Nareszcie mogę pokazać Wam skończoną kuchnię! Kiedy wróciłam do domu to połowa kuchni była jeszcze w kartonach. Poza tym należało zakupić sporo nowych rzeczy (np. nowy toster, pojemnik na chleb, deski do krojenia itd.). Szczęśliwie okazało się, że zostało nam sporo różnych paczek kuchennych, zwróciliśmy je w Ikei i wystarczyło nam na ‘pierdółki do kuchni’ oraz wyposażenie przedpokoju. Ok, bez marudzenia i przydługich wstępów zapraszam Was na wizytę w naszej kuchni po remoncie:
Jeśli ktoś chce sobie przypomnieć jak wyglądała kuchnia przed remontem, to zdjęcia można zobaczyć w tym poście (
klik). Zmieniło się dosłownie wszystko bo kuchnia została totalnie wybebeszona ale też jakby ‘mało’ się zmieniło bo układ pozostał w zasadzie niezmieniony, szafki dalej są białe, blat ciemny itp.
Największa zamiana to oczywiście nowa lodówka!!!
Lodówka to AEG model S83920CMW2 (
klik) ale my ją pieszczotliwie nazywamy Leokadią. To młodsza i wyższa siostra pralki Franciszki. Z samej lodówki jestem mega zadowolona. Moi rodzice mają bardzo podobną więc nie było niespodzianek. Podoba mi się w niej to, że ma dwie szuflady (ogromną na warzywa oraz mniejszą na sery i wędliny) i obie są na rolkach (tak jak szuflady w meblach) dzięki czemu ładnie ‘chodzą’. Natomiast zamrażalnik mógłby być ciut większy. Brakuje mi np. takiej płaskiej szufladki na lód (chociaż lód i tak kupujemy w workach ;). Myślę, że to akurat nie jest wina lodówki tylko faktu, że wcześniej mieliśmy osobną zamrażarkę i co za tym idzie była dość spora. Być może jest to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Nareszcie nie muszę już kucać aby korzystać z lodówki no i ma dużą pojemność więc nie ma żadnej gimnastyki przy rozpakowywaniu zakupów. Zauważyłam też, że produkty dłużej utrzymują świeżość. W zasadzie to się zastanawiam jakim cudem nie dostaliśmy jakiegoś zatrucia pokarmowego korzystając z naszej starej lodówki. Leokadia jest mega!
Drugą dużą zmianą są szuflady o szerokości 80 cm. Szuflady też są mega i żałuję, że udało nam się zmieścić ich tylko tyle (ah ta pralka w kuchni!). W pierwszej szufladzie mamy sztućce i przydasie, w drugiej wszelkie folie spożywcze, worki na śmieci itp. W trzeciej mam wszelkie rzeczy, które pomagają mi w gotowaniu – plastikowe miski, waga, krajalnica oraz miseczki na jedzenie dla dziewczynek. W największej szufladzie mam garnki, patelnie i varomę do Termomisia.
Kolejną dużą zmianą jest piekarnik pod kuchenką. Nasz piekarnik jest z IKEI i go uwielbiam. Szybko się nagrzewa i ma specjalny program do pizzy 🙂 Dużo pisałam też wcześniej o wyciągu nad kuchenką. Jest naprawdę cichutki. Na najwyższych obrotach jest oczywiście dość głośny ale chyba i tak cichszy niż nasz stary wyciąg na najmniejszych obrotach. W każdym razie jestem bardzo zadowolona!
Kolejną sporą choć trywialną zmianą jest zamiana miejscami pralki i zmywarki. Dzięki temu faktycznie kuchnia jest bardziej ergonomiczna bo otwarta zmywarka nie blokuje teraz dostępu do zlewu. No właśnie, zlew odwróciliśmy za namową Marzeny i też jestem z takiego rozwiązania zadowolona. Mamy więcej miejsca po prawej stronie (tam gdzie kiedyś stał Termomiś) i stworzyliśmy tam stację tostową.
I ostatnia duża zmiana to oczywiście obudowa naszego pieca do ogrzewania. Robi różnicę prawda?
Kuchnia jeszcze nie jest do końca urządzona. Na przykład nie wiem jeszcze co zrobić z przestrzenią za zlewem. Na razie stoją tam butelki z wodą itd. ale nie wygląda to zbyt ładnie. Poza tym ten czajnik jakoś wygląda mi tam tak samotnie.
A tak wygląda mój główny blat roboczy:
Wszystko mam pod ręką i fajnie mi się tutaj gotuje. Jedyny mankament to taki, że do zlewu mam jednak dość daleko no ale nie można mieć wszystkiego. Innym fajnym rozwiązaniem jest ta ściana:
Wcześniej to była niewykorzystana przestrzeń a teraz mam miejsce na ręcznik papierowy, rękawice do piekarnika i ścierkę.
Muszę koniecznie podziękować Oldze za pomysł aby okap miał ‘półeczkę’. Ogromnie się cieszę, że zdecydowałam się na model o takim właśnie kształcie:
No i jeszcze kwestia oświetlenia. Pod szafkami mamy oświetlenie, które nareszcie włącza się za pomocą jednego przycisku (na pilocie). Stare oświetlenie włączało się indywidualnie i było to bardzo upierdliwe. Lampy w suficie wymieniliśmy na ledowe ale aby było łatwiej i taniej wykorzystaliśmy dziury po starym oświetleniu. Wg. mnie powinny być nieco w innym miejscu (bliżej wejścia), no ale tak już zostanie:
Na podłodze mamy kafle imitujące drewno. Na ścianach mamy białe, prostokątne kafle ale nie ‘rzeźnika’ bo tyle ich się naoglądałam u innych, że mi się opatrzyły. Ściany są białe, może w przyszłości pomalujemy je na jakiś inny kolor. Żaluzje w oknach po prostu wymieniłam na nowe (czarne, perforowane), parapety też były wymieniane.
A teraz baboki, bo oczywiście nie obyło się i bez takich:
Największym babokiem okazało się wysuwanie szuflad, które mamy pod zlewem. Otóż minimalnie zahaczają o pralkę :(. Nie jest to duży problem ale jednak problem. W dolnej szufladzie udało nam się zmieścić kosz na śmieci i pojemnik na recykling dzięki czemu nic nie stoi na podłodze tak jak wcześniej. No ale przez to są to szuflady w ciągłym użyciu więc to zahaczanie trochę psuje mi humor, szczególnie, że było miejsce aby zlew i cały ciąg pod oknem przesunąć nieco w prawo. Na razie sprawdzam jak mi z tym jest, jak naprawdę zacznie mnie wkurzać to może zamienię dolne szuflady funkcjami. Pod zlewem będą garnki a kosz na śmieci tam gdzie Termomiś. Takie rozwiązanie też miałoby swoje zalety.
Drugim babokiem jest blat. Muszę przyznać, że nie dziwię się jak wiele osób kupuje kuchnię z Ikei ale blaty osobno. Nasz blat ma dziwne łączenie, takie z fugą, która zresztą już się wykruszyła (!). Podobno Ikea tak ma, tzn. takie łączenie. Fachowiec ma przyjść i to poprawić. Poza tym blat ładnie wygląda ale w czyszczeniu jest taki sobie. To jeden z tych blatów, który należy dokładnie wytrzeć do sucha. No, to tyle w tym temacie.
Trzecie zażalenie to takie, że lodówka mogłaby się szerzej otwierać. Mam problem aby dużą szufladę na warzywa całkowicie wyciągnąć. Z tym akurat nie da się nic zrobić, no chyba że spowrotem zmienię kierunek otwierania drzwi.
To tyle w tym temacie. Tak jak pisałam, to moja pierwsza kuchnia a nie ostatnia. Biorąc pod uwagę ile baboków wyłapałam na wszystkich wcześniejszych etapach to i tak jest lepiej niż dobrze. Cieszę się ogromnie, że mamy już nową kuchnię. Pracuje się w niej bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Poza tym to duży plus przy sprzedawaniu domu. Stara kuchnia spędzała nam trochę sen z powiek.
Mam nadzieję, że Wam też się nasza nowa kuchnia podoba. Mam jeszcze w planach mały post na temat moich ulubionych kuchennych gadżetów i przydasiów, także zaglądajcie. Aha i jeśli zauważycie coś na zdjęciach co Wam się podoba to też dajcie znać postaram się napisać o tym więcej.
i really likes your blog!
You have shared the whole concept really well and very beautifully soulful read! thanks for sharing.
ตารางบอล
Oj oj oj ale się porobiło. Marzeno dzięki, tak jak piszesz ja nie potrzebuję adwokata a Mortycja nie potrzebuje tłumacza, myślę, że dla wszystkich jest jasne o co jej chodziło. Wyrażanie swoich opinii jest zawsze mile widziane na tym blogu, większość potrafi to robić z gracją i klasą :). Prawda jest taka, że czasem warto ściany przygotować a czasem nie. Ściany w naszej kuchni nie były brudne jako tako, ot po prostu wielokolorowe ;)fachowiec zrobił to co konieczne, na przykład zamurował dziurę, która ukazała się po ściągnięciu jednej z szafek. Ale równanie ich i malowanie pod kafle i szafki (które mają tylnie ścianki) osobiście uważałam za niepraktyczne ze względu na koszty i czas. Pozdrawiam wszystkie trzy komentujące :).
Dzięki! Z każdym dniem szuflady jakoś nas mniej denerwują. Na drzwiach Franciszki robi się rowek, niedługo nie będą się ocierać haha 😉
No cóż, druty niestety się kurzą i to już od dłuższego czasu 🙁 chyba niestety czeka mnie dłuższa, nieco przymusowa przerwa. A z remontem to było tak, że na ten największy bałagan to wyjechałam z dziewczynkami do Polski. Teraz cieszę się, że remonty za nami. Był to jednak bardzo intensywny 'urlop' macierzyński. Coś za coś.
ps. relingi z Ikei.
Dzięki! Jak wiesz, ja litego drewna nie chciałam. Dbać o to trzeba a mi się nie chce, chociaż faktycznie ładnie wygląda. Moi znajomi zrobili sobie drewniany blat a ich córka walnęła kilka razy łyżką i teraz mają dziury.
Ha ha o rany, jak ja bym chciała mieć kuchnię, na którą bym tylko patrzyła sącząc drinki. Niestety ja w swojej kuchni muszę jeszcze coś od czasu do czasu ugotować… Ja mam do mojej pralki bardzo wiele uczuć, prędzej bym oddała mężą i dzieci niż sprzedała pralkę 😉 Na razie nie jest źle, okazało się, że jakoś tak bardzo nam to nie przeszkadza. Po prostu szkoda, że fachoweic troche skopał sprawę bo było miejsce aby to inaczej rozwiązać (ale fachowca i tak bardzo lubię).
Nie jest to kuchnia idealna, ale przynajmniej widać, że żyje, a to już olbrzymi plus! Na etapie urządzania i organizowania swojego mieszkania przeglądałam masę inspiracji i zdjęć "before and after". Większość była ładna, ale zupełnie nie do codziennego użytku. Idealna dla osób, które chcą sobie popatrzeć na ładą kuchnię robiąc sobie drinka i to by było na tyle. Druga pozytywna rzecz to wyprowadzenie pralki z łazienki, której to idei jestem wielką zwolenniczką. U nas się niestety nie udało, zwłaszcza, że na pralce stoi suszarka bębnowa, ale dalej uważam, że łazienka wolna od prania to świetny pomysł. A skoro szuflady zahaczają o pralkę to może warto ją sprzedać i kupić nieco płytszą?
Pani Marzeno – jeśli ktoś wyraża swoją opinię, to ja mam prawo wyrazić swoją opinię na temat jej opinii 🙂 Czy jeśli Małgosia nie potrzebuje adwokata to oznacza, że mogę pod postami pisać wyłącznie do Gosi? Równie dobrze można stwierdzić, że Morticia też nie potrzebuje adwokata, a jednak… 🙂 No ale dajmy temu spokój.
Rzucił mi się w oczy komentarz, z którym się nie zgadzam, tak samo jak Pani czy Morticia nie zgadza się z podejściem autorki postu o nieodświeżaniu ścian. Pozdrawiam również! 🙂
Morticii chodziło raczej o to,że jeśli ktoś robi tak gruntowny remont (zabudowa stała)i zadaje sobie tyle trudu,to odświeżenie ścian po nie wiadomo ilu poprzednich lokatorach i latach byłoby zasadne(sama to robiłam ściągając szafki w kuchni).Ty byłaś pierwszym lokatorem nowego mieszkania więc różnica.Poza tym każda gospodyni wie,że ściany też wchłaniąją zapachy,kurzu też.Dla mnie to jak zakładanie brudnych ubrań na czyste ciało czy odwrotnie.Malowanie to nie tylko odświeżanie ścian,ale i też możliwość usunięcia kurzu,roztoczy i martwych pająków zza szafy raz na pare lat-ja tak robię wtedy wiem ,że naprawdę jest czysto.Małgosi nikt nie atakuje i moim zdaniem nie potrzebuje adwokata,ona świetnie broni się sama, jest naprawdę elokwentną i wspaniale zorganizowaną co widać osobą.Pozdrawiam
Ja również wyraziłam swoją opinię – uważam, że pisanie o brudnych ścianach, na których montuje się szafki czy kładzie kafle jest przesadą.
Wyraziłam tylko swoją opinię i nie rozumiem tej zażartości z Pani strony. Po co to poplecznictwo?
Widziałam zdjęcia, i mimo że jestem perfekcjonistką to rozumiem czemu niektórzy takich rzeczy nie robią. Ja na przykład nie pomalowałam ścian za szafą 🙂 Niekiedy nie warto przesadzać i dokładać sobie pracy.
Mój komentarz to żaden atak, równie dobrze mogę Pani komentarz nazwać atakiem na Gosię.
Oczywiście nikt nie zmusza do czytania moich żali, więc proszę odrobinkę odpuścić.
Pozdrawiam!
This comment has been removed by the author.
Proszę sobie obejrzeć zdjęcia na instagramie, a być może zrozumie Pani o co mi chodziło. Dziwi mnie tylko taki ATAk osoby, która sama lubi wszystko mieć dopracowane a później użalać się nad sobą jak się ciężko napracowała.
Gosiu piękna, świeża kuchnia! Bardzo mi się podoba! Nowoczesna i praktyczna, mimo że jest niewielka to nieźle udało się Wam tam wszystko zorganizować.
Ja akurat na blat z Ikei nie narzekam, ale ja mam lite drewno, więc nie ma co porównywać oczywiście.
Skąd macie relingi? My nadal bez i doprowadza mnie to już do szału 🙂
A czy przed odmalowaniem powinniśmy jeszcze jakoś przygotować ścianę, czy na taką brzydką kłaść farbę? Czy cegły powinny być też umyte? Co z tego, że są przykryte gładzią, brud na pewno będzie widać 🙂
Mam wrażenie, że przesadza Pani z tymi brudnymi ścianami. Brudne a brzydkie i niewykończone to dwie różne rzeczy. Jaki jest sens malować ścianę pod kafelki i warstwę gipsu!? 😉
Podziwiam zorganizowanie-dwoje małych dzieci, praca, remont,daleko do Mamy-ufff!Jesteś bohaterem Pimposhko!Acha, jeszcze pasja w postaci drutów -no, no…Pozdrawiam ED P.S.Kuchnia przemyślana i zorganizowana ,przestrzeń niewielka a zmieściliście wiele!
Na pierwszy rzut oka jest naprawdę ładnie. Pamiętam jednak ze zdjęć, że to wszystko było montowane od podłogi na brudne ściany nawet nie odmalowane. Osobiście przywiązuję dużą wagę do estetyki nawet tego co pod spodem.
Elegancko :)) fakt, denerwujace te hamujace szuflady… mysle, ze szybko sie z nimi rozprawisz.