Mówi się, że wszyscy mamy 24 godziny na dobę. A co jak powiem Wam, że możecie mieć ponad dwie godziny dłużej? To oczywiście żart. Ale przeszłam na telefoniczną dietę i… mam te dwie godziny.
Jakiś miesiąc temu osiągnęłam moje prywatne apogeum uzależnienia od telefonu. Ciągle sprawdzałam telefon, co parę minut! Licznik niebezpiecznie zaczął zbliżać się do czterech godzin dziennie, a ja miałam w głowie jeden wielki jazgot.
Niby robiłam na telefonie same mądre i produktywne rzeczy, nie tam jakieś filmiki na TikToku. Ale doszło do tego, że sprawdzałam telefon stojąc na czerwonym świetle, każda minuta 'przestoju’ oznaczała patrzenie się w telefon. Sprawdzę pogodę (po raz kolejny w ciągu godziny), stan konta (we wszystkich czterech bankach, kolejny raz tego samego dnia), wiadomości, mail, ceny biletów w Ryanair (przynajmniej kilka razy dziennie), ruch na drodze (na wszelki wypadek), cenę paliwa na stacji koło domu (choć miałam pełny bak) i status paczki, która ma być dzisiaj dostarczona (co prawda dostałam smsa, że między 16:00 a 17:00 ale może coś się zmieniło?). Mam wyłączone niemal wszelkie powiadomienia, ale każdy mail i sms również zostają momentalnie sprawdzone.
W ciągu dnia czytam artykuły w aplikacji The Times albo BBC, a najcześciej i tu i tu, bo może wersja wydarzeń jest inna? Wszak trzeba być na bierząco jak tam wybory w Ameryce, konflikt na bliskim Wschodzie i nowy budżet. Plus dzienna dawka, kto kogo zamordował, ilu uchodźców utonęło w kanale poprzedniej nocy, kogo śmiertelnie potrącił samochód i jak tam proces tego faceta, co zamaltretował swoją 11 letnią córkę na śmierć. Spoko, są też dobre informacje. Dwuletni niedźwiedź z Canterbury przeżył pionierską operację mózgu. Albo oto zdjęcie słodkiego pieska w biegu, co ma śmieszną minę, laureat konkursu fotograficznego na najlepsze zdjęcie psa!
Wieczorem oglądam serial czy jakiś film. Telefon oczywiście pod ręką, aby w każdej chwili sprawdzić, czy ten aktor grał też w 'Gilmore girls’ (tak grał), jakie oceny ma ten film na imdb.com, czy ta scena w 'The Crown’ faktycznie miała miejsce? Czy ten serial będzie miał drugi sezon i kiedy, ile lat ma Nicole Kidman albo jak wygląda obecna żona Ala Pacino. O, Al Pacino właśnie został ojcem, ile lat ma Al Pacino…?
Nie zliczę też ile mam zapisanych różnych stron 'na później’. Artykułów, których nigdy nie przeczytam, zdjęć różnych dań, których nigdy nie ugotuję, wykrojów, których nigdy nie uszyję, swetrów na drutach, których nigdy nie zrobię, promocji, z których nigdy nie skorzystam, filmików z trikami na maszynę do szycia, których nigdy nie wypróbuję. To nie jest już kwestia dobrego filtra. Mądre algorytmy robią swoje i przecież podstawiają mi pod sam nos tylko to, co faktycznie mnie interesuje. Problem w tym, że to nie jest już szukanie igły w stogu siana, ale góra igieł wielkości stogu. Same wartościowe i interesujące profile, książki, artykuły, płyty, cytaty, inspiracje.
Miałam swego czasu aplikację Readly na iPada. To kolorowe magazyny typu 'Twój styl’, 'Cosmopolitan’, 'Cztery kąty’ itd.; dla kobiet, o urządzaniu wnętrz, o zdrowiu, o szyciu, o szydełkowaniu, o gotowaniu itd. Magazyn w sklepie kosztuje jakieś 3 funty; tutaj za 10 funtów miesięcznie mam dostęp do całego katalogu, a nowe magazyny ukazują się codziennie. Złapałam się na tym, że nic nie czytałam tylko codziennie przeglądałam, bo inaczej nie da się tego przerobić, a i tak ignorowałam Magazyn wędkarza, Przegląd sportowy i AutoŚwiat. Już tego nie prenumeruję.
Wyobraźcie sobie, że cały czas ćwiczycie, cały czas jesteście w ruchu, mniej lub bardziej ciało się rusza (poza spaniem). Przecież tak nie można, ciało się męczy, potrzebuje odpoczynku i regeneracji. Tak jest też z mózgiem. Mając przy sobie telefon, często przyklejony do ręki, albo na łańcuszku, jak okulary, mamy stały dostęp do nieskończonej wiedzy. Pokusa, aby 'wszystko sprawdzić’ jest ogromna, szczególnie dla kogoś, kto lubi poczucie kontroli. Nasz mózg się już nie nudzi, nie ma 'przestoju’, każda wolna minuta jest wykorzystywana na coś 'pożytecznego’ albo 'przyjemnego’. To się podobno nazywa uzależnienie od dopaminy.
Mój mózg w ogóle nie odpoczywał. Ostatnio pracując, za każdym razem kiedy trafiłam na coś, co wymagało większego wysiłku umysłowego (np. piszę maila i nagle mam blokadę, muszę się zastanowić nad kolejnym zdaniem) brałam do ręki telefon. Im częściej to robiłam, tym trudniej było mi wrócić do pisania tego maila. I tak mijał dzień. Pod koniec dnia nie tylko miałam mózg jak kalafior, ale byłam psychicznie wyczerpana i miałam poczucie, że niewiele dziś osiągnęłam. Stąd się bierze tak powszechne w ciągu ostatnich lat zjawisko prokrastynacji.
No i jakiś miesiąc temu powiedziałam sobie DOŚĆ!!! Jestem mądrą, inteligentną kobietą, która ma coś ciekawego i ważnego do powiedzenia, a zamieniam się w warzywo i to na własne życzenie. Zdałam sobie sprawę, że wcale nie jestem oczytana, zorientowana i zorganizowana ale po prostu ogłupiona i otumaniona. To jest jakiś skandal!!! Nie muszę śledzić wszystkich wiadomości i tego co obecnie dzieje się, w najdalszym zakątku świata, nie muszę czytać wszystkich artykułów światopoglądowych, nie muszę być na bierząco z każdym popularnym serialem na Netfliksie (ani na Disney+, ani na Amazon Prime, ani nawet na Apple Tv – tak, mamy wszystkie subskrypcje); nie muszę czytać wszystkich branżowych artykułów na LinkedIn, nie muszę mieć pięćdziesięciu aplikacji aby ogarniać domową administrację.
Nie mogę oczywiście wykluczyć posiadania smartfona, bo niestety nie dostanę się do banku kiedy potrzebuję, nie zobaczę mamy i ojca podczas rozmowy, nie zaloguję się do kilku systemów w pracy itd. Jest wiele momentów, kiedy telefon ułatwia, a nawet ratuje życie. Mam wiele pożytecznych aplikacji, które zdecydowanie mają miejsce w moim codziennym życiu. Ale nie dam się już manipulować. Szkoda mojego życia i mojego zdrowia psychicznego.
Od miesiąca spędzam na telefonie około 80 minut dziennie. Byłoby mniej, ale ostatnie kryzysy w pracy oznaczają, że czasem musiałam sprawdzać służbowe maile wieczorem (nie jestem z tego dumna). To i tak jeszcze za dużo, ale jest to jakościowa zmiana. Mój mózg lepiej pracuje, jestem spokojniejsza, mniej rozkojarzona, mniej rozdrażniona, czuję się bardziej 'świeżo’ jeśli można to tak określić. I tak, wymaga to żelaznej dyscypliny. Jak wszystko co jest dla nas dobre, w tym nowym, wspaniałym i nowoczesnym świecie.
Jeśli uważnie czytacie bloga, to wiecie, że nie jest to pierwszy raz, kiedy próbuję uwolnić się do nadużywania telefonu. W przeszłości przeczytałam wiele książek i porad, jak zminimalizować czas z telefonem. Tym razem przeczytałam książkę 'Dopaminowy detox’ (klik) . To w zasadzie niewielka książeczka, która w przystępny sposób wyjaśnia mechanizmy uzależnienia od telefonu i dopaminy, którą nam serwuje. Staram się, aby w ciągu dnia telefon był fizycznie jak najdalej ode mnie. Nie mam już telefonu na biurku podczas pracy (często zostawiam go za drzwiami domowego biura), nie mam już telefonu w kuchni podczas gotowania, wieczorem telefon zostawiam w jadalni, więc nie mam go w zasięgu ręki podczas wieczornego oglądania telewizji. Ta metoda jest zadziwiająco skuteczna.
Kiedy mam 'przestoje’ staram się na coś gapić i się nudzić i aktywnie zwalczam chęć aby sięgnąć po telefon. Te mikro przerwy sprawiają, że dużo lepiej mi się myśli i generalnie mam wrażenie, że lepiej 'ogarniam’. Kupiłam sobie Kindle, żeby nie czytać już książek w aplikacji Kindle na iPadzie, bo tam zbyt łatwo można odpalić przeglądarkę. Teraz już jedyną technologią na nocnym stoliku są Kindle i zegarek (telefon od wielu lat nocuje na dole).
Staram się nie czytać wiadomości ze świata na telefonie, w ogóle ograniczyłam tym samym czytanie wiadomości i czuję się mniej przygnębiona. Staram się wypracować sobie nowy, analogowy system 'ogarniania życia’ czyli zamiast aplikacji do przypominania i listy zadań, staram się używać papierowego kalendarza (wpis sprzed dwóch tygodni). Tutaj jeszcze nie osiągnęłam optimum, ale nad tym pracuję. Jeśli mam jakieś administracyjne sprawy to załatwienia, staram się to robić z komputera, a nie z telefonu. Jest dobrze, staram się aby było jeszcze lepiej. Staram się…
Mam nadzieję, że ten wpis okazał się dla kogoś inspiracją. Życzę Wam miłego tygodnia.
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Och Pimposhko, już dawno wyłączyłam wszystkie dźwięki telefonu poza dzwonkiem połączeń przychodzących. Po jakimś czasie włączyłam dźwięk na SMS. I żadnych więcej. Pomogło. Ludzka głowa nie jest przystosowana do nieustannego bombardowania informacjami, w każdym razie moja nie jest. Telefon jest fajną rzecz, ale ciągłe przeszkadzanie niczego nie usprawnia.
Dzwonki i SMS-y mam włączone. Ale ja mam telefon z klawiszami 😉
No i smartfona do netu. Tylko do tego, więc nie mam problemu, żeby go zostawić w innym pokoju czy głęboko w plecaku.
Pimposko, Twój wpis jest inspiracją. Niestety mam wrażenie, że korzystam z netu w telefonie trochę za dużo.
A jak pani to ogarnęła to technicznie? Ma Pani dwie karty SIM? Bo ja właśnie chcę wrócić do telefonu na guziczki, a czasami przydałby się jednak internet (bank, sprawdzić rozkład pociągów itp).
Tak, mam dwie karty SIM.
Ma to swoje wady (na szczęście w Polsce telefon na kartę nie jest bardzo drogi w utrzymaniu), ale też zalety. Nawet stara bateria w telefonie z klawiszami starcza na dużo dłużej. Prz braku dostępu do prądu jakiś kontakt ze światem mam.
Dziękuję za odpowiedź i inspirację
Telefon z klawiszami to dobry pomysł, rozważam to, ale rozważam też 'ogłupienie’ mojego smartfona. Odkąd używam go dużo mniej, mam też mniejszy problem z baterią.
Masz rację, i bardzo dobrze. Brawo Ty. Niestety ja czasem odbieram maile i smsy, które wymagają natychmiastowej reakcji (np. rezerwacja klubu śniadaniowego w szkole, albo wywiadówki) i nie mam jeszcze tego luksusu co Ty.
Wow! Podziwiam! I spróbuję też pójść w kierunku nieużywania.
Dzięki, ale jeszcze długa droga przede mną. Powodzenia!
Bardzo to zbiega się z moim myśleniem ostatnio. Będąc na urlopie zobaczyłam ile odpoczynku i wyciszenia może dać patrzenie na morskie fale. Życzę powodzenia z nadzieją i że i mi się uda to ograniczyć.
Oj tak, chciałabym mieszkać nieco bliżej natury, tak aby w porze lanczu można było wyskoczyć do parku, a najlepiej do lasu. Świnoujście byłoby do tego idealne.
Bardzo trafna obserwacja. No ale sprawdzanie ma czerwonym świetle to już balans na krawędzi prawa ;-).
Fakt że przywykliśmy do smartfonów. I tak masz rację, praktycznie chcemy wiedzieć wszystko live. Wiesz, my nie oglądamy telewizji od lat ale już netflix, prime i Disney, plus pakiet rodziny YouTube to tak:-).
Kontrowersyjnie dla niektórych, nie słucham, nie czytam wiadomości, chyba że czegoś specyficznie szukam.
Ze względu na przedmiot którego uczę, mam sporo czasu z komputerem na codzień, więc łatwo mi jest oderwać się od elektroniki, wykluczając telefon, który jest ustawiony and tryb samolotowy przez większość czasu, szczególnie na wakacjach, bo używam kamery.
Dałaś mi kopa do sprawdzenia czasu który spędzam na telefonie. Miłego tygodnia.
No i ile czasu spędzasz? Na razie widzę same pozytywy jeśli chodzi o telefon. Ale to ciągła walka niestety. Ty mieszkasz na wsi, więc masz łatwiej aby wyjść do natury. Zazdroszczę Ci tego. A tryb samolotowy to dobry pomysł, nie wiem czemu sama na to nie wpadłam.
Zapomniałam dodać. Oprócz kindla słucham sporo audiobooków i podcastów gdy jestem zajęta czy w samochodzie (na razie nie jeżdżę ale gdy wrócę to snow będę słuchała podczas jazdy). To jest coś fajnego i polecam.
Nie jestem przekonana do podcastów, mam kilka, które lubię ale śmierdzi mi to trochę ukrytą produktywnością, nie wiem czy mózg odpoczywa jak słuchasz czegoś podczas spaceru. Ja jak prowadzę auto to słucham radia BBC2. Nie odkryłam jeszcze jak podłączyć mój telefon do systemu audio w aucie.
Najłatwiej to via Bluetooth;-).
A zależy czego słuchasz, ja medytuję.
Mam rozmaite czasy używania telefonu. Czytam regularnie regionalne wiadomości, Frankonii I Dolnej Saksonii, i oczywiście coś ogólnopolitycznego się przypląta. Czytam w telefonie książki, i słucham podcasty, przy dłuższej jeździe autem bądź na spacerach z Mirką, szczególnie na YouTube. Oczywiście tematycznie kanał podsuwa mi propozycje, aby to czy owo posłuchać jeszcze, najczęściej robię zakładkę na później, kiedykolwiek.
Ogólnie nie mam problemu z telefonem, smartfon to wspaniały wynalazek, jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktów na odległość, co osobiście jest mi ważne, oczywiście poczta i bank.
Poza nim mam oczywiście inne zajęcia typu praca, dom z wszystkim, co do tego należy w sensie sprzątanie, gotowanie, zakupy, pranie, prasowanie, Czytam też papierowe książki i gazety, jesteśmy też regularnie w drodze w sensie przyjemnego spędzenia czasu razem typu terma, wędrówka, koncert, tak więc nie mogę stwierdzić, że korzystanie z telefonu przesłania mi realny świat, a to ponoć zdarza się niekiedy u niektórych.
Pozdrawiam serdecznie
Lucy, Ty należysz do innego pokolenia, ale obie jesteśmy w tym pokoleniu, któremu telefon nie przysłoni realnego świata. Ale już nasze dzieci i wnuki to inna bajka. Nie wiem jak to jest w Niemczech czy w Polsce ale w UK trwa teraz walka legislacyjną aby zakazać smartfonów do 16 roku życia. W wielu szkołach telefony są już zabronione i mam nadzieję, że pójdzie to jeszcze dalej. Odkąd nie gapię się cały czas w telefon, widzę ile ludzi i młodych i starych w różnych sytuacjach typu podróż pociągiem siedzi non stop w ekranie.
Dzień dobry Pimposhko! Bardzo mi się zgadza to o czym piszesz z ostatnimi moimi przemyśleniami i dziękuję za polecenie książki, przypomniała mi czemu nie powinnam zaczynać dnia od sprawdzenia poczty:) Właśnie ważne i trudne pisanie przede mną, a mi się ciężko skupić, więc rady bardzo na czasie. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję! To chyba mój ulubiony komentarz pod tym wpisem. Powodzenia w pisaniu. Łączę się z Tobą w bólu, nie lubię.
Polecam obejrzeć film „Dylemat Społeczny”. Pięknie rozprawia się z mediami społecznościowymi i w ogóle z aplikacjami. Mi ogromnie dał do myślenia i utwierdził w postanowieniu, że to ja jestem panią swojego czasu, a nie mój telefon mną rządzi. Szczerze polecam.
Pozdrawiam
Dzięki! Słyszałam o tym filmie, ale ja akurat nie mam problemu z socjalami.