Jeśli wiecie kim są POTUS i FLOTUS to znaczy, że przeczytaliście już książkę biograficzną, która jest na dobrej drodze aby zostać najlepiej sprzedającą się biografią wszech czasów. Mówię tu oczywiście o ‘Becoming’ czyli autobiografii Michelle Obamy (FLOTUS – First Lady Of The United States). Muszę przyznać, że zachwyciłam się Panią Obama. Nie tylko jej historią od wczesnego dzieciństwa aż do ukończenia drugiej kadencji prezydenckiej jej męża Barracka (POTUS – President Of The United States) ale tym jak dobrze ta książka jest napisana i jak wspaniale się ją czyta (wersja audio, również nagrana przez autorkę jest równie świetna). Wydaje mi się, że czego się Michelle nie dotknie jest perfekcyjne ale nie tak sztucznie perfekcyjne jak Małgosia Rozenek-Majdan. W Michelle jest dużo ciepła i spontaniczności, jest też ambicja i ciężka, ciężka praca.
Zanim sięgnęłam po tę książkę widziałam już kilka recenzji, głównie w Polskiej prasie bo tą czytam. Trochę dziwne, że recenzje te skupiły się głównie na takich smaczkach jak to, że córki państwa Obamów zostały poczęte metodą in vitro, że POTUS i FLOTUS uczęszczali na terapię małżeńską i że Michelle Obama nie przepada za Donaldem Trumpem (a kto przepada?). No i jeszcze Polskie tłumaczenie. W recenzjach pojawiały się cytaty, które potem widziałam w książce i muszę przyznać, że byłam zdziwiona. Tłumaczem jest niejaki Dariusz Żukowski, na co dzień rezydujący w Bangkoku. Mam ochotę mu wytłumaczyć, że ‘mnich’ i ‘pustelnik’ to nie są nawet synonimy (chodzi o angielskie słówko ‘hermit’). Osobiście więc zachęcam do czytania książki w oryginale, w słowach napisanych przez Michelle.
To co mnie zachwyciło w tej książce to historia silnej kobiety, kobiety kariery ale i matki. Kobiety bardzo zdolnej ale też zdeterminowanej i pracowitej. Podoba mi się dom i rodzina w jakim wyrosła. Rodzice wspierali ją i brata, choć nie mieli za dużo pieniędzy. Posag w postaci pewności siebie, poczucia, że świat należy do Ciebie sprawił, że Michelle jest w życiu gdzie jest.
Z ciekawością czytałam kulisy kampanii prezydenckiej oraz o tym jak wygląda życie w Białym Domu. Michelle opisuje tam historię, kiedy już po wyborach Bushowie zaprosili Obamów do Białego Domu. Laura pokazała Michelle, że z garderoby Pierwszej Damy można zobaczyć okna gabinetu owalnego. I że często patrzyła na to jak jej mąż pracuje w środku co dawało jej poczucie komfortu. To samo okno osiem lat wcześniej Laurze pokazała Hilary, a teściowa Laury Barbara pokazała je Hilary. Michelle napisała, że w tamtym momencie już nie mogła się doczekać, kiedy pokaże to okno kolejnej Pierwszej Damie. Mam wątpliwość czy Melania patrzy z tego okna. Michelle pisze, że Biały Dom to instytucja, która ma jeden, jedyny cel. Dbać o dobrostan POTUSa. Wszystko jest temu podporządkowane. I tu ponownie zastanawiam się jaki ma to wpływ na ego obecnego prezydenta.
Michelle pisze o wielu rzeczach, o których nawet bym nie pomyślała. Jak wychowywać dzieci na ‘zwykłych ludzi’ w takim środowisku? Jak wybrać się na romantyczną kolację z mężem, kiedy każda jego podróż wymaga tygodni planowania a porusza się on w ‘motorkadzie’ czyli kolumnie samochodów po wcześniej zamkniętych dla zwykłego ruchu ulicach? Jak wysłać córkę aby spędziła noc u koleżanki z klasy, kiedy wiąże się to z ‘przetrzepaniem’ domu jej rodziców i wywiadem środowiskowym do trzeciego pokolenia wstecz? Nawet wizyta w lokalnej szkole podstawowej oznacza rozstawienie snajperów na sąsiednich dachach. Jak przy tym wszystkim zachować chociaż cząstkę normalności? Nie zdawałam sobie sprawy, że rządzenie krajem to taka ciężka praca. Na przykład, zarówno POTUS ja i FLOTUS codziennie wieczorem mieli dostarczane grube foldery przez ich sekretarzy z informacjami, które na rano mieli już przyswoić. Wcale się nie dziwię, że takie najważniejsze osoby w państwie mają cały sztab obsługi, setki osób pracujących dla nich. Zanim ocenimy, że tej Michelle się w głowie poprzewracało bo ma osobistą asystentkę do garderoby zastanówmy się co by się stało, gdyby sama wybrała się na zakupy do lokalnego centrum handlowego.
Podoba mi się to, co zrobiła Michelle z rolą Pierwszej Damy. Jako seryjna prymuska i perfekcjonistka wykorzystała swoją pozycję aby wspierać problemy społeczne bliskie jej sercu. Zaangażowała się w edukację dziewczynek, pomoc weteranom wojennym, zdrowe odżywianie dzieci, wspieranie mniejszości etnicznych. Jej następczyni wygląda na jej tle bardzo blado, podobnie zresztą jak wiele innych Pierwszych Dam, być może z wyłączeniem Hilary Clinton (z tych ’bardziej nowoczesnych’ bo nie zapominajmy np. o Eleanor Roosevelt).
Nie wiem czy jesteście fanami carpool karaoke. Show, w którym James Corden (to taki brytyjski komik, który zrobił karierę za oceanem) obwozi samochodem różne gwiazdy, rozmawia z nimi a w przerwach śpiewają do piosenek puszczanych z radia. (Tak tak, Kuźniar skopiował formułę do programu Onet Rano). I wczoraj obejrzałam odcinek, w którym James wozi Michelle Obamę naokoło trawnika w Białym Domu a ta rapuje razem z Missy Eliott, która nagle pojawia się na tylnym siedzeniu. Wszystko wygląda bardzo na luzie i spontanicznie. W książce można przeczytać, że Michelle tygodniami ćwiczyła piosenki a na występ w programie zgodziła się tylko dlatego, że miała okazję promować singiel ‘This is for my girls’, dochód ze sprzedaży którego wspierał jej program edukacyjny dla dziewczynek. Wszystko było z góry ustalone, wyreżyserowane, zaplanowane w najdrobniejszym szczególe (Michelle pisze o sobie, że jest ‘kobietą szczegółu’).
I tak, jest szansa, że książka również jest perfekcyjnym krokiem marketingowym. Mam to w nosie. Książka naprawdę zrobiła na mnie ogromne wrażenie, jest szalenie inspirująca dla wszystkich kobiet, szczególnie tych, które próbują połączyć pracę z wychowywaniem dzieci oraz tych, które a co dzień muszą się zmagać z negatywnymi stereotypami.
Wydawca zapłacił 60 milionów dolarów za umowę na dwie autobiografie. Teraz tylko trzeba poczekać na autobiografię Barracka Obamy. Michelle tak go zareklamowała, że mam ochotę poznać bliżej tego gościa :). Miłego czytania!
Jestem właśnie po lekturze, a raczej odsłuchaniu w formie audiobooka, które namiętnie słucham przy robieniu na drutach. Powiem szczerze, że podchodziłam sceptycznie głównie ze względu na duży marketing (trudno się dziwić), bo miałam wrażenie, że wszędzie widziałam tę książkę 🙂 Ale ponieważ lubię mieć własne zdanie, to się skusiłam. I nie żałuję. Trudno mi się odnieść do oryginału, ale polska wersja mi odpowiadała. Dużo rzeczy mnie zaskoczyło i dało do myślenia, sporo się dowiedziałam. Myślę, że to inspirująca lektura. Przykro mi bardzo, że dosłownie kilka dni temu dowiedziałam się, że obecny rząd rozluźnia zdobycze Michelle w kwestiach żywienia dzieci w szkołach. Był to duży wysiłek, ważny bardzo, a tu biorą górę inne kwestie. Z pewnością nad książką i jej przekazem pracowało sporo osób, by stworzyć taki, a nie inny obraz tej osoby, tej rodziny. Muszę jednak powiedzieć, że do mnie to przemówiło. Podoba mi się otwartość mówienia o zwykłych sprawach, o których z pewnością nie myślimy w kontekście Prezydenta USA 🙂
Oj tak, na zajączka to super sprawa! I będziesz czas poczytać.
Koniecznie!
Widać mamy podobny gust 🙂
Źle mówią. Michelle wyraźnie dała do zrozumienia, że polityka nie jest dla niej. Nigdy polityki nie lubiła i w książce też się odniosła do swojej ewentualnej kandydatury – stanowczo NIE! Swoją drogą to taki sam szum jak kiedyś był wokół Jolanty Kwaśniewskiej, kiedy mężowi skończyła się druga kadencja.
Nie wiem czy celowa, czy po prostu to dzisiejsza bylejakość i cięcie kosztów. Zamiast więc zatrudnić kogoś po filologii, z doświadczeniem to może zatrudnia się 'swojego' pociotka albo kogoś, kto zrobi to najtaniej.
Nie przymierzaj się, tylko kupuj!
Przymierzam się do tej ksiażki, czas najwyzszy zakupić 🙂
Niestety tak to z tymi tłumaczeniami kiepsko… i to nie tylko książek i filmów ale i doniesień prasowych… czasami się zastanawiam czy to celowa dezinformacja…
Mówią, że to wstęp do kandydowania na prezydentkę USA przez panią Michelle 🙂 Ja jestem za 🙂
Ange76
Skończyłam czytać jakiś miesiąc temu i podobnie jak ciebie, książka wciągnęła mnie od pierwszego akapitu. Michelle opowiedziała historię swoją, męża i swojej rodziny ciepło, bez nadęcia. Bardzo mi się podobało, że pomimo, iż przez kilka lat byli najpotężniejszą parą na świecie, starali się żyć w miarę normalnie (o ile można mówić o normalności, w przypadku pary prezydenckiej), ale i pozostali tymi samymi ludźmi, którymi byli przed prezydenturą.
Tak jak napisałaś, bardzo inspirująca i bardzo ciekawa książka.
O ksiazce slyszalam, nawet recenzje czytalam, ale samej ksiazki jeszcze nie sprowadzilam do domu. Jak tylko zrobi mi sie troszke miejsca na ksiazkowej pólce… 😉
Dzięki za inspirację, już wiem, co mam córce (i sobie) kupić "na zajączka" 🙂