Cześć to ja. Pamiętacie mnie jeszcze?
Nadszedł Październik i Oxford ponownie wypełnił się studentami a u mnie pojawił się nastrój melancholijny. Wiecie jak to jest czasem w życiu, czegoś bardzo pragniecie ale jak to już osiągniecie to Wam szybko powszednieje. Albo kogoś bardzo podziwiacie ale kiedy poznacie go bliżej to możecie się poczuć rozczarowani. Oxford ma otoczkę ekskluzywności, nimb wyjątkowości, jest marzeniem wielu młodych ludzi i naukowców na całym świecie. A jaki jest w rzeczywistości?

No właśnie dokładnie taki. Oxford od środka jest dokładnie taki jak sobie wyobrażałam. Ani trochę mnie nie rozczarował, ani trochę mi nie spowszedniał. Jest jak rosół z makaronem, który uwielbiam i choćbym jadła go codziennie do końca życia to i tak nigdy mi się nie znudzi. To naprawdę niesamowite i wyjątkowe miejsce. Z jednej strony nowoczesne, z drugiej tradycyjne a nawet nieco skostniałe. Przed nikim nie musi się tłumaczyć, jest tworem jedynym w swoim rodzaju, żywą legendą ale godną 21 wieku. W herbie Oxford ma napisane ‘Dominus Illuminatio Mea’ – Pan jest moim światłem. I nie przeszkadza to w niczym aby na przykład promować otwartość i tolerancję dla osób o odmiennej orientacji seksualnej czy osób o innym kolorze skóry. Oxford jest bardzo tęczowy.
Totalnie magnetyczne miejsce gdzie codziennie odkrywam nowe tajemnice. Nigdy nie mam go dość, niezmiennie zapiera mi dech. Jestem ogromną szczęściarą, że mogę być częścią tej niesamowitej instytucji.
Uniwersytet w Oxfordzie jest pełen magicznych miejsc. Często zdarza się, że na ulicy zaczepiają mnie turyści i pytają gdzie jest uniwersytet? Otóż uniwersytet jest wszędzie. Całe miasto to melanż przeróżnych budynków, wydziały, koledże, akademiki, biura, laboratoria, muzea, wreszcie przedszkola i żłobki również należące do uniwersytetu. Na ulicach Oxfordu można spotkać wielu dziwaków. Mówią do siebie, krzyczą, wyglądają jak żebracy, śpiewają itd. Oczywiście tutaj nie nazywa się ich dziwakami tylko ekscentrykami. No i bądźmy szczerzy, jedna trzecia z nich to przecież tutejsza kadra akademicka ;).
Centrum uniwersytetu to oczywiście koledże, każdy z nich to taka instytucja w instytucji, zaciekle bronią swojej odrębności. Studenci na studia pierwszego stopnia są przyjmowani przez koledż. Koledż to miejsce, w którym studenci mieszkają i mają zajęcia tzw. tutoriale. To jest nauka w bardzo małych grupach 2-3 studentów (czasem indywidualnie) prowadzona przez profesorów zwanych tutorami. Wykłady czy zajęcia praktyczne odbywają się na konkretnych wydziałach, to tam mieszczą się super nowoczesne laboratoria i sale eksperymentalne. Wydział medyczny natomiast mieści się w szpitalu. Każdy koledż ma swoją bibliotekę. Ta najpiękniejsza znajduje się w Queens College:

Ostatnio wybudowali tam również nową bibliotekę w podziemiach. Codziennie idąc do pracy obserwowałam jej budowę. Niedawno zostałam zaproszona przez Provosta na spotkanie (to szef koledżu, ale w każdym nazywają się nieco inaczej). Okazało się, że nową bibliotekę ukończono jak byłam na urlopie macierzyńskim. Zapytałam się czy mogę ją zobaczyć. Provost w Queens College to bardzo miły gość więc się zgodził. Mogłam zobaczyć nową bibliotekę, strefę kontrolowanej temperatury i wilgotności gdzie mieszkają starodruki, nowoczesną salę multimedialną gdzie studenci mogą umawiać się na grupową naukę oraz książkę do matematyki, w której…. po raz pierwszy użyto znaku równości! Czy wiecie, że kiedyś był on bardzo, bardzo długi? (mniej więcej trzy razy dłuższy niż obecny znak równości).
Dla odmiany w University College można zobaczyć rękopis Mary Shelley z mnóstwem notatek na marginesie. To uwagi jej męża Percy Shelly. Ten rękopis to ‘Frankenstein’ 🙂 Parę dni temu, po pracy byłam w Hertford College (to ten koledż co posiada słynny most, pod którym każdy turysta w Oxfordzie robi sobie zdjęcie) bo żegnaliśmy koleżankę z pracy. Nalewano wino z butelek z etykietą koledżu a na ścianie w zabytkowym pokoju wisiał oryginalny Pissarro (Camille)!!! To właśnie takie ‘smaczki’ i niespodzianki sprawiają, że Oxford jest tak wyjątkowym miejscem (a to co opisałam to doprawdy trzy marniutkie przykłady i czubek wielkiej góry lodowej).
Słynny most okiem profesjonalnego fotografa.
I zdjęcie zrobione dzisiaj o świcie w drodze do pracy 🙂
Większość koledży ma zadbane trawniki i piękne ogrody. I oczywiście ogrodnika na etacie (niejednego zresztą). Podczas wizyty w jednym z koledży widzę starszą panią podlewającą kwiatki przed bardzo ładną dużą starą willą. To była żona Mastera. Szef koledżu mieszka razem z rodziną na jego terenie.
Sercem każdego koledżu jest oczywiście jadalnia. Ta na zdjęciu poniżej to słynna ‘dining hall’ z Christ Church College, która zagrała w filmach o Harrym Potterze. Wszyscy pracownicy koledżu mają w kontrakcie lancz. Tradycja jest taka, że zajmuje się kolejne wolne miejsce przy długim stole, nie siada się w grupkach.
Szef kuchni w koledżu to nie byle kto. Jeśli jest dobry, to nierzadko zdarza się, że koledże sobie ich podkupują. Poza tym studentów dobrze się karmi. Wstaję do pracy skoro świt więc spacerując rano po Oxfordzie widzę wszystkie te dostawczaki. Nabiał z Jersey, wołowina od Angusów ze Szkocji, ryby od najstarszego rybaka w kraju.


Lista osób, które studiowały w Oxfordzie jest po prostu imponująca i naprawdę działa na wyobraźnię. Pewnie wiele z Was wie, że tu studiowała Margaret Thatcher czy Tony Blair (oraz wiele innych Brytyjskich premierów, również Theresa May). Wiele z Was pewnie też kojarzy Tolkiena albo Lewis Carrolla. Ale czy wiecie, że Oxford skończyli na przykład Hugh Grant, Helen Fielding (Bridget Jones), Rowan Atkinson czy Joseph Heller? Albo na przykład Nigella Lawson? Ten pan od komety Halleya (znaczy się Edmond Halley) też tutaj studiował a jego obserwatorium mijam codziennie w drodze do pracy. Edwin Hubble (ten od teleskopu) też. W tym roku szeregi studentów zasiliła Malala Yousafazi. To chyba jedyny przypadek, kiedy ktoś dostał Nobla ZANIM rozpoczął studia w Oxfordzie ;). Ostatnio miała wykład w moim budynku, snują się za nią ochroniarze, którzy bardzo ładnie pachną. Dwa lata temu podczas Encaenii honorowy doktorat dostał Pedro Almodovar oraz Jony Ive. Ten ostatni to główny dizajner Apple, dzięki niemu wszystkie produkty jabłka wyglądają tak jak wyglądają.
Zresztą w Oxfordzie aż roi się od sławnych ludzi. Kiedyś będąc w ciąży ze starszą P. dosłownie wpadłam na Roberta Redforda. Szybko chodzę, czasem więc wpadam na ludzi, mogłam trafić gorzej ;). Robert przyjechał na graduację swojej wnuczki. Jejku ależ on ma zmarszczek! Pisałam też już kiedyś, że brałam udział w graduacji Chelsea Clinton pod bacznym okiem jej rodziców oraz oficerów Secret Service. W moim budynku często urządzane są światowe konferencje, a list gości bywa imponująca. Ksieżniczka Anna, Al Gore, Amartaya Sen. Najnowszy budynek uniwersytecki Oxford Foundry w zeszłym tygodniu uroczyście otwierał Tim Cook (szef Apple) a na jego powstanie pierwszy milion wyłożył Jeff Weiner (założyciel LinkedIn). Miałam też okazję uczestniczyć w wykładzie Rowana Williamsa, byłego Arcybiskupa Canterbury. Jutro w Instytucie Matematyki będzie miał wykład Steven Hawking. To tutaj spotkałam Georga Ritzera. To Amerykański socjolog, który napisał książkę ‘Makdonaldyzacja społeczenstwa’. Książkę tą przeczytałam kiedyś w Bibliotece Narodowej w Warszawie i zainspirowała mnie, aby studiować socjologię.
Unia Oxfordzka słynie ze swoich debat i słynnych gości. Tylko w tym semestrze gościć będą: Nico Rosberg, JJ Abrams, Andy Garcia, Jimmy Page, Sir Ian McKellen, Baz Luhrman i…. Monica Lewinsky. Powtarzam, tylko w tym semestrze! 🙂 Niedawno w Sheldonian Theatre spotkanie autorskie miał Salman Rushide. A obok w Blackwell można na spotkaniach autorskich poznać Anne Applebaum czy Jacka Dehnela :).
Nieco skromny front słynnej księgarni Backwell. Za nim kryją się setki kilometrów półek z książkami i piwnica godna Pentagonu również pełna książek. Mają tam nawet książkę z moim nazwiskiem ;).
No ale nie mówmy już o celebrytach. Sercem uniwersytetu są oczywiście studenci. Wbrew pozorom są bardzo normalni :). Oczywiście piekielnie zdolni, mądrzy i inteligentni. Muszą mieć łeb na karku bo kujon nie ma szans aby przejść gęste sito rekrutacyjne. Tutaj ceni się przede wszystkim umiejętność logicznego i krytycznego myślenia. Owszem, sporo tutaj chłopców po Eton, którzy Oxford mieli zaszczepiony już w plemniku (tak jak ich ojciec, dziadek i pradziadek i jego prapradziadek). Ale wbrew pozorom studenci Oxfordu to cały przekrój społeczny, ekonomiczny, rasowy. Są okularnice zakutane w długie spódnice i wielkie swetry i śliczne sportsmenki, barczyści przystojni chłopcy z drużyny wioślarskiej i pryszczate chuderlaki, którzy ubierają się tak samo jak ich ojciec księgowy. Są rodowe sygnety i dready, kolczyki w nosie i niebieskie włosy, gadżety spod znaku jabłka, Adidasy i Martensy, są studenci co poruszają się na wózku, są tacy co leczą się na depresję. Dusze towarzystwa i Aspergery, dyslektycy i transseksualiści.
Wszystko co słyszeliście o studentach Oxfordu, tajne kluby i zrzeszenia to pewnie wszystko prawda. Są narkotyki, alkohol, są załamania nerwowe i samobójstwa. Ale też z obiegu ‘wypada’ zaledwie 5% studentów (średnia krajowa to 12%). I o każdego studenta bardzo się tutaj dba. Nie wiem czy obiła wam się o uszy sprawa pewnej studentki medycyny, która pijana i na haju zaatakowała nożem swojego chłopaka. Została uniewinniona przez sąd, który stwierdził, że jest zbyt inteligentna aby iść do więzienia i w przyszłości będzie fantastycznym lekarzem. Nie muszę chyba pisać, że sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje w opinii publicznej. Tak, Oxford z pewnością ma również swoją ciemną stronę.
Architektura Oxfordu to temat rzeka. Przepiękne stare budynki, tajemnicze przejścia, skrzypiące podłogi, wąskie schodki, sklepione sufity, kominki w gabinetach tutorów. Hogwart jak żywy. Od samego siedzenia w takich komnatach człowiek mądrzeje, więc nic dziwnego, że potem dostaje Nobla. Mój kolega odwiedził jakiś czas temu Holyroodplace czyli Szkocką siedzibę królowej w Edynburgu. Mówi ‘Wchodzę do jadalni. Patrzę, a ona wygląda dokładnie tak jak nasze biuro’! O, tyle na ten temat ;). Ale Oxford to także piękne nowoczesne budynki. Podziwiam architektów, wśród nich na przykład Zaha Hadid, niedawno zmarła architekta ze światowej czołówki, którzy niesamowicie potrafią połączyć stare z nowym. Oxford to mekka dla kamieniarzy i stolarzy, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych a roboty maja tutaj na kolejne kilkaset lat bo piękne budynki to również ogrom prac konserwatorskich. W moim budynku każda naprawa to droga przez mękę bo wszystko jest robione na specjalne zamówienie w Niemczech, nawet głupia żarówka do niezbyt wymyślnej lampy sufitowej w kuchni. I tylko w moim budynku (no fakt, mały nie jest) drużyna konserwatorska liczy z dziesięciu chłopa.

Po raz pierwszy w historii Oxfordem rządzi kobieta. Pani wicekanclerz jest Brytyjką ale przyjechała do nas z Ameryki. Plotka niesie, że Amerykańskim zwyczajem dotychczasowy gabinet wicekanclerza przed jej przyjazdem poddano remontowi i wyposażono w prywatną toaletę. Dość szybko jednak pani kanclerz przeniosła siebie i całą świtę do bardziej zabytkowego budynku ‘godnym wicekanclerza Oxfordu’ bo dotychczasowy budynek wydawał jej się ‘okropny’.
Kanclerzem Oxfordu jest natomiast Lord i Baron Chris Patten. W swoim poprzednim wcieleniu był ostatnim naczelnikiem Honk-Kongu zanim Brytyjczycy oddali go Chinom w 1997 roku. I jeszcze jedna ciekawostka, tym razem odnośnie Cambridge. Przez ostatnie siedem lat wicekanclerzem był Sir Leszek Borysiewicz (Brytyjczyk urodzony z Polskich rodziców, których do Walii przygnała druga wojna światowa).
Wreszcie uniwersytet w Oxfordzie to niesamowity wręcz zbiór tradycji, zwyczajów i obyczajów oraz przedziwnych funkcji. Nie sposób tu wymienić wszystkich bo można by książkę napisać (zresztą chyba powstała już niejedna). Przykładowo studenci, którzy piszą egzaminy muszą się nie niego stawić w odpowiednim stroju, jest to tzw. sabfaska (sub-fusc).

Kiedy studenci piszą egzaminy to wygląda to tak jak Polska matura 🙂 Pewnego razu na egzamin stawiła się studentka… w samej piżamie. Okazało się, że w koledżu mieli właśnie alarm przeciwpożarowy. Została dopuszczona do egzaminu ale takie sytuacje zdażają się bardzo rzadko (nie alarmy przeciwpożarowe ale fakt, że ktoś może pisać egzamin bez odpowiedniego stroju). Ja kiedyś totalnie bezmyślnie pojawiłam się na graduacji w czarnych spodniach i butach (zgodnie z regulaminem) ale miałam skarpetki ‘stopki’ więc widać było moje kostki. Wystarczyło jedno spojrzenie strasznej pani bedel (bedele to członkowie procesji co noszą takie srebrne laski, jedna z nich jest naprawdę starszna) i już leciałam do Bootsa po czarne rajstopy, oczywiście 40 DEN ;). Odpowiedni strój to nie żarty. Na Encaenii na przykład obowiązuje toga Oxfordu ale na garden party w koledżu po ceremonii w dobrym tonie jest pokazać się w todze własnej alma mater.

Na egzamin studenci tradycyjnie pojawiają się z goździkami wpiętymi w butonierkę. Biały goździk oznacza świerzaka (pierwszy egzamin), różowy goździk noszą wszyscy piszący kolejne egzaminy a czerwony goździk symbolizuje szczęściarzy, którzy piszą właśnie swój ostatni egzamin. Inną dużo bardziej znaną tradycją jest oczywiście doroczny wyścig osad Oxfordu i Cambridge na Tamizie. Oj jest wtedy na czym oko zawiesić ;). Wyścig odbywa się zawsze w Kwietniu i jest transmitowany przez BBC. Inną tradycją jest Majowy Poranek, czyli koncert chóru Magdalen College. Tradycją jest skakanie na główkę z Magdalen Bridge. Oxfordzkie kawiarnie serwują wtedy śniadanie od 6 rano a ja idąc na pracy mijam skacowane ‘zwłoki’ dogorywające na chodnikach.
Pracownicy uczelni pełnią czasem ciekawe i trochę dziwaczne funkcje. Oprócz bedeli są też… bulldogi. Czyli uniwersytecka policja w tradycyjnych melonikach.
Są też proktorzy i asesorzy. Błagam, nie pytajcie mnie co oni robią. Funkcje te pełnione są przez rok zazwyczaj przez nominowanych profesorów. Jest dwóch proktorów (junior i senior) oraz jeden asesor. Cała trójka codziennie nosi specjalne togi i białe koszule z białym ‘fifrakiem’ albo muchą (po tym można rozpoznać proktora). Zasiadają we wszystkich uczelnianych komitetach i nie wolno się do nich zwracać po imieniu tylko per pan/pani junior/senior proktor/asesor. O!
Universytet w Oxfordzie to naprawdę niesamowita uczelnia, jest dosłownie najlepsza na świecie. Czasem sobie myślę, że chyba nigdy nie odejdę z pracy bo po prostu nie będę już umiała funkcjonować w ‘prawdziwym świecie’. Zazdroszczę ogromnie wszystkim młodym ludziom (co roku około 12 z nich przyjeżdża z Polski), którzy właśnie rozpoczęli tutaj studia. Czeka ich pot, krew i łzy ale też najpiękniejsza przygoda życia.
This comment has been removed by the author.
Miejsce jest cudowne to prawda! I tak, mam dużo szczęścia. Osoby, które pracują w Oxfordzie dzielą się na dwie grupy. Takie, które pracują tutaj bardzo krótko bo nie mogą znieść tej tradycji oraz takie, które pracują tutaj wiele wiele lat aż do emerytury. Ja należę do tej drugiej grupy! 🙂 Oxford z pewnością uzależnia.
Dziękuję 🙂
Ha ha sama sobie zazdroszczę! Codziennie!!! Ja pracuję w pięknym budynku, w samym sercu Oxfordu, który jest równo sto lat starszy ode mnie. Wady? Do toalety mam bardzo daleko (co było szczególnie ciekawe jak byłam w ciąży), aby zrobić herbatę/kawę to muszę zasuwać ileś tam schodów w dół. Nie ma parkingu, ogrzewanie jest takie sobie a nasze biuro nie ma okien 'na przestrzał' więc choć na przeciągi nie narzekamy to za to panuje tam zawsze 'milutki' zaduch. Ale muszę przyznać, że pomimo tego wszystkiego otoczenie po prostu to wynagradza. Jednak ja mam dużo szczęścia bo większość centralnej administracji pracuje właśnie w tym budynku, z którego wyprowadziła się Pani VC.
Myślę, że Oxford nigdy nie będzie wydmuszką bo jest po prostu zbyt duży, zbyt różnorodny, ma za dużo kasy itd. Ale oczywiście Oxford jest też miejscem pełnym absurdów i z tym skostnieniem wcale nie żartowałam. Ale nie mam nawet zamiaru udawać, że wobec Oxfordu mam chociaż cień obiektywizmu 😉
Czytałam z zaciekawieniem i pomyślałam sobie, że jesteś w cudownym miejscu z niesamowitą historią i że tak po prostu możesz natknąć się na niezwykłe osoby ze świata sztuki, nauki czy polityki. Twoje opisy to trochę dla mnie science-fiction – takie niedostępne i niewyobrażalne. A jednak Ty stykasz się tam z tą historią i tradycją na co dzień – i zazdroszczę Ci okrutnie ;))) Pozdrawiam serdecznie 🙂
super wpis,prosze o więcej …
Och, jak bardzo się rozczarowałam tym postem. Początek robił nadzieję, ale, niestety, dalej muszę Ci zazdrościć (no dobra, walczę z tym nieszlachetnym uczuciem). Miałam nadzieję, że jednak same wady, że podłogi skrzypią, przeciągi ziębią i w ogóle. Nie ma o czym gadać. A tu jednak tak pięknie jest. No ale po walce z zazdrością niegodną – fajnie. Fajnie, że jesteś w prześlicznym miejscu.Ja muszę nadrabiać wyobraźnią, co w sumie też jest fajnie. Bardzo dziękuję za ten trip. 😀 To wspaniale, jeżeli znajdujemy coś, albo spotykamy coś czy kogoś, co nas nie rozczarowuje z czasem. Na tym polega szczęście. Pozdrawiam!!
Po tym wszystkim, co napisałaś pomyślałam sobie, że na takie sztywne zasady może pozwolić tylko instytucja, która ma na tyle mocne fundamenty naukowe i intelektualne. Inaczej byłaby to fasada z pustką w środku.
A jakby ktoś poudawać, że jest w Oxfordzie, to wykład Hawkinga będzie streamingowany 🙂
,,This Friday, Stephen Hawking will be speaking at the Mathematical Institute, University of Oxford for the Inaugural Roger Penrose Lecture. Tune in to the University of Oxford Facebook channel at 5pm, where you can see Professor Hawking's lecture streamed live: http://po.st/CeGAyD''