Pożegnanie z Oxfordem

Ostatnie dwa tygodnie to pożegnanie z Oxfordem. Ostatnie śniadanie w Gail’s. 

W zimny, listopadowy poranek, kiedy o 7:30 jest jeszcze ciemno to moje ulubione miejsce na śniadanie. Gail’s to sieciówka i miałam nadzieję, że mają też lokal w Chletenham. Okazuje się, że najbliższy lokal Gail’s koło mojego nowego biura, to właśnie ten na zdjęciu powyżej….

Ostatnie spojrzenie na Radcliffe Camera:

Ostatnie parkowanie w pracy (to był dzień wyprowadzki z biura):

Ostatni lancz w koledżu:

Ostatnia kawa i spacer po ogrodach botanicznych:

Ostatnie lancze ze współpracownikami, także ten z całym zespołem:

Wreszcie ostatni 6:55 do Oxfordu. 

Ostatnia droga do pracy:

Ostatnia wizyta u fryzjera, który jest na przeciwko:

A jak wracałam do domu to Oxford płakał:

Wreszcie ostatni pociąg do domu:

Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne ale też bardzo przyjemne. Tak zaplanowałam ostatni dzień aby za bardzo nie mieć czasu na żadną melancholię. Duża szefowa zaprosiła mnie na śniadanie, potem ‘przekazanie’ ‘moich’ dziewczyn szefowi, lancz z kolegą, fryzjer i zdanie sprzętu. Już na stacji w domu pojawił się kolega (który mieszka niedaleko mnie) z dodatkowym prezentem. 

No właśnie, prezenty. 

Wyrobiłam się z kaktusami. Udało mi się zrobić wszystkie czternaście, ostatniego kończyłam na dzień przed wyjazdem do biura ale nie było stresu. Każdy kaktus opatrzyłam oczami i uśmiechem. Oczy kupiłam na Amazonie i są naklejane (klej copydex, który bardzo polecam do wszelkich ręcznych robótek) a uśmiech jest narysowany cienkim markerem.  

Kaktusy wszystkim bardzo się podobały. Każdy, kto wchodził rano do biura (a w biurze byli akurat wszyscy bo to był mój pożegnalny lancz) mógł sobie jednego wybrać. Następnego dnia rano umówiłam się na pożegnalne śniadanie z Lucynką i Irenką. Wręczyłam im moje prezenty i dziewczyny ogromnie się ucieszyły, tak szczerze. Wiem, że trafiłam i to było widać. 

Zgodnie z nową tradycją na blogu podaję koszty rękodzieła. Włóczka na szal dla Irenki kosztowała mnie 36 funtów. Włóczka na mitenki dla Lucynki kosztowała 6 funtów. Nowa bawełna na kaktusy (część została, część wykorzystałam też z zapasów) kosztowała 25 funtów. Plastikowe oczy (zostało mi na jakieś 600 kolejnych kaktusów) kosztowały 7 funtów, do tego żelastwo (czyli śrubki do środka kaktusów) kolejne 5 funtów. Kulkę silikonową do wypełnienia miałam już w Stasiu. W sumie na pożegnalne prezenty dla kolegów wydałam niemal 80 funtów. Niemało, ale ile miałam przy tym zabawy…. 🙂

Prezenty, które dostałam od kolegów bliższych i dalszych były równie trafione choć może nieco monotematyczne hi hi. Oto co ja dostałam ostatniego dnia w pracy:

Kubek, z ukrytym znaczeniem:

Tło to mój pierwszy wykres wykonany w R. Pokazuje ocenę z jednego z egzaminów na wydziale prawa, z podziałem na płeć i końcową ocenę kwalifikacyjną. SDMA to nazwa mojego zespołu. S jest pomarańczowe (jak kolor mojej nowej firmy), D to tort, M to mysz zrobiona z materiału (czyli rękodzieło) a A to krzywa Gaussa. Kubek był pomysłem Irenki. 

Rycina na ścianę, widok z wieży koledżu Magdalen na High Street, po lewej widać mój budynek.

Pióro wieczne mojej ulubionej firmy (TWSBI) i atrament w jedynym słusznym kolorze 🙂 

Bransoletka Pandora z zawieszką z granatowym akcentem. To róża wiatrów z inskrypcją ‘Zawsze podążaj swoją drogą’. 

Książki. Bo raz się przyznałam, że jeszcze nie czytałam ‘Autostopem przez galaktykę’ a innym razem pytałam bardziej doświadczonego kolegi, jak uprawiać róże. 

Dostałam też voucher do sklepu z materiałkami. Zdjęcia brak. 

Kartka z przemiłymi pożegnaniami od wielu, wielu osób, z którymi współpracowałam przez te wszystkie lata. I szczególna kartka, bo odręcznie narysowana przez ulubionego kolegę.

Mój ostatni dzień w Oxfordzie to był czwartek. W piątek przyszły smuteczki. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca i było mi nieswojo. Jakby ktoś mi zabrał dużą część mnie. Dzisiaj już jest dużo lepiej. 

A jutro? Nowa droga do pracy, nowe miejsce parkingowe, nowe biuro, nowa legitymacja, nowa szefowa, nowi koledzy, nowe zasady, nowy komputer, nowe możliwości. Wszystko będzie pierwsze! Ahoj przygodo! 


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Asia
1 rok temu

Jeszcze raz gratuluję. Powodzenia.
Wszystkie prezenty świetne i te od Ciebie jak i od koleżeństwa.

matali
1 rok temu

Gratulacje! Widać, że byłaś b. lubiana i doceniana i nie mam wątpliwości, że też tak będzie w nowej pracy.
Powodzenia!

cecylia
1 rok temu

POWODZENIA!!!

Anonimowo
1 rok temu

Powodzenia w nowej pracy, sukcesów i radości oraz czasu na prowadzenie bloga (który jest super)!

1 rok temu

Coś się kończy, i coś się zaczyna. Podziwiam twoja przedsiębiorczości w podejmowaniu nowych wyzwań, w pozostawianiu “starego” i werwy w zaczynaniu “nowego”. Ja jestem albo tchórzem, albo leniwa w takich sprawach… aktualnie będę opuszczać moją strefę komfortu w pracy, zaprzyjaźniam się z myślą i mniej mnie już uwiera, ale daleko mi do twego entuzjazmu… bo ten się czuje, bezdyskusyjnie.
A że Oxford płakał, to jasne.
Wszystkiego dobrego, Pimposzko.

Anonimowo
1 rok temu

Powodzenia w nowej pracy.

Iwona
1 rok temu

Zawsze smutno jest się żegnać, ale zostaną piękne wspomnienia, prezenty i zdjęcia. Moją uwagę zwróciła przepiękna magnolia na jednym ze zdjęć- pracowałaś w takim pięknym miejscu. Idziesz po nowe, ale nie z plecaczkiem tylko z wielgachnym bagażem różnorodnych doświadczeń. Szacunek za to co było i powodzenia w tym, co będzie.

Marta
1 rok temu

Brak mi słów
Sama się wzruszyłam, bo przypomniały mi się moje pożegnania

15
0
Would love your thoughts, please comment.x