To słowo na M

Kiedyś w jakiejś kolejce ‘wredna baba’ rzuciła mojej koleżance ‘Matką nie jesteś, życia nie znasz!’. Teraz obie jesteśmy matkami i czasem się zastanawiam, czy moja koleżanka w takim razie ‘życie już poznała’. Wydaje mi się, że niewiele jest bardziej irytujących i krzywdzących stwierdzeń niż właśnie to. Nie lubię też wszelkich wielkich deklaracji, czy to wśród znajomych czy na łamach kolorowych pism ze świeżo upieczonymi mamami-celebrytkami typu ‘Póki nie spojrzałam w te cudne oczęta nie wiedziałam co to miłość’ albo ‘Teraz wiem jak pozbawione sensu było moje życie zanim pojawiło się dziecko’. Kobiety, które tak mówią chyba po prostu nigdy nikogo wcześniej nie kochały (wliczając w to ojca dziecka) albo nie potrafiły nadać sensu swojemu życiu (więc urodziły dzidziusia aby wypełnić tę lukę). 
Nie każda kobieta może zostać matką biologiczną. Jest to z pewnością ogromna trauma dla kobiety. Ale czy jest to trauma większa, niż inne życiowe traumy? Siostra mojego przyjaciela jest pianistką. Tylko to ją interesuje, jest artystką, pianino to całe jej życie. Problem w tym, że cierpi na chorobę zwyrodnieniową nadgarstków i nie może już grać. Jaką traumę musi przeżywać sportowiec gdy kontuzja nagle przekreśla dalszą karierę? Jak musi cierpieć człowiek, któremu wypadek zabrał nagle wzrok czy możliwość samodzielnego poruszania się. W czym oni są ‘gorsi’? Im nikt nie wmawia, że nie znają życia. 
Nie każda kobieta chce zostać matką. Te mają trochę lepiej, mogą ‘bronić’ swojego życiowego wyboru. Nie czują się ‘wybrakowane’ jak te, które dzieci chcą ale mieć nie mogą. Ciekawe, że tak wielki niepokój społeczny budzą kobiety, które nie chcą być matkami. Z jednej strony co nas to obchodzi, czy ktoś chce mieć dzieci czy nie? Przecież nie obchodzi nas czy ktoś chce polecieć na Marsa czy nie? Albo czy ktoś mieszka w lepiance czy pałacu. Myślę, że wynika to z jakieś biologicznej potrzeby ciągłości naszego gatunku. Mamy zakodowane, że należy się rozmnażać. Osoby, które tego nie robią są zagrożeniem dla przetrwania Homo Sapiens. 
W dalszym ciągu mocno w naszej kulturze trzyma się przekonanie, że kobieta powinna mieć dzieci. Koniec i kropka. A jeśli tych dzieci nie ma, to znaczy że jest z nią coś nie tak. Nie tak fizycznie (bo nie może) albo psychicznie (bo nie chce). Nikt nie mówi: ‘Nie weszłaś na Mount Everest. Życia nie znasz’ albo ‘Nie znasz życia, póki nie musisz wygłosić prezentacji przed zarządem wielkiego banku’ ba nawet nikt nie mówi, że ‘Nie znasz życia, póki nie popracujesz jako wolontariusz w hospicjum (najlepiej dla dzieci)’. Najwyraźniej aby poznać życie czy miłość należy urodzić dziecko. I podobno nie może się to równać z niczym innym. Co za bzdura! 
Wydaje mi się, że najgłośniej mówią to kobiety, którą mają dziecko i… niewiele poza tym. Umówmy się. Dzisiejsze społeczeństwo wywiera na kobiety wielką presję. Nie tylko masz być matką ale masz też mieć rozwijającą i satysfakcjonującą pracę, trzy dyplomy, ciekawe hobby i do tego masz jeszcze świetnie wyglądać (najlepiej juz trzy tygodnie po porodzie). Kochana, przecież nie po to zastępy kobiet walczyły o równouprawnienie, żebyś Ty teraz zakopała się w pieluchach!?
Bycie ‘tylko’ mamą to wyczerpujące zajęcie. Ja z pewnością nie mogłabym być tylko mamą i podziwiam bardzo kobiety, które ‘siedzą’ w domu. Bo i samo bycie mamą również zrobiło się jakby trudniejsze. Należy stymulować odpowiednio rozwój dziecka, hustowanie, przytulanie, cycowanie, organiczne kaszki, warzywa, kurczaczek bez antybiotyków, zero czasu ekranowego, zero internetu, wszędzie pedofile, niechciane ciąże, narkotyki, samobójstwa i depresja wśród nastolatków są coraz częstsze….. koszmar! Wspiąć się na Mount Everest to zdecdyowanie pryszcz przy takim ‘siedzeniu’ w domu i wychowaniu dzieciaka na ‘porządnego człowieka’. 
Ale jest też mnóstwo kobiet, które chodzą codziennie do pracy, wspinają się na Mount Everest i również mają dzieci (na przykład taka Martyna Wojciechowska ;). I te dzieci wcale nie są nieszczęśliwe. Nie siedzą w całodobowym przedszkolu, nie jedzą obiadu ze słoika a ta zapracowana matka czasem ma jeszcze czas aby i ręcznie sweterek dla nich wydziergać. No to faktycznie, przy takich kobietach, taka ‘kura domowa’ ma prawo poczuć się nieco jak cienki Bolek. Ja jak patrzę na Martynę, to myślę sobie, że faktycznie jestem cienka w uszach. 
Jakiś czas temu przeczytałam ciekawy artykuł. Mama dwójki dzieci wysnuła tezę, że ‘moherowe beretki’ są takie zgorzkniałe i zgryźliwe, bo całe życie poświęciły rodzinie, która teraz ma je w tyle. I ta mama dwójki dzieci apelowała, aby kobiety nie zatracały się w macierzyństwie totalnym. Aby zawsze robiły też coś ‘dla siebie’. Nie chodziło w żadnym razie o podrzucenie drobiazgu dziadkom aby nagle poświęcić się w 110% pracy w korporacji. Autorka sugerowała pracę na pół etatu, hobby, bloga, mały własny biznes. Ogromnie zdziwiły mnie komentarze młodych mam, które z niezwykłą zawziętością zaatakowały autorkę. Jak to tak? Co ona sobie wyobraża? Nie ma nic piękniejszego niż poświecenie całej siebie dla małego człowieka, a one zresztą tak się z mężem umówiły, że to one dbają o dom i dzieci, podczas gdy mąż na niego zarabia. Biorąc pod uwagę liczbę rozwodów oraz tendencję wzrostową podziwiam optymizm tych kobiet. Pokuszę się nawet o tezę, że te wspomniane ‘moherowe beretki’ też tak mówiły jak były w ich wieku. 
Owszem, są kobiety, które zatracają się w pracy, nie mają czasu na związek nie mówiąc o dzieciach. I może zdarzyć się tak, że nagle przychodzi wypalenie zawodowe, depresja, zwolnienie i zostają z niczym. W wersji optymistycznej jeśli ich kariera się rozwija i spokojnie pracują sobie do emerytury to zostają ‘najfajniejszą ciocią w rodzinie’, która ma kasę aby rozpieszczać siostrzenice i bratanków. Znam takie. Ale znam też takie, które poświęciły się macierzyństwu do tego stopnia, że nawet nie zauważyły jak mąż odszedł do innej a ukochany jedynak ogranicza kontakty z toksyczną mamą bo ma już 35 lat i czas ułożyć sobie życie na własnych zasadach. 
Nie mam nic przeciwko mamom, które ‘tylko’ ‘siedzą’ w domu. Czasem nawet im zazdroszczę. Tak jak one czasem zazdroszczą mi tego, że większą część dnia spędzam z osobami, które umieją same korzystać z toalety i nie chcą oglądać non stop Świnki Peppy. Natomiast mam problem, z tymi kobietami, które przesadnie gloryfikują macierzyństwo i próbują wmówić innym kobietom, szczególnie tym bezdzietnym, że nie znają prawdziwej miłości, bólu, nie posiadają sensu życia. Doprawdy, jest wiele fantastycznych rzeczy w życiu, które nie mają nic wspólnego z dziećmi. Może nikt im tego nigdy nie powiedział? 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
7 lat temu

I think this is one of the most significant information for me.
And i’m glad reading your article.
But should remark on some general things, the web site style is perfect,
the articles is really great : D. Good job…
ดูหนังออนไลน์

7 lat temu

Dziękuję za gratulacje. Tak, to wnuk Kajetan. Pozdrawiam

7 lat temu

Tak, masz rację. Z pewnością jest to bardzo mistycznie wydarzenie. Uważam, że jeśli kobieta tego pragnie albo nawet nie jest pewna, ale chyba tak to powinna być matką. Jest to niezwykle wzbogacające życiowo doświadczenie. Ale nie jedyne! Alpiniści, którzy weszli na Mount Everest (trzymając się już tego przykładu) nie wmawiają innym w kolejkach, że Ci życia nie znają bo nie stanęli na szczycie świata, nie wiedzą jakie to uczucie, że nic innego z tym się nie może równać więc ich życie jest generalnie do bani i co najwyżej połowiczne. Co jest więc takiego w niektórych matkach, że postępują dokładnie w ten sposób?

7 lat temu

Czajko, lubię Twoje komentarze są takie przemyślane, wyważone i czasem sprowadzają mnie na ziemię (to komplement).

Myślę, że z tym macierzyństwem to jest taki chwyt poniżej pasa. Bo nie każda kobieta może być matką, a szczególnie ta która chce a nie może jak słyszy coś takiego to na pewno musi to być okropne! 'Wredna baba' w kolejce widząc na przykład osobę na wózku nie walnie tekstu 'Panie, pan chodzić nie może to co pan może o tym wiedzieć'. Samo w sobie jest ciekawe jak na mój post zaregowały osoby z dziećmi a jak te bez dzieci, widać wyraźnie, że skupiły się na innych akcentach. Wiadomo, mi już nikt nie powie, że nie znam prawdziwej miłości, bo nie jestem matką i w zasadzie mało mnie to obchodzi. Ale na przykład gdyby mi ktos powiedział, kobieta jesteś to się nie znasz ooooooo!
I tu odpowiem na Twój drugi wątek. Tak, jestem osobą dość skupioną na pracy lubię i jestem dumna z tego co robię. Aby być zawodowo tu gdzie jestem pracowałam ciężko wiele lat. Zdecydowanie dłużej niż nad dziećmi. Jak moje dzieci będą miały osiemnaście lat i wyrosną na porządnych ludzi to będę dumna jak paw. Na razie robią pod siebie (szczególnie młodsza) więc nie ma się czym chwalić ;).

Masz rację, że każde doświadczenie (a bycie matką z pewnością należy do tych epickich doświadczeń życiowych) otwiera nas na nowe rzeczy, nowe doznania i doświadczenia. Odkąd jestem matką zrozumiałam skąd się biorą te wszystkie sekretarki i kasjerki oraz dlaczego w dużych firmach brakuje prezesek. Nagle zrozumiałam skąd się wzięła różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn. Zrozumiałam dlaczego wśród zasłużonej kadry Oxfordzkiej są prawie sami profesorowie.

Ta koleżanka ze szkoły rodzenia wykłada towar na półkach tylko i wyłącznie dlatego, że urodziła dziecko i nie stać jej na żłobek. Nie dlatego, że nagle zapragnęła zmiany kariery tylko dlatego, że jako młoda mama nie ma zbyt wiele innych opcji (jeśli chce pracować, albo musi). Nie twierdzę, że tylko Szekspir a nie dzieci mają ją definiować. Oczywiście wiele kobiet totalnie bez żalu odpuszcza karierę zawodową na rzecz wychowywania rodziny. Nie ma w tym nic złego. NIe jestem w szoku, że wiele młodych kobiet rezygnuje z pracy bo teraz tylko zupki i kupki. Jednak jest mnóstwo kobiet, które nie mają innego wyjścia. Znam kobiety, które bardzo chciałyby pracować (choćby na część etatu) ale nie mogą ze względu na zwykłą ekonomię. I to jest dla mnie szok, że to zjawisko jest w dalszym ciągu tak popularne. Że te do tej pory aktywne zawodowo kobiety zamieniają się w kury domowe wbrew swojej woli i tylko i wyłącznie dlatego, że biologia tak to sobie wymyśliła, że to one rodzą dzieci a nie mężczyźni. Dla mnie było priorytetem aby zarabiać przed urodzeniem dzieci wystarczająco tyle aby do tej pracy móc wrócić. Nie każda kobieta ma taki luksus z wielu powodów. Albo są za młode, albo odnajdują pasję w zawodach, które nie należą do zbyt dobrze płatnych. Dlaczego takie kobiety mają być pozbawione możliwości kariery zawodowej tylko dlatego, że są pielęgniarką albo bibliotekarką? Im się nie należy? Chcesz być mamą na etacie w domu, jasne nie ma sprawy. Ale jeśli chcesz być mamą pracującą i w związku z tym musisz schować dyplom do kieszeni i pracować poniżej swoich kwalifikacji to coś jest jednak nie tak.

7 lat temu

Musi byc tak, ze przy ostatnim skurczu partym dokonuje sie to COS, jakies misterium, i od tego moementu kobieta staje sie prawdziwa kobieta bo matka. Jakos tak to musi dzialac, tak twierdza 😉
Dzieci jako takie sa fajne, czlowiek/ kobieta widzi, ze jakos historie przedluza, ale wiekszej ideologii do faktu nie ma sensu przypisywac.
Ja i tak mam uczulenie na malpia milosc.
A poza tym niewzruszenie twierdze, ze: statek najbezpieczniejszy jest w macierzystym porcie, ale nie po to go zbudowano. Dzieci przychodza do nas, aby odejsc w swiat, ot co. Oczywiscie zakladajac, ze matka/ rodzice nie sa tymi kochajacymi malpami.

7 lat temu

Pimposhko droga, bardzo ciekawy post – pomijając nawet dzieci, bo warto w ogóle się zastanowić, co tak naprawdę nas definiuje. Miałam się tu nie odzywać, bo sprawa jest złożona, nawet chyba Pascal się zastanawiał i nie doszedł do sensownych wniosków.

No ale że niby dlaczego "szok"? To co tę dziewczynę określa? Wiedza? Praca?Stanowisko? Etat na uczelni? Przyznam, że mnie trochę irytuje to parcie na "samą siebie" i na "realizację zawodową". I to zabawne w sumie, że Szekspir się mieści w tych realizacjach, a dzieci już nie. Każdy ma swoje szczyty i dobrze, problem w tym, że uwielbiamy narzucać innym swoje i oburzamy się, gdy ktoś nam narzuca swoje.

Zastanawiam się, czy uraziło by mnie, gdybym usłyszała, że dopiero jak wejdę na Monte Everest, to zrozumiem, o co chodzi w chodzeniu po górach? Zupełnie nie, bo i tak wolę nad morzem siedzieć, albo w Beskidach. To są dla mnie szczyty przyrodnicze. Różnica jest taka, że o ile (na ogół) gór i morza nie wartościujemy, to dzieci i zawodowe kariery tak. W tym jest problem. Wkurzamy się.
Swoją drogą zresztą, trudno się nie zgodzić, że każde doświadczenie jednak jakoś tę naszą wiedzę o życiu poszerza (niektórym oczywiście, bo są tacy, którym nic nie poszerza zupełnie), tak więc jakaś prawda w tym aroganckim ogólniku wrednej baby była. 😀

in.
7 lat temu

dziękuję!
tak, jest mnóstwo rzeczy, i ja w ogóle nie czuję żadnego braku spowodowanego nieposiadaniem dziecka.
oczywiście, że byłoby lepsze. i tego nam wszystkim życzę.
ściskam.

7 lat temu

Ty to wiesz, ale napiszę jeszcze raz. Jest mnóstwo fantastycznych rzeczy w życiu, które nie mają nic wspólnego z dziećmi. Nikt nie powinien być matką jeśli tego nie czuje. Życie byłoby o wiele lepsze, jeśli kobiety rodziłyby dzieci tylko i wyłącznie dlatego, że chcą. Życzę Ci abyś poznała mężczyznę, który będzie dla Ciebie partnerem, z którym będziesz mogła iść przez życie i dzielić pasje. Przytulam!

7 lat temu

Oczywście, że tak. Żadne przegięcia nie są dobre.

7 lat temu

Masz rację! Super! Doskonale Cię rozumiem. Chociaż ja staram się łączyć obie role to są rzeczy, których teraz nie robię. Nie pojadę na kontrakt do Dubaju, nie polecę na długie wakacje z plecakiem itd. ale wiem, że to taki etap. Mam stabilna pracę, która mnie nie stresuje więc mam więcej energii na bycie z dziećmi. I to jest teraz priorytet. Dopiero za kilka lat będę znów gotowa na zmiany. Ale to jest ok, bo to jest taki etap i wcale tego nie żałuję.

7 lat temu

Dokładnie! Ja lubię nasz model i mogę go polecać ale absolutnie na narzucać i daleka jestem od stwierdzenia, że mój jest najlepszy. W tym poście nie chodziło mi o wzory rodzicielstwa, tylko 'wywyższanie' się kobiet, które są matkami nad tymi, które nimi nie są. Zdrówka dla córki, mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. No i gratulacje Babciu. Z tego co pamiętam to wnuk jest tak? 🙂

7 lat temu

No i super! Podoba mi się Twoje podejście. Uważam, że tyle jest modeli rodzicielstwa ile rodziców i każdy stara się to robić jak najlepiej. Natomiast niefajne jest, jeśli ktoś próbuje narzucać swój model. Mam serdeczną przyjaciółkę, która ma totalnie inne poglądy niż ja na rodzicielstwo. Nie szczepi, śpi z dzieckiem w jednym łóżku, leczy homeopatią itd. Ale pomimo to, możemy spokojnie dalej się przyjaźnić bo żadna z nas nie próbuje przekonać tej drugiej do swoich racji. Bardzo ją za to szanuję!

7 lat temu

Nie wiem jaka jest teraz presją bo mnie specjalnie nie nagabywali, myślę, że to przez odległość oraz fakt, że robiłam doktorat (to nie wypadało studentki pytać). No może moja mama trochę marudziła a teraz jest chyba nawet zdziwiona, że aż dwójkę wyprodukowałam ;). Co mnie natomiast dziwi to jak wiele młodych, 'wyzwolonych', pracujących kobiet po urodzeniu dziecka jednak rezygnuje z kariery zawodowej. W szoku jestem jak mocno trzyma się ten tradycyjny model rodziny! Na szkole rodzenia było nas osiem, 6 miesięcy po porodzie do pracy wróciły dwie, w rok po porodzie jedna a reszta została w domu. Jedna dziewczyna, dyplom z Szekspira, pracowała jako administratorka w szkole pracuje teraz wieczorami w supermarkecie, wykłada towar na półki. Dlatego, że cena żłobka okazała się zaporowa. Szok!

ps. Ingwen, a post z premedytacją napisała dopiero teraz. Żaden fanatyk nie napisze mi przynajmniej, że matką nie jestem to się nie znam 😉 ha!

7 lat temu

Dzięki 🙂

7 lat temu

Haha Marzena może siedzę Ci w głowie? Trzeba zorganizować jakieś spotkanie. Ale wiesz, przy dwójce dzieci to czasem nie ma czasu aby maila z zaproszeniem napisać. Jak zostaniesz matką to zobaczysz ha ha ha 😉 Masz rację, że wiele kobiet definiuje siebie przez bycie mamą typu właśnie 'Hej jestem mamą a poza tym to jeszcze jestem….' Ja zawsze zaczynam od tego co robię ha ha. Ale dzieci miałam późno, zdecydowanie dłużej jestem pracownicą niż matką to się przyzwyczaiłam.

Niedawno gdzieś widziałam genialną kampanię społeczną cytaty w stylu 'Moja żona jest świetną matką. Nawet zmienia pieluchy i w ogóle' Brzmi dziwnie prawda? Chodziło o to, że często tak mówi się o ojcach.

Uważam, że matki to generalnie taka sekta. I to dość spora bo jednak chyba nie ma drugiej takiej uniwersalnej roli, która łączy kobiety. U mnie w biurze lubimy sobie z mamami i ojcami pogadać o zupkach i kupkach i reszta jest w miarę tolerancyjna. Nie ma w tym nic złego. To tak samo jak tylko dziewiarka zrozumie dziewiarkę a psiarz psiarza a kociarz kociarza. Ale nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby kociarz mówił do psiarza. To ty psa masz? Eeee stary, to Ty życia nie znasz. Jakbyś miał to kota to co innego! 😉 Jakoś nie spotkałam się ze zjawiskiem, że kobiety oddane karierze mówią tym od pieluch, życia nie znasz. No wkurza mnie to i tyle, cieszę się, że nie tylko mnie i masz rację to jest w zasadzie koniec dyskusji.

7 lat temu

Bardzo podoba mi się podejście, że dzieci chowa się dla świata a nie dla siebie 🙂

in.
7 lat temu

to ja dopiszę parę słów w temacie, jako osoba, która nigdy dzieci mieć nie chciała i nadal nie chce, a za rok jej stuknie czterdziestka.
nie będę wspominać, ile razy słyszałam o tym, że nie znam prawdziwej miłości, nie znam życia, że nigdy nie dotknę "TEGO CZEGOŚ" najgłębiej.
powiem od strony relacji z mężczyznami:
otóż byłam dwukrotnie w związkach, w których mężczyźni bardzo chcieli mieć dzieci. w pierwszym byłam jeszcze bardzo młoda, więc sama jeszcze nie wiedziałam co, jak, jak to wszystko poustawiać, jak to będzie – ex chciał się żenić, zaręczyliśmy się, ale jak zaczął cisnąć na "już teraz ślub, dzieci", to się wycofałam.
z drugim, w końcu też narzeczonym, byłam 10 lat. nigdy nie ukrywałam mojej niechęci do bycia matką, on niby to rozumiał i akceptował, ale jak się ostatecznie okazało, zawsze po cichu wierzył, że mi się zmieni. że przecież "każda kobieta chce".

a teraz, cóż. jestem użytkownikiem portali randkowych. ai jeśli w profilu jest miejsce na info odnośnie ewentualnego potomstwa, uczciwie piszę, że nie, nigdy.
no i teraz uważajcie:

zdacydowana większość mężczyzn zakłada, że skoro nie chcę mieć dzieci, to nie chcę również stałego związku. bo dla nich kobieta, która nie chce mieć dzieci, oznacza tylko jedno – łatwą pannę, która szuka tylko szybkiej rozrywki. że skoro dzieci nie, to automatycznie pozbawiona jest jakichkolwiek uczuć i mężczyzny na stałe też nie chce i nie będzie umiała pokochać.
potwornie krzywdzące, potwornie.

bo to zupełnie nie tak – powiedziałabym, że wręcz odwrotnie. że mój brak instytnku macierzyńskiego odbił się w rozrośniętej potrzebie uczuć dla kogoś innego, niż dziecko.
tylko – co z tego.

7 lat temu

Ja mam wrażenie, że ta presja jest, tylko zaczyna się znacznie później, kawałek po trzydziestce. Przed trzydziestką, to 3/4 ludzi mnie pytało, czy dziecko planowane;)

7 lat temu

Pierwsze słowa miały brzmieć: i jeszcze jedno
Ale autokorekta wie lepiej 😉

7 lat temu

I had że jedno: planowanie jest niezbędne, ale nie można się za bardzo do tych planów przywiązywać 😉
Zanim zostałam matką absolutnie nie doceniałam skali rewolucji, która się w moim życiu dokona. Elastyczność, ilość czasu, a często i ilość energii skurczyły się niewyobrażalnie. Zwłaszcza przy dwójce. Czy żałuję? Nie. Czy tęsknię? Tak. Wiele rzeczy uległo przewartościowaniu u nas w domu, wybraliśmy z partnerem swoje priorytety i staramy się ich trzymać.

7 lat temu

Powiem krótko, przegięcie w żadną stronę nie jest wskazane. Dla mnie wzorem czego unikać jest moja teściowa. Prosta, dobra kobieta, która miała 4 dzieci między , którymi jest 12 lat różnicy. Niby pracowała, ale jako gospodarz bloku, w którym mieszkała. Cały jej świat to była rodzina i ta praca. I teraz kiedy jest na emeryturze, mieszka z najmłodszym synem i jego rodziną, teść zmarł 20 lat temu. Jest jeszcze zdrowa i sprawna. I nie wie co ze sobą zrobić. Nie ma zainteresowań, telewizor non stop włączony, często na bajki bo wnuczka ogląda. I wielki żal. Młodzi pracują i choć się starają, to nie są w stanie poświęcać jej 100% uwagi. A ona nie znosi kiedy wyjeżdżają, kiedy wychodzą do znajomych. Myślę, że warto zastanowić się nie tylko nad tym co będzie jak dzieci dorosną, ale również nad tym co będzie kiedy zabraknie pracy.

7 lat temu

Ja bylam przez pare lat matka siedzaca w domu i wychowywanie syna bylo moim glownym zajeciem. Musze przyznac, ze uwielbialam to. Absolutnie sie nie nudzilam i absolutnie nie zalowalam tego ,ze nie pracuje zawodowo. Powiem wiecej ,byl to jeden z moich najlepszych momentow w zyciu. Zero stresu, mnostwo wolnego czasu. Mieszkamy na koncu swiata, wiec w razie choroby dziecka, lub naglej innej potrzeby nie mamy nikogo, kto mogly pomoc. Dzieki mojemu pelnoetatowemu matkowaniu zycie mojego meza tez bylo w pewnym sensie wygodne, a nawet chwilami luksusowe- wracal z pracy i wlasciwie nic nie musial robic procz spedzania czasu z rodzina. Sielanka trwala pare lat, a potem bez wiekszego analizowania rozpoczelam inny etap w swoim zyciu. Dziecko poszlo do szkoly, a ja wrocilam do pracy zawodowej, najpierw na pol etatu,a potem na caly etat. Uwielbiam teraz swoje zycie i swoja prace. Nie wyobrazam sobie teraz tego ,ze moglabym siedziec w domu i zajmowac sie domem, tak jak to bylo kilkanascie lat temu. Powiem wiecej, wole pracowac niz gotowac i sprzatac. Kazdy etap w naszym zyciu jest inny i kazdy z tych etapow wymaga jakis tam zmian , w ktorych mozna znalezc wiele dobrych stron. Mnie na szczescie sie to udalo.

7 lat temu

Jestem matka dwójki dorosłych dzieci, które bardzo kocham i jestem w stanie dla nich wiele poświęcić. Tak się działo, gdy u mojego syna zdiagnozowano guza mózgu. Rzuciłam wszystko, by być z nim w szpitalu przez pół roku. Teraz jestem z córką, która kilka dni temu została matką i po bardzo trudnym porodzie wymaga opieki. Jednak gdy sama zostałam matką, po roku wracałam do pracy, bo czułam, że głupieję od zupek, kupek i pieluszek. Wtedy też zaczęłam uczyć się języków. Dzieci były i są dla mnie ważne na równi z moim mężem. nie stawiałam ich ponad. Uważam, ze we wszystkim trzeba zachować równowagę. Kiedyś przeczytałam, że "szczęśliwa matka= szczęśliwe dzieci". Jeżeli praca daje mi szczęście, jeżeli realizuję swoje pasje to dlaczego z tego mam rezygnować i odczuwać frustrację. Uważam, że nie ilość poświęcanego czasu, a to w jaki sposób spędzamy z naszymi dziećmi czas jest wartością. Nie neguję wyborów kobiet, które rezygnują z pracy zawodowej poświęcając się rodzinie. Każdy ma prawo do realizowania się w macierzyństwie na swój sposób, czy jako matka dzieciom czy jako matka pracująca. I nikt nie ma prawa oceniać, który sposób jest najlepszy.

7 lat temu

No i masz rację Theli – czasu jest mniej, chyba każdy się z tym zgodzi, ale niestety często słyszę to zdanie jako odpowiedź na wszystko! 🙂 Może to jakaś ukryta forma "narzekania" albo "wołania o pomoc"? Oczywiście żartuję! 😛
Niemniej bardzo męczy gdy ktoś zbywa Cię takim komentarzem i uważa, że nie masz prawa nic wiedzieć o życiu, albo nie masz pojęcia o pewnych sprawach, a Twoje plany i wyobrażenia są do niczego, bo "ja jak jestem matką to tego nie robię i na to nie mam czasu!" :). Na pewno wiesz o co mi chodzi, na pewno kiedyś to słyszałaś, choćby raz, prawda?

7 lat temu

Jako matka dwóch uroczych synków ;P przyznaję się, że ,,zobaczysz, jak zostaniesz matką'' używam czasami, ale tylko w kontekście czasu, jego ilości i zorganizowania. Nie twierdzę, że przy dzieciach nic nie można innego robić (bo wręcz trzeba!), ale trzeba to sobie wcześniej zaplanować. Niestety żłobki i przedszkola zamykają o określonej porze, a wieczorami małych dzieci też samych nie zostawisz. Da się wszystko, tylko nie tak spontanicznie 🙂
Zrzucanie męża na drugi plan jest o tyle ryzykowne, że dzieci prawie na pewno pójdą w świat, a przynajmniej teoretycznie, z mężem mamy zostać jeszcze wiele lat później.

7 lat temu

Moje dzieci też są już dorosłe. I nigdy nie byłam matką kwoką i nie piałam zachwytów nad błogosławionym macierzyństwem .Zawsze wiedziałam , że dzieci muszą być kochane, ale nadejdzie czas kiedy muszą odejść i zacząć żyć własnym życiem i ja muszę je do tego należycie przygotować . Siebie nie musiałam bo dla mnie to było oczywiste . I chyba mi się udało, bo choć każde w innym miejscu Polski to chętnie się odwiedzają i lubią wracać do domu . A ja cieszę się z ich przyjazdów, ale jednocześnie cieszę się ,że mieszkamy sami na co dzień z mężem i mogę realizować swoje zainteresowania . I co ciekawe mamy wspólny mały hobbystyczny "biznesik" w ktorym na odlegość udzielamy się w trójkę – ja i dwójka liczę ,że trzecie dziecko ,może też kiedyś dołączy z pomysłami . Dzięki temu opanowałam nowe metody komunikacji i ciągle jestem żądna nowych wyzwań . Często mam wrażenie , że ciągle pokutuje w narodzie polskim rozumienie roli kobiety jako etos matki Polki . Przecież dla mnie to jasne jak słońce , że dziecko czuje się szczęśliwe i kochane jeśli kobieta która jest jego matką czuje to samo . Moja najmłodsza córka stwierdziła ostatnio ,że nie widzi się w roli matki , ale jako ciotki jak najbardziej . Niech więc czas pokaże co komu sądzone , mnie dane jest tylko wspierać dzieci w ich wyborach .

7 lat temu

Haha, no tak. Zagadałam się z synem i kliknelam wyślij za szybko :D. Jestem z tych mam "siedzących" w domu i zgadzam się w zupełności z tym, żeby nigdy nie zapominać o sobie. A całym celem wychowania jest przecież wysłanie jak najlepiej przygotowanych do tego dzieci w świat.

7 lat temu

Oj tam wiesz, nie ważne co napiszesz na tematy około dziecięce to fanatycy na Ciebie wskoczą. A myślę, że przekaz o konieczności macierzyństwa i ta presja już nie funkcjonuje tak mocno wśród dwudziesto- trzydziestolatkow.

7 lat temu

Rozpisywać się nie będę, bo szczerze to ujęłaś w 100% to co właśnie myślę.

Podpisuję się zatem rękami i nogami. 🙂

7 lat temu

Gosiu, nawet się nie znamy osobiście, a tak wiele mamy wspólnego 🙂
Często nasze poglądy świetnie się pokrywają. Tak jest dokładnie w tej kwestii… czytam i zastanawiam się "czy Ty mi siedzisz w głowie?!"

Zacznę od początku, może nie tak ładnie jak Ty, ale spróbuję. Zawsze mi słabo jak czytam "dopiero po urodzeniu dziecka dowiedziałam się co to prawdziwa miłość". No ja uważam, że chyba coś poszło nie tak, bo posiadanie dziecka z prawdziwą miłością wydaje mi się zdecydowanie lepszą opcją 🙂 Szkoda mi tych chłopów, którzy zeszli na drugi plan, serio. Bo dlaczego ktokolwiek musi? Co jest złego w kochaniu męża ponad wszystko (ha, nawet ponad dziecko – słyszałaś by ktoś się kiedyś do tego przyznał? Ale na odwrót, PUBLICZNIE! – żaden problem!).

Straszne jest też to, że od dziecka (tzn. wtedy gdy jeszcze nie miałam swoich poglądów, wiadomo, powtarzało się i myślało w większości to co dorośli) słyszałam komentarze na temat kobiet nieposiadających dzieci, nie o tym jakie to one złe i niedobre, ale "szkoda kobiety, pewnie nie może mieć swoich". Serio? To jest jedyne wyjaśnienie? 😉 A może, no nie wiem… nie chciała? (no jak to tak! Na pewno nie!)

Ale nie ma nic tak irytującego jak – "zobaczysz jak zostaniesz matką". Jeśli matki chcą by ich nienawidzić, to jest najprostsza droga 😀 Oczywiście mówię to żartobliwie, ale naprawdę zdarza się to nagminnie i jest absolutnym "końcem dyskusji".

Ja od dawna uważam, że posiadanie dziecka nie równa się wcale rezygnacji z samej siebie. Uważam, że każdy jest przede wszystkim sobą i ma prawo do swoich spraw. I to nie jest egoizm, tylko w moim mniemaniu rzecz wyjątkowo oczywista.
Może ktoś się na mnie pogniewa, ale przeraża mnie jak kobiety przedstawiają siebie od słów "Część jestem Anka, mama uroczej dwójki…. i dopiero gdzieś tu jest to co lubi, KIM JEST, czym się zajmuje". O mężu oczywiście ani słowa 😉 Wyobraź sobie, że podchodzisz do gościa na uczelni i on się przedstawia "Piotrek, ojciec Jasia" 😀 Naprawdę? To nas identyfikuje?

Śmiejemy się z Mateuszem, że będę pewnie nie raz słyszeć jaką to wyrodną matką jestem (ojciec ma tak łatwo:)). I nawet będę z tego dumna, biorąc pod uwagę, co dla niektórych oznacza to słowo. Nie ma najmniejszego powodu by rezygnować z samego siebie.

Pozdrawiam! 🙂

7 lat temu

Jestem mamą, która ma już dorosłe dzieci. Był czas, że siedziałam z nimi w domu. A teraz jest czas, gdy one mają własne życie. Moje odkrycie, może trochę brutalne to że "Dzieci są przereklamowane". To znaczy tyle że nie można się skupiać tylko na nich. Można mieć fajne życie i z nimi i bez. Ale zawsze trzeba myśleć o tym, że one kiedyś odejdą i dać im tę wolność…. Chować nie dla siebie ale dla świata. I że bycie znowu we dwóje (z mężem/partnerem) też jest super.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x