W piątek odebrałam małe Pimposhki ze szkoły i zawiozłam prosto do dziadków. W sobotę rano wstałam, zrobiłam sobie kawy i weszłam do buduaru.

Wszystko było już przygotowane, overlock wyciągnięty, maszyny nawleczone, deska do prasowania rozłożona oraz cały stosik wykrojonych materiałków, czekających na zszycie. Nie musiałam robić wykrojów, nie musiałam kroić, czysta przyjemność szycia. Szyłam cały boży dzień z małymi przerwami na posiłki i było to cudowne! Totalny reset i mentalny odpoczynek, który był mi bardzo potrzebny.
Do południa uszyłam dwie letnie sukienki z muślinu w złote kropki:

A po południu przestawiłam się na dresówki i powstały trzy takie same pary spodni dresowych ‘do samolotu’. Zostało mi wszyć gumę (do tego potrzebuję małych Pimposhek) oraz podrzucić nogawki.

Porządne zdjęcia tych oraz kolejnych uszytków pojawią się oczywiście na blogu.
Grałam z maszyną w grę w bębenek i choć nigdy jeszcze nie przegrałam, to w sobotę wieczorem było blisko:

Postanowiłam po raz pierwszy skorzystać z funkcji nawijania bębenka prosto z igły. Poszło fajnie i miałoby sens gdyby nie skończyła mi się nitka na szpulce hi hi:

Nie da się ukryć, że miałam fajną sobotę. A teraz lekka zmiana tematu.
Wiadomo, że w każdej pracy oprócz zakresu obowiązków, wysokości pensji, fajnych kolegów i dojazdów ważny jest też szef. Dobry szef to taki, który jest wyrozumiały, dba o nasz rozwój i dobrostan, motywuje do pracy, ‘wyciąga’ z nas nasze najlepsze cechy i nie patrzy nam za bardzo na ręce. Dla dobrego szefa czasem warto zmienić pracę albo zostać w takiej, która nie satysfakcjonuje nas na 100%. Do tej pory w moim zawodowym życiu myślałam w tym kontekście tylko o moich szefach, jednak niedawno dotarło do mnie , że ja też jestem dla kogoś takim szefem (!).
Obecnie mam dwie pracownice, Lucynkę i Irenkę. Obie są cudowne i genialnie nam się razem pracuje. Kiedy oznajmiłam, że odchodzę to widziałam, że Irenkę to trochę przybiło. Irenka urodziła się na Ukrainie, wychowała na Białorusi a od ponad 20 lat mieszka w Oxfordzie. Mamy tą wschodnioeuropejską nić porozumienia. Irenka, jeśli coś mówi, to tak jak ja, bezpośrednio i od serca. Ujęła mnie więc jej laurka dla mnie jako szefowej bo wiem, że nie ma w niej zachodnioeuropejskiego ‘bulszitu’.
Postanowiłam moim dziewczynom zostawić po sobie jakiś prezent. Warunek, prezent ma służyć im w pracy. Irenka dojeżdża do pracy rowerem więc ubiera się lekko, a w pracy na krześle ma szal, którym owija się jeśli zrobi się chłodniej. Postanowiłam więc, że wydziergam dla niej taki ’służbowy’ szal. I zrobiłam jej szal idealny (mam nadzieję).
Na wzór wybrałam Angular (klik), to darmowy wzór Marzeny Kołaczek. Wzór jest prosty (nie chciałam robić żadnej koronki) i bardzo geometryczny, a Irenka z wykształcenia jest doktorem matematyki. Wzór jest perfekcyjnie rozpisany i robi się jak po sznurku. Idealny dla mnie bo ja lubię prawe oczka a monotonia wcale mi nie przeszkadza. Szal robiłam jakieś trzy tygodnie.
Włóczkę kupiłam w sklepie Makunki (klik) i chyba tego sklepu nie trzeba Wam przedstawiać. Magda pomogła mi wybrać włóczkę oraz kolory. Nawet przysłała mi zdjęcie poglądowe motków abym mogła zobaczyć, czy nie będą się gryzły. Paczka była w paczkomacie na drugi dzień. Absolutnie perfekcyjny serwis!

Wybrałam włóczkę Filcolana Pernilla (klik), która według mnie ma dobry stosunek jakości do ceny i szeroki wybór kolorów, co było ważne przy tym projekcie. Kolory są jakby wielowymiarowe, taki lekki mix a nie płaskie co szalenie mi się podoba. Włóczka jest bardzo ‘wełniana’ co jest jej zaletą, powiedziałabym, że jakiegoś ogromnego wrażliwca mogłaby troszkę podgryzać (ale tylko troszkę). Mam nadzieję, że Irence będzie pasować.
Wybrałam ‘jej’ kolory bo Irenka często nosi niebieskie i niebieskozielone ubrania a główna część szala jest zrobiona w kolorze, który przypomina ‘Oxford Blue’. No szal idealny.




Blokowanie to była misja, nie powiem. Mam druty do blokowania ale i tak układałam go chyba z godzinę. Ta włóczka schnie ekspresowo. Ledwo szal naciągnęłam a można było zbierać. Szal ma też naszywkę. Swoją drogą zestaw tych naszywek dostałam w prezencie od… Marzeny, autorki wzoru.
Z Lucynką mam większy problem bo ona jest absolutną minimalistką i ortodoksyjnym ekoludkiem. Dość powiedzieć, że kiedy złamała kostkę to zamiast tradycyjnego bukietu kwiatów wysłałam jej….wielkie pudło papieru toaletowego (co oczywiście okazało się strzałem w dziesiątkę). No ale nie chciałabym aby pamiętała mnie jako szefa w ten sposób….. ;). Kupiłam jej więc specjalny kubek do mikrofali na owsiankę bo ona często w pracy je owsiankę a córka ostatnio zakosiła jej taki kubek. Nie mogę jednak zostawić jej tak bez jakiegoś rękodzieła więc i dla niej coś teraz dłubię i niedługo Wam pokażę.
Muszę przyznać, że na nowo ciągnie mnie do takich robótek, czyli czegoś co można robić wieczorem przed telewizorem. Jak już skończę prezent dla Lucynki to mam w planach sięgnąć po szydełko i machnąć jakieś amigurumi, albo dwa.
Tutaj należałoby jeszcze wspomnieć o moich nowych drutach. Otóż mam pokaźny park maszynowy, który głównie składa się z wymiennych drutów Knit Pro (metalowa Nova). Mam też kilka par drutów Hiya Hiya z obrotowymi żyłkami i to jest bardzo fajna sprawa. Szal dla Irenki zaczęłam dziergać na moich Knit Pro ale żyłka była już mocno pogięta i nie robiło się na nich zbyt wygodnie. Czajka na blogu (klik) pokazała nowy zestaw Knit Pro z kolekcji Mindful. Lubię druty Hiya Hiya ale wcale nie jest tak łatwo je kupić, poza tym mają kilka rozmiarów (inne żyłki pasują do drutów o różnych grubościach) i trochę się w tym gubię. Jak zobaczyłam ten zestaw to zaświeciły mi się oczka.
Okazało się, że Knit Pro zaczęło równać w górę a inspiracji produktami Hiya Hiya nie sposób przegapić. Te nowe druty mają obrotową żyłkę a zestawy sprzedawane są z masą akcesoriów. Kluczyk do żyłki wygląda dużo ładniej, tak samo jak stopery. Wszystko pięknie zapakowane w serię różnych etui, futerałów i woreczków. Seria nazywa się Mindful od uważności, produkt wpisuje się w trend, że robienie na drutach to jak medytacja.
Mój zestaw to Believe i zawiera standardowe druty w najbardziej popularnych rozmiarach, trzy żyłki różnej długości, dwa łączniki do żyłek, cztery stopery, mnóstwo znaczników, igły i miarkę.


Dostałam go w prezencie urodzinowym od męża i teściowej. Od razu zaczęłam używać i jestem ogromnie zadowolona! Bardzo polecam, jeśli ktoś ma problem ze znalezieniem Hiya Hiya albo tak jak ja, gubi się w ich ofercie. Zestaw Believe można kupić u Makunki (klik).
Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?
Piękne uszytki i szal Szal mogłabym nosić, moje kolory ☺️ Muszę się przyjrzeć tej włóczce. Sklep makunki uwielbiam. A na kolekcję Mindful się czaję- czemu oni wszystko robią w kolorach, które kocham???
Mam pytanie o szycie muślinu. Jak oceniasz trudność? Czy dawałaś podszewkę lub dwie warstwy? Bardzo się “siepi” w trakcie szycia? Bo ja jestem na etapie- chciałabym a boję się…
I znów się nie dołączyło moje imię…
Dzięki! A co do muślinu to trudno powiedzieć, zależy od wykroju, maszyny itd. Generalnie nie siepi się, porównywalnie z lnem. Natomiast to co najbardziej mi przeszkadzało to to, że się kosi np. przy prasowaniu i krojeniu trzeba uważać żeby było prosto. I ten muślin, który mam jest dość sztywnawy, np, rękawki w sukienkach wykończyłam mereżką na overlocku bo jakbym robiła na zakładkę to by się nie układały. Podsumowując szyło mi się lepiej niż się spodziewałam i efekt końcowy też jest fajny, wcale nie pieluchowy.
Fajnie wyszły te muślinowe sukienki! Może to kwestia kroju.
No właśnie HiyaHiya mi poznikały ze sklepów, a ja bym musiała dokupić kilka par. Wkurza mnie to strasznie, nie ma lepszych drutów :D. Poza tym zakrętki zabezpieczające w pandy, no kurcze.
Przemiło z Twojej strony się tak żegnać 🙂 Angular wygląda fajnie, robiłam sobie boho-FindYourFade dwa razy i dwa razy mi siostry zwinęły, to może jednak powinnam zrobić coś bardziej geometrycznego :D.
W sumie nie wiem czemu tak się żegnam, ale jakoś obie zapadły mi w serce. Po raz pierwszy opuszczam w pracy kogoś jako szefowa a nie tylko pracownik (chociaż od moich odchodzących szefów nigdy nic nie dostałam, tu nie ma takiej tradycji).
Zakrętki pandy są faktycznie urocze!
Piękne sukieneczki oraz szal. Druty są ekstra, w wakacje zakupiłam ten sam zestaw w tym samym sklepie :-), dzierga się na nich świetnie!
Dziękuję!
Szal jest mega. Niby tylko prawe, ale efekt powala. Też się chyba skuszę. A pomysł na prezenty pożegnalne świetny. Dziewczyny będą miały pewność, że nie były tylko personelem. Ja w dowód wdzięczności za wyleczenie mojego męża zrobiłam dla jego pani doktor szal. Powiedziała mi, że poczuła się szczególnie wyróżniona i jeszcze nikt tak jej nie podziękował. Nawet udało mi się trafić z kolorami. Co tu dużo mówić – obie byłyśmy zadowolone:-)
Ja uważam, że takie ręczne prezenty to super sprawa!
Teraz to pojechałaś, nigdy nie będę TAKĄ Szefową jak Ty A tre sukienki są cudowne
Ha ha w nowej pracy będę miała zespół sześcioosobowy więc tam na pewno nic nikomu nie będę dziergać.
Piękna wersja szala! Cieszę się, że podobało Ci się dzierganie kolory dobrane idealnie do wzoru
Ja też lubię mieć już wszystko wycięte i przygotowane do szycia. Ostatnio tworzę bardzo dużo ubrań, bo robię nam “wyprawkę” na zbliżające się wakacje. Zupełnie inaczej się pracuje, gdy wszystko gra – jest porządek, nici nawleczone, kawa zaparzona, głową odprężona. Aczkolwiek po uszyciu czwartego t-shirtu dla Mateusza musiałam zrobić przerwę i uszyć coś spoza listy, z tkaniny, coś słodkiego, tylko dla siebie. A przede wszystkim, coś nowego i bardziej ekscytującego. Odskocznia od obowiązków musi być 🙂
A co do drutów, to ja jestem niezmiennie od lat fanką KnitPro, głównie Zing. Hiyahiya są dla mnie zbyt lekkie
Dziękuję! Starałam się. I faktycznie widać ten trójwymiarowy efekt na szalu.
To widzę, że obie szyjemy wakacyjną wyprawkę!
Pimposzko, mialas weekend ful wypas! Ale czasami sie nalezy. I skoro babcia chetna, czemu nie skorzystac. Szal piekny, a druga robótke zobaczylam na insta 😉
Pozdrawiam serdecznie!
Tak, drugą robótkę pokażę w całości w poniedziałek. 🙂
Pogięta, plastikowa żyłka daje się cudnie wyprostować na garnku z wrzątkiem. Podziwiam nowe drutki.
Gackowa
oooo! To muszę spróbować. Dzięki za radę!
Dyskryminujesz swojego chłopa?
Uszyłabyś mu też taką fajną parę spodni jak sobie i dziewczynom. Odlotowo (!) byście wyglądali razem. 🙂
Nie dyskryminuję. Powiedział, że takiej pstrokacizny nie chce. Nawet na szorty nie dał się namówić.
Jaka szkoda że nie chciał…