Muszę bo inaczej się uduszę. Odpuściłam to sobie w zeszłym tygodniu, nie chciałam nikogo dołować ale w tym tygodniu już nie dam rady. No nie mogę po prostu patrzeć na to co się robi w Polsce w sprawie pandemii. Nie mogę słuchać tych bzdur jakie wygadują premier czy minister zdrowia. W Polsce obecnie manipuluje się nie tylko statystyką ale również logiką (nie sądziłam, że to w ogóle jest możliwe)! Przemówienia premiera czy ministra zdrowia są żenujące i kompromitujące. Tabelki, wykresy a nawet niektóre kampanie marketingu społecznego (jak ta poniżej) ministerstwa zdrowia są jak z kabaretu. Nie od dziś wiadomo, że w rządzie nie ma specjalistów tylko osoby mianowane z partyjnego rozdzielnika ale nigdy dyletanctwo nie raziło tak bardzo w oczy (przynajmniej dla mnie). Tym bardziej mnie to denerwuje bo mieszkam w innym kraju i na własne oczy widzę jak można walczyć z pandemią. Można lepiej, dużo lepiej. Jakbym miała oceniać to polski rząd ma u mnie pałę jak stąd do nieskończoności, natomiast działania rządu brytyjskiego oceniam na cztery z minusem, no może mocne trzy z plusem.
‘Udana’ kampania społeczna ministerstwa zdrowia. Nie wiem co autor miał na myśli. To oni noszą czy nie? Mam ‘nie nosić’ tak jak osoby na tym zdjęciu? Poza tym wygląda na to, że są w lesie albo parku i są raczej parą (bo trzymają się za ręce) czy w takiej sytuacji maseczki są niezbędne? Być może zbyt długo mieszkam poza granicami kraju aby orientować się w polskich absurdach :(.
Nie mam pojęcia co ten wykres mi pokazuje. Pojawił się na Twitterze kancelarii premiera bez podania ani źródła (skąd te dane?) ani choćby słowa komentarza.
Umówmy się, nigdzie nie jest kolorowo. W Wielkiej Brytanii od początku pandemii zmarło ponad 53 tysiące ludzi (i to w tej najbardziej optymistycznej wersji). W Polsce do tej pory zmarło nieco ponad 13 tysięcy więc do ‘osiągów’ Anglików jest jeszcze daleko i oby nigdy w Polsce nie było tyle zgonów. Niemniej jednak Polska jest obecnie w bardzo złym stanie. Bardzo, bardzo złym. Jeszcze parę miesięcy temu liczby nie wyglądały tak źle. Teraz codziennie w Polsce jest więcej przypadków zakażeń niż w Wielkiej Brytanii. Nie, nie w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców, ale po prostu więcej! Podobnie ze zgonami. Podczas gdy Wielkiej Brytanii daleko jeszcze do dziennej liczby zgonów, które miały miejsce wiosną, to w Polsce niemal każdy dzień to nowy rekord. Ministerstwo zdrowia to znudzenia pokazuje wykres, w którym umieralność na milion mieszkańców w Polsce jest bardzo niska i super wyglądamy na tle innych krajów europejskich.
A czy wiecie, że w piątek Polska była czwarta na świecie pod względem koronaumieralności (dane WHO). Czwarta na świecie!!!!! Więcej ludzi umarło na koronę tylko w USA, Brazylii i we Włoszech. Tak samo było w czwartek. Nawet w Indiach i Meksyku umarło pod koniec tygodnia mniej ludzi niż w Polsce!!!!! Nie, nie w przeliczeniu na 100 tysięcy czy milion mieszkańców ale w ogóle. A w tym czasie minister zdrowia mówi, że nieśmiało można się zacząć uśmiechać! Czy on żyje w jakiejś równoległej rzeczywistości?
Na papierze szpitale mają rezerwę wolnych łóżek i respiratorów. Ale nie ma dnia, aby media nie donosiły o ludziach, którzy umierają w karetkach pod szpitalem, relacji pacjentów, którzy spędzili noc na sali razem ze zwłokami, relacji para medyków, którzy pracują po 20 godzin na dobę, dramatycznych nagrań dyspozytorów pogotowia, relacji lekarzy z linii frontu, którzy obserwują po kilka a nawet kilkanaście zgonów w czasie jednego dyżuru. Siódmego listopada w Polsce zanotowano rekord zakażeń – niemal 28,000. To trochę ponad dwa tygodnie temu czyli jeśli około 5% z nich wymaga teraz hospitalizacji to mówimy o kolejnych 1,400 pacjentów, którzy właśnie trafiają do przepełnionych szpitali. ‘Rozczula’ mnie jak premier za pomocą dekretów walczy z pandemią, słyszę tylko ‘wydałem zarządzenia wojewodom aby zwiększyć bazę łóżek dla pacjentów covidowych’. Premier pisze list i miejsca cudownie się znajdują. Zazdroszczę takiej sprawczości. W lokalnych statystykach, które śledzę dla Zachodniopomorskiego coraz częściej pojawiają się zgony nie w szpitalach ale w izolacji domowej. To o czymś świadczy.
Testowanie. Błagam. Zupełnie nie rozumiem dlaczego wykonuje się tak mało testów???!!! W ostatnim tygodniu średnia wykrywalność zakażeń to 45%!!!!!!!!!!! Nie, nie ma tam żadnej tendencji spadkowej jak utrzymuje minister zdrowia. Jeśli mamy mniej zakażeń to tylko i wyłącznie dlatego, że robimy mniej testów. Im mniej testów tym wskaźnik wykrywalności większy, więc to nie jest tak, że mamy mniej testów bo mniej ludzi choruje i mniej zgłasza się do lekarza POZ. Podejrzewam, że coraz trudniej dostać się do lekarza a poza tym ludzie nie chcą się testować. Lekarze już komunikują, że pacjenci wolą brać zwolnienie i spokojnie przechorować łagodną koronę w domu niż uziemiać całą rodzinę na kwarantannie. Oczywiście jest to zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne, bo tacy bezobjawowi czy tacy co mają koronę w domu idą do pracy i potencjalnie zarażają. Spadek skierowań na testy z POZ powinien być więc dla ministra sygnałem alarmowym a ten się cieszy, że jest mniej zakażeń i odczytuje to jako pozytywny sygnał!!!! Ten facet jest z innej planety!
WHO wyraźnie mówi, że aby mieć w miarę prawdziwy obraz pandemii wykrywalność zakażeń powinna wynosić poniżej 5%. Chyba nikt o tym w rządzie nie słyszał. 45% to szalenie wysoki odsetek, jeden z najgorszych w Europie i na świecie. Rząd nie ma pojęcia ile jest zakażonych osób w Polsce. Premier pokazał właśnie całą strategię obostrzeń, która opiera się na dziennej liczbie zakażonych. Jak będzie 19,000 zakażeń dziennie to Polska będzie strefą czerwoną, jak 9,400 to strefą żółtą itd. Równie dobrze premier mógłby oprzeć swoją strategię na tym, jaki nastrój ma dziś kot Kaczyńskiego. Nie widzę też żadnego planu aby zwiększyć liczbę testów.
Każdy kraj ma nieco inną strategię walki z pandemią. Chociaż nie ma jednej słusznej recepty to wiadomo, że dystans społeczny zapobiega się rozprzestrzenianiu wirusa. Wiadomo też, że najłatwiej złapać wirusa w… domu. Nie, nie w sklepie gdzie wszyscy mają nosić maseczki a na wejściu stoi żel do dezynfekcji rąk. Większość osób, która się zaraziła, zaraziła się od kogoś, kogo zna i zna bardzo dobrze. Nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć, że w środowisku gdzie ludzie są blisko siebie, nie noszą maseczek i przebywają tam dłuższy czas wirus ma pole do popisu. To dlatego latem tyle ognisk wirusa w Polsce było na weselach. Obecnie w Anglii jest drugi lockdown i odwiedziny są zabronione ale we wrześniu wprowadzono zasadę sześciu. Oznaczało to, że w domu może się spotkać maksymalnie 6 osób. Przykładowo mogliśmy z Pimposhkami odwiedzić teściów ale już szwagra nie (bo on też ma dwójkę dzieci i razem byłoby nas osiem). W Polsce w domu może się spotkać 20 osób!!!!!!!! Dwadzieścia!! Serio????!!!! Dzieci nie mogą iść do szkoły ale mogą sobie zrobić w domu kinderbal. Odliczając rodziców i powiedzmy młodszą siostrę, młody człowiek może zaprosić 16 kolegów i koleżanek, z 16 różnych gospodarstw domowych, do typowego polskiego M4, zimą. Mało tego, minister zdrowia namawia aby święto niepodległości świętować ‘w małych grupach w domu’ (cytuję). Chyba nikt mu nie powiedział, że wirusa łatwiej złapać na domówce z dalszą rodziną niż na marszu, na świeżym powietrzu, z maseczką na twarzy. Hmmmm może jednak trzeba być Einsteinem a nie ministrem?
Jest też jedna rzecz, która jest szczególnie bliska mojemu sercu. Zamknięte szkoły. W Anglii jak wiosną dzieci wróciły do przedszkoli i szkół to niektóre wróciły w pieluchach (choć już korzystały z nocnika) a starsze dzieci zapomniały jak używać sztućców. Obecnie pomimo lockdownu szkoły i uniwersytety pozostają otwarte. W wielu innych krajach europejskich jest podobnie. Od początku pandemii mam wrażenie, że polski rząd absolutnie nie interesował się losem najmłodszych i tych nieco starszych. Szkoły znów zamknięte (i zamknięte do połowy stycznia!!!), podobnie uczelnie, niepewność odnośnie matury i testów ósmoklasisty wiosną tego roku. Rząd ma młodych głęboko w pupie podczas gdy w Wielkiej Brytanii mówi się o ’straconym pokoleniu’ i wielkie mózgi zachodzą w głowę jak poprawić tą sytuację. Kościoły gotowe aby przyjąć seniorów na mszy a szkoły zamknięte na cztery spusty, serio? Parę dni temu w Świnoujściu straż pożarna zgarnęła z parapetu ośmiolatka. Młody chciał wyskoczyć z okna bo miał już dość kłótni rodziców. Może jakby większość dnia spędził w szkole to sytuacja wyglądałaby inaczej? Jedyna pociecha w tym, że podobno zdalne nauczanie idzie nieco lepiej niż wiosną.
Minister coś przebąkuje o testach przesiewowych, premier o planie wdrożenia szczepionki. Super! Tylko co z tego? Gdzie są jakieś szczegóły? Gdzie są konkrety? Pożyjemy i zobaczymy kiedy Polska zacznie masowe szczepienia w porównaniu do innych europejskich krajów.
Tak jak napisałam, nigdzie nie jest kolorowo. Pisałam już, że podoba mi się jak brytyjski rząd informuje obywatela o swoich decyzjach i poczynaniach i porównałam to z polskim rządem (klik). Podoba mi się też co brytyjski rząd robi w kwestii pandemii. Nie są to poczynania pozbawione wad, tak jak pisałam na trójkę z plusem ale w chwili obecnej strategię Wielkiej Brytanii i Polskę dzieli przepaść!!!!!!
Otóż obecnie w Wielkiej Brytanii:
- Wykonuje się około 350,000 testów dziennie (a moc przerobowa laboratoriów wynosi pół miliona dziennie), rząd zapowiedział też otwarcie dwóch nowych megalaboratoriów na początku roku, które mają zwiększyć dzienną moc przerobową do miliona testów. Wykrywalność zakażeń wynosi około 7-8%.
- Jeśli ktoś ma jeden z czterech głównych objawów korony to test może zabukować przez stronę internetową/specjalną infolinię, może zamówić test do domu do samodzielnego wykonania bądź pojechać do jednego z punktów testowych. Lekarze rodzinni nie są obciążeni kierowaniem pacjentów na testy. Wynik otrzymuje się w ciągu 24-48 godzin.
- Media nie donoszą (na razie) o zgonach w karetce, karetkach czekających w kolejkach pod szpitalem itd. za to w niektórych regionach szpitale faktycznie odwołały czasowo rutynowe operacje.
- Nie ma również doniesień o braku leków, środków ochronnych, środków dezynfekujących, problemach z dostawami tlenu czy generalnie problemów z infrastrukturą.
- W Liverpoolu kilka tygodni temu zaczęto robić masowe testy na koronę – przesiew (jeden z najbardziej dotkniętych regionów) a do robienia testów oddelegowano wojsko (w Polsce wojsko oddelegowano do liczenia łóżek w szpitalach!!!); podobne przesiewy są w tej chwili organizowane w kolejnych 60 mini regionach w kraju, które są najbardziej dotknięte pandemią
- System ’Test and Trace’ dociera do około 42% osób, które dostały pozytywny wynik na koronę, 70% tych osób podaje namiary do osób, z którymi były w bliskim kontakcie, 60% z tych osób udaje się namierzyć i poinformować o kwarantannie. Nie są to powalające statystyki, ale ten system został zbudowany od podstaw w ciągu kilku miesięcy (w Wielkiej Brytanii nie ma sanepidu). O ile mi wiadomo w Polsce takich statystyk w ogóle się nie prowadzi a główny inspektor sanitarny podał się właśnie do dymisji.
- Prowadzone są dwa badania panelowe na populacji, które testują na koronę 100,000 osób co tydzień. Pozwala to określić (w statystycznym przybliżeniu) prawdziwą skalę zakażeń w populacji (także liczbę osób zakażonych ale bezobjawowych). Badanie to przeprowadzają znane uniwersytety medyczne oraz ONS (odpowiednik GUSu).
- Od maja działają specjalne oddziały/kliniki nastawione na leczenie tzw. długiej korony, czyli osób, które przeszły zakażenie ale nie wróciły do formy, wymagają rehabilitacji itd. W październiku NHS dostał ponad 1 bilion funtów aby otworzyć więcej takich klinik.
- Żłobki, przedszkola, szkoły podstawowe i średnie są otwarte. Uniwersytety również ale w nich stosuje się nauczanie hybrydowe. Przed powrotem do domu na święta studenci będą mieli dostęp do testów, wiele uniwersytetów (w tym Oxford) ma własne centra testujące dla studentów i pracowników.
- W Walii i Szkocji już jakiś czas temu odwołano matury i inne egzaminy w przyszłym roku na rzecz ocen za pracę przez cały rok szkolny aby uczniowie wiedzieli na czym stoją. W Anglii odwrotnie, potwierdzono, że egzaminy się odbędą ‘choćby nie wiem co’ (ja mam jednak co do tego wątpliwości).
- Londyńskie lotniska (Heathrow i Gatwick) testują pasażerów w terminalach.
- NHS w chwili obecnej przygotowuje się do masowych szczepień wg. strategii, która została opracowana we wrześniu. Pierwsze szczepienia (pod warunkiem, że szczepionka/szczepionki zostaną dopuszczone do obiegu) zaczną się w grudniu. Obecnie trwa przerabianie wytypowanych budynków na masowe centra szczepień, wyposaża się je w lodówki do przechowywania szczepionki, trwa organizacja łańcucha dostaw, trwa rekrutacja i szkolenie kadry itd. jasno określono grupy ryzyka i ‘kalendarz szczepień’ czyli kto i kiedy dostanie szczepionkę. Oprócz nowych masowych centrów szczepień, ludność będzie szczepiona w przychodniach i szpitalach gdzie jest już dostępna infrastruktura (wspomniane lodówki). Są przychodnie w których obecnie trwają remonty aby zapewnić jednokierunkowy przepływ szczepionych pacjentów (znaczy się na tyłach wybija się nowe drzwi ;).
- Od początku pandemii Wielka Brytania ma tego samego ministra zdrowia oraz tego samego kanclerza (odpowiednik ministra finansów, który jest odpowiedzialny za finansowanie tego całego koronaprzedsięwzięcia – co będą pewnie spłacać jeszcze nasze wnuki).
- Od początku pandemii rząd ma panel doradców naukowców (cały czas tych samych), którzy regularnie pojawiają się na konferencjach prasowych. Decyzje, choć siłą rzeczy nieco chaotyczne są jednak dość przejrzyste i wiadomo na jakiej podstawie naukowej zostały podjęte.
Uffff. Ten wpis kosztował mnie wiele negatywnych emocji. Jest mi ogromnie przykro, że sytuacja w Polsce tak wygląda a obywatele są praktycznie pozostawieni sami sobie. Jest Armagedon a będzie tylko gorzej. Politycy są absolutnie do pupy, banda patałachów, którzy absolutnie nie znają się na swojej robocie i jedyne co robią to starają się jakoś zaklinać rzeczywistość i robić dobrą minę do złej gry (nieśmiałe uśmiechy ministra zdrowia). Kochani dbajcie o siebie, nie nabierajcie się na żadne uśmiechy i zapewnienia ministerstwa. Bądźcie bezpieczni!
Przepraszam, że ten post wyszedł taki dołujący. Postaram się aby następny był bardziej optymistyczny. To będzie ostatni wpis w tym roku bo w grudniu, podobnie jak rok temu robię sobie przerwę od bloga. Miłego tygodnia, mimo wszystko!
Dokladnie ,dzieci szkoda najbardziej.Dostalismt wczoraj pozytywna wiadomosc ,ze szkoly do klasy piatej zostana ponownie otworzone siodmego grudnia jesli sa w strefie zoltej.My jeszcze jestesmy w tej strefie ,ale ze wzgledu na to ,ze na tym terenie znajduje sie centrum handlowe wkrotce moze przeistoczyc sie w strefe pomaranczowa.
Na szczescie ja tez nie mam doswiadczen typu dzieci-policja… moje mlode wyrastaja w kraju, gdzie kobieta to czlowiek, gdzie moga dreptac sciezka naukowa dopoki im checi i rozumu wystarczy, a zaden minister garnek nie dyktuje im, kiedy i ile maja rodzic dzieci.
Na szczescie ja tez nie mam doswiadczen typu dzieci-policja… moje mlode wyrastaja w kraju, gdzie kobieta to czlowiek, gdzie moga dreptac sciezka naukowa dopoki im checi i rozumu wystarczy, a zaden minister garnek nie dyktuje im, kiedy i ile maja rodzic dzieci.
BBC dużo pisało o Australii to mniej więcej wiem jak to wyglądało. W UK właśnie znoszą lockdown 2 grudnia ale zastępują go zakazem spotykania się w domach więc jedyna różnica to taka, że można zrobić zakupy świąteczne w realu i pójść do fryzjera. Za to w Święta mamy mieć 5 dni dyspensy ale mogą się spotkać tylko 3 gospodarstwa domowe i to ekskluzywnie czyli nie jest tak, że w wigilę spędzisz z rodziną żony (powiedzmy, że trzy gospodarstwa) a pierwszy dzień świąt ze swoja rodziną (nowe dwa gospodarstwa domowe). My akurat nie mamy tego problemu bo rodzice są w Polsce ale szwagier już będzie musiał wybierać.
Jak widać wszędzie jest bałagan. Dzieci jednak szkoda. Teoretycznie są najmniej narażone a ponoszą największe wyrzeczenia.
🙂
No chociaż tyle. Masz rację, że się tak wyrażę 'burdel na kółkach' mogę tylko współczuć. My jesteśmy nieco osłonięci od tego bo możemy pracować z domu a to co robią w szkole i przedszkolu to sobie akurat bardzo chwalę.
Oj tak, niestety są ludzie, którzy w pandemię nie wierzą.
Zgadzam się, że ograniczenia życia publicznego są czasem niezbyt zrozumiałe, wg. mnie są bardziej niezrozumiałe w Polsce (zamknięte lasy i plaże). W UK BBC prowadzi niezłą krucjatę z wszelkimi fejk niusami na temat korony, zresztą ja ograniczam się tylko do BBC i nie czytam żadnych 'rewelacji' gdzie indziej. Statystyki na pewno nie są idealne a porównania między krajami bardzo problematyczne metodologicznie niemniej jednak to wszystko co na razie mamy w walce z pandemią a widać, że jak zaostrza się przepisy to zakażenia spadają, itd.
Ha ha odebrać z komisariatu? Ja jeszcze nie mam takich problemów 😉 Ja nie mam za bardzo doświadczenia z lekarzami, była dwa razy z Ninką na szczepieniach i było ok a jak ja czegoś potrzebowałam to miałam teleporadę i to akurat wystarczyło, recepta czekała na mnie w aptece. Moja rodzina ostatnio mocno się pochorowała (nie związane z koroną) i nie mogę powiedzieć, wszyscy dobrze zaopiekowani w państwowych szpitalach w Polsce.
Tak, to też widziałam…. szkoda gadać. A swoją drogą to moja babcia, lat 85 przeszła koronę totalnie bezobjawowo a zaraziła wujka i ciocię (mieszkają razem) i oni już tak lekko nie przechodzili (na szczęście obyło się bez szpitala). Za to nie ma jej nigdzie w systemie bo jako bezobjawowa nie miała testu, a test na przeciwciała zrobiła prywatnie no i pewnie będą bardzo chcieli ją zaszczepić.
Dokładnie tak, nigdzie nie jest dobrze ale jedni radzą sobie lepiej inni gorzej. Ciekawym przypadkiem jest na pewno Azja tam są społeczeństwa karne, nie to co indywidualiści w Europie i udało się zakażenia stłumić ale chyba nikt nie ma odwagi pisać o ludzkim koszcie.
W minionym tygodniu sytuacja faktycznie nieco się poprawiła, ale przede wszystkim kosztem zamkniętych szkół. Generalnie nie jest wesoło, polityków nie można już słuchać.
Aaa zapomniałam jeszcze napisać o sztućcach. Otóż w UK opieka społeczna jest mocno powiązana ze szkołą, to szkole wyłapuje się problemy w domu dlatego jest takie ważne aby dzieci z rodzin patologicznych czy ubogich (wiele dzieci je ciepły posiłek raz dziennie właśnie w szkole) nie 'zniknęły' jak szkoły będą zamknięte. Z tym jedzeniem to oczywiście nie wszystkie dzieci, musisz pamiętać, że w rodzinach hinduskich raczej używa się rąk do jedzenia a znowuż w bardzo biednych rodzinach podstawą diety dzieci będą kanapki, mrożone frytki, nuggesty, hamburgery więc też raczej sztućców się nie używa.
Spokojnie Małgosia, PiS już się skończył. Ja się akurat o kolejne wybory nie martwię choć pozostaje pytanie, kto zamiast? Spodobało mi się to co powiedział Hołownia, że to już teraz trzeba wspierać inne ugrupowania a nie dopiero w kampanii wyborczej.
Bardzo dobre pytanie Mario. Jest źle po pierwsza fala była zła w UK. UK to kraj tranzytowy, z wieloma kontaktami biznesowymi w Chinach więc wirus dość szybko tutaj przyjechał i zaczął się rozprzestrzeniać. Zanim się wszyscy (znaczy się rząd) zorientowali co się dzieje było już za późno. Bardzo duży odsetek tych zgonów w pierwszej fali to pensjonariusze domów opieki, których tutaj jest bardzo dużo. A jeśli starsze osoby nie mieszkają w takim domu tylko sami to często opiekuje się nimi pracownik socjalny a nie rodzina (a to oznacza tego samego pracownika, który odwiedza kilkanaście domów oraz nie jednego a wielu pracowników opieki, odwiedzających starszych ludzi regularnie). Teraz relatywnie UK radzi sobie o wiele lepiej bo ma doświadczenie (nawet przeżywalność w szpitalach się też polepszyła), lekarze wiedzą już jak sobie radzić z koroną, i nikt już sobie nie pobłaża, że 'jakoś to będzie'. No a poza tym spory odsetek osób najbardziej narażonych na koronę już zdążyło umrzeć w pierwszej fali więc liczba zgonów w drugiej fali jest niższa. To tak w skrócie. W UK w pierwszej fali nie było jednak tak dantejskich scen jak to jest teraz w Polsce ale też dlatego, że pierwsza fala trafiła na wiosnę a nie jesień i zimę.
Jeśli tak jest w szkole jak piszesz to ja się nie dziwię. W naszej szkole sytuacja jest naprawdę dobra. U Elli w klasie jest 30 dzieci, w drugiej pierwszej klasie też 30 i razem tworzą 'dużą bańkę – bubble' z tym, że w sumie te dwie klasy się nie miksują, tylko na dworze podczas zabawy raz dziennie. Oczywiście dzieciaki są tylko w jednej klasie (znaczy się pokoju, fizycznie) i tak ma każda klasa w szkole (ale to jest standard, szkoła jest tak zbudowana, że na dwie klasy przypada jedno wejście i każda klasa ma swoją klasę, w której jest cały dzień (kurczę, zaraz się zapętlę 😉 Ale w tej drugiej pierwszej klasie faktycznie pojawił się wirus, najpierw dostaliśmy smsa, że Ella była w kontakcie z kimś kto jest na kwarantannie a potem, że była w kontakcie z kimś, kto miał wirusa i musiała zostać w domu 10 dni, (bo to było trochę po fakcie). Nie było źle bo akurat przypadł tydzień ferii. Po feriach wszystkie dzieciaki wróciły do szkoły i o tego czasu spokój więc uważam, że system zadziałał i nie trzeba było całej szkoły zamykać na długie miesiące. Ale… w tamtej klasie kilka dzieci było bezobjawowych i rodzice się od nich zarazili. Pozdrawiam brata marynarza, mam nadzieję, że ma dostęp do wszelkich środków ochrony osobistej.
Zgadzam się, patrząc na zboku widzę jak wielki potencjał ma Polska, tylko ta szabelka eh…
Zamknęli szkoły i jest troszkę lepiej, ten tydzień w Polsce pokazuje już lekką tendencję spadkową.
Ubolewam bardzo nad sytuacja w Polsce. Moja siostra oraz szwagier plus tescicowa naleza do grupy wysokiego ryzyka. Wogole mnie przeraza, to co sie tam dzieje. Mysle, ze sa rowniez jakies pozytywne wiesci, ale do mnie dochodza tylko same negatywy.
Jesli chodzi o covid w Australii, to mamy dzisiaj 4 nowe zachorowania tzw. przywiezione z zagranicy. W stanie Victoria,gdzie mieszkam- mamy juz 26 dzien bez nowych przypadkow.
Uwazam to za sukces, mimo wielu przeciwnikow naszego premiera stanowego, ktory wprowadzil ostre "loockdown" na poczatku sierpnia, gdy druga fala nas dopadla (liczna zachorowan nie przekaraczala 700). NIe bede pisac o szczegolach, ale zaostrzenia byly duze, lacznie z godzina policyjna plus 5 km limit na poruszanie. Wszystko bylo zamkniete i nie wolno sie bylo odwiedzac. W pracy ostra segregacja, caly zespol laboratorium podzielony na grupy, ktore sie ze soba nie spotykaja, osobne wejscia, osobne toalety, wyznaczone miejsca pracy plus obowiazujace maseczki. Dopiero od poniedzialku mozemy byc "bezmaskowi" na zewnatrz, pod warunkiem ze mozliwe jest zachowanie dystansu. Maz od marca pracuje z domu, a syn studiuje i rowniez pracuje. Dziecka uniewersytet nigdy nie zostal "otworzony" och chwili wybuchu pandemi na poczatku roku. Tutaj wogole niespiesznie cofa sie wszelkie restrykcje, co moze wcale nie jest takie zle. W kazdym badz razie od pierwszego grudnia bedziemy mogli nawet wyjechac do kolejnego stnau, otwieraja granice, ktora byla zamknieta przez wiele miesiecy.
W USA po zamknieciu uniwersytetow na poczatku marca nie otworzno juz ich ponownie i moja corka ,ktora jest na kierunku pielegniarskim wszystkie zajecia ma online.Mlodsza bedac w drugiej klasie szkoly podstawowej miala opozniony poczatek roku szkolnego .Jesli dobrze pamietam to od pietnastego wrzesnia miala prz tydzien zajecia online a pozniej otworzono szkoly na dwa tygodnie potem ponownie je zamknieto na dwa tygodnie.Gdy ponownie ja otwarto moja corka nie zalapala sie gdyz byla na kwarantannie i miala nauczanie online.Gdy wrocila w koncu do szkoly po jednym dniu ponownie ja zamknieto do konca listopada,W miedzyczanie nasz wspanialy gubernator zamkal wszystkie szkoly w NY az do odwolania.Zapomnialam napisac,ze jeszcze podczas wakacji rodzice mieli dwie opcje do wyboru:nauczanie online lub czesciowo online a czesciowo w szkole.Nie bylo mozliwosci aby uczyc sie tylko w szkole.75% rodzicow wybralo opcje blended.
Nie wierze w testy.Moj maz poczul sie gorzej i mial niewysoka goraczke wiec nastepnego dnia zrobil sobie rapid test na COVID,ktory okazal sie negatywny.Na wszelki wypadek w poniedzialek zostal jednak w domu a we wtorek udal sie do pracy.Niestety w czwartek okazalo sie ,ze ktos w pracy mial test pozytywny wiec wszyscy obowiazkowo musieli zrobic testy.Okazalo sie .ze jak moj maz czul sie doskonale test wyszedl pozytywny.Na drugi dzien powtorzyl ,ale PCR i takze wyszedl pozytywny.Gdy okazalo sie ,ze test meza jest pozytywny a ja stracilam smak i nie czulam sie calkiem zdrowa zrobilam rapid test ,ktory okazal sie negatywny.Smaku nie czulam przez poltora tygodnia a poza tym mialam tylko niewielki kaszel.I jak tu wierzyc testom.Zadzwoniono do nas dopiero piatego dnia z informacja ,ze bedziemy codziennie monitirowani.Co ciekawe moj maz byl na kwaranttanie od dnia pierwszego telefonu, natomiast ja od pierwszych objawow.Wiec kiedy on zaczynal kwarantanne ja juz bylam po nawet o tym nie wiedzac.Cale szczescie bo ostatni dzien mojej kwarantanny to byl dzien wyborow w USA i moglam zaglosowac na jedynego sensownego kandydata jakim jest prezydent Trump.
To, co się dzieje w tym kraju jest tak strasznie żenujące, że aż przykro o tym pisać. Grupa mojej córki w przedszkolu najpierw została bez nauczycielek (jedna na kwarantannie, druga na zwolnieniu na własne dziecko), po czym kilka dni później dowiedziałam się, że w innych grupach nauczycielki pochorowały się na COVID, ale sanepid postanowił zamknąć tylko te grupy, które miały kontakt z danymi paniami. Minęło kolejne dwa dni, gdy dostałam wiadomość, że panie z kuchni już także chorują, więc dzieci z grupy mojej córki mają być posyłane do przedszkola z suchym prowiantem, bo przedszkole może zapewnić tylko ciepłą herbatę!!! Mam to szczęście w nieszczęściu, że pracuję w gastronomii i zarówno mojemu pracodawcy jak i mi jest na rękę siedzieć na urlopie z dzieckiem w domu, boję się tylko na ile mi tego urlopu starczy.
Ja żyję w małej społeczności, gdzie zna się wielu ludzi osobiście. I niestety widzę konkretnych ludzi umierających na COVID. Moja koleżanka jeździ w pogotowiu. To nie jest ściema. Niedawno rozmawiałam z klientem który rzucił taki tekst: "mogę się założyć że po zakończeniu pandemii nie będę znał nikogo, kto umarł na COVID". Właśnie umarł mu na COVID ojciec.
Powiem szczerze, że ja nie wierzę w prawdziwość ani miarodajność wszelkich statystyk, dotyczących koronawirusa – ani "naszych", ani tych z innych krajów. Co się dzieje w Chinach, Indiach, gdzie mieszkają miliardy ludzi – kto to wie? Nasze też nie wiadomo czy są zaniżane, czy zawyżane – można o jednej i drugiej opcji znaleźć informacje w sieci. Do tego chodzą słuchy, że testy są mało wiarygodne i równie dobrze można rzucać monetą. Przez to nie wiadomo jak bardzo zaraźliwy jest ten wirus w rzeczywistości. Dla mnie niepojęte jest też to, że cała masa ludzi umiera na różne inne choroby, bo nie utrzymują pomocy na czas, tak jakby ich schorzenia były mniej ważne i mniej groźne od wirusa. Co do obostrzeń – mam wrażenie, że są one wprowadzane, wycofywane lub łagodzone bez logiki, byle tylko coś się działo. Jaki jest sens walki z covidem poprzez zamykanie bibliotek, w których i tak były limity wejść (np. w mojej osiedlowej mogły przebywać maksymalnie 2 osoby, do tego książki po oddaniu leżały 2 czy 3 dni na kwarantannie)? Ehhhh można tak pisać i pisać… Nie dodam tu nic odkrywczego, ale osłabiają mnie psychicznie różnorakie wiadomości publikowane w sieci, bo po prostu nie można znaleźć w nich ładu i składu, a co gorsza ludzie ciągle się opluwają, jak tylko ktoś ma troszkę inne zdanie czy inne obawy niż reszta. Reasumując – w powyższym temacie wiem, że nic nie wiem.
Nie dosc, ze pandemia dobija, to jeszcze te ogromne trudnosci z dostaniem sie do lekarza czy szpitala z innych powodow!!! Dzis widzialam zdjecie spod centrum onkologii w W-wie, gdzie w kolejce do WEJSCIA do budynku stoja ludzie po dwie godziny (i to w tych temperaturach). Onkologia! Tam raczej nie stoja ludzie w super formie fizycznej. Tu (Ger.) ciagle jest normalny dostep do lekarzy, a np. moje regularne wizyty u onkologa "ucierpialy" o tyle, ze do kliniki nie powinny wchodzic osoby towarzyszace.
A zwalanie winy na personel medyczny to juz szczyt szczytow. Podobnie jak niewiarygodna farsa wokol Narodowego – na miare propagandy w Korei Pn czy Azerbejdzanie.
W tym wszystkim trzeba jeszcze prowadzic "zwyczajne" zycie, np. dzieci wyszkolic, ewentualnie podrzucic do sadu lub odebrac z komisariatu…
Podziwiam wszystkich, ktorzy ciagle daja rade!
Żeby Cię bardziej zdołować – rząd sam nie wie, ilu jest chorych. Okazało się, że dane bierze z tabelki, którą wolontaryjnie zrobił pewien 19-latek https://docs.google.com/spreadsheets/u/1/d/1ierEhD6gcq51HAm433knjnVwey4ZE5DCnu1bW7PRG3E/htmlview?fbclid=IwAR0oqN4ikk1flMvFbb0ecLOKGpkHo7LCYj75N6Z1vc4n_kuhtI214dqN5Ho
Jest zle. Tak naprawde, to wszedzie jest zle. Nikt sobie nie radzi, zaden kraj, bo tez sytuacja jest nowa i nikt nie ma ani procedur and rezerw.
Tylko faktycznie jest troche tak, ze niektorzy nie radza sobie jakby bardziej. Strasznie mnie wkurza, ze w Pl w duzej mierze energia idzie/ poszla we wmawianie, ze "wirus juz niegrozny", "idziemy w dobra strone" itp, podczas gdy w innych krajach (ktorym tez mozna wiele zarzucic) czas letni zostal przeznaczony na jakies przygotowania i planowania.
No i komunikacja z narodem- traktowanie ludzi z szacukniem i powaznie. Temat szczepien, jako jeden z pierwszych. Wiekszosc krajow albo juz oglosila program szczepien, albo oglosila kiedy go oglosi. Byly zwolane z wyprzedzeniem konferencje, informacje co juz jest wdrozone (jak pisala Pimposka: lodowki, budynki, personel, w Holandii wiemy, ze sa zapasy strzykawek i igiel robione od lata), kto i w jakiej kolejnosci bedzie szczepiony, czym itp. Za to w Pl raz jeden minister rzucil w radiu, ze "chyba od stcznia", inny, ze "chyba od medykow, potem seniorow", ale w sumie nic nie jest zobowiazujace, i jeszcze okaze sie, ze od maja i od czlonkow partii…
Nic dodać nic ująć. Armagedon to małopowiedziane.Jeszcze chwila i nie będzie co zbierać. Pozdrawiam.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! … !
Po czym będziemy mieć wybory i obecnie rządzący znowu je wygrają.
Niech ktoś mi wytłumaczy czy naprawdę jesteśmy tak głupi jako naród?
Pimposhko, Ameryki nie odkryłaś,niestety.Dobrze,to już było.Zgadam się z tobą,co nie zmienia faktu, że zastanawiam się , dlatego w kraju , w którym żyjesz jest tak źle pod względem pandemi,skoro jest tak dobrze?
Chciałam tylko naprostować, że mój brat, który jest żołnierzem Marynarki Wojennej, faktycznie pobiera wymazy, a nie liczy łóżka, także chociaż tyle.
No jest źle. Tylko dwa z kilkunastu zestawów znajomych z objawami w ogóle dostało skierowanie na test, reszta dostała wariacje: wyśmianie, że sobie wmawiają, absurdalną diagnozę telefoniczną i antybiotyk, pytanie po co im test, skoro już wiedzą, że covid (brak smaku).
Ze szkołami to ja już chcę opcję trzymania dzieciaków w domu. Środki bezpieczeństwa w podstawówce, do której chodzi mój syn były zwyczajnie żenujące: szkoła ma ok. 10 wejść do budynku, ale i tak wszystkie klasy musiały korzystać z jednego, bo pani woźna musi im spryskać ręce, nauczyciele ledwo co nosili maski, na papierze dzieciaki miały mieć zajęcia w jednej sali, żeby nie było mieszania za dużego, w praktyce wędrowali po całej szkole. Klasy miały spędzać przerwy osobno, w praktyce panie się zgadywały na wspólne plotki na placu zabaw, kiedy kilka klas się bawi razem. A my jesteśmy domostwem podwyższonego ryzyka, więc ja chcę opcję izolowania się, nawet gdybym miała dostawać tylko numery stron w podręcznikach do ogarnięcia. Też jestem dobita dziećmi pominiętymi, tymi, które nie dostaną wsparcia i zgadzam się, że powinno być rozwiązanie dla nich też. Ale bądźmy szczerzy, jak dzieciak zapomniał jak się używa sztućców przez kilka miesięcy, to olaboga rety, to już przesada, bo czaję nie ćwiczyć z dzieciakiem literek, ale jak on je w takim razie w domu :D.
Także podsumowując się zgadzam – spieprzony czas niskich zachorować, brak przygotowania opcji, co tam, brak zdiagnozownaia problemów, które znaliśmy od marca (pominięte dzieci, braki w sprzęcie, już nawet nie ruszając służby zdrowia). Jestem autentycznie przerażona. Zdążyliśmy się wyprowadzić do MPD (Mały Polski Domek ;)) i zrobić ogródek, także chociaż tyle, że mamy przestrzeń i widok na drzewa do medytowania gównianej sytuacji, w której jesteśmy.
Jestem przekonana na tym etapie, że im już nawet na PRze nie zależy, to są tylko takie udawane kroki, żeby cokolwiek, rząd ma nas kompletnie w pompie, oni mają swoje, super zaopatrzone szpitale, oni wiedzą, że są bezpieczni. W ogóle im nie robi trauma, jaką fundują służbie zdrowia, te śmierci, te utraty pracy, im jest naprawdę wszystko jedno. Opozycja też dno i kilometry mułu, bo mieć tak na talerzu podaną sytuację, a nawet nie umieć się zorganizować i sensownie przedstawiać planów, postulatów, czy zadawać logicznych pytań. Bo oni też wiedzą, że mają dostęp do szpitala MSWiA, więc im też nie robi.
Już widzę, jak im się udaje faktycznie dostać cokolwiek z puli szczepionek, kiedykolwiek one będą, może uda im się kupić Sputnika z Rosji (albo dostać, jak Rosjanie ogarną, że jednak nie działa).
Także duży dół :(.
To sama prawda, nie mam się czym dołować, aktualnie nawet już nie wiemy gdzie są ogniska w powiecie,,czy to kopalnie czy Dps y.Taka smutna prawda.Pozdrawiam.