Naprawdę mam już dość tego Stycznia!!! W tym roku jest skandalicznie długi ;). Na przekór szarej i smutnej rzeczywistości postanowiłam kontynuować wątek osiędbania. Kiedyś chodziło mi głowie stworzenie cyklu typu ‘Pimposhka poleca’ ale nigdy nic z tego nie wyszło. Dzisiaj właśnie chcę napisać o rzeczach, które lubię, o kosmetykach, gadżetach i codziennych umilaczach, związanych z osiędbaniem.
Zacznę od kosmetyków i generalnie środków higieny. Na te potrafię wydać naprawdę sporo i często zmieniam markę. Mam jednak kilka swoich ulubieńców, którym jestem wierna od lat.
Nie mam ulubionego szamponu ale mam ulubioną odżywkę. To odżywka bez spłukiwania Curly Ellie, której małą ilość nakładam na włosy osuszone ręcznikiem. Odkryłam, że to najlepszy sposób aby moje włosy nie były zbyt obciążone ale też nie przesuszone. To jedyny produkt na liście, którego raczej nie kupicie w Polsce. To mała firma należąca do brytyjskiej mamy, która sama stworzyła serię kosmetyków do kręconych włosów jak nie mogła znaleźć niczego stosownego dla swojej córki. Małe Pimposhki używają też szamponu tej marki. No i na koniec coś o zębach. Dbam o nie fanatycznie bo jestem genetycznie obciążona. Moi rodzicie mają problemy, każde inne i po kilka implantów. Elektrycznych szczoteczek do zębów używam jeszcze od czasu studiów w Warszawie, więc będzie niemal 20 lat! Od zawsze były to szczoteczki Oral B, aż wreszcie jakiś rok temu zainwestowałam w szczoteczkę soniczną. Super sprawa! Jestem bardzo zadowolona ze zmiany, myślę, że czyści lepiej niż Oral B (a zawsze miałam najnowszy i najszybszy model). Oprócz obowiązkowego szczotkowania przez 2 minuty, każdego wieczoru nitkuję zęby i używam płynu do płukania. Od wielu lat pozostaję wierna Satin Tape z Oral B (to nie nić tylko taśma) oraz płynowi Corsodyl Daily (zielony). Nitkowanie to absolutnie najlepszy sposób na nieświeży oddech (jeśli oczywiście ten nie jest spowodowany jakąś chorobą) i brak problemów z dziąsłami, czuć różnicę nawet jeśli porządnie szczotkujemy zęby.
Słuchawki bezprzewodowe są świetne do ćwiczeń z internetowym instruktorem. Do treningów kardio używam tych sportowych (Beats, nasz wspólny prezent dla siebie na 10 rocznicę ślubu) a do jogi i tym podobnych używam zwykłych od Apple. Ubrania sportowe to tak naprawdę jedyne ubrania, które kupiłam w ciągu ostatnich 12 miesięcy dlatego postanowiłam, że kupię naprawdę porządne. Ćwiczę głównie na świeżym powietrzu więc potrzebuję ubrań, które są wygodne ale też funkcjonalne/techniczne. Teoretycznie można ćwiczyć w czymkolwiek ale ciuchy, które kupiłam w TkMaxx poszły w odstawkę jak zaczęłam kompletować ‘wyprawkę’ ze SweatyBetty i poczułam różnicę. To nietania, hipsterska brytyjska marka, założona przez kobiety i dla kobiet. Podobają mi się ich kroje i fasony i to ich wyróżnia. Nikt nie powie mi, że legginsy z Lidla trzymają się na tyłku podczas przysiadów tak dobrze jak te od SweatyBetty. Poza tym ich ubrania są tak skrojone, że nawet mając na sobie kilka warstw człowiek wygląda w nich zgrabnie a nawet sexy a nie jak buła. Jedyny obuwniczy zakup w ciągu ostatniego roku to buty trekkingowe Salomon. Co ciekawe w domu miałam już dwie pary, jedne to bardzo stare ‘skorupy’ do chodzenia po górach, bardzo sztywne i drugie, okropnie ale to kropnie niezgrabne, nigdy ich nie lubiłam i przez to nie nosiłam. Butki od Salomona są cudownie zgrabne i nieźle się sprawdzają podczas jesienno-zimowych spacerów na plac zabaw itd. Uwielbiam i wiem, że będą mi służyły długie lata.
I jeszcze jednej ważny element mojego codziennego osiędbania czyli kubek ze słomką. Dawno temu jak się szykowałam do pierwszego porodu to koleżanka, nieco bardziej doświadczona (bo z czteromiesięcznym niemowlakiem) poradziła mi zabrać do szpitala kubek ze słomką bo z takiego łatwiej się pije podczas wydawania dziecka na świat. Posłuchałam, kupiłam kubek ze słomką ze Starbaksa, który służył mi potem wiele lat, także przy drugim porodzie i po nim. Niedawno jednak się rozpadł i dość długo szukałam zamiennika. Okazało się, że picie z bidonu to nie samo a ta słomka na serio sprawia, że piję więcej wody. Ten nowy kubek jest idealny bo: jest duży (pół litra) i ma słomkę, która jest wytrzymała i ‘miękka’ dzięki czemu nie ‘obija’ się o dziurkę w pokrywce. Nigdzie się bez niego nie ruszam. To Kate Spade, kupiony na Amazonie. Jest tam duży wybór tych kubków.
A to moje codzienne umilacze. Wiadomo, że bez kawy niektórym trudno funkcjonować. Od wielu lat używam maszyny Nespresso ale niedawno moja zasłużona Inissia zaczęła przeciekać i nadszedł czas aby ją wymienić. Na maszynę typu ‘od ziarna do kubka’ nie mamy miejsca więc postanowiliśmy kupić Nespresso Vertuo, która robi większe kawy. Co prawda cena kapsułek jest nieco zaporowa ale na dobrej kawie nie chcemy oszczędzać, szczególnie w pandemii kiedy nie kupujemy kawy na wynos. Wstyd się przyznać, ale dopiero od marca nie kupujemy wody butelkowanej i używamy dzbanka z filtrem. Natomiast do wody gazowanej, która jest u nas w domu dość popularna kupiliśmy saturator. Strzał w dziesiątkę no i nie mamy już w domu problemu z plastikowymi butelkami. Jeśli chodzi o napoje to mam jeszcze dwie ulubione herbaty, które piję regularnie. Czarną herbatę piję tylko wtedy, kiedy mam jakieś problemy żołądkowe. Angielską herbatę (czyli mocny English breakfast z mlekiem) piłam tylko kilka razy i choć wcale nie jest taka okropna jakby się mogło wydawać to jednak nie jest dla mnie ;). Jeśli piję herbatę to zazwyczaj jest to zielona herbata z opuncją od Teekanne. Kupuję ją w Polsce i zawsze przywożę duży zapas. Tą herbatę serwowała nam w uczelnianym sklepiku pani Basia Mielcarz (tak, mama Magdy) i od tego czasu tak mi zostało. Przed snem piję herbatę ‘Sleep tight’ od T2. To mieszanka róży, jaśminu, melisy i lawendy. Jest pyszna i cudownie uspokaja przed snem.
A skoro o spaniu mowa to mam też swój ulubiony sprej na poduszkę, również o zapachu lawendy. Jon jest wielkim fanem żeli pod prysznic od Rituals i jak ostatnio byliśmy w tym sklepie to kupiłam ten sprej w takim zestawie różnych mini wersji ich produktów, zakochałam się i potem kupiłam wersję pełnowymiarową. Drugim umilaczem są moje kaszmirowe skarpetki do spania bo często mam zimne stopy. Przed snem (albo w ciągu dnia jeśli tego potrzebuję) spędzam 10 minut na medytacji korzystając z aplikacji Calm. Jeśli chodzi o czytanie to papierowe kupuję tylko książki kucharskie, wszystkie inne kupuję na Kindle. Pozbyłam się czytnika Kindle i zamiast niego używam aplikacji na iPada. Nie czytam dużo więc nie jest to jakiś problem dla oczu. Na iPadzie czytam też Politykę (mam abonament, nawet taki rodzinny i dzielę się nim z ojcem i wujkiem), regularnie czytam też Wysokie Obcasy Extra. Czasem uda mi się upolować Twój Styl w polskim sklepie, a jak się nie udaje to wtedy kupuję elektroniczne wydanie na Nexto.pl także generalnie mój iPad to moja półka z prasą i książkami.
Jeśli chodzi o oglądanie to mamy subskrypcję wszystkiego co się da ;). Jon jest zdecydowanie większym telemaniakiem niż ja (myślę, że spokojnie mogłabym żyć bez telewizora) no ale skoro już jest to także korzystam. Nie będzie tu wielkiego zaskoczenia, na tych platformach oglądamy w zasadzie to co wszyscy. Na Amazonie śledzimy obecnie obyczajowy serial ‘This is us’, bardzo podobała mi się też ‘The Marvelous Mrs Maisel’. Na Disney+ skończyliśmy ostatnio oglądać drugi sezon ‘The Mandalorian’, który jest fantastyczny! Mają tam też świetną australijską bajkę dla dzieci ‘Bluey’ (nota bene tak został ochrzczony mój nowy samochód). Na Netfliksie bardzo podobał mi się ‘Queens Gambit’. Świetny serial, ostry jak żyletka, bez niepotrzebnych wątków pobocznych ani irytujących postaci drugoplanowych. Za to mocno się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam w tym serialu Marcina Dorocińskiego. Onet zawsze tak się podnieca, jak tylko jakiś polski aktor czy aktorka gdzieś tam wystąpią za granicą, a ta informacja totalnie mi uciekła. Niedawno skończyłam też oglądać ‘Bridgerton’. Tak wiem. Ale mam wrażenie, że tego właśnie nam potrzeba, bezpretensjonalnego, gorącego romansu w stylu Danielle Steel, w którym na końcu wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Dzisiaj nawet księżniczki Disneya są jakieś takie mniej romantyczne i bardziej samowystarczalne. Także polecam, choć może bez męża.
Oczywiście do codziennych umilaczy i rytuałów należy też rękodzieło (właśnie zaczęłam lepić Elsę i Annę z lukru) ale o tym chyba nie muszę pisać? 🙂
I to było na tyle. A co należy do Waszych codziennych małych przyjemności?
Dzięki Ingwen, chyba znalazłam to o czym piszesz ale niestety nie w UK. Będę o tym pamiętać jak będę w Polsce.
Ha, przyłapałam Cię 😉 tak jak pisałaś masz tłustą cerę moja mama ma podobny problem z potem w oczach. I każda maskara zawsze z niej spływała, poza jedną Estee Lauder Double wear (i teraz już nie ma problemu).
Oj nie jestem specjalistką, mam jakąś zwykłą szczotkę, chyba nawet syntetyczną, którą po prostu kupiłam w drogerii. Jestem zadowolona. Najważniejsze aby dobrze leżała w ręku chyba. Szczotkowanie trwa kilka minut, od dołu do góry, trochę koliście a trochę góra dół. I tyle. Jest to jedna z najlepszych (i najtańszych) rzeczy na generalną poprawę stanu skóry.
Ja już nie pamiętam kiedy ostatnio się malowałam, był czas kiedy malowałam się do pracy ale przestałam i to jeszcze było przed koroną. Gdybym teraz miała zacząć się malować to faktycznie musiałabym sobie kupić całą 'wyprawkę' bo to co mam w domu jest już chyba porządnie przeterminowane.
Pimposhko, chcialam jeszcze zapytac o to szczotkowanie przed prysznicowaniem. Kiedys dawno temu sie masowalam, ale to bardzo dawne czasy. Jak dlugo sie szczotkujesz?? I jaka masz szczotke?? Pewnie jestes specjalistka juz w tym, wiec moze cos poradzisz.
Ale fajnie mi się dziś czytało Twojego posta 🙂 Po kilku latach nazbieraliśmy trochę rzeczy, pomimo tego, że każdy zakup był jednak przemyślany. Ja zbieram robótkowe i kuchenne gadżety – i to z pełną świadomością i tak już pozostanie 🙂 Mam ulubione kosmetyki, niektóre od kilku lat. Teraz postanowiłam się trochę odświeżyć i byłam na indywidualnej lekcji makijażu u profesjonalistki. A piszę dlatego, że jestem mega zadowolona. W trakcie przemiła Pani pomogła mi trochę krytycznie spojrzeć na to co sobie każdego dnia "robię" za pomocą tych samych od kilku lat kosmetyków. I owszem wynikiem tego spotkania były dość pokaźne zakupy "kolorowe", ale w sumie efektem jest to, że mam ich mniej, bo te które mam są wielozadaniowe. A Pan M pochwalił, że jakoś malować się ostatnio przestałam i wyglądam nareszcie naturalnie. A ja dalej się maluje tylko inaczej he he… A dzięki Tobie to jeszcze sobie saturator do wody kupię, bo od czasu jak byłam z Bąblem w pakiecie to uwielbiam bąbelki:)
Duolingo jest fajne, bo licząc dni i ustawiając w rankingu zmusza, żeby codziennie za niego chwycić i cokolwiek zrobić. Nawet mój mały H się wciągnął 🙂
Ingwen, dzieki piekne, bede szukac czegos podobnego, jak nie dopadne dokladnie tej firmy. Cos mi juz wyskoczylo,jak zaczelam szperac, ze moze jakies cudo nowozelandzkie z manuka .
No musze wniesc mala poprawke i przeprosic za niescislosc, bo nie wychodze na zewnatrz bez tzw.sunscreen cream, ale to dla mnie taki specyficzny krem, bo jak wracam to musze to zaraz zmyc z twarzy, bo mi wlazi do oczu. Probowalam roznych rodzajow i jedne sa ciut lepsze niz inne, ale generalnie nie znosze tego. Dlatego jak juz sie kapie w morzu, to zakladam pianke z dlugimi rekawami i nogawkami, wtedy tylko twarz wystarczy posmarowac. Niestety slonca sie nie unikne w Australii, tym bardziej ze ciagle gdzies wyruszamy na wycieczki, mniejsze czy wieksze.
Byłam bardzo zadowolona z czarnego Biovax długo, ale złapałam Love Bar różowy w Rossmanie, tak w sumie z ciekawości i to była rewelacja na moje cienkie włosy. Mężowi kupiłam wersję zielona (zupełnie inny typ włosów) i sam z siebie odstawił swój szampon, także to nie tylko moja subiektywna opinia. Nie mam pojęcia, kto to produkuje niestety. Pewnie Gosia, że można sobie uszyć! I popieram to odżywianie. I spanie. Nic mi tak nie rujnuje cery jak kiepskie braki w spaniu. W ogóle co to był za tydzień, pierwszy raz pomysłami, że mam niezły kocioł w pracy jak nie otworzyłam nawet paczki orzeszków przy biurku, ale jak się zorientowałam, że już był Twój wpis, a ja nie trafiłam jeszcze na bloga to w ogóle :D.
Ah i jeszcze dodam, że dużo wody i dobra dieta to faktycznie najlepszy kosmetyk, żaden tego nie zastąpi. Pamiętam jak kiedyś Joan Collins powiedziała, że jak jesz śmieci to wyglądasz jak śmieć.
Zgadzam się z Asią poproszę więcej detali jeśli chodzi o ten szampon. Ja ciągle szukam idealnego, w sumie to nie musi być idealny bylebym była zadowolona bo jednak zazwyczaj nie jestem. Z tymi ciuchami pod domu to masz rację, co prawda jak patrzę na te sukienki to…. sama sobie taką uszyję.
Asiu pamiętam, że już pisałaś, że nie używasz kosmetyków. Ja mam dość problematyczną cerę, i wrażliwą, mieszaną, tu sucha tam tłusta, itd. Opcja bez kosmetyków u mnie się raczej nie sprawdza. Moja mama ma tłustą cerę i nie wygląda na swoje lata, ani trochę. Moja babcia zresztą też właśnie dlatego, że unikała słońca. Mam takie praktyczne pytanie, a jak unikasz słońca bez kremu z filtrem? ja noszę go nawet zimą.
O tak, szukanie przyjemności w obowiązkach na pewno pomaga ale z drugiej strony myślę, że do tego trzeba mieć pewnego typu osobowość, wiesz taką co widzisz, że szklanka jest do połowy pełna a nie na odwrót. Ja cieszę się, że mogę się relaksować przy drutach czy lepiankach z lukru a to przecież jest bardzo pożyteczne. Mąż najlepiej się relaksuje przy grach komputerowych a to niestety nie za bardzo przekłada się na jakieś pożytki dla reszty rodziny.
Mój kolega z pracy używa Duolingo i sobie chwali. My kapsułki odsyłamy do recyklingu ale masz rację, to jednak produkcja odpadów. Myślę, że za jakiś czas chyba kupimy inny ekspres, ten jednak jest mało ekonomiczny.
Ja właśnie też zaczynam się skłaniać w tym kierunku, pandemia pokazała mi, że wiele rzeczy jest zupełnie niepotrzebne. To ciekawe jak każdy z nas ma 'swoje' przyjemności. Jeden może pić byle jaką herbatę ale musi mieć nowego ajfona a ktoś inny odwrotnie. Ja po dwóch ciążach mam biust pierwiastek z dwóch, wątpię aby Shockabsorber nawet robił stanik w moim rozmiarze, za to mam spore biodra a wąską talię i znaleźć legginsy, które się trzymają dupska nie jest tak łatwo.
Dopiero niedawno odkryłam jak ważna jest dobra mata i cieszę się, że wreszcie taką znalazłam, wbrew pozorom nie było łatwo. Ja ostatnio zaczynam rezygnować z gadżetów, nawet mój ajfon nie jest już najnowszy co kiedyś było nie do pomyślenia. Chyba się starzeję… 😉
Osobiscie nie wierze w kosmetyki. Malo uzywam i przy swoich 50sieciu latach nie mam wlasciwie zmarszczek, mam tzw. bruzdy wokol ust, ale to juz mialam w wieku lat 20. W zyciu uzylam moze pare pudelek jakis przypadkowych kremow, ktorymi sie czasem smaruje, jak mam potrzebe. Moja mama miala piekna cere i nigdy niczego nie uzywala. Pamietam ,ze od czasu do czasu kupila jakis krem, ktory potem ladowal w koszu. Mysle, ze mam dobre geny plus nigdy sie nie opalam (mama unikala slonca jak ognia), zero papierosow i prawie zero alkoholu, dosc dobra dieta, duzo snu acha i tzw, tlusta cera.
Niemniej jednak chetnie uzylabym jakis inny szampon i jestem ciekawa tego szamponu w kostce plus odzywka. Wlosy mam kiepskie i widze, ze z biegiem lat sie nie poprawiaja. Ingwen moglabys cos polecic?? Bardzo chetnie wyprobowalabym. Uzywam roznych szamponow i nie widze za bardzo roznicy, jedynie ze jedne bardziej mi wysuszaja wlosy niz inne, zazwyczaj takie na blond wlosy. Z gory dziekuje pieknie.
Moje umilacze: szampon w kostce i odżywka, szok jaka to zmiana we stanie włosów. Plus suszarka jakaś tam z jonizacją. Sukienki Karoliny Garczynskiej kupione zamiast dresu do pracy (startup), znacznie lepiej się czuję ubrana ładnie, kiedy w dodatku jest mi wygodnie. Też korzystam ze spray na pościel, kupiłam na targach eko jakichś, bergamotka jest tam na pewno, ale co jeszcze to nie wiem. Bardzo lubię. Kindle nowy to dla mnie duże ułatwienie, często mam kłopoty ze spaniem, a nie lubię wyłazić z łóżka, teraz sobie czytam, kiedy mąż spokojnie śp zamiast się wiercić albo odmozdzac doomscrollingiem. Ogród! Nasiona już kupione, ruszam z robieniem siewek niedługo, to dla mnie wielka radocha. Róże angielskie sądziłam jesienią, nie mogę się doczekać aż to wszystko, co wsadziłam w ziemię zakwitnie (cebulki też). Słuchawki Ath z active noise-cancelling. Pracowanie jest dużo łatwiejsze przy dzieciakach w domu (niby biuro da się zamknąć, ale jednak immisje dźwiękowe potrafiły mi zaburzać produktywność). Dokształcanie się! Lubię czuć, że wiem więcej. Daje mi to też trochę spokój pod kątem pracy.
Umilacze, umilacze to nie prosta sprawa. Ale oczywiście staram się zadbać o siebie , bo jak nie ja to kto? Netflix oczywiście, audiobooki w ilościach hurtowych, szydełko i druty, spacery z ulubionym psem (chyba jakiś kwadrat trzeba zatem dopisać do tego umilacza;-). Na szczęście moje dzieci, które wożę na zajęcia sportowe mają je w cudnych miejscach – jedna na wsi 50 km od stolicy (czuję się tam w lecie jak na wakacjach, w ziemie mam 1.5h drzemki, też korzystne:-) a druga w samym centrum miasta, ale nad Wisłą, więc jak ciepło to dwie h maszerowania… już mi tęskno). Jak widać szukam przyjemności w obowiązkach, co jest chyba sposobem zamienienia ich na przyjemności ;-)).
Magdalenka
Dobra kawa to podstawa i też jakiś czas temu sprawiliśmy sobie ekspres ciśnieniowy. Kupiliśmy zwykły kolbowy, bo:
1. ceny kombajnów z młynkiem powalają, taki to <1/5 ceny, a kawa wychodzi taka sama.
2. od razu odrzuciliśmy kapsułki, bo kupując kawę w ziarnach jest dużo taniej i nie jesteśmy ograniczeni wyborem, możemy wziąć cokolwiek dostępnego na rynku. Owszem, trzeba poświęcić chwilę na zmielenie kawy w młynku, ale ten zapach! 🙂 No i oczywiście nie generujemy tylu śmieci, co przy kapsułkach.
Z umilaczy oprócz oczywistych rzeczy jak filmy (Netflix, HBO GO), książki (mam bibliotekę w bloku) i robótki (właśnie przymierzam się do czegoś na szydełku dla odmiany), ja tłukę języki (szwedzki i irlandzki – szwedzki, bo lubię, a okazał się na tyle łatwy, że naprawdę widzę postępy, irlandzki jako wyzwanie 😉 ), mam zasadę, by codziennie zrobić cokolwiek – poczytać, posłychać, Duolingo, inne apki, cokolwiek, choć kilka minut.
Zdecydowanie antygadgetowa jestem, odnosi się to też do kosmetyków… mam od niedawna ulubiony szampon w kostce nature box avocado, i sprawdzoną pastę do zębów- elmex, do reszty nie przywiązuje większej uwagi- byle zbyt dużo składników nie miało i nadawało się do wrażliwej, suchej skóry. Do sportu potrzebuję tylko dobre buty i dobry stanik(shock absorber jest dla mnie bezkonkurencyjny) reszta mi "wisi i powiewa", i może być równie dobrze z lidla… za to herbat mam całą szufladę, w różnych smakach i aromatach – nawet kubek wybieram z zależności od chwilowego nastroju. Nie mam też ekspresu do kawy, co wszystkich dziwi, bo kawoszka ze mnie, ale jak nie jestem akurat we Włoszech to piję najchętniej przelewaną przez filter- mam taką specjalną ceramiczną nakładkę na kubek i po prostu zalewam fusy wrzątkiem. Wodę kupujemy w szklanych butelkach, niestety nasza kranówa jest niesmaczna
Staramy się ograniczać konsumpcję do minimum i kupować tylko to, co naprawdę niezbędne. Po pierwsze z braku miejsca, a po drugie w trosce o środowisko- im mniej się kupuje tym mniej odpadów i zanieczyszczeń…
Przyjemnosci, przyjemne obowiazki, obowiazkowe przyjemnosci, obowiazki…
W miedzyczasie calkowicie bezkofeinowa (tak jakos wyszlo) przebieram w mieszankach ziolowo-przyprawowach od delikatnych, poprzez gorzkie, do mocno pieprznych, a te ostatnie chetnie z mlekiem. Takze kawe zbozowa lubie sobie przyprawic (kardamon najczesciej, imbir czesto, inne wg ochoty), a do tego maksymalna ilosc spienionego mleka (spieniacz lavazza).
Kranowka u nas b. dobra, saturator w codziennym uzytku.
Czytam sporo, niemieckie biblioteki sa rewelacyjne, a digitalne otwarte 24h nawet w lockdownie, wiec kundelek moim przyjacielem (gazety odtwarza mikroskopijnie, wiec te trzeba na kompie, a audiobooki na telefonie).
W moim kiedys wyczynowym zyciu sportowym wazne byly porzadne buty (do tego mogly byc ladne), porzadne nakolanniki i dobra pilka; ciuchy moglam nosic przerozne, nawet nietypowo treningowe. Dzis podobnie, bezpieczny "sprzet", czyli dobra mata, wygodne buty… ciuchy aby nie ugniatajace, no i ulubionej bluzy z kapturem do jogi nie zaloze;-)
Jak ostatnio gdzies przeczytalam: kazde euro mniej, ktore wydalam, to kazde euro mniej, ktore musze zarobic…czyli mniej pracy – nawet ulubionej, ale jednak pracy; wiecej czasu na comisiechcedlakogochce.