Znacie to? Planujecie miesięczny budżet, przychody, rozchody, wszystko fajnie wygląda. Miesiąc powinniście zamknąć z górką. Ale kiedy kończy się miesiąc okazuje się, że jesteście na debecie. Hmmm. Kiedyś moja koleżanka w pracy powiedziała, wiesz na papierze to mamy pieniądze ale stan konta mówi co innego.
Pieniądze mają to do siebie, że lubią się rozchodzić. Nie wiadomo na co. Nie wszystkim oczywiście i zazdroszczę ludzim, którzy potrafią utrzymać dyscyplinę w wydawaniu pieniędzy. Ja do nich nie należę. Nie mam problemów finansowych a jak mam jakiś przejściowy dołek to zawsze znajdzie się jakaś chałtura czy coś. Mam taki talent. Nie zmienia to faktu, że pieniądze rozchodzą mi się na ‘niewiadomoco’ i najnormalniej w świecie mnie to wkurza bo jednak ciężko na nie pracuję.
Jednym ze sposobów na radzenie sobie z tą sytuacją jest noszenie przy sobie gotówki. Wyciągamy z bankomatu tyle ile chcemy wydać, wkładamy do portfela i na bieżąco monitorujemy wypływ pieniędzy. Ale co z zakupami on-line? Poza tym kto w dzisiejszych czasach nosi portfel wypchany kasą? (no może poza moim kuzynem, który zawsze ma przy sobie grubą gotówkę, po prostu lubi szybko jeździć samochodem) Teraz w sklepach można nawet płacić telefonem i zegarkiem, szybko i przyjemnie. Jest to duże ułatwienie, z którego nie chcę rezygnować.
Mniej więcej od lutego mam więc elektroniczny portfel. Założyłam sobie konto w wirtualnym banku Monzo. Monzo to nowoczesny bank, totalnie on-line, obsługiwany za pomocą aplikacji w telefonie (nie ma strony internetowej, to znaczy ma ale nie taką tradycyjną do bankowości). Do konta dostajemy kartę MasterCard, która działa w systemie ‘prepaid’ czyli ile na nią wrzucimy tyle mamy. Kartę Monzo można używać z Apple Pay czyli możemy nią płacić z telefonu, możemy też sobie załatwić debet. Będąc za granicą możemy płacić kartą bez prowizji i wyciągnąć z bankomatu do 250 funtów bez dodatkowych opłat (powyżej 250 funtów jest już opłata).

Najfajniejsze w Monzo jest to, że nasze wydatki śledzimy na bieżąco. Czyli płacę za lancz i od razu mam wiadomość w telefonie, że tyle i tyle zeszło z konta. Dodatkowo Monzo pokazuje mi tempo wydawania pieniędzy w skali miesiąca. Czyli mam do dyspozycji pewną kwotę na 30 dni i Monzo mi mówi, ‘oho wydajesz za szybko, może Ci zabraknąć do pierwszego’ albo ’Spoko, wygląda na to, że na koniec miesiąca zostanie Ci w portfelu tyle i tyle’. To jest bardzo fajna funkcja i zdecydowanie pomaga utrzymać się w ryzach.



W aplikacji Monzo bardzo łatwo też utworzyć różne ‘skarbonki’ gdzie można regularnie oszczędzać. Oszczędzanie nie jest moją najmocniejszą stroną ale założyłam sobie ‘świnkę-skarbonkę’ gdzie trafiają drobne po zaokrągleniu kwoty, którą wydałam. W sześć tygodni świnka napęczniała do 30 funtów 🙂

Monzo używam do mojego ‘kieszonkowego’. Czyli mam moje zwykłe konto w tradycyjnym banku, gdzie wpływa moja pensja i skąd wychodzą pieniądze na wszelkie opłaty. Co miesiąc przelewam z niego pewną kwotę na Monzo i to jest moja kasa do wydania. Czyli wszystkie lancze i kawki na mieście ale też nowe buty, ubrania, kosmetyki czy benzyna. Jednym słowem moje wszystkie wydatki poza opłatami stałymi. Dzięki temu nie zastanawiam się już na co rozchodzą się moje pieniądze, mam wszystko czarno na białym i z pewnością wydaję teraz nieco mądrzej. Nie ma zasady ‘czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, tylko potem płacz nad wyciągiem z karty kredytowej’ ;)*. Można też ustalić sobie miesięczny budżet w różnych kategoriach: zakupy, rozrywka, jedzenie na mieście itd.
Jestem bardzo zadowolona z tego konta! Tak bardzo, że ostatnio zdecydowaliśmy się przenieść do Monzo również nasze wspólne konto. Otóż oprócz indywidualnych kont mamy z Jonem też konto wspólne. To z niego wychodzą wszelkie opłaty związane z domem: rata kredytu, kablówka, ubezpieczenia itd. Dodatkowo to jest konto, z którego robimy zakupy spożywcze. To jest konto z którego jeszcze szybciej uciekają nam pieniądze bo mamy trochę poczucie, że wydajemy ‘nie ze swojego’. Zastosowaliśmy więc podobną technikę jak z moim osobistym kontem.
W dalszym ciągu mamy wspólne konto w normalnym banku. Za to konto płacimy co oznacza, że mamy dodatkowe usługi jak ubezpieczenie telefonu czy pomoc drogową. Wszystkie zlecenia stałe również wychodzą z tego konta i potrzebną kwotę przelewamy co miesiąc. Teraz nie ryzykujemy, że wejdziemy na debet. Natomiast wszelkie inne wydatki w tym zakupy spożywcze wychodzą z Monzo. Mamy wspólne sub-konto i osobne karty, wszystko obsługiwane w tej samej aplikacji. Widzimy dokładnie ile i kiedy wydajemy (oboje!). Jeśli pojawiły się jakieś dodatkowe wydatki w danym miesiącu to możemy na bieżąco ‘zakleić dziurę’. Muszę przyznać, że miałam problem z zarządzaniem naszym wspólnym kontem a teraz konto zarządza się samo.
Z tego co wiem, Monzo nie jest dostępne w Polsce. Systemy bankowe w Polsce i Wielkiej Brytanii są dość różne ale w Wielkiej Brytanii pojawiło się już kilka podobnych rozwiązań i jeśli w tym kierunku zmierza globalna bankowość to jestem pewna, że takie konta niedługo zawitają i nad Wisłę. A być może już tam są, tylko inaczej się nazywają.
Tutaj jest strona Monzo, gdzie można uzyskać więcej informacji (
klik) i otworzyć sobie takie konto. Ten post w żadnym razie nie jest sponsorowany ani nic z tych rzeczy.
Październik miesiącem oszczędzania! Zacznijcie od Monzo!
*Niestety od samego monitoringu nie robi nam się więcej pieniędzy na koncie. Ale przynajmniej już wiemy dlaczego jest ich tak mało hi hi hi ;).
i like so much…Thanks for sharing the good information!
เว็บ แทง บอล
Ja za dużo wydaję aby u mnie to tak funkcjonowało, puściłabym całą rodzinę z torbami. Poza tym to ja zarządzam domowym budżetem.
Jeśli chodzi o bloga to przez przypadek zamiast posta podejrzeć to go opublikowałam. Zaraz go ściągnęłam bo jeszcze nie był gotowy ale ikonka na innych blogach już się automatycznie aktualizuje. I dlatego masz z tym problem. Posty zawsze ukazują się w poniedziałek 🙂
Za tydzień będę korzystać z konta w mBanku i aplikacji to sobie porównam. U mnie w domu z kasą generalnie nie było problemów ale ze względu na pracę ojca i to jak miał płacone trudno się było połapać z budżetem. Mnie pieniądze strasznie się rozchodzą ale zauważyłam poprawę odkąd mam Monzo. Trochę żałuję, że tak jak Ty nie wyniosłam inteligencji finansowej z domu. Chociaż pamiętam, że całkiem sporo odłożyłam na moje pierwsze studia w Anglii no i będąc na stypendium doktoranckim udało mi się odłożyć na depozyt na dom. Więc jak chcę to potrafię, tylko zazwyczaj nie chcę ;). O Szafrańskim słyszałam, ale jakoś nie mogę się przekonać.
Przeraża mnie taki monitoring, czuła bym się jak pod lupą. Z oszczędzaniem stoję totalnie na bakier. Nie mam pojęcia ile mam pieniędzy na koncie, nie płacę rachunków- robi to mój mąż, bo ja się za bardzo tym denerwuje. Ja tylko zarabiam i wydaje i jakoś to funkcjonuje. Ale nie powiem- pojawiła się u mnie ostatnio myśl prowadzenia dziennika wydatków co by ciut wglądu na to mieć ile na co idzie…
Mam jakiś problem z nowymi postami na twoim blogu- otwierają się dopiero jakieś 3 dni po tym, jak na moim blogu zjawia się nowa ikonka informującą, że coś nowego napisałaś… wcześniej po kliknięciu na link mam komunikat że taki post nie istnieje.
Zaczęłam oszczędzać od kiedy rozpoczęłam pierwszą dorywczą pracę na studiach. Nie potrafiłabym inaczej! Być może wyniosłam to z domu – mama wychowywała mnie i siostrę samotnie, przy bardzo ograniczonych środkach i każdy niezaplanowany wydatek byłby dramatem, gdyby nie jej umiejętności zarządzania budżetem i oszczędzania. Ale myślę, że można się tego nauczyć. Polecam bardzo blog jakoszczędzaćpieniadze.pl i książkę Finansowy Ninja (tego samego autora).
Transakcje w mBanku dokonywane kartą księgują mi się od razu, czekać muszę chyba tylko na zaksięgowanie niektórych przelewów.
Właśnie będę niedługo robić przelew do mBanku i płacić można w Polsce bez prowizji. A ta świnka to takie oszczędzanie na zasadzie o, uzbiera się na pizzę 🙂
Czy wszyscy oszczędzają tylko nie ja? No dobra, na depozyt na dom jakoś zaoszczędziłam. Mamy jakieś konto oszczędnościowe i tam faktycznie jest zrobione zlecenie stałe ale niekoniecznie na początku miesiąca. A Jon w ogóle to ma 13 pensji i płacone co 4 tygodnie więc to nam totalnie rozwala budżet.
Mam konto w mbanku i nawet ta aplikację o której piszesz i faktycznie widzę tam takie kółko z tempem wydawania. Ale chyba główna rózźnica między mBankiem a Monzo jest taka, że w mBanku transakcje są księgowane tradycyjnie, czyli np. transakcje kartą widać dopiero na drugi dzień itd? Mam wrażenie, że jesteś bardzo poukładana finansowo. Ja nie mam za grosz inteligencji finansowej.
Moja Babcia kiedyś prowadziła taki zeszyt z wszystkimi wydatkami (może nawet jeszcze prowadzi, nie wiem). Pamiętam kiedyś im się coś nie zgadzało. Myśleli, myśleli a potem okazało się, że dziadek kupił babci kwiaty na urodziny! Babcia zawsze dawała mi kasę na urodziny (w marcu) a mój kuzyn miał za to urodziny w październiku i dziwnym trafem do października kwota urodzin się waloryzowała (kuzyn był babcinym ulubieńcem) więc babcia musiała patrzeć w kajet ile to mu się należy, żeby nie było jednak więcej (dawanie nam wszystkiego po równo było babcinym sposobem aby nam udowodnić, że 'kocha nas tak samo' choć oczy mówiły co innego)
Ja generalnie nie budżetuję, przyznaję się. Ledwo ogarniam moje własne konto i to też nie zawsze. Niestety, nie mam inteligencji finansowej 🙁
Mamy ten sam system – dzień wypłaty i pierwsze co robimy to przelewamy konkretną sumę na konto oszczędnościowe! A potem się pilnujemy, a nie na odwrót 🙂 Działa świetnie.
Używam Monzo od jakiegoś czasu i uwielbiam ich aplikacje. Ja przelewam tam kase na codzienne życie. Jasno widać ile kasy zostało:) Ale najlepsze jest to, że maja tanie przelewy do Polski. Tylko tej świnki skarbonki nie próbowałam, bo jak dla mnie to żadne to oszczędzanie bo i tak z konta ci ściaga te "grosze":)
(mój komentarz również nie jest sponsorowany 😉 )
Ciekawe rozwiązanie, nigdy jeszcze nie słyszałam o tym banku. W Polsce podobne funkcje ma zwykłe konto rozliczeniowe mBanku. Apka śledzi moje wydatki i ostrzega mnie, czy wydaję więcej czy mniej niż w tym samym dniu miesiąca z ostatnich trzech miesięcy. Jest też opcja odkładania konkretnej kwoty od każdej transakcji lub zaokrąglania transakcji do pełnych kwot i odkładania tych końcówek. Sam system klasyfikuje również wydatki do konkretnych kategorii (kategorie można sobie personalizować a sklepy przypisywać do konkretnych kategorii np. zakupy w Rossmanie będą zawsze wpadały do chemii domowej itp) i potem można sobie z tego generować fajne raporty w postaci wykresów.
Ja sama z tych funkcji nie korzystam jakoś pilnie, bo panuję nad budżetem domowym niemal do ostatniej złotówki. Wiem ile wydaję w konkretnym miesiącu i kiedy mam się spodziewać większych wydatków (podatki, ubezpieczenia, wymiany opon, śluby i urodziny bliskich, OC, wakacje), ile wydaję na jedzenie a ile na ubrania i ile powinnam oszczędzać. Mamy z mężem jedno wspólne konto i z niego robimy opłaty i płacimy za codzienne wydatki. Oszczędzamy na początku miesiąca stałą kwotę – to nasza złota zasada, nigdy nie czekamy do końca miesiąca z nadzieją, że oszczędzimy "co zostanie" bo nic by nie zostało 😉 Mamy dwa różne konta, jedno na oszczędności których nie ruszamy i drugie na krótkoterminowe plany (wakacje, remonty, samochody). Czasami pod koniec miesiąca podbieramy, wiadomo, ale zawsze świadomie 🙂
Nasz system działa dobrze do tego stopnia, że włączenie na kilka miesięcy opcji oszczędzania końcówek kompletnie rozpieprzyło mi budżet, brakowało mi miesięcznie około 200-300 zł i wydatki na koniec miesiąca się nie spinały. Dlatego teraz omijam takie wynalazki, wydaje mi się, że nie sprawdzają się w przypadku osób które zarządzają swoim budżetem wg określonego planu. Tak samo irytująca jest dla mnie czasami funkcja w aplikacji informująca o tempie wydawania pieniędzy. Zdarza się, że wszystkie wykresy przez miesiąc czy dwa mam na czerwono i z wykrzyknikami, że wydaję jak szalona a ja jestem w trakcie remontu i wiadomo, że będę wydawać na potęgę 🙂 Niemniej jednak te funkcje są bardzo przydatne dla osób, które zaczynają swoją przygodę z pilnowaniem budżetu. Zdecydowanie polecam mBank z uwagi na wielość dostępnych narzędzi w tym zakresie.
Kilka lat temu prowadzilam z prostej cekawosci zeszyt wydatków, taki tradycyjny paierowy, gdzie porobilam sobie kolumienki na rodzaje wydatków, czyli prawie cos podobnego do Twojego BuJo. I wpisywalam tam wszystko, nawet rozdrabniajac bony z supermarketu na czesci drobne, bo np rozdzielalam tak prase od artykulów spozywczych. Tabelka na ubezpieczenia, koszty auta, rachunki dotyczace domu, i tak dalej. Czyli troche pracy nad tym bylo. Bylo to dosyc interesujace, miec dokladne rozpatrzenie, na co idzie ile pieniedzy. Podliczalam co tydzien, a na koniec wszystko, odciagajac to od wyplaty. To bylo dobre doswiadczenie, wymienialam sie pogladami na temat na pewnym forum, z innymi kobietami, po kilku latach jednak zarzucilam, bo bylo to jednak dosyc pracochlonne, akonto zawsze bylo ok, ze tak sie bezwstydnie pochwale.
Marzy mi się ta funkcja z odkładaniem reszty (usłyszałam o tym pierwszy raz jako Acorns chyba). Mi całkiem pasuje Excel do budżetowania, ale ja lubię Excela :D. Ale uwielbiam planować wydatki, nic mnie tak nie dyscyplinuje jak wypisane ładnie, ile faktycznie wydaję na co. Zwłaszcza takie dwa miesiące, przez które śledziłam dokładnie wszystkie pierdoły (np. batoniki, które zazwyczaj giną na paragonie za spożywkę, czy coś tam).