Szlachetne zdrowie…

Mijają niemal trzy miesiące odkąd postanowiłam ‘wziąć się za siebie’ i diametralnie poprawić higienę życia. Swój czas dzielę na rodzinę, pracę a także rozwiajnie moich zainteresowań i hobby (czyli dbanie o higienę umysłu) i na zadbanie o ciało już tego czasu nie wystarczało. Miałam dość bycia ciągle zmęczoną, ociążałą, przytytą w nieco za ciasnych ubraniach i często naburmuszoną ‘mamuśką’. Motywacja przyszła gdy okazało się, że mam… nadwagę. No dobrze, może 65 kilo to nie jest jakiś imponujący wynik ale przy moim wzroście wskaźnik BMI nieznacznie ale wyraźnie wskazał nadwagę. 
Bycie pracującą mamą dwójki małych dzieci jest w pewnością dużym wyzwaniem dla organizmu. Zarówno psychicznym jak i fizycznym. Czułam, że muszę zadbać o swoją formę i ciało bo fizycznie zaczynam wysiadać, nie jestem już taka znowóż najmłodsza a małe Pimposhki, no cóż są jeszcze małe. Trzeba o siebie dbać, dla dzieci. 
Kiedy pokazałam na Instagramie moje otłuszczone plecy ‘przed’ i te same plecy po ośmiu tygodniach ‘wzięcia się za siebie’ (możecie te zdjęcia zobaczyć poniżej) dostałam pytania, jak to zrobiłam. Nie wiem czemu, ale wiele osób uważa, że to jakiś sekret, jakaś tajemnicza metoda. Mikstura z miodu i pieprzu cayenne, specjalne ćwiczenia z osobistym trenerem, lewatywy, przetaczanie krwi młodych mieszkanek Wysp Dziewiczych. Serio? Każdy, ale to każdy wie, że aby być zdrowym i szczupłym należy:
MNIEJ JEŚĆ I WIĘCEJ SIĘ RUSZAĆ
I choć każdy to wie, to jakoś z praktyką w tym temacie jest ciężko. I dlatego mamy cały wielomiliardowy przemysł, który oferuje:
– specjalne zdrowe jedzenie (np. produkty light)
– suplementy diety 
– specjalistyczne diety (Dukan, Kwaśniewski, Paleo…)
– plasterki na odchudzanie
– turnusy ‘odchudzające’
– zabiegi i masaże wyszczuplające
– różne ustrojstwa do ćwiczeń (Telezakupy)
– specjalne ‘modne’ zestawy ćwiczeń (Faldenkreis, barre, gorąca joga) 
– wirtualnych terenerów
– specjalne buty, które (prawie) same biegają 😉 
– odzież do ćwiczeń wykonaną ze specjalistycznych materiałów
– opaski monitorujące nasze kroki i tętno itp.
– ekskluzywne kluby fitness gdzie członkostwo kosztuje tyle ile roczny dochód małego afrykańskiego państwa ale przynajmniej pocisz się w ‘towarzystwie na poziomie’
– pewnie mnóstwo innych rzeczy, o których nawet nie mam pojęcia. 
Wszystko to ma nam pomóc robić dwie rzeczy:
MNIEJ JEŚĆ I WIĘCEJ SIĘ RUSZAĆ
Po prostu, ma nas wspierać w zdrowym, higienicznym trybie życia. Jeśli nie mamy czasu albo warunków aby gotować możemy zamówić dietę pudełkową. Wiadomości wysyłane z opaski na nadgarstku mogą nas motywować do większej aktywności fizycznej. Specjalne ciuchy do ćwiczeń sprawiają, że trening jest przyjemniejszy, mniej się pocimy, czujemy się bardziej komfortowo. 
Z drugiej strony tak naprawdę nie ważne jest czy ćwiczymy w domu przed telewizorem/komputerem do aerobiku na DVD czy pocimy się w ekskluzywnej siłowni. Nie ma aż tak większego znaczenia, czy jemy filet ze zrelaksowanego, dzikiego, atlantyckiego dorsza czy może pospolitą pierś z kurczaka. Nie musimy mieć super najnowszych butów do biegania ale wystarczą takie, w których nie zrobimy sobie krzywdy. A muzyki możemy słuchać ze zwykłej ‘empetrójki’ a niekoniecznie z ajpoda. Masaże i zabiegi specjalistyczne są owszem fajne, ale mają tylko funkcję wspomagającą, podobnie jak suplementy diety. Masaż nie spala tłuszczu, chyba, że masażyście. O plasterkach na odchudzanie chyba nie warto nic więcej pisać ;). 
Od prawie trzech miesięcy staram się regularnie ćwiczyć  i odpowiednio odżywiać. Czuję się świetnie! Okazało się, że dla mnie to dobre samopoczucie jest największym motywatorem do kontynuacji tego stylu życia. 
Czy mam plan? Tak, mam plan. Mój plan mówi mi co mam zjeść. To dieta ułożona pode mnie aby dostarczyć mi odpowiednią ilość kalorii i wartości odżywczych. Mam też plan ćwiczeń. Konkretne ‘wygibasy’, które w minimum czasu pomogą mi osiągnąć maksymalne efekty. Ja bym nawet powiedziała, że efekty są natychmiastowe bo po pierwszym treningu od razu miałam problem z poruszaniem się ;). To jest plan, który u mnie działa. Wygibasy mogę robić u siebie w ogrodzie, kiedy dzieci pójdą już spać a przepisy na potrawy są szybkie i nieskomplikowane. Dodatkowo wiele z tych rzeczy można ugotować w większej ilości i zamrozić albo zabrać ze sobą do pracy. I u mnie to działa. 
Nie, na napiszę jaki to plan. Bo to nie ma najmniejszego znaczenia. To jest plan:
MNIEJ JEŚĆ I WIĘCEJ SIĘ RUSZAĆ 
Każdy musi sobie znaleźć własny plan, nie ważne czy to Chodakowska czy Natur House. Nie można objadać się pizzą z nadzieją, że pykniesz później trening i będzie ok. Sama dieta też nie wystarczy bo ryzykujemy, że po utracie kilogramów staniemy się flaczkiem. No i trzeba docenić zalety aktywności fizycznej na nasz stan umysłu. Wiecie, te wszystkie endorfiny, które uwalnia organizm kiedy robimy przysiady. Dlatego oba aspekty są równie ważne:
MNIEJ JEŚĆ I WIĘCEJ SIĘ RUSZAĆ. 
Trochę mi głupio, że wcześniej nie przywiązywałam do mojego ciała jakiejś większej wagi. Owszem, trzeba na to znaleźć czas i mieć nieco samozaparcia. W końcu gdyby to było takie łatwe to wszyscy byliby zdrowi i szczupli. Wiecie co ucierpiało odkąd ‘wzięłam się za siebie’? Oglądanie telewizji! Serio! W dalszym ciągu mam czas na pracę, dzieci i moje rękodzieło (albumy Project Life uzupełniam na bieżąco a nawet zrobiłam rozkładówkę z naszych ślubnych zdjęć). Po prostu zamiast wieczorem padać ze zmęczenia przed TV z paczką czipsów i kieliszkiem wina teraz idę do ogrodu robić swoje ‘śmieszne ruchy’ (i tak, czasem jest to bardzo, bardzo trudne). I tyle. 
O zaletach zdrowego trybu życia nie muszę chyba nikogo przekonywać. W czerwcu byłam na garden party z okazji wręczenia honorowych doktoratów przez Uniwersytet w Oxfordzie. Wśród tegorocznych laureatów byli między innymi Martin Scorsese i Robert Putnam. Na to przyjęcie zapraszani są również emerytowani profesorowie w stanie spoczynku, wielu z nich bardzo już stareńkich, ledwo człapiących o dwóch laskach. Był to gorący dzień i na trawnikach Trinity College stało dwóch sanitariuszy w każdej chwili gotowych nieść pomoc.
Mój cel? Aby na takim przyjęciu za 40 lat nie musiał za mną chodzić krok w krok paramedyk z defibrylatorem na plecach! 
A oto moje efekty po ośmiu tygodniach programu:
MNIEJ JEŚĆ I WIĘCEJ SIĘ RUSZAĆ
Zdjęcia tyłu bo zdjęcia przodu i boku ‘zapuszczonej’ Matki-Polki-Brytyjki są zbyt drastyczne do publikacji ;). 
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
7 lat temu

No bo to jedyny sposób, który działa. Gratulacje!!!

7 lat temu

Dzięki!

7 lat temu

Dziękuję!

7 lat temu

Dzięki!

7 lat temu

Brawo Ty!

7 lat temu

Dokładnie! Ja myślałam, że te 5 km, które robię cztery razy w tygodniu wystarczy ale jednak spacerek spacerkiem a żeby nie sflaczeć trzeba jednak trochę się spocić. Dzięki za miłe słowa. No i brawo my za 5 z przodu 🙂

7 lat temu

Ha, Ty to w ogle jesteś taka laska, że hej. Bardzo bym chciała tak wyglądać jak Ty. Dzięki za miłe słowa.

7 lat temu

Dzięki! Wieszakiem nigdy nie będę 🙂

7 lat temu

Dzięki! Sama się dziwię, że tak długo mam już nieco dłuższą fryzurę. Ale jakoś się polubiłam z dłuższymi włosami.

7 lat temu

Dzięki 🙂

7 lat temu

Pięknie! Ja w ubiegłym roku zobaczyłam na wadze 67 i to było o 7 za dużo. Niby nic a jednak. Poszłam do NaturHaus i to była pomyłka. Kupa kasy w plecy, owszem schudłam ale… 5 kilo wróciło po odstawieniu diety. Teraz MŻ (mniej żrę) i więcej się ruszam. Działa. Gratulacje!

7 lat temu

BRAVO!

7 lat temu

Gratulacje Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to postawa – wydaje mi się, że na zdjęciu "po" (a może bardziej w trakcie) Twoje postawa jest pewniejsza siebie – bardziej wyprostowane plecy
Trzymam kciuki za dalszy rozwój osobisty:) Pozdrawiam

7 lat temu

Szacun!

7 lat temu

Gratuluję! Najtrudniej jest zacząć, a potem to już leci 🙂
Trzymam kciuki żeby chęci Cię nie opuszczały.
Ja ćwiczę 5 razy w tygodniu. 2 dni mam na odpoczynek. Nie objadam się. Codziennie duża porcja owoców i warzyw. I dzięki temu jestem zdrowsza i szczęśliwsza :))
Pozdrawiam.

7 lat temu

Rewelacja! Brawo za motywację.
Też musiałam się zabrać za siebie, bo jakoś nie zauważyłam, kiedy opieka nad dziećmi przestała być tak wyczerpująca fizycznie i trochę sflaczałam 😀

7 lat temu

Świetny wpis! Stosuję go na co dzień i bardzo dobrze się czuję. U mnie zawsze ruch był podstawą. 15 lat temu zaczęłam biegać, dzięki mojej przyjaciółce. Do tego dwa razy w tygodniu grałam w siatkówkę. W Malezji dalej biegam, niestety krótsze dystanse, a zamiast siatkówki, pływam. I oczywiście jedzenie, które zmieniłam 5 lat temu. Mniejsze porcje, mnóstwo warzyw, owoce, mało mięsa. Podczas biegu słucham książki na empetrójce, biegam w ciuchach z Lidla, albo z niższej półki Decatlonu (tak samo przyjemnie się w nich rusza). Tylko buty mam porządne, ale nie najnowsze modele. Dostosowane do mojej lekko pronującej stopy, że by sobie krzywdy nie zrobić. I tyle.
Fantastycznie wyglądasz, po paru tygodniach, a jeśli jeszcze do tego dobrze się czujesz, to życzę wytrwałości i nieustającej motywacji. Pozdrawiam ciepło, ale na szczęście niezbyt słonecznie:))))

7 lat temu

Ja z innej beczki.Jest Ci bardzo ładnie w długich włosach.

7 lat temu

Gratuluję siły woli 🙂 Już jest świetnie! i mądrze napisane. Pozdrawiam!

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x