Jak fajnie spędzić sześć godzin w Londynie

Londyn to takie miasto, które ma tyle do zaoferowania, że chyba nie sposób się nim znudzić i nawet mieszkając tam wiele lat codziennie można odkryć coś nowego. Jeśli zapytamy się kogoś, co warto zobaczyć w Londynie każdy będzie miał nieco inną wersję wydarzeń i nieco inne sugestie. 

Można na przykład wpaść do Loopa (po włóczki) a potem do Liberty of London do najpiękniejszej pasmanterii na świecie :). Albo trzeba koniecznie obejrzeć sztukę na West Endzie. Trzeba umówić się na herbatkę w Ritzu albo przejechać się kolejką linową nad Tamizą. A może trzeba koniecznie zobaczyć choć jeden mecz Arsenalu na Emiratach? Albo koniecznie, ale to koniecznie umówić się na ‘brafitting’ w Rigby&Peller. Albo nie, koniecznie kupić koszulę (albo cały garnitur) na Saville Row. A jak piwko to tylko w pubie na Spitalfileds. A to tylko czubek góry lodowej. Każdy ma swoją własną ‘Londyńską historię’. 

Nie znam Londynu jakoś bardzo dobrze. Mieszkałam tam kiedyś parę miesięcy, ale ze względu na brak kasy większość atrakcji pozostawała dla mnie nieosiągalna. Najlepiej znam (doskonałe zresztą) muzea, do których wejście jest bezpłatne ;). I całkiem dobrze poruszam się metrem. 

Pojawiła się okazja aby zabawić się w przewodnika. Tydzień temu odwiedziła nas Małgosia, moja koleżanka ze studiów (tych drugich, studiowałyśmy razem socjologię w Collegium Civitas). To była jej pierwsza wizyta w Wielkiej Brytanii więc koniecznie chciała zobaczyć Londyn. Postanowiłam wziąć dzień urlopu i pokazać jej to miasto.

Miałam niezłą zagwozdkę bo nie miałyśmy dużo czasu – tylko sześć godzin. Rano odwiozłam dzieci do placówki, wsiadłyśmy w pociąg i o 9:30 dotarłyśmy do stacji Marylebone w Londynie. Pociąg powrotny miałyśmy o 16:15 (aby odebrać dzieci), zero elastyczności. 

Plan był taki aby zobaczyć jak najwięcej. Przede wszystkim Małgosia była zainteresowana typowymi atrakcjami Londyńskimi podczas gdy ja chciałam choć troszkę wpleść małe Londyńskie smaczki, trochę mniej oczywiste niż ’Top 10 w Londynie’. Wymyśliłam więc dokładny plan i marszrutę biorąc pod uwagę nasze założenia i ograniczenia czasowe. Nie chciałam też, abyśmy leciały przez Londyn z językiem na brodzie. I oto co z mi z tego wyszło.

Ze stacji Marylebone przeszłyśmy piechotą do stacji Baker Street. Wsiadłyśmy w linię metra Jubilee i parę minut po 10:00 wysiadłyśmy na stacji Westminster. Kilka minut spaceru i byłyśmy już pod Westminster Abbey

Westminster Abbey to taka nasza katedra na Wawelu (tylko razy dziesięć). Jest tam pochowanych wiele koronowanych głów (np. Królowa Elżbieta Pierwsza albo Maria Królowa Szkotów) oraz znanych osób np. Isaac Newton. (Królowa Wiktoria jest pochowana w Windsorze). Pod katedrą była już niezła kolejka więc trochę się przestraszyłam ale zapytałam się osób z obsługi i powiedziano mi, że to jest krótka kolejka. Czekałyśmy jakieś 20 minut. Przeszłyśmy całą katedrę (w katedrze jest konkretna trasa więc trochę ‘idziemy z tłumem’. Obeszłyśmy katedrę w około 40 minut. Warto tam wejść. Mają ciekawe nagrobki, wiele grobowców było podwójnych czyli posągi męża i żony leżały obok siebie. Nigdzie wcześniej takich nie widziałam. Westminster Abbey była jedyną atrakcją, do której zgodnie z planem chciałyśmy wejść.


Po wyjściu z Westminster Abbey obejrzałyśmy sobie jeszcze budynek Parlamentu oraz BigBena, który niestety od roku jest milczący i szczelnie pokryty rusztowaniem. Najlepsze zdjęcia Parlamentu można zrobić wchodząc na Westminster Bridge gdzieś tak do połowy. Po drugiej stronie Westminster Bridge jest słynne młyńskie koło London Eye ale tam już nie doszłyśmy. Zamiast tego skierowałyśmy się w ulicę Whitehall, przy której znajdują się różne ministerstwa. 


Idąc Whitehall można zrobić sobie zdjęcie w słynnej czerwonej budce telefonicznej. Po drodze minęłyśmy domostwo Theresy May (póki jeszcze tam mieszka ;), czyli 10 Downing Street oraz wejście do Królewskiej Straży Konnej. Przy wejściu stoją dwa konie z jeźdźcami a za bramą jest wielki plac maneżowy. 

Whitehall kończy się placem Trafalgar Square ze słynną Kolumną Nelsona. Ale nie zatrzymałyśmy się tam, tylko skręciłyśmy w lewo na The Mall, szerokiej paradnej ulicy która prowadzi prosto do pałacu Buckingham. Po drodze mijamy pomnik Królowej matki i jej męża, króla Jerzego VI rodziców brytyjskiej królowej. 



Kilka fotek przy Buckingham Palace oraz z pomnikiem królowej Wiktorii i skręcamy do St James park. Krótki spacer parkiem (dla Małgosi to namiastka wszystkich fantastycznych Londyńskich parków) i wychodzimy przy Piccadilly. 


Mijamy słynny Hotel Ritz ale niestety nie mamy czasu na tradycyjną herbatkę. Za to zaraz obok są słynne delikatesy Fortnum&Mason i tam wchodzimy aby kupić puszkę herbaty. Gosia jest fanką herbaty a jeśli herbata w Londynie to koniecznie z F&M. 

Wątek dziewiarski. 


Idąc wzdłuż Piccadilly docieramy do Piccadilly Circus. Słynnego placu z fontanną z Amorem oraz znaną na całym świecie reklamą świetlną (taki Londyński Time’s square). Niestety zobaczyłam, że reklama świetlna miała lifting i już nie jest tak urocza jak kiedyś. To przy Piccaddily zaczyna się Soho czyli rozrywkowa dzielnica teatrów i nocnych klubów. Idziemy więc Shaftesbury Avenue i skręcamy w Macclesfield Street. To tutaj zaczyna się Londyńskie China Town. Nazwy ulic są napisane chińskimi znakami. 


Zatrzymujemy się na lancz. Nie tam żadna ryba z frytkami (zresztą w centralnym Londynie ze świecą szukać tradycyjnej smażalni ryby) ale dobre chińskie żarcie. Jemy w Wan Chai Corner, restauracji, którą polecił mi kolega z pracy (smakosz i… Chińczyk) przy Gerrard Street. Wchodzimy a tam przy stołach… sami Chińczycy. Restauracja na jeszcze jedną zaletę. Dania na naszym stole lądują niesamowicie szybko więc lancz zajmuje nam w sumie około 40 minut. Polecam Wam tą restaurację jeśli będziecie w okolicy. Nie ma nic gorszego utknąć na dwugodzinnym lanczu kiedy ma się tylko sześć godzin na zwiedzanie Londynu. 



Przechadzamy się China Town i wychodzimy na Leicester Square. Przy tym placu jest kilka kin i to tutaj odbywają się wszystkie europejskie premiery filmowe (czerwony dywan, Hollywood i te sprawy). Z Leicester Square schodzimy w dół schodami koło The National Gallery i… wychodzimy ponownie na Trafalgar Square. Tym razem obowiązkowe zdjęcie z Nelsonem i jego lwami. Za nami długi spacer! 


Z Trafalgar Square skręcamy w Northumberland Avenue i dochodzimy do stacji metra Embankment. Wsiadamy w metro i po 15 minutach wysiadamy przy Tower Hill. (Circle and District Line). 



Wychodzimy z metra i od razu naszym oczom ukazuje się twierdza Tower of London. To tutaj więziono złoczyńców. Niestety nie mamy czasu aby zwiedzić ją od środka. Ale przechadzamy się naokoło twierdzy i dochodzimy do bulwaru nad Tamizą. Tam naszym oczom ukazuje się Tower Bridge, najsłynniejszy londyński most. W dodatku akurat otwarty. 



Wchodzimy na most zrobić sobie kilka fotek. Nie tylko my. Wygląda na to, że odbywa się tu właśnie również sesja ślubna :). Schodzimy z mostu i za okropnym betonowym hotelem (swoją drogą hotel jest świetny, byłam tam kiedyś na konferencji) wchodzimy w inny świat. To St Katharine Docks, mała marina w samym sercu Londynu. Jeśli miałabym kiedyś mieszkać w Londynie i miałabym jakieś pięć milionów funtów na koncie to chyba wybrałabym to właśnie miejsce. Jest niezwykle urokliwe. 




Z doków świętej Kaśki wracamy do metra i Circle Line dojeżdżamy ponownie do Baker Street. A skoro Baker Street to jeszcze zahaczamy o numer 221B ;). 



Pieszo dochodzimy do stacji Marylebone i wsiadamy w pociąg powrotny do domu. Uffff!
Wyjazd udał nam się znakomicie! Pogoda dopisała a marszruta okazała się być w sam raz! Ani za szybko, ani za wolno. Przy dokach to już w ogóle poczułam się jak na wakacjach!

Oczywiście zdaję sobie, że zaledwie liznęłyśmy Londyn. To jest trasa z cyklu ‘Jestem w Londynie rano, wieczorem mam samolot co mogę w tym czasie zobaczyć?’. Mam nadzieję, że kogoś ta trasa zainspiruje 🙂 

P.S. Jeśli się zastanawiacie to tak, specjalnie na tą okazję kupiłam kijek do samojebek ;). 
P.S.2 W przyszły poniedziałek będę w podróży ale mam nadzieję, że uda mi się coś opublikować. 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
7 lat temu

Jak miło było z Wami po Londynie pochodzić 🙂 Kilka lat temu byłam tam ,miałam niewiele więcej czasu na zwiedzanie i moja ówczesna trasa wyglądała niemal identycznie.Fajnie było sobie odświeżyć wspomnienia.

7 lat temu

Tak, zgadzam się. W wielu takich miejscach pracują wolontariusze. To jest fajne, bo tacy ludzie mają pasję więc są doskonałymi przewodnikami. Życzę Córci aby spełniła swoje marzenie.

7 lat temu

Ależ proszę Cię bardzo 🙂

7 lat temu

Krystyno, tak jak pokazałam na Instagramie obie dziewczynki mają kostiumy. One mają jeszcze trochę inne potrzeby ale staram się być sprawiedliwa jak tylko mogę. ja co prawda jestem jedynaczką ale moja babcia kochała bardziej mojego kuzyna niż mnie (który w zasadzie z nami mieszkał) więc wiem dokładnie o co Ci chodzi. 🙂

7 lat temu

No I znów przypomniałam sobie, że miałam Ci maila napisać. Chyba zaraz napiszę. Generalnie w Londynie wiadomo, że zawsze tłumy. Ale pan w Westminster Abbey powiedział, że październik to martwy sezon bo już po wakacjach a jeszcze nie przedświąteczny ruch. Jeśli się wybieracie to warto sprawdzić też kalendarz lokalnych ferii szkolnych. I osobiście to radziłabym zacząć od Londynu/Południa i przemieszczać się na Północ, bo tam im dalej tym ładniej 😉

7 lat temu

Muzeum stomatologii jest malutkie ale ciekawe zwlaszcza ze corka marzy o tym zawodzie. Poza tym dowiedzialysmy sie mnostwo na temat studiow stomatologicznych w Anglii od przemilego pana wolontariusza ktory nam je udostepnil.

7 lat temu

Londyn, jaki pamietam z wielu wycieczek… dziekuje Ci za swietny reportaz.

7 lat temu

Nie wszystko pokazujemy na zdjęciach – jestem przekonana, że i Nina będzie miała kostium, albo inne atrakcje by nie czuć się "pokrzywdzoną" 🙂 A fotka była po prostu z przygotowań Elli. Ale to już Gosia sama najlepiej wie jak jest:)

7 lat temu

nie mogę zostawić komentarza na instagramie ale chcę podpowiedzieć :żeby siostry się kochały i nie były o siebie zazdrosne proszę malutkiej też jakieś przebranie przygotować.Ja mam dwie siostry i doskonale wiem jak nie wolno postępować(moja mama niestety robiła między nami różnice)Zawsze jak coś robi się dla jednego to i drugie też musi czuć ,że się o nim nie zapomina.Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za bardzo mądrego bloga.Krystyna

7 lat temu

Piękny bieg! Nam czasem też jest dane tylko kilka godzin na miasto, wtedy też mijamy wszelkie muzea i inne wnętrza by zrobić jak najwięcej kilometrów 🙂
Ja jestem zauroczona Wielką Brytanią, więc na pewno na Londyn poświęcimy 2-3 dni. Albo i więcej :). Nie mogę się doczekać! Plan jest taki by zacząć od Szkocji, a Londyn zostawić na koniec. Jak rozumiem, przez okrągły rok są tam tłumy, prawda? 🙂

7 lat temu

Greenwich jest piękne i często tam swego czasu bywałam (na Południk nigdy nie dotarłam, ale za to kupiłam Panu Kapitanowi takie specjalne szkło powiększające do czytania map nawigacyjnych w 'Pierwszym Sklepie na Świecie', który jest sklepem marynistycznym). Duże miasto to duże miasto. Jak tam mieszkałam to mi nie przeszkadzało, a potem mieszkałam w Yorku i często bywałam w Londynie służbowo i zastanawiałam się jak można żyć w takim mieście i jeździć codziennie rano metrem??!!! Ten tłok jest okropny. No ale Londyn ma też swoje uroki, jak widać jesienią też nie jest źle 😉
Ja byłam pierwszym rocznikiem, który w podstawówce zamiast rosyjskiego miał angielski!

7 lat temu

Ha ha a co Wy tak z tym wylaszczaniem?! W podróż zabieram ze sobą laptopa i będę miała trochę czasu bo to długa podróż więc coś do poczytania załatwię 🙂

7 lat temu

Hi hi zapraszam 🙂 właśnie sobie zdałam sprawę, że jakoś dawno nie pokazywałam się na blogu.

7 lat temu

Pan od obsługi powiedział, że mamy szczęście bo październik to 'martwy' sezon i stąd kolejka tylko na 20 minut (a i tak była zacna) latem tam jest chyba kolejka non stop. Museum stomatologii brzmi bardzo intrygująco. Na mojej liście do zobaczenia w Londynie są za to wojenne biura Churchilla, zresztą też w tym samym rejonie.

7 lat temu

P.S 2 Niewątpliwie na moje dobre wspomnienia z Lodynu wiosennego, ma wpływ wizyta w Loop, a jakże ! koleżanki powiedziały, że nigdy nie widziały mnie równie szczęśliwej 😀

7 lat temu

Jestem dzieckiem stanu wojennego, w podstawówce obowiązkowym językiem obcym był rosyjski, a jedyne zagraniczne ( kolorowe ! ) gazetki, jakie oglądałam, to był magazyn Kraj Rad i Wesołyje Kartiny ( kto pamięta ??). Londyn – to było marzenie, zakazane. Londyn "znałam" z podręcznika do jęz. angielskiego z LO i z literatury… I jeszcze może trochę z lekcji angielskiego emitowanych przez telewizję… Przez wiele, wiele lat niespełnione marzenie. Aż wreszcie, w wieku dojrzałym, 8 lat temu, pojawiła się okazja. I…. ? Ogromne rozczarowanie. Możliwe, że dlatego, że juz 2 miesiące mieszkałam w Danii, na dalekiej prowincji, gdzie było mnóstwo przestrzeni, zieleni i mnóstwo świeżego powietrza ( czasami niemiłosiernie śmierdzącego obornikiem). Londyn wydał mi się bardzo tłoczny, brudny, hałaśliwy. Mimo, że wreszcie rozumiałam język, byłam niesamowicie zmęczona miastem. Nic nie zwiedzałam, bo byłam z córką na koncercie, pojechałyśmy i wróciłysmy. Było mi przykro, że Londyn mnie rozczarował, bo to przecież było miasto, o którym marzyłam. Kilka lat później spróbowałam po raz kolejny ( kolejny koncert 😉 ), tym razem na dłużej – 4 dni, no i wiosną, co robiło ogromną różnicę. Nie narzucałam sobie sztywnego programu, byłam z koleżankami, miałysmy jedynie rezerwację na Sky Garden. Wiosną było zdecydowanie ładniej, świeżej, optymistyczniej. Oprócz Sky Garden, zaliczyłysmy Greenwich Park- Muzeum Morskie , Obserwatorium ( nie, nie stałysmy w kolejce, żeby sobie zrobić zdjęcie przy południku 0), wycieczkę stateczkiem po Tamizie i spacerek przy Parlamencie oraz London Eye. I muszę przyznać, że to pomogło mi polubić troszkę to miasto na nowo. Bardzo lubię Arenę O2, a już szczególnie małą, intymną salkę koncertową Indigo. Jak na koncerty – tylko tam. I jak Londyn – tylko późną wiosną. P.S Muzeum stomatologii brzmi niezwykle intrygująco i kiełkuje we mnie myśl, żeby je zwiedzić 😉

Anonymous
7 lat temu

Rewelacja! Pani przewodnik wylaszczona, ze ho ho. A trasa idealna. Sama bym sie na taka wybrala. I jak zwykle doskonale opisana��. A w przyszly poniedzialek koniecznie prosze cos opublikowac, bo co ja bede czytac do popoludniowej herbatki???

7 lat temu

nie,no Małgosiu jeśli miałabym kiedyś trafić do Londynu,to poproszę Ciebie o bycie przewodnikiem 🙂 mega fajna wycieczka a Ty wyglądasz super wystrzałowo!!!

7 lat temu

Az zaluje,z e nie opublikowalas tego posta rok temu, kiedy wybieralam sie do Londynu. Mialam 4 dni wiec o wiele wiecje czasu, ale widze, ze twoja trasa obejmujaca Westminster jest o wiele lepsza niz opcja, ktora mi polecila kolezanka (Picaddily, Trafalgar, the Mall, Buckingham, St James's Park i Westmister-bylysmy tak zmeczonei glodne, ze moja nastolatka odmowila wejscia do katedry (bo juz kolejka byla ta dluzsza, na godzine stania)zwlaszcza ze tego dnia tez mialysmy w planach muzeum stomatologii otwarte tylko jeden dzien w tygodniu w okreslonych godzinach.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x