Buduar 2.0

Jak może pamiętacie mój buduar był pierwszym pokojem, który odnowiliśmy w nowym domu (klik). Wprowadziliśmy się do DAD pod koniec sierpnia, a na początku listopada buduar był już gotowy (klik). To mój pokój, który łączy w sobie kilka funkcji: sypialnia dla gości, pracownia no i domowe biuro. W związku ze zmianą pracy musiałam tą ostatnią funkcję nieco rozszerzyć. 

Piszę to, bo może kogoś zainspiruję do podobnych zmian choć myślę, że niewiele osób ma taki problem jak ja. Otóż chyba niewiele osób ma w domu wielki stacjonarny komputer, który ma 27 calowy monitor i służy tylko do użytku domowego. Już chyba nawet laptopy do użytku domowego powoli wymierają wyparte przez tablety i telefony z coraz większym wyświetlaczem. 

No ale ja mam duży komputer i bardzo go lubię. W poprzedniej pracy nie miałam w domu żadnego dodatkowego sprzętu. Podczas gdy moi koledzy w pandemii przywozili z biura krzesła i dodatkowe monitory, ja wzięłam sobie tylko podnóżek. Nie potrzebowałam dodatkowego monitora bo spotkania miałam na służbowym laptopie, a raporty pisałam na domowym komputerze. 

W nowej pracy dostałam laptopa, stację dokującą, monitor i 250 funtów na wyposażenie domowego biura. Tutaj panuje dużo większa kontrola i uzasadniona, histeryczna dbałość o ochronę danych. Tak jak kiedyś miałam dostęp co najwyżej do danych studentów i pracowników Oxfordu, tak teraz mam dostęp do danych wszystkich uczniów i studentów w kraju więc….  od samego początku wiedziałam, że absolutnie nie będę pracować na domowym komputerze ani nie będę używać służbowego laptopa do prywatnych celów. 

Mój obecny służbowy laptop jest zgrabny i lekki, ale co za tym idzie ma niewielki, 13 calowy ekran. Nie da się tak pracować cały dzień, dzień w dzień (no może się da, ale ja tak nie chcę). Stanęłam więc przed zadaniem instalacji dodatkowego monitora w buduarze. 

Wykorzystałam moje 250 funtów i kupiłam: stojak na monitor i laptop, klawiaturę + mysz, zewnętrzną kamerkę internetową i słuchawki. W sumie wydałam 244 funty i moje stare/nowe miejsce pracy wygląda teraz tak:

W weekendy albo wieczorem, kiedy chcę skorzystać z domowego komputera służbowy terminal się składa:

Tak sobie teraz siedzę, patrzę i dochodzę do wniosku, że jeszcze czeka mnie trochę pracy z kablami:

Stanowisko pracy mam teraz bardzo wygodne. Uważam, że rozwiązanie jest bardzo praktyczne i w zasadzie jedyne jakie mogłam tutaj zastosować. A że jest trochę szpetne? No cóż. Szczerze mówiąc sprzęt biurowy generalnie nie jest śliczny. No chyba, że mówimy o wystylizowanych biureczkach z Instagrama, ale one mają niewiele wspólnego z ergonomią czy komfortem pracy. 

Dodam jeszcze, że jak już to wszystko wykminiłam, jak przyszły paczki z Amazona, jak rozebrałam cały buduar aby zainstalować stojak na monitor i wreszcie go powiesiłam to….. monitor okazał się być zabytkiem i miał fatalny obraz. Na szczęście chłopcy z IT się nade mną zlitowali i za parę dni DHL dostarczył mi do domu nowiutki monitor. To standardowy monitor, nie jest to jakaś wysoka półka ale jest o niebo lepszy. A dwunastoletni zabytek z ulgą odwiozłam do biura. 

A jak trzyma się sam buduar po niemal dwóch latach? Ano trzyma się całkiem nieźle:

Ja w nowej pracy też się trzymam i nie puszczam. Codziennie uczę się czegoś nowego. Jak mi się wydaje, że już coś ogarnęłam, i że zaczynam kumać, to dostaję mejla z jakimś pytaniem i znowu nic nie wiem. I tak cały czas. Po doświadczeniach w poprzedniej pracy buduję sobie systemy plików, zadań do wykonania, notatek. Wyciskam z Office 365 tyle, ile się da. Zdaję sobie też sprawę, że oczekiwania szefostwa wobec mnie są wysokie już od pierwszego dnia. W końcu zatrudnili osobę idealną na to stanowisko.

Z tej krótkiej perspektywy czasu jedna rzecz mocno mnie zaskoczyła. Otóż moja obecna praca bardzo różni się od tego, co robiłam w Oxfordzie. Nie piszę raportów i nie robię żadnych analiz statystycznych. Teraz odbieram raporty i zamawiam analizy statystyczne u kolegów. Podejmuję decyzje, w którym kierunku chcę rozwijać nasze badanie i staram się aby moi ludzie byli zadowoleni i się rozwijali. Można mnie w zasadzie określić jako menadżera projektu i zasobów ludzkich. To jest zupełnie coś innego, a jednak… jest jakby znajome, nie boję się, wiem, że umiem to robić i umiem to robić dobrze. Jestem nawet nieco zdziwiona, jak mało tęsknię za regresją logistyczną. 

Będąc w jednej pracy dwanaście lat trudno mi było zobaczyć siebie w innej roli. Tak jakbym mówiła sobie, w tym jestem dobra, to jest mój teren i na tym koniec. Bałam się wyjrzeć za płot. Cieszę się, że to zrobiłam. Nie zawsze jest łatwo, ale za to jest bardzo ciekawie. 

Jutro jadę do Londynu. Mam służbowe spotkanie z naszym podwykonawcą. To instytut badawczy, który ma ankieterów do wywiadów telefonicznych, tzw. studio CATI. Ich biuro mieści się w dużym, szklanym biurowcu z widokiem na Tamizę. Dosłownie przecznicę obok, w zaułku, po schodach w dół, dwadzieścia lat temu istniał pub. W tym pubie zarabiałam swoje pierwsze funty na studenckich wakacjach jako nielegalna emigrantka…


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Alicja
10 miesięcy temu

Świetnie to wymyśliłaś. I rozumiem rozgraniczenie pracy na służbowym i domowym. Od czasu pandemii ciągle mam w domu służbowy komputer a dwoma monitorami. A z tym pubem na końcu to taki fajny akcent jak życie zawinęło koło. Często jeżdżę na llyn peninsula i jest takie miejsce niedaleko Porth Colmon, z którego widać wybrzeże Irlandii (niedaleko Dublina). Pamiętam gdy stałam tam ponad 22 lata temu, myśląc, ale fajnie by było zobaczyć UK. Pozdrawiam

10 miesięcy temu

Cieszę się, że odnajdujesz się w nowej pracy! No i cudny ten pub z niegdysiejszą Pimposhką! Taka historia pewnej kariery
Kable to okropnie nieładne utrapienie naszego życia dziś, chociaż widziałam kiedyś zdjęcie bardzo młodej i ślicznej Sophie Loren, obok niej stoliczek, na nim telefon (starożytny z słuchawką, moja wnuczka ma z takim zdjęcie, ale nie uważa go za telefon) a pod stolikiem kłąb kabli – to chyba taki włoski luz, może trzeba zmienić podejście

Co do monitorów to ja miałam w home office dwa duże i stacjonarny komputer, niestety, taki teraz standard, bo w biurze miałam trzy, a i laptop nie uciagnie pewnych programów.
No ale i tak w twoim buduarze fajnie to się wszystko mieści.
Pozdrawiam!

Magdalena
10 miesięcy temu

tak trzymać Pimposhko! żadnych starych monitorów 😉 dobry park maszynowy bardzo pomaga w pracy (warto się domagać) i poprawia samopoczucie a kilka fajnych gadżetów biurowych należy się kreatywnym ludziom, czyż nie? A jak rodzina reaguje na tę bądź co bądź znaczącą zmianę w Waszym życiu?

By Pimposhka
6
0
Would love your thoughts, please comment.x