Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach…
Niesamowite jak sytuacja może się zmienić o 180 stopni. Mamy za sobą naprawdę ciężki tydzień. W poniedziałek jeszcze wszystko było ok, małe Pimposhki wróciły do placówek po świątecznej przerwie, my do trybu pracy zdalnej. Nie zdążyłam się jednak nacieszyć ciszą jaka zapanowała w domu bo…. o 20:00 Borys znowu przemówił do narodu i zarządził kolejne, trzecie już zamknięcie kraju. Tym razem zamknięto również szkoły. Przedszkola co prawda otwarte ale o 21:50 dostaliśmy email, że we wtorek (czyli następnego dnia) nasze przedszkole będzie zamknięte ze względu na reorganizację pracy a tak w ogóle, to bez sensu, że przedszkola mają być otwarte skoro szkoły są zamknięte. We wtorek za to dostaliśmy telefon, że w poniedziałek w przedszkolu było dziecko z koroną w związku z czym cała placówka idzie na kwarantannę do 14 stycznia (wliczając w to młodszą P.). Przedszkole ma się dopiero otworzyć za tydzień 18 stycznia (pożyjemy, zobaczymy). Nasza sąsiadka ma córkę w tym samym przedszkolu, zrobiła wywiad środowiskowy i korona była w innej sali niż ta, do której uczęszcza młodsza P. więc ryzyko, że młoda się zaraziła w ciągu jednego dnia jest raczej znikome. Izolujemy się już tydzień i na razie odpukać nikt nie ma żadnych objawów.
Tak oto zostaliśmy z dwójką dzieci, pracą i wieloma spotkaniami w pracy i planami, których nie dało się za bardzo odwołać czy przesunąć. W środę musiałam sama wyszykować auto na sprzedaż, musieliśmy też skończyć szykowanie MAD do zdjęć. Te odbyły się w piątek (nie wiem czemu ale ten proces bardzo mnie stresował) i w weekend mogliśmy wreszcie trochę odetchnąć. MAD pojawi się na rynku w tym tygodniu i czeka nas kolejny etap w tej przygodzie czyli odwiedziny potencjalnych kupców. Ten tydzień mam nadzieję będzie nieco łatwiejszy bo plany podporządkowaliśmy już nowej rodzinnej sytuacji. A Astra pomimo pandemii sprzedała się od ręki w niedzielę pierwszemu kupcowi, który przyjechał ją obejrzeć!!! Nowy właściciel wydaje się być równie zadowolony kupnem jak ja sprzedażą.
Nie da się ukryć, że w UK panuje właśnie koronaarmagedon. Dzienna liczba zgonów przekroczyła kwietniowy rekord, liczba zakażeń wynosi 60,000 dziennie, szpitale (szczególnie w Londynie) są przepełnione, pod szpitalami ustawiają się kolejki karetek a to tylko początek napływu chorych po świętach. Naród głupi to teraz ma. Londyn miał zakaz spotykania się w święta co na przykład nie przeszkodziło mojemu szwagrowi i szwagierce spędzić całych (!) świąt w towarzystwie jej rodziny (co obejmowało trzy różne gospodarstwa domowe). A oni i tak nie są najgłupszymi przedstawicielami społeczeństwa. Najbliższe tygodnie będą więc ciężkie i nikt nie oczekuje poprawy sytuacji przynajmniej przez najbliższe pięć tygodni. Jedyna dobra wiadomość to taka, że zaszczepiono już jakieś dwa miliony obywateli i generalnie szczepi się na potęgę. Jest więc jakieś światełko w tunelu. Królowa z mężem też już się zaszczepili (swoją drogą podobno czekali grzecznie w kolejce na swoją kolej).
No dobra, dość narzekania. Nie mamy źle, to że zima będzie okropna wiadomo było od dawna, trzeba przeczekać. Przynajmniej w odgruzowanym MAD jest teraz zdecydowanie przyjemniej :). Obiecałam Wam dzisiaj, że pochwalę się rękodziełem. Mam Wam do pokazania kilka zaległych uszytków, dziergadełek i innych.
Zacznę chronologicznie od piżamek dla dziewczynek, które uszyłam pod koniec…. października. Nawet nie wiem jak to się stało, że nie trafiły nawet na Instagrama. Uszyłam je z dżerseju kupionego w sklepie olabela.pl, wzór na piżamki również pochodzi stamtąd.
Najpierw projekt w moim planerze krawieckim, który jak najbardziej cały czas prowadzę:
A tutaj piżamki na modelkach. Nie mam jakiś super zdjęć bo o tej porze roku jak idą spać to jest już ciemno.
We wrześniu pokazywałam Wam kombinezon ‘po domu’ z dżerseju interlock (klik). Jak zrobiło się chłodniej to uszyłam jeszcze koszulkę z długim rękawem do kompletu. Koszulka jest z tego samego wykroju co szara koszulka w ciapki (klik). A całość wygląda tak:
Uszyłam ją z materiału w zające (bardzo lubię ten wzór i ten materiał) oraz z dżerseju z lycrą dokładnie w takim samym kolorze jak dżersej interlock, z którego powstał kombinezon.
Mam też nowe spodnie po domu, które skończyłam szyć dla siebie przed świętami. Projekt:
I wykonanie:
Wykrój to ponownie Hundson Pants (pokazywany już tutaj klik i tutaj klik) ale tym razem skroiłam mniejszy rozmiar. Materiał kupiłam na myfabrics.co.uk, to miękka dresówka z lekkim meszkiem od spodu, idealna na chłodniejsze dni. Nawet nie próbowałam dopasować do siebie kratki, także jest jak jest. Ściągasz w talii zrobiłam z czarnego ściągacza kupionego w dresówka.pl.
Po tych wszystkich dżersejach miałam ochotę uszyć coś trochę z innej bajki. Ponownie w myfabrics.co.uk (w Polsce ta strona jest znana jako tkaniny.net) kupiłam wełnę parzoną (70% wełny i 30% sztuczności) w ‘służbowym’ szkolnym kolorze z przeznaczeniem na płaszczyk dla starszej P. Wzór pochodzi z magazynu Ottobre, który poznałam dzięki czytelniczce bloga (dziękuję :). Płaszczyk szyło się bardzo przyjemnie, wełna parzona jest bardzo łatwa w obróbce. Zrobiłam jednak dwa duże błędy wszywając kołnierz i cieszę się, że w ogóle wygląda to w miarę ok. Po pierwsze źle wykroiłam element odszycia i musiałam go jeszcze raz wyciąć trochę przy tym improwizując. Zresztą jak arkusz wykroju wygląda tak:
to nietrudno o błąd. Nie lubię wykrojów, gdzie trzeba samemu dodawać zapasy na szwy. Zawsze coś sknocę. Po drugie to źle wszyłam kołnierz a zorientowałam się dopiero jak już poobcinałam zapasy na szwy więc rozprucie i ponowne zszycie było dość kłopotliwe. Tym bardziej jestem zadowolona z końcowego efektu i że nic specjalnie nie odstaje. Jestem nawet gotowa przymknąć oko na to, że płaszczyk wyszedł ciut za duży ;).
Dodatkowo kupiłam motek włóczki (Drops Air) idealnie pasujący do materiału na płaszczyk i wydziergałam starszej P. czapkę do kompletu. Tak prezentuje się całość, młoda nawet specjalnie ubrała się do zdjęć w szkolny mundurek:
Młodsza P. również dostała taką czapkę:
Jeśli chodzi o dzierganie to zrobiłam też szalik dla Ali, która odwiedziła nas przed świętami na tradycyjne lukrowanie pierniczków. Szalik najprostszy z możliwych francuzem z frędzlami, włóczka do Drops Big Merino, poszło chyba około 5 motków (włączając w to frędzle). Muszę przyznać, że ponownie zagustowałam w włóczkach dropsa. Dobra cena i jakość, duża paleta kolorów, czego to nie lubić? Włóczki w sam raz na takie małe udziergi.
Uff, faktycznie lecę dziś hurtem. A to jeszcze nie koniec. Ostatnim wytworem jest okładka na mój nieodłączny planer. To już mój czwarty (bo planery są sześciomiesięczne) Hobonichi Cousin Avec. Wcześniej miałam oryginalną okładkę i na to przeźroczystą ‘okładkę na okładkę’. Dwie okładki sprawiły, że zrobił się z tego kawał planera. I choć obecnie w sumie go nigdzie ze sobą nie noszę to chciałam zrobić sobie okładkę, która będzie bardziej kompaktowa.
Jak jeszcze sklepy typu pasmanteria były otwarte zakupiłam stosowne materiały. Z muliny nawet zrobiłam tasiemki-krajki na zakładki ale finalnie kupiłam wstążkę podobną do tej, która jest w oryginalnej okładce. Za to ‘koraliki’ na końce zrobiłam sama z FIMO. Ta okładka to trzecie podejście. Chciałam ją koniecznie obszyć maszyną a w modelu numer dwa (model numer jeden wyszedł za duży) podkleiłam brzegi zwykłą dwustronną taśmą i niestety igła w maszynie cała się kleiła i nic z tego nie wyszło. Już bez lepkiej taśmy maszynie poszło całkiem spoko szczególnie, że mówimy o kartonie, filcu i kilku warstwach dość grubego materiału tapicerskiego. Do szycia użyłam grubszej nici do przeszyć i igły 100 do dżinsu – poszło zazwyczaj gładko. Jestem bardzo zadowolona z efektu, planer zrobił mi się lżejszy, mniejszy i poręczniejszy i o to mi chodziło (jest jakiś centymetr węższy i centymetr krótszy). Poza tym, teraz mogę zmieniać okładki jak rękawiczki :).
Porównanie ze starą okładką
Aaaa, o mało bym nie zapomniała. Dawno temu skończyłam już drugi sweterek baletowy, pokazywałam na Instagramie ale na blogu jeszcze ich nie było:
Sweterek starszej tak jak pisałam zrobiłam od góry. W związku z tym troszkę się nagimnastykowałam aby na jednym z bocznych szwów była dziura na pasek ale wszystko ładnie wyszło. Plisę na około dekoltu doszyłam jednak osobno aby sweterki były do siebie bardziej podobne.
I to by było na tyle tego rękodzieła. Dużo. Ilość wyprodukowanych rzeczy jest wprost proporcjonalna do moich problemów emocjonalnych ;). Czasy są ciężkie i rękodzieło naprawdę pomaga się odstresować i dobrze działa na głowę. Nie, ilość uszytków nie świadczy o tym, że zaraz zabiorą mnie do wariatkowa. W grudniu miałam dwa tygodnie wolnego a nie blogowałam, to się uzbierało. W chwili obecnej trochę zwolniłam.
Następna w kolejce jest piżama dla mnie, a może i dwie. Mam w szufladzie kilka odpowiednich zdekatyzowanych już materiałków. Co prawda maszyny nie zawiozłam w ramach odgracania do skrytki ale chwilowo moje myśli są gdzie indziej, jak okrzepniemy w nowej sytuacji to znów przyjdzie czas na tworzenie. Na razie mam kilka framug do podmalowania zanim zaczną się ‘widzenia’ w naszym MAD. Ostatnio mam dobrą rękę do sprzedaży więc kto wie, może zaraz pojawi się kupiec z ofertą?
Życzę Wam miłego tygodnia! Mam nadzieję, że u Was nieco spokojniej niż u mnie :).
Ale powiem Ci, że niestety z tą Japonią nie jest tak różowo… Jestem z tematem na bieżąco, więc aktualnie jest tak: rząd nie może zrobić lockdownu, bo nie ma takiej opcji według prawa, więc wprowadza stan zagrożenia który polega na tym, że PROSI obywateli, żeby pracowali zdalnie (a pracodawców PROSI żeby 70-ciu procentom pracowników pozwolili pracować zdalnie, żeby biura i pociągi nie były tak obłożone commuterami), PROSI właścicieli restauracji, żeby zamykali kilka godzin wcześniej, PROSI obywateli, żeby nie łazili po mieście, centrach handlowych bez potrzeby. I co? I ludzie stosują się do tego w minimalnym stopniu… A rząd nie ma żadnych narzędzi, żeby kogokolwiek za to ukarać administracyjnie, dopiero zaczynają kombinować, jak to można zgodnie z prawem zrobić. Jedynym sposobem na "ukaranie" biznesu, który nie stosuje się do tych próśb jest upublicznienie nazwy tej firmy czy restauracji, ale to jakoś słabo działa i nie jest straszakiem.
Czytałam, że stosunkowo niewielka ilość zarażonych w tych państwach wynika raczej z tego, że w poprzednich dekadach mieli styczność z innymi odmianami koronawirusów o podobnej budowie, i mają większą odporność grupową niż reszta świata.
Dziękuję! Przyznam, że konsekwencja jest moją dość mocną stroną (co może być i dobre i złe czasami ;). O odchudzaniu pisałam więcej tutaj https://www.pimposhka.pl/2020/11/dlaczego-zaczeam-liczyc-kalorie.html
Dzięki! Z pewnością mam jakieś manualne predyspozycje ale przede wszystkim to się nie bać i próbować, albo bać się ale i tak próbować ;).
Dzięki i oby tak było, masz zacna maszynę szkoda aby się marnowała.
Ah jak zazdroszczę Ci pokoju do szycia, ale może już niedługo, kto wie… no i uszyj sobie okładkę 🙂
Oj tak, trzeba się rozwijać. Ja nie lubię próżni i zmiany mnie generalnie nie przerażają, chociaż są momenty, kiedy czuję się nieco przytłoczona.
Dziękuję! I nawzajem 🙂
Sama nie wiem do kogo podobne, starsza chyba jednak bardziej we mnie, młodsza bardziej w rodzinę męża ale generalnie to są nieźle zmiksowane. O ogarnianiu napisałam post na poniedziałek. Dziękuję Ci za komplementy. Cieszę się, że masz przyjemność z czytania bloga 🙂
Ha ha! Bardzo Ci dziękuję Mario, jak zwykle prawisz mi komplementy.
Myślę, że Ella trochę się 'wyciągnęła' no ale nic dziwnego jak ciągle je tylko ryż 😉 niedługo będzie miała skośne oczy.
Dzięki Oschinko. Już jesteś którąś osobą, która pisze o papavero, muszę się przyjrzeć. A co do MAD to teraz tylko czekać na dobrą ofertę, myślę, że najgorzej to wystawić na sprzedaż (cała ta robota z odgracaniem) no i potem przeprowadzka.
Dokładnie! Także zawsze staram się mieć coś 'do robienia'. A Ella faktycznie to już panna, rośnie nam mądre i fajne dziecko 🙂
Ha ha dziękuję 🙂 w każdej to nie, nic za nic nie umiem śpiewać 🙂
Sytuacja w Polsce na razie wygląda dobrze, nawet bardzo dobrze. Mam nadzieję, że ten wariant z UK nie rozpanoszy się nad Wisłą. Poza tym moja mama już zaszczepiona, babcia ma termin na 22 lutego (ale babcia już miała koronę, bezobjawowo!)
Dzięki Aniu, już tak mam że ciągle muszę coś robić. Młodsza zawsze ma pomysł na siebie i konsekwentnie go realizuje. Bardzo mi to imponuje choć w wieku czterech lat jest to napewno wyzwanie wychowawcze 😉 Ja śledzę pandemię i mam nawet swoje wykresy ale to trochę zboczenie zawodowe.
Magda, tak masz rację, trzeba odcierpieć
Jonko dzięki, A co do ludzi to niestety, niektórzy są mało odpowiedzialni a jeszcze cześć wyjątkowo głupia. Ninka izolowała się 10 dni podczas gdy ktoś z jej przedszkola (kto też miał się izolować) wrzucił na fejsbuka, jak pojechali na wycieczkę. Nie dość, że zero pomyślunku to jeszcze się tym chwalą. Wcale się nie dziwię, że w Japonii, Korei czy Chinach jest mniejszy problem z koroną, za zachodzie jest banda indywidualistów, którzy wiedzą lepiej.
No właśnie, chce piżamkę ale jeszcze na niego nie mam wykroju, sweterek raczej odpada.
Jak zwykle pokazalas, ze jak juz sie za cos wezmiesz, to musi byc perfekt. Piekne rzeczy wyskoczyly spod Twoich rak. Zachwycila mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie pieknie wychudlas, patrze z lekka zazdroscia. Znowu udowodnilas, ze jak cos postanowisz, to musi sie udac. Ja ostatnio tez probuje pozbyc sie paru kilogramow, ktore jakos tak mi narosly tu i owdzie z roznych powodow (ot takie wymowki).
Wielkie brawa, widzę, że jesteś kobietą o wielu umiejetnościach, zachwycasz mnie co rusz! Każda rzecz, którą uszyłaś czy wiedziergałaś to fanastyczne uszyki jak to nazwałaś i dziergawki mega!
Plaszczyk Elli podziwialam juz na Insta, jest wspanialy!
Ja jakos do maszyny podejsc nie umiem, mam nadzieje, ze z wiosna mi minie, i przestane sie bac 😉
Szkoda, że moi chłopcy już wyrośli zapewne z wieku, w którym by ich bawiło, że mają takie same piżamki jak ja :D.
Zainspirowałam się i odgruzowałam mój pokój do szycia w końcu, także maszyna poszła w ruch, ale nie przyszła mi do głowy okładka na notes, a w sumie kupuję takie w idealnym rozkładzie, ale jednak z bardzo łatwą do zniszczenia okładką.
Ale nadal podchodzę do moich gazetek z wykrojami jak do jeża :D.
Pracowita końcówka roku i wielokierunkowa :)Szycie, komórka, domek, stare auto,nowe auto, świętowanie, same takie "tłuste" tematy oprócz pracy. I dzieci! Dużo się dzieje w Twoim życiu ale to chyba dobrze prawda? Trzeba się rozwijać 🙂
Uszytki i udrutki nadzwyczaj udane.
tak! krata i paski to najlepsze wzory 🙂 oczywiście oprócz tych, które lubią dla siebie inne szwaczki… a te arkusze to gimnastyka wzrokowo- manualna trochę osłabiająca zapał. Ale są, więc trzeba to odcierpieć.
Płaszczyk genialny i cały strój w komplecie z czapką wygląda bardzo elegancko. Ottobre faktycznie trudno się odrysowuje, mam teorię, że częściowo przez to, że wszystkie linie są tej samej grubości. Wszystko, jak dla mnie, przebijają jednak arkusze Burdy z lat 70-80: gąszcz linii, tylko dwa kolory i każdy element oddzielenie do odszukania na planszy. Do dziś się zastanawiam, jak mamie i babci udawało się cokolwiek odrysować.
Wszystkiego dobrego w nowym roku!
Dzieki,ze chce ci się i ze znajdujesz czas pracując na 2 etatach ( praca i oczywiście dom), zeby jeszcze do nas pisać. Dla mnie to jeden z najmilszych momentów dnia, gdy mogę zajrzec, co u ciebie. Wszystkie twoje dzieła sa nie tylko ładne, ale perfekcyjnie wykończone, powtórze to praz 100 po innych komentujących, ale to aż niewiarygodne, ze potrafisz tak "jak ze sklepu". Pimposzki urocze, ta młodsza ciagle sie zmnienia i nie wiem do kogo jest podobna, bo starsza to chyba do taty? Zdrowia, zdrowia i cierpliwości ! Pozdrowienia z Warszawy.
Fajnie, że jesteś, o reszcie nie będę pisać,bo wiadomo,wszystko ,czego się tkniesz, jest perfekcyjne,sama przyjemność w oglądaniu.
Do przeczytania!
Uszytki i udziergi super, modelki sama słodycz, ale najstarsza P. czyżby zmieniła figurę na smuklejszą? Pozdrawiam w Nowym Roku
super te uszytki wychodzą i pewnie duma i radość Cię rozpiera jak uszytek pasuje:) Jeśli nie lubisz wykrojów bez zapasów spróbuj coś uszyć ze strony papavero.pl Mają fajne wykroje i duży wybór rozmiarówki
Też lubię robić z włóczek Dopsa Są ok jakościowo i wg mnie jest w czym wybierać zarówno w kolorach i składzie
Wszystkiego dla Was dobrego Oby Wam się udało wszystko pomyślnie z domem załatwić
Piękne te Twoje uszytki! Ze starszej P. wyrasta piękna panna! Tak jak piszesz, robótki ręczne świetnie odstresowują, dla mnie to też jest najlepsza terapia i odskocznia od tego, co się dzieje dookoła. Pozdrawiam
Mistrzyni krawiecka, płaszczyk to majstersztyk, Ty utalentowana w każdej dziedzinie, zdrowia i powodzenia przy Mad .
Płaszczyk świetny!!! Myślę, że to też duża zasługa modelki;-) Piżamki doskonałe. Czapki – sama bym taką chętnie nosiła. To nie lekko z tymi zamianami… u nas tj. w PL też się pewnie zacznie, bo ludziska wyruszyli się feriować… Ale cóż poradzić…
Magdalenka
Najbardziej podobają mi się spodnie, bo są w kratę!!! Ale płaszczyk też świetny, i reszta ciuszków! Okropne są takie wykroje nadrukowane hurtem na sobie, pamiętam ten moment, kiedy Burda postanowiła zaoszczędzić na papierze i z numeru na numer zmniejszyła ilość arkuszy, wciskając więcej modeli na jednej karcie, masakra dla oczu! Przecież mało kto ma podświetlany od spodu przezroczysty stół, a już na pewno nie w rozmiarze odpowiadającym rozmiarowi arkusza z wykrojami…
Co do zachowań ludzi w święta, no cóż… W Wigilię rozmawiałam przez telefon z moją ciotką, a ona mi mówi "no, oczywiście, że przychodzi do mnie córka z mężem i dwójką prawie dorosłych dzieci, syn z żoną i kilkulatkiem, 80-letnia siostra z 55-letnią córką". Oczywiście! Nie komentowałam, w końcu i tak nie przekonasz, jak się ktoś uprze, bo "to święta przecież!".
A dla małżonka jakaś piżamka lub sweterek? 🙂