O tym krzesełku już trochę pisałam, ale ponieważ post został się na starym blogu a mailowo doszła do mnie prośba o opis krzesełka to proszę bardzo. Tak się składa, że koleżanka z pracy Bryony jest w ciąży i ja ją ostatnio cały czas ‘molestuję’ aby takie krzesełko właśnie kupili.
Otóż z perspektywy czasu uważam, że warto zainwestować w wózek (jeśli wózka używamy) oraz właśnie w krzesełko do karmienia. My jak wiecie mamy krzesełko TrippTrapp firmy Stokke i jestem nim cały czas i niezmiennie zachwycona!!!!
Oczywiście szykując wyprawkę dla małej P. nie myśleliśmy wcale o krzesełku bo to przecież nie jest potrzebne dla noworodka. Ale w późnej ciąży nagle bardzo takiego krzesełka zapragnęłam, a że z ciężarną nie wolno się nie zgadzać to szybko takie krzesełko nabyliśmy, plus oczywiście ‘gniazdko’ dla noworodka.
O ile mi wiadomo, na rynku są tylko dwa krzesełka, które można stosować od urodzenia, oba produkowane właśnie przez firmę Stokke (drugie krzesełko nazywa się Steps). Właśnie ta nadstawka dla noworodka sprawia, że to krzesełko jest naprawdę wyjątkowe. Dzięki niemu mała P. towarzyszła nam od pierwszego dnia swojego życia:
Można ‘pogadać’ z tatą.
Otworzyć prezenty przy Wigilijnym stole (w wieku trzech tygodni).
Pomóc mamie w kuchni…
…albo przy przewijaniu wełny.
Albo po prostu sobie posiedzieć ze ‘starymi’. Czasem nawet można było nieco przysnąć. Oczywiście nie myślcie sobie, że mała P. spędzała w tym gniazdku całe dnie bo to niezdrowe dla takiego malucha. Ale posiadanie takiego krzesełka sprawiło, że nigdy nie jadłam zimnego posiłku a mała P. mało kiedy się denerwowała, jeśli akurat musiałam coś zrobić bo po prostu miała mnie cały czas na oku, na odpowiedniej wysokości. Żaden naziemny bujaczek nie daje takiego komfortu zarówno mamie jak i dziecku.
Jak widzicie gniazdko dla noworodka ma szelki. Są to najlepsze szelki z jakimi miałam do czynienia a klamra to po prostu marzenie, jest bardzo łatwa w obsłudze i szybko można ją odpiąć w razie jakiś problemów.
Po sześciu miesiącach nasze drogi z gniazdkiem się rozeszły a jego miejsce zajęła przystawka dla dziecka siedzącego samodzielnie:
To coś w rodzaju ‘plastikowych majtek’ z oparciem. My dodatkowo jeszcze kupiliśmy plastikową tacę na stół. No właśnie, największą wadą TrippTrappa jest to, iż nie posiada tacy. Pisałam już o tym, i była to dla mnie poważna wada. Coś o czym wcześniej nie pomyślałam. No ale moje prośby zostały wysłuchane i firma Stokke wypuściła na rynek tacę pasującą do krzesełka.
O proszę:
Tacę bardzo łatwo się montuje i demontuje. Z dodatkowych akcesoriów można jeszcze dokupić uprząż dla małych gagatków, które nie chcą siedzieć w krzesełku. Znam taką jedną małą damę, która w TrippTrappie najchętniej je… na stojąco. Mała P. nie ma jednak zapędów aby w krzesełku stać i na razie taka uprząż nie jest nam potrzebna. Szelki mają taką samą klamrę jak ta w gniazdku dla noworodka.
Uwielbiam to krzesełko!!! Jak dla mnie nie ma wad. Muszę jednak nadmienić, że w sieci znalazłam filmik z bobasem, który odbił się nogami od stołu i o mało nie wylądował na plecach na podłodze oczywiście wraz z krzesełkiem. TrippTrapp ma specjalne plastikowe nakładki z tyłu, ‘przedłużacze’, które powodują, że w takiej sytuacji krzesełko suwa się po podłodze a nie przechyla.
Inne potencjalne wady to fakt, że krzesełko się nie składa no i raczej nie nadaje się do transportu (chyba, że je się rozłoży wtedy jest naprawdę małe, jak zobaczyłam karton, w którym przyszło to się mocno zdziwiłam taki był mały.). Uważam, że wcale nie zajmuje dużo miejsca ale w bardzo małych pomieszczeniach (przypominam, że nasza jadalnia ma zaledwie 9 metrów kwadratowych) to może być problem. No i niestety krzesełko ma dość zaporową cenę. Jeśli nawet można przełknąć 160 funtów za sam mebel (739 zł), to wymaga ono jeszcze wielu akcesoriów. Genialna nakładka dla noworodka to koszt 75 funtów (369 zł). Nakładka dla starszego dziecka to kolejne 47 funtów (189 zł) no i nie zapominajmy o tacy, która kosztuje 35 funtów (159 zł) i ewentualnie o szelkach (kosztują tyle samo co taca). Nie da się ukryć, że jest drogo. Ale też tak jak pisałam to jest inwestycja. Krzesełko dosłownie będzie służyć całe lata i dlatego warto w nie zainwestować. Poza tym może warto zmobilizować rodzinę i z okazji ‘bociankowego’ czy chrzcin może dorzuciliby się do krzesełka? Krzesełko jak i elementy można też kupić z drugiej ręki na ebayu.

Jak widzicie krzesełko naprawdę będzie służyć latami.
Krzesełko jest dostępne w wielu kolorach więc można je dopasować do wystroju wnętrza.
A tak wygląda cały zestaw. Aha i jeszcze zapomniałam dodać, że krzesełko naprawdę łatwo się składa. Zajęło mi to pół godziny w późnej ciąży i ze sztywniejącymi nadgarstkami.
Z mojego doświadczenia im krzesełko prostsze tym lepsze. Znalazłam w internecie kilka krzesełek podobnych do Tripp Trapp i w nieco mniejszej cenie:
Uważam, że super tanie krzesełko Antilop z IKEI również jest bardzo fajną opcją. Moi rodzice mają takie u siebie w domu więc miałam okazje je testować. Krzesełko wg. mnie ma tylko dwie wady. Brak podpórki na nóżki oraz dość szeroko rozstawione nogi co oznacza, że potrzeba na nie dość sporo miejsca. Ale generalnie naprawdę nie jest to złe krzesełko.
Natomiast uwaga, nigdy, przenigdy nie kupujcie krzesełka, które wygląda tak:

Jest okrrropne. Krzesełko tego typu ma moja teściowa i szczerze go nie lubię, chyba z wzajemnością. Wg. mnie to krzesełko ma same wady. Po pierwsze i najważniejsze klamra w szelkach jest beznadziejna. Zapięcie i odpięcie to koszmar, a co zrobić w sytuacji, gdy dziecko się krztusi? Poza tym dziecko obowiązkowo trzeba przypiąć. Po zdjęciu tacy po obu stronach krzesełka zostają dwa długie bolce co uniemożliwia przysunięcie krzesełka do stołu. Aby poprawić stabilność krzesełka narożniki na nogach są zrobione z gumy. Przesunięcie takiego krzesełka po podłodze (aby na przykład przejść obok) jest niemożliwe. Wiem, że są różne modele (ale dizajn jest generalnie ten sam) ale akurat to krzesełko, które ma teściowa jest spore. Mała P. ma już ponad rok a i tak krzesełko jest na nią za duże, tacę ma praktycznie pod brodą i jest jej wyraźnie niewygodnie. Nie, i jeszcze raz nie. Takie krzesełko mogą tylko mieć rodzice nieświadomi łatwości obsługi jakie daje Tripp Trapp (albo Antilop).
ano 4 metry – taka idealna sypialnia mieszcząca dwuosobowe łóżko i miniaturowy stolik nocny (jeden, drugi nie wejdzie bo drzwi się nie otworzy :P), teraz siłą rzeczy (pozostałe dwa pokoje zostały połączone) – sypialnia dziecka. Nie żebym narzekała, że może i Mała P. ma 4 metrowy pokoik, ale moja kuchnia jest o połowę mniejsza 😉 co więcej powiedzieć – małe ciasne ale własne 😛
Dziękuję Ewo, i nawzajem 🙂
cztery metry kwadratowe? To w Polsce też tak budują? Myślałam, że tylko w Anglii (mała P. ma swoich właśnie 4 metry 🙂
Pomyślności w Nowym Roku ! Wielu równie wspaniałych chwil!
This comment has been removed by the author.
no właśnie toto z żyrafą później jako krzeseko normalne plus "biurko" dla takiego miniaturka co lubi siedzieć jak dorosły ( vide Młody, który siada nawet na położonej na podłodze nodze rodzica ^^). Także w razie gdyby jakimś cudem pokój Młodego (4 metry kwadratowe – słownie: CZTERY) się rozciągnął to będę miała gdzie wsadzić stolik i krzesełko quasi-dorosłe dla dziecka. Póki co będzie używał tego co ma i na pewno będzie zadowolony ^^
Super! No proszę, ktos przeczyta mojego posta i Twój komentarz i już będzie miał pojęcie. Takie krzesełko przyczepiane do stołu raz dali nam w restauracji super sprawa ale tak jak piszesz, trzeba mieć stabilny stół. My mamy dość ciężki stół dębowy ale chyba bym się bała. A to krzesełko z żyrafą to chyba też na potem jako krzesełko i stolik mogą służyć?
Jejku to młody ma już cztery miesiące???!!! Jak to zleciało. Kup Tripp Trappa, gniazdko dokupisz dla drugiego 🙂 A po przeczytaniu tego posta przynajmniej już wiesz czego nie kupować. Serio, im prostsze tym lepsze. 🙂
Gdybym o nim wiedziala 4 miesiace temu to od razu bym kupila dla samej wersji noworodkowej. A tak korzystalismy z hustawki i to ja jadlam siedzac na podlodze:) Niedlugo bede sie rozgladac za jakims krzeselkiem.
ha, przedostatnią częścią podsumowałaś wszystko co chciałabym powiedzieć 😉 Tą częścią o podobnych krzesełkach, ponieważ: byłam zachwycona pomysłem takiego TrippTrapp, ale cena w Polsce jest powalająca. Ponieważ mieliśmy wózek "marki" najlepsze – darmowy po rodzinie to mogłam więcej wydać na krzesełko ale bez przesady. Zdecydowaliśmy się na DanChair (to czarne środkowe w górnym rzędzie na Twojej grafice – moje jest akurat jasne ale to szczegóły) zapłaciwszy za "podstawę" jakieś 250-270 pln. Z moich wrażeń:
– jestem bardzo zadowolona tak ogólnie
– minusy: jedynym dokupowalnym dodatkiem jest miękka poducha na siedzenie i plecki, producent nie ma w ofercie ani podstawek dla noworodka ani tacek, póki Młody nie siedział samodzielnie karmiliśmy go w leżaczku (upierdliwość: level 500, ale podłoga na zbieranie tego co rozchlapał dosyć blisko :P), brak tacki wciąż mnie trochę drażni bo Młody tak ufaflunił stół (żadne tacki nie dawały rady), że czeka mnie szlifowanie zapewne i ponowne bejcowanie jak tylko miniemy etap "gustownej" ceratki jako obrusa; dziwnie mocowany "trójnik" (toto w kroku), ten kawałek co między nóżkami leci ląduje w szczelinie zrobionej w siedzisku i ma pod spodem zatrzask – przewiduję zwały żarcia w tej szczelinie jak pozbędziemy się plastiku.
– plusy ogólne (powtórzę za Tobą prawie): ma w zestawie też szelki – Młody bardzo chciał wyłazić z krzesełka więc się przydawały przez jakieś 2 miesiące, potem mu przeszło; przesuwa się pięknie po parkiecie, nic nie rysuje; jest mega stabilne – mimo, że Młody ma zapędy do odpychania się nogami od stołu ani razu nie wystąpiło ryzyko, że się wywali, mimo, że nie ma czegoś takiego jak Twoje przedłużki do nóżek; Rozkładalność – dobra, trzeba trochę imbusem pomachać ale przynajmniej można dokładnie wyczyścić wsmarowane w kąty resztki żarcia; trwałość: nic nie jest porysowane, wszystko da się doczyścić; ilość zajmowanego miejsca: tyle co zwykłe dorosłe krzesło, nasza salonojadalnia ma jakieś 12 metrów więc też nie mamy go w nadmiarze – przydaje się każda oszczędność; no i na koniec – to samo: krzesełko rośnie z dzieckiem i docelowo wystarczy też dla nastolatka – co do tego to mam lekkie wątpliwości bo akurat granicy wagowej w przypadku Danchair nie ma nigdzie podanej ale na zdjęciach też bywa z dorosłą osobą, czy całość wytrzyma – to w przypadku "budżetowej" wersji takiego TrippTrapp'a czas pokaże.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, mój stół z racji braku tacki trochę mniej. U mojej mamy Młody je na kolanach albo satelitując między zabawkami a stołem (kompletny brak miejsca na krzesełko jakiekolwiek), u teściowej ma spadkowe krzesełko wstawiane "w stolik" dla podwyższenia, coś takiego: http://ecsmedia.pl/c/klups-agnieszka-iii-krzeselko-do-karmienia-wielofunkcyjne-drewniane-zyrafka-m-iext6114500.jpg i jakoś zachwycony nie jest aczkolwiek widzę, że się przyda później – Młody już usiłuje "po dorosłemu" siadać na wszystkim co trafi na drodze (noga rodzica siedzącego na ziemi, stopień do umywalki, wyższe wiaderko postawione do góry dnem etc) zatem będzie krzesełko i "biurko" jak znalazł.
Z ciekawostek – moja dobra koleżanka ma takie siedzisko dla dziecka przyczepiane do blatu stołu i bardzo sobie je chwali a córę ma już ponad 2 letnią. Tyle, że oni to mają porządny drewniany stół, do którego przesunięcia trzeba 2 osób, na moim sosnowym ikeowskim coś takiego by się nie sprawdziło. Z plusów zaobserwowanych – zajmuje minimalną ilość miejsca, łątwo się złoży etc, z minusów – nie rośnie z dzieckiem, po dwóch latach trzeba znaleźć inny sposób. Ale wiadomo to zależy od dziecka – bywają 3 latki, które mogą już na warstwie poduszek/książek telefonicznych siedzieć na normalnym krześle. Mój do tego rodzaju należeć, jak widzę, nie będzie zatem chwalę sobie swój tańszy odpowiednik Twojego cuda 😉
Pozdrawiam
[…] nam nieprzerwanie od dnia narodzin każdej małej Pimposhki. O tych krzesełkach pisałam tutaj (klik) niemal siedem lat temu i namawiam wszystkie babcie i dziadków aby zamiast tony plastikowych […]