Merczandajzing

Jak Polska otworzyła się na ‘zachód’ to pojawiły się w naszym kraju zawody poważnie i zagranicznie brzmiące. Na przykład merchandiser. Mój kolega był takim merczandajzerem dla MK Cafe (z tego co widzę marka jeszcze istnieje i ma się dobrze). Miał służbowy samochód w firmowych kolorach (niebieski) i jeździł po regionie (był z Lublina) sprawdzając czy produkt jest w sklepach ładnie wyeksponowany. Jak czasem zawitał to Warszawy to przywoził mi firmowe gadżety i miałam całą kolekcję kubków i puszek z logo MK Cafe. 

Pamiętam też jak w Warszawie w sklepie Promod chciałam przymierzyć bluzkę. Okazało się, że mój rozmiar był akurat na manekinie na wystawie. Pani ekspedientka odmówiła rozebrania manekina bo Promod miał jasne wytyczne co konkretnie ma się znajdować na wystawie w danym tygodniu. Po tym incydencie już nigdy nie weszłam do sklepu tej marki. Moja kuzynka pracowała też jakiś czas jako Visual Merchandiser dla Reserved i innych sklepów LPP, teraz się przekwalifikowała i jest krakowską kwiaciarką. 
Bazując na moim doświadczeniu z zakupami w Polsce mam wrażenie, że te zawody chyba wymarły. 
W moim codziennym życiu mam Amazona, inne sklepy gdzie kupuję online, zakupy spożywcze z dostawą do domu. Jeżeli więc już wylezę ze swojej norki po to aby wybrać się na zakupy w realu to liczę na maksymalnie przyjemne doświadczenie, chcę być uwodzona przez ekspedientki, które zaskakują mnie swoją wiedzą i nawet nie mam nic przeciwko jeśli sprzedadzą mi coś czego nie potrzebuję. Sklep ma być ładny, przestronny, gdzie zakupy robi się łatwo i przyjemnie. A jeśli nie jest przestronny to przynajmniej ma być klimatyczny i ma być wyposażony w charyzmatycznego subiekta, który zna się na swoim fachu jak mało kto. Tak właśnie wygląda większość sklepów w Anglii, zarówno duże sieci jak i niezależne małe sklepiki. 
No właśnie. Kiedy jestem na wakacjach w Świnoujściu to niestety większość zakupów muszę robić osobiście. Piszę niestety bo rzadko jest to miłe doświadczenie. Pisałam na początku tego tygodnia, że Świnoujście ma dwie twarze. Dzielnica nadmorska pięknieje, widzę, że Świnoujście naprawdę robi się luksusowym kurortem. Niemal brakuje słów jak pięknie została odnowiona promenada, ze smakiem, z pomysłem, ma to wszystko ręce i nogi. Nowa tzw. promenada zdrowia ma pas dla pieszych, dla rowerów i dla rolkowców. Wybudowano piękne tężnie, fontanny, ogródek sensoryczny dla dzieci, piękne place zabaw. Zniknęła też większość ‘lokalnego folkloru’ typu plastik-fantastik. Jest mniej budek skleconych na poczekaniu sprzedających pamiątki z Chin, zamiast nich stoją eleganckie pawilony, jest zdecydowanie mniej ‘jarmarku’. Nie powiem, byłam pod wielkim wrażeniem. 


Ale centrum miasta….. szkoda gadać. Robienie ‘zwykłych’ zakupów w mieście do lekki horror. Oczywiście stonka turystyczna nie pomaga ale nie o to mi chodzi. Poza galerią handlową Corso, gdzie znajdują się głównie sklepy sieciowe nie ma w Świnoujściu chyba ani jednego sklepu, w którym robiłoby się zakupy przyjemnie a szczególnie brakuje mi sklepów spożywczych, w których można ‘normalnie’ zrobić zakupy. Poza tym w centrum miasta panuje okropna brzydota. Nie ma sklepów, który by zachęcały do wejścia. Wystawy wyglądają okropnie, można by pomyśleć, że w Świnoujściu są same lumpeksy i ciuchlandy i to w wersji wczesne lata 90-te. Wszędzie to samo, jedna wielka chińszczyzna. To po pierwsze. Po drugie nie ma sklepu (i wliczam w to sklepy sieciowe gdzie coś o merczandajzingu powinni wiedzieć) gdzie jest przestrzeń. W każdym, absolutnie każdym sklepie panuje ścisk. Regały/wieszaki są ustawione zbyt blisko siebie. Zatrzymaj się w Rossmanie aby popatrzeć na kosmetyki, koło Ciebie już trudno przejść. Dodatkowo ustawia się kosze z promocjami na środku alejek. W sklepach jest za dużo towaru, wieszaki się uginają, trudno na nich cokolwiek znaleźć. Co chwila coś ci spada. Za dużo, za ciasno, za pstrokato. 

Po co mieć w sklepie regały jeśli można je zbudować z kartonów z butami?

A tutaj przykład nagminnego wykorzystywania wystawy w celu składowania towaru.

Sklep reklamuje się jako brafitting ale na wystawie tylko smętna koszula nocna. Wszystkie trzy sklepy znajdują się albo na albo zaraz obok Placu Wolności, jednego z bardziej reprezentacyjnych miejsc w cetrum Świnoujścia. 


Sklep ortopedyczny również magazynuje a nie wystawia. W sklepie z butami, obuwie na wystawie są wypłowiałe od słońca, podobnie plakaty ‘reklamowe’, które są pożółkłe i brzydko przyklejone. 


To sklepy przy ulicy Bohaterów Września, która jest deptakiem i kiedyś była najbardziej ekskluzywnym adresem handlowym. 

Sklep z artykułami gospodarstwa domowego (co widać) ale za to bez szyldu. Tylko najstarsi Świnoujścianie pamiętają, że ten sklep nazywa się Domgos. 



A to dwa przykłady sklepów, które mają całkiem przyzwoite wystawy i widać, że właściciele włożyli w nie jakiś wysiłek i jakoś to sobie przemyśleli. Niestety zakupy w sklepie z ubrankami dla dzieci do katorga, jest tam za dużo towaru i człowiek nierzadko się spoci aby coś znaleźć wśród uginających się wieszaków. 

Oczywiście rozumiem, że małe prywatne sklepiki nie mają wielkich nakładów na merczandajzing ale jeśli to jest byle jaki sklep, który sprzedaje byle co, to co się dziwić, że biznes idzie byle jak? 
Sklepy spożywcze to osoba kategoria. Jeśli już zakupy ubrań, butów czy kosmetyków można załatwić online tak jedzenie trzeba kupić osobiście. A tam masakra. Ciasno, alejki są zablokowane paletami z towarem, które trzeba dopiero rozładować (a robi się to w godzinach otwarcia sklepu i to nie zawsze wieczorem czy wcześnie rano, kiedy jest mniej klientów). Wyminąć się z innym klientem gdy ma się wózek jest naprawdę trudno, przy kasach długie kolejki, które blokują alejki znajdujące się w pobliżu. Podobna sytuacja jest przy ladach z mięsem czy serami, gdzie również tworzą się kolejki i blokują dostęp do półek z towarami. Wcale się nie dziwię, że wśród klientów pojawia się agresja, uwagi jak się powinno stać, wpychanie się. 
Towar jest wyłożony byle jak, panuje wieczny bałagan a koszyki z produktami sezonowymi to już w ogóle dramat. W Świnoujściu nie ma ani jednego sklepu spożywczego, gdzie robiłoby się zakupy z przyjemnością. Być może w dużych miastach są hipermarkety, które mają przestrzeń aby porządnie eksponować towar i przy okazji zapewnić komfort kupującym, szczególnie w czasie pandemii. Ale czy są delikatesy? Nie wiem. Piotra i Pawła już nie ma. Almy i Bomi też już nie ma. Widocznie Polakom nie zależy na tym aby móc kupić sałatę Radicchio i takie biznesy nie mają racji bytu. Relatywnie najlepszym miejscem w Świnoujściu na komfortowe zakupy jest ryneczek, parę lat temu przeniesiony w nowe miejsce i odnowiony, muszę przyznać, że warzywa i owoce na stoiskach są naprawdę ładnie ułożone i wygląda to zachęcająco, choć też jest ciasno.  
Jedyne co się nieco poprawiło to ‘Żabki’. Parę lat temu opisywałam niemiłą sytuację w takim sklepie. Teraz są to nowoczesne sklepiki, maja dużo świeżego towaru (przeterminowane jogurty są wspomnieniem), dodatkowo inne usługi: kawa, hot-dogi, dania podgrzewane w mikrofali. Szybka obsługa, Naprawdę całkiem przyjemnie choć siłą rzeczy oczywiście tam też panuje ścisk, kilka klientów to już tłum. Mama mi powiedziała, że odkąd zakazano handlu w niedziele Żabki znacząco się rozwinęły i to widać. 
Ale żeby nie było tak bardzo przygnębiająco to opiszę miłe doświadczenie z Douglasem. Otóż mieli promocję online, 20% na zakupy i zamówiłam dwie paczki tego samego dnia. Jedna przyszła do paczkomatu bez problemu (ah paczkomaty to fantastyczny wynalazek swoją drogą, zainstalowałam sobie nawet apkę to zdalnego otwierania i ze starszą P. miałyśmy przednią zabawę). Druga paczka nie chciała przyjść aż w końcu dostałam maila, że Douglas uprzejmie dziękuje mi za zwrot paczki (!). Zadzwoniłam więc do biura obsługi klienta aby sytuację wyjaśnić. Pan faktycznie zobaczył w systemie, że paczka zamiast się wysłać to sama się zwróciła. Ja na to, że dalej chcę te kremy ale najchętniej w cenie promocyjnej, która już się skończyła. Pan, że chętnie mi wyśle kupon na 20% ale na zakupy online. Ja na to, że za dwa dni wyjeżdżam i zakupów online nie zdążę już zrobić, no chyba, że dostanę 20% na zakupy w stacjonarnym Douglasie w Świnoujściu. Pani obiecał coś pomóc. Ku mojemu zaskoczeniu po południu tego samego dnia dostałam maila, że Pan porozmawiał z kierownictwem sklepu w Świnoujściu i że mogę tam iść i kupić oba kremy w promocji 20%. Poszłam więc, wzięłam kremy z półki i podeszłam do kasy. A tam niespodzianka! Obie Panie, które stały za kasą nie tylko wiedziały o co chodzi ale miały już oba kremy dla mnie odłożone! Muszę przyznać, że byłam baaaardzo pozytywnie zaskoczona a wiecie, że do obsługi klienta mam… specyficzne podejście ;). Sama bym tego lepiej nie załatwiła. Wysłałam Panu z obsługi klienta maila z serdecznymi podziękowaniami za takie załatwienie sprawy.
Muszę przyznać, że z przyjemnością wróciłam do robienia zakupów w Anglii gdzie ‘zwykłe’ zakupy spożywcze robimy online a po frykasy czy dobre jakościowo owoce wybieramy się do przestronnych sklepów typu M&S czy Waitrose, gdzie dwa wózki mogą się spokojnie wyminąć w każdej alejce, nie ma ani jednej palety w zasięgu wzroku a jak biorę towar z półki to nic mi przy okazji nie spada. Uffff! 

Zastanawiam się, czy ta brzydota i brak funkcjonalności jest też w Waszych miastach czy to tylko Świnoujście? Macie podobne odczucia czy może przesadzam? 


p.s. To już ostatni post inspirowany wyjazdem do Polski. W poniedziałek wracam do normalnego blogowego trybu i zapraszam Was na post o uszytkach. 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
5 lat temu

Nie z Jonem, tylko z Jonem i dziećmi – Wrocław jako miasto krasnali świetnie się nadaje na dziecięcy city break.

5 lat temu

Jak pisałam powyżej mnie aromatyzowanie nie przeszkadza, mam mało wrażliwy nos. Za to w dalszym ciągu pamiętam super zapach jaki panował w sklepie chemicznym przy Armii (jeszcze) Czerwonej w Świnoujściu, taki zapach z dzieciństwa, mam pamięć do zapachów. Z tym się zgodzę, że H&M w Świnoujściu to luksusowy butik (czysto, równo, nawet nie za gęsto) w porównaniu do H&M w mojej miejscowości (wypisz wymaluj Twój opis). Z drugiej strony zawsze mam frajdę, jak powiedzmy w Anglii jest jakiś szampon, który kupuje się w markecie a w Polsce uchodzi za luksusową markę, z którą fotografują się gwiazdy na imprezach promocyjnych :).

5 lat temu

No wiesz, nie musisz mi mówić skąd pochodzi ten cytat 😉 Myślę, że zrobienie dobrej wystawy jest trudniejsze niż nam się wydaje, szczególnie jeśli ma się zmieniać co jakiś czas ale też zgadzam się, że to co pokazałam na zdjęciach można ulepszyć bez fachowej wiedzy.

5 lat temu

A ja mam takie wspomnienie jak przyjechałam po raz pierwszy do Londynu i przechodziłam koło Harrodsa. Tam akurat była zmiana wystawy i wisiała kartka 'Proszę nam wybaczyć obecność pracowników na wystawie podczas zmiany ekspozycji'. Taki szok kulturowy 😉 Ale też pamiętam wyjazd do Warszawy i piękne wystawy w Domach Towarowych Centrum. Zauważyłam też, że wystawa na skromnym sklepiku, który należy do mojego uniwersytetu i sprzedaje pamiątki (typu koszulka czy kubek z logo Oxfordu) wygląda niesamowicie. Musieli zatrudnić kogoś z prawdziwym talentem.

5 lat temu

Tylko, że Świnoujście jest bardzo bogate i Świnoujścianie też bo spora ich część zarabia w Euro. A potem wszyscy jeżdżą na zakupy do Szczecina. Oprócz sklepów spożywczych, aptek i kosmetycznych to zakupy robię tylko w Coccodrillo. Aaaaa, i raz kupiłam okulary przeciwsłoneczne u optyka. Już nie pamiętam kiedy kupiłam coś w Świnoujściu do ubrania (dla siebie, bo Coccodrillo to dla dzieci wiadomo). W sumie polityce włodarzy Świnoujścia nie mam aż tak dużo do zarzucenia. Dużo łatwiej jest zrobić ładną promenadę (z dofinansowaniem z UE) niż jakoś dogadać się ze sklepikarzami, żeby zrobili porządek ze swoimi witrynami. Wolnoć Tomku w swoim domku. Myślę, że brak rąk do pracy (bo pracują w Niemczech) to właśnie duży problem Świnoujścia.

5 lat temu

Widzę, że wiesz o czym piszesz i na pewno jest w tym dużo prawdy i racji. Ale są pewnie elementy, z którymi nie mogę się zgodzić. Jeśli ktoś prowadzi sklep to chyba powinien mieć do tego jakieś predyspozycje, żeby tak w ogóle nie umieć zrobić wystawy? Ja rozumiem, że to wcale nie jest takie łatwe ale nie trzeba być specjalistą aby jednak wystawy, które pokazałam jakoś upiększyć totalnie własnym sumptem (albo poprosić którąś panią z MDK o pomoc). Zgadzam się, że jeśli nie znasz dnia i godziny to po co inwestować. Ale po co w ogóle robić w takim razie taki biznes. I jeśli jest to problem sklepów to dlaczego fryzjerzy i gabinety kosmetyczne wyglądają o niebo lepiej? Chyba problemy lokalowe i z wyposażeniem mają podobne? Tyle tylko, że myjki fryzjerskiej nie da się zastąpić wiaderkiem a regał z pudełek na buty da się zbudować. Zgadzam się w 100% co do braku personelu i być może to jest właśnie ten największy problem?

5 lat temu

Ależ mi narobiłaś ochoty na Wrocław. Czasem żałuję, że nie mogę szerzej poznać Polski. Przyjeżdżając tylko do Świnoujścia (w okazjonalnym wypadem do Szczecina) mam jednak zawężoną perspektywę. szczególnie, że Świnoujście nie jest reprezentatywnym polskim miastem. Z jednej strony jest bardzo bogate ale z drugiej właśnie usługi nie są na najwyższym poziomie bo nie ma rąk do pracy bo kto może pracuje u sąsiada. Być może za rok zrobimy sobie z Jonem mały 'city break' tylko zamiast jechać do Rzymu czy Paryża pojedziemy do Wrocławia. Coż czuję, że się nie zawiedziemy. Także przewodnik po Wrocławiu mile widziany 🙂

5 lat temu

Może my Polacy jeszcze za mało gotujemy 'frymuśnie'? Pamiętam jak przyjechałam ze studiów do domu i nigdzie w Świnoujściu nie mogłam kupić brokuła! (ze studiów w Warszawie nie w Anglii, i w Warszawie brokuły były szeroko dostępne). Teraz oczywiście już brokuły są bez problemu :). Ale jeszcze nie tak dawno to nawet parmezan w kawałku trudno było kupić. Eh.

5 lat temu

Ha no proszę, aż żałuję, że specjalnie nie mam okazji pobyć w innych polskich miastach tylko w tym Świnoujskim (jak się okazuje) zaścianku. A wystawy w Świnoujściu są okropne! Tego nawet wystawą nie można nazwać!

5 lat temu

Ja nie mam wrażliwego nosa, więc zupełnie nie wiem o czym piszesz. Oczywiście ja też nie lubię jak mi się ktoś narzuca jeśli wiem po co dokładnie przyszłam, ale wtedy po prostu mówię 'nie dziękuję' i tyle. Bardziej razi mnie gdy chcę pomocy a ktoś mam mnie w pupie.

5 lat temu

Ja nie jestem 'czekoladowa' ale jest Godiva w Oxfordzie, może kiedyś się przejdę. Myślę, że Twoje nawyki zakupowe są jednak trochę inne od 'typowych' ze względu na to, że mieszkasz na wsi. 'Polskie sklepy' faktycznie są dobrze zaopatrzone, jak zaczęła się pandemia to makaron i mąkę można tam było kupić bez problemu 🙂

5 lat temu

Ja bardzo lubię Lidla ale jakoś tym razem nie robiłam tam zakupów. W Śwnoujściu są dwa, jeden otworzyli parę lat temu i jest śliczny! Natomiast zupełnie nie rozumiem Biedronek. Jakiś czas temu weszłam tam po coś i była to trauma, która pamiętam do dziś (to co opisałam powyżej ale do kwadratu, jeśli nie sześcianu). Nie wiem, może akurat mieli zły dzień, ktoś zachorował nie dojechał do pracy, turyści wyjątkowo bałaganili ale to była masakra. Nie mówiąc o tym, że wejście z wózkiem było super utrudnione, bo dla kupujących była taka bramka a obok druga bramka ale dla wózków sklepowych a nie takich z dzidziusiem i rączka się nie mieściła. Oszaleć można! Myślę Jonko, że Ty masz łatwiej bo jednak mieszkasz w Warszawie. W dużych miastach (Katowice) też pewnie sytuacja jest lepsza. W Świnoujściu chyba musi być bardzo zła, głównie przez bliskość granicy, po co pracować w sklepie w Polsce, jak można w sklepie w Nieczech za cztery razy tyle!

5 lat temu

To ciekawe, bo ja zakupy w Pl robie chetnie (ok, chetniej, bo na zakupy wygna mnie tylko silny deficyt w domu). Pochodze z Wroclawia, wiec wg komentarzy najlepiej;) ale tez jak jestesmy gdzies indziej, to chetnie zwiedzam mniejsze galerie handlowe, bo nie ma az takiego tlumu i natloku wszystiego. W ostatnich latach Pruszkow i Pabianice, dawniej jeszcze Kamienna Gora i Milicz (wiec naprawde male miescinki). Sklepy male, niezalezne czasem jeszcze wystroj maja taki, jak pokazywalas, ale czesto maja fajna oferte i obsluge, ktora sie zna na rzeczy, a to bardzo cenie. Porownujac z Holandia w polskich sklepach jest czysto! I to jest dla mnie wielka zaleta, bo w sieciowce z ubraniami w Nl sprzata sie raz dziennie, niezaleznie od tego ile ubran lzy w klebach na podlodze i jaka chlapa jest na dworze. Nie rozumiem, ale tez nie umiem zniesc.
Jedna rzecz, ktora mnie w Pl zabija (tez juz wspomniana), to zamilowanie do aromatyzowania- zapachy i "odswiezacze powietrza" sa wszedzie, zapachy sie kloca, a mnie mdli.

5 lat temu

Podpisuję się obiema rękami, Wrocław się piękny, a jedzenie znakomite 🙂

5 lat temu

Ja jestem importowana ze Świnoujścia 😉 więc generalnie wszystko tu w Poznaniu było szokiem 🙂

5 lat temu

W moim osiedlowym Społem w Łodzi kilka lat temu znaleziono idealne rozwiązanie problemu wystawy: podczas remontu ją po prostu zamurowano/zablachowano, zostawiając dwa miniokienka tuż pod sufitem. Serio. Na pięknym zabytkowym osiedlu z dwudziestolecia międzywojennego. Teraz trzeba palić światło w sklepie w biały dzień, jak w galerii handlowej, super niwocześnie.
Nie jestem pewna, czy małe sklepy naprawdę potrzebują specjalnego "stroiciela" wystaw. Jak w sklepie jest porządek (o, tak i przejścia!), to na wystawie wystarczy cokolwiek, byle ułożyć w miarę równo i nie za dużo. Najbardziej brzydzą mnie tzw. butiki rodem z lat 90-tych z nawaloną warstwowo kupą szmat, że nic nie widać, do takich sklepów wręcz boję się wchodzić, kto wie, co tam w środku jest, może zbójców zgraja? Bo takiej np. wentylacji tam się raczej nie uświadczy.
W dobie pandemii natomiast stałam się bardzo wyluzowana w kwestii zakupów – kupuję mało i jak najwięcej online. Spożywka to cztery adresy naprzemiennie z listą w ręku i do domu, do doomuu (jak Marysia* z pięcioma kg cukru).
______
* "Poszukiwany, poszukiwana").

5 lat temu

Jestem importowana z kujawsko-pomorskiego i przeżyłam szok kulturowy, wszyscy byli tacy mili :D. Mam nadzieję, że mi się już udzieliło.

5 lat temu

Ooo!, ja mieszkam w Lubinie i nie myślałam, że ktoś pochwali Galerię Cuprum.
Lubin, ma ponad 70 tys. mieszkańców, ale znikają z niej "droższe" sklepy – Piotr i Paweł, czy Alma – wiadomo, ale zamykają Tesco, Auchan, zniknęło Intermarche, a z Galerii Simple, Caterina … Zostają naprawdę najtańsze, ciasne, a jeśli pojawia się promocja … to także dziko zatłoczone…
Jeśli chodzi o wystawy to jest bardzo różnie.
Pamiętam, jak w latach *)-tych przyjeżdżałam z Łodzi do Wrocławia, to byłam zachwycona wystawami – pamiętam 2 tematyczne – z suszonymi roślinami i instrumentami dętymi. Na pewno zależy to od inwencji handlowców i "dostępu" do dekoratorów.

5 lat temu

Mieszkłam w kilku rejonach Polski. Wiadomo, że wszędzie są miejsca b.różniące się od siebie, ale moim zdaniem ta północno -zachodnia część Polski wydaje się taka trochę zaniedbana. Zaczyna się upiększanie od deptaków, parków, ale wystarczy trochę skręcić w bok i widać , że do zrobienia jest dużo. Do niedawna mieszkałam przed ok.15 lat pod Wrocławiem. I miałam okazję zobaczyć b.dużą zmianę na plus. Nie tylko Wrocław, ale i te pomniejsze miasta wypiękniały. A sklepy są lepsze i gorsze, ja osobiście lubię Kauflandy, gdzie moim zdaniem jest najlepszy wybór warzyw. A tak na marginesie najładniejsza galeria w jakiej byłam znajduje się w Lubinie. To miasto z siedzibą KGHM to też ewidentny przykład jakie znaczenie i wpływ na wygląd regionu mają pieniądze.

5 lat temu

W Świnoujściu największym problemem dla ludzi prowadzących sklepy i sklepiki jest brak możliwości kupienia lokalu za rozsądną cenę, z reguły lokale są wynajmowane i ludzie nie znają dnia ani godziny kiedy dostaną wypowiedzenie najmu. Ja wiem że umowy reguluję te sprawy ale jak wiedzą , że w każdej chwili mogę dostać wypowiedzenie to nie inwestują w wystrój w wystawę itp. W mieście brakuje również osób które zajmują się aranżacją wystaw.Wynajęcie kogoś ze Szczecina lub innego miasta kosztuje majątek. Najbliższy sklep z możliwością kupna elementów wystroju sklepu jest 100 kilometrów dalej i zorganizowanie tego wszystkiego zabiera ogromnie dużo czasu i pieniędzy Inną sprawą są wysokości czynszów i ogólna sytuacja na rynku pracy. Brakuje ludzi i to u małych przedsiębiorców jak i w sieciówkach. Polacy wyjechali za granicę, większość młodych mieszkańców Świnoujścia pracuje w pobliskich niemieckich miasteczkach, Ukraińcy wyjechali bo zaraza.

5 lat temu

Wrocław pełen jest też tak genialnych knajp, restauracji, pubów i kawiarni, że gdybyś poprosiła mnie o polecenie jednej, to nie miałabym pojęcia co wybrać. Serio, mamy tu absolutnie szał na piękne wystroje i nietypowe kuchnie! To się samo napędza – każda nowa knajpa stara się pobić konkurencję, więc mierzy naprawdę wysoko. Wpadliśmy trochę w szał sprawdzania nowych miejsc, bo przy takich wyborze ciężko się opanować by nie stołować się na mieście 🙂

Mamy oczywiście duże galerie handlowe – dla mnie trochę za dużo, ale ja nie znoszę zakupów. Niemniej lubię gdy wszystko jest w jednym miejscu i móc jednego dnia załatwić wszystkie sprawy. Są galerie typowe, które łączą różnej jakości marki. W Magnolii, do której chodzę najczęściej (bo mam najbliżej:)) sieciówki są na dolnym piętrze, a butiki i odzież z wyższej półki na górze, ale jest też Renoma. To galeria dla wybrednych. I bogatych 🙂
Ale są też małe sklepiki, showroomy wszelkiej maści rozsiane po całym mieście. Jedna dzielnica we Wrocławiu, strasznie zaniedbana przed laty, teraz odżywa właśnie dlatego, że miasto udostępnia w kamienicach lokale (w dobrych cenach) dla małych firm, sklepików, artystów, rzemieślników.

Przeczytałam Twój post na wakacjach i trochę o tym dyskutowaliśmy z Mateuszem. Wcześniej wpadł mi do głowy pomysł na posty o Wrocławiu, taki przewodnik o wszystkim. Może zrobię więc taki przegląd knajp/sklepików/wystaw. Jako że mieszkam tu już 10 lat, przyzwyczaiłam się do tego dobra tak bardzo, że uznaję to za normę. Gdy jadę do Ustki to nie oczekuję od niej takiego poziomu, ale ostatni wypad w okolice Kalisza uświadomił mi jak bardzo różni się duże miasto o tych niewielkich. Może jest to ciekawy temat na nowy wpis lub dwa? 🙂

Btw… będąc wege nawet nie sprawdzam menu przed wybraniem knajpy we Wrocławiu. Wiem, że każda ma kilka naprawdę oryginalnych pozycji dla osób niejedzących mięsa (i nie są to pierogi ruskie albo makaron z sosem pomidorowym!), ale ten wypad do Kalisza trochę nas sprowadził na ziemię. To nie jest normą w całej Polsce… co więcej, w pozycji wege oprócz ruskich i spaghetti Napoli znaleźliśmy głównie ryby. A w Beskidzie Żywieckim, otrzymałam wege pierogi z… boczkiem.

Pozdrawiam!

5 lat temu

Wydaje mi się, że w Polsce "moda" na porządne sklepy, hipsterskie restauracje czy estetyczne wystawy nie dotarła jeszcze do mniejszych miast. W Ustce jest podobnie jak w Świnoujściu – odnawiają miasto, tworzą parki i atrakcje dla dzieci czy seniorów, ale reszta jakby bez zmian. Nie sądzę, że można porównać pod tym względem Polskę z Anglią, a już na pewno nie niewielkie miasteczka z okolicami Londynu. U nas wszystko dopiero się rozkręca, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze i mamy całkiem niezłe tempo 🙂
Moim zdaniem dobrym przykładem jest Wrocław, który naprawdę jest na wysokim poziomie. Może ja mam niskie oczekiwania (kto tam wie?:)) ale ja jestem nim zachwycona. Kiedyś to miasto mi się nieszczególnie podobało, mieszkałam w nim bo musiałam, ale teraz? Zamienię je wyłącznie na coś lepszego! I to nie dlatego, że jest tu źle, ale jest tak fajnie, że nie chciałabym z niczego rezygnować, a co najwyżej zyskać coś ekstra 🙂

Mieszkam dosłownie 2km od granic miasta, mam pod domem dwie Żabki (uwielbiam te sklepiki!), genialny warzywniak ze świeżymi produktami, który sprzedaje również lokalne produkty. Obok jest też mięsny, całkiem dobrze wyposażony. A mieszkam tylko w małej wsi pod Wrocławiem.
Większe zakupy robię w Lidlu albo Carrefourze, ten drugi jest przestronny i panuje tam zawsze porządek. Lidl jest ok – jego największą zaletą jest odległość od mojego domu i niewielkie rozmiary. Zamawiamy też czasem zakupy w Tesco, z dowozem.

Gdy chcę wypróbować jakiś szalony przepis to wiem, że spokojnie znajdę te produkty w mieście. Mamy wysyp małych, azjatyckich sklepików na wysokim poziomie. Odkąd nie jemy mięsa, odkryłam, że sklepików z wege produktami też jest całkiem sporo! Nawet w okolicznych marketach czy sklepikach co raz więcej jest produktów nietypowych. W centrum jest naprawdę duży sklep, który śmiało można nazwać delikatesami. Jest tam chyba wszystko, połowy produktów nawet nie znam 😀 Mamy ekobazary, gdzie codziennie w godzinach porannych można kupić dobrej jakości, świeże produkty. Lokalnego rolnika. Targi. Malutkie, tematyczne sklepiki. I tak dalej 🙂
)ciąg dalszy poniżej, niby komentarza za długi:))

5 lat temu

Za mało chodzę po mieście, żeby mieć opinię na temat wystaw sklepowych. Powiedzmy, ze w mieście mojego zamieszkania jest bez szału, ale schludnie. W Katowicach, gdzie pracuję, po prostu nie wiem 🙂

Jest taka sieć Delikatesy Centrum, gdzie najczęściej kupuje i jest to sklep, który z delikatesami nie ma za bardzo nic wspólnego. Jest towar, ale taki zwykły. Już bardziej frymuśne rzeczy dostanę w Lidlu, czy Biedronce. Delikatesy Centrum mają dla mnie głównie tę zaletę, że są najbliżej i rzadko są tam takie tłumy jak w Biedronce. No i maja świeże mięso na wagę 🙂
Prawdę mówić nie mam pojęcia, gdzie na Śląsku jest taki sklep typowo delikatesowy. Zawsze mi się z tym kojarzyła Alma, ale już jej nie ma.

5 lat temu

Normą jest, że gdy wchodzisz do sklepu obsługa, nawet gdy akurat zajęta jest rozkładaniem towaru, kiwa głową i mówi dzień dobry. Myślałam, że to norma do czasu, gdy na jakimś forum dziewczyny z innych miast wyraziły zdziwienie 😉

5 lat temu

No wystawy brzydkie 😀 w Poznaniu niektóre sklepy za to, z tych niesieciowych – rewelacyjne wystawy, przynajmniej tam, gdzie przejeżdżałam często (okolice Głogowskiej, takiej dosyć główniejsze ulicy). Rynek to już w ogóle bardzo estetycznie. Bardzo nie lubię, jak mnie obsługa osacza, definitywnie mnie to odrzuca od zakupów. Lubię mieć święty spokój, zazwyczaj wiem, po co przyszłam. Także to może być różnica potrzeb u Polaków :D. Chociaż doświadczenia jak już potrzebuje pomocy mam w 90% bardzo dobre. Ale też zawsze mi się wydawało, że Poznań ma znacznie wyższy odsetek miłych ludzi niż reszta Polski 😀

5 lat temu

I z tego samego powodu omijam szerokim łukiem sklepy Kazar.

5 lat temu

O kurcze! A myślałam, że tylko mnie ten zapach odstręcza! Biedne Panie, które tam pracują chyba już zupełnie straciły węch.

5 lat temu

W Katowicach też jest Leclerc i znalezienie w nim świeżych i jędrnych warzyw i owoców graniczy z cudem! Odkąd w biedronkach pojawiły się kasy samoobsługowe, zdecydowanie wolę robić tam zakupy. Była kiedyś Alma i wspominam ten czas z rozrzewnieniem, bo choć było drogo, to jednak można było znaleźć wiele dobrych towarów, a wybór serów i wędlin na wagę był oszałamiający.

5 lat temu

Douglas (germanski) jest nie na moje nerwy – tam od razu i bardzo intensywnie chca mi pomagac;-) Jednak omijam te sklepy glownie z innego powodu – zapachu a raczej mieszaniny zapachow, ktore sa z pewnoscia ladne pojedynczo i w malych ilosciach, ale standardowa bomba zapachowa przyprawia mnie w kilkanascie sekund o bol glowy. Bez zartu. Zawsze sie dziwie, jak pracownicy to znosza przez kilka godzin dzien w dzien.

5 lat temu

Ha! Zapraszam do Walii na zakupy. Małe sklepy ciasne jak cholera, obsługa taka sobie (ale to walijski walor). Fakt że Lidl jest zawsze kól tutaj jak i lokalne supermarkety… Najlepszym sklepem jest sklep polski. Wszystko mają a jak nie mają to dowiozą.
Mięso kupuję lokalnie z farmy około 5km ode mnie, zaprzyjaźniliśmy się z rolnikiem który jest bardziej o jakości a nie ilości mięsa. Żywi naturalnie a nie paszą.
Nie byłam dawno, ale 10 lat temu w Olsztynie, moim rodzinnym mieście, było pięknie i świetnie robiło się zakupy. Chciałabym polecić ale nie wiem czy mogę bo przecież tam nie byłam.
Douglas ma świetną renomę w Niemczech i to co opisujesz przypomina mi mój czas pobytu we Frankfurcie. Fajnie że w Polsce też się szkolą. Przyznam że w UK tzw serwis klienta jest świetny generalnie, choć nie wszędzie.
Polecam odwiedzić sklep z czekoladą Godiva. Byłam w Niemczech, UK i USA i zawsze było to nie zapomniane doświadczenie.

5 lat temu

Powiem Ci, że w Warszawie pod pewnymi względami jest tak samo! Mówisz, że w dużych miastach są przestronne supermarkety? Owszem, są. Moim najbliższym "osiedlowym" sklepem jest Leclerc na Ursynowie – warzywa i owoce są często w takim stanie, że postoję, popatrzę i odchodzę zniesmaczona, bo nie ma co wybrać z tej mierzwy… (staram się takie rzeczy kupować na bazarach i w lokalnych zaprzyjaźnionych budkach, ale czasami muszę w dużym sklepie). W poniedziałek o godz. 12:00, kiedy moim zdaniem już dawno półki powinny być uzupełnione i posprzątane po sobotnim wykupywaniu towarów – całe sekcje są PUSTE, w tym tygodniu widziałam taką pustą lodówkę tam, gdzie powinien być wybór wołowiny… Po całym Leclercu stoją palety z towarem, którymi nikt się nie zajmuje. Także, niestety, supermarkety równają w dół. Carefour i Auchan są pod tym względem lepsze, ale niestety mam do nich dużo dalej. Zdecydowanie wolę zakupy w Biedronkach i Lidlach, bo tam jest wyższy poziom dbania o wygląd sklepu i zatowarowanie.
A co do delikatesów, to niestety w Polsce chyba ktoś nie zrozumiał co to znaczy "delikatesy" nazywając tak sklepy "Piotr i Paweł" czy "Alma"… Odwiedzałam kiedyś kilka sklepów tych dwóch sieci, i to np.: w (podobno) prestiżowym Wilanowie, i był tak zupełnie przeciętny towar taki jak w innych sklepach, tylko dużo droższy, i trudno było znaleźć produkty o dobrych zdrowych składach.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x