Po dwóch dniach urlopu jutro wracam do pracy. Ale tylko na jeden dzień bo potem wybieramy się na wesele, które wyjątkowo odbywa się w czwartek. Dziś byłam bardzo odważna i przejrzałam moje włóczkowe zapasy!!!
Cała moja kolekcja powyciągana z szaf prezentowała się tak:
Szczerze mówiąc na zdjęciu prezentuje się nadzwyczaj skromnie i jakoś ‘małolitrażowo’ a naprawdę było tego mnóstwo. Od początku założyłam sobie, że to co sobie zostawię ma zmieścić się do tego dużego plastikowego pojemnika.
Otóż nie należę do osób, które kupują włóczkę ‘na zaś’. Od samego początku kupowałam włóczkę na konkretny projekt, często tą zalecaną we wzorze, nie mam też w zwyczaju trzymać ufoków (ani ufoków do sprucia). Chociaż przyznam, że znalazłam w szafie dwa ufoki, z czego jeden mnie zaskoczył :). No ale z biegiem lat trochę tej włóczki jednak się zebrało, a bo była promocja albo na jakiś projekt, który nigdy nie powstał.
Moje chomikowanie zaczęło się od tego dużego plastikowego pojemnika właśnie. Potem doszły wiklinowe kosze. A potem, nie wiedzieć skąd zaczęły pojawiać się te reklamówki i małe torby szczelnie wypełniające szafę.
Zrobiłam porządny przegląd i byłam bezwzględna 🙂 Oto co mi zostało:
To moja kolekcja. Zostawiłam sobie przede wszystkim różne moteczki, które dostałam w prezencie od czytelniczek bloga, na przykład Włoski kaszmir od Godlesi czy ręcznie przędzoną alpakę z jedwabiem od Kocurka. Do tego trochę wełny do farbowania oraz włóczkę na dziecięce wyroby. Wszystkiego jest może 2/3 dużego plastikowego pojemnika, który wcześniej się nie domykał 🙂
Ta reklamówka wygląda skromnie ale jest w rozmiarze XXL. Znajduje się w niej włóczka, którą mam zamiar zawieźć do pobliskiego domu spokojnej starości.
A te dwie reklamówki czekają na uporządkowanie oraz ułożenie w jakieś sensowne zestawy aby zamieścić je na blogu. To naprawdę fajne włóczki ale po prostu nie mam na nie mocy przerobowych a na emeryturę nie będę trzymać. Mam nadzieję, że uporam się z tym w najbliższym czasie, bo wiem, że są osoby które na to czekają 🙂
Oprócz tego wyrzuciłam jedną reklamówkę maleńkich ‘ogryzków’ oraz próbek wszelakiej maści. Ufff! Od razu czuję się lżejsza. Muszę przyznać, że nie było to wcale takie trudne. Wydaje mi się, że było mi dość łatwo bo mało teraz dziergam (i niestety to się w najbliższej przyszłości nie zmieni) więc do włóczek musiałam podejść racjonalnie zadając sobie pytanie ‘czy ja naprawdę będę miała czas aby zrobić sweterek z tej alpaki na drutach 3mm??’. Niby włóczka jeść nie woła ale miejsce jednak zajmuje.
Zachęcam Was do przeglądu Waszych zapasów.
p.s. A roleta okazała się cudna i nie mogę się doczekać jak zawiśnie już w ten weekend. Pokój małych Pimposhek nabiera realnych kształtów 🙂 W ogóle to dziś był dzień dobrych wiadomości :).
Och, uroki malego domku! ja mam "niestety" dom wiekszy, z duzym tzw "basementem" czyli czescia gospodarcza gdzie mam urzadzone swoje "studio". Chyba rok temu zrobilam czystke, kilka wloczek polecialo do przyjaciolki w Polsce, wiekszosc do innej w Nebrasce a reszte oddalam do second handu prowadzonego przez organizacje charytatywna. Ale nadal mam za duzo i bede musiala kolejny raz sie zmierzyc z faktem, ze tego nie przerobie. Twoj post jest bardzo motywujacy!!!
Raz oddalam wor akryli babeczce z ogloszenia ale teraz troche mam z tego powodu mieszane uczucia. Jak juz miala ten wor w reku i zbierala sie do wyjscia powiedziala mi, ze robi na szydelku koce dla … zolnierzy amerykanskich stacojonujacych gdzies za granica. I tak do dzisiaj nie wiem, czy nie powinnam jej tego wora odebrac bo ani akryl nie bedzie ich grzal no i toto latwopalne… Powinnam oddac na taki cel welne ale przynam sie, ze mnie wtedy z lekka zamurowalo i nic nie skomentowalam. Bo nie chcialam sie "wymadrzac". A zreszta w sumie to przeciez tych kocy nie maja na polu walki i raczej pewnie chodzi o mily gest a nie faktyczne zapewnienie cieplego koca.
hej:) Gratuluję wyrozumiałości. Ja również uwielbiam porządki. mieszkam z mężem i 2 dzieci na 42m2 więc porządek to dla mnie priorytet bo inaczej nie będę mogła po nocy spać. a starym rzeczom można dać drugie życie. Myślę, że to bardzo bardzo dobry wybór z tym domem opieki. Jeśli chodzi o mój sposób na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy to wydanie osobie której to się przyda lub sprzedaż za przysłowiowego grosika na olx. I chętni i potrzebujący szybko się znajdują. I jak patrze na Twoje poczynania to przypominam sobie siebie sprzed 10 miesięcy, kiedy oczekiwałam przyjścia na świat mojej Marysi. Wicie gniazdka wszystkie matki dotyka. Życzę dalszych dobrych decyzji:) Pozdrawiam
Nierobienie zapasów to jakos nie daje rady, zawsze mam zapas, najczesciej welny skarpetkowa, jak trzeba cos szybko udziergac na prezent itp. Albo jak teraz, na mitenki. Dalam jednak rade nie przyciagnac z domu kultury 10 moteczków fajnej bawelny, bylaby kiedys na sweterek. Ograniczylam moje zapasy o przynajmniej pare pudelek. Ostatnio zbierano u nas rózne resztki welny dla kobiet w wiezieniach rejonu Hanower, to byla tez swietna okazja dla mnie, przejrzec co mam i tak z reka na sercu… odeszlo sporo, do tego cala masa rozmaitych drutów, bo odkad mam Knit Pro, nie portrzebuje zbyt wielu innych, bo co potrzebuje, to sobie skrece. Z tym wiezieniem to swietny pomysl, panie maja w planie dziergac czapki, szaliki, rekawiczki dla bezdomnych.
Ja mam w planach takie porządki (akryl precz!) i staram się nie robić zapasów, ale w sumie średnio mi to wychodzi. Niestety moje moce przerobowe sprawiają, że mam motki, które czekają od prawie 2 lat w kolejce. Chyba powinnam mniej spać – wtedy bym się części "pozbyła", hihi. 🙂
Jesteś dzielna. Ja niestety od razu mam obraz, kiedy to za siedem lat małe P. wyciągają stareńkie pudełko i przy Twojej pomocy nauczają się robić na drutach dziergając sweterki dla lalki z cienkiej alpaki. 😀
Ja na razie umniejszam zapasy dziejąc szaleńczo szalik. I w planach mam koc.
Cieszę się z rolety.
A kontynuując wątek rodzeństwa, to czytałam kiedyś serię książek Adele Faber – bardzo moim zdaniem rozsądne, życiowe i z mnóstwem konkretnych propozycji. Jeden tom to "Rodzeństwo bez rywalizacji". Bardzo mi pomogły te książki. Pozdrawiam!
Też mam w planach porządki! Ostatnie robiłam kilka miesięcy temu, ale wymyśliłam lepszy schowek na włóczkę, także przy okazji zrobię porządny przegląd i segregację.
Świetnie, że roleta jest w porządku i że ten szalony dzień pomyłek się nie powtórzył.
tez w tym, roku podeszłam racjonalnie do moich zapasów włóczkowych i podobnie jak Ty sporo uszczupliłam – chyba nie powinnam tu zaglądać jak pokażesz co masz do wydania 😉 🙂 pozdrawiam
Chyba przebiorę się za potrzebującą staruszkę i będę czekać pod tym Domem Opieki , dokąd Ty zamierzasz oddać swoje wełny, ha ha.
Tylko bilet do UK drogi:):):)
Pozdrawiam, dbaj o siebie!
Mam chyba podobną ilość włóczki do tego co Ty miałaś przed remanentem. Części już się pozbyłam. Ale pozostałe też muszę przejrzeć, posegregować i zalegające nadmiary wydać. Dzięk8i za inspirację.
Gosiu bardzo dobrze zrobiłaś 🙂 Przynajmniej według mnie, bo ja jestem człowiek "absolutnie nic nie magazynujący". Moje włóczkowe zapasy to koszyk z moją osobistą wełną, tzn. to co obecnie dziergam i to co dostałam w prezencie, czyli prawie tak jak u Ciebie. Trzymam również w 3 niewielkich torebkach pozostałości po projektach, takie większe pozostałości, pół motka albo więcej. Raz, że może będzie z tego kiedyś czapa, a dwa, że możliwe, że będę jej potrzebować (już raz się tak zdarzyło!) na poprawienie projektu. Niekiedy też moje zapasy trafiają do chmurkowych klientów, gdy zabraknie im kilkanaście metrów. Całość zmieściłaby się w Twoim pojemniku, więc przybij pionę!
Generalnie nie magazynuję niczego, nie znaczy to, ze nie mam niepotrzebnych rzeczy… Są, ale ja nie mam skrupułów, jak zacznę sprzątać to wylatuje wszystko. Bardzo miłe to uczucie prawda? 🙂
Pozdrawiam!
Ja moje zapasy tez znacznie uszczupliłam 🙂
No cóż, prawdziwa z Ciebie włóczkowa ascetka. Podziwiam 😉