O naszych ciężko pracujących mężach

Kiedy rodzi się dziecko to wiadomo. My kobiety na początku zostajemy w domu a potem to już jakoś tak samo leci. Czasem okazuje się, że trzeba zrezygnować z kariery na rzecz wychowywania rodziny i to mąż przejmuje na siebie obowiązek utrzymania domu. Codziennie rano wychodzi do pracy, wraca wieczorem zmęczony podczas gdy my w domu nic wielkiego nie robimy. Nawet jeżeli po urlopie macierzyńskim/wychowawczym wracamy do pracy to często jest to na pół etatu i to my urywamy się wcześniej gdy dzieci zachorują. No i nie oszukujmy się, nasza praca jest przecież dużo mniej stresująca niż praca męża a zarabiamy głównie ‘na waciki’. To mąż zarabia porządną kasę, to on ma stresujące spotkania, dedlajny a czasem nawet delegacje. 

No właśnie, te delegacje. Nasz biedny mąż musi opuścić kochaną żonę i dzieci oraz ciepłe gniazdko, które mu uwinęła i wyjechać na kilka dni. Takie delegacje to duży stres, ciężka praca i w ogóle level hard. Ale mąż jest dobry, w końcu jest równouprawnienie więc gdy my jedziemy skoro świt do pracy to on w drodze na stację chociaż odwiezie dzieci do przedszkola.



Już w pociągu (na przykład do Londynu) musi siedzieć nad papierami i przygotowywać się do ważnych spotkań…


Potem rajd przez miasto i gorące, zatłoczone metro. Takie konferencje często odbywają się w hotelach gdzieś na ‘końcu świata’ i w mało interesujących miejscach. 




Człowiek cały dzień musi uśmiechać się i gadać z ludźmi, których tylko trochę zna. W dodatku z przywieszonym na szyi identyfikatorem.




Prelekcje i spotkania odbywają się w zamkniętych salach, często bez okien. Po całym dniu człowiek traci poczucie czasu, nie wie czy jest dzień czy noc i czy Trump przypadkiem nie zrzucił już bomby na Koreę Północną. 





Na takich spędach wiadomo, karmią marnie. Kawa z termosu i kanapki z jajkiem i majonezem to wszystko na co można liczyć. 






Po takim dniu człowiek naprawdę czuje się wypluty. Szczególnie, że the Guardian znowu coś głupiego wydrukował i trzeba było firmy bronić. 



Po konferencji ponownie przejażdżka śmierdzącym i dusznym metrem. Najpierw do centrum bo przecież trzeba dzieciom jakiś suwenir z ‘wycieczki’ przywieść. 





No a potem hotel. Wiadomo, nic specjalnego bo firma oszczędza jak się da więc z okna raczej marny widok a i lokalizacja pozostawia wiele do życzenia. 







Biedny, zmęczony mąż musi jeszcze zjeść kolację. Ah to hotelowe jedzenie. Zbytnio wysmażony hamburger i frytki ze starego tłuszczu to wszystko na co można liczyć. A jakaś wieczorna rozrywka? Może ewentualnie jakiś stary film w telewizorze w hotelowym pokoju. 




Noc taka sobie. No ale przynajmniej nie musi wstawać do dzieci, niech sobie odpocznie. Wiadomo, że nawet najlepsze hotelowe łóżko to nie to własne, gdzie dzieciaki non stop wchodzą na głowę. 


Rano na nic nie ma czasu. Szybkie śniadanie w hotelowej restauracji, tak samo marne jak kolacja no ale coś trzeba wrzucić na ząb. Oczywiście śniadanie w asyście ważnych dokumentów. 







Kolejny dzień na konferencji to generalnie powtórka z dnia poprzedniego. Dobrze, że spotkania kończą się trochę wcześniej i małżonek wreszcie dotoczył się do pociągu, który zabierze go do domu. Na szczęście w pociągu jest wi-fi bo trzeba nadrobić 200 maili w służbowej skrzynce. Nasz kochany mąż, zanim doczłapie się do domu to jeszcze jak prawdziwy bohater odbierze dzieci z przedszkola. 


A jak już przekroczy próg domu to my masujemy mu stopy i nalewamy piwka, niech posiedzi na kanapie i niech odpocznie bo miał przecież takie ciężkie dwa dni. 





Nasi mężowie naprawdę ciężko pracują. Jak to dobrze, że od czasu do czasu możemy ich w tym wyręczyć 😉

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
3 lat temu

This is very educational content and written well for a change. It's nice to see that some people still understand how to write a quality post.!
មាន់ជល់តាមអនឡាញ

7 lat temu

W zasadzie to żadne z nas nie jeździ w delegacje, ale w przeciwieństwie do mnie Jon czasem gdzieś jedzie 'z kolegami' a ja nie jestem fanką 'babskich wypadów'. Ta konferencja trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno więc postanowiłam 'dać z siebie wszystko' ha ha 🙂 Dlatego było tak luksusowo.

7 lat temu

Ha ha dziękuję Ci. Ale moje pisanie jest tylko na użytek moich ulubionych blogowych czytelniczek, bo tutaj mogę co tylko chcę 🙂 A ten zegarek to oczywiście Apple Watch ale kup tylko jeśli córka ma ajfona bo on w zasadzie ma sens tylko z telefonem.

7 lat temu

Widziałam na blogu 🙂 Pięknie, a potem zobaczyłam, że wnuk Ci się szykuje. Jak pięknie! Gratulacje!!!

7 lat temu

ha ha dzięki! A prawda jest taka, że ja nie mam koleżanek, z którymi mogłabym jeździć na babskie wypady więc ta konferencja to miał być właśnie taki wypad dla mnie. A jak Jon miał zostać z Ellą na tacierzyńskim (3 miesiące) to teściowa załamywała ręce co z jego karierą. Oczywiście mnie temat nie dotyczył. Na szczęście jak przyszedł czas na Ninkę to już nic nie mówiła.

7 lat temu

:)))
U nas tak jakos smiesznie wychodzi, ze to glownie ja wyjezdzam, czy to sluzbowo, czy w innych "bardzo waznych sprawach"- na targi wloczkowe;)
I podobnie, jak u Ingwen, najpierw byl placz polowy rodziny i zalamywanie rak "jak oni sobie poradza", a teraz chyba wszyscy przywykli. Chlopaki od poczatku zostawali razem chetnie i bez problemow, nawet, kiedy jeszcze karmilam piersia. Zobaczymy, jak bedzie z dwojka;)

7 lat temu

Masz kobieto talent do pisania i nie tylko. Chętnie czytam Twoje posty. Ten mnie rozbawił. Chętnie bym przeczytała podobne w "Wyskich Obcasach". A propos, co to za zegarek masz na rączce? Zbliża się Boże Narodzenie. Kupiłabym coś takiego zalatanej córce, pracującej matce 2 dziatek, wiecznie w tzw. niedoczasie.

7 lat temu

Szczęście, że dałaś radę przeżyć ;).
Świetny delegacja :).
I taki osobisty wtręt: wprawdzie jak już wyjeżdżam to wyłącznie rekreacyjnie (urlopuję od mamowania), ale tak mi trochę ciśnienie skacze, kiedy około wyjazdowo zaczyna się dramat w dalszej rodzinie, że mąż zostanie z dziećmi i jak sobie da radę i co będą jedli i inne tego typu jojczenie (przy czym wyszłam za mąż zgodnie z prawem za dorosłego człowieka). Za to jak mąż wyjeżdża w delegację (już prawdziwą i jednak coś tam jest z pracą związane :D), to oczywiście podobnych dramatów nie ma. Myślę, że to obraźliwe dla mojego męża, tak go posądzać o brak podstawowych umiejętności życiowych :D.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x