Kiedy schodzi z Ciebie powietrze, czyli skąd się biorą ufoki i inne niemoce

Na pewno większość z Was zna to uczucie. Czekacie na coś, a kiedy nadchodzi ta chwila to jest rozczarowanie i schodzi z Was powietrze. Robótki ręczne są dobrym przykładem. Robicie sweter (w kawałkach), zszywacie i…… nie pasuje. Jest smuteczek i frustracja. Lepiej robić od góry. Albo szycie. Mierzycie, robicie wykrój, kroicie, szyjecie, przymiarka i…. źle leży. Czasem da się uratować, czasem nie. 

Idzie do Was wyczekiwana włóczka, albo materiałek i okazuje się, że kolor za bardzo odbiega od tego co widziałyście na stronie sklepu. Włóczkę oddać łatwiej, materiałek trudniej ale i tak schodzi z Was powietrze. Bo trzeba zapakować, wypełnić kwit, zawieźć na pocztę. I co najgorsze, nie macie materiału na nowy, ekscytujący projekt, który miałyście zacząć w ten weekend. 

Zamawiacie nowe kozaki/płaszcz/spodnie w Internecie. Czekacie na kuriera, a w myślach już zadajecie szyku na jakiejś służbowej imprezie. Kozaki przychodzą i… nijak mają się do tego co widziałyście na zdjęciu albo rozmiar jest od czapy. Czasem z tego rozczarowania nawet ich nie odsyłacie albo zwlekacie z wysyłką tak długo jak się da (nie mówiąc już o zamówieniach z AliExpress). Nie tylko nie chce Wam się ich odsyłać ale nawet szukać nowych butów/płaszcza/spodni. Zeszło z was powietrze.  

Przyjeżdżacie do hotelu i okazuje się, że dali wam łazienkę z wanną a miał być prysznic. Nie lubicie wanny. Albo pokój jest z widokiem na basen, a miał być z widokiem na morze. Albo łóżko jest co prawda podwójne ale ma dwie pojedyncze kołdry (kto to w ogóle wymyślił?). Trzeba iść do recepcji, odkręcać ale zeszło z Was powietrze. Przynajmniej pierwszy dzień urlopu zmarnowany i pozostaje niesmak. 

Moja koleżanka na swój ślub chciała mieć buty jakie nosiła Sarah Jessica-Parker w jednym z odcinków serialu Seks w Wielkim Mieście. ‘Manole’ przyleciały z Ameryki (w tamtych czasach na paczki czekało się dłużej i nie można ich było śledzić tak jak teraz). Pełna ekscytacji otwiera paczkę, a tam…. dwa lewe.

Są też poważniejsze sprawy. Nasza przyjaciółka kupiła wymarzone mieszkanie. Nówka nie śmigana, trzy pokoje, dwie łazienki, spory balkon z cudnym widokiem na jezioro, w kameralnym budynku. Po pół roku na ścianach wyszedł grzyb, nie tylko u niej ale w całym budynku. W toku postępowania wyszło, że w czasie budowy jakiś robotnik zostawił otwarty kran na weekend w jednym z mieszkań. Zalało cały budynek ale sprawę zatuszowano. Deweloper starał się tłumaczyć, że zima była wyjątkowo mokra…. Nie będę się tu wdawać w szczegóły i walkę z deweloperem. Finalnie nasza przyjaciółka musiała się wyprowadzić na ponad rok. Kiedy wróciła, musiała mocno ze sobą walczyć aby na nowo zakochać się w mieszkaniu, bo cała radość ulotniła się jak powietrze z przekłutego balonu. 

A wiecie skąd bierze się słomiany zapał? Właśnie z takich sytuacji. Robimy coś bardzo podekscytowani ale jeśli pierwsze efekty odbiegają od naszych oczekiwań to rzucamy wszystko w kąt bo schodzi z nas powietrze. Są charaktery mniej i bardziej podatne.

Słomiany zapał to nie ja, ale jak u każdego i ze mnie schodzi powietrze i to na porządku dziennym. Co wtedy robię? Otóż daję sobie czas aby przeżyć to rozczarowanie i frustrację. Czasem mocno mnie to dotyka, bo często nie ma w tym mojej winy i wtedy jest to dla mnie podwójnie frustrujące. Na przykład maszyna, która z naprawy wróciła uszkodzona przez nieuwagę technika, który ją pakował. Pozłoszczę się, czasem popłaczę z bezsilności. Ale nie trwa to długo, maksymalnie do następnego poranka. Potem robię plan. 

Dzwonię do firmy, która naprawiała maszynę i szukamy rozwiązania. Przygotowuję paczkę do wysłania (z nietrafionym zamówieniem) i odkładam ją koło drzwi (albo wkładam do bagażnika, żeby mnie nie denerwowała). Planuję, że odeślę ją w weekend. Sweter nie taki? Zastanawiam się co mogę zrobić i również układam konkretny plan. Na przykład spruję w przyszłą sobotę jak będę oglądać film wieczorem, a w niedzielę odparuję wełnę w pralce i zwinę w kłębki. W międzyczasie zrobię kilka maskotek na szydełku w ramach odpoczynku i zmiany dekoracji. Kluczem jest szybkie podjęcie decyzji a potem plan i wykonanie. Jeśli przyjeżdżam do hotelu, a tam zonk to następnego ranka szukam rozwiązania problemu w recepcji. Jeśli naprawdę nic się nie da zrobić (np. nie ma już wolnego pokoju z widokiem na morze) to rozmawiamy o jakiejś zniżce albo zadośćuczynieniu (np. wycieczce fakultatywnej na koszt hotelu).  

Dzięki temu nie piętrzą się u mnie paczki do odesłania, nie mam góry ufoków w szafie i nie chodzę rozczarowana cały urlop. A jeśli na prawdę nie chce mi się nic działać, to po prostu stwierdzam, że widocznie aż tak bardzo nie zależy mi na rozwiązaniu i po prostu odpuszczam, także te negatywne uczucia związane z tematem. 

A Wy jak radzicie sobie w takich sytuacjach?


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Iwona
7 miesięcy temu

Mam podobnie, zawsze szukam rozwiązania- ostatnio uszyłam duuużo za duży płaszczyk bo mi się wydawało że wg rozmiarówki będzie za ciasny.. Na szczęście był na tyle prosty, że mogłam podkroić do swojej sylwetki, ale sporo materiału zmarnowałam. Swetry namiętnie pruję i przerabiam od nowa, co boli gdy w kolejce czeka następny pomysł. Kupiłam w necie wymarzone buty-za małe- nie odesłałam, bo może dam radę eh.. Po dwóch miesiącach zebrałam się na odwagę i pojechałam do sklepu stacjonarnego i cudowne Panie wymieniły moje butki(nie noszone!)na właściwy rozmiar❤ Zaintrygowałaś mnie tym parowaniem wełny w pralceJak to robisz?

7 miesięcy temu

Otóż nie radzicie sobie.
Ale zawsze można się zainspirować Pimposhką i spróbować zastosować jej rozwiązania. 🙂

Anonimowo
7 miesięcy temu
Oj, Pimposhko, jestem bardzo ciekawa, czy Ty masz jakiś problem z czymkolwiek, czy z kimkolwiek w życiu, ale tak szczerze. Trochę to już nudne się staje, wiadomo, mogę nie zaglądać, ale lubię i czasem jest to motywujące.Dzisiaj np. spojrzałam w okno... brudne, no cóż , idę myć i takim sposobem ,będzie jedno okno mniej do mycia.A bardzo jestem ciekawa, jak odparowujesz tą wełnę, bo moje ufoki czekają w kolejce.
Anonimowo
7 miesięcy temu

Oj tak Pimposhko takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Złość, bezsilność, płacz…..tak miałam kiedyś. W końcu zadałam sobie pytanie, po co? Po co tracić zdrowie? Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Co z tego, że zamiar był inny? Bluzka, którą ostatnio wydziergałam dla siebie okazała się niewypałem. Koszmarnie w niej wyglądam, trudno…na koleżance leży idealnie. Sobie zrobię następną …to taki przykład z ostatniej chwili, ale są różne podobne sytuacje. Szkoda zdrowia. Życie jest jedno, a rozwiązań mnóstwo… głęboki wdech, wydech i działam dalej . Bardzo serdecznie pozdrawiam Gosia.

Halina
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

A rośniesz jeszcze? (Ja jestem niskorosła więc musiałam za mienić ‘duża’ na ‘dorosła’)

anonimowa72
7 miesięcy temu

Nie radzę sobie, czuję wkurzenie (by nie nazwać tego dosadniej), odkładam na później, potem zła jestem, że odłożyłam….

anonimowa72
7 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Z tym jest różnie. Takie podejście w życiu prywatnym częściowo wynika z tego, że w robocie mieć wszystko poukładane na tzw. zicher.

Halina
7 miesięcy temu

Zależy od dnia. Czasem się złoszczę, czasem konstruktywnie szukam rozwiązania, a czasem – nie robię nic. Położylo się, niech leży….

Alicja
7 miesięcy temu

A różnie sobie radzę. Kiedyś bym się wkurzyła i odłożyła ale z wiekiem jakoś mi się zmieniło. Jeśli coś jest niewypałem to poprostu zwracam (jeśli kupiłam, u nas poczta odiera z domu co jest wygodne), pruję, jeśli udziergane, oddaje, jeśli uszyte, no chyba że da się coś zrobić. Jestem na etapie używania tego co mam, jeśli chodzi o materiały a jeśli kupuję to najpierw zamawiam dużo próbek. fakt że się czeka ale za to mogę sprawdzić czy to jest dokładnie to o co mi chodzi. Za każdym razem gdy taa sytuacja się zdarza, putam siebie “czy mogę to zmienić?”. Jesli odpowiedż brzmi “nie” to przechodzę do porzadku dziennego.

Anonimowo
7 miesięcy temu

A u Mnie to różnie bywa, zazwyczaj też staram się od razu stworzyć plan i działać zgodnie, ale czasem schodzi mi powietrze. I w sumie taki zawór też jest potrzebny, bo na fali ogarniania wszystkiego, jak raz czy dwa coś nie wyjdzie to się okazuje, że w sumie świat dalej stoi i ma się dobrze.

By Pimposhka
18
0
Would love your thoughts, please comment.x