Jest niedziela wieczór. Jon usypia małe Pimposhki a ja dokańczam post abyście mogli go sobie poczytać w poniedziałek. Za nami niesamowicie pracowity weekend. W zasadzie nie miałam ani chwili wytchnienia. Dwa dni zostały pochłonięte przez malowanie buduaru. W zeszły weekend pomalowaliśmy sufit ale pokój pozostał w zasadzie nietknięty bo jeszcze teściowa spała u nas w czwartek. Teraz poszliśmy na całość. Zdemontowaliśmy roletę oraz klamkę w drzwiach, pocięliśmy wykładzinę aby łatwo było pomalować listwy podłogowe. Wczoraj malowaliśmy ściany (dwie warstwy), dzisiaj całą stolarkę i kaloryfer. Została nam jeszcze tapeta, może uda mi się ją przykleić jutro w przerwie na lancz. Jestem padnięta ale szczęśliwa bo jeszcze chwila i zacznę skręcać meble. Że też nam się to wszystko chciało…
Obejrzałam sobie niedawno rozmowę Martyny Wojciechowskiej z Elżbietą Dzikowską (klik) i mnie natchnęło.
Pamiętam jak byłam na studiach i na tablicy koło dziekanatu pojawiło się ogłoszenie, że szukają koordynatora badań ankietowych. Jak się zgłosiłam to moi koledzy się śmiali, ale mi się chciało. Ta praca okazała się niesamowitą przygodą i katapultą do mojej zawodowej kariery. Dość powiedzieć, że rok później o tą praktykę zabijali się już niemal wszyscy na roku. Po pierwszym roku studiów chciało mi się jechać w wakacje do pracy w Londynie a kraj tak mi się spodobał, że jak skończyłam licencjat w Warszawie to chciałam tam wyjechać na studia magisterskie. Owszem, miałam sponsorów w postaci rodziców ale to ja pilnowałam wszystkich formalności – uczyłam się i zdałam test z języka, wypełniłam wszystkie wnioski, zabukowałam bilety itd. Chciało mi się. Chociaż pamiętam jak pierwszej nocy po przyjeździe leżałam w łóżku w akademiku, nie mogłam zasnąć i zastanawiałam się co ja najlepszego zrobiłam. Ale to te studia i praca po studiach zaprowadziła mnie do mojego męża, do dzieci, do Oxfordu.
Mija właśnie miesiąc od naszej przeprowadzki do DAD. Wielokrotnie już usłyszałam, że mamy piękny dom. Przez siedem lat mieszkaliśmy w MAD i nie usłyszałam tego ani razu…. Szczerze to bardzo długo nie chciało mi się ruszać z MAD. Najpierw parę lat urządzaliśmy dom pod siebie, a potem chciałam się tym nacieszyć. Długo nie chciałam przyjąć do wiadomości, że MAD za bardzo się skurczył. Przeprowadzka mnie przerażała. Tak naprawdę to brak miejsca do szycia wreszcie mnie z MAD wygonił. No ale jak już mi się zachciało to… mamy taki cudowny DAD.
Podczas przerwy świątecznej odgraciliśmy dom i przygotowaliśmy go do sprzedaży. To była ciężka fizyczna praca w momencie, kiedy cały kraj leniuchował oglądając Kevina samego w domu. Potem przez trzy miesiące żyliśmy w ciągłym napięciu bo mieliśmy wizyty od potencjalnych kupców. Potem szukanie domu, formalności związane ze złożeniem oferty, stos papierów do wypełnienia, wieczory spędzane na pakowaniu, szukanie firmy przewozowej, stres związany z wymianą kontraktów, w końcu przeprowadzka, formalności związane ze zmianą adresu……. 8 miesięcy życia mocno podporządkowane zmianie adresu. Nie każdemu się chce.
A przecież nie po to się przeprowadziliśmy aby spocząć na laurach. Od miesiąca ciężko pracujemy aby ten nasz nowy dom urządzić po swojemu. Rozmowy z fachowcami, organizowanie wycen, przesyłek, zamawianie próbek, milion decyzji, logistyka remontowa, wreszcie fizyczna praca. Chce się…. W zeszłym tygodniu w sobotę byliśmy w kinie, dzieci były u dziadków. Wróciliśmy do domu około 18:00. W niedzielę rano mieliśmy zacząć malowanie buduaru. Aby sobie ułatwić sprawę jeszcze tego wieczoru wynieśliśmy z garażu wałki, pędzle, taśmę malarską itd. Przestawiliśmy łóżko, zrobiliśmy plan od czego zaczniemy w niedzielę rano zanim wrócą dzieciaki. Bo nam się chciało.
I tak słuchając Pani Dzikowskiej pomyślałam sobie, że odkąd pamiętam to mi się chce. Taka się już urodziłam ale dopiero chyba zdałam sobie sprawę jaki to niesamowity dar. To, że mi się chce jest dla mnie tak naturalne jak oddychanie. Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy tego nie mają. Niektórzy chodzą na terapie i kursy, czytają poradniki aby to mieć, aby to w sobie rozwinąć a ja to mam, ot tak. Tak jak inni rodzą się z pięknym głosem, absolutnym słuchem, talentem malarskim, pięknymi włosami albo oczami tak ja urodziłam się i mi się chce. I tak, należę do tych dziwnych optymistycznych ludzi, którzy ewangelizują, że ‘wystarczy tylko chcieć i można wszystko’. Jak mam myśleć inaczej, skoro w moim życiu tak właśnie jest? I tak, są osoby, które mówią, że to bzdura, że głupoty, że tak nie ma i wstyd tak innym wmawiać. Ale teraz wiem, że Ci ludzie po prostu tego nie mają, nie czują, nie rozumieją. Tak samo jak ja nie mogę pojąć, jak można tak zwyczajnie otworzyć usta i zacząć pięknie śpiewać.
I cytując Panią Dzikowską ‘współczuję tym, którym się nie chce’.
Tego życzę Wam na nadchodzący tydzień. Niech Wam się chce!
Pimposhko, bardzo mnie motywujesz. Może wyjdę z tego swojego marazmu.
Mój mąż jest akurat odwrotny, ale na szczęście reformowalny.
Bo to właśnie chodzi o to aby z tych swoich sukcesów, małych czy dużych czerpać radość. Są przecież osoby, które osiągają ogromne sukcesy a mimo to ich to wcale nie cieszy.
No właśnie ten nadmiar możliwości dzisiejszego życia czasem takim osobom, którym się chce może zaszkodzić. Powodzenia!
Dokładnie!
Bo ludzie postronni często widzą tylko efekt, nie wiem czemu tak jest. A może są tacy co muszą jakoś sobie 'umniejszyć' Twoje sukcesy aby samemu poczuć się lepiej. 'Ja też bym miał taki dom, jakbym miał takiego bogatego ojca' itp.
Nooo kochana, Ty to w ogóle jakbyś wygrała w totka tym swoim nowym małżeństwem (jeszcze raz gratulacje!) bo to w sumie też trzeba chcieć. A sprzyjające okoliczności w 80% robi się samemu tak naprawdę.
Ja akurat należę do osób, które potrafią złożyć samokrytykę również. Zupełnie nie jak mój mąż. On jest mistrzem w szukaniu winnych. Raz na przykład wrócił z imprezy służbowej (z hotelem więc wiadomo, było duże picie) bez ślubnej obrączki twierdząc, że ktoś mu ścignął z palca (!!!) oczywiście prawda była taka, że rano ścignął do mycia czy golenia i zostawił w hotelowej łazience. Na szczęście obrączkę szybko odzyskał. Myślę, że na pewno jest mnóstwo ludzi, którym wydaje się, że robią bardzo dużo a i tak im nie wychodzi. Ale mam wrażenie, że są to osoby, które robią coś bez przekonania. Np. studiowali za granicą owszem ale na przykład spełniali tym ambicje rodziców.
Najczęściej 'udaje' się tym, którzy na to ciężko pracują. 🙂
Nie chodziło mi tutaj o to, że inni oceniają tylko o sam fakt chcenia, że to taka cecha/talent a wcześniej tego tak nie postrzegałam.
No mnie też nie chcę się non stop i 24h na dobę, szczerze to nawet lepiej jakbym miała opracowaną jakąś strategię odpoczynku. Rozumiemy się 🙂
Gratulacje!
No właśnie to też mi dało do myślenia, że to jest jakaś taka cecha/talent z którym się człowiek po prostu rodzi. I my mamy to szczęście, hmm no chyba szczęście chociaż czasem jak nie mogę się zatrzymać to mam wrażenie, że to jest problem.
Wiele lat nam to zajmie ale na szczęście nigdzie nam się nie spieszy, bo to już dom 'na zawsze' Anglicy mają takie określenie 'forever home'. Dzięki!
zacznę na wesoło-jest taka stara piosenka Fogga "żebyś ty wiedziała jak mi się chce".No własnie mnie się też chce bo jestem ciekawa czy to zrobię ,czy mi wyjdzie i dlaczego mam robić tak jak wszyscy jak mogę mieć np.moją własną spódnicę którą sobie sama uszyję,I tak jest ze wszystkim .To napędza i daje wiele radości.Tak trzymaj jak najdłużej i posłuchaj sobie piosenki(będziesz sobie potem nucić oczywiście jedną linijkę,ja tak mam jak coś robię)Pozdrawiam Krystyna
super z tym "chceniem". kiedyś miałam podobnie, od jakiegoś czasu każda taka czynność wymaga ode mnie mnóstwa czasu i wysiłku psychicznego. a mam tyle możliwości…
mam nadzieję, że to przejściowe.
Zawsze przy takich dyskusjach przypomina mi się taki dowcip, a może historia o przepisie na angielski trawnik: przez 100 lat nawozić, kosić i podlewać. Tak jest i w życiu. Ludzie z boku komentują a my wiemy ile codziennej pracy ten nasz sukces kosztuje.
Z tym "bo mi się chce" to czasami kłopot. Bo mi się chciało wyremontować mieszkanie ( fachowiec jedne ściany wyburzył a drugie postawił) zrobić gładzie, pomalować, przerobić meble z przed 50 lat i przemalować je. Uruchomić starą maszynę , uszyć zasłony, kapę na łóżko i wykorzystać na maksa stare przedmioty aby świata nie zaśmiecać. Robić na drutach wieczorami ( projektów mam coś na 400 lat życia)i malować na zajęciach z malarstwa i w domu. Organizować wnukom przeróżne " antrakcje" i jeszcze czasami dorabiać. Myślę, że czasami za bardzo mi się chce i w wieku 56 lat zaczęłam uczyć się grać w golfa i to z sukcesami. Na rodzinnej imprezie w sobotę podsłuchałam , że mi się powodzi bo jako księgowa to sobie przelewów narobię to mam kasę. Ale to, że mimo dawno osiągniętego wieku emerytalnego pracujemy to nikt nie dostrzega. Przepraszam, że tak o sobie piszę ale właśnie Ty jesteś taką osobą co przemyśli, zainspiruje się i zacznie realizować i osiągać sukcesy. I życzę Ci z całego serca super pomysłów i osiągnięć. Barbara
Dopóki sie chce, jest sie mlodym duchem, niezaleznie od metryki. Sa ludzie wieczie mlodzi, i od poczatku starsi. A restzta, to chyba polskie przyslowie ma racje, twierdzac, ze kazdy kowalem wlasnego szczescia. Chociaz zawsze przyjemniej jest miec tzw. sprzyjajace okolicznosci, nie zaprzecze.
Gratuluje dalszych posuniec w DAD!
U nas jeszcze kilka rzeczy nie dokonczonych, co zwalam na moja noge, ale i to minie.
Jak ktoś mi mówi "Udało Ci się", to odpowiadam, że to moja ciężka praca, a nie, że mi się udało.
Nie zawsze mi się chce, nie wszystko mi się chce. Chce mi się, bo stawiam sobie cele. Chce mi się, bo coś jest dla mnie ważne.
Nie komentuję zachowań innych. Jeśli komuś się nie chce, to trudno. Widocznie nie jest to dla kogoś ważne.
Dokładnie 🙂 I tak samo często można usłyszeć ,,że też masz na to czas''. Od osób, które ten czas spędzają np. siedząc całymi wieczorami przed tv. Jak też siedzę, ale jednocześnie trzymając robótkę i to jest właśnie ten czas, który mam.
Chcenie musi być trochę egoistyczne, chce się to, co sprawia przyjemność, a nie to, czego tylko się ode mnie oczekuje. I nie ma znaczenia, co to jest, 2-godzinne codzienne spacery, praca w ogródku czy wolontariat w hospicjum.
Nie wszystko zawsze mi się chce, ale ogólnie chce mi się. Dlatego wyjechałam z małego miasteczka, dlatego zrobiłam doktorat, dlatego po 40-ce chodziłam na balet i nauczyłam się kolejnego języka. W kolejce chcenia czeka jeszcze m.in. nauka gry na instrumencie 😉
Znaczy na Ci serdecznie gratuluję, że Tobie się chce, ale też zwrocilabym uwagę na ten błąd mysleniowy, że jak coś pójdzie dobrze to przypisujemy zasługi sobie. Na pewno jest sporo praktyk, które zwyczajnie nie przekładają się na nic,mnóstwo studentów ma doswiadczenia studiów za granicą. Właściwie to chcę wyrazić, że chcenie jest ważnym komponentem, ale nie jedynym i też musi być wynagradzane, żeby utrzymywać ten stały stan chcenia. Ale też nie zmarnowanie talentu, to też istotną zasługa, więc gratulacje tak czy inaczej 🙂 i spoko, że jest progres w domu!
This comment has been removed by the author.
Ach, rozumiemy się doskonale! Mi się zawsze chce, nawet tego, co innym wydaje się niemożliwe, niemądre, śmieszne czy bezcelowe.
Czasem dostaję pytanie "Jak to jest, że Ty mówisz, że chcesz, a potem za miesiąc, za rok czy dwa to się dzieje?" No tak, że ja nie tylko mówię, ja to coś robię (bo zwyczajnie w świecie mi się chce).
I nie jest to żadne szczęście, zbieg okoliczności, przypadek. To co mam i przeżyłam jest efektem mojego chcenia, a nie żadnej tajemnej magii 🙂 Dla mnie to proste – chcesz to rób. Ale nieraz spotkałam się ze stwierdzeniem, że to nie jest takie proste, że łatwo mi mówić, bo mi wszystko przychodzi z łatwością (a przecież wcale tak nie jest).
Dałaś mi dziś tym postem do myślenia… może faktycznie trzeba mieć jakąś konkretną cechę by to było oczywiste i by mieć tę nieustającą motywację i chęci do działania.
No więc ja Cię Gosiu doskonale rozumiem i kibicuję za każdym razem jak wspomnisz tu o czymś nowym. Bo ja już wtedy wiem, że to nie jest tylko wypowiadane głośno marzenie i że zapewne masz już opracowany plan działania:)).
Bardzo pozytywnie! Mnie się czasem chce a czasem nie. Ale jak się chce i się robi i się zrobi to euforia jest nie do opisania.
Oby dom Wam wyszedł taki, jakiego pragniecie.