Miałam pisać o mojej podróży do Polski ale właśnie ktoś podciął mi skrzydła. Ten ktoś to nowa właścicielka naszego MAD. Zeszło ze mnie powietrze.
Otóż my i właściciele DAD jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, zdecydowani, zorganizowani, zdeterminowani. Szkoda, że ona taka nie jest. Od dwóch tygodni planowaliśmy i ścigaliśmy cały łańcuszek aby przeprowadzka była 3 sierpnia. Dzisiaj był ostateczny termin aby tą datę zaklepać (bo bank musi mieć pięć dni na zorganizowanie funduszy). No i co? No i nasza kupująca stwierdziła, że ma wszystkich w pupie i ona się nie przeprowadzi za tydzień. My, właściciele DAD i jej kupiec wszyscy są na tak, ale ona jest na nie. I nic nie zrobisz. Mało tego, ona sprzedaje małe mieszkanie, nie ma dzieci, nie jest osobą w podeszłym wieku więc z nas wszystkich jej przeprowadzka jest najmniej problemowa. No ale nie to nie.
Także teraz staramy się uzgodnić nową datę, najlepiej na 23 sierpnia. Trzymajcie kciuki. Takie jest niestety prawo łańcuszka. Zawiesiliśmy więc wczoraj pakowanie MAD i korzystając z tego, że dzieci są u dziadków w Polsce topiliśmy smutki w naszym lokalnym pubie. Jak na brytoli przystało. Dziwie się, że właściciele DAD do nas nie dołączyli. To również ich lokalny pub. Fajnie by było potopić smutki razem…
No ale cóż, takie rzeczy też się zdarzają. Tylko cierpliwość mnie uratuje!
p.s. Jak kupowaliśmy MAD to życie było dużo prostsze bo to był nasz pierwszy dom (więc nic nie sprzedawaliśmy) a właściciele MAD wyprowadzali się do wynajętego lokum więc nie musieliśmy czekać aż oni coś znajdą. Jeśli nasze życiowe plany pozostaną takie same to z DAD będziemy się już wyprowadzać bez dzieci i wtedy chyba faktycznie coś wynajmę.
Zasady kupna i sprzedaży domu w Anglii (a w Szkocji to już w ogóle jest kosmos) są dla mnie niepojęte i to jest faktycznie jakiś lokalny folklor. Wiele osób przenosi się do wynajmowanego lokum dlatego aby nie stresować się łańcuszkiem. Ale dla nas z dwójką dzieci to nie była opcja.
Masz rację 🙂
Przeprowadzka to zawsze problem, ale mały dom bez dzieci to nie to samo co średni dom z dwójką albo duży dom jak się ma 80 lat. Kciuki się przydadzą, dzięki!
Masz rację, tak naprawdę to nie duży problem chociaż zależało nam aby się przeprowadzić przed urlopem. Co do rezygnacji to nie ma takiej opcji, jest rynek sprzedającego i gdyby ona zrezygnowała to moglibyśmy ten dom wystawić za więcej kasy a poza tym na runku jest bida. Więc strzeliłaby sobie w stopę. O to się nie martwię.
Oj! Współczuję! Takie sprawy niestety się ciągną. Ja myślę, że ta wtopa była spowodowana jakimś brakiem informacji wśród zainteresowanych. Niestety tutaj trzeba polegać na prawnikach a oni różnie do tego podchodzą, nawet jak Twój jest ok to nie znaczy, że inni nie są do kitu. Z naszą kupującą i naszymi sprzedającymi mieszkamy w obrębie kilometra, więc moglibyśmy się spotkać na kawie i wszystko uzgodnić :).
Kiedy wcześniej pisałaś, że jedna osoba może wywrócić do góry nogami plany innych, czytałam to ze zdumieniem – w cywilizowanym państwie takie dziwne (dla mnie, a może się mylę?) przepisy. Dziesięć lat temu sprzedałam mieszkanie, na początku z kupującymi podpisałam umowę, a w niej data do kiedy mam mieszkanie opuścić i dostałam zaliczkę. Kupującym nie udało się szybko sprzedać swojego domu, dlatego poprosili mnie o przesunięcie tej daty o parę miesięcy, a ja, człowiek bardzo ugodowy, przystałam na to (mieszkanie i tak stało puste, już mieszkałam w innym mieście). Trzymam za Was kciuki.
Pimposhko nie zamartwiaj się, to tylko kilka tygodni…Jasne, że sytuacja jest niemiła i różne plany wzięły w łeb ale nic nie poradzisz więc wyleguj się na słońcu i pomyśl o niebieskich migdałach :)Napisz nam coś fajnego o Brytolach :))
Powinnas sie raczej cieszyc, ze nie zrezygnowala z kupna. Mama takie doswiadczenie za soboa i wiem jak to destabilizuje. To, ze sie przeoprowadzka troche opozni, to nie jest najgorsze. Powodzenia w przeprowadzce.
Współczuję i życzę cierpliwości!!!
My się właśnie zorientowaliśmy, że niepotrzebnie straciliśmy miesiąc na doradcę kredytowego z Expandera, który pomijając jego kłopoty ze zdrowiem po prostu nie wykonywał swojej pracy a na koniec przestał się kontaktować, i tak straciliśmy miesiąc czasu na czekaniu na Godota… No nic, wszystko mija, nawet najdłuższa żmija, i nasze przeprowadzki kiedyś się zakończą!!! *^V^*