Kto by pomyślał, że temat jedzenia sprowokuje aż taką dyskusję. No, no, no. Naprawdę nie spodziewałam się takiego odzewu. Chcesz zwiększyć ruch na blogu, zasięgi, statystki itd? Pisz o żarciu! Dziękuję za wszystkie komentarze, udało mi się już odpowiedzieć. Cieszę się, że Wam się post podobał i dziękuję, że niektóre z Was wyprowadziły mnie z błędu na temat tego ile się gotuje w Polsce i z czego. Widzę, że w tej kwestii tkwię mentalnie w Polsce sprzed 20 lat i nie powinnam się była wypowiadać. 
A dzisiaj dbając o zasięgi i potencjalnych reklamodawców 😉 pozostaję w temacie kulinarnym ale będzie trochę inaczej. Otóż nasz Mały Angielski Domek jak sama nazwa wskazuje jest Mały. Przeprowadzka jednak nie wchodzi obecnie w grę z dwóch powodów. Po pierwsze to nasz MAD jest obecnie zrobiony w 100% ‘pod nas’ i szczerze mówiąc jeszcze się tym nie nacieszyłam. Po drugie, nawet nie chce mi się myśleć o przeprowadzce, całym tym stresie szukania, sprzedawania, kupowania, ubiegania się o kredyt, pakowania, rozpakowywania, urządzania brrrrrr. Na pewno nie z dwójką małych dzieci. Obieram strategię, że poczekam aż dorosną i będą mogły same spakować swój pokój. Ewentualnie, poczekam aż dorosną, wyprowadzą się i wtedy przeprowadzka w ogóle nie będzie potrzebna. Nawet wizja większego domu, suszarki do prania i dodatkowej toalety na dole nie są mnie stanie przekonać. Klimat się ociepla, jeszcze parę lat i będę mogła suszyć pranie w ogrodzie przez cały rok… (wybaczcie sarkazm). 
No ale małym domek małym domkiem. Pomimo usilnych starań aby zapanować na ilością rzeczy jakie kupujmy i znosimy do MAD (idzie mi to całkiem nieźle) przez zimę nieco zarośliśmy rzeczami. Oczywiście przy małym metrażu to nie jest wielkie osiągnięcie a sezon urodzinowo świąteczny ostatecznie nas ‘dobił’. Dosłownie toniemy w zabawkach. Postanowiłam, że jak tylko skończę robić w lukrze (w tym sezonie miałam do zrobienia aż trzy torty a u mnie to proces długotrwały, jeden tort to jak zrobienie swetra) to zabiorę się za wiosenne porządki w MAD. Zrobiłam sobie śliczną rozkładówkę w Bujo na tą okazję i powoli odhaczam. 

 
Zrobiłam już porządek w łazience (wygląda jakbyśmy się wyprowadzili) oraz w holu na dole (wygląda, jakbyśmy wyjechali na długie wakacje, miło się teraz wchodzi do domu) a w ten weekend nadszedł czas na kuchnię. Do sprzątania kuchni podeszłam ambitnie, chciałam nie tylko ją uporządkować ale też nieco przeorganizować czy też ‘wyedytować’. Zanim więc zakasałam rękawy dużo myślałam jak na nowo zorganizować sobie przestrzeń tak aby wszystko co potrzebne było pod ręką, a to co używam tylko sporadycznie pod tą ręką nie było. 
Na przykład w szafce nad lodówką mam pełno blaszek do ciast, których używam praktycznie tylko w sezonie tortowym a keksówki wyciągam tylko wtedy gdy odwiedza nas mama i piecze ciasto drożdżowe. Wyjątkiem jest tortownica na sernik i blaszka do mufinek, które używane są nieco częściej. 
Tortownicę, w której piekę sernik oraz formę do mufinek zostawiłam a reszta trafiła pod schody. Zamiast blaszek w szafce zamieszkały małe plastiki, które do tej pory głównie zalegały na blacie. 
W dużej szufladzie mam dostęp do wszelkich garnków i patelni ale np. nadstawki varoma do Termisia używam sporadycznie, podobnie z żeliwnym garnkiem a wirówki do sałaty w ogóle nie używam. W szufladzie zawieruszyła się też stara patelnia do naleśników i inne niepotrzebne rzeczy.
Teraz w szufladzie zamieszkały też moje pudełka lanczowe i duże plastiki, które często używam a varoma i żeliwny garnek trafiły wysoko, wysoko do innej szafki. 
Bardzo sobie chwalę moją szafeczkę cargo, w której trzymam przyprawy. Ale często używam około 10 przypraw a w szafeczce mam 20 i wszystko ciągle mi się przesuwa, rozwala itd. 
Zostawiłam więc tylko te, które używam regularnie a resztę odłożyłam do innej szafki. Jak będę potrzebowała kardamon to sobie tam zajrzę (na drzwiach szafki zrobiłam listę, żeby wiedzieć jakie przyprawy schowałam głębiej).
Moja kolekcja sosów i olejów, które mam pod ręką również się dziwnie rozmnożyła. Postanowiłam więc ponownie zostawić na blacie tylko te, których używam najczęściej a balsamico, ocet winny czy olej truflowy schowałam do szafki cargo. 
Ta szafka z jakiś powodów (pewnie ergonomicznych) jest naszą ulubioną. W niej zawsze jest bałagan bo chcemy tam zmieścić wszystko. 
Dzięki takim porządkom wielki stos plastików z blatu wreszcie zniknął:
 A tak wyglądają blaty przed i po sprzątaniu:
Jestem bardzo zadowolona z efektów. Teraz przede mną edycja zabawek i przegląd ubrań małych Pimposhek (to najmniej chce mi się robić). Coś czuję, że edycja kuchni przy tym to mały pikuś…. efekty rozprawienia się z zabawkami również pokażę na blogu. 
		
	
                        
            
         
        
                             
    
Knittingbinary (pisząc o Surrey) dawno temu znajomy mojego znajomego odziedziczył 'chatkę' po stryjostwie. To byli artyści, domek ledwo stał ale…. był na działce w Weybridge, nad samiutką rzeką, no można było sobie łódkę zacumować na końcu ogrodu. Mój znajomy tam mieszkał przez jakiś czas i odwiedziłam go raz w weekend. On mi mówi, że ten dom jest wart milion (to było tak z 12 lat temu) a ja na to, że chyba oszalał. No i on mi dopiero wytłumaczył zasady rynku nieruchomości i co to oznacza, dom nad rzeką na prywatnej drodze w Weybridge 🙂
Larysan, w cenie naszego MAD w Polsce mogłabym spokojnie kupić willę w Magdalence albo dwa apartamenty na Żoliborzu 🙁
Napisałam Ci wiadomość prywatną 🙂
Do Pl może? Tu wypasone chaty z wielkimi metrażami.. He he
Do schowka 'wyrzuciłam' blaszki do ciast bo ja piekę tylko kilka miesięcy w roku. Więc raczej nie nadają się do całkowitego wyrzucenia chociaż używam bardzo rzadko.
No weszłam na IG ale nie wiem na co mam patrzeć 🙂
Metraż to chyba jedyna rzecz jakiej zazdroszczę tym co mieszkają w Ameryce. To niesamowite ile tam ludzie mają przestrzeni. A Anglia musi być chyba poniżej europejskiej średniej. Nawet nie chcę myśleć jak wielki dom miałabym w Ameryce za cenę naszego MAD. Knittingbinary, ah te 200m, my mamy 76! Pewnie tyle ma master bedroom Serpentyny. No ale Ty mieszkasz na wsi prawda? No im dalej na Północ od nas jest jednak znacząco taniej. Ponownie nawet nie chcę myśleć co bym mogła kupić w cenie naszego domku np. w okolicach Yorku.
Ciuchy już ogarnęłam, co było dla mnie najgorsze. To zawsze wielka operacja logistyczna bo ubrania starszej idą do szafy, do worków próżniowych, ubrania młodszej wychodzą z szafy po starszej, plus to co mają na bierząco. Ufff! Zdjęć nie mam i w pewnym sensie było to mało satysfakcjonujące zajęcie bo 'na zewnątrz' tego nie widać. W następny weekend ogarniamy zabawki, na pewno będę robić zdjęcia 🙂
Żebyś Ty widziała ile ja sprzętów wyrzuciłam jak pojawił się w domu Thermomix. Ale fakt, nasza kuchnia nie jest minimalistyczna. Ale z porządków wyszło mi, że w zasadzie wszystkiego używam. Np. z głównej szuflady kuchennej (sztućce i przydasie) nie wyrzuciłam nic, a nawet dokupiłam wyciskacz do czosnku, które mi brakowało. Z tym makaronem to jest niezły patent ale i mnie by się nie sprawdziło bo ja lubię inny makaron w pomidorowej, inny w rosole, a dziewczynki lubią taki w kształcie zwierzątek itd.
Ha! O tym nie pomyślałam. Miło mi 🙂 A co do Tupperware, kupiłam sporo w Polsce jak byłam na macierzyńskim a w Anglii mąż czuwał nad remontem kuchni. W zasadzie ze wszystkiego jestem bardzo zadowolona i używam non stop. Najfajniejsze są cztery małe miseczki 'leftover balls' na wszystkie 'ostatki', które trafiają do lodówki. Pojemniki VentSmart też często używam, te wyższe z żółtą pokrywką częściej niż te płaskie zielone. W zasadzie jedyne co mi się nie sprawdziło to cheese smart, wg. mnie nie są praktyczne a poza tym zajmują dużo miejsca w lodówce bo na nich nic już nie da się położyć. W każdym razie jestem bardzo zadowolona.
Oj jestem dumna jestem. Porządki na pewno poprawiają humor 🙂 Co do remontu to nie wiem. Bo na przykład jak robiliśmy remont kuchni to akurat kupiłam bardzo dużo nowych rzeczy. Ale fakt, że w szafkach miałam głównie 'zastawę' z czasów studenckich.
Hi hi mieszkałam kiedyś z pewną włoszką i ciągle coś tłukła. Nie tylko swoje ale i nasze (to było w akademiku i kuchnia była wspólna na cztery pokoje). My porządki to raczej typowo na wiosnę.
Ja wbrew pozorom bardzo mało z kuchni wyrzuciłam. Ale właśnie talerze bo dostałam nowe od mamy. Wbrew pozorom to jest kuchnia minimalistyczna. Ja często gotuję dania azjatyckie bo są szybkie, stąd taka kolekcja sosów: mirin, ocet ryżowy, teriyaki, sojowy (jasny, ciemny), ostrygowy itd.
Ha ha uśmiałam się z tą 'porządną' patelnią. Ja mam więcej. Mam jedną dużą, jedną małą, jedną do naleśników, jedną grillową (tą używam najrzadziej i chyba się jej pozbędę) no i mam woka. I ze wszystkich tych patelni regularnie korzystam. Garnków mam za to mniej. Jeden wielki na rosół, jeden średni i jeden mały. Myślę, że Termiś ogranicza potrzebę posiadania wielu garnków ;).
To jest pojemnik na resztki, bodajże od JosephJoseph i go uwielbiam, tzn. sam pojemnik jest super ale uwielbiam cały ten system. Odpadki trafiają od razu do pudełka a zawartość do kubła na odpadki bio (mamy tak przed domem, opróżniany raz na dwa tygodnie). Z tym plastikiem to wiem, że trzeba ciągle uważać ale mam nadzieję, że wysprzątana kuchnia pomoże mi aby sobie wyrobić ten nawyk.
Macie niewielką kuchnię, więc oczywiste, że nie będzie super minimalistycznie, ale po ogarnięciu wszystko nieźle się prezentuje! Uważam, że równe i ładne poukładanie jest niezwykle istotne 🙂
I plus za "wyrzucenie" niepotrzebnych rzeczy do schowków. Po roku czy dwóch łatwo ocenić nam co faktycznie jest potrzebne, a co tylko zajmuje miejsce.
Też planuję porządki, ale w szafkach. Bo akurat ja jestem tym typem, który na blacie trzyma tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy, więc z zewnątrz zawsze jest "wyjściowo" 😀
PS zerknij na IG 😉
Masz rację �� ja dzieliłam 8m kw z siostrą a teraz mam około 200 ko dla nas trojga. Jedno czego potrzebuję to przerobienia garderoby. Ale to w planach.
Na szczescie tutaj w USA w kazdym domu mialam kuchnie przestronne i nigdy ich nie przepelnialam niepotrzebna kolekcja. Obecnie, gdy jestesmy na emeryturze i w jeszcze nastepnym domu, mam kuchnie 7m X 5m, z mnostwem szafek do sufitu i szuflad – a gotuje niemal zero. Na srodku jest "island" czyli naprawde sporo miejsca by dziecko moglo po kuchni jezdzic na rowerze 🙂 Kuchnia ma rowniez spizarke ktorej polki sa niemal puste……
Na biezaco utrzymuje lad i porzadek, w calym domu zreszta. Ciuchy i buty wywozimy do Goodwill by nie gromadzic. Mam sporo garderob wiec miescimy sie w nich bez problemu a takze trzymamy dwie sypialnie gotowe dla gosci.
Gdy o tym pomysle to przestrzen domow, dwie lazienki, pralnie, mialam zawsze tutaj kiedy to dzieci byly juz nastolatkami, nie musialam miec w domu zabawek itp. i zaniedlugo wybyly do uczelni robiac dom jeszcze przestrzenniejszym – czyli lata gdy ta przestrzen i prywatnosc byla najbardziej potrzebna spedzilismy jeszcze w Polsce, w mieszkaniu 48 m kw. Teraz jest nas dwoje i mamy 260 m kw. Nie mysl ze narzekamy o nie, bardzo sobie cenimy luz, osobiste katy, ogrod no i miejsce dla gosci.
Czlowiek bardzo szybko przyzwaczaja sie do lepszego.
Czekam z niecierpliwością aż ogarniesz rzecxy dxieci. Może mnie to zmotywuje.
Bardzo mnie przytloczyla Wasza kuchnia, musze przyznac. Wersja przed byla porazajaca, ale i ta po jest bardzo "napakowana", choc poukladana systematycznie. Tylko troche sie obawiam , na ile tez porzadek uda sie utrzymac, kiedy rzeczy jest tak duzo. Wychowalam sie w mieszkaniu 40mkw. i to nauczylo mnie bardzo niewymuszonego minimalizmu, dopiero teraz, po latach mieszkania w duzym metrazu to dostrzegam.
Z definicji nie trzymamy rzeczy wiecej, niz uzywamy. I dotyczy to zarowno kuchennego sprzetu/ naczyn, jak i samego jedzenia. Np nie kupujemy kilku roznych ksztaltow makaronu rownoczesnie, nie otwieramy swiderkow, zanim nie zjemy kokardek;) Nie mowie, ze ta jakis lepszy system, po prostu inny, ktory nam lepiej pasuje.
A z przyprawami widze, ze stosujemy dokladnie odwrotne na codzien;) No ale my uwielbiamy curry i orientalne smaki;)
Mam nadzieje, ze z nowym porzadkiem bedzie Wam latwiej!
Po pierwsze twój poprzedni post wykorzystałam (fragmentami) na …lekcji jezyka angielskiego gdy zaczynaliśmy temat jedzenia. Bardzo wszyscy uważnie słuchali i podobało im się to. Tak więc czytanie Twojego bloga ma dla mnie też aspekt edukacyjny i dziękuję Ci za to.
Po drugie widzę trochę tupperware u Ciebie? Zadowolona jesteś? Co polecasz?
Raz na jakiś czas robię przegląd szaf i szafeczek. Najlepszą okazją jest remont. Jednak systematycznie robię porządki w ubraniach i butach. Rzeczy, których nie nosiłam rok wypadają z szafy. Oddaje wszystko sąsiadce, która działa w miejscowym Caritasie. Wiem, że nie sprzeda tych ubrań, mam pewność, ze trafią do potrzebujacych. Natomiast ja mam wrazenie, że w domu jest więcej przestrzeni. Kilka lat temu pozbyłam się mojego księgozbioru. Książki, które gromadziłam latami były w każdym prawie pomieszczeniu, poupychane, poutykane i już nieczytane. Postanowiłam zasilić nimi moją wiejską bibliotekę. Najpierw rozesłałam wici po rodzinie, że mogą sobie coś wziąć, moje dzieci zatrzymały swoje najukochańsze książki, (sobie zostawiłam te najważniejsze dla mnie). Część książek zawiozłam do mojej szkolnej biblioteki. Po wielkich porządkach jestem z siebie bardzo dumna, też tak masz?
Lubie takie rzeczy.U mnie taka generalka od października się zaczyna.Półka po półce.Na wiosnę to szafa aby zmienić garderobę. Naturalnie kuchnia też. Rzeczy oddaje do przykoscielnego Caritas lub oddaje cioci a ta przekazuje dalekiej rodzinie do gospidarstw.Szkła nie wyrzucamy bo mamy dziurawe ręce. W mojej kuchni każdy kubek powoli inny
Kobieto i mowisz, ze nie lubisz gotowac?! Masz przeciez taki zestaw roznych przypraw, sosow, olejow itp jakbys calymi dniami w kuchni urzedowala. Ja mam malusienka szafeczke, gdzie jest tylko pare sypkich ziol plus sol i pieprz. Co prawda kiedy dziecie zaczelo gotowac kupil jakies dwa oleje, ale jakos nikt tego teraz nie uzywa. Po raz kolejny stwierdzam, ze troche sie zarazilam tym minimalizmem od meza.
Popieram porzadki i pozbywanie sie rzeczy niepotrzebnych. U nas ciagle sie cos oddaje (jesli nadal jest dobre- Salvation Army), albo po prostu wyrzuca. Jesli kupie nowy zestaw filizanek to oddaje te stare. Polecam taki system. NO chyba, ze organizuje sie przyjecia na 50 osob i gotuje przez trzydni, wtedy kazdy gar jest potrzebny.
Jakie przyjemne przed i po! Marie Kondo byłaby z Ciebie dumna. :))
Ja przez lata wypracowywałam system w kuchni. Dążyłam jednak do układania w kategorii funkcji, a nie częstości (chociaż mam jedną szafkę długą a mroczną i tam wpakowałam bardzo rzadko używane rzeczy – co prawda dużo tego nie ma). Sporo bez sentymentów wyrzuciłam. Okazało się, że nie muszę mieć sześciu patelni, ale jedną porządną, jedną małą (i jedną dla męża, bo mąż nie umie z porządnej korzystać). Mam też znacznie mniej garnków niż kiedyś. Misek też mniej. I kubeczków mniej (nie licząc tych w komórce).
Piękny plan i powodzenia w ubrankach (też bym bardzo chciała przed i po zobaczyć)!
Moje gratulacje, że udało Ci się odgruzować kuchnię. Na niepocieszenie napisze Ci, że ja regularnie robię porządek w szufladach z plastikowymi pojemnikami i lunchboxami i mniej więcej po tygodniu jest jak przed sprzątaniem 😉
Ale porządki w zabawkach i ubraniach małych Pimposhek na pewno będą dłużnej widoczne.
Skąd masz ten pojemnik na resztki? Czy to jest kompostownik, czy po prostu takie fancy pudełko?