Majtki mi się przekręciły i co z tego wyniknęło

Spokojnie, jeszcze jest poniedziałek. Skoro nie udało mi się opublikować wpisu do Waszej porannej kawy to może przeczytacie go do wieczornego kieliszka wina :). 
Po dwóch tygodniach mieszkania w MAD tylko we dwoje zaroiło się w nim od ludzi a życie przyspieszyło. Dzieci wróciły razem z dziadkami, w sobotę u teściowej było wielkie spotkanie rodzinne (udało nam się wreszcie poznać malutką Grace, kuzynkę małych Pimposhek). Do tradycyjnej kartki z gratulacjami dołączyłam voucher na tort urodzinowy na roczek. Każdy członek rodziny miał jakieś zapotrzebowanie na moją osobę. Małe Pimposhki – wiadomo :). Mama miała zapotrzebowanie na witaminę D3, którą zawsze zamawia u mnie. Pan Kapitan miał zapotrzebowanie na rękawice robocze i ekierkę (co nie jest takie dziwne ponieważ przez trzy dni dzielnie walczył i zrobił nam cudowny nowy podest w ogrodzie!). Teściowa miała zapotrzebowanie na sernik. A mąż miał zapotrzebowanie na małą przerwę od małych Pimposhek więc zabrałam je do Clarksa kupić starszej buty do szkoły (każdy rodzic w UK w wieku szkolnym łączy się teraz ze mną w bólu bo wie co to za trauma ;). Ja za to miałam zapotrzebowanie na ogórkową mojej mamy i jajecznicę Kapitańską. Wszyscy dostali to co chcieli ale kosztowało mnie to wiele nerwów. Wiele bardzo niepotrzebnych nerwów, które nie wniosły nic poza nerwową atmosferą wśród wszystkich zainteresowanych. Anglicy mają na to takie powiedzonko ‘to get knickers in a twist’ w wolnym tłumaczeniu ‘mieć przekręcone majtki’. Niestety nie znam etymologii tego idiomu. Po Polsku? Moja mama by powiedziała ‘latasz jak kot z pęcherzem’ albo ‘nie bądź haus gestapo’. 😉
Jest mi trochę smutno i przykro, że życie wzięło górę nade mną, że dałam się ponieść emocjom zupełnie niepotrzebnym i do niczego nie przydatnym. Wiadomo, zdarza się nawet najlepszym ale po dwóch tygodniach względnego relaksu, przespanych nocy i trzech seansów w kinie spodziewałam się po sobie trochę więcej. Fakt, że od trzech tygodni nie piję alkoholu postrzegam za to jako okoliczność łagodzącą. 
Na czas pobytu dziewczynek w Polsce przygotowałam sobie bardzo długą listę rzeczy, które chciałam zrobić koło domu. Zrobiłam porządek w szufladzie na leki, umyłam zmywarkę, wystawiłam na internetowych aukcjach dziewięć przedmiotów, które trzeba było sfotografować a następnie zapakować i wysłać, uporządkowałam szufladę z plastikami w kuchni, przejrzałam moje wszystkie buty itd. Szczerze mówiąc to musiałam się naprawdę zmusić aby od czasu do czasu przerwać ten maraton i trochę odpocząć albo pójść z mężem do kina. Należę do osób, które zawsze znajdą sobie coś do roboty i które nie potrafią siedzieć bezczynnie. W wolnym czasie zazwyczaj uprawiam hobby a jak już będę wreszcie na bieżąco z albumami Project Life i jak już wszystkich w rodzinie obdzielę ręcznie dekorowanym tortem to najpewniej zapiszę się na kurs ubijania masła albo tynkowania. 
Jednak w ten weekend coś do mnie dotarło, coś co nie jest w zasadzie ani trochę odkrywcze ale coś co dość trudno zastosować w praktyce. Otóż stałam się profesjonalną ‘ogarniaczką’ wszystkich i wszystkiego. Ja już mam zaplanowane albo zrobione zanim inni nawet pomyślą co by chcieli, albo że coś trzeba zrobić. I jest to potwornie wyczerpujące. Ostatnio już wzbiłam się na wyżyny ogarniania, interesuje mnie tylko co by tu jeszcze ogarnąć. A z ogarnianiem jest tak, że ono nigdy się nie kończy. Choćbym ogarnęła już całą chałupę, przeorganizowała szopy, pawlacze i dziuplę pod schodami. Poukładała alfabetycznie zapasy w spiżarce, zrobiła porządek w rodzinnych dokumentach, rozliczyła się z podatku, pocerowała wszystkie skarpety, wyprała i wyprasowała wszystko co się da, znalazła najlepszą ofertę kablówki, komórki, znalazła najtańszego dostawcę prądu i najlepsze ubezpieczenie samochodu, zabukowała nasze urlopy na trzy lata na przód, umówiła całą rodzinę na przegląd do dentysty, zrobiła cztery torty, napisała dziesięć postów na bloga, zrobiła masę przetworów, przygotowała lancze do pracy na cały tydzień i nie wiadomo co jeszcze to i tak ZAWSZE znajdzie się jeszcze coś, co można by ogarnąć. 
A życie przecieka mi przez palce. Bo jak wreszcie posprzątam, jak zorganizuję, jak się uporam, jak skończę, jak zabukuję, jak zaplanuję to wtedy sobie odpocznę, zrelaksuję się, zastanowię się co dalej. A tu figa. Nigdy tak nie będzie, więc zrelaksować muszę się tu i teraz. Może coś zrobię za późno, może przejdzie mi koło nosa jakaś oferta, może gdzieś zapłacę karę bo nie zapłaciłam jakiegoś rachunku na czas…. Chcę być tu i teraz bo życie jest tu i teraz. Chcę mieć więcej luzu, chcę sobie najzwyczajniej odpuścić no i nie chcę się stresować czy denerwować bez większego sensu czy pożytku. 
Tak jak napisałam, nic odkrywczego ale dla mnie jest to bardzo trudne. Także trzymajcie za mnie kciuki! Jestem pewna, że zaraz znajdę jakąś aplikację na telefon, która mi to ułatwi ;). 
Do dzisiejszych refleksji skłonił mnie wywiad z Pawłem Sołtysem (szerzej znanym jako Pablopavo) w ostatnich ‘Wysokich Obcasach Extra’. Cały numer jest poświęcony kryzysowi wieku średniego (o rany, czy to już?). Znalazłam tam taki cytat:
‘Życie w ogóle tak wygląda, że wszystko jest naraz. Radości, zachwyty, smutki, załamania są tak wymieszane, blisko siebie, że trudno jest rozdzielić. Zwłaszcza, że bycie rodzicem jest przede wszystkim pracą na pełen etat, a jeśli się do tego prowadzi intensywne życie zawodowe, to nawet trudno się nad tym zastanowić’.  
Miłego tygodnia! 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonymous
6 lat temu

Pomyslalam jeszcze – czytajac kom. ponizej, ze zapracowane (zeby nie pisac wprost: zaharowane) Panie Domu napewno beda Ci pisaly, zebys nic nie zmieniala 😛 bo gdyby Tobie sie udalo, stalabys sie bardziej zrelaksowana, mniej odpowiedzialna (i obciazona), a moze nawet nieodpowiedzialna (czasami;) – o rety, rety, to by dopiero bylo! Moze musialyby przemyslec swoj sposob na zycie? I nie byc juz takimi alfa-omegami? Zbudowac od nowa swoja tozsamosc, nie na byciu "niezbedna sluzka"? Zajac sie czyms ciekawszym? Fajnie napisala jedna osoba o tym poczuciu wyzszosci z powodu ogarniania – dokladnie o to chodzi! Zeby poczuc sie lepsza, dowartosciowac, jednoczesnie samodzielnie zarzynajac!

Juz jakis czas temu odkrylam, ze pokolenie naszych Mam (wiekszosci) to pokolenie domowych sprzataczek, majacych za najwyzszy cel pucowanie i pucowanie, codzien od nowa chalupy…. zalosne to dosyc, nieprawdaz? Sprowadzac role kobiety do poslugaczki, pucybuta domowego i alfa-omegi kuchennej? Smutne, ze z tej roli nie chca one same wyjsc, mimo ze moglyby… I jeszcze przesladuja inne kobiety, o zdrowszym i bardziej egoistycznym podejsciu do zycia, naciskajac, zeby koniecznie tak samo pucowaly… Do dzis nikt tak nie dokopie innej kobiecie jak druga kobieta, slowami: flejtucha! brudaska! Nie umie nawet domu prowadzic!

Jakos panow to nie dotyczy, jakby wszystkie kobiety mieszkaly same i wylacznie same balaganily czy nie sprzataly. Facetow powyzsze slowa i powinnosci nie obowiazuja, od nich sie nie wymaga. Oni moga byc sobie leniwi, "zmeczeni", "chorzy", "nieumiejacy" czy jacys tam! Synkowi, mezowi mamunia pod nos podetknie, obiadek poda, herbatke zrobi, piwo przyniesie… Bardzo to zalosne, ale mysle ze po prostu musi nastapic wymiana pokolen i rola domowej sluzacej odejdzie w niepamiec. Teraz mlodzi mezczyzni umieja wszystko sami zrobic. Duzo wiecej niz mlode kobiety. I moze nastapi odwrocenie rol? Ha ha! To by dopiero bylo…:D
Nupkowa

6 lat temu

Bardzo fajnie to wszystko opisałaś i muszę przyznać, że często się zastanawiam czy kiedyś było łatwiej czy trudniej czy może tylko inaczej. Były inne problemy to fakt. Muszę na ten temat kiedyś posta napisać. Oczywiście tak jak piszesz, z pewnością wiele rzeczy w moim obecnym życiu rodzi frustrację ale to nie znaczy, że mojego życia nie doceniam. To co ja opisuję to są oczywiście tzw. problemy pierwszego świata. Ale nie oznacza to, że są przez to mniejsze.
A tak sobie myślę, ile z tych rzeczy, które opisałaś dzisiaj byłoby wręcz nielegalne. Mam wrażenie, że gdyby starsza przyprowadziła młodszą do żłobka to zaraz miałabym tutaj opiekę społeczną na głowie. A choćby moje dziecko było najbardziej samodzielne na świecie to nie ma takiej możliwości aby w wieku poniżej 11 lat mogło samo wrócić czy iść do szkoły. tzn. szkoła nie wypuści i tyle. A ja w wieku 8 lat sama chodziłam i nie było takich zasad. Standardy i obyczaje mocno się zmieniły.

6 lat temu

Ciekawe jest to, jak wiele fajnych komentarzy tu jest i jak wiele kobitek doskonale mnie rozumie. Może to nasza taka kobieca przypadłość? Trochę mnie w tym macierzyństwie zaskoczyło, że stałam się nie tylko mamą ale nagle domową menadżerką i ta rola, tak jak przekręcone majty nieco mnie uwiera. Małe zmiany, małymi kroczkami…. będzie dobrze. 🙂

6 lat temu

Masz rację!

6 lat temu

Ha ha no niemożliwe! Ale wiesz, że tutaj zawsze możesz się czepiać 🙂

Bardzo fajna ta strategia. Też tak w domu próbowałam ale idzie nam ciężko. Mój mąż jest osobą bardzo niezdecydowaną (zresztą jego rodzina cała taka jest) i nie za bardzo nam to wychodzi. Raz 'zleciłam mu' zakup wkładów chłodzących do lanczówek dzieci. Nic wielkiego, można łatwo kupić coś na Amazonie w ciągu 5 minut i naprawdę mnie nie obchodziło co to będzie. Niestety skończyło się mnóstwem pytań, a jaki kolor, a jaki rodzaj, a w pipę….. także ciężko. Chyba tylko cotygodniowego wystawiania kubła na śmieci przed dom (jego obowiązek) nie konsultuje ze mną. Pewnie jest w tym też trochę mojej winy bo mi jest bardzo trudno nie trzymać pieczy nad wszystkim. A z tą gloryfikacją, wiesz co? Nie myślałam tak o tym. Ciekawe….

6 lat temu

Trzymam kciuki, by Ci się to udało.? Im

6 lat temu

No właśnie. Ciekawe, że to wszystko kręci się wokół majtek, to może by się ich tak pozbyć? 🙂

6 lat temu

Ha ha nie nie, absolutnie nie będę sobie odpuszczać. To mój rytuał i bardzo go lubię.

6 lat temu

Bardzo Ci dziękuję za te słowa 🙂

6 lat temu

Być może do tego dochodzi się z wiekiem? Ja mam ten problem, że w pracy często znajduję przyjemność i spełnienie. Lubię być zajęta ale nagle odkryłam, że jestem za bardzo i za długo zajęta, że nie potrafię się wyłączyć. Teraz staram się bardziej zwracać uwagę na siebie, i na moje 'wellbeing'. Zobaczymy co z tego wyniknie.

6 lat temu

Nie robić niczego po 18:00 byłoby mi trudno bo w zasadzie do domu wchodzę dopiero po 17:00. Jak się kończy pracę o 16:00 a mieszka dwa przystanki dalej to chyba faktycznie można taką zasadę wprowadzić. Często też słyszę, że można wstać trochę wcześniej niż inni domownicy i mieć chwilę dla siebie no ale ja już teraz wstaję o 5:40 więc też raczej kiepsko by mi to wyszło ;). Niemniej jednak uczę się odpuszczać, uczę się 'nie wiedzieć' i nie interesować. Myślę, że chyba właśnie w tym macierzyństwie zaskoczyło mnie to, że z dwóch partnerów staliśmy się nagle menadżerem i 'podwładnym'. Już nie chce mi się tak wszystkim sterować. Po napisaniu tego posta poczułam się lepiej, komentarze też bardzo mi pomogły. Dziękuję Ci.

6 lat temu

Ah Lucy, bardzo Ci dziękuję. Cytat super, już go sobie wynotowałam w moim bujo. Daję sobie teraz czasem dyspensę. Zauważyłam, że wobec siebie jestem dość surowa i wymagająca. A teraz wszędzie te kołcze trąbią, że najpierw należy być dobrym dla siebie to o bycie dobrym dla innych będzie łatwe. Nie wiem, zobaczymy. Dużo ostatnio myślę na ten temat, dużo czytam, staram się jakoś wydeptać swoją ścieżkę przez to życie. Czasem się człowiek pogubi ale grunt to to zauważyć i skorygować kurs.

6 lat temu

Ha ha ale to cera jak mi się poprawiła…. 😉 wszystko ma swoje wady i zalety. Picie wina też. Obecnie skupiam się na zaletach.
Myślę, że masz rację. Jestem na etapie ogarniania i mając małe dzieci nie bardzo da się inaczej ani nie da się tego obejść. Mogę sobie to ułatwić (mam na przykład panią do sprzątania) ale o mózg muszę zadbać sama. No to się teraz staram. Częściej mówię nie wiem, albo teraz nie chcę o tym myśleć.

Dzięki za miłe słowa 🙂 Sernik był pyszny no i dzięki, że mi przypomniałaś, że Termiś umie masło ubijać. Zapomniałam. Dzisiaj rano zrobił nam naleśniki.

6 lat temu

Ah zazdroszczę Ci, ale uczę się powoli odpuszczać i powoli widzę światełko w tunelu i mały oddech. No zakręciłam się w te majty, ale już to widzę i szukam wyjścia 🙂 awaryjnego… 🙂

6 lat temu

Ha ha no i tak mnie podsumowałaś, masze rację. Ale chyba nie zawsze podoba mi się takie odbicie w lustrze. Tylko krowa nie zmienia zdania.

6 lat temu

No, trochę taki chomik. Pracoholizm, chyba trochę tak, ale z nim walczę. Już widzę efekty odkręcania, napisanie tego postu mi pomogło, a komentarze pod nim jeszcze bardziej. 🙂 Łatwo się zatracić w takiej intensywnej codzienności.

6 lat temu

Ha ha! Powodzenia!

6 lat temu

No właśnie! O to mi chodziło. To jest życie więc trzeba je brać na bierząco i tworzyć takim jakim się chce a nie odkładać pewne rzeczy 'na poźniej'. znaczy się na 'kiedy już ogarnę'. I tak, masz rację to po prostu właśnie życie jest. Choć czasem wydaje mi się to nieco smutne.

Anonymous
6 lat temu

Czytając tekst siłą rzeczy przeanalizowałam swoje życie. W czasach kiedy ja wchodziłam na rynek "matrymonialno – rodzicielski", każde z Nas wychodziło z rodzin najczęściej wielodzietnych 3-4 to była norma. Starsze zajmowało się młodszymi, obowiązki siłą rzeczy były ściśle rozdzielone. Jedno wstawało o 6-tej w kolejkę po mleko, drugie z wózkiem do żłoba i przedszkola, starzy rano do pracy. Po szkole do przedszkola i żłoba, zanim rodzice wrócili sprzątnąć mieszkanie, obrać ziemniaki, pozmywać, nastawić Franię, drugie z młodszymi na dwór. Jak się leciało do koleżanek, to zawsze z którymś "gówniakiem". Chodzi mi o to, że byłyśmy zaprawione w boju. Naturalną koleją rzeczy były własne dzieci, robota, kolejki za wszystkim, paskudne pieluchy, wyciskane ręcznie soczki, zupki itp. A pomimo wszystko w sobotę organizowałyśmy opiekę nad dziećmi, chodziłyśmy z mężami na tańce, imieniny, ręcznie szyłyśmy sukienki i naprawdę, rzadko która miała poczucie bezsensu, a trzeba dodać,że nie było w dobrym tonie, aby tatuś przejął obowiązki "służbowe" nad dziećmi. Radość można czerpać z wszystkiego i cieszyć się tym, że dzieci małe, a "Ty" młoda i przede wszystkim zdrowa. Nie twierdzę, że nie odczuwa się frustracji, niepewności, ale naprawdę to wszystko minie a tych lat " najlepszych" lat nic nie zwróci. Problem to mają Ci, których dzieci chorują, albo sami któregoś dnia zostają postawieni pod murem i muszą wszystko zostawić. Także proszę docenić swoje życie.

K.
6 lat temu

Jak ja Cię doskonale rozumiem! Już się trochę nauczyłam odpuszczać. I wiem, że się świat nie zawali jak nie posprzątam na błysk całego mieszkania. Teraz trochę więcej pracuje ale mam zamiar zmniejszyć godziny w pracy jak się sprawa wyjaśni z kredytem.

Anonymous
6 lat temu

W Polsce zamiast przekręconych, mówi się ,,luzuj majty;;

6 lat temu

takie przekrecone majty na pewno niezle gniota i dlatego ciezko w miejscu usiedziec 😉
tez lubie miec wszystko poukladane po mojemu, ale wazne jest, aby oddac czesc obowiazkow i -co trudniejsze- tez kontrole partnerowi , czy pozniej dzieciom. Dwa lata temu takie dazenie do opanowania wszystkich zywiolow skonczylo sie u mnie burn outem i teraz mocno popusicilam gume i przymykam oko na wiele wiecej niedoskonalosci. Wazne zeby nikt glodny i bosy nie chodzil, reszta jakos sie ulozy. A wakacje to zawsze wolelismy na spontana- zazwyczaj o tym gdzie jedziemy decydujemy tydzien przed…
Kilka komentarzy wczesniej juz Lucy zacytowala motto, ktore i mi przyswieca i ktorego probuje sie trzymac.
pozdrawiam serdecznie i nie daj sie zwariowac 😉

6 lat temu

Pimposhko, moja rada- przestań ogarniać wszystko zanim całe otoczenie przyjmie to za oczywistą oczywistość. Kiedyś, gdy zechcesz lub będziesz zmuszona do wprowadzenia zmian, okazać się może, że beneficjenci Twojego"ogarniania" przyjmą to jako działania wymierzone w ich wolność osobistą szeroko pojętą. Zmiany wprowadzane powoli będą mniej bolesne:) Powodzenia!

6 lat temu

No nie wiem co o tym myslec, nie mam sie zupelnie do czego przyczepic, nawet do malego szczegoliku;)

A tak na powaznie, to znam, wiem, testuje i walcze z tym samym w sobie. I nie jest latwo. Bo caly problem polega na tym, ze nietylko ja ucze sie nowego funkcjonowania, ale cala nasza rodzina. Od pewnego czasu podjelismy decyzje, ze jesli sie jakim zagadnieniem nie zajmuje (np rachunkami za dom, wynajmem samochodu na slub znajomych czy laryngologiem starszego syna, wyborem noclegu na wakacje…) to nie chce nic na ten temat sluszec, "zatwierdzac decyzji", ani nic w tym stylu. Po prostu musi to byc w 100% z mojej glowy, bo ja ewidentnie nie potrafie poswiecic takim rzeczom chwili uwagi, zawsze jest to rozwazanie wszystkich opcji i ogar A-Z.
Ale druga rzecz, ktora uswiadomilam sobie dopiero ostatnio, to ze musze sama zwalczyc w sobie te gloryfikacje ogarniania, te dume, ze tyle udalo mi sie zrobic, to poczucie wyzszosci, ze umiem ogarnac i dzieci i dom i prace.
Trzymam kciuki:)

Anonymous
6 lat temu

Pimposhko kochana, ale poniedziałkowych wpisów sobie nie odpuszczaj!! Proszę!!! Jak zajrzałam do internetu, a tu nie ma Twojego wpisu to stwierdziłam, że to musi być niedziela. Poniedziałki stały się moimi ulubionymi dniami:-) A reszta nie ucieknie, poczeka aż ją zrobisz:-) piszę to z własnego doświadczenia pracującej mamy trójki uroczych dzieci, żony męża non stop pomykającego w delegacje. Magdalenka

6 lat temu

Oj, jak dobrze rozumiem o czym piszesz – bo jestem taka sama.
Tez wciaz cos robie albo planuje albo zalatwiam albo sprzatam. Obecnie mi latwiej bo jestem emerytka czyli juz dzieci nie ma w domu a takze nie pracuje zawodowo – ale i tak moj dzien od switu do pojscia do lozka jest czyms wypelniony, dom sie blyszczy czystoscia, sprawy zalatwione – a ja pelna satysfakcji ze umiem i potrafie i daje rady.
Bylam taka gdy me bliznieta byly malutkie i pracowalam czyli mam to w genach….
Jestes godna wielkiego podziwu i uznania, radami innych, tych do wpadniecia w lenistwo, nie przejmuj sie – Ty wiesz najlepiej co Ci odpowiada, z czym Ci dobrze i jak sobie ukladac zycie. Gdy ktos jest dobrze zorganizowany to czas na odpoczynek tez znajduje.
Zycze zdrowia i wytrwalosci i powodzenia w projektach.

6 lat temu

Ha, ciekawy artykuł i komentarze. Ja się przekonałam już dawno, że nie zrobię eszystkiego co planuję bo musze też odpocząć. Jak danonk, zaczęłam odpuszczać. zaczęłąm zwalniać, pracuje teraz 4 dni w tygodniu i mój piątek to czas na wszystkie roboty gdy mój syn jest w szkole. Sobota to mieszanka pracy i wypoczynku ale niedziela to czas z rodziną. Zaczęłam również mieć czas dla siebie – nie chodzi to o spędzanie czasu na spa ale o czas na książkę, maseczkę w czasie czytania etc. Czas na szycie i robienie na drutach, czas na obejrzenie serialu na Amazon Prime (Marvelous Mrs Maisel – polecam). Moje nierobienie niczego zaczyna sie po załadowaniu zmywarki po kolacji, w którą włączam domowników.
Niech się innin organizują sami a ty poprosstu zwolnij. Pozdrawiam (przekręcone majtki to nie jest komfortowa sytuacja w nizszej swerze:-))

6 lat temu

Jakieś dwanaście lat temu, kiedy mój mąż był na kolejnym bardzo długim wyjeździe za granicą, byłam sama z chłopcami w dużym domu. Praca przed południem, po południu, w międzyczasie zawoziłam chłopców do szkoły, na dodatkowe zajęcia, odbierałąm, robiłam zakupy, chodziłąm na zajęcia z angielskiego, na siatkówkę, do lasu pobiegać. Łapałam się na tym, że siadałam wykończona przed telewizorem po 21 i bezmyślnie latałam po kanałach telewizyjnych. Po ładnych kilku latach takiego funkcjonowania, ogarniania wszystkiego, zaczęłam sobie odpuszczać. Najpierw rezygnowałam z popołudniowych dodatkowych prac. Stwierdziałam, że pieniędzy nigdy nie bedzie dość. Już było lepiej. Potem zaczęłam wciągać chłopców do codziennych zajęć. Doszłam również do wniosku, że są na tyle duzi, że mogą do szkoły dojeżdżać rowerem, albo sami chodzić, że mogą sobie sami robić śniadania i ja już nie muszę wcześniej wstawać a oni łapią doświadczenie na przyszłość. Święta nie przygotowuję sama, dzieliłam na mamę(Już nie) i siostrę. I jest spokojniej. Nauczyłam się też odmawiać w pracy brania na sibie kolejnych obowiązków, bo sobie radzę i robię to dobrze. Inni też mogą się wykazać.
Kiedyś przeczytałam o kobiecie, która po 18 nie robi nic w domu, choćby gary wystawały ze zlewu, to samo ze sprzątaniem. Jak ja się zachwyciłam tym odkryciem! I znowu kolejny krok do poczucia większego luzu. Tutaj, w Malezji przesunęłam nic nie robienie na później, bo mąż dłużej pracuje.
Sprzątam w piątki, bo mam wolne. W tygodniu puszczam samojeżdżący odkurzacz, który walczy z wszechobecnym tutaj kurzem.
Umiem odpuszczać sobie i uwierz , jest mi z tym cudownie dobrze! Kanapa z książką, z drutami lub szydełekiem w ręku to ulubione miejsce i cudowny czas do bycia samej ze sobą. Oczywiście wiem ,że mam dorosłe dzieci i żyjemy sami dla siebie i jest mi łatwiej. Jednak odpuszczać sobie zaczęłam wcześniej. Na szczęście nie jestem pracocholikiem. Pozdrawiam i trzymam kciuki, aby udało ci się osiągnąć stan, kiedy nic nie robienie będzie wielką przyjemnością:))

6 lat temu

Kochana Pimposzko, kiedys i mi przekrecily sie majtki, mialam wtedy 40 lat, i wyladowalam w szpitalu, gdzie pozostalam przez 2 tygodnie, i przez ten czas i troche dluzej, uczylam sie ma nowo i prosto chodzic.
Dazenie do perfekcji potrafi miec niezla cene.
Dwie przedostatnie rehabilitacje otworzyly mi oczy na pewne sprawy- i naprawde nauczylam sie odpuszczac. Sobie i innym.
Oczywiscie nadal lubie miec lad i porzadek wokól siebie, wszystko zorganizowane i dopiete na ostatni guzik, ale nie na ostatnich nogach, ale daje rade, wdrazac w zycie te modlitwe czy mantre-

"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego."

Nauczylam sie delegowac, co kiedys wydawalo mi sie niewyobrazalne. Powoli nauczylam sie zyc z tym, ze kazdy rózne rzeczy robi na swój sposób, czasami kompletnie iny, niz ja mam to w zwyczaju, co nie znaczy jednak, ze robi to gorzej. Nauczylam sie tez zyc z nieuniknionym, i ze na pewne sprawy nie mam wplywu. Takze, ze mam prawo, pewne rzeczy przerzucic na inne ramiona. Szczególnie w pracy. Zycie jest czasami meczace, i nie ma sensu, jeszcze sobie dokladac.
Pomysl czasami o tym. Pozdrawiam Cie serdecznie.

6 lat temu

Czyli w sumie wynika z tego, że niepicie alkoholu ma przykre skutki. Hm, niedobrze. Chętnie napisałabym Ci coś optymistycznego, ale niestety, jesteś na etapie dużej ilości ogarniania. Mniej ogarniania to dopiero na emeryturze, a i to nie zawsze. W każdym razie, dobra wiadomość jest taka, że nie musisz się zapisywać na kurs ubijania masła, bo masz Termomisia, a on umie ubijać. Wszystkie góralki beskidzkie ubijają w nim masło bez kursu.

Nie napiszę też żadnej porady, bo pęd do ogarniania każdy sam musi indywidualnie ogarnąć, może tylko się podzielę swoim doświadczeniem z lekami, otóż od kilku lat nie sprzątam w lekach ani w przyprawach – przy każdym wyjmowaniu (albo przy co drugim) robię mini przegląd dat ważności i mam od lat porządek. No dobra, w przyprawach sprzątałam ostatnio, ale to w związku ze zmianą porządku alfabetycznego na inny. Niealfabetyczny. Jeszcze kilka lat i nie będę musiała ogarniać szafki z plastikami. I tego Ci życzę, trzymam kciuki za Ciebie i za Twojego męża i małe Pimposhki. :))

Ps. A sernik był dobry?

6 lat temu

Ja potrafie sie zrelaksowac prawie zawsze, potrafie sobie odpuscic, jesli tego potrzebuje. Dzisiaj naprzyklad nie moglam sie zwlec z lozka o przyzwoitej porze i od razu zmiana planow- nie ide na silownie przed praca, mam wolne. Ale mam w domu takiego jednego czlowieka, ktory ma wszystko zaplanowane i zawsze cala dluga liste rzeczy do ogarniecia- to moj maz. On sobie nigdy nie odpuszcza. Na szczescie uprawia duzo sportu i chyba to daje mu jako taka odskocznie. Jesli chodzi o planowanie wakacji to juz planuje nasze trzecie w kolejce. Zawsze mu powtarzam, ze nie ma w tym nic zlego- posiedziec i nic nie robic. Tobie Pimposhko tez tego zycze.

6 lat temu

No i to jesteś Cała Ty, Pimposhko !!!

Anonymous
6 lat temu

Fajny wpis. Czy to pracoholizm to zaganianie u Ciebie? Jak chomik w kolku? Fajnie, ze to zauwazylas, bo mozesz to zmienic. Wyluzowac. Zwolnic. Czasem cos zawalic czy odbebnic byle jak. Scedowac na innnych. Zastanawiac sie za kazdym razem czego chcesz i czy akurat tego, czego chca inni? Lenic sie. Nie wiedziec, nie umiec, nie chciec czegos zrobic. Byc wygodna i na pierwszym miejscu stawiac wlasne dobro (no, poza opieka i dobrem dzieci). Bardzo rozwojowe, mysle jest takie odpuszczenie samej sobie:))) ciekawe jak sie bedziesz z tym czula? ile czasu zajmie Ci odkrecenie sie? Powodzenia!
Nupkowa

6 lat temu

Skad ja to znam 🙂 poki co, jestem jeszcze na etapie relaksu, w piatek lece po dzieci – a od poniedzialku zaczynam chodzic w przekreconych majtkach 🙂

6 lat temu

Doczekałam się. Przeczytałam. I zagwozdka – a co to jest życie, co przecieka pomiędzy ogarnianiem i organizowaniem? Wg mnie organizowanie to jest życie. I tak, takie ono jest – jak się dzieje, to wszystko na raz. A jak nic, to nic. I jeżeli ogarniasz wszystkich, to mam nadzieję, że zorganizujesz sobie relaks. Na bieżąco. Pozdrawiam.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x