Ulica Jana Matejki to jedna z najdłuższych ulic w Świnoujściu. Zaczyna się dużym rondem, przy którym stoi Kaufland, następnie po obu stronach ulicy ciągną się sznury bloków w tym słynne ‘Leningrady’, które ku zaskoczeniu wielu ciągle stoją i mają się całkiem dobrze.
(Google)
(Google)
Bloki robią się coraz niższe aż wreszcie ulica zamienia się w bardziej zadrzewioną, z parkiem i poniemieckimi kamienicami i willami.
(Google)
(Google)
Skrzyżowanie z ulicą Wyspiańskiego to umowna granica między strefą ‘miejską’ a strefą nadmorską. Takich ulic w Świnoujściu jest coraz mniej. Tylko popatrzcie na tą zieleń:
(Goole)
(Google)
I tutaj właśnie stoi mój rodzinny dom 🙂 Dwa kroki od niego, na skrzyżowaniu z ulicą Wyspiańskiego jest działka. Jedyna działka na całej ulicy, na której można coś wybudować.
(Mama Pimposhki)
Jak byłam pacholęciem to do tego sklepiku latałam po bułki czy lody bambino. Potem sklepik zamknięto, małżeństwo, właściciele działki i sklepiku mieli się tam budować ale nigdy do tego nie doszło. Nie jest to duży kawałek ziemi, ale ładnie położony, na skraju parku.
(Mama Pimposhki)
(Mama Pimposhki)
Mama mi powiedziała, że syn tych państwa niedawno tą działkę sprzedał i że zostanie tam wybudowany apartamentowiec!
(Mama Pimposhki)
Adres, Matejki 17. Otóż w Świnoujściu proszę Państwa od dłuższego już czasu nie można kupić kawalerki. Można za to kupić apartament. W trzypiętrowym apartamentowcu przy ulicy Matejki 17 będzie w sumie 30 lokali (plus podziemny garaż). Metraż? Większość lokali ma około 25 metrów kwadratowych. Pokój z aneksem kuchennym, łazienka oraz balkon. Najtańszy lokal kosztuje 329,000 brutto. Apartament dwupokojowy, 50 metrów kwadratowych to już wydatek 660,000 brutto. Dla porównania pokój w hotelu Radisson Blu typu standard ma metraż pomiędzy 23 a 31 metry kwadratowe, pokój o podwyższonym standardzie ma już przynajmniej 25 metrów kwadratowych (w porywach do 35 metrów). Tak jak napisałam, takich ulic jak Matejki w Świnoujściu coraz mniej a za ekskluzywność się płaci.
To taka dygresja na początek. Do napisania tego postu zainspirowały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze komentarz czytelniczki, która na co dzień mieszka w Ameryce ale do Polski przyjeżdża co roku. Nie mogła się nachwalić, jaka Polska piękna i jaka w Polsce jest….Ameryka, że to w ogóle nie jest to co kiedyś. Po drugie, w październiku miałam okazję spędzić weekend w Rewalu. Że Rewal po sezonie jest dziurą zabitą dechami to mało powiedziane. Byłam w szoku! I zdałam sobie sprawę jakim całorocznym kurortem stało się Świnoujście. Ale czy wszystko takie złoto jak się świeci?
Świnoujście to miejscowość wysoce turystyczna o randze uzdrowiska dzięki lokalnym solankom. W lecie zawsze było tu dużo turystów i związane z tym uciążliwości dla mieszkańców. To się nie zmieniło, choć oczywiście nastąpił efekt skali. Generalnie podoba mi się to, co władze robią dla Świnoujścia.
W Świnoujściu jest wreszcie McDonald’s (marzenie każdego pacholęcia), jest również Sphinx, Berlin Kebab a nawet sushi. Jest kilka hoteli, w tym Hampton by Hilton i dużo bardziej luksusowy Radisson Blu, w który jest spa i aquapark. Jest nareszcie centrum handlowe, gdzie są sklepy sieciowe typu H&M, Reserved i Douglass. Jest nawet kino! Są piękne ścieżki rowerowe, równe chodniki, przestronne ronda i cudownie odrestaurowany park zdrojowy. Są dwa Lidle, mnóstwo Biedronek i Kaufland. Rossmann jest otwarty do późna.
Na promenadzie jest coraz mniej prowizorycznych budek, które zostały wyparte przez eleganckie pawilony. Na basenie Północnym jest wreszcie marina, gdzie lokalsi trzymają swoje jachty i motorówki. Do centrum Świnoujścia można dojechać kolejką UBB a pani z głośnika ogłasza ‘Świnoujście centrum’ a nie ‘Swinemunde’. Można wreszcie się wspiąć na latarnię morską, dla zwiedzających udostępniono Fort Gerharda, w Forcie Anioła dzieją się fajne kulturalne rzeczy i w zasadzie tylko Muzeum Rybołóstwa Morskiego pozostałe takie jak w czasach kiedy byłam pacholęciem.
Plaża rokrocznie wygrywa wszelkie plebiscyty na najlepszą plażę w kraju, w dodatku co roku rośnie o centymetr. Doprawdy, odwiedzając Świnoujście kilka razy do roku widzę postępy, miło patrzeć jak miasto się rozwija. Chodząc na spacery po parku zdrojowym myślę sobie, jak fajnie byłoby tu kiedyś wrócić, być może na emeryturę. Ale czy naprawdę?
Świnoujście to jeden ogromny plac budowy. Jeszcze 10 lat temu, ten kwartał to było pole namiotowe:
(Daniel Szysz dla Google)
Jedyne co mogę powiedzieć, to że miejski architekt ma głowę na karku i nowa zabudowa nadmorska ładnie się harmonizuje nie tylko między sobą ale i z domami wczasowymi pamiętającymi Kaisera.
(Daniel Szysz dla Google)
Apartamenty w tych małych żółtych budynkach były sprzedawane jako szczyt luksusu z dożywotnim, niezmąconym widokiem na morze. Jak widać nic z tych obietnic nie zostało.
Jak byłam pacholęciem chodzenie po wydmach było surowo wzbronione. Teraz wydmy wzdłuż przecina to:
(Pimposhka. To jedyne zdjęcie jakie mam a Pan wszedł mi w kadr więc zrobiłam mu RODO.)
To buduje się nowa ‘promenada zdrowia’ równoległa do ‘starej’ promenady. Jeszcze 10-20 lat i z wydm nie zostanie nic.
A to osiedle ‘Platan’, rzędy białych bloków, nieco dalej od morza, wybudowane dla lokalsów. Jak byłam pacholęciem to były tu pola i mini poligon dla Armii Bałtyckiej, na którym bawiłam się w mini okopach.
(Google)
Czy to znaczy, że w Świnoujściu jest duża dostępność mieszkań? Ależ skąd! Czy można mieszkanie wynająć? Oczywiście. Nawet w przystępnej cenie. Ale tylko od września do maja. Na letnie miesiące należy się wyprowadzić aby właściciel mógł zarabiać na turystach. Znalezienie zwykłego mieszkania na wynajem, tak ‘do życia’ graniczy niemal z cudem. To może kupić? Kupienie ‘zwykłego’ mieszkania w jakiejś normalnej cenie również graniczy z cudem i dlatego ‘Leningrady’ mają się tak dobrze. Młodzi ludzie próbujący zacząć życie na własny rachunek, z początkową pensją o własnym lokum mogą tylko pomarzyć. A Ci szczęśliwcy, którzy kupili mieszkanie ze zgrozą odkrywają, że zimą ogrzewają pół bloku bo dwóch sąsiadów obok i ten na górze kupili mieszkania na wynajem sezonowy i zimą nikogo tam nie ma. Latem za to jest ruch w interesie, szczególnie jak sąsiedzi wynajęli ‘apartament’ dwóm osobom, a na wywczas przyjechało siedmiu studentów. To jest naprawdę realny problem.
Drugi wielki problem Świnoujścia to ceny. Jest drogo. Cebula w cenie pomarańczy. Moja Babcia na co dzień mieszka w Tarnowie u wujka, ale w Świnoujściu często spędza letnie miesiące. I zawsze jest w szoku, nie tylko jeśli chodzi o ceny w sklepach spożywczych ale także ceny usług kiedy wybierze się do fryzjera czy kosmetyczki. Za manicure czy hennę brwi płaci często dwa razy tyle niż w Tarnowie. Pensje za to takie jak w całej Polsce. Brakuje rąk do pracy.
Rossmann w nowootwartej galerii Corso sprowadził kasjerki….. z Warszawy!!!!! Firma wynajęła im mieszkanie a fakt, że po pracy mogły chodzić na plażę okazał się wystarczającą zachętą. W ciągu ostatnich kilku lat obserwuję najazd Ukraińców. Niektóre mniejsze hotele i knajpy się zamykają, bo zwyczajnie brakuje rąk do pracy. Dla części lokalsów wysokie ceny to nie problem. Oni o prostu pracują za zachodnią granicą. Minimalna pensja w Niemczech wynosi około 1500 euro. Zarabiać w Nieczech, mieszkać i wydawać w Polsce – tak można żyć. W pociągu UBB konduktorka jest Polką, na kasie w Edece w Bansinie siedzi Polka, recepcjonista na basenie w Alhbecku to też Polak. Ale to nie jest opcja dla wszystkich. Jak ma się czuć nauczycielka w szkole podstawowej, która ma na rękę 2400 a jej koleżanka dwa kilometry dalej pracuje jako sprzątaczka i ma na czysto 5000?
Nie da się ukryć, że to otwarta granica Niemiecka sprawiła, iż Świnoujście się tak rozwinęło. W hotelu Hampton by Hilton często nocują niemieckie delegacje. Firma podstawia autokar, rano zawozi na konferencję w jednym z hoteli na wyspie Usedom, a wieczorem przywozi ich na nocleg na wyspę Uznam. Taniej. Świnoujście to miasto fryzjerów (nierzadko szyldy są z języku niemieckim) i optyków. No i są jeszcze ‘billige zigaretten’. Świnoujski optyk czy dentysta absolutnie nie ma oporów aby współpracować z niemiecką kasą chorych. Ah i jeszcze chyba z dwadzieścia aptek. W Rewalu była jedna, w sobotę zresztą zamknięta. Wiele knajp ma wystrój pod ’niemieckiego emeryta’ a asortyment w sklepach z odzieżą trafia w gusta mieszkańców byłego enerde. Nie pamiętam kiedy w Świnoujściu kupiłam jakiś ciuch czy buty poza rzeczami dla małych Pimposhek w Coccodrillo.
Jest jeszcze ciemna strona tej transgranicznej socjalizacji. Niemcy dostają generalnie lepszą obsługę. Taksówkarze od razu wyskakują z samochodu, gotowi zapakować walizkę niemieckiej pani emerytce bo napiwek będzie w ojro. W Szczecinie byłam świadkiem, jak w kawiarni typu Starbucks Niemcy mieli kawę podaną do stolika a na Polaków się krzyczało aby kawę odebrali przy ladzie. Kiedy braliśmy ślub chciałam zarezerwować hotel na naszą noc poślubną. Z wielomiesięcznym wyprzedzeniem zadzwoniłam do hotelu Gold przy promenadzie. Pani powiedziała, że musi porozmawiać z menadżerem. Pomyślałam sobie, że jeżeli mają wolne miejsca to przecież powinnam móc zarezerwować pokój a jeśli nie ma wolnych miejsc to rozmowa z menadżerem nie jest potrzebna. To był długi majowy weekend, hotel Gold to tak naprawdę pensjonat, dla Niemców, więc nie opłacało się im rezerwować dla mnie tylko jednej nocy. Nasi weselni goście nocowali w ośrodku Graal. Kiedy zamawiali taksówki przez telefon te często pojawiały się właśnie w hotelu Gold. Jeśli ktoś nie mówi po Polsku to znaczy, że mieszka w Goldzie. Gold/Grall dyspozytorka łatwo może się pomylić. Z drugiej strony ‘dla swoich’ czyli dla Polaków na ’niemieckim rynku’ ceny są inne, niższe. Z kartą mieszkańca Świnoujścia można dostać 40% zniżki w aquaparku w Radissonie ale i w basenach termalnych w Alhbecku.
I tak to właśnie wygląda, z wierzchu jest Ameryka. Gość wyjedzie zachwycony. Autochton płaci cenę mieszkania w kurorcie i podatek od jodu wdychanego 365 dni w roku. Ale ja i tak zawsze będę na tak. To moje miejsce na ziemi, tu jestem u siebie nawet jeśli na ulicy niepokojąco często pobrzmiewa język niemiecki a w najbliższej przyszłości będą wyłączać wodę bo przez te budowy Świnoujściu grozi susza.
Oh tak, w kurorcie najfajniej jest 'po sezonie' mnie wtedy ta 'dziura zabita dechami w ogóle nie przeszkadzała.
Nie wiem do końca, czy takich mądrych bo jednak robi się za ciasne a problem z wodami gruntowymi jest naprawdę realny. Powoli robi się beton. Ale z ręką na sercu muszę przyznać, że w Świnoujściu nie ma ani jednego architektonicznego koszmarku.
Dokładnie, jest różnica między kurortem a dużym miastem jak Kraków, Warszawa, Poznań, Wrocław. Tam to albo turyści, albo Anglicy na wieczorze kawalerskim albo wycieczki szkolne. I tylko Zakopane ma przekichane bo to kurort całoroczny.
Theli na macierzyńskim właśnie ogromnie doceniłam tereny spacerowe!!!
Mam do Świnoujścia ogromny sentyment! 🙂
Noo to jak dawno Cie tam nie było to przygotuj się na lekki szok. Pomimo całej tej budowy w sezonie wcale nie jest łatwo cos wynająć no i ceny faktycznie też zrobiły się luksusowe. Moja koleżanka ze dwa lata temu odwiedziła mnie w Świnoujsciu (byłam tam dłużej na macierzynskim) w Boże Ciało na długi weekend i mieszkała w Sobótce. Mówiła, że ok i przystepne ceny ale ona chciała też być blisko nas (to trzy kroki od mojego domu).
ja też nigdy nie miałam z tym problemu, wręcz przeciwnie. Ale będąc w Rewalu, gdzie naprawdę otwarte były dwie budy zdałam sobie sprawę, że Świnoujście to naprawdę całoroczne miasto już jest.
Zawsze będzie miastem wspomnień i rodzinnym gniazdem i to mi się bardzo spodobało.Bardzo dziękuję bo nastroiło mnie to bardzo optymistycznie.Tyle wkoło narzekań a tu proszę ile dobrego można zobaczyć i to patrząc na to miasto już nie tak często .Pozdrawiam Krystyna
Ja kurorty lubie tuz po zamknięciu sezonu, jak juz pustoszeje miasto i rankami idąc jeszcze na rozgrzane plaże już nie trzeba przepychac sie między turystami. Jeździłam tak do Kolobrzegu, a całe studenckie życie do Chojnic, do Swornychgaci i Funki, wszystko wtedy pachnie inaczej. Choć też już pachnie jesiennie, a ja za jesienią i jej chłodnymi porankami i wieczorami raczej nie przepadam…
A i bywa, że lubię ten tłum, bieg, stragany i rozgrzane do bialości powietrze, bryzę od wody i śmiech wokół.
Ten apartamentowiec nawet ladnie wyglada, bo przeciez mógl byc realny potworek. Kiedys widzialam liste takich cudaków… Swinoujscie ma szczescie i widocznie madrych ojców miasta.
Przywołałaś wspomnienia.
W październiku wybieramy się do Świnoujścia.na kilka dni odwiedzić znajomych z młodości.
Przydałyby się tanie noclegi 😉
Mieszkałam w kurorcie (w tym powyżej zresztą ;)) aż do wyjazdu na studia i naprawdę sobie chwalę. Owszem, w szczycie sezonu w najbardziej ruchliwych miejscach są tłumy, ale mieszkańcy wiedzą, jak ich unikać i gdzie chodzić na ciacho.
Poza tym z mojego punktu widzenia (pomijając plażę i tego typu oczywistości): 1. nie było żadnego problemu, żeby dorobić sobie w wakacje, 2. zatrzęsienie miejsc spacerowych, rowerowych, na dłuższe spacery, krótsze z dzieckiem i co tylko chcesz) 3. skoro są turyści, to i wiele atrakcji dla turystów, wieczorami nie było problemu, żeby wbić się na jakiś koncert.
Moja mama jako mieszkaniec całoroczny korzysta np. z tego, że ma na miejscu uzdrowisko.
W ogóle mi się nie podoba perspektywa mieszkania w kurorcie, ani innym turystycznym miejscu :D.
Zabrałam kiedyś dzieciaki na oglądanie koziołków, bo trochę głupio, że jeszcze nie widziały. Ale kiedy zobaczyliśmy te tłumy i dotarło do mnie, że jest jeszcze kwadrans do tego zdarzenia, a wycieczek co raz więcej… Poszliśmy na kawę i ciacho :D.
A co do deweloperów – wszędzie się tak buduje solidnie, nad morzem pewnie zwłaszcza, współczuję szukania mieszkań mieszkańcom całorocznym. Ale faktycznie całkiem ładnie wyglądają te inwestycje.
ech, wspomnienia… 🙂
Ja jeszcze pamiętam, gdy po sezonie Świnoujście było dziurą zabitą dechami. Późną jesienią i zimą na całej promenadzie nie było otwartej ani jednej budy (ale nam to akurat odpowiadało 😉 )