa wypracować pełnopłatny urlop zdrowotny bo jego maksymalną ilość otrzymuje się po czterech latach pracy. Na razie będzie mi przysługiwać miesiąc pełnopłatnego chorobowego, niby sporo ale przygoda z wyrostkiem nauczyła mnie, że takie rzeczy nie są trywialne. 

Zdaję sobie sprawę, że przez najbliższe pół roku minimum będę poza moją strefą komfortu. Będę się musiała wielu rzeczy nauczyć. Nie będę na razie tą Pimposhką, którą wszyscy znają i która (prawie) wszystko wie. Od nowa muszę wyrobić sobie markę i opinię. Z drugiej strony przecież właśnie o to w nowej pracy chodzi, o wyzwanie. Nie ma wyzwania bez wyjścia poza strefę komfortu. 

Mam nowy zespół, dużo większy i w dodatku młody. Po raz pierwszy będę miała pod sobą kogoś, kogo sama nie zatrudniłam i to razy sześć. Praca w trybie hybrydowym może i jest fajna, ale jeśli masz nowy zespół to może to być problem. To prawdopodobnie w tej chwili moja największa obawa. Dwa dni w tygodniu w biurze uważam za optymalne, jeden dzień w miesiącu to będzie dla mnie spora zmiana, niekoniecznie na lepsze. Czy się dogadam z nowymi ludźmi? Teoretycznie jestem o to spokojna. W Oxfordzie pracowałam z bardzo różnymi osobami, często wcale niełatwymi we współpracy (profesorskie ego mam rozpracowane). Jednak nigdy nic nie wiadomo.

I chyba największa ale też najbardziej irracjonalna obawa. Czy sobie poradzę? Tak po prostu. Wysłałam bardzo dobrą aplikację, rozmowa poszła mi bardzo dobrze ale kiedy czekałam na telefon z ofertą pracy (bądź odmową) to miałam wątpliwości. A co jak tej pracy nie dostanę? Jestem tak idealną kandydatką, że jeśli tej pracy nie dostanę, to tym bardziej żadnej innej. Wiadomo, szukanie pacy to nie jest egzamin, gdzie określona liczba punktów przekłada się na z góry określony efekt. Można być super kandydatem ale wybiorą kogoś innego, bo po prostu zrobił na rekruterach lepsze wrażenie albo bardziej go polubili, tak zwyczajnie po ludzku. Kiedy nie zaprosili mnie na rozmowę do innego działu w Oxfordzie to nie miałam aż takiego żalu, bo wiedziałam, że aplikowałam trochę na wyrost. Tutaj sprawa miała się inaczej, odmowa z pewnością mocno nadszarpnęłaby moje poczucie własnej wartości. 

Udało się. Tylko co teraz? Czy jestem wystarczająco dobra? Czy mam wystarczające umiejętności, wiedzę, intelekt? Czy poradzę sobie w nowym środowisku, czy polubią mnie tak jak w Oxfordzie? A może się okazać, że tak naprawdę nie wiem co mówię i robię? Psychologia to zna, nazywa to syndromem oszusta. Jest to poczucie, że wszyscy dookoła doskonale wiedzą co robią i tylko my mamy wątpliwości, tylko my czasami nie wiemy co robimy i ‘ściemniamy’ i za chwilę wyda się, że tak naprawdę jesteśmy ‘oszustami’.  Nie zdziwię Was, jak napiszę, że syndrom oszusta częściej dotyka kobiety niż mężczyzn. I często są to osoby na dość wysokich stanowiskach, które postrzegają nie jako wynik ich pracy i talentu, ale łutu szczęścia i życiowego fuksa. I że teraz muszą podtrzymywać wizerunek człowieka,  który zawsze wie co robi, chociaż wcale tak się nie czują.

Pomimo całej mojej pewności siebie ja też czasem czuję się jak oszustka i umniejszam swoje zasługi. A potem muszę odbyć poważną rozmowę sama ze sobą, że ‘Pimposhko przecież ty jesteś po prostu świetna w tym co robisz! Bądź sobą, a wszystko się ułoży’. I tej wersji zamierzam się (być może nawet kurczowo) trzymać przez najbliższe miesiące. 🙂


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowo
2 lat temu

Miła Pimposhko, to normalne, że masz obawy. Świadczy to tylko o tym, że jesteś normalna osobą, a nie zadufaną w sobie pańcią, “the beściakiem” który zjadł wszystkie rozumy. Tego typu osoby są najgorsze. Wierzę w ciebie i ufam, że będzie dobrze. Trzymam kciuki!

Alicja
2 lat temu

Pimposhko – dasz radę, nawet nie “dasz” ale będziesz zajebista w nowej roli. Nie mam wątpliwości na ten temat. Obawy w nowy miejscu pracy są normalne, a to że je masz, świadczy o tym, że dbasz o jakość pracy którą wykonujesz i za którą ci płacą. Czytałam o syndromie oszusta i fakt że częściej dotyka kobiuet jest naprawdę cierpki. Aktywuj “Law of Attraction” instead.

Zdalna praca nie jest idealna, ale daje wiele wolności iinnych korzyści, zwłaszcza że masz rodzinę. Poprostu trzeba dobrze ustawić priorytety i oczekiwania wobec siebie i innych (podwładnych).

Jest dobrze i będzie dobrze. Wierzę w ciebie 🙂

EwaD
2 lat temu

A już myślałam, że jesteś z Marsa, a z dzisiejszego posta wyjrzała osoba podobna do tych, które znam, w tym również do mnie:) Trzymam kciuki, tak naprawdę jak nie tam to gdzie indziej. Powodzenia!

Halina
2 lat temu

Syndrom oszusta cię dopadł – czy jestem wystarczająco dobra? Dobrze, że wiesz, że to jest taki (kobiecy) odruch obronny i nie należy się nim przejmować.
Ja gdy zmieniłam pracę i się obawiałam, miałam sen: 90 procent tego, co trzeba zrobić, już potrafisz, pozostałe 10 procent się douczysz. Gdy wstałam, przemyślałam, że sen mi prawdę powiedział. Byłam na właściwym miejscu. Tobie też będzie dobrze.

Last edited 2 lat temu by Halina
Anonimowo
2 lat temu

Gratuluję nowej posady. To bardzo duża i stresująca sprawa w życiu. Ja obecnie kibicuję córce w poszukiwaniu nowej pracy. Zapewne wszędzie nie jest to proste i łatwe a żyjąc na obczyźnie i konkurując z tubylcami, jeszcze trudniejsze. A w Hiszpanii jeszcze bardziej. Córka już miała dosyć nauczania Hiszpanów języka angielskiego, nota bene mało zdolnych do języków. Postanowiła więc budować swoją “karierę” od początku. To chyba ostatni dzwonek gdy ma się 40 lat niemal, 2 dzieci i męża. Jest jej trudno, wiem. Trzymamy z mężem kciuki.Tyle możemy, z daleka.

Babaruda
2 lat temu

Nawet nie wiesz, jak bardzo rezonuje ze mną syndrom oszusta. Mam to samo, choć wiem że jestem dobra w tym co robię to wciąż czuję, że kiedyś okaże się, że wcale tak nie jest… I kłamstwo wyjdzie na jaw. Myślę że to przez to, że praca przychodzi z łatwością, nowe miejsca są wyzwaniem i sprawiaja że czujesz się niepewna, ale z czasem będzie znów dobrze.

11
0
Would love your thoughts, please comment.x