Wyobraźcie sobie taką sytuację. Idziecie ulicą. Tralala. Po drodze mijacie młodą dziewczynę. Siedzi na ławce i pali papierosa. W sumie to nic takiego, pewnie przejdziecie dalej. Może jej nawet nie zauważycie, może pomyślicie sobie ‘Taka ładna młoda dziewczyna i już z fajką’ ale generalnie chyba niewiele osób zwróciłoby jej jakąkolwiek uwagę (załóżmy, że dziewczyna wygląda na pełnoletnią). Jej sprawa czy jara prawda?
A teraz wyobraźcie sobie taką sytuację. Idziecie ulicą. Tralala. Po drodze mijacie tą samą młodą dziewczynę. Siedzi na ławce i pali papierosa. Na oko jest w ósmym miesiącu ciąży. I co? Inna sytuacja prawda? Widzicie ją, patrzycie się. Na pewno czujecie się nieswojo. Większość z Was wróci do domu i jeszcze wieczorem pomyśli o tej dziewczynie, o tym biednym nienarodzonym dziecku. Przecież każdy wie, że palenie ma zły wpływ na rozwój płodu. Być może zastanowicie się dlaczego ona paliła? Czy nie wie? Czy może nie jest pod opieką lekarza? Czy może jej nie zależy? A może dodatkowo jeszcze pije i ćpa? Biedne dziecko! Istnieje większe prawdopodobieństwo niż w sytuacji numer jeden, że ktoś tej dziewczynie jednak zwróci uwagę tu i teraz. ‘Nie wie Pani, że w ciąży nie powinno się palić?’.
No właśnie, bo jeśli w grę wchodzą dzieci to zaczynamy się wtrącać. Zaczyna się już w momencie, kiedy my kobiety osiągamy pewien wiek. Jak to jest, że w rodzinie ciocia czy stryjenka raczej nie pytają ‘A kiedy kupisz mieszkanie?’, ‘A kiedy zaczniesz studia podyplomowe?’, ’No może byś już się wybrała na tą samotną wyprawę z plecakiem po Tajlandii’. Nie! Ale często pytają ‘A kiedy ślub z Przemkiem?’, ‘Kiedy będą dzieci?’.
A jak zajdziesz w ciążę to zaczynasz być jakby dobrem społecznym. Ręce obcych ludzi wyciągają się w stronę Twojego brzucha. Wyobrażasz sobie by ktoś zupełnie obcy dotknął Twojego brzucha (albo innej części ciała) kiedy nie jesteś w ciąży?* Oczywiście, że nie. Byłoby to co najmniej dziwne. Nikt na przykład nie zagadnie Cię na ulicy, dotykając Twoich ramion komentując ‘O jaki ładny biceps!’. Ale jak masz brzuch to najwyraźniej można Cię dotykać. Oczywiście nie każdy, ale z pewnością czytelniczki, które były w ciąży chociaż raz doświadczyły czegoś podobnego.
Podobnie z pytaniami. Siedzisz sobie w pociągu i czytasz książkę. Widać tytuł na okładce ale nikt Cię nie zagaduje ‘O, czyta Pani nowego Mroza i jak? Podoba się? Co Pani o nim sądzi? Czy lubi Pani czytać kryminały? A nowa Bonda?’ Albo ‘O widzę, że ma pani na sobie kurtkę z Nexta. Lubi Pani robić tam zakupy? Kupuje pani regularnie czy był to jednorazowy zakup?’. Jakoś rzadko się zdarza aby ktoś nas w taki sposób zagadywał (poza tym namolnym współpasażerem w pociągu). Ale jeśli jesteśmy w widocznej ciąży to musimy niemal codziennie odpowiadać na pytania ‘Na kiedy termin?’, ‘Chłopiec czy dziewczynka?’, ‘To Pani pierwsze?’, ‘Jaki poród Pani planuje? Bo ja to rodziłam zupełnie naturalnie’. No co do cholery!?
Albo wyobraź sobie, że masz złamaną rękę i nosisz temblak. Ile osób zaczyna dzielić się z Tobą okropnymi historiami o tym jak ich znajomy złamał rękę skacząc na skakance i trzeba było rękę amputować. Albo jak ich ciocia miała zwichnięty nadgarstek, wdała się gangrena, paraliż i ciocia nigdy się z tego nie otrząsnęła. Albo jak pies odgryzł sąsiadowi dwa palce (co prawda to nie to samo co złamana ręka ale co tam, każda okazja dobra aby kogoś nastraszyć). Raczej nie zdarza się to zbyt często, wyłączając tą mądralińską co pracuje w tym samym budynku co ty. Ale jak jesteś w ciąży to nagle musisz wysłuchiwać wszelkich możliwych historii porodowych. Dziwnym trafem 99,9% z nich to historie jak z horroru, aż zaczynasz zastanawiać jak to się stało, że gatunek ludzki jeszcze do tej pory nie wyginął.
Wyobrażasz sobie sytuację, w której idziesz do Maka, zamawiasz zestaw i jakaś obca osoba podchodzi i mówi Ci, jakie to niezdrowe, że nie powinnaś tego jest bo takie big maki źle wpływają na Twoje samopoczucie, że nie wiadomo co tam do niego dodają i że to świństwo jest i tyle. Ale jeśli jesteś w ciąży to Twoja dieta jest pod bacznym nadzorem publicznym (podobnie jak używki). Zamów w barze virgin mojito a zostaniesz zabita wzrokiem przez innych bywalców baru (a tak w ogóle to co Ty robisz o 22:00 poza domem?).
No ale okres ciąży nie jest najgorszy. W sumie widoczna ciąża trwa tylko jakieś cztery miesiące więc można jakoś wytrzymać. Ciekawe zaczyna się robić kiedy rodzi się dziecko.
Wyobrażasz sobie, że ktoś komentuje Cię na ulicy ‘No co też Pani? Jest zero stopni a Pani wyszła z domu bez czapki i szalika?’. ‘A kurteczka taka raczej wiosenna, gołe nerki na wierzchu no co też Pani’, ‘Kto to wdział w sandałkach w październiku’. No raczej nikt tak Cię nie skomentuje. Ale ubierz tak dziecko? ‘A gdzie jest czapeczka???!!!!!’. ‘Boże, tylko skarpetki wystają z tego nosidełka a przecież jest tylko 17 stopni’. Pisałam już kiedyś, że pewna Pani, która siedziała w kawiarni obok ale nie mówiła po angielsku, po prostu wstała, wzięła czapeczkę starszej P. ze stołu, i ją jej ubrała jak mała leżała w wózku.
Od tej pory wszyscy mają dla Ciebie złote rady, co Twoje dziecko powinno jeść, jak spać, jakie nosić buty. Jaki fotelik jest najbezpieczniejszy (koniecznie tyłem do kierunku jazdy przez minimum cztery lata), zapomnij o chuście, musi być nosidło (ale żeby nie wisiadło), wózek tylko taki albo siaki, jak dziecka nie sadzać no i nawet nie zaczynajmy rozmawiać o szczepionkach. No chyba nie zamierzasz zaraz wracać do pracy? Dajesz dziecku smoczek albo soczek? A to nie czytałaś, że….. dziwne, że inni ludzie dużo rzadziej dają Ci rady jako powinnaś urządzić salon czy kuchnię, jak powinnaś zarządzać swoją karierą, jaki samochód kupić, jak masz uszczęśliwić męża itd. Ale jeśli chodzi o dzieci cały świat jest pełen rad.
Matki są chyba najbardziej ‘represjonowaną’ grupą społeczną, zawsze na cenzurowanym, bacznie obserwowane i ustawiane do pionu szczególnie przez inne matki. Każdy ma na nas pomysł jakie powinnyśmy być. Dziecko się wydziera? Oczywiście, że nasza wina. Dziecko jest ciche? Również nasza, pewnie nie poszłyśmy z nim do logopedy. Chyba nawet księża nie mają tak źle jak właśnie matki.
I tak się zastanawiam. Skąd to się bierze? Dlaczego od momentu kiedy kończymy jakieś 23 lata jako kobiety jesteśmy tak często sprowadzane do tej jednej roli. Najpierw matki potencjalnej, potem kobiety w ciąży, wreszcie matki przynamniej do momentu kiedy naszego dziecko się nie usamodzielni. Dlaczego nagle tak wszystkim zależy na tym aby nasze dziecko miało czapeczkę i jadło ekologiczną marchewkę?
Mam taką prywatną teorię. Chodzi po prostu o ciągłość gatunku. Dorosłe osobniki pilnują aby w stadzie rodziły się młode i aby były bezpieczne. Nasi współplemieńcy stoją trochę z boku, gotowi w każdej chwili zająć nasze miejsce, gdyby okazało się, że sami nie radzimy sobie z dbaniem o nasze potomstwo. Także następnym razem gdy ciocia zapyta ‘czy to już nie czas na dzieci?’; gdy pani w autobusie wyciągnie ręce aby dotknąć naszego, miejmy nadzieję, ciążowego brzucha; gdy babcia z wnuczkiem na placu zabaw zapyta gdzie ta durna czapeczka to uśmiechnijmy się i pamiętajmy, że takie zachowanie jest po prostu uwarunkowane genetycznie. Silniejsze od nas, automatyczne, wgrane w nasz system operacyjny na takim poziomie, że nawet chirurgicznie nie da się tego usunąć. Po prostu to tylko biologia :).
* ostatnio w kolejce przede mną stała dziewczyna i miała cudowne włosy. Siłą się powstrzymałam aby ich nie dotknąć 😉
Czuję się odrobinę niezrozumiana 😀 Nie chciałam używać przykładów zwierząt jako argument w tej dyskusji. Raczej jako kontrprzykład do przykładu Czajki.
Nie możemy wybrać sobie jednego zwierzęcia (zbiór wszystkich zwierząt to przecież miliony) i przy jego użyciu udowadniać swoją tezę. Ot tyle. Jako prawie matematyka strasznie bolą mnie takie argumenty 😛 Wybaczcie!
Nie chodzi o sposób postępowania zwierząt i czy im się to opłaca, ani o to czy ludzie czasem (bądź często) postępują podobnie, ale o wykorzystanie losowego przykładu, który mi akurat idealnie pasuje do teorii 🙂
Marzena kukułki nie wyginęły i mają się dobrze więc to może też jest jakaś metoda? A żółwików z jaj wykluwa się tak dużo, bo wiadomo, że jakiś tam procent jest spisany na straty. U ludzi też kiedyś rodziło się dużo dzieci bo wiadomo było, że nie wszystkie przeżyją okres dziecięcy. Teraz mamy medycynę, umieralność jest niska to nagle mamy maksymalnie trójkę a nierzadko jedynaka. I zamiast na wykarmianiu gęb skupiamy się na rozwoju duchowym (ale to temat na osobny post).
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości, że oprócz wszelkich biologicznych instynktów i popędów są jeszcze normy kulturowe, dobre wychowanie itd. I nie sugeruję aby dotykanie czyjegoś brzucha usprawiedliwiać 'bo biologia kazała mi wyciągać łapy). Ale te normy kulturowe też bardzo się różnią i przecież żyją jeszcze na świecie społeczności, które mają na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Czy wiesz, że w pewnych kulturach kobieta która jest w ciąży uprawia seks ze wszystkim mężczyznami w wiosce bo tam wierzą, że wtedy każdy mężczyzna z ten sposób 'dokłada' się do tego dziecka w przyszłości, więc im więcej tym lepiej bo dziecko będzie silniejsze i będzie miało więcej talentów (!).
Bo ciąża chyba tak trochę wyszła spod strzechy, stała się modna i trendy. Celebrytki pokazują swoje brzuszki, ubrania ciążowe dzisiaj to legginsy i obcisłe topy, które eksponują krągłości a kiedyś to były 'namioty'.
🙂
Marzena u mnie to się zmieniło jak sama zostałam mamą. Kiedyś dzieci, niemowlaki i ciążą w ogóle mnie nie obchodziły a ciążowego brzucha w życiu bym nie dotknęła nawet jakby mnie przyszła mama zachęcała. Ale teraz ręce mi same chodzą choć oczywiście nikogo nie dotykam bo tak jak piszesz jest jeszcze kultura osobista i wychowanie. Chodzi mi o to, że jeśli chodzi o sprawy prokreacyjne to jakoś nagle ta kultura z nas trochę uchodzi, dobre wychowanie trochę luzuje. To chciałam przekazać w tym poście.
Ange76 myślę, że tu też masz trochę racji. Ale z drugiej strony żona i matka miała chyba wyższy status społeczny niż kobieta bezdzietna czy niezamężna.
No czasem macają. Może w Polsce mniej? Ale za to wyrównują pytaniem o czapeczkę 😉
No dokładnie, przecież napisałam, że to 'matki matkom zgotowały ten los'. Ja kiedy nie byłam mamą nie miałam najmniejszej ochoty dotykać czyjegoś brzucha ciążowego, ani trochę. Chyba bym nawet odmówiła gdyby mnie ktoś do tego zachęcał. Ale odkąd zostałam mamą to się trochę zmieniło. I choć oczywiście ręce trzymam przy sobie to jakoś bardziej rozumiem te, które brzuch chcą macać.
Ha, dokładnie i tej wersji się trzymaj 🙂
No dziś chyba faktycznie są inne konwenanse, kiedyś np. łapanie za cycki było ok a teraz to ciężki grzech.
Źle mnie zrozumiałaś, można na prawdę nie być wścibskim a ręce do brzucha same idą albo do wózka trzeba zajrzeć. Choć oczywiście należy nad tym panować. Jeśli dobrze pamiętam to Ty mieszkasz w Stanach? Tam chyba nawet za krzywe spojrzenie można zostać oskarżonym o molestowanie i zesłanym do Guantanamo Bay? 😉 (to taki żarcik oczywiście).
Kasiu, dokładnie. Póki nie byłam mamą nic mnie nie obchodziło czy ktoś ma dzieci czy nie, a ciążowy brzuch w ogóle do mnie nie przemawiał. Odkąd jestem mamą ręce mi się same wyciągają (choć oczywiście nad tym panuję). A jak spotykam dawno nie widzianego kolegę to teraz najpierw pytam czy ma dzieci (kiedyś pytałam co robi). 😉
Ależ oczywiście, że tak. Przecież biologia nakazuje mężczyźnie 'zasiać' jak najwięcej a jednak staramy się żyć w monogamii. Jeśli urodzi nam się dziecko niepełnosprawne to nie 'wyrzucamy go z gniazda' aby zdrowe i silniejsze dzieci mogły więcej zjeść. No ale dlaczego obleśni faceci nie klepią po tyłku 80 latki tylko młode (=płodne) dziewczyny? Wydaje mi się, że po prostu jeśli chodzi o kwestie prokreacji to jakoś te normy społeczne bardziej nam się luzują niż w przypadku innych aspektów życia.
Czajka, chodziło mi o to, że przykład ze słoniami nic nie wnosi do tematu. O niczym nie świadczy i nie ma związku z wtrącaniem się w czyjeś życie i wychowywanie dzieci 🙂
Wełniane myśli – Twój przykład z trzewikodziobami od razu przypomniał mi starożytnych Rzymian i Eskimosów, którzy też wychowywali najsilniejsze dziecko, co jakby potwierdza, że biologia bardziej nas dotyczy, niż to się nam wydaje. 😀
Z tymi slonicami ciotkami, babkami, kuzynkami dookola nowonarodzonego sloniatka to bylo tez pierwszem, co mi przyszlo na mysl po przeczytaniu posta 😀
Ale faktycznie tak jest.
Z pewnascia to lepsze, niz podrzucanie kukulczych jaj, czy samotne wykluwanie sie zólwików, czy karmienie tylko najsilniejszego potomstwa, o czym trafnie pisze Marzena.
No cóz, zdarza sie takze i u gatunku ludzkiego…
Czyli jakby nie patrzyl, biologia.
Jednakze zapedu macania brzuchów nie mam, ostatnio ciezarny brzuch widzialam w polowie kwietnia, na wyglad byl ciekawy, ale nie macalam, ale chce wkrótce poznac mala dziewczynke, która urodzila sie na poczatku maja :*
Trzewikodzioby karmią tylko to najsilniejsze dziecko, kukułka nie wychowuje swoich piskląt, a małe żółwiki same sobie muszą radzić po wykluciu 🙂 Ile zwierząt, tyle przykładów. Rzecz w tym, że nijak się to ma do człowieka.
Niby tak, gdyby nie to, że mieszkamy w Europie w XXI wieku i od ludzi w naszej kulturze można już oczekiwać publicznego panowania nad instynktami.
Skoro ogólnie potępiane jest np. molestowanie seksualne (a co w tym złego, hyhyhy, przecież jak facet poklepie dziewczynę po tyłku, to przecież dlatego, że mu się podoba, a wszystko po to, by przedłużyć gatunek, hyhyhy), to inne formy naruszania prywatności też powinny.
Pimposhka ma rację. Własnie czytam bardzo ciekawą książkę o zwierzętach rodzaju Homo gatunku sapiens i tam właśnie stoi napisane kropka w kropkę, że niedużo zmieniliśmy się jako gatunek od tego czasu, jak wyszliśmy z jaskiń. Generalnie tok myślenia i biologia nie zmieniły się, zmieniły się okoliczności 🙂
Sama prawda. Jak się urodzi małe słoniątko, to otaczają go wszystkie ciotki w stadzie. Otaczają go nie że wścibstwa, ale z troski, żeby przeżył, bo jest bardzo malutki. I nikt się tym nie gorszy.
Ja też mam doświadczenie dotykania brzucha, nie speszyło mnie, bo to nie chodzi o brzuch, ale o dziecko. A jak dotknąć dziecko, skoro siedzi w brzuchu?
I w ogóle tak sobie pomyślałam, że dziecko ma tak wielki priorytet, że w samolotach uczą, żeby maskę zakładać najpierw sobie.
Pozdrawiam serdecznie!
Urodziłam dzieci 34 i 30 lat temu i wtedy, pamiętam kobiety zanudzały albo horrorami z porodówki, albo wadami genetycznymi (ukrytymi, lub nie). Nie miałam wątpliwej przyjemności obmacywania, ale komentowania wyglądu już tak. I te "mądre" rady: co jeść, ile jeść, spać, nie spać, chodzić, leżeć itp. Słowem, masakra. ale to były przedpotopowe czasy. Sama nie komentuję, ciąża – to dla mnie sprawa indywidualna i nic mi do tego. Zauważam jednak, że dzisiaj mniej zwraca się chyba na fakt ciąży uwagę. A może nie miałam takich sytuacji? Mimo wszystko wspominam czas obu ciąż jako najwspanialszy okres mojego życia (nawet chyba lepszy od samego macierzyństwa). Ups, chyba się naraziłam niektórym.
Jejciu ale trafiłaś w punkt Gratuluje
I niestety takiej historii (drugi akapit) byłam świadkiem i naprawdę ciężko mi się z tym pogodzić 🙁
Ja się z Tobą w zupełności zgadzam. Teoria o biologicznym uwarunkowaniu jest sprytna, ale równocześnie kompletnie zwalnia ludzi z refleksji, dobrego wychowania, kultury.
Mnie jeszcze przyszła do głowy teoria, ze to też kwestia wielu wieków patriarchatu. Kobietę w ciąży, w połogu, z małym dzieckiem, czy w ogóle z dzieckiem, łatwiej kontrolować i mięć nad nią władzę. Kobiety, które poświęcają czas dzieciom z reguły maja mniej czasu i siły, żeby się rozwijać zawodowo i na rynku pracy nie dorównują mężczyznom w dyspozycyjności i ilości czasu poświęconego na pracę i własny rozwój. Przez to często tez są zależne finansowo od partnera/ojca dziecka.
P.S. Na szczęście nikt nie pchał się z łapami do mojego brzucha 😉
Do mnie niestety podsumowanie nie trafia. Wiele rzeczy można tłumaczyć biologią, ale w dzisiejszych czasach takie "zapędy" są zagłuszane przez kulturę, zwyczaje, dobre wychowanie i takie zagłuszanie nie jest ani trochę trudne, więc jak dla mnie to nadal jest po prostu złe wychowanie, brak kultury i (czasem) zwyczajne chamstwo 🙂
Jak zaczęłam czytać post to myślałam, że zupełnie inne będzie zakończenie! 🙂 Chyba dlatego, że ja najwyraźniej nie mam w sobie tego, o czym na koniec piszesz. Czemu bulwersuje mnie widok kobiety w ciąży z papierosem w buzi? Ponieważ ktoś krzywdzi drugiego człowieka, a na dodatek ten człowiek nie ma możliwości stanięcia w swojej obronie. Zbulwersuję się tak samo gdy będę widziała znęcanie się nad drugim (dorosłym) człowiekiem.
Dopytywanie się "kiedy będą dzieci?" (celowo napisałam dopytywanie, bo oczywiście ktoś bliski czy znajomy, gdy akurat rozmawiamy na ten temat, może bezinteresownie zadać takie pytanie. Chociaż ja wolę jednak formę "chcecie mieć dzieci?") jest moim zdaniem raczej wynikiem kultury i zwyczajów. Wszyscy mają dzieci. Ślub jest po to by mieć dzieci. Co masz innego do roboty? Taka jest kolej rzeczy. Ale nikt faktycznie się nad tym nie zastanawia. Ludzi oburza brak potomstwa, ponieważ KAŻDY ma dzieci. A wiadomo, "dziwactwa" nie są pożądane 🙂 Dlatego gdy tych dzieci nie ma (a już przecież powinny być!) to pojawiają się pytania i upomnienia, bo coś tam na pewno jest nie tak, zapomnieli! Nie można odstawać, proszę robić dzieci 🙂
O macaniu brzucha słyszałam nie raz i jest to dla mnie niedopuszczalne. Nie lubię gdy ludzie mnie dotykają i z pewnością nie wyraziłabym zgody na dotykanie ciążowego brzucha. I nie ciągnie mnie by samemu to robić, nawet gdy ktoś wyrazi zgodę. Ale ludzie są różni. Dlatego zawsze należy zapytać przed wyciągnięciem ręki:)
O matko kochana, to w UK brzuchy macają?
Urodziłam dwoje dzieci w Polsce w latach osiemdziesiątych. Nikt mi brzucha nie dotykał oprócz męża i lekarki prowadzącej ciążę. Sama też nigdy nie miałam takich zapędów aby macać obce brzuchy. W ogóle nie wiedziałam, że istnieje taki problem.
Pozdrawiam Maria.
No dobrze, a czy Wy będące matkami (pisze "Wy", bo ja nie mam dzieci) też udzielacie innym rad i dotykacie ciążowych brzuchów tak, jak kiedyś Wam to robiono?
Do tej pory dziwi mnie, że można kogoś macać, bo ma brzuch.
Nigdy nie dotknęłam ciążowego brzucha, nawet bliskiej koleżanki czy bratowej. I nawet jak powiedziały, że "jak chcę, to mogę dotknąć". I nigdy nie chciałam.
Kasia
Już , już oczekiwałam zakończenia , w którym Autorka zgromi nieszczęsne ciotki i teściowe, a tu tak nieoczekiwane zakończenie ! Wielkie dzięki 🙂 Tak też będę tłumaczyć się młodzieży, kiedy przewraca oczami na moje babcine podpowiedzi- sorry, ale to dla dobra gatunku !
Myślę, że Twoja biologiczna teoria jest całkiem prawdopodobna, trzyma się logiki. Z własnego doświadczenia opowiem ciekawostkę. Pierwsze dziecko urodziłam przed trzydziestką (wyglądając na jeszcze młodszą), faktycznie doświadczyłam wówczas różnych dziwnych zachowań. Drugie urodziłam po czterdziestce, nikt nie wyskakiwał z głupimi uwagami ani z ręką do brzucha. Owszem, dalej wyglądałam na trochę młodszą niż byłam (mam takie rysy twarzy), ale myślę, że zachowywałam się już inaczej: inna mowa ciała, inna mina. Przez lata moja pewność siebie bardzo urosła (z różnych przyczyn), jestem przekonana, że powinna to być kluczowa sprawa dla młodych kobiet, a zwłaszcza dla przyszłych matek: nauka budowania prawdziwej pewności siebie. A może to ludzie kilkanaście lat wcześniej byli bardziej bezczelni?
Nie spotkalam sie ze zjawiskiem dotykania brzucha przez obce osoby ale nawet w teorii wydaje mi sie niewlasciwe i naruszeniem prywatnosci. Raczej widuje stosowanie sie do poprawnego trzymania rak przy sobie – ale to u nas co nie znaczy iz caly swiat tego przestrzega.
Oj, wscibstwo i ciekawosc – chyba nigdy w ludziach nie wymrze, chyba nigdy nie naucza sie dyskrecji, taktu i trzymania nosa we wlasnych sprawach.
O jak mnie drażniło dotykanie mojego brzucha! Zwłaszcza, że u mnie już w trzecim miesiącu był dość spory. Choć przyznaję, że jak też mam taki odruch dotykania, gdy widzę ciążowy brzuszek. Więc zawsze muszę się pilnować i trzymać ręce przy sobie 🙂
A jak urodziłam pierwsze dziecko (lat 26, po ślubie, skończone studia magisterskie, stała praca), to strach było chodzić po parku, bo wyglądałam jak nastolatka z dzieckiem i wiele razy słyszałam oburzone szepty, gdy mijałam grupki starszych pań…
Kasia