Przeglądając sobie wczoraj Wasze blogi zauważyłam, że u niektórych wyświetlają się moje roznegliżowane zdjęcia. Tak sobie myślę, że czas już przestać świecić pupskiem po sąsiedzku i pora na nowy wpis ;).
Wymieniliśmy nasze kółka na nowe, znaczy się wózki. Jeśli chodzi o Kolubrynę, o której pisałam tutaj (
klik) to wiedziałam, że raczej szybko się z nią rozstaniemy bo podwójny wózek nie będzie nam potrzebny zbyt długo. Sprawdził się doskonale podczas moich długich wakacji w Świnoujściu w zeszłym roku oraz na kilku wyjazdach ale po każdym powrocie większość czasu pomieszkiwał w szopie. A ponieważ był to najnowszy model bardzo popularnego wózka Mountain Buggy Duet i był w doskonałym stanie sprzedał się na eBayu za całkiem przyzwoite pieniądze. Z Pszczółką (o której pisałam tutaj (
klik) trudniej było mi się rozstać. Jestem mamą ‘wózkową’ a ten wózek był moim oczkiem w głowie.
Głównym powodem zakupu Pszczółki był mój malutki samochód i bagażnik. Ale od jakiegoś czasu jeżdżę większym autem a poza tym Pszczoła miała już swoje lata. I choć nic złego się nie działo postanowiliśmy wymienić ją na inny model. Pomimo, iż nie było to najnowsze wcielenie Pszczoły ten wózek również przyzwoicie sprzedał się na eBayu. Kilka akcesoriów do obu wózków sprzedałam osobno i w sumie uzbierała się niezła suma, która nie tylko pozwoliła nam zakupić dwa nowe wózki ale również została spora reszta na gofry w Świnoujściu.
Na co się w takim razie zdecydowaliśmy? Nasz nowy wózek codziennego użytku to Mountain Buggy Swift (
klik). To jest najmniejszy wózek terenowy na rynku a w zasadzie jest to pojedynczy model naszej Kolubryny. Wiele rozwiązań w Kolubrynie nam się spodobało. Jest w jedynym słusznym wózkowym kolorze czyli… żółtym ;). Jednym słowem mamy Pszczołę bis.
Waży tyle samo co Pszczoła, jest nieco szerszy i nieco większy ale za to ma porządne koła oraz bardzo zgrabnie się składa (i po złożeniu sam stoi). Można powiedzieć, że ma dwie rzeczy, które w Pszczole pozostawiały nieco do życzenia. Ale tak jak pisałam wcześniej małe kółka Pszczoły przy jej wielu zaletach nie były dla nas problemem. Do wózka dokupiliśmy ‘deskorolkę’ firmy Lascal (
klik). To deskorolka, która pasuje do wielu wózków. Oferta Mountain Buggy w tym temacie nas nie zadowalała.
Nie zabieramy go jednak do Świnoujścia. Moi rodzice zakupili wózek-przyczepkę rowerową. Takie ‘wózki’ zadają szyku nad morzem już kilka sezonów i w tym roku będziemy wyglądać jak rasowi nadmorscy turyści :). Ale…. no właśnie. Młodsza P. jest jednak jeszcze malutka (zaraz skończy półtora roku) i na lotnisku nie poradzilibyśmy sobie bez wózka. W związku z tym kupiliśmy jeszcze jeden wózek, taki kieszonkowo-lotniskowy.
Nie wiem dlaczego ale bardzo, ale to bardzo nie lubię wózków typu parasolka. Każdy hipsterski rodzic wie, że najlepszym wózkiem ‘kieszonkowym’ jest YoYo Baby Zen ale te wózki są dość drogie i nie chciałam wydawać tyle kasy na coś, co może użyjemy kilka razy. Mój wybór padł więc na wózek firmy Joie, model Packt Lite (
klik). Waży zaledwie 5.5 kilo (to dobre cztery kilo mniej niż Pszczółki) i można go jedną ręką złożyć do rozmiarów małej walizki. Niestety nie aż tak małej aby zmieścił się do luku nad głową w samolocie ale to nie problem, można go bez problemu nadać na bramce.
Po złożeniu ‘walizeczka’ ma wygodną rączkę, pasek na ramię a nawet dodatkową torbę. Za parę dni lecimy do Polski i nie mogę się doczekać aż go wypróbujemy. Młodsza P. z zadowoleniem zaakceptowała oba wózki a starsza P. deskorolkę. Ja również bardzo się cieszę z ‘odświerzenia’ naszej floty bo nowe wózki zajmują mniej miejsca niż stare.
Beautiful image the building You chose well for the theme.
เว็บ แทง บอล
I pewnie słusznie, moje plecy już dają o sobie znać :D. Ale mam nadzieję, że ćwiczenia i kategorycznie odmawianie brania dzieciaków na barana (20kg to się jednak czuje) coś pomoże. Ale właśnie przy życiu w Poznaniu, gdzie miejsca na chodniku coś mało, ludzie dosyć gburliwi jak zobaczą "zawalidrogę", a jak jeszcze trzylatek mi biegał to tu to tam, to już w ogóle się odechciewało łomotać z wózkiem. Szkoda, że nie da się właściwie wiedzieć, jakim typem rodzica się będzie zanim się zrobi te poważne zakupy. Pogodę trafiłaś śródziemnomorską wręcz, mam nadzieję, że sinice nie psują Ci urlopu.
Z wózkami to zawsze strzelasz w dziesiatke, jak bedzie mi dane byc babcia, to chetnie poslucham twych rad i doradze mlodym 🙂
Nowi sasiedzi maja blizniaki, i taki maly, sportowy i podwójny wózek- dzieci leza kolo siebie- ale jaka to marka, nie mam pojecia, przed domem stoi zazwyczaj sam stelaz.
Zycze wam milego urlopu w Swinoujsciu, jak dlugo tym razem? Bo taki bombastycznie dlugi jak w zeszlym roku, to chyba raczej juz nie? (praca)
ps. ja poza tym mam nieco krzywy kręgosłup więc z noszeniem u mnie średnio. Nie lubię generalnie dźwigać a taka chusta to i od razu jakąś tam torbę też trzeba nieść (choć przyznaję, że przy drugim dziecku to w zasadzie już 'saszeta' jest a nie torba na pieluchy hi hi hi 😉
Ha ha faktycznie na to wygląda, że jestem przygotowana. A co do chusty i wózka, myślę, że właśnie każdy ma inne potrzeby i inne dziecko, samych wózków jest mnóstwo w zależności od potrzeb a chusta czy nosidło też jest super opcją. U nas jakoś to się nie sprawdziło, mieliśmy 'wisiadło' Bjorna, które używaliśmy bardzo rzadko z wiadomych przyczyn, było dobre właśnie na lotnisko.
Ale jesteś gotowa na wakacje: forma jest, wózki są, kasa na gofry, także zostaje życzyć miłego urlopu :).
Mimo ogromnej oferty wózków i zachwytu nad tym jak świetne i funkcjonalne bywają, gdybym wiedziała to, co wiem teraz o sobie, kupiłabym tylko chustę, nosidło i ewentualnie jakiś wózek w typie Twoje lotniskowego Jolie, żeby móc starszego wozić, kiedy miałam już młodszego przy sobie. Nie czułam się tak swobodnie z żadnym wózkiem, jak z nosidlem, czy chustą. Ale to już czasy dawno minione, musimy w końcu rytualnie pozbyć się wózka, bo stoi od roku nieużywany :D.