Czy ona mówi po Polsku?

To chyba najczęstsze pytanie jakie słyszałam podczas naszej dwutygodniowej wyprawy do Polski na Święta. A drugie to ‘Kiedy napiszesz coś na blogu?’.
No to wracam. Prawda jest taka, że po powrocie z Polski rzuciliśmy się oboje w wir przygotowań domu na przyjęcie mniejszej P. O tym jednak napiszę specjalnego, wyprawkowego posta. Dzisiaj chciałam Wam zdać relację w naszej wyprawy do Polski w 34 tygodniu ciąży.
Powiem tak, jak podróżować to tylko w ciąży ;). Aby sobie nieco ułatwić sprawę spaliśmy w hotelu niedaleko lotniska a rano tylko myk na terminal i porządne śniadanko przed wylotem. Po raz pierwszy nie braliśmy też naszego wózka aby było trochę łatwiej z bagażami, zamiast tego mała P. pojechała ze swoją walizką Trunki.


Lecieliśmy British Airways z Terminala 5 z Heathrow. Muszę przyznać, że to terminal naprawdę przystosowany do podróży z dziećmi. Do odprawy nie czekaliśmy prawie wcale, kontrola paszportu specjalną ‘ścieżką dla rodzin’, to samo przy ‘security’. Muszę przyznać, że nawet nie zdążyłam się spocić przy całej przeprawie przez lotnisko a już siedzieliśmy w restauracji na śniadaniu. W dodatku jak już pojawiliśmy się na bramce to stewardesa sama zaproponowała abyśmy jako pierwsi weszli do samolotu. Dosłownie bajka!
Każda linia lotnicza ma nieco inne zasady odnośnie podróżowania w ciąży. BA wpuszcza na pokład do końca 36 tygodnia ciąży (jeśli ciąża jest pojedyncza) ale po 28 tygodniu należy mieć ze sobą kartę ciąży oraz glejt od położnej, że nie ma przeciwskazań do latania. Pomimo bardzo widocznej ciąży nikt nie pytał mnie ani o ten glejt ani o to, w którym tygodniu ciąży jestem. Być może inaczej by na mnie patrzyli, gdyby to był 10 godzinny lot do Ameryki.


W Berlinie odebrał nas Ojciec i pojechaliśmy sobie spokojnie do Świnoujścia. Jeszcze tego samego dnia bawiliśmy się na wieczorku Wigilijnym organizowanym przez Świnoujski klub Rotary. Potem kilka dni względnego odpoczynku (w tym pedicure i wyprawa do kina na najnowsze Gwiezdne Wojny). Na Placu Wolności stanęła karuzela dla dzieci i można się było na niej przejechać za darmo! 

Czy zgadniecie ile jest sklepów rybnych w tak pięknym nadmorskim mieście portowym jak Świnoujście? Tak, tylko jeden 🙂

W piątek wieczorem wpakowaliśmy się do nocnego pociągu do Krakowa.


Mam sentyment do tego pociągu bo to nim właśnie jeździłam na studia, najpierw w wagonach do Krakowa a potem do Warszawy. To fajny patent jest. Pamiętam jak kiedyś ja (wtedy już w Warszawie) i mój kuzyn (w Krakowie) przyjechaliśmy tym samym pociągiem na Święta do domu (bo nas połączyli w Poznaniu ;).
Rzutem na taśmę, na początku Grudnia udało nam się kupić bilety na sypialny przedział rodzinny (ostatni) na dzień przed Wigilią. Szybko okazało się, że w naszym wagonie nie działają toalety a pociąg na starcie ma 30 minut opóźnienia. Nasz pan kuszetkowy był jednak bardzo miły. Wytłumaczył, że kierowca pociągu dojeżdża ze Szczecina pociągiem Przemyskim, który generalnie codziennie ma opóźnienie. Później okazało się, że i tak mieliśmy szczęście, że tylko 30 minut bo podobno zazwyczaj ten Przemyski spóźnia się dużo bardziej. Opóźnienia niestety nie udało się nadrobić bo we Wrocławiu jednego z pasażerów musiała przejąć karetka pogotowia. W sumie do Krakowa dojechaliśmy z jakimś 40 minutowym opóźnieniem ale nie było tak źle. Ponownie na peronie czekał na nas Ojciec (rodzice pojechali dzień wcześniej samochodem).
Jeśli chodzi o nieczynne toalety to w wagonie kuszetkowym obok działały a poza tym wagon był z tych nowych więc toalety były naprawdę ładne a jedna nawet dostosowana dla osób niepełnosprawnych.
Święta spędziliśmy u wujka w Tarnowie. Mała P. miała okazję spędzić trochę czasu ze swoją Prababcią, której nie widziała od ponad roku. Prababcia dosłownie jadła małej P. z ręki 😉 


Chyba najfajniejszy prezent dostał Pan Kapitan. Mój wujek, który jak wiecie maluje namalował jego portret!!!! Fajnie to wyszło bo ładnie zbudowali napięcie. Pod koniec odpakowywania prezentów nagle ktoś krzyknął ‘A gdzie jest prezent dla Pana Kapitana’? Po czym wujaszek przyniósł z góry obraz zakryty prześcieradłem, który powoli odsłonił. Wszyscy były bardzo wzruszeni. Obraz jest wielki i kiedyś zawiśnie w naszym domu jako ‘portret przodka’ i mam nadzieję, że do tego czasu dorobimy się większego metrażu aby móc go godnie wyeksponować ;). 


W drogę powrotną udaliśmy się już samochodem ale z przystankiem u rodzinki w Opolu. Mała P. była naprawdę bardzo dzielna i widać, że jest córką swojej mamy i lubi podróże.
No ale jak już dojechaliśmy do domu to się trochę pochorowała. Nic nadzwyczajnego, jakiś wirus, który podłapała od swojego wujka, który był chory całe Święta. Zamówiliśmy wizytę lekarską do domu i pierwszy raz od urodzin oglądał ją pediatra. Poza tym dziadkowie zajęli się małą P. i mogliśmy jeszcze raz pójść do kina i nawet na romantyczną kolację J.
A 1 stycznia już trzeba było wracać. Muszę przyznać, że przeprawa na lotnisku nie była już tak komfortowa. Kiedyś Tegel wydawało mi się szczytem luksusu ale teraz widać, że jest to już lotnisko przestarzałe i ciasne. Nie ma mowy o specjalnych kolejkach tylko dla rodziny i swoje musiałam odstać co nie było łatwe ani w ciąży ani z maluchem, który właśnie spędził ponad trzy godziny w samochodzie i stanie w kolejce to ostatnie na co ma ochotę. Tym razem jednak też zostaliśmy poproszeni do samolotu jako pierwsi.
Lot jednak nie należał do przyjemności. Mała P. tak jak poprzednio prawie cały lot przespała (dodatkowe siedzenie sprawia, że we trójkę leciało nam się całkiem komfortowo). Za nami jednak siedziała mama z dwoma małymi chłopcami, z którymi w ogóle sobie nie radziła. A ojciec dzieci siedział po przeciwnej stronie przejścia i… przez cały lot spokojnie czytał sobie gazetę. Serio???? Maluchy strasznie rozrabiały i między innymi ciągle kopały w jeden z naszych podłokietników (który był uniesiony) więc musiałam non stop pilnować aby nie spadł śpiącej małej P. na głowę. Nie za bardzo chciałam zwracać ich mamie uwagę, bo wyglądało na to, że i bez tego ma urwanie głowy a wiadomo, nad takim drobiazgiem płci męskiej sztuk dwie to jednak trudno zapanować (podobno w niebie jest specjalne miejsce zarezerwowane dla mam dwóch chłopców ;). Za to tego ojca to miałam jednak ochotę trzepnąć.


Na Heathrow znów można była odetchnąć pełną piersią. Na lotnisko wyjechali po nas stęsknieni dziadkowie i nawet zatrzymali u siebie małą P. na noc i w poniedziałek mogliśmy sobie trochę pospać. Obudziliśmy się bardzo późno i widać było, że to dokładnie to czego nasze organizmy potrzebują. Mała P. podróże odsypiała jeszcze cały kolejny tydzień.
Generalnie ogromnie się cieszę, że trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi 😉 zdecydowaliśmy się na tą podróż.  Pogoda była dla nas łaskawa. Mała P. oczywiście robiła furorę wszędzie tam gdzie się pojawiła i cieszę się ogromnie, że udało nam się ją przedstawić kilku seniorom rodu. Ja zbierałam wszędzie komplementy jak kwitnąco wyglądam w ciąży i jaka jestem odważna, a poza tym to głównie leżałam i pachniałam. To przede wszystkim zasługa moich rodziców, którzy dosłownie stawali na głowie aby nasz pobyt był jak najbardziej wygodny. Śniadania z kapitańską jajecznicą i świeżo wyciskanym (na zimno) sokiem pomarańczowym to tylko czubek góry lodowej. Jon natomiast zbierał komplementy jakim jest fantastycznym ojcem i jak wzorowo zajmuje się małą P.
Odpowiadając na pytanie postawione w tytule. Mała P. bardzo mało mówi po Polsku. Ma swoje pojedyncze słowa jak ‘wąsy’, ‘stopa’ ‘siusiu’ ale generalnie jeśli mówi, to mówi po Angielsku. Za to po Polsku rozumie absolutnie wszystko! Ale to też temat na osobnego posta.

A na blogu właśnie coś napisałam. I jeśli tylko nie zacznę rodzić to już jutro zapraszam Was na ostatni post z serii ‘MAD rekonfiguracja’. 

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
8 lat temu

Haha, no niestety nie jestem najlepszą osobą do odpowiedzi na to pytanie :D. Mój drugi syn urodził się za wcześnie, także poziom emocji był bez porównania wyższy. No i też to trochę łamie serce, jak na koniec nie przytulania, tylko buzi w czółko i wio na intensywną.
Ale w oderwaniu od tego – drugi poród jest na pewno łatwiejszy, bo wiadomo, co się dzieje (super szybko się wszystko przypomina) i lepiej się dostosowuje do instynktu. Nie brałam nawet znieczulenia w sumie.
Wlazło to i wyjdzie ;).

8 lat temu

Prawda, jest łatwiejszy 🙂 nic się nie bój, już wiesz jak to jest

8 lat temu

P.S. I gratuluję dwujęzycznych dzieci, na pewno kosztowało Cię to wiele wysiłku 🙂

8 lat temu

Ja też się staram. Szczerze mówiąc nie wiem czy na tym etapie mogę zrobić więcej niż robię ale czas pokaże. Na pewno bardzo chcę aby mała P. (oraz jej siostra) były dwujęzyczne a tak jak piszesz, chcieć to móc.

8 lat temu

Uff! Dzięki, teraz jak już wyprawka skończona i dom przygotowany to moje myśli krążą wokół porodu. Drugi jest łatwiejszy, PRAWDA!!!?????? 😉

8 lat temu

Dzięki! Od jakiegoś czasu włosów mam ogrom więc faktycznie fajnie wyglądają ale nie mam pojęcia co to będzie jak zaczną wypadać po ciąży. Eh! Już się boję! Co do obserwacji językowych to będę pisać, na pewno! 🙂

8 lat temu

Z niecierpliwoscia czekam na wpis o dwujezycznosci. Sama to przerabialam i jestem ciekawa jak to wyglada u innych rodzin. Mamy podobna sytuacje jak u Was, jestem jedyna osoba mowiaca po polsku w najblizszym otoczeniu dzieci.Tatus, najblizsza rodzina i koledzy tylko francuskojezyczni. Ale chciec to moc 🙂 Chcialam, zeby dzieci potrafily porozumiec sie z rodzina z kazdej strony i dalam rade. Obydwoje (syn i corka) sa dwujezyczni, bez problemu przeskakuja z polskiego na francuski i z powrotem.Znajomi w Polsce czesto sie dziwia, ze tak ladnie mowia po polsku, a ja w tym momencie puchne z dumy 🙂
Pozdrawiam

8 lat temu

Ale super przygody miała Ella (i malutka P. w sumie też :)).
Nie zastanawiałam się właściwie, czy mówi po polsku, jest jeszcze dosyć wcześnie.
Wygląda na to, że mieliście udane Święta :). Wujkowe zarazki to część spotkań rodzinnych, której najbardziej nienawidzę :D.
Jestem mamą dwóch chłopców, ale też żoną mężczyzny, któremu równie mocno jak mi leży na sercu, żeby nasza rodzina nie była interaktywną kampanią na rzecz obniżania przyrostu naturalnego, także nie należy mi się z tego względu specjalne miejsce w niebie :D.
Wszystkiego dobrego i możliwie nieuciążliwego porodu :).

8 lat temu

Ładnie wyglądasz, ciąża bardzo Ci służy 🙂 podoba mi się Twoja nowa fryzura, bardzo twarzowa i kobieca
Ciekawa jestem Twoich obserwacji językowych i wniosków, bo mój wnuczek tez będzie borykał się z tym problemem. Mama Polka i nasza Polska rodzina rozmawia z nim po polsku, tata Węgier i jego rodzina po węgiersku, ale dziecko jest świadkiem rozmów rodziców w języku angielskim, bo mieszkają w Szkocji i to jest język jakim porozumiewają się między sobą, bo ani moja córka nie zna węgierskiego ani jej mąż nie mówi po polsku. Maluch fantastycznie się rozwija i fizycznie i emocjonalnie, za wcześnie jeszcze oceniać czy i kiedy zacznie mówić, bo ma dopiero 10 miesięcy, ale już używa kilku sylab, wiec pewnie nie będzie się długo ociągał z wyrażaniem werbalnym 🙂

8 lat temu

Dokładnie, ja mówię do Elli wyłącznie po Polsku a cała reszta rodziny wyłącznie po Angielsku. Pozostaję więc w wielkiej mniejszości no ale takie jest życie. Na lato mamy rozległe plany aby małej nieco pomóc z językiem Polskim. No ale napiszę o tym obszerniej.

8 lat temu

No właśnie podobno startują wolniej i widzę to na przykładzie małej P. Są dwulatki, które recytują wierszyki a Ella dopiero składa zdania złożone z trzech słów. Natomiast generalnie jest gadułą tylko jeszcze dużo gada po 'Ellowemu' :). Cieszę się, że jest jednak w żłobku to panie mają na nią oko i kontrolują jej rozwój. Na razie nie ma żadnych powodów do niepokoju.

8 lat temu

Dlatego właśnie chcemy wykorzystać ten językowy potencjał, który drzemie w dzieciach na tym etapie rozwoju. Napiszę o tym więcej. A co do podróży. No właśnie, sam przelot do Polski to w sumie był pikuś przy późniejszej przeprawie przez cały kraj. Ale warto było :).

8 lat temu

Dziękuję! Masz rację, wszystko zależy od rodziny. Zgadzam się z Tobą szkoda nie wykorzystać potencjału, który istnieje gdy rodzice operują innymi językami. Z drugiej strony wymaga to nieco wysiłku (choć u nas na tym etapie jeszcze nie). W Anglii ze względu na dużą Polską diasporę jest dość szeroki dostęp np. nawet w naszym małym mieście jest sobotnia Polska szkółka ale w takiej Norwegii być może trzeba bardziej kombinować.

8 lat temu

Dzięki! Są małżeństwa które mają pewnie umowę, ja zarabiam na dom a Ty zajmujesz się dziećmi. I tyle. Ciąża oczywiście, szczególnie ta późna, niesie już ze sobą pewien dyskomfort ale jeśli kobieta jest cały czas aktywna a ciąża fizjologiczna to naprawdę nie ma przeciwskazań aby robić dosłownie (prawie) wszystko 🙂 Do końca zostawialiśmy sobie otwartą furtkę, że możemy jednak nie przyjechać jeśli nie będę się czuła na siłach. Nasze ubezpieczenie pokryłoby ewentualną stratę biletów ze względów zdrowotnych. Zależało mi jednak ogromnie bo jak się drugie urodzi to na Święta tak szybko znów nie pojedziemy a kto wie, może to już były takie ostatnie Święta u wujka i z prababcią.

8 lat temu

Faktycznie bylam kiedys swiatkiem czegos podobnego. W schronisku maly chlopak rozmawial z obojgiem rodzicow- do mamy mowil po niemiecku i do taty po angielsku. Bardzo smiesznie wygladala ta konwersacja przy stoliku, ale oni tak rozmawiali- kazdy w swoim jezyku. Oczywiscie wygladalo na to, ze i mama, i tata potrafi mowic w jezyku partnera. A dziecko przerzcucalo sie z jezyka na jezyk.
Moje dziecko jest dwujezyczne, ale sprawa jest latwa, bo oboje rodzicow mowi po polsku. Po kazdym pobycie w Polsce jego polski jest coraz lepszy. Niemniej jednak mieszkamy na koncu swiata, wiec nie przyjezdzamy do Polski czesciej niz raz na rok, czasem na dwa.

8 lat temu

Stosujecie może zasadę OPOL (one parent one language)? Kiedyś o tym czytałam, ciekawa jestem jak to się sprawdza. Pozdrawiam.

8 lat temu

Jesteś faktycznie dzielna i kwitnąca i cieszę się, że wreszcie jest post. :))
Dzieci dwujęzyczne ponoć wolniej startują z mówieniem, ale za to uczą się języka naturalnie, co jest najlepszym sposobem nauki języka.
Hy, i cieszę się, że mam swoje specjalne miejsce w niebie (ale opanowanie dzieci to naprawdę nic trudnego – trzeba tylko przygotować się na to, że się nudzą. I zająć.).
Pozdrawiam serdecznie i czekam na MAD!

8 lat temu

Ba! Dzieci dwujęzyczne potrafią bez problemu prowadzić rozmowę w dwóch językach jednocześnie nie myląc ich ze sobą 🙂
Pimposhko! Naprawdę wyglądasz świetnie i brawa dla BA, że pozwolili ci lecieć 🙂

8 lat temu

Pwtózę za koleżankami, ze faktycznie ciąża Ci służy i podziwiam że dałaś radę – ciągle w drodze 🙂
Jeśli chodzi o dzieci dwujezyczne to maluchy chłoną jak gąbka i Twoja P ma większe szansę na naukę tych dwóch jezyków jeśli jej na to pozwlisz. Moja siostra mieszka w Berlinie a jej dwuletnia Hana mówi płynnie po polsku i niemiecku z taką łatwością, że otwieram oczy i buzię z podziwu – jak ona to robi? nie ma dla niej zadnego problemu rozmawiać z Tobą po polsku a za chwilkę bawić sie klockami i rozmawiać w trakcie zabawy po niemiecku. Do tego teraz ogląda bajki po angielsku i spiewa piosenki tez bez problemu po angielsku 🙂 Normalnie zazdroszczę dzieciom tej łatwości w nauce 🙂

Rzeczywiście kwitnąco wyglądasz 🙂
Z niecierpliwością czekam na wpis o mówieniu Małej P po polsku.
To bardzo ciekawy temat. Mam w rodzinie dzieci polsko-norweskie i to oczywiście nie jest moja sprawa ale zupełnie nie rozumiem jak można nie wykorzystać szansy na posiadanie dziecka dwujęzycznego…
Nie wspominając już o tym, że najmłodsze z tych dzieci nie tylko nie mówi, ono nawet nie rozumie ani słowa po polsku.
To absurdalnie niepraktyczne kiedy ma się całą, ogromną rodzinę w Polsce i dzieci nie potrafią się w ogóle porozumieć z dziadkami, ciotkami i kuzynami.
Oczywiście nauczenie dziecka polskiego nie jest łatwe ale nie niemożliwe.
Znam też rodzinę, w której malec (lat 3,5) porozumiewa się dość sprawnie (nie mylić z bezbłędnie:)) po angielsku (londyńskie przedszkole), po francusku (bo tak rozmawiają ze sobą rodzice słabo mówiący po angielsku), po polsku (codzienne rozmowy na Skype z dziadkami) i arabsku (rozmowy na Skype z drugimi dziadkami)…
Daje się.
Pozdrawiam z wiosennej Irlandii.

8 lat temu

Cholercia, zrobiłam błąd, skopiowałam, usunęłam i wkleiła raz jeszcze. Łącznie z "reply i delete" 🙂

8 lat temu

Nie lubię gdy ktoś mówi "ciąża to nie choroba". Nie, ale to nie zmienia faktu, że wywołuje na pewno wiele nieprzyjemnych rzeczy, jak bolące nogi, plecy, zawroty głowy itp. Dlatego można o Tobie powiedzieć, żeś odważna 🙂 Z drugiej strony z taką obsługą lotniskową było na pewno o wiele lepiej, niż zazwyczaj, bez ciąży, prawda?:)

Co do rodziny z samolotu. Ja chyba bym nie wytrzymała 🙂 I z pewnością taki tatuś usłyszał by ode mnie parę słów. Trafia nas coś, jak widzimy matki zasuwającą cały dzień przy dzieciach, i wielmożnych ojców odpoczywających po wszystkim. Grunt że mi (i Tobie na pewno też) nie trafił się taki baran, bo byłby biedny 🙂

Rzeczywiście bardzo ładnie Ci w ciąży! Pozdrawiam i czekam na kolejnego pościka 🙂
ReplyDelete

8 lat temu

This comment has been removed by the author.

By Pimposhka
0
Would love your thoughts, please comment.x