Zakaz handlu w niedzielę – tak czy nie?

Ten post długo miałam na liście postów do napisania. Inspirowany jest dyskusją, która rozwinęła się pod postem o tym ‘Co (dobrego) PiS zrobił dla Ciebie?’ (klik). Mam zresztą całą listę postów do napisania jako post scriptum tego wpisu. No ale dzisiaj o zakazie handlu w niedzielę. 
Generalnie to ja zawsze byłam na ‘nie’. Nie lubię sklepów zamkniętych w niedzielę. Nigdy nie lubiłam. Pojechałam kiedyś na weekend do przyjaciółki do Fryburga. To był długi weekend, jakieś święto i sklepy była zamknięte. Wszystkie cudne małe sklepiki a także dorodny sklep papierniczy mogłam sobie pooglądać przez szybę. Na szczęście to miasto studenckie więc przynajmniej knajpy były otwarte. W Sobotę Wielkanocną dwa lata temu w Świnoujściu miałam za to problem aby umówić się z koleżanką na kawę na mieście. Idąc z wózkiem po południu do jedynej otwartej kawiarni (Sonata) miasto było dosłownie jak wymarłe. W niedzielę za to otwarty był tylko monopolowy. Kiedy byłam w Polsce w październiku na urodzinowy weekend mamy to musiałam sobie dobrze zaplanować zakupy. Najwięcej czasu miałam w niedzielę a ta akurat wypadła ‘niehandlowa’. Przyjaciółka z Polski, która odwiedziła nas w październiku powiedziała, że zakaz handlu w niedzielę faktycznie komplikuje jej życie
Muszę przyznać, że wkurzała mnie ta cała otoczka medialna towarzysząca wprowadzeniu zakazu handlu. Jest wiele zawodów, które wymagają pracy całodobowej, także w weekendy i bycia z dala od rodziny. Lekarz, położna czy strażak ale również stróż, hydraulik, ślusarz itd. A że praca w handlu jest ciężka? No nikt ludzi nie zmusza aby pracowali w handlu, a jeśli ktoś na taką pracę się zdecydował to ‘widziały gały co brały’. Dziwił mnie też brak w tej debacie samych pracowników. Jakoś nie widziałam rzeszy ekspedientów i ekspedientek z transparentami walczących o wolne niedziele. Raz zapytałam panią z sklepie co o tym sądzi. Powiedziała mi, że dla niej to gorzej bo teraz musi pracować dłużej w tygodniu. No ale ta pani była jeszcze młoda i pewnie nie miała rodziny. 
Argument, że rodziny spędzą więcej czasu razem jest dobrym argumentem, ale patrz wyżej. Jest wiele innych zawodów, które również nie są ‘przyjazne rodzinie’. Nigdy do końca nie zrozumiałam dlaczego tak naprawdę rząd wprowadził zakaz handlu. O co chodzi? O to, aby obywatele zamiast do galerii poszli do Kościoła? O to aby rodziny spędzały czas razem (a czas w galerii nie jest wg. rządu czasem spędzonym rodzinnie)? Czy ktoś na tym zarobił albo zyskał w jakiś inny sposób? Muszę przyznać, że trochę trąci mi to organizowaniem życia obywatelowi i ograniczaniem wolności. Z drugiej strony komentarze pod postem ‘PiSowskim’ dały mi do myślenia. 
Jedna osoba napisała, że córka ma wreszcie wolne wtedy kiedy mąż, który pracuje w tradycyjnych godzinach więc są teraz bardziej kompatybilni. Inna, że mieszka blisko dużych centrów handlowych i w niedzielę jest wreszcie spokój, nie ma korków, w powietrzu nie unoszą się spaliny. Jeszcze inna osoba powiedziała, że teraz musi tak sobie zorganizować czas, żeby zakupy zrobić w inny dzień tygodnia w związku z czym w niedzielę udaje jej się siłą rzeczy trochę ‘zwolnić’. Oczywiście nie ma obowiązku kupowania mieszkania przy centrum handlowym a jeśli ma się problem z zarządzaniem czasem to można zapisać się na kurs a nie zakazywać handlu całej reszcie społeczeństwa. 
Ale i tak sobie pomyślałam, że ta niedziela niehandlowa to może dobry pomysł? W dalszym ciągu uważam taki zakaz za opresyjny ale… przypomniało mi się, że od ponad 10 lat nie palę papierosów. Paliłam całe studia i kilka razy próbowałam bezskutecznie rzucić. A wiecie kiedy mi się udało? Kiedy rząd w Wielkiej Brytanii zakazał palenia w pubach i restauracjach 1 lipca 2007. W sierpniu tego samego roku już byłam wolna od dymka i odtąd nie miałam papierosa w ustach (i nigdy już mieć nie będę, ohydztwo!!!). Moim ulubionym papierosem był papieros przy winku w knajpie. Na dworze przed knajpą już tak nie smakował i tak oto skończyła się moja przygoda z fajkami (i to bez plastrów nikotynowych). 
Wiem, że to nie to samo bo palenie w takich miejscach szkodzi innym ludziom (teoretycznie robienie zakupów nie szkodzi osobom postronnym) poza tym palenie nie jest uniwersalnie zabronione, jak chcesz to zawsze możesz sobie zapalić, byle nie w knajpie. Zauważyłam, że nawet palacze sobie takie rozwiązania chwalą. Pamiętam jak niedługo po wprowadzeniu zakazu przyjechaliśmy do Polski (w której zakaz jeszcze nie obowiązywał) i zastanawialiśmy się jak to możliwe, że palenie w knajpach było w ogóle dozwolone (co ciekawe najstarsi górale pamiętają, że można było palić w samolotach i kinach). Nie zmienia to faktu, że jest to odgórnie narzucone ograniczenie tak samo jak zakaz handlu. 
Podsumowując nie podoba mi się PR wokół zakazu, nie rozumiem go i osobiście dalej nie lubię, że sklepy są zamknięte w niedzielę. Aczkolwiek sam zakaz chyba jednak wychodzi nam na dobre. 
P.S. W Wielkiej Brytanii są tylko trzy dni w roku kiedy sklepy są zamknięte. 1 stycznia, Niedziela Wielkanocna oraz Pierwszy dzień świąt. W niedzielę wszystkie sklepy są otwarte zazwyczaj od 10:00 do 16:00 (czasem od 11:00 do 17:00). Niedzielne godziny handlowe są regulowane i ograniczone prawnie. 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
6 lat temu

Hmm, wtrącę myśl…. czy część problemu nie jest spowodowana tym, że w ciągu tygodnia jesteśmy za bardzo obciążeni pracą zawodową? Pracuję w handlu prawie 20 lat, około 10 w galerii. Nie przeszkadzałby mi zakaz handlu, gdybym w powszednie dni mogła wrócić do domu o 16-tej i nie być przemęczona nadmiarem pracy zawodowej. Niestety, akurat w mojej branży albo dajesz z siebie milion procent albo żegnamy. Mała miejscowość, wybór ofert pracy ograniczona, za najniższą krajową się nie utrzymam. Przeprowadzać się nie chcę, tu mam kilkanaście osób, które kocham i cenię. Chciałabym móc przesunąć granicę z 5-6dni pracy od 9-18, na rzecz równowagi na codzień. Wówczas niedziela nie stanowiłaby dla mnie problemu bez względu na to czy wolna czy pracująca.

6 lat temu

No cóż. Nam akurat ten zakaz już nie raz skomplikował życie – i to nie z powodu braku jakiegoś_tam artykułu spożywczego czy niemożności pospacerowania po galerii. Tak się porobiło, że wiele prac technicznych (np. przy domu, ale nie tylko) musimy wykonać w weekend, bo w tygodniu zwyczajnie nie ma na to czasu.
I czesto wszystko bierze w łeb, bo np. zabrakło pół worka cementu (mimo kupowania z zapasem, "bo zakazana niedziela"). Albo jakaś złączka albo śrubka niespodziewanie nie pasuje. I nie da się awaryjnie wyskoczyć do marketu i działać dalej. Zostaje rozgrzebana robota (czasem na kilka tygodni, bo pogoda nie pozwala). I złość na tych, co organizują innym życie wg swojej ideologii.

6 lat temu

Aldonno cudownie zainspirowałaś mnie do następnego wpisu. Już napisany, czeka na publikację w poniedziałek. Co do równych szans to jeszcze 10 lat temu mocno bym się z Tobą nie zgadzała. Dziś myślę inaczej i wiem, że nie wszyscy mamy równe szanse. Ale wszyscy (z bardzo małymi wyjątkami) mamy wybór. O tym napisałam posta więc tutaj nie będę się powtarzać.

Osobam która napisała te słowa kupiła mieszkanie już jak galerie były wybudowane. Jeśli planujemy kupić mieszkanie zawsze możemy się zapoznać z planami zabudowy tego terenu. Ale w Świnoujściu faktycznie jednej kamienicy ni stąd ni z owąd wybudowali galerię pod oknami. Myślę, że mnie źle zrozumiałaś. Nikt nie każe nam kupować tego akurat mieszkania. Jeśli takie są nasze możliwości finansowe to po prostu podejmujemy taką decyzję. Nie mam więcej kasy więc kupię takie mieszkanie, to jest właśnie wybór. Równie dobrze mogę kupić mniejsze mieszkanie w innej okolicy ale nie chcę się gnieść na małym metrażu więc wybieram 'gorsze zło' czyli sąsiedztwo galerii.

Co do tego wylewu ludzi na plantach itd. to zgadzam się z Marzeną. Bardzo możliwe, że weekendowy ruch rozłożył się inaczej. Teraz galeria w sobotę (więc tam jest tłok) a planty w niedzielę (i tam jest wtedy tłok). Ludzi w sumie jest tyle samo tylko inaczej się 'organizują'.

6 lat temu

O tym jest mój następny post :).

6 lat temu

Ja też uważam, że rodzinny wypad do galerii ma swoje zalety i czasem może być alternatywą dla parków i innych rodzinnych rozrywek. W Anglii też wielkie markety są otwarte całą dobę (od pn do piątku, w sobotę do 22:00 a w niedzielę do 16:00 tak jak pisałam) ale np. lady z mięsem czy serami nie są wtedy obsadzane. I tak jak Ciebie wkurza mnie, że przyjeżdżam na weekend i mam ograniczone możliwości zakupów.

6 lat temu

Czy aby napewno? Bo Świnoujścianin jak mu zamykają sklepy w niedzielę to jednak może po 12:00 zrobić zakupy w Edece. Może to kwestia landów i w Ostvorpommern sklepy są jednak otwarte w niedzielę?

6 lat temu

Może masz rację? I może dlatego sami zainteresowani jakoś nie domagali się tych wolnych niedziel? Bo owszem, może praca w niedzielę jest uciążliwa ale lepiej płacą. Teraz te same godziny trzeba wypracować w tygodniu ale już za normalną stawkę.

6 lat temu

Myślę, że masz rację, handel weekendowy skondensował się teraz do handlu sobotniego. A że większość ludzi pracuje w tygodniu, weekendowy wypad na zakupy jest jeszcze bardziej traumatyczny. W dalszym ciągu nie wiem, dlaczego ten zakaz wprowadzono.

6 lat temu

Tak jak napisała o. powyżej najgorsza jest zmiana. Potem człowiek się przyzwyczaja i już nawet zapomina, że kiedyś robił zakupy w niedzielę. Myślę, że gdybym mieszkała w Polsce (i w miejscu gdzie mogę zamawiać zakupy do domu) to myślałabym tak samo jak Ty. Czyli, że czasem fajnie by było zrobić zakupy w niedzielę ale nie jest to jakiś wielki problem. Podobnie tutaj. Czasem łapię się, że chciałabym wyskoczyć szybko do sklepu w niedzielę wieczorem i jednak się nie da. Ale to nie jest wielki problem.

6 lat temu

Jak widać w komentarzach osoby tu pisząc traktują ten zakaz jak utrudnienie życia. Nikt chyba nie lubi galerii handlowych ale nie da się ukryć, że są pożyteczne kiedy trzeba szybko oblecieć kilka sklepów albo na dworze pada a dzieciaki trzeba gdzieś zabrać.

6 lat temu

Myślimy bardzo podobnie. Ja też nie mam nic przeciwko lekkiej inżynierii społecznej. I zgadzam się z Tobą, mnie również się wydaje, że sklepy otwarte z niedzielę z ograniczonym wymiarze czasowym to jest rozwiązanie.

6 lat temu

Dzięki za podzielenie się swoim zdaniem 🙂

6 lat temu

Każdy ma prawo wyboru w obecnym polskim systemie politycznym. Możesz wybrać opcję nie wybieram 😉 życiowe sytuacje są często trudne, zgadzam się. Czasem poprostu musisz wyjść ze swojej strefy bezpieczeństwa i ryzykować. Nikt nie jest sobie winny, poprostu siedzi cicho i kuje co ma. Inny ryzykuje i albo zyska albo straci. Ryzyko jest również świadomym wyborem. Nie zgadzam się jednak z tym że rząd ma mówić obywatelom kiedy siedząc czas z rodziną. Te parki ktoś musi sprzątać i kawiarnie obsługiwać;ktoś musi pracować by czas z rodziną miał ktoś. Wybór jest zawsze, pytanie czy wolisz wolność wyboru czy też jego brak pod otoczką dbałości o twój czas z rodziną. Ja wiem co wybieram.

6 lat temu

Ja ogolnie jestem na "nie", bo spedzam zwykle w Polsce pare dni w roku i jesli wtedy akurat wypadnie niedziela niehandlowa to jest klapa. Ale tak powaznie, to nie wydaje mi sie, zebym mogla zawierac glos w tej dyskusji skoro tak rzadko bywam w POLsce. Ogolnie w Europie sklepy sa znacznie krocej otwarte niz u nas (mieszam w Australii) i zawsze doznajemy lekkiego szoku bedac na wakacjach, ze juz wszystko zamkniete, a my chleba nie mamy.
U nas zas jest zupelnie odwrotnie, godziny otwarcia sklepow ciagle sa wydluzane, malo tego niektore duze sklepy sa otwarte cala dobe. Zazwyczaj ten czas jest wykorzystywany na porzadki i ukladnie towaru. Galerie sa otarte dwa dni w tygodniu do 21, a w weekend do 18. Duze sklepy spozywcze przynajmniej do 22. Gdyby ktos chcial to zmienic, to chyba zostaloby to uznane za zamach na gospodarke kraju. Trzy dni w roku wszytko jest zamkniete- Wielki Piatek, Wielkanoc i Boze Narodzenie.
Nie orientuje sie dokladnie jak jest z placami we wszystkich sklepach, ale zazwyczaj placa wiecej w weekendy(1.5 stawki), tak samo jest w knajpach i nawet u nas w laboratorium, gdzie pracuje. Bardzo czesto to jedyna okazja dla mlodych ludzi (studentow) zeby pogodzic i studia i prace. A przy tym wszystkim jeszcze maja okazje wiecej zarobic. Tutaj wszyscy studenci pracuja.
W obecnych czasach malo latamy po sklepach. Ale jak dziecie bylo male i ja nie pracowalam, to czesto w deszczowe, weekendowe dni wycieczke do "galerii" traktowalismy jako atrakcje rodzinna, polaczona z kawa i zabawa syna na placu zabaw. Acha u nas tez biblioteki sa otwarte w niedziele, tez czesto tam chodzilismy rodzinnie (nadal chodzimy, ale juz we dwojke).

6 lat temu

Cale zycie zyje z zamknietymi w niedziele sklepami, za dziecka w Polsce, od ponad 30 lat w Niemczech, i po prostu jest to dla mnie normalne, nie moge twierdzic, ze cos mnie w zyciu ominęło, ba! Nawet w Polsce bywając, niedzieli nie spedzalam w sklepach, nigdy. Niedziela jest dla mnie dniem swiatecznym, spacerowym, wyjsciowym, polegujacym z książką, o ile mam te niedzielę wolna, gdyz pracuje co druga niedziele i wiekszosc swiat. Byc moze dlatego, wolna niedziela jest dla mnie 'święta'.

6 lat temu

"A w wolne niedziele w Krakowie teraz są pełne nie galerie, ale – parki, Planty, Bulwary Wiślane, Błonia, muzea, kawiarnie…" z tym, że Pani z kawiarni nie ma już takiej możliwości, musi pracować, by te "rodziny" mogły razem spędzać czas 🙂 I wątpię, że ktokolwiek dwa dni z rzędu spędza całe dnie w galerii handlowej – kiedyś mogli wybrać czy to sobota, czy niedziela. Teraz po prostu zostało im narzucone, że w sobotę do galerii, a w niedzielę do parku 🙂 W sobotę, myślę, już takich tłumów na świeżym powietrzu nie ma.
Sama nie znoszę robić zakupów i wolny dzień wolę spędzać z mężem na przyjemnych sprawach lub domowych obowiązkach. Rzecz w tym, że to co ja wolę powinno interesować tylko mnie, a to jak wolny czas spędza sąsiad… to jego prywatna sprawa.

6 lat temu

Zakładasz równe szanse ludzi do wszystkiego i taką wolność wyboru, której jednak praktycznie wiele osób nie ma.

Piszesz, że nie ma obowiązku pracy w handlu – a jeśli w mieście nie ma innej pracy? Widziałam argumenty w odpowiedzi, że można się wyprowadzić (i wyludniają się małe miejscowości, i rozpadają się więzi społeczne itd., poza tym na wyprowadzkę do nowego miejsca też trzeba mieć kapitał początkowy, finansowy czy społeczny, a jeśli ktoś ma rodzinę, to już w ogóle się sprawa robi mocno skomplikowana) albo stworzyć sobie lepsze miejsce pracy (ten jest mój ulubiony, trochę nie wiem, jak to się robi; nie jestem przedsiębiorczym typem, próba założenia własnej działalności zakończyłaby się dla mnie załamaniem nerwowym ze stresu – ale w neoliberalnej gospodarce takie osoby jak ja są "same sobie winne". Do tego same przykłady, które znam z otoczenia to stworzenie sobie miejsca pracy… w handlu).

Nie ma obowiązku kupowania mieszkania przy galerii – a jeśli tylko na takie kogoś stać? Albo inaczej, ktoś po prostu mieszka gdzie mieszkał całe życie, w domu rodzinnym, i koło domu mu postawili galerię i cześć pieśni. Nie wybierał tego sąsiedztwa. Ma sobie kupić nowe mieszkanie? Za co?

Nie chcę się spierać na temat niedziel niehandlowych, sama mam mieszane uczucia, bo rozumiem argumenty osób, których organizacja życia pozwala tylko w weekendy się odrobić i zrobić zakupy na cały tydzień – moja rodzina długo tak funkcjonowała, kiedy byłam nastolatką. Ale mam mocną alergię na argumenty zbudowane na założeniu, że ludzie mają nieograniczoną wolność wyboru. Bo większość jej nie ma.

(A w wolne niedziele w Krakowie teraz są pełne nie galerie, ale – parki, Planty, Bulwary Wiślane, Błonia, muzea, kawiarnie… gołym okiem było widać korelację w chwili wprowadzenia niehandlowych niedziel. To tak a propos rodzinnego spędzania czasu, jednak jak sobie to rozważam w mojej głowie, to wolę tak niż w świątyni konsumpcji 🙂 No ale to mój wybór.)

6 lat temu

Ciekawe spostrzeżenia, ja nie wypowiem się na tak albo nie, ponieważ od ponad 20 lat nie mieszkam w kraju. Czy jest mniej lub bardziej rodzinnie? Ciężko powiedzieć. Musiałabym zapytać mamę czy dla niej to byłoby lepiej gdy byłam mała. Mama mieszka W Niemczech i tam sklepy są zamknięte w niedzielę (no chyba że się zmieniło od kiedy ja tam mieszkałam). Mieszkam na wsi w Walii i większość czasu zamawiam zakupy do domu bo tak łatwiej albo robię je w drodze do domu, nie muszę wtedy jechać 10 mil specjalnie po zakupy.
Dziwne dla mnie to to że rząd musi ingerować i przekonywać że potrzebujemy czas na rodzinę. Jako dziecko pamiętam tzw klucz na szyi, ponieważ moi rodzice pracowali oboje. Również pamiętam że spędzania czas razem, nad wodą (pochodzę z Olsztyna gdzie jeziora są wokół) zbierając grzyby czy jagody. Był czas na kościół dla którego nie mam czasu z czystego wyboru od lat.
Pracowałam w różnych zawodach również a soboty no i na zmiany i w sumie było ok, zwłaszcza że soboty i niedziele były płacone lepiej. Może tutaj pies pogrzebany?

6 lat temu

Jestem przeciw zakazowi. Ja stawiam na ten "Kościół" jednak i zmuszanie ludzi do "spędzania czasu z rodziną". Uważam, że każdy sam powinien decydować co robi ze swoim życiem. I dlaczego tylko handel? Czemu nie gastronomia? Czy kucharz i kelnerka nie ma rodziny? Argumentacja jest po prostu nie do przyjęcia.

Wymieniłaś pozytywy wyczytane w sieci – ja zauważyłam za to, że w sobotę w galeriach handlowych nie ma wolnego metra kwadratowego! Można zapomnieć o miejscu parkingowym, a kolejki do kas sięgają drzwi wejściowych 🙂 Ludzie jak widać chcą spędzać tam czas, więc czemu państwo na siłę ma im tego zabraniać. Tak jak pisałam wyżej, argument o pracownikach jest totalnie z czapy, bo jest wiele innych zawodów, które wykonuje się w niedzielę i nikt nie staje w ich obronie.

6 lat temu

Zakaz handlu w niedziele mnie osobiście jakoś nie dotyka. Zwykle robiłam zakupy w sobotę, a odkąd zaczęłam zamawiać zakupy do domu, to już w ogóle rzadko bywam w weekend w sklepie. Czasem przydałaby się ta handlowa niedziela, bo jak całą sobotę przerobimy w domu i wokół domu, to chcielibyśmy jakieś zakupy ciuchowe załatwić, buty dzieciom kupić czy coś, a w niedziele się nie da. Nie jest to jednak jakiś dramatyczny problem.

Jakiś czas temu rozmawiałam z kasjerką w markecie budowlanym. Było to kilka miesięcy po wprowadzeniu pierwszych niehandlowych niedziel. Powiedziała mi, że ona tego nie odczuwa jako jakiegoś ułatwienia. Paradoksalnie, gdy musiała pracować w niedziele miała więcej wolnego, a wolny dzień w tygodniu przydawał się na załatwienie różnych urzędów i lekarzy. Poza tym społeczeństwo wpadło w taki amok po zamknięciu sklepu w niektóre niedziele, że w sobotę harówka była niemalże podwójna w stosunku do tego, co było dawniej.

Chyba jednak się jakoś przyzwyczailiśmy do tych wolnych niedziel. A czy więcej ludzi poszło do kościoła? Nie jestem pewna.

6 lat temu

Nie lubie jak ktoś narzuca mi jak mam żyć, dlatego zakaz handlu w niedzielę budzi mój sprzeciw.To subiektywnie. Obiektywnie – utrudnia mi życie.Nie przepadam za spędzaniem czasu w galeriach, ani w sobote ani w niedzielę, ale jak oba te dni były "handlowe" to było lepiej,bo zaleznie od potrzeb mogłam zrobic zakupy w sobotę albo w ostatecznosci w niedzielę. Mam matkę i teścia, którzy są staruszkami i wymagaja opieki. Ja jestem na emeryturze,więc odwiedzam seniorów i robię im lżejsze zakupy w ciagu tygodnia. Mój mąż pracuje do 18-19, często także w soboty.Odwiedzić ojca może tylko w niedzielę.Dlatego możliwośc kupienia czegoś niezbednego do domu czy do ubrania dla męża jest przez to bardzo ograniczona.

o.
6 lat temu

wydaje MI sie* w ostatnim zdaniu powinno byc. Sposrod masy moich literowek ta mnie naprawde zmrozila!

o.
6 lat temu

Ja tez mam bardzo mieszane uczucia, jesli chodzi o zakaz handlu w niedziele (czy jakiekolwiek inne, scisle wyznaczone dni czy godziny).
Po pierwsze jestem wielka zwolenniczka inzynierii spolecznej i tego, ze panstwo powinno delikatnie ingerowac w zwyczaje ludzi. Twoj przyklad papierosowy jest w punkt, nikt Ci nie nakazal rzucenia, ale troche jakby pomoglo w decyzji;) Jako nie-palacz bardzo doceniam.
Jesli chodzi o handlowosc i nie-handlowosc niedziel, to mam kilka spostrzezen:
Po pierwsze najtrudniejsza jest zmiana. Pamietam, kiedy przenieslismy sie do Holandii, ladnych kilka lat temu i napotkalismy ogromne ograniczenia handlu niedzielnego. Na poczatku bylo trudno, bo trzeba bylo sie przeestawic. Trzeba bylo sie inaczej zaplanowac. Ale dosc szybko weszlo nam to w krew i spokojnie dawalismy rade bez zakupow w niedziele. Zalety, to z pewnoscia pelne parki w niedziele, kiedy tylko pogoda pozwala. Wady to miedzy innymi dzikie tlumy w sklepach (butikach i marketach) w soboty. Choc smaczku tu dodaje tez zamykanie sklepow o 18 (poza duzymi marketami) w ciagu tygodnia. Co ciekawe, aktualnie Holandii obserwujemy tendencje odwrotna, niz w Polsce- sklepy sa coraz czesciej i dluzej otwarte.
Choc z drugiej strony mam troche wrazenie wylewania dziecka z kapiela w tym polskim projekcie. Poszlo dosc ekstremalnie, szczegolnie w przyszlym roku, kiedy ma byc juz tylko kilka niedziel handlowych. Bardzo lubie rozwiazanie belgijskie (sklepy spozywsze czynne 9/10-12) czy holenderskie (16-20).
A tak na marginesie, to po prostu uwazam, ze sa lepsze narzedzia do ograniczenia handlu w niedziele, niz wprowadzanie zakazu. Poczawszy od podnoszenia plac minimalnych dla pracownikow, poprzez podnoszenie podatkow, a przez to cen zakupow w niedziele (nie moge sobie przypomniec gdzie to widzialam…).
Argumenty o lekarzach, czy strazakach do mnie nie trafiaja, bo nawet tam zmiany weekendowe sa sprowadzone do minimum i nikt nie robi rutynowego badania krwii, czy kontroli drog ewakuacyjnych w niedziele. I wydaje mie sie, ze wlasnie takie ograniczenie w handlu MI pasowaloby najbardziej (zarowno z punktu widzenia pracownikow, jak i potencjalnych klientow).

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x