Wojna z trzema schodami dalej aktualna

W poniedziałek spotkałam się na wózkowy spacer z moją koleżanką z liceum. Ona jeszcze niedawno mieszkała w Anglii, po urodzeniu dziecka przyjechała do Polski. Jest jeszcze na urlopie macierzyńskim ale wiadomo już, że do pracy i do Anglii nie wraca. Podjęła decyzję, że wraz z mężem (który właśnie znalazł tutaj pracę) zostają. To podobno popularna decyzja wśród Polskich par na emigracji. Kiedy rodzi się dziecko, zaczyna brakować bliskości rodziny i babć. Polki, które wyszły za autochtonów mają przynajmniej połowę rodziny gdzieś pod ręką.

Doszłyśmy z tymi wózkami na plażę do Beach Baru Hampton i sącząc virgin mojito tak sobie pomyślałam, że trochę jej zazdroszczę tego powrotu. Do wczoraj, kiedy to wybrałam się do Urzędu Miasta aby załatwić formalności związane z młodszą P. (akt urodzenia, PESEL, dowód, paszport itd.). No ale od początku.

Zdjęciu w celu ilustracyjnym, że można wózkiem wjechać na plażę 🙂

Jesteśmy tu już ponad trzy tygodnie. W głowie mam już mapę mojego miasta gdzie mogę wejść z wózkiem. Mam bardzo krótką listę miejsc gdzie wdrapię się z Kolubryną. Apteka koło domu, kilka sklepów w Galerii Corso (w tym Rossman i Grycan), jedna kawiarnia koło promów i od biedy Coccodrillo. Aha no i jeszcze Lidl jest spoko. Kolubryna to zdecydowanie wózek na spacery ale po otwartych przestrzeniach. Chodzimy więc na plażę, do parku, na place zabaw itd. Zakupy i miasto opylam Pszczółką w czasie gdy starsza P. jest w przedszkolu. (Tutaj przypomnę, że Kolubryna choć artyleria ciężka to jest przecież tylko parę centymetrów szersza od standardowego wózka).

No właśnie, jeśli wybieram się w drogę z Pszczółką (tu przypominam znacznie węższą od standardowego wózka) to lista dostępnych mi miejsc nieco się wydłuża. Wejdę do Hebe, Pepco i Kika. Stoi otworem więcej sklepów spożywczych ale i tak nie jest idealnie. Poszłam raz do Kauflandu, niby duży supermarket ale wszędzie nastawiane tyle różnych zgrzewek, że bardzo trudno było mi się poruszać a przecież Pszczółka to malutki wózek. W Biedronce barierka przy wejściu, wózka nie przepchnę. W Inter Marche automatyczne drzwi otwierają się tylko do połowy, ledwo się przepchnęłam. Podobnie w Jysk, już tam z wózkiem drugi raz nie wejdę. Nie mogę wejść na pocztę bo wysokie schody, nie wejdę do jedynego w mieście rybnego bo mają trzy schodki i drzwi, które otwierają się na zewnątrz. Masakra! Nawet jakbym wzięła Pszczółkę pod pachę to i tak tam nie wejdę.

Każde załatwianie spraw na mieście to ekwilibrystyka, dzisiaj jadę Kolubryną to kupię coś w warzywniaku, jutro Pszczółką to kupię babci ten krem, w jedynej aptece gdzieś na końcu miasta. A słodkie bułki, te dobre u tego wyjątkowego piekarza to w czwartki, bo wtedy wrzucam młodszą P. do nosidła. I wcale nie przesadzam.

No a wczoraj wybrałam się do Urzędu Miasta. Pierwszy przystanek to USC, potrzebny mi Polski akt urodzenia. Otóż jakiś czas temu przeniesiono go do innego budynku, chyba dlatego, że urządzono tam też nową salę ślubów. Wchodzę a tam… schody i nie ma windy.

Ale spoko. Na drzwiach do budynku widnieje taka oto informacja:

Bez paniki więc. Dzwonię! Raz, drugi ale nikt nie odpowiada. Myślę sobie, może akurat są zajęte. Wchodzę więc, biorę Pszczółkę pod pachę i jakoś wchodzimy po schodach. USC jest na szczęście na pierwszym piętrze (inne urzędy znajdują się wyżej). Poza tym powiedzmy sobie szczerze, jestem fit mama, nie miałam cesarki, wózek mam lekki, zakupów brak a dziecko jeszcze małe to i jakoś dałam radę.

Wchodzę, okazuje się, że nikogo nie ma. W biurze siedzą dwie panie i najwyraźniej pykają w Wiedźmina bo nic się nie dzieje. Mówię grzecznie, że dzwoniłam. Na to jedna z wyrzutem, że domofon to jest zamontowany w poczekalni (poczekalnia jest po drugiej stronie korytarza a od biura dzielą ją dwie pary drzwi) i one go w związku z tym nie odbierają. O! Krótka piłka.

Oto domofon:

Załatwiłam swoje sprawy i jedna z urzędniczek pomogła mi znieść wózek (swoją drogą, czy to powinno należeć do zakresu ich obowiązków, no chyba nie?). Oczywiście teraz muszę wnieść opłatę skarbową. Kasa znajduje się w głównym budynku Urzędu Miasta, w którym parter faktycznie przystosowany jest dla osób niepełnosprawnych i mam z wózkami. No ale po uiszczeniu opłaty znów muszę się wdrapać z wózkiem do USC. No paranoja! Na odchodne pytam się jeszcze pań, co robią kiedy przyjedzie ktoś na wózku inwalidzkim. ‘Wtedy dzwonimy po Straż Miejską i oni wciągają wózek’. Tylko skąd taka osoba ma to wiedzieć, jeśli domofonu i tak nikt nie odbiera? No płakać się chce. Dodam, że na tym samym poziomie znajduje się sala ślubów więc ślubni goście, którzy mają ograniczoną mobilność również mają ten sam problem. 
Ja na szczęście po urzędach za dużo nie muszę chodzić. Dzieci mi zaraz podrosną, w razie czego mogę szkodnika zostawić w domu z prababcią albo wsadzić w nosidło. Ale jak na co dzień radzą sobie osoby, które faktycznie mają problemy z poruszaniem się? Nie chcę nawet o tym myśleć. 
Moje Drogie Czytelniczki. Życzę Wam aby zdrowie dopisywało Wam jak najdłużej. Bo jak pojawi się balkonik, chodzik albo nawet laska (o wózku to już w ogóle nie wspomnę) to mieszkając w takim pięknym mieście jak Świnoujście (które nota bene jest przecież uzdrowiskiem oraz mekką Niemieckich emerytów, więc starszych ludzi nie brakuje) będziecie je oglądać z okien własnego apartamentu, niechybnie w gustownym nowoczesnym bloku, który ma tylko trzy piętra więc nie ma windy a do klatki pewnie są dwa schodki). Będziecie kupować w sklepach, do których możecie wejść a nie tych, w których do tej pory lubiliście robić zakupy. Niestety ale wojna z trzema schodami jest w dalszym ciągu bardzo aktualna a przestrzeń publiczna w znakomitej większości ‘ma zęby i pazury’.
Piszę smsa do koleżanki, że już jej nie zazdroszczę powrotu. Ona odpisuje, że z tego właśnie powodu jej syn ma jeszcze tylko Brytyjski paszport. Ona zbiera się od Lutego aby pójść do USC. Bo to takie ‘miłe’ doświadczenie. 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
8 lat temu

i really likes your blog!
You have shared the whole concept really well and very beautifully soulful read! thanks for sharing.
ตารางบอล

8 lat temu

Staraj się, staraj. Dziś byłam w ewidencji ludności u mojej ulubionej Pani urzędnik. Jak zwykle było miło i bez bólu. To naprawdę robi różnicę.

8 lat temu

Pamiętam pisałaś o tym siniaku, pewnie dwa lata temu kiedy żaliłam się na trzy schody jak przyjechałam z Ellą na macierzyńskim.

8 lat temu

No niestety, niewiele się zmienia.

8 lat temu

W Świnoujściu mnóstwo się buduje i raczej już tak bardziej przyjaźnie dla niepełnosprawnych/wózków. Np. w nadmorskich apartamentowcach są windy zewnętrzne obok schodów. Tym bardziej mnie dziwi, że przeniesiono USC do wyremontowanego budynku a o niepełnosprawnych zapomniano.

8 lat temu

A przy kolejnej wizycie się zreflektowałam, że osoba na wózku to nawet do tego domofonu sama nie podjecie bo też jest schodek.

8 lat temu

Oto Polska właśnie! Ja jestem urzędnikiem samorządowym i u "Nas" jest dużo lepiej, ja zaś staram się przełamywać na każdym kroku stereotypy z urzędem i urzędnikami.Na bariery architektoniczne czasem nie mam wpływu ale i z tym też staram sobie radzić. Może kiedyś się to uda ale ja chyba będę już na emeryturze 🙂 pozdrawiam gorąco i powodzenia wszystkim w pokonywaniu barier w urzędach, sklepach, chodnikach itp.
PS Ale ten domofon i jego działanie to mnie rozwalił, mówiąc tak kolokwialnie.
Pstro/Small Megi

8 lat temu

Przez cały wózkowy okres mojego macierzyństwa miałam piękny, granatowy, nieniknacy siniak na lewym udzie. Wózek był wysoki, na dużych kołach, pewnie też w takim jeździłaś. Przy każdych schodach (wind wówczas zazwyczaj nie było) brałam wózek pod pachę i idac do góry podrzucałam go tym udem. Idąc w dół nie pamiętam co robiłam. Udo wyglądało jakby mnie ktoś w nie regularnie kopał ciężkim buciorem. Lubimy widać tradycję.

8 lat temu

Polska a niesprawnosc, to dwie rózne róznosci, niestety. Faktycznie malo si emysli o starzejacym sie spoleczenstwie, a owózkowane matki, to tez widocznie cos niezwyklego. Zycze wam milego urlopowania!

8 lat temu

Kiedy przeprowadzilam sie do NL uderzyla mnie ilosc osob na wozkach/ z balkonikami/ jezdikami/ itp w przestrzeni miejskiej. Ludzie o ograniczonej mobilnosci po prostu funkcjonuja. Przyznac trzeba, ze miasto, w ktorym mieszkam, nawet jak na standardy holenderskie jest nowe i w zwiazku z tym super przystosowane. Jezdzac od 2 lat z wozkiem dzieciecym sytuacje w ktorych musialam go podnies, przeniesc itp moge policzyc. Szerokosc w sklepach to troche osobna kwestia, ale nadal nie porownywalna z realiami wroclawskimi. Ma tylko nadzieje, ze w nowych inwestycjach ten aspek jest choc troche brany pod uwage, choc nie moge sie oprzec wrazeniu, ze wciaz zbyt malo.
Milego spedzania czasu w Swinoujsciu, zazdroszcze bliskosci plazy:)

8 lat temu

Wierzyć się nie chce.Jak zwykle komuś zabrakło wyobraźni.Tylko ludzi szkoda…ech.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x