Pewnie nie wszyscy wiecie, ale trochę ponad rok temu Marcin, osobisty mąż Justyny znanej całemu światu jako Lete, że się tak wyrażę rzucił korpo i zaczął produkować ekologiczny ser…. eeee nieeee ;). Marcin zaczął farbować wełnę. Tym samym Lete i Martin’s Lab stali się prawdziwą power couple w świecie włóczek (i dużo sympatyczniejszą niż Francis i Claire Underwood).
Luksusowe włóczki z metką Martin’s Lab możecie nabyć tutaj (klik). Ja pod koniec roku miałam za to okazję położyć swoje łapki na czymś zupełnie innym niż do tej pory. Otóż Marcin stworzył prawdziwie i stuprocentowo Polską włóczkę – Żelazna Wool (klik). Razem w grupą innych szczęściar dziewiarek w kraju i za granicą miałam okazję ją testować. Testy miały się skończyć w Marcu a Żelazna Wool miała swoją premierę na festiwalu w Edynburgu. Ja niestety jak zwykle jestem w tyle. Jest koniec Maja i z moich drutów dopiero zszedł projekt z użyciem tej wełny. Wstyd! A biorąc pod uwagę, że projekt mój był prostszy niż konstrukcja cepa to podwójny wstyd.
No ale wreszcie jest i w weekend udało mi się namówić ludzika do pozowania. Muszę powiedzieć, że ze starszej P. zrobiła się całkiem niezła modelka. A jeśli ktoś potrzebuje inspiracji na zabawę z dzieckiem bez oglądania telewizji, iPada itd. to polecam zrobić… sesję na bloga! Bawiłyśmy się super! Przedstawiam Wam Śnieżkę:
I tradycyjnie zdjęcie na płocie musi być:
Bardzo dziękuję Marcinowi z Martin’s Lab oraz Justynie, że mogłam wziąć udział w testowaniu tej włóczki 🙂
Ależ ona urosła! 🙂
Ależ ona urosła! 🙂