Matka Polka Prowincjonalna

Dzisiejszy post jest sponsorowany przez moich rodziców, którzy są właśnie u nas w odwiedzinach i dzięki temu, że opiekują się wnuczkami miałam czas aby go napisać.

Choć od mojego powrotu z Polski minęło sporo czasu chyba nie myślałyście, że zrezygnuję z tradycyjnej ‘diagnozy’ naszego pięknego kraju jak to się dzieje po mojej każdej dłuższej wizycie? 😉

W sumie spędziłam w Polsce z dziewczynkami prawie dwa miesiące fajnych, letnich wakacji w cudnym miejscu jakim jest Świnoujście. Przez te dwa miesiące zostałam Matką Polką Prowincjonalną. Oto moje spostrzeżenia:

Znacie to uczucie kiedy jedziecie na wakacje w tak egzotyczne miejsce jak Szwecja albo Szwajcaria? Chodzicie sobie po czyściutkich ulicach i myślicie, jaki to fajny i bezpieczny kraj! A potem jedziecie na przykład do Maroka, wybieracie się na miejscowy stragan no to wiadomo. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, trzymać się za portfel i aparat bo nie wiadomo co się może przytrafić. Przez pierwsze 48 godzin czułam się właśnie tak jak w Maroku… a potem się przyzwyczaiłam.

Zupełnie nie rozumiem wywodów wszelkiej maści Polskich blogerek parentingowych na temat tych ‘starych babć’ co to obce a zawsze się wtrącają, że niby dlaczego dziecko nie ma czapeczki, czemu biega po ulicy samo i czy aby lody przy temperaturze 20 stopni to nie jest przesada. Otóż mnie nikt nie zaczepił, nikt krzywo na mnie nie spojrzał, nikt nie skomentował publicznego karmienia piersią ani nic z tych rzeczy. Zaczynam wierzyć, że te ‘stare babcie’ chyba istnieją tylko w wirtualnej rzeczywistości. Ja generalnie spotykałam się wszędzie z duża sympatią, szczególnie pchając przed sobą wielki podwójny wózek. Standardowy komentarz to ‘O bliźniaki! A czemu ten drugi taki malutki?’ :).

Największy problem miałam chyba z zakupami. Czy ja już tak naprawdę do cna ‘zamazoniałam’? Ja jako mama oszczędzam mnóstwo czasu robiąc zakupy w internecie. Ale nie, nie tak jak w Polsce. W Polsce istnieje jakaś równoległa, alternatywna rzeczywistość, gdzie internetowi sprzedawcy chcą maksymalnie utrudnić swoim klientom wydawanie pieniędzy.

Po pierwsze, nie można zamówić zakupów spożywczych online. Trzeba targać zgrzewki z wodą, 5 kilo ziemniaków, mleko dla dzieci. No masakra! Poza tym robienie zakupów w markecie w sezonie w takim Świnoujściu wcale nie należy do przyjemności ze względu na stonkę turystyczną, która w dodatku staje w kolejkach do kasy całymi rodzinami.

Tak wiem, że w dużych miastach taką usługę ma Tesco. Ale będąc Matką Polką Prowincjonalną, gdzie najbliższe Tesco jest oddalone o 100 km i przeprawę promową nie mam dostępu do takiego luksusu. Porównując w moim mieście, które ma zbliżoną liczbę mieszkańców do Świnoujścia KAŻDY supermarket oferuje taką usługę. Już nie pamiętam, kiedy byłam na spożywczych zakupach stacjonarnych.

Zresztą w sumie pal licho Matki Polki Prowincjonale. One to jeszcze jeżdżą do supermarketów z wózkiem więc mogą wyładować je po brzegi. Gorzej na przykład ze starszymi ludźmi, którym dużo trudniej wybrać się na zakupy szczególnie po rzeczy ciężkie.

Druga sprawa to generalnie zakupy w Internecie. Niby wszystko jest a jednak nie ma. Na Amazon.co.uk zamawiam praktycznie wszystko czego potrzebujemy a nie jest jedzeniem albo ubraniem. Dzięki abonamentowi Amazon Prime zamówione rzeczy wysyłane są do nas bez dodatkowych kosztów wysyłki i w 95% dostarczane są następnego dnia, także w niedzielę.

W Polsce wygląda to zupełnie inaczej. Po pierwsze w wielu sklepach internetowych towar jest ale na przykład wysyłany dopiero w ciągu 72 godzin. Czekać trzy dni aż wyślą do mnie paczkę????!!!! Albo produkt jest niby dostępny w magazynie a po dwóch dniach telefon, że jednak nie ma, że może zamiast szarego weźmie pani w kolorze fioletowo-zielonym? Płatność też jest utrudniona, mało kto słyszał o czymś takim jak PayPal czy karta kredytowa. Za wszystko w zasadzie należy płacić przelewem, a przecież przelew też trochę trwa. Jeśli naiwnie robimy zakupy w sobotę rano to nikt nie kiwnie palcem w sprawie naszego zamówienia przynajmniej do wtorku, kiedy przelew pojawi się na ich koncie.

Poza tym z przelewami też nie jest tak fajnie. Zamawiałyśmy z mamą ubrania w tym samym sklepie internetowym. Ja płaciłam za swoje zakupy PayPalem a mama za swoje przelewem. Część ubrań musiałyśmy zwrócić. Ja dostałam bardzo szybko zwrot na PayPala a mama czekała i czekała aż w końcu musiała ich ścignąć telefonicznie.

Raz kupowałam pościel i zadzwoniłam na numer sklepu, bo chciałam się upewnić, że ona na pewno jest w magazynie (nauczona doświadczeniem). Odebrał jakiś pan, wielce zdziwiony moim pytaniem, że on przecież nie jest w sklepie, że tam pracują Panie, które on zatrudnia i po co ja mu zawracam głowę? No tak, ale skąd ja mam to wiedzieć, jeśli dzwonię na numer kontaktowy sklepu podany na ich stronie? 😉

Generalnie w Polsce jest drogo. Tym razem nie mam dla Was tabelki z zestawieniem, ile kosztują Pampersy w Polsce a ile w Anglii. Miesięcznie miałam do dyspozycji mniej więcej Polską średnią krajową i naprawdę nie miałam problemu, żeby ją wydać. Nie piszę tu o jakiś ekstrawagancjach, lody na spacerze, trochę ubranek dla dzieci, pieluchy, okazjonalnie zakupy spożywcze do wspólnego garnka, doładowanie telefonu, dentysta. Nie płaciłam przecież żadnych rachunków, czynszu, mediów itp.

Wystawy sklepowe! O rany. Marzył mi się post ze zdjęciami witryn sklepowych w Świnoujściu ale niestety nie złożyło się, aby systematycznie zrobić zdjęcia temu dobru. Poza witrynami sklepów sieciowych w Galerii handlowej Corso nie znalazłam ani jednego sklepu, który miałby wystawę, którą można byłoby nazwać przyzwoitą. Owszem, w dużych miastach istnieją niezależne sklepy, które mają ładny szyld, sensowną wystawę, wszystko to fajnie wygląda i jest nawet spójne estetycznie. Niestety, nie na prowincji.

Dodatkowo, praktycznie KAŻDY sklep jest zapchany towarem do granic możliwości. Sprzedawcy w ogóle nie mają na uwadze, żeby zakupy w ich sklepie robiło się komfortowo a towar był odpowiednio wyeksponowany. Już nie wspominam o Matce Polsce Prowincjonalnej z wózkiem ale o jakimkolwiek kupującym, który chciałby na wieszaku znaleźć bez trudu swój rozmiar albo nie przesuwać się bokiem pomiędzy zgrzewkami z towarem, który powinien być na półkach. Wyjątkiem jest sklep 4F, co prawda nigdy tam nic nie kupiłam ale zarówno ekspozycja towaru jak i serwis jest tam zawsze na najwyższym poziomie.

Mój mąż poza tym zauważył, że my Polacy mamy jakieś dziwne ciągoty aby nasze biznesy (znaczy się sklepy) nazywać po Angielsku. Uważam, że gdyby np. sklep ‘Magic toys’ nazwać ‘Magiczne zabawki’ to naprawdę byłby dużo bardziej interesujący, dlaczego nie? Nie mam pojęcia! Podsumowując ani zakupy stacjonarne ani internetowe nie należały do przyjemności.

Wiecie co? Przy następnej wizycie zamienię się jednak w antropologa i zrobię dokumentację fotograficzną bo to naprawdę trzeba zobaczyć.

Inne Matki Polki Prowincjonalne, które miałam okazję spotkać to bardzo ładne kobiety, szczupłe, znacząco młodsze ode mnie. Nie wiem dlaczego więc, mają dużą tendencję do pacykowania. Rzęsy doklejane trzy do jednego oraz hybryda ze szlaczkiem to po prostu wszechobecny standard. Być może to specyfika mojego miejsca zamieszkania, dziewczyny z Zachodniopomorskiego faktycznie mają dość rozpoznawalny styl.

Pisałam już o tym wielokrotnie, że nawet nowe sklepy i knajpy w Świnoujściu mają wystrój ‘pod Niemieckiego emeryta’. Pojawiło się jednak jedno miejsce naprawdę godne uwagi. Jest to bawialnia dla dzieci mini-klub (my na to mówiliśmy fiku-miku). Jest pięknie urządzona, nastawiona w 100% na dziecko i rodzica i jest tam naprawdę wszystko czego młodziutka dusza może zapragnąć. Spędzaliśmy tam bardzo dużo czasu i za każdym razem wchodząc tam czułam jak w najbardziej trendy i hipsterskim miejscu w Warszawie 😉 za to bez zadęcia (prowincja ma wszak swoje uroki).

Telewizja. No cóż, niestety nie mogę się ustosunkować do ogólnej histerii, że w Polsce telewizja publiczna jest telewizją propagandową. Od dwóch lat nie oglądałam ani jednego (ani nawet pół) odcinka ‘Wiadomości’. Natomiast jeśli zdarzyło mi się włączyć TVP1 to albo trafiałam na Brazylijski serial, albo na Turecki, albo na Dr Quinn. TVP to chyba jakaś pomyłka?

Zazwyczaj wieczorami oglądałam Domo+ i było fajnie. Podobają mi się Ci różni prezenterzy i fajne formaty programów. Co prawda w ‘Twój kawałek Ogrodu’ nie widziałam ani jednego ogrodu. Babcia mnie potem uświadomiła, że oni zajmują się tylko balkonami i tarasami. Nie podoba mi się tylko ten ‘goguś’ z programu ‘Wyzwanie nowe mieszkanie’ aczkolwiek jego znajomość kubatury każdego pokoju w każdym prezentowanym mieszkaniu jest imponująca ;). Również ‘Meblokreacje’ jakoś specjalnie nie powalają inwencją twórczą. To co pokazano w całym jednym sezonie doskonały ‘Money for Nothing’ produkowany przez BBC pokazuje w trzech odcinkach. Niemniej jednak Domo+ jest ok. No i człowiek od razu lepiej śpi :).

Dobra zmiana. No cóż. Trafiłam akurat na protesty pod sądami. Co mam powiedzieć? Mam wrażenie, że ludzie na ulicach są jakby smutniejsi. Da się wyczuć, że zaczęło się liczyć ‘dla której drużyny grasz?’. Kuzyn, który pracuje w firmie sprzedającej systemy komputerowe dla biznesów narzeka, bo nagle wyschły kontrakty. Ludzie się boją rozpisywać przetargi i zatwierdzać nowe inwestycje. Właściciel kliniki dentystycznej, której jestem pacjentką otwarcie narzeka: mieliśmy się rozwijać, kupić nowe fotele i zatrudnić nowych ludzi ale to obecnie zawieszone, bo nie wiadomo co nas czeka i jakie jeszcze nowa władza będzie miała pomysły. Wydaje mi się, że ludzie w Świnoujściu naprawdę biorą pod uwagę, że może i granica zostanie zamknięta co oczywiście byłoby tragedią dla lokalnej gospodarki.

Na mieście faktycznie Ukraiński i Rosyjski miesza się z Niemieckim. W Inter-Marche praktycznie cała obsługa pochodzi zza Wschodniej granicy. To samo w lokalnych barach i restauracjach.

Odnoszę wrażenie, że Polska to kraj sztywnych zasad, rygorów, pouczeń. Jeśli ktoś wiesza kartkę to nie ma, że ‘Proszę nie pakować tutaj swoich zakupów’ tylko od razu ‘Zakaz pakowania zakupów’. W nowo otwartym hotelu Radisson przy drzwiach wejściowych kartka ‘Zakaz przejścia. Świeżo położone płytki! Kara 1000 zł’. Chociaż najfajniejsze tego typu ogłoszenie znalazłam na dworcu kolejowym w Ahlbecku ‘Toalety znajdują się w pociągach’. To na wypadek gdyby ktoś chciał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne na stacji. 🙂

O moich przygodach z wózkiem w Urzędzie Stanu Cywilnego już pisałam tutaj (klik) więc nie będę się powtarzać.

I to chyba tyle. Źle nie jest, tragedii nie ma tak jak opisują to media ‘opozycyjne’ ale mam wrażenie, że atmosfera jest napięta, jakby każdy czekał na to co takiego się jeszcze wydarzy. Poczekamy, pożyjemy. Na wszelki wypadek zaczęłam się starać o Brytyjski paszport.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
8 lat temu

Gosiu jeśli dobrze pamiętam to pisałaś coś o stonce turystycznej i poczułaś się chyba urażona moim komentarzem. Niepotrzebnie. Wszyscy będąc na wakacjach przeobrażamy się w stonkę, ja też choć o stonce mogłabym napisać drugi doktorat. Na wyjeździe żyjemy innym rytmem i objawia się to często nieco 'głupkowatym' zachowaniem, brakiem wyobraźni albo po prostu znajomości miejsca, w którym jesteśmy. I z jednej strony jest to uciążliwe w życiu codziennym autochtonów (pisze to jako osoba, która od zawsze mieszka w miejscach atrkacyjnych turystycznie i zmaga się ze stonką codziennie) a z drugiej sprawia, że takie miejsce jak Świnoujście dobrze prosperuje także poza miesiącami letnimi. Moja rodzina nie goli turystów ale dzięki temu, że inni golą to maja potem na przykład na terapię u mojej mamy bo ich łokieć boli od przewracania na patelni tych kilogramów mrożonego, khm khm świerzego dorsza. 🙂

8 lat temu

No tak, Angielski jest wszędzie. Klub jest bez zadęcia, angielskie napisy denerwowały mnie również tam. W Świnoujściu jest jeszcze jedna sala zabaw dla dzieci (ale tam nie byliśmy, po mini k(c)lub pod domem) i nazywa się pięknie 'Cuda na kiju' 🙂

8 lat temu

Zgadzam się z Tobą, zaścianek gorszy 🙂 Ja lubię sobie popatrzeć, poobserwować, takie rzeczy mnie interesują. Ciągle porównuję, takie trochę zboczenie zawodowe. Myślę, że choc często z ulgą wracam do Anglii to w Polsce cały czas czuję się bardziej 'u siebie' ale może to związane jest z tym, że moi rodzice ciągle mieszkają w tym samym mieście, w tym samym domu.

8 lat temu

Ha ha no właśnie 🙂 A poza tym jak to sobie odpuszczasz a te Twoje plie to nic?

8 lat temu

Szczerze mówiąc ja bardzo rzadko płacę za dostawę ale jeśli coś zwracam (a płaciłam za dostawę) to nie oczekuję, że zwrócą mi koszty dostawy. Natomiast zawsze patrzę, czy zwroty są za darmo. W Polsce raz czy dwa jak coś zwracałam to faktycznie zwrócono mi również koszty dostawy co było dla mnie miłą niespodzianką.

8 lat temu

Tak, masz rację w moim przypadku to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Miałam na przykład ogromne problemy z płatnością z sklepie internetowym LaMillou i w sumie musiałam wogóle zrezygnować z zakupów bo obsługa klienta nie mogła mi pomóc.

8 lat temu

Myślę, że sposób płatności jest po prostu preferencją. Ja miałam tym razem środki na Polskim koncie ale i tak wolę PayPala, dla mnie te wszystkie przelewy to 'czarna magia' i tyle. Ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia bo mam koleżanki co nie ogarniają PayPala.
A o jakich sklepach z odzieżą i o jakiej jakości odzieży mówimy? Obstaję przy tym, że Polska jest drogim krajem, owszem może ceny nie są tak wysokie jak w Wielkiej Brytanii ale w porównaniu do przeciętnych zarobków to jest naprawdę nieciekawie.

8 lat temu

This comment has been removed by the author.

8 lat temu

I jeszcze jedno: dla Amazona cała Polska jest prowincją. Mają tu co prawda centra logistyczne (czyt. tanią siłę roboczą), ale jako klient jesteśmy tymi gorszymi i zamawiając tam musimy korzystać z serwisów zagranicznych.

8 lat temu

Jeżeli chodzi o angielskie nazwy, to niestety, to tylko wierzchołek góry lodowej, a dotyczy nie tylko Polski – zalew angielskiego. Wysypki można dostać od tych autfitów oraz indorowych masthewów. O językowych kalkach nie wspomnę – epidemia dedykowania – wszystko jest dedykowane niczym dla Elizy – nawet makaron do zupy już nie jest przeznaczony, ale dedykowany. O żargonie branżowym, to szkoda nawet mówić – wszędzie ficzery, pacze i tikety. No ale przeżyliśmy zalew łaciną, francuszczyzną, może angielski też przeżyjemy w miarę bez szwanku.
No Twoich zdjęciach (które nieodmiennie oglądam sobie z przyjemnością) w tym klubie bez zadęcia same angielskie napisy. Bo to właściwie mini club jest, nie klub. 😀

PS. Duża P już taka duża, a mała P taka podobna. Pozdrawiam, Czajka

8 lat temu

Polska to musi byc specyficzny kraj 😉 zbyt wielu obserwacji czy potwierdzen nie moge dolozyc, bo po prostu za malo i za rzadko tam jezdze. Ostatni mój pobyt byl we wrzesniu 2013, wtedy to nawet inne rzady byly… bylam wtedy taki przedluzony weekend z przyjaciólka w Szklarskiej Porebie. Bardzo prowincjonalnie, ale dobrze gotowali, a do prowincji jestem z powodu zamieszkania na prowincji jak najbardziej przyzwyczajona 😉 wiec mi nie przeszkadzalo. Gabrieli bylo juz ciezej. W sumie, bardziej niz prowincjalnosci, boje sie polskiego zascianka.

8 lat temu

Zawsze ciekawe są takie obserwacje. Mieszkam w sumie trochę inaczej, więc tutaj mamy generalnie wyglądają super, aż mi czasem głupio, że tak sobie odpuszczam :D. Zakupy internetowe to fakt, że trzeba robić umiejętnie, bo jest masa sklepów, których można dostać rzeczy w 24-48 godzin, ale to właśnie – trzeba wiedzieć, które. Nie pamiętam za to, kiedy płaciłam zwykłym przelewem za zakupy internetowe, wszystko albo pobraniem albo jakąś szybką formą płatności. No ale to wiadomo, że już jest rozproszona masa, a nie moloch jak Amazon ze swoją infrastruktura :).
Sposób formowania komunikatów to faktycznie bardzo PRLowski jeszcze jest, też mnie to wkurza. Ale to już w ogóle szeroki temat, generalnie zaobserwowałam, że dopóki jestem grzeczna w instytucji państwowej/placówce państwowej służby zdrowia – niczego nie załatwiam i jestem traktowana kiepsko. Jak zaczynam rzucać komendy jak do psów, to coś się rusza i nagle staję się podmiotem i człowiekiem i w ogóle pełna klasa.
Telewizja jest dla mnie kompletnie bez sensu, z Netflixem i HboGo to już w ogóle nie tęsknię i nie zamierzam sprawdzać.

8 lat temu

A! Telewizji nie mam. Chociaż domo jest całkiem okej. Reszta mnie nie interesuje. Do filmów mam co innego 🙂

8 lat temu

Generalnie co do prowincjonalności Świnoujścia się zgadzam, lepiej nie mogłaś tego opisać. Czasami ma to też swój urok – choćby sam fakt, że jest to małe miasto i mogę spokojnie rozłożyć sobie zakupy na kilka sklepów i zrobić je wszystkie w ciągu pół h 😉 ale fakt, sklepiki często wyglądają jak stragan, tylko w murowanych ścianach.
Zaglądam regularnie do http://iswinoujscie.pl/ i mam wrażenie, że tę prowincjonalność widać w komentarzach. Zwykle jako lęk przed czymś nowym (a co nawet w Polsce w większych miastach jest już normą).

Masz rację, TVP to pomyłka. Jedynie broni się jeszcze TVP Kultura, bo jako jedyna dostępna mi stacja puszcza koncerty (różne, od baletu i muzyki poważnej do rocka, a ja lubię patrzeć, jak grają).

8 lat temu

Ostatnio robiłam zakupy w kilku sklepach internetowych i przy zwrocie towaru tylko jeden zwrócił mi koszt dostawy do mnie.
Ciekawa jestem jak jest u Ciebie?

Aga
8 lat temu

Powiem Ci, że dziwnie z tymi płatnościami. Dotpay praktycznie dostępny wszędzie, oferuje płatności kartą. Z ciekawości – podasz sklepy gdzie płatności Ci nie wychodziły? Ja kupuje online bardzo dużo (zazwyczaj płacę kartą kredytową/blikiem) i myślałam, że serio jest nieźle (no dobra nie mamy Amazon prime, ale poza tym nie mam problemów). Może kwestia wyrobienia sobie sprawdzonych ścieżek?:)
Zakupy spożywczce online – w tej kwestii się nie wypowiem, bo mieszkam w Warszawie więc wybór bardzo duży (i bezproblemowy praktycznie).

8 lat temu

Na zakupy nie narzekam, bo mam Tesco. Tak jak wspomniałaś 🙂 Nie znoszę chodzić po sklepach spożywczych, więc to się bardzo przydaje!
Co do internetowych… fakt, są sklepy, które zamiast "dostępne: 4 sztuki" dają "zapytaj o produkt", lub "na zamówienie, dostawa 3 tygodnie", ale takie omijam z daleka. Ale jest mnóstwo innych i nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam przelew (chyba, że szybki przelew, więc prawie jak paypal:)). Może na złe trafiłaś?

Z angielskimi nazwami to fakt 🙂 Chociaż w dużych miastach teraz jest moda na totalnie bezsensowne (no sorry!) hipsterskie nazwy – uświadomiła mi to Ola z handmade-project.blogspot.com jak ostatnim razem się widziałyśmy. Miejsca są fajne i naprawdę oryginalne, ale nazwy z czapy 🙂 Ale wolę o wiele bardziej takie miejsca, pełne klimatu i pomysłu, otwarte na nowości.

Odwiedzam ostatnio też sporo brytyjskich sklepów internetowych z odzieżą i jeśli chodzi o ceny to u nas na pewno jest taniej 🙂 Nie wiem jak reszta, byłam w Oxfordzie dawno i w zasadzie oprócz ceny chipsów nie pamiętam co ile kosztowało 🙂

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x