Kapelusz

Jakiś czas temu zapisałam się na wędrówkę z kolegami z pracy. W planach było zdobycie korony Cheltenham czyli trzech wzgórz nad miastem. Wędrówka to 15 mil (25km). Wędrówka była w celach charytatywnych (o czym szerzej poniżej). Ponieważ pogoda miała nam dopisać, to uszyłam sobie kapelusz przeciwsłoneczny.

Postanowiłam, że ma być totalnie bezkosztowo. Znalazłam darmowy wzór w sieci (klik), aczkolwiek aby go otrzymać trzeba było się zapisać na newslettera. Chciałam, aby kapelusz był cały na podszewce, więc znalazłam nieco inną instrukcję wykonania. Bawełnę na podszewkę oraz klejonkę na rondo znalazłam w stasiu. Kupiłam niedawno pięć metrów taniej bawełny na spódnicę (o tej będzie kiedy indziej) i doszłam do wniosku, że mogę trochę ‘pożyczyć’ na kapelusz. Całość (od momentu wydrukowania wykroju do gotowego kapelusza) zajęła mi około trzy godziny i był to super kreatywny przerywnik podczas bardzo zabieganego weekendu. Kapelusz jest w Pimposhkowym kolorze, a przy okazji w kolorze korporacyjnym organizacji, którą wspieramy.

Trzeba założyć klimatyzację.

Wędrówka miała miejsce w zeszły piątek. To był bardzo długi dzień. O 6:30 byłam już w drodze do Cheltenham. Samochód zostawiłam na parkingu przy pubie, który był naszą metą. Tak samo zrobiło kilku kolegów, a mąż koleżanki zwiózł nas wszystkich na start. W sumie szliśmy 6 godzin, z kilkoma krótkimi przerwami, w tym jedną dłuższą (30 minut) na lancz w Dunkertons Park.

To miejsce, które należy do Juliana Dunkertona, lokalnego biznesmena i (między innymi) założyciela marki ubraniowej Superdry. Jego żona ma za to luksusową markę odzieżową Holland Cooper. W jej płaszczach wypada pokazać się podczas Cheltenham Festival – słynnych wyścigów konnych w marcu (słynniejsze jest tylko Ascot). Koło pubu , który serwuje ‘street food’ znajduje się więc luksusowy butik z odzieżą. Wnioskując po rezydencjach, które mijaliśmy po drodze w Cheltenham mieszka sporo milionerów.

Zaraz ruszamy!
Drugi szczyt zdobyty!
Kapelusz w akcji!
Trzeci szczyt zdobyty! Schodzimy do pubu!
Zasłużona kolacja!

W domu byłam przed ósmą, zadowolona z siebie jak nie wiem co! Dałam radę!

Wyprawa była charytatywna. Jako firma wspieramy organizację charytatywną Young Lives vs Cancer (klik), która wspiera rodziny z dziećmi chorującymi na raka. W sumie za naszą wyprawę zebraliśmy ponad £1,800 i to chyba jeszcze nie koniec. Działa to tak, że rodzinie i przyjaciołom (i kolegom z pracy) wysyła się link i w ten sposób mogą nas zasponsorować.

Wielka Brytania to bardzo ‘dobroczynny’ kraj. W naszej firmie (i to nie jest jakiś wyjątek) możemy wziąć rocznie trzy płatne dni i ten czas przeznaczyć na cele charytatywne (tak właśnie zrobiliśmy w piątek). Taki dzień można też wykorzystać na ‘budowanie zespołu’ np. pomóc w stajni i bliżej się poznawać przerzucając łajno. Można ten czas również wykorzystać na robienie fantów na kiermasz dobroczynny – czyli trzy dni robisz na szydełku/drutach/szyjesz i jeszcze Ci za to płacą. Jeden dział u mnie w pracy, raz do roku pomaga w schronisku dla kotów, dzień kończy się poważnym głaskaniem.

Na ulicach miast są tzw. ‘charity shops’ czyli odpowiedniki polskich ‘szmateksów’, w których pracują wolontariusze a asortyment pochodzi z darowizn. Kiedy moja przychodnia zaczęła szczepić na covid, to bardzo długą kolejką zarządzali ochotnicy z lokalnego klubu Rotary. Po przejściu na emeryturę w dobrym tonie jest praca w wolontariacie. Na oddziałach onkologicznych pracują pielęgniarki opłacane przez organizację McMillan. Opiekę paliatywną wspierają pielęgniarki z organizacji Marie Curie. Children in Need i Comic Relief to organizacje trochę podobne to naszej Orkiestry z dużym poparciem BBC. Fundusze z ich zbiórek opłacają np. świetlice i kluby dla dzieci w biednych dzielnicach. W sumie to mogłabym tak bez końca.

To było moje pierwsze poważne wyzwanie tego typu i jestem z siebie bardzo dumna. Myślę, że nie będzie ostatnie.


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magdalena
4 miesięcy temu

Fajny kapelusz i super wycieczka! Ostatnio jakoś nie mogę się zebrać do maszyny, więc potraktuję ten wpis jako inspirację do działania.

Anonimowo
4 miesięcy temu

Widoki piękne, uśmiechy na twarzy i świadomość, że tak też można pomagać. W PL jeszcze tak to nie działa, bo jak można coś robić charytatywnie?… Ale idzie ku lepszemu

Anonimowo
4 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Urlopu specjalnego w tych celach nie ma , trzeba poświęcić własny urlop/czas wolny. Owszem, są inne formy, ale nie spotkałam się z takim wyzwaniem. Doceniam każdą aktywność charytatywną. Pozdrawiam

4 miesięcy temu

Bardzo fajny kapelusz, idealny na tą wędrówkę, a na pewno przyda się i na kolejne. Świetny pomysł to wsparcie organizacji poprzez ciekawą wycieczkę.
Poza tym gratuluję przejścia 25 kilometrów – to nie lada wyczyn, który w pełni doceniam.
Pozdrawiam 🙂

Anonimowo
4 miesięcy temu

Kapelusz świetny, kolor też. Jak bym chciała tak szyć jak Ty… zazdroszczę, ale pozytywnie…no i te pokonane kilometry.. gratulacje…. Pozdrawiam serdecznie. Małgośka..Jesteś Wielka!!!

Alicja (ta z Walii)
4 miesięcy temu

Wspan8ała wycieczka. So tego charytatywna. Jeśli złapałaś bakcyla wypraw, polecam wybrzeże walijskie, coastal path challenge. Faktycznie, wUK dobroczynność zorganizowana jest prężna, choć są pewne kontrowersyjne dla mnie aspekty niektórych akcji.
Brawo dla was za zbiórkę na piękny cel.

Alicja (ta z Walii)
4 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Kontrowersja na temat finansów i rozliczeń ale chyba najbardziej to fakt że rząd uk często polega na charity, co nie jest słuszne. To naprawdę długa dyskusja. Cieszę się bardzo że Twoja firma wspomaga akcje dobroczynne.

By Pimposhka
12
0
Would love your thoughts, please comment.x