Mała P. w placówce cz.2

Dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem. Na wszystkie odpiszę. Osoby, którym umknęła część pierwsza tego cyklu, mogą nadrobić tutaj (klik).
Im dłużej myślałam nad tym postem tym bardziej mi się w głowie rozbudowywał. Pojawiały się wątki poboczne, drugoplanowi bohaterzy, rozbudowane dialogi. Miało być o decyzji o tym aby posłać dziecko do żłobka, albo o tym, jak to jest być pracującą mamą, albo o tym jak bardzo kobieta, która chce robić karierę ma przerypane rodząc dzieci. No i oczywiście mogło być o wyższości wychowywania dziecka w domu tudzież wyższości posyłania dziecka do żłobka. Ale nie będzie. Postanowiłam dziś skupić się tylko na tym co jest dla mnie ważne. Potwornie trudno jest powstrzymać się od prawienia mądrości na temat metod wychowawczych innych rodziców. A metod jest tyle ile rodziców, każdy z nas wychowuje swoje dzieci inaczej ale wszyscy wychowujemy najlepiej jak potrafimy.
Dlaczego więc DLA MNIE kwestia żłobka jest taka ważna. Otóż oczywiście bardzo zależy mi na tym, aby mała P. miała fajne, ciekawe dzieciństwo, aby była szczęśliwa, aby wyrosła na dobrego człowieka itd. Ale zależy mi też na tym aby była niezależna i samodzielna. I nie chodzi mi o samodzielność taką jak wyrabianie dobrych nawyków, sprzątanie po sobie, samodzielne ubieranie się, mycie zębów czy spanie w swoim pokoju/łóżku. To oczywiście też ale chodzi mi o niezależność emocjonalną. O to, aby wytrzymać bez mamy i taty 8 godzin i przy okazji dobrze się bawić. 
Jako rodzice mamy bardzo długo, bardzo duży wpływ na nasze dzieci. Decydujemy czym je karmimy, w co ubieramy (tak wiem, do czasu te dni już się chyba powoli kończą ;), do jakiej placówki posyłamy, jakie kupujemy zabawki, jakie czytamy książeczki czy jakie proponujemy zabawy. Ale jest jedna rzecz, na którą nie mamy wpływu. Otóż za jakiś czas, czy tego chcemy czy nie, nasze dziecko wyjdzie z domu. Może do żłobka, może do przedszkola, może dopiero do szkoły. Uważam, że im wcześniej dziecko wyjdzie z domu tym łatwiej będzie mu się później dostosować do nowych sytuacji i odnajdywać w sytuacjach społecznych. A im łatwiej od małego będzie się adoptowało to i pomoże im to w późniejszym życiu. Panie w przedszkolu od razu widzą, które dzieci były żłobkowe, panie w szkole od razu widzą, które mają za sobą przedszkole.
Owszem, przecież dzieci, które nie chodzą do żłobka nie są znowuż jakimiś odludkami. Z opiekunami (czy to mama, tata, babcia, dziadek, ciocia) chodzą na plac zabaw, spotykają się z rówieśnikami, bawią z kuzynostwem. Nic jednak nie zastąpi 8 czy więcej godzin bez rodziców. Jak dzieje się coś złego nie ma obok mamy ani taty ani babci. Jest brutalny świat. I trzeba sobie radzić samemu. Tak wiem, brzmi to nieco okrutnie. I nie, nie kraje mi się serce, kiedy odprowadzam małą P. do żłobka. Czuję dumę, kiedy po nią przychodzę a ona (zanim jeszcze mnie zobaczy) tam sama wśród innych dzieci poznaje świat.
Tak jak pisałam, każde z nas wychowuje swoje dzieci najlepiej jak potrafi. Wg. mnie żłobek to świetna lekcja życia. Uważam, że (szczególnie) dzisiaj dzieci są zagłaskiwane. Zaczyna się od małego a potem rosną tacy młodzi dorośli, którzy nie potrafią się odnaleźć w życiu, nie wiedzą kim są, co chcą robić bo przez 20 lat życia decydowali za nich rodzice i usuwali im kłody spod nóg. To jest szczególnie widoczne w moim pokoleniu, bo my mieliśmy mieć lepiej niż nasi rodzice za komuny. Markowe ubrania, Zachodni sznyt, prywatne szkoły, zajęcia pozalekcyjne. ‘Kupimy mu mieszkanie/samochód/biznes, nie musi się dorabiać tak jak my, niech ma łatwiej’.
Oczywiście nie uważam, że dzieci, które nie mają wczesnych doświadczeń w placówce wyrosną na jakieś fajtłapy. Będą po prostu inaczej przechodzić proces odpępkowywania. W pewnym wieku zapewne w ogóle nie widać już różnić.
Mogłabym rozpisywać się o wadach i zaletach żłobka. Ale nie będę. Dla mnie to właśnie sedno, tak jak obiecałam, krótko i węzłowato. 

I to na razie koniec z serią obiecanych postów. A w następnym…. pokażę Wam co zrobiłam na drutach (zanim znowu napiszę coś z grubej rury). Ale to już po Majówce. Także niech się święci Pierwszy Maja 🙂 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
9 lat temu

Zazdroszczę w dalszym ciągu 😉 I gratuluję też. Przed wszystkim siły wewnętrznej – do wyjechania w zupełnie inne realia (zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę okres dwie dekady temu) – ja miałam problem kiedy musiałam sama samodzielnie wyjechać do Włoch na 6 dni (po włosku akurat nie gadam) bez żadnej pomocy, żeby parę spraw pozałatwiać 😛 inna sprawa, że ja jechałam zupełnie sama i dostawałam szału w hotelu. Ale, ale, to faktycznie nie jest miejsce na historyjki z życia wzięte. Pozostaję w stanie zazdrości i gdyby nie ogromne wymagania do uzyskania wizy w tamte rejony i kompletnie absurdalne, jak na nasze realia, ceny biletów samolotowych to być może za czas jakis miałybyśmy okazję spotkać się na kawie. Pozdrawiam serdecznie i życzę Waszej M łodzieży powodzenia w szkole średniej ale najpierw niech wypocznie na wakacjach 😛

9 lat temu

Ach 🙂 dobrze, że ktoś docenia moje epistoły, skoro nawet mnie denerwują 😛 Ale mnie denerwuje ostatnio sporo rzeczy zatem nie ma się co dziwić 😛
Co do siedzenia z Młodym w domu – tak, cieszę się, że ten 1 rok spędziłam z nim – z resztą taki własnie był mój zamysł jak składałam wniosek od razu o urlop macierzyński jak i tzw. rodzicielski. Problem zaczął się później – kiedy mój rodzicielski wyczerpał się z końcem czerwca, młody do żłobka państwowego się nie dostał a zarówno rekrutacje w prywatnych jak i rekrutacje w firmach przechodziły zastój. Potem zapasy finansowe wyszły i ni ma. Staram się dorabiać w domu chociaż te 300pln, które u nas też robią ogromną różnicę (akurat na kilku łączonych zleceniach zarabiam trochę więcej ale jest to wszystko za mało) ale wciąż – zamieniłabym tę przyjemność siedzenia w domu, "nicnierobienia" (wszak matka pracująca z domu i wychowująca dziecko to sobie na waciki zarabia, ma fanaberie i wiecznie odpoczywa – nawet od babci swojej osobistej takie coś ostatnio usłyszałam, a od znajomych wciąż słyszę jak to mi dobrze bo nic nie muszę >.<) na zwykły etat (czyli de facto dwa etaty bo jeden w biurze, drugi około domowy ale cóż). Gorzej, że nawet jak pracę znajdę to żaden pracodawca mi zaliczki na pensję nie da 😛 a z czegoś trzeba ten miesiąc żłoba prywatnego lub tymczasową opiekunkę opłacić.
Na razie w związku z szeregiem perturbacji życiowych czekam na oficjalne potwierdzenie mojego "nowego" statusu prawno-podatkowego czyli czekam na rozprawę o alimenty (zaledwie miesiąc za mną, dwa lub więcej przede mną) i wtedy sytuacja może się zmienić – więcej punktów do żłoba i być może Młody się dostałby od września (chociaż teoretycznie rekrutacja jest już zakończona -hahahahaha 🙁 ) a wtedy wiadomo – nareszcie zacznę żyć jak człowiek a nie cofać się w rozwoju w tempie zastraszającym. Kocham swojego syna, ale widzenie go po 13 godzin dziennie bez przerwy a w przerwach zasuwanie na zleceniach (wszystkie "po znajomości" oczywista bo na wychowawczym nie wolno mi pracować w ogóle) doprowadza mnie do szału, sprawia że opowiadam jakieś kompletne dyrdymały typu "tak, oczywiście że woda została zagotowana w bucie" i zbyt dobrze orientuję się co jest aktualnie na topie w dzieciomodach (wieści z placów zabaw).
Bloga nie wskrzeszę – nie mam na to naprawdę czasu a i uważam, że moja codzienność jest nudna jak flaki z olejem i blog mógłby mi służyć jedynie do wylewania swoich frustracji – a przecież nie o to chodzi, żeby ziać nienawiścią do świata i życia 😉 Żal mi jedynie trochę dzielenia się hobbystycznymi wyczynami, ale z drugiej strony druty miałam ostatnio w ręku 7 tygodni i 5 dni temu (buuu 🙁 ) więc nawet o tym nie byłoby co napisać – to u Agi IK pokazuję 😛
A w ogóle to pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby Wam się ta dobra passa żłobkowa trzymała i żeby Mała P. była wciąż tak słodka jak na zdjęciach (tych z najnowszego posta ze sweterkiem również) bo wszystkie jako mamy wiemy jakie są proporcje słodkości do codzienności w życiu z dzieckiem 😛

9 lat temu

Są żłobki i żłobki. Mnie się wydaje, że sukcesem jeśli chodzi o oddanie dziecka w obce ręce jest uświadomienie, że nikt nie zajmie się moim dzieckiem tak dobrze jak ja, ale zajmą się wystarczająco dobrze. Jak szukaliśmy żłobka to odwiedziliśmy kilka i był jeden, do którego Elli bym jednak nie posłała. Dziwi mnie natomiast, że możliwe jest aby na 30 dzieci były trzy opiekunki, tutaj takie kwestie są uregulowane prawnie. Może coś jest w tym, że ja jestem dzieckiem placówkowym? Najpierw chodziłam do niani, potem żłobka i przedszkola. Tak jak piszesz, każdy organizuje się jak chce 🙂 To Elena ma już dwa lata!!!!!!! Jejku, jejku!!! Buziaki!

9 lat temu

Asia, jeśli mam by szczera to po prostu Ci zazdroszczę. W naszym przypadku nie było możliwości abyśmy się utrzymali z pensji męża. I nie chodzi wcale o skromniejsze życie, po prostu mamy duży kredyt bo chcieliśmy mieć najpierw dom(ek) a potem dzieci. Wszystko jest kwestią wyboru, my wybraliśmy akurat tak. Poza tym, ja mam bardzo dobrą pracę. Nawet gdyby pensja męża wystarczyła to pięcioletnia przerwa byłaby zabójstwem mojej kariery. Tak jak napisała Ashritt gratuluję Ci wyborów życiowych, które złożyły się u Was na taką sytuację.
p.s. u nas też jest siłownia z miejscem, gdzie można zostawić dziecko (za dodatkową opłatą).

9 lat temu

Tak jak napisałam, każda mama ma swoje zdanie i zgadzam się z Tobą, każde dziecko jest inne. Ella uwielbia żłobek i nie było żadnych problemów z jej adaptacją co nie znaczy, że każde dziecko tak ma. Poza tym, gdyby była tam nieszczęśliwa to oczywiście musielibyśmy znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Żłobek faktycznie nie jest od interakcji bo tak jak piszesz dzieci w tym wieku bawią się obok siebie, ja pisałam o tym, że mała jest tam bez rodziców i dziadków. To jest taki rodzaj niezależności, którego nie wypracujesz będąc dzieckiem w domu (choć oczywiście wiem, że wiele mam powie, no ale po co?). No i są jeszcze bakterie i wirusy. Upierdliwe, ale pożądane 🙂

9 lat temu

Pisałam wyżej w odpowiedzi, że są kobiety które tylko czekają na dziecko aby 'legalnie' zrezygnować z pracy (najlepiej do momentu jak dziecko osiągnie pełnoletność 😉 To nie dla mnie. Jeśli Caitlin generalnie Ty chcesz wrócić do pracy to zdecydowanie im wcześniej tym lepiej. Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego kobiety są głównie sekretarkami, ekspedientkami i generalnie przeważają w zawodach, które wymagają mniejszych kwalifikacji? Dlatego, że rodzą dzieci, siedzą w domu a potem pozostaje się tylko przekwalifikować i najlepiej pracować na pół etatu aby pogodzić ją z życiem rodzinnym. Życie nie jest sprawiedliwe.

9 lat temu

Olu, Ella poszła do żłobka jak miała 9 miesięcy. Ja byłam z nią przez 6 miesięcy a potem Jon przez trzy. Znam wiele kobiet, którym plany się zupełnie zmieniły po porodzie. W mojej grupie NCT chociaż się dziewczyny zarzekały, że do pracy wrócą choćby na pół etatu bo chcą mieć 'odskocznię' i dzięki temu być 'lepszą' mamą to potem okazało się, że tylko jedna (oprócz mnie) wróciła do pracy (i też po 6 miesiącach). No ale ona też doktor, to trudno to zignorować. Także spoko, nie jesteś sama 😉

9 lat temu

Super! Pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić. 🙂

9 lat temu

Ja wróciłam do pracy po 6 miesiącach i uważam, że trochę za wcześnie. No ale tylko za tyle mi zapłacili ;). Są mamy, które nie mogą się doczekać aż urodzą dzieci i będą mogły 'legalnie' zrezygnować z pracy. Żona mojego kuzyna jak pierwsza córka podrosła (10 lat) to drugą zrobili bo powrót do pracy zbliżał się nieubłaganie 😉

9 lat temu

p.s. a tak w ogóle to bardzo lubię Twoje eseje w komentarzach 🙂 może powinnaś bloga odkurzyć?

9 lat temu

Ashritt przyznam szczerze, że sobie o Tobie dużo myślałam, jak pisałam te posty. Wiem, że Cię ten temat frustruje. Najgorsze jest to jak się nie ma wyboru. Ale już niedługo pójdzie do przedszkola i wszystko wróci do normy. Nie zazdroszczę Twojej obecnej sytuacji ale zazdroszczę, że spędziłaś z małym rok bo ja z Ellą tylko 6 miesięcy i uważam, że to za krótko. Tyle dobrego, że kolejne trzy spędził z nią tato i to było naprawdę super! No i jak miała 9 miesięcy to poszła do żłobka. Na pocieszenie (choć to marne pocieszenie) uważam, że jesteś i tak w dużo lepszej sytuacji, niż kobiety które chcą zostać w domu z dziećmi ale muszą wrócić do pracy. I pomimo iż praca jest nieciekawa a po opłaceniu opieki zostaje im na czysto 300zł to te 300zł robi na tyle różnicę w budżecie, że do roboty trzeba iść. To jest dopiero dramat.

9 lat temu

Ależ oczywiście, masz rację. Są dzieci, które 'nie nadają' się do żłobka. Mała P. wyszła nam tak wyśmienicie, że obawiam się, iż kolejne może być tylko 'gorsze' 😉
Przykład, pierwsza córka mojego kuzyna odpieluszkowała się w zasadzie sama, wcześnie zaczęła korzystać z toalety łącznie z samodzielnym podcieraniem pupy. Druga córka, mogła jej kupa po nogach cieknąć a jej to w ogóle nie przeszkadzało. Z pieluchy zrezygnowała bardzo późno i był to dla nich duży problem. No ale Ty z czwórką dzieci to chyba wszystko przerabiałaś i nic Cię nie zdziwi 🙂

9 lat temu

Lucy a widzisz. U nas było tak, że ja wróciłam do pracy po 6 miesiącach i z małą na tacierzyńskim został mąż przez następne trzy miesiące. Mała poszła do żłobka jak miała 9 miesięcy i wydaje mi się, że jeżeli dziecko będziemy posyłać do żłobka to jednak ciut wcześniej niż 12 miesięcy bo podobno roczniaki znoszą to trochę gorzej. Ale jeśli miałabym do dyspozycji roczny płatny urlop macierzyński to nie wahałabym się ani chwili. Chodzi mi o to, że niekoniecznie posyłanie dziecka do żłobka oznacza, że przegapimy momenty w rozwoju. Ja zaczęłam je tracić dużo wcześniej bo wróciłam do pracy. Ale tak jak pisałam, to temat na osobną notkę. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

9 lat temu

Brawo! I masz rację, najważniejsze to mądrze kochać 🙂

9 lat temu

Ashritt, nie chce zasmiecac Pimposhce bloga historyjkami niezwiazanymi z tym postem. Emigracja to temat dlugi i skomplikowany. Postaram sie odpowiedziec krotko. Wyjechalismy z Polski dawno temu, prawie 21 lat temu. A dlaczego- z czystej glupoty, ot tak zeby zobaczyc drugi koniec swiata. Niczego nam nie brakowalo i zylo sie nam dobrze. Wyjechalismy najpierw do Nowej Zelandii(tam byl tez system punktowy, wtedy latwo bylo sie na niego "zalapac", gdy sie mialo wyzsze wyksztalcenie i odpowiedni wiek). Po czterech latach dostalismy obywatelstwo NZ i przeprowadzilismy sie do Melbourne (Kiwusi maja automatyczny pobyt staly w Australii).Plan mielismy taki, zeby pomieszkac tez w Kanadzie, ale nic juz z tego nie wyszlo. Zostalismy tutaj. Pare lat temu znowu nas zebralo na zmiany i chcielismy sie przeniesc albo do Szwajcarii albo do LUksemburga, no ale dziecko sie dostalo do super szkoly sredniej i plan jest zawieszony. Australia jest super krajem, ale to jednak koniec swiata.
Pozdrawiam Asia

9 lat temu

Asiu, podziwiam! a na drugim miejscu gratuluję szeregu takich wyborów życiowych, które umozliwiły Ci przeniewienie się do kraju, gdzie możesz pójśc na siłownię i dziecko małoletnie zostawić w "przedszkolu" obok, że możesz uprawiać ogródek, chodzić na kawę i znajdujesz koleżanki, które też mogą sobie na tę kawę pozwolić. Nie jest to złośliwe, nie kryję w wypowiedzi żadnych ironii ani sarkazmów – po prostu dziko zazdroszczę. Wszystkie moje koleżanki dzieciate w Polsce zasuwają na cały etat, dzieci oddają do żłobków a na kawę nie ma jak wyskoczyć. Siłownie nie kryją w sobie kącika dla dzieci a mimo wszystko kosztują tyle za jedną wizytę, że za te pieniądze rodzinę przez tydzień wyżywię. O ile dotrę do tej siłowni bo "stolyca" ssie w kwestii dojazdów komunikacją miejską 😉
I tak – wiem, mogłam gdzieś kiedyś podjąć decyzję o wyjeździe z tego smutnego kraju i wychowywać dziecko w zupełnie innym świecie, ale tak się nie ztało więc mogę tylko łypać zazdrosnym okiem i dowiadywać się co "wielki świat" oferuje 😉
ps: Tak z ciekawości – czemu żeście wyjechali do tej australii? bo mie wabi i nęci ten kierunek, język znam, zdolności posiadam ale nie z tej dziedziny, która umożliwia uzyskanie wizy "od ręki" :/

9 lat temu

Ja jestem przeciwniczka polskich żłobków państwowych.. O prywatnych sie nie wypowiem bo nie wiem jak to jest. Moja przyjaciółka wlasnie skończyła praktyki w jednym z naszych osiedlowych żłobków i .. Była załamana.. Dzieci ok 30 a pan chyba 3… Wszystkie dzieci miały nosy podcierane ta sama chusteczka, buźki myte ta sama latka. Panie sa tak zarobione ze nie maja sie jak tymi dziećmi zając poza przebraniem ich i nalaniem im jedzenia do miseczki. Prace plastycNe to śmiech na sali.. Panie łapią rączkę dziecka, przejeżdzają po papierze a rodzic myśli zejdziecie takie zdolne. Niestety ta opinia nie jest odosobniona. Ja takiego usamodzielniania nie chce. Moim fzieckiem opiekuje sie ciocia. Elenka ma 2 latka jest bardzo samodzielna i pięknie sie tozwija. Moje pozostałe dzieci rownież nie znają żłobka, ani ja ani moj maz rownież i jesteśmy i byliśmy bardzo samodzielni ;))) Ale Pimposhko z tego co piszesz angielski żłobek to zupełnie inna bajka i najważniejsze ze odpowiada ona Wam i Małej 😉

9 lat temu

Osobiscie tez nie jestem zwolenniczka zlobkow, ale to oczywiscie indywidualna sprawa kazdej rodziny z punktu widzenia materialnego oraz zawodowego. Poza tym uwazam, ze dzieci powinni wychowywac rodzice, a nie babcie, czy inne obce osoby. Mieszkam w Australii i jestesmy tutaj tylko w trojke, nigdy nie moglismy liczyc na pomoc rodziny. Zreszta nie chcialabym,aby mojego syna ktokolwiek wychowywal.
Ja "siedzialam" w domu z dzieckiem dopoki nie poszedl do szkoly (w wieku lat pieciu) i nie zaluje ani jednej chwili. Mielismy luksusowe zycie (mam na mysli luksus psychiczny a nie finansowy), nie musielismy sie zrywac z rana z lozka i gdzies pedzic, nigdzie nie musielismy sie tez spieszyc. Na wszystko zawsze byl czas. Gdy syn skonczyl 2 latka zaczelam chodzic codziennie na silownie, a on do tzw.przedszkola przy silowni. Po zajeciach chodzilismy na place zabaw z innymi kolezankami i ich dziecmi, tez niepracujacymi. Zycie bylo wtedy sielnaka-wspolne kawy, zabawy dzieci, wycieczki do parkow, na place zabaw. Mialam czas na wszystko, na dbanie o siebie, o dom i rodzine, na uprawianie pieknych kwiatow w ogrodzie. NO a przede wszystkim czas dla syna i meza. W weekendy jezdzilismy na wycieczki, nie trzeba bylo robic zakupow i sprzatac albo gotowac z mysla o przyszlym tygodniu (co teraz czesto robie). Prawie codziennie bylam w lokalnym sklepie i zawsze udalo mi sie dopasc jakas okazje i wszystko tanio kupic, co pomagalo skromnemu budzetowi. Nie bylo w domu stresu. Moj syn byl tez bardzo spokojnym i usmiechnietym dzieckiem. No ale sielanka sie skonczyla. Czasem wspominamy z dzieckiem jakie mielismy dobre zycie i jaka "labe".
Pracuje obecnie na caly etat i zyje od rana z zegarkiem w reku, bo zaczynam prace po poludniu i musze kontrolowac czas, aby wszystko zdazyc zrobic przed wyjsciem. Niemniej jednak uwilbiam swoja prace i swoje zycie. Siedzienie w domu z dzieckiem przez prawie 5 lat nie jest w moim stylu i nigdy nie myslalabym ,ze bede z tego tak zadowolona. Mysle, ze nasze zycie podzielone jest na wiele etapow i czasem lepiej dopatrzec sie w tych roznych etapach dobrych stron i po prostu korzystac z tego ile sie da. Acha moje dziecko ma juz 17 lat i wyroslo na bardzo samodzielnego mlodzienca.
Pozdrawiam Asia

9 lat temu

Jeszcze przyszła mi do głowy ważna sprawa. Gdy "siedziałam" w domu z dziećmi też odczuwałam frustrację, zniechęcenie, czy zmęczenie. To całkiem normalne uczucie. Chodząc do pracy też czuję się czasem sfrustrowana i zniechęcona. Ważne jest znalezienie dla siebie zajęć bez dzieci. Jakiś kurs angielskiego, joga, basen, kawa z przyjaciółkami. Coś co pozwoli oderwać się na godzinę czy dwie od codzienności. To taka moja rada, wypracowana w bólach ale skuteczna 🙂

9 lat temu

Ja nie należę do entuzjastów żłobków. Nie chodzi o to, że tam jest zła opieka, bo jest dobra, panie dbają o dzieci. Ale… Każde dziecko jest inne i nie wszystkie dzieci zbyt wcześnie wypchnięte do samodzielności i niezależności rzeczywiście są takie samodzielne i przebojowe. Dzieci są samodzielne gdy mają zapewnione poczucie bezpieczeństwa. Część dzieci będzie czuła się dobrze w żłobkach, inne niekoniecznie. Nie uważam też że dzieci zostające w domu z rodzicami czy opiekunami do powiedzmy 3 roku życia są zagłaskiwane, pozbawiane samodzielności czy kontaktów społecznych. Można wychowywać dziecko w domu przez stawianie granic a można inaczej.
Jeszcze jest właśnie kwestia kontaktów społecznych dzieci. Z moich obserwacji wynika, że dzieciaki do tak mniej więcej 2 roku życia bawią się obok siebie a nie z sobą. W interakcje wchodzą gdy "wejdą sobie w drogę", zabiorą zabawkę, sypną piaskiem w oczy itp. Wspólne zabawy dzieci w grupie rówieśniczej zaczynają się nieco później – ale oczywiście to są kwestie indywidualne.
Moje dzieci poszły do przedszkola od 3 roku życia, młodsza córka chodziła do żłobka przez mniej więcej pół roku. W żłobku się nie odnalazła, płakała i była nieszczęśliwa. Zabraliśmy ją ze żłobka. 5 miesięcy później poszła do przedszkola: nie płakała, pokochała z miejsca swoje panie. To był właściwy czas dla moich dzieci na uspołecznianie. Bo samodzielności i niezależności uczyłam je razem z mężem od pieluch

9 lat temu

Caitlin – jest mega trudny a będzie jeszcze trudniejszy. Z własnego doświadczenia piszę. Siedzę z Młodzieżem w domu już 20 miesięcy, wcześniej prowadziłam firmę ze słabym powodzeniem, a tuż przed tym jak zaszłam z ciążę zrezygnowałam z dobrze płatnej pracy na rzecz firmy. W sumie wychodzi mi jakieś 3,5 roku aktualnie, których nie jestem w stanie udokumentować świadectwem pracy. Jak patrzę na swoje CV to staram się dostrzec studia magisterskie w międzyczasie, ale ogólnie to sama siebie patrząc po samym dwustronicowym papierze bym nie zatrudniła.
Pominęłam powyżej oczywiście najważniejszą kwestię – własnego podejścia do powrotu do pracy. Pamiętaj, że kobieta po roku (albo więcej) zaangażowania sie w wychowywanie dziecka, łączenia prowadzenia domu, dziecka oraz własnych pasji jest naprawdę dużo bardziej ogarnięta – nagle okazuje się, że to co zajmowało ci 2 godziny (mówię o pracach zależnych tylko od kobiety a nie od sprzętów, których używa) teraz zajmie 1,5h. Zmienia się po prostu postrzeganie czasu i obowiązków, które trzeba w tym czasie zmieścić. Nie ma co ukrywać – kobiety wracające do pracy po przerwie związanej z posiadaniem dziecka są tak samo dobrymi albo i lepszymi pracownikami bo znają wagę każdej minuty. Bo dla nich ta minuta może zmieścić więcej bo a) liczą, że szybciej wrócą do domu do dziecka b) wiedzą, że to jest ich czas na reazlizowanie siebie i swoich ambicjii więc tym bardziej dołożą starań żeby były to minuty produktywne. To jest moje zdanie (!) i będę się go trzymać. Napisałam ja – od 20 miesięcy realizująca się okazjonanymi zleceniami w trakcie niestałych godzinowo drzemek dziecka, marząca o tym, że uda się Młodego do żłoba posłać.

9 lat temu

Ja jestem na etapie intensywnego rozmyślania co będzie dla mnie korzystniejsze – powrót do pracy i posłanie dziecka do żłobka czy urlop wychowawczy. Przyznaję że początkowo (zaraz po porodzie) nie wyobrażałam sobie rozstania z małą i posłania jej do żłobka w obce ręce. Teraz po niemal 8 miesiącach skłonna jestem zmienić całkiem podejście. Jedno czego jestem pewna to to, że powrót do pracy po tylu latach (w przypadku skorzystania z urlopu wychowawczego) byłby dla mnie mega trudny.

Ola
9 lat temu

Ooo ten post to dla mnie:) Sama chodziłam do żłobka i z jednej strony uważam że żłobek może być dobry dla rozwoju dziecka. Ale z drugiej strony właśnie stoję przed takim dylematem i nie potrafię jeszcze oddać młodego w obce ręce. W jakim wieku mała P. poszła do żłobka? Ja chcę poczekać minimum rok zanim będę go oswajać ze żłobkiem. Nigdy nie myślałam że będę nadopiekuńcza:P

9 lat temu

podpisuję się pod postem. Ja również 1,5 roku temu stanęłam przed takim wyzwaniem. Kiedy już rok siedziałam w domu z dzieckiem miałam wszystkiego dość. Pranie, sprzątanie, gotowanie. Mąż tego nie doceniał bo przecież to normalne. a takie normalne to nie było. Bo jak mały Antoś skończył roczek poszłam do pierwszej pracy jaką mi zaproponowali, aby moje życie ruszyło z miejsca. Udało mi się znaleźć żłobek. Cudem, bo wszystkie placówki obładowane (oczywiście te płatne) a tam gdzie miejsce wolne to niekoniecznie mi się podobało. Ale udało się. I mimo że tak dużo musieliśmy płacić za żłobek, to powiem Wam że zmiana roli w życiu, odpoczynek od dziecka, uczynił mnie szczęśliwszą. Dzięki pracy poczułam wiarę w siebie a moje dziecko miało okazję rozwijać się ze swoimi rówieśnikami. nie będę pisała już ile plusów jest dla dziecka, ale nie żałuję decyzji ze żłobkiem choć moje dziecko pozostawało tam od 7.30 do 16.15. I wolę żłobek niż babcie opiekunki bo wychowanie kiedyś a dziś to jest zdecydowana różnica. Teraz mam drugie dziecko, córeczkę i myślę, że podejmę tą samą decyzję za rok:) Pozdrawiam Justyna

Ola
9 lat temu

Ja też podziwiam mamy, które chętnie zostają z dziećmi w domu. Pierwszy rok z dzieckiem to jest dla mnie optymalny okres. Po tym roku miałam owszem rozsterki typu czy to nie za szybko oddawać dziecko do żłobka, jednak ostatecznie uważam, że była to dobra decyzja. Pomimo, że kocham moje dzieci nad życie i lubię z nimi przebywać i rozmawiać, to ja przychodzę do pracy odpocząć od krzyków, kłótni, bałaganu i zabaw, które nie sprawiają mi przyjemności.

9 lat temu

Grr, miałam przestać pisać wypracowania… Pimposhko za dobre/poważne/istotne tematy wybierasz… 😛

9 lat temu

Jako, że posty Twoje uwielbiam i akurat trafiłaś z tematem w to co mnie w chwili obecnej najbardziej frustruje i boli (vide poprzedni post 😉 ) to ponieważ "się nie znam to się wypowiem". Zgadzam się nie tylko z Tobą, co jeszcze z czytelniczkami, które zdążyły skomentować przede mną – o niczym nie marzę tak jak o posłaniu Młodego do "placówki" – nie lubię tego określenia, kojarzy mi się bardziej z psychiatrykiem ale nie widziałam jeszcze żłobków polskich od środka i z moich daaawnych doświadczeń i obecnej złej prasy niestety takie wnioski wyciągam.
Chciałabym Młodego odpępnić solidnie, zapewnić mu to czego ja nawet jako matka czasem nie mam siły mu dać – pań pomagających poznawać świat przez ciekawe zabawy, równolatków z którymi będzie mógł wspólnie ustalać swoje zdanie, tych prób siły w rówieśniczej grupie. Nie matki, która stawia granice i słucha potem wrzasków, które nie kończą jak z końcem dnia pracy zamkną się za dzieckiem drzwi i maktę doprowadzają do rozpaczy. Nie babci, która po przeszkoleniu przez tę matkę pójdzie dziecku w innym kierunku na rękę, byleby zamknęło wreszcie po 3 godzinach wrzeszczącego ryjka. Chciałabym zapewnić dziecku możliwość poznawania świata nie tylko z poziomu matczynych ramion ale też bardziej samodzielnego – jak napisałaś. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że mógłby okazać się zupełnie nie żłobkowy i trudno, czekamy wtedy jeszcze rok i do przedszkola idziemy 😉
Z drugiej strony powiem tak – jak byłam piękna, młoda i nadmiernie ambitna wyobrażałam sobie macierzyństwo zupełnie inaczej – ja po 3 miesiącach wracam do roboty, dziecko ma dobrą opiekę i mamę na dochodne po pracy, rzeczywistośc zaróno pod względem możliwości jak i podejścia przeszacowała moje pomysły i mimo, że jestem diablesko zmęczona to tego pierwszego roku spędzoneg z Młodym nie zamieniłabym na nic. Tyle, że ten pierwszy rok skończył się już prawie rok temu i ja już włosy sobie ze łba rwę bo gnuśnieję w domu, bo każde nawet najbardziej gówniano płatne zlecenie jest ciekawsze niż 3 godzinne bieganie z dzieckiem za gołębiami. I łapię się na tym, że daję dziecku zabawkę, czasem włączę kreskówkę na chwilę, żeby tylko przez 10 minut w ciągu dnia poudawać dorosłą. Podziwiam matki, które wybierają taki tryb życia (wybierają! i dają z siebie temu dziecku 100% przez 99% czasu, a nie leżą i pachną bo im wygodnie nie pracować a dziecko samo się wychowuje) a i często jeszcze mają nie jedno a więcej dzieci.
Ja wiem, że w psychiatryku niechybnie wyląduję jak jeszcze rok w tych warunkach będę musiała siedzieć nie mając możliwości nawet sprawdzenia, czy Młody w żłobku dałby sobie rade czy nie, czy by sie przystosował czy nie. Bo najgorsza jest niemożliwość dokonania wyboru – już o tym wspominałam – magiczne błędne koło. Jedno tylko powiem na zakończenie – ja nikomu nie zaglądam do portfela, lodówki czy szafy i bardzo proszę mi nie wmawiać, że zawsze się da coś wymyślić. Głupia nie jestem myślę od 10 miesięcy i dalej jestem w głębokim anusie. Łot co 😛
ps: takim nieodpępnionym dzieckiem jest mój brat i dopiero teraz mając 25 lat zaczyna powoli dojrzewać ale teraz to jest mu już wygodnie więc nie wiem co z tego wyjdzie :/ swojemu synowi takiego losu nie chcę zgotować i dlatego na placach zabaw zbieram wzrokowe cięgi od innych matek bo Młody zasuwa sam w promieniu 10 metrów ode mnie a nie ciągle przy nodze, bo jak mi się dziecko wywali i nie jest ranne to czekam aż samo wstanie, bo nie wtrącam się od razu jak inny dzieciak mojemu zabawkę zabierze i nie pozwalam mojemu grzebać po cudzych wózkach w poszukiwaniu piłeczki. Te próby sił na placach zabaw dotyczą chyba nawet bardziej rodziców niż dzieciaków 😛 dla mnie to istna szkoła życia bo gryby wzrok mógł zabijać to wielokrotnie leżałabym krawiąca za huśtawką 😛

9 lat temu

Bardzo ciekawy temat, gratulacje!!! Ja mam czwórkę dzieci i chciałabym podkreślić, że nie tylko nasze, rodzicielskie, podejście do wychowania jest różne, nasze dzieci też są różne. Niektóre od razu akceptują nowe sytuacje i dobrze się w nich odnajdują, inne potrzebują czasu i wczesne oderwanie od rodziców jest dla ich zbyt dużym obciążeniem i stresem. Trudno więc mówić, że należy postępować tak lub inaczej, np. posyłać dziecko do żłobka lub nie – jest to jednak zawsze sprawa indywidualna.

9 lat temu

Ja prawie 30 lat temu trafilam w Niemczech na tak wtedy popularne 3 K dla kobiety, i przedszkola byly czyms takim, do czego chodzily "biedne dzieci" pracujacych matek. te matki pracowaly najczesciej na pól etatu, bo z takimi czasami otwarcia placówki inaczej nie dlao rady. Ja bylam novum, bo nie dosc, ze pracowalam na caly etat, to jeszcze bylam matka samotnie wychowujaca. Oczywiscie nie tylko w moim i syna przypadku, takze i przy innych dzieciach w te cala przedszkolna historie byly zaprzezone babcie, bo 4 godzoinne przedszkole to jest w porównaniu do zycia zawodowego wielkie nic. I babcie mialy rozrywke, przyprowadzajac i odbierajac dzieci na dane godziny. Bez babc i dziadków bylaby wielka klapa. I oczywiscie reszte pracowego dnia rodziców dzieci spedzaly pod ich piecza.
Fakt, juz wtedy, przy rozpoczeciu szkoly, widac bylo, które dziecko skad. Syn mojej ciotki, która "nie musiala" dawac gp do przedszkola, przez pierwsze tygodnie w szkole byl mazgajem, bo przyzwyczajony byl jedynie do doroslych w domu (rodzice, dziadkowie i o 10 lat starsza siostra) i paru starszych dzieci w sasiedztwie, które raczej nim, niz z nim si ebawily, i wiele mu ustepowaly, bo byl najmlodszy itd. A tu szkola, dwadziescia pare dziecka, czasami trzeba lokciami gdzies dojsc (w przenosni) i nikt jakos go nie honorowal za samo jestestwo!
Mój syn w szkole kontynuowal zawarte w przedszkolu przyjaznie, bo jak to w malej miejscowosci, dzieci zawsze te same, po paru dniach zrezygnowal z propozycji odprowadzania go do szkoly, bo szedl z cala gromada, a mial akurat 6 lat. To byla róznica do jego kuzyna 6 lat temu.
Oczywiscie, nie nalezy tutaj uogólniac, ale zasadniczo jestem za przedszkolem, a nawet zlobkiem, ten jednak od okolo skonczenia przez dziecko roku. Tak o, aby nie przegapic w pracy takich momentów, jak pierwszy zabek, pierwsze slowo, pierwszy krok.

9 lat temu

Moje dzieci nie chodziły do żłobka/ przedszkola. W mojej miejscowości takowych instytucji nie było. Miały za to babcie, które się nimi zajmowały, gdy wróciłam do pracy. Jedna z nich to emerytowana nauczycielka przedszkola, w związku z tym dzieci miały pełne zajęcia dydaktyczne w domu, znały masę piosenek i wierszyków oraz zabaw. Moja mama czuła się bardzo potrzebna, dzieci chłonęły wiedzę, którą im przekazywała. We wczesnym wieku dziadkowie zabierali wnuki na wyjazdy i czasami rozłąka z rodzicami bywała trudna. W wieku szkolnym częste wyjazdy na obozy sprawiły, że moje dzieci nauczyły się samodzielności i odpowiedzialności za siebie. Czasami rodzice muszą pozwolić swoim dzieciom na popełnianie błędów, choć serce boli, ale to jest najlepszy sposób na uczenie odpowiedzialności za swoje poczynania. Mój 20-letni syn prasuje swoje koszule i nie tylko, sprząta w domu, gotuje. Synowa nie wytknie mi, ze mamisynka wychowałam. Córka wyrosła na świetną dorosłą kobietę, która doświadczyła złych wyborów i teraz wie, że w kluczowych sprawach warto się zastanowić, zanim podejmie decyzję. Dziwi mnie szum u nas w kraju nad kwestią wieku posyłania dzieci do szkoły. Matki trzęsą się nad swoimi pociechami i to one bardziej boją się tego, że ich dziecko już nie będzie tak od nich zależne, że przyjdą ze szkoły i powiedzą " mama, tak ma być, bo tak pani w szkole powiedziała". Kochajmy nasze dzieci -mądrze. Pozdrawiam

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x