W zeszłym tygodniu pisałam o teorii i o tym, dlaczego tak łatwo ulegamy mediom społecznościowym i smartfonom. Dzisiaj będzie praktyka. Nigdy nie ukrywałam, że łatwo uległam rewolucji jaką stały się smartfony i media społecznościowe. Stało się tak przynajmniej z dwóch powodów.
Ze względu na pracę moich dziadków, już moi rodzice wychowali się w domu z telefonem co w tamtych czasach nie było takie oczywiste. Ja natomiast byłam świadkiem wielkiej rewolucji komunikacyjnej ze względu na pracę Pana Kapitana. Zaczęło się od telefonów do domu ‘Dzień dobry. Gdynia radio. Łączę ‘Turoszów’. ‘No cześć. Co słychać. Odbiór’, ‘Cześć Ojcze, u nas wszystko w porządku, mama u fryzjera, babcia na dole, a ja właśnie wróciłam ze szkoły. A co u Ciebie? Odbiór’. (Aż się łezka kręci). Dzisiaj możemy wymieniać z Panem Kapitanem emaile codziennie (w porywach nawet małe załączniki) a w komórce mam numer telefonu satelitarnego, który łączy mnie bezpośrednio z mostkiem kapitańskim o każdej porze dnia i nocy, niezależnie od szerokości geograficznej. Poza tym będąc w porcie a nawet na redzie, Pan Kapitan może czytać mojego bloga, no poza Chinami, bo tam wiadomo, Pimposhka podlega cenzurze.
Każdą komunikacyjną nowinkę witaliśmy z radością i podekscytowaniem. Pierwszy komputer, pierwszy modem, pierwszy telefon komórkowy, pierwszy roaming, pierwszy laptop, pierwsze wi-fi, pierwszy smartfon itd. Zazdroszczę trochę tym, którzy potrafią być asertywni w kwestii odbierania telefonów. U nas w domu telefon nigdy długo nie dzwonił, odebranie go zawsze było priorytetem. Nawet teraz rodzice i ja jesteśmy w stałym kontakcie. Jestem pewna, że gdybym nie odbierała telefonów czy smsów od rodziców to po 24 godzinach miałabym pod domem Interpol, Scotland Yard i Policję.
To po pierwsze. A po drugie jestem emigrantką, wykorzenioną ze swojego natywnego środowiska. Nie mieszkam w rodzinnym mieście, gdzie każde wyjście z domu wiąże się ze spotkaniem kogoś znajomego na ulicy. Nie mieszkam w mieście gdzie kończyłam studia (a studiowałam w czterech różnych miastach w dwóch różnych krajach) gdzie miałabym blisko do znajomych ze studiów, którzy się tam osiedlili. Wreszcie nie mieszkam nawet w mieście, w którym pracuję więc wszelkie towarzyskie wyjścia po pracy to logistyczny koszmar. Media społecznościowe to moja proteza kontaktów ze znajomymi, które nie odbywają się w trybie ’twarzą w twarz’ z różnych powodów.
Popełniłam pewnie wszystkie grzechy jaki może popełnić osoba zbytnio przywiązana do smartfona i nieustannego przewijania Instagrama. Uzależnienie od smartfona i mediów społecznościowych zalicza się do uzależnień średniego kalibru. Czyli prawdopodobnie nie wyjdziemy z domu w środku nocy aby skorzystać z Fejsbuka w jakiejś kafejce internetowej, która jest otwarta 24 godziny na dobę. Ale doświadczamy FOMO a dzieci mogą reagować agresją gdy zabierzmy im dostęp do Internetu.
W swoim przemówieniu na TED (ponownie klik), Alter pokazał ciekawy wykres. W 24 godzinnym cyklu, jeśli odliczymy czas, który spędzamy na sen, pracę i ważne czynności życiowe (czyli higienę, prace domowe, zajmowanie się dziećmi, szukanie nowej oferty ubezpieczeniowej, przegląd samochodu itd.) to zostają nam mniej więcej cztery godzinny dziennie na ‘bycie człowiekiem’. To jest czas na nasze hobby, rozwijanie naszych zainteresowań, czas na refleksję a nie gonienie króliczka. Jednym słowem to czas kiedy ‘dzieje się magia’. I ten czas właśnie przez ostatnie 12 lat jest sukcesywnie ‘zjadany’ przez gapienie się w ekran.
Raz złapałam się na tym, że oglądam na Instastories filmik, jak jakaś dziewczyna z Katowic, której nie znam osobiście a nawet rzadko zaglądam na jej konto czy bloga, ćwiczy jogę i ja patrzę na jej pięty podczas gdy moje dziecko coś ode mnie chce, po raz kolejny mówiąc ‘mamo!’. Pomyślałam sobie wtedy, że jest ze mną źle. Nie chcę aby moje życie było ‘zjedzone’ przez smartfona. Nie chcę aby moje dzieci widziały mamę z nosem non stop w telefonie. Musiałam coś z tym zrobić.
W książce Newporta – Digital Minimalism – autor podaje wiele wskazówek, jak poradzić sobie z uzależnieniem od telefonu. Wiele rozwiązań pochodzi od jego czytelników, których spotykał na wieczorkach autorskich, czytelników jego bloga itd. Większość jest dość standardowa, na przykład:
- Odinstaluj aplikacje do obsługi mediów społecznościowych
- Wymień telefon na ‘głupszy’ model
- Wyznacz konkretne pory w ciągu dnia, kiedy korzystasz z telefonu np. każdego dnia, 10 minut wieczorem poświęcaj na przeglądanie Instagrama i nie więcej.
- Zablokuj Internet/przełącz na tryb samolotowy w określonych porach dnia, kiedy chcesz skupić się na pracy albo czasie z rodziną
- Wyłącz powiadomienia np. o nowym emailu
- Zostaw telefon w domu kiedy idziesz na spacer albo na spotkanie ze znajomymi
- Przeznacz jeden dzień w tygodniu na ‘dzień bez telefonu’
- Wyeksmituj telefon z sypialni (kup sobie budzik!)
- Nie używaj telefonu do sprawdzania czasu (kup sobie zegarek!)
- Nie zabieraj telefonu ze sobą do toalety
- Nie używaj telefonu przez pierwszą godzinę po przebudzeniu
- Nie używaj telefonu na godzinę, dwie przed snem
- Nie trzymaj telefonu na biurku kiedy pracujesz
- Nie trzymaj telefonu w zasięgu ręki
To co jest ciekawe, to to, że nawet pozornie mała i subtelna zmiana może znacząco zmienić to jak korzystamy z telefonu. Oprócz tych standardowych środków Newport sugeruje jeszcze dwie rzeczy.
Po pierwsze czas spędzony z telefonem musimy zamienić na atrakcyjne spędzanie czasu bez telefonu. Czyli jeżeli rezygnujemy na 30 dni z instagrama i fejsbuka to przypomnijmy sobie jak fajnie jest spotkać się ze znajomymi twarzą w twarz albo zadzwonić do kogoś zamiast wysyłać smsa. Przypomnijmy sobie o hobby (najlepiej analogowym), zapiszmy się na fitness albo jogę, zainteresujmy się wolontariatem, zapiszmy się do klubu hodowców tchórzofretek, zacznijmy biegać, zainteresujmy się kim są nasi sąsiedzi, zacznijmy uprawiać ogródek działkowy. Inaczej będziemy siedzieć na kanapie gryząc paznokcie, aż znów będziemy mogli zalogować się do wirtualnej rzeczywistości. Generalnie chodzi o to, aby zamiast non stop obserwować czyjeś życie, zacząć po prostu żyć swoim życiem :). Zamiast pykać w gierki online z kolegami umówmy się na pokopanie piłki albo wspólne oglądanie meczu. Zamiast plotkować na snapczacie czy watsapie z koleżankami, pojedźmy z nimi na rower, albo umówmy się na trening w parku, albo pójdźmy na kawę. Zamiast przeglądać fejsbuka i youtube ‘dla rozrywki’ i ‘relaksu’ pójdźmy na spacer albo do kina albo nawet przeczytajmy ‘zwykły magazyn’ albo książkę. Relaks, który obejmuje spotkania z innymi ludźmi twarzą w twarz czy ruch na świeżym powietrzu jest dla nas dużo lepszy niż telefon, komputer czy konsola.
Po drugie musimy uzdrowić nasz związek ze smartfonem. Osoby uzależnione od narkotyków idą na odwyk, zmieniają środowisko, unikają znajomych, z którymi brali. Alkoholicy mogą unikać barów i okazji, kiedy pije się alkohol. A Ci uzależnieni od smartfona i mediów społecznościowych? No nie bardzo. Zrezygnowanie w ogóle z telefonu jest absolutnie niepraktyczne, a nawet niebezpieczne w dzisiejszym świecie. Email musi mieć każdy. Aby ubiegać się o pracę, zasiłek, zabukować wakacje czy bilet na samolot trzeba mieć email. Praca większości z nas polega na pracy z komputerem i Internetem także jest wręcz niemożliwe aby odciąć się od ‘uzależniającej substancji’. Poza bardzo ekstremalnymi przypadkami musimy po prostu nauczyć się żyć z naszym smartfonem i korzystać z niego tak, aby nam pomagał w codziennym życiu a nie je zabierał. Tutaj przychodzi nam z pomocą mindfulness czyli ‘umyślność’ często tłumaczona na polski jako ‘uważność’. Czyli zamiast korzystać ze smartfona bezmyślnie staramy się korzystać z niego umyślnie.
Co ja zrobiłam aby uzdrowić mój związek ze smartfonem i Instagramem? Tak jak napisałam nawet mała, bardzo subtelna zmiana potrafi bardzo dużo zdziałać.
Po pierwsze totalnie wyszłam z Instagrama. Aplikację Instagrama na telefon schowałam w jakimś folderze na ostatnim ekranie w moim telefonie. Nie odinstalowałam jej. Po prostu ściągnęłam ją z głównego ekranu.
Po drugie zaczęłam zwracać uwagę na to kiedy sięgam po telefon i zaczęłam to robić uważniej. Za każdym razem kiedy sięgałam po telefon przez chwilę się ‘zatrzymywałam’ i zadawałam sobie pytania: po co Ci telefon? Czy musisz sprawdzić coś ważnego? Czy musisz akurat robić to teraz? Zazwyczaj okazywało się, że jednak nie. Okazało się, że większość momentów kiedy sięgam po telefon to wtedy kiedy chcę zabić nudę. A nuda jest drogocenna. Poza tym takie częste zerkanie na telefon bez sensu sprawiało, że byłam bardzo rozkojarzona a finalnie pod koniec dnia bardzo zmęczona.
Po trzecie powiedziałam sobie ‘Nie muszę natychmiast znać odpowiedzi na każde moje pytanie’. Czyli nie sięgam po telefon od razu kiedy w głowie pojawia mi się jakaś zagwozdka, jakiś pomysł, jakaś myśl. To bardzo ważne. Mając pod ręką super komputer z nieograniczoną ilością informacji sprawia, że jak tylko pojawia się myśl ‘Może by wyjechać gdzieś na najbliższy dłuższy weekend?’ zaraz odpalam telefon i patrzę na ceny lotów, kwater itd. Albo ‘Czy nadchodząca niedziela jest handlowa?’ I już rzucam wszystko co robię aby sprawdzić to w telefonie.
Po czwarte, zmieniłam ustawienia w telefonie tak, że ekran nie rozświetla się już automatycznie, za każdym razem gdy dotykam telefonu, żeby na przykład włożyć go do plecaka albo podłączyć do ładowarki.
I tyle! W sumie mało, prawda?
Przez pierwsze kilka dni działy się śmieszne rzeczy. Skoro nie miałam już Instagrama do ciągłego sprawdzania to ciągle sprawdzałam inne rzeczy, np. pogodę co pięć minut albo… statystyki mojego czasu spędzonego na telefonie. Ale minęło kilka dni i sytuacja zaczęła się stabilizować.
W tym tygodniu mam dla Was obrazki Otóż ajfon ma funkcję śledzenia naszej aktywności w telefonie, ile czasu spędzamy patrząc na ekran, z jakich aplikacji korzystamy, ile razy podnosimy telefon w ciągu dnia. Zanim podjęłam decyzję o tym, że coś musi się zmienić spędzałam na telefonie średnio trzy godziny dziennie.
Między 11-18 listopada było to dokładnie 3 godziny i 1 minuta średnio, ale w poniedziałek spędziłam na telefonie 4 godziny. W tym tygodniu na Instagramie spędziłam niemal 9 godzin a w Internecie kolejne 2 godziny i 20 minut (tu pewnie najczęściej na stronie wikipedii). To daje niemal dwie godziny dziennie. Dwie godziny!!!! Połowę mojego dziennego czasu na ‘życie’.
Między 18-25 listopada podobnie, średnio 2 godziny i 55 minut a w sumie ponad 10 godzin w tygodniu spędzonych w mediach społecznościowych. A fuj!!!
Ostatni tydzień listopada to był pierwszy tydzień ‘detoksu’. Moja dzienna średnia spadła o 50%, średnio półtorej godziny, niecałe dwie godziny spędziłam pisząc smsy.
Przed Świętami udało mi się obniżyć średnią do godziny dziennie.
Ale w tygodniu świątecznym moja średnia wynosiła godzinę i 16 minut. Sporo, ale to dlatego, że było dużo smsów i kontaktów z rodziną, wiadomo.
Na początku stycznia moja średnia dzienna wynosiła już tylko 46 minut. I generalnie od tej pory moja dzienna średnia mniej więcej tak wygląda. Okazuje się, że aby korzystać ze smartfona w mądry sposób wystarczy 40-50 minut dziennie!



Oczywiście dla niektórych to wciąż sporo. Ale pamiętajcie, że ja w dalszym ciągu używam telefonu do komunikacji z rodziną, nagrywam filmiki, puszczam kołysanki, sprawdzam aktualne przyjazdy pociągu, sprawdzam stan konta, opłacam faktury, czytam maile, czytam blogi, rezerwuję miejsce w pociągu, kupuję bilety kolejowe, robię zdjęcia, gadam przez mesendżera, sprawdzam ruch na drogach i ewentualne korki, słucham podcastów, liczę za pomocą kalkulatora, patrzę, czy mąż już zaraz wróci do domu albo gdzie podziewa się moja teściowa, czytam o postępach moich dzieci w szkole i przedszkolu przez szkolną aplikację Tapestry, kupuję przez aplikację Amazon, czytam wiadomości na BBC, używam aplikacji Calm do medytacji, sprawdzam ilość zrobionych kroków każdego dnia, używam jako nawigacji w samochodzie, płacę nim w sklepie itd. Czyli jednym słowem korzystam ze wszelkich ułatwiających życie dobrodziejstw smartfona.
Oprócz czasu, jest jeszcze inna ważna statystyka do śledzenia. Liczba ‘podniesień’ telefonu. Otóż przed detoksem podnosiłam telefon średnio 113 razy na dzień, a w rekordowych dniach było to nawet 150 razy dziennie!!!. Przyjmując, że jestem na nogach mniej więcej od 6 rano do 23, daje to 17 godzin. 150 podniesień dziennie, to aż osiem na godzinę, sięgałam po telefon średnio co 7.5 minuty!!!!! No to nic dziwnego, że nie mogłam się na niczym skupić jak co chwila dobrowolnie sobie przeszkadzałam.
W pierwszym tygodniu ‘umyślnego’ korzystania z telefonu liczba podniesień spadła do średnio 75 dziennie. To już dużo mniej ale ciągle sporo.
Obecnie podnoszę telefon około 50 razy dziennie. To już tylko trzy razy na godzinę, raz na 20 minut. Ale sama krótka wymiana smsów z moją mamą to lekko 10 podniesień, oznacza to, że mam w ciągu dnia o wiele dłuższe przerwy od telefonu i nie podnoszę go w ogóle przez godzinę albo i dłużej.
Na przykład w czwartek po 18:00 praktycznie w ogóle nie podniosłam telefonu:
W środę do południa też prawie nie podniosłam telefonu:
W sobotę 11 stycznia, telefon podniosłam tylko 26 razy w ciągu całego dnia! Dla mnie to niesamowite zwycięstwo z własnymi słabościami:
A co się zmieniło po tym, jak przestałam się gapić na mój telefon niemal cały czas?
Po pierwsze poprawiło mi się w głowie. Nie jestem już taka rozkojarzona, martwię się mniej, mam mniejsze poczucie, że nie ogarniam, czuję się mniej przytłoczona codziennymi obowiązkami, mogę się dłużej skupić, jestem mniej nerwowa, mniej ‘kąsam’ jak lubi mówić moja mama. To jest cudowne!
Po drugie jestem generalnie mniej zmęczona. Teraz kiedy jem lancz, patrzę się dookoła na innych ludzi (tak, jak ten psychopata z Waszych komentarzy) zamiast w swój telefon czy ajpad. Po lanczu wracam do pracy ‘odpocznięta’ a nie jeszcze bardziej zmęczona. Oczywiście w knajpie nikt się nie przejmuje tym, że się patrzę dookoła bo i tak nikt mnie nie zauważa (wszyscy gapią się na telefony, bez wyjątku).
Wieczorem używam aplikacji Calm i medytuję przez dziesięć minut. Poza tym staram się być ‘uważna’ w wolnych chwilach. Z rozkoszą wręcz oddaję się nudzie czekając na pociąg, jadąc pociągiem, idąc do pracy, czekając aż kawa mi się zrobi itd. W takich momentach nie wyciągam już telefonu na 30 sekund.
Moja droga czytelniczka Krystyna napisała mi ostatnio ‘Proszę zostawić komputer to zobaczy Pani ile czasu nagle będzie’. Otóż wiedziałam, że u mnie komputer to nie problem tylko telefon. I faktycznie. Nagle okazuje się, że wiele można zrobić w ciągu tych kilku minut. Np. kiedyś jak czekałam, aż dzieci umyją zęby gapiłam się w telefon, teraz zdejmuję pranie albo chowam ubrania do szaf albo się trochę porozciągam. Kiedyś jak czekałam, aż czajnik zagotuje wodę sprawdzałam Insta po raz pięćdziesiąty. A teraz w tym czasie mogę pochować naczynia z suszarki, albo wstawić te brudne do zmywarki, albo szybko przygotować coś na jutrzejszy lancz. No i oczywiście zwracam uwagę na to co się dzieje wokół mnie. Czyli częściej patrzę na dzieci, więcej się z nimi bawię, poświęcam im więcej uwagi niż poprzednio a one rzadziej muszą o nią konkurować z moim telefonem.
Ale to nie jest tak, że życie nagle stało się piękne. Owszem, czuję się dużo lepiej i to w przeciągu kilku tygodni, ale wiem, że przede mną długa droga. Bardzo często myślę o Instagramie, zastanawiam się co tam dzieje się u znajomych. Cały czas ogromnie się pilnuję aby nie sprawdzać telefonu co pięć minut. W dalszym ciągu walczę ze starymi nawykami. Ale warto!
Zauważyłam też dwie rzeczy, które bardzo mnie zaskoczyły.
Po pierwsze, nie sądziłam, że ‘w moim wieku’ media społecznościowe mogą wpływać na moją samoocenę. Wszak nie jestem nastolatką, która przejmuje się każdym komentarzem na swój temat. Ale raz przeczytałam kilka postów na blogu zawodowej blogerki. Posty były o kuchni, bo właśnie zrobiła mini remont w swojej i tak nowej i ładnej kuchni. W nowej kuchni pojawiły się też nowe urządzenia AGD (w ramach współpracy ze znaną firmą). Weszłam potem do swojej kuchni i nagle wydała mi się taka zwykła i bez sensu. Nie ma parowego piekarnika, nie ma płyty indukcyjnej ani takiej fajnej szafki cargo wyciąganej na wszelkie kasze i słoiki…. no żal.
I nagle sobie uświadomiłam, hej zaraz. Przecież ja bardzo lubię swoją kuchnię! Przecież ja uwielbiam gotować na gazie i gazowa płyta była dla mnie zawsze priorytetem. Nigdy nie chciałam mieć indukcji. Z piekarnika przecież zawsze byłam ogromnie zadowolona, a funkcja pary nigdy nie była mi potrzebna. I fakt, szafka kargo byłaby fajna ale w mojej kuchni tak się nie dało, za to mam ogromne pojemne szuflady, o których zawsze marzyłam. Zdziwiłam się, że dwa posty z ładnymi zdjęciami sprawiły, że zaczęłam źle myśleć o swojej kuchni, którą przecież bardzo lubię. Ponieważ zmniejszyłam sobie dawkę mediów społecznościowych dużo łatwiej było mi zauważyć te uczucia i efekt jaki mają na mnie takie posty. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Po drugie, zdecydowanie spadł mi poziom konsumpcji. Wiadomo okres przedświąteczny to zakupy, okres noworoczny to promocje. A ja nic! Jakoś nie mam potrzeby kupować. Totalnie mnie to zaskoczyło!
I odpowiadając na komentarz Nupkowej tak to wygląda w praktyce u Pimposhki. A skoro czytają mnie również rodzice nastolatków, to poniżej mam dla Was garść praktycznych wskazówek od znajomej z pracy. Otóż kiedy zaczynałam mój drugi detoks od smartfona rozmawiałam na ten temat z moją współpracownicą – Lu. Lu jest nieco starsza ode mnie i ma dwie nastoletnie córki. Zarówno Lu jak i jej mąż są absolwentami takiej jednej prestiżowej uczelni ;), dzieci chodzą do doskonałych państwowych szkół, wakacje spędzają głównie całą rodziną na kempingu, chodząc po górach. Są zaangażowanymi rodzicami, dbają o środowisko, są przeciwko nadmiernej konsumpcji. Zdecydowanie nie należą do rodziny, gdzie dzieci są puszczone samopas, a ich jedyną poszkolną rozrywką jest pykanie w PS4 do północy.
Zdziwiłam się więc, kiedy Lu całkiem poważnie powiedziała, że korzystanie ze smartfonu jest głównym powodem spięć w jej domu na linii dzieci-rodzice. A panują u nich sztywne zasady. Na przykład, dziewczyny mogą korzystać ze swoich smartfonów tylko i wyłącznie na dole, czyli we wspólnej przestrzeni. Nie ma mowy o zabieraniu telefonu na górę do sypialni. Telefony blokują się o 21:00 i tylko rodzice mogą je odblokować specjalnym pinem. Jak rodzina idzie spać to wszystkie telefony zostają na dole, nikt nie ma telefonu w sypialni. Podczas posiłków telefony są oczywiście zabronione. Podczas zajęć szkolnych telefony też są wyłączone ale to bardziej zasady panujące w szkole. I jeszcze coś, co jest bardzo ważne. Jeśli Lu zauważy, że córka wróciła ze szkoły wesoła, a patrząc w telefon nagle traci humor to od razu o tym rozmawiają. Co się stało? Dlaczego tak się czujesz? Zobacz, przecież to nic takiego. Gdyby ktoś Ci to powiedział w cztery oczy to by Cię to przecież tak nie dotknęło. itd.
Ufff! Mam wrażenie, że nie wyczerpałam jeszcze tego tematu ale na razie muszę sobie zrobić przerwę. Te zagadnienia dla mnie jako socjologa są fascynujące. Może wrócę jeszcze do tego tematu za pół roku, opowiem Wam czy udało mi się utrzymać ‘dietę’ i co nowego przeczytałam w tym temacie.
Tak, tak to jest drugi post z cyklu, wcześniej była 'teoria' i tam pisałam, że to moje drugie podejście. I niestety, problem powraca. Ale trzeba być twardym, nie miękkim. Niedawno pisałam też, że to właśnie telefony i media społecznościowe najbardziej mnie przerażają jako matki dwóch córek, i to też dało mi kopa aby coś z tym zrobić.
Dziękuję Ci za miłe słowa Gosiu.
Bardzo się cieszę 🙂
Kiedyś już pisałaś na ten temat, tzn. że problem powraca. Wychowując dwie córki, teraz już dorosłe, 33 i 34 lata, trzymałam się trzech zasad, wychowywania intuicyjnego (tylko matki to znają)a każde dziecko jest inne, wiedzy o tym, że ile sił i pracy "włożymy" w jego rozwój, to potem to "wyjmiemy", oraz pamięć o tym, że DZIECI LEPIEJ WIDZĄ NIŻ SŁYSZĄ. Nic nie pomogą, dawane przez nas dziecku rady typu, nie pal papierosów, bo to jest szkodliwe, jeśli matka sama pali. Tyczy się to wszystkiego, również ajfonów. Jeśli takie NIC, jak telefon, kradnie nam czas, na rozmowy z dzieckiem, czy przytulenie go, to może się okazać, że nasze dziecko, nie będzie miało czasu również dla nas, bo też będzie siedziało z nosem w telefonie. Czas leci szybko, nie ubłagalnie. Ty, jesteś matką mądrą, świadomą, dlatego dojdziesz sama, do swoich wniosków. Jestem z Tobą już dobrych parę lat, jeszcze z "robótek". Bardzo lubię czytać na Blogu Twoje teksty, od których ja także się dużo uczę. Czekam zawsze z niecierpliwością, na kolejny Twój post. Pozdrawiam Cię serdecznie. Gosia.
Bardzo dziękuję Ci za rady, które bez zbędnej zwłoki wprowadziłam do swojego życia i już po 10 dniach ich stosowania widzę rezultaty. Śpię lepiej. Zrobiłam się mniej roztrzepana. Łatwiej się koncentruję, a co za tym idzie szybciej robię to co mam zrobić. Nie zainstalowałam, żadnych aplikacji kontrolujących, ale sięgając po niedzwoniący telefon zastanawiam się czy potrzebuję rzeczywiście cos sprawdzić czy zabijam czas. Efekt już jest!!!!
Magdalenka
Ja mam zawsze wyciszony telefon ale to dlatego, że mam połączony z zegarkiem więc jak ktoś dzwoni albo smsuje to mi wibruje na ręce. Amazona lubię, totalnie nie rozumiem jak rodzice w Polsce radzą sobie bez, ale z drugiej strony mam trochę poczucie winy, że tam kupujemy. Na razie jednak ułatwienie codziennego życie bierze górę.
A z tym lepszym telefonem to jest tak. Pamiętam jak ja już miałam ajfona a Jon jeszcze jakiś niezbyt mądry model. I on się na mnie wkurzał, że ja ciągle siedzę w telefonie, jak on sobie też kupiła ajfona to 'problem' się skończył. Teraz ja ograniczam korzystanie z telefonu i wkurzam się na niego, że tyle czasu marnuje.
Nie uzywam telefonu ekscesywnie, ale lubie uzywac, szczególie, odkad mam "lepszy" 😉 i wiecej internetu.
Przez telefon utrzymuje tez kontakt z róznymi waznymi i milymi memu sercu ludzmi. Na zywo jest to trudniej, chodziaz teoria piekna, niestety jest pewna odlegosc, nie zawsze spontanicznie do pokonania, a i moje czasy pracy nie sprzyjaja spontanicznym kontaktom. Zwykle pracuje, gdy inni maja wolne, a ja mam wolne, jak teraz caly tydzien, wtedy, gdy inni sa w pracy.
Telefon to tez moje zródlo róznych inspiracji. Tworzenia i zyciowych. Tez ulatwienie sobie zycia, lubie amazon chyba tak samo, jak Ty 😉
Ale godzinami w telefonie raczej nie siedze. I w domu mam wylaczony glos, bo to pling to Mirke denerwuje.
Masz rację Krystyno czasem nie jest łatwo się do tego przyznać, a poza tym 3 godziny dziennie to tak naprawdę pikuś w porównaniu z innymi osobami. Teraz chyba statystyczny człowiek spędza średnio już 4 godziny na telefonie. W każdym razie jakość życia mi się poprawiła i pracuję nad tym aby tak zostało.
Dokładnie. Moje suche oczy są mniej suche i mniej zmęczone bo właśnie podczas przerw mają trening poprzez patrzenie w dal a nie na telefon. To niesamowite jak wielka różnica jest między oglądaniem Insta na komputerze a na telefonie. W telefonie w dalszym ciągu nie przeglądam, ale za to podglądam już Insta na komputerze, wystarcza mi 10 minut dziennie i potem jestem zmęczona i 'odkładam' nawet jeśli nie przejrzałam wszystkich zdjęć. Naprawdę Insta na kompie jest duuuuużo mniej uzależniające.
W Anglii z telefonami jest podobnie ale z drugiej strony już w przedszkolu dzieci mają czas z ajpadem (oczywiście bardzo limitowany i z aplikacjami edukacyjnymi ale jednak jest to część programu nauczania).
Druty jak najbardziej! Ale na razie nie u mnie. Za to na różne analogowej opcje nie mogę narzekać. Cały czas prowadzę mój dziennik a obecnie 'morduję' się znowu w lukrze bo mam trzy figurki do zrobienia na luty.
To jest straszne co piszesz. Zazwyczaj nastolatki dostają pozwolenie na otwarcie konta na Fejsbuku jak mają 14-16 lat. Czytałam komentarz jednej z nich, że odkąd ma Fejsbuka już nie robi nic analogowo, całe jej życie przeniosło się do sieci i czuje się tak, jakby skończyło się jej dzieciństwo. Nie wiem, naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradzę jak dziewczynki będą w tym wieku. Mam nadzieję, że coś się wtedy zmieni w społeczeństwie bo dłużej tak chyba nie możemy ciągnąć.
Dziękuję! Tak wiem, i staram się coś z tym robić. Tak jak napisałam efekty są szybkie i zadowalające więc na razie nie jest to takie trudne.
Powodzenia! Im człowiek starszy, tym mniejszy wpływ mają na niego media społecznościowe i smartfony.
Napiszę tylko brawo!Taka szczerość i taka statystyka z własnej nieprzymuszonej woli to jest coś co czyni Cię WIELKĄ.Ten post i ten poprzedni powinni sobie wszyscy przyczepić w najczęściej odwiedzanym miejscu i czytać ,czytać,czytać ze zrozumieniem i stosować.Serdecznie pozdrawiam Krystyna
Brawo! Rewelacyjny tekst! Już jakiś czas temu też u siebie zauważyłam taki problem z używaniem telefonu bez konkretnej przyczyny… tak z nudy jak napisałaś. Ostatnio częściej moje oczy w pracy, odpoczywają patrząc się kilka chwil na drzewa za oknem niż w smartfon i wszystkie moje aplikacje po koleji… insta, fb i co tam jeszcze mam. Dziękuję i pozdrawiam gorąco!
Small Megi
Super tekst. Mój syn opowiadał mi jakiś czas temu o wpływie mediów społecznościowych, dokładnie poruszył ten sam temat co Ty Pimposzko. Jak super spędzony dzień w parku może zblednąć, gdy zobaczymy że ktoś inny skakał np.na lotni w tym czasie. I mimo że nigdy nie skakali byśmy i wogole nas to nie interesuje ,to odbiera nam w pewnym sensie przynajmniej na chwilę radość z naszego spędzonego dnia.
U nas jest zakaz przynoszenia telefonów do szkoły. Obowiązuje to zarówno szkoły podstawowe i średnie. Nie wolno ich używać również podczas przerwy. Tak jest w Victorii- Melbourne.
Apropos młodzieży – kiedyś w szkole najgłośniej było na przerwie. A teraz, kiedy niedawno prowadziłam szkolenie w technikum, to właśnie sobie uświadomiłam, że to właśnie po oznajmieniu przerwy zapada cisza zupełna, bo każdy z moich uczniów podłączał się natychmiast do telefonu (podłączali się również, kiedy szybciej o pół minuty wykonali jakieś zadanie). Jedynie dwóch chodziło sobie pograć w ping-ponga.
Bardzo sie ciesze ze pracujesz nad tym by sie oddystansowac od gadzetow, zaczac je uzywac rozsadnie i nie kosztem czasu i rodziny. To juz duzy i wazny krok w strone poprawy w tej kwestii.
Juz wczesniej, przy okazji podobnej dyskusji pisalam ze od czasu nadejscia Epoki Komputerowo/Komorkowej przyjelam taka postawe a wtedy jeszcze pracowalam wiec bylo wiecej okazji do korzystania z nich.
Po pierwsze nie ma mnie nigdzie poza blogownia, drugie to nie mam wielu znajomych do dzwonienia, w zasadzie tylko rodzine i dobry los obdarzyl mnie takimi co tez nie dzwonia dla zabicia czasu tylko tyle by utrzymac kontakt – czasem jest to jedynie sprawdzenie czy jestem ok bo wszyscy jestesmy porozrzucani po USA.
Wczesnym rankiem mam sesje komputerowa, porobie co potrzebne a na ogol sa to 2 godziny i tyle – zamykam komputer i najczesciej nie ruszam do nastepnego poranka. Bardzo czesto moj iPhone milczy caly dzien i uzywam go tylko do sprawdzenia poczty emailowej.
Oczywiscie ze praca zawodowa, dzieci, stwarzaja inne potrzeby i nie kazdy moze ograniczac tak jak ja – ale wlasnie takie bezsensowne uzywanie, z przyzwyczajenia, z nudow to inna sprawa a u mlodych ludzi jeszcze inna.
Niestety moj wnuk stal sie taki, widze w tym problem, moj syn tez widzi ale trudno nad nim pracowac bo rodzice sa rozwiedzieni, chlopak mieszka z matka wiec wplyw syna jest ograniczony.
Tak trzymaj, Pimposhko – naprawde istnieje zycie pozaelektroniczne ale widze ze to juz wiesz.
Serdecznie pozdrawiam.
Małgosiu, bardzo ciekawy post i jakże na czasie. Gratuluję samozaparcia i trzymam kciuki za dalszą walkę z uzależnieniem od telefonu. Tak to niestety uzależnienie, które widzę również u swojego nastoletniego syna, ale i u dorosłej już córki. Ja jakoś nie mam takiego problemu, raczej szkoda mi czasu. Staram się tylko rano co drugi lub trzeci dzień sprawdzić c się dzieje u blogowych koleżanek, sprawdzam pocztę i gotowe. Telefon głównie do rozmów, choć muszę Ci przyznać rację, ze z nudy sięgam po niego i zaglądam na fb. Na szczęście to mi się trafia bardzo rzadko i tylko jak się siedzę w kolejce np do lekarza :). Chętnie jednak skorzystam a tych punktów, które podałaś aby ograniczyć mojemu synowi czas spędzony przy telefonie. Nie będzie łatwo 😉