Kociokwik (zaktualizowany)

W pracy zaobserwowałam pierwsze, nieśmiałe oznaki spowolnienia. Nie wiem jeszcze czy to chwilowe czy zostanie na dłużej, ale cieszę się, że tempo trochę normalnieje. Normalnieje, co nie znaczy, że jest jakieś wolne. Czeka mnie kolejna wizyta w ‘moim’ biurze (nie to w Cheltenham). Znajduje się ono na takim specjalnym kampusie koło Oxfordu, coś jakby angielska (czyli mizerna) wersja kampusów z doliny krzemowej. Po sąsiedzku mam siedzibę Europejskiej Agencji Kosmicznej (nie mylić absolutnie z NASA, ale też mają dużą antenę), teren patroluje specjalna policja od materiałów radioaktywnych (nawet boje się pytać dlaczego) i jest też budynek w kształcie pączka z dziurką na wzór siedziby Apple ale chyba w skali 1:5 (tak jak mówię, wersja angielska ;). Oprócz tego czeka mnie Cheltenham oraz organizuję jednodniową delegację dla mojego zespołu w Londynie. Także tylko trochę spowalnia. 

Za to w domu zaczął się wrześniowy kociokwik. 

Jeśli czytacie ten wpis w poniedziałek to najprawdopodobniej jestem w szpitalu, na oddziale pediatrycznym ze starszą P. która rok szkolny rozpoczyna operacją przepukliny. Zajrzyjcie za kilka dni to na końcu wpisu wrzucę apdejt jak nam poszło. Młodsza natomiast zaniemogła na anginę (10 dni antybiotyku) więc mamy ciekawie. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni bo małe Pimposhki naprawdę bardzo rzadko chorują. 

Pozostając w temacie służby zdrowia. Od wielu, wielu miesięcy miałam problemy z jelitami.  Ale mówiłam sobie, że moja dieta mogłaby być lepsza, że piję colę zero (a tam wiadomo słodziki), że błonnika mogłoby być więcej, że lody znowu zjadłam (nabiał tak średnio się ze mną zgadza). No a poza tym operacja a wiadomo, krótsze jelito zachowuje się inaczej. Ale po tym jak z mamą zrobiłyśmy sobie wegański detoks, a sytuacja ani trochę nie uległa poprawie, postanowiłam udać się do lekarza. Cieszę się, że lekarz nie zasugerował, że to pewnie zespół jelita drażliwego, proszę odstawić gluten i  spotkamy się za dwa tygodnie. Za to od razu zapodał badania krwi i wyłożył na biurko cztery pojemniki na ‘materiał biologiczny’. Już parę dni później okazało się, że toczy mnie jakaś bakteria, która odmówiła samowolnego usunięcia się. Siedem dni antybiotyku i jestem jak nowa! Żałuję, że tak długo zwlekałam. Piszę, bo może ktoś ma podobnie. 


Jak to we wrześniu kompletuję szkolną wyprawkę. Nie muszę się martwić żadną plasteliną czy szkicownikiem ale za to jestem główną garderobianą. Nowe mundurki, bluzki, spódniczki, buty (do szkoły, kalosze, na wf) itd. Do tego odpruwam/przyszywam metki z imionami. Hmmm w sumie plastelina czy szkicownik byłyby bardziej ekscytujące. A do tego jeszcze zorganizowaliśmy z drugiej szafy specjalne stroje (nie zdradzę jeszcze jakie) bo pod koniec września w szkole jest dzień ‘dziedzictwa kulturowego’. Nie ma co, jest wesoło. 

Sama też czuję wrzesień. Porządkuję i organizuję na nowo moją cyfrową rzeczywistość. Robię porządek w subskrypcjach online i aplikacjach. Patrzę co potrzebne, a co do wykasowania. Wyszło mi, że musze się trochę podszkolić z technicznych nowinek. Ale nie, nie kombinuję jak by tu zaprzęgnąć ChatGPT do pisania bloga.


Z warsztatu wróciła moja maszyna do szycia. Naprawiona, ale za to… uszkodzona. Głupia sprawa. Magik, który ją pakował w powrotną podróż zapomniał włożyć cały styropian do pudła i maszyna wróciła wstrząśnięta i zmieszana. Szyje bardzo dobrze ale oderwał się jeden zawias od górnej klapki. No i teraz czekam na dostawę styropianu abym mogła ją bezpiecznie odesłać do kolejnej naprawy. Eh.

Oprócz naszywania metek (jakieś 60) dokończyłam spodnie! Jeśli ten tydzień mnie nie wykończy mnogością ‘atrakcji’ to w następny poniedziałek pokażę je Wam na ludziu (w zestawie z płaszczykiem). 

Czuję się ostatnio bardzo kreatywna i mam dużo pomysłów i planów rękodzielniczych na jesień. Oto zajawka, a więcej szczegółów wkrótce:


Starsza Pimposhka przeszła operację pomyślnie. Była wzorową pacjentką, stosowała się do wszystkich zaleceń i w ogóle nie protestowała. Lekarze, pielęgniarki i pielęgniarze z oddziału pediatrycznego byli absolutnie fantastyczni od początku do końca. Ja też byłam dzielna i dostałam pochwałę za trzymanie emocji na wodzy w pokoju anestezjologów. Cieszę się ogromnie, że przepuklina została naprawiona, i że już po. W sumie w szpitalu byliśmy 6 godzin, dwa dni w domu, dziś młoda była już w szkole. Jeszcze bierze paracetamol i ibuprofen ale powoli zmniejszamy dawki. Także wszystko jest ok.

Przepuklinę zauważyliśmy w lutym, lekarz rodzinny potwierdziła na początku marca, dostaliśmy skierowanie do specjalisty do Oxfordu i wizyta była na początku lipca. Zoperowaliby ją już zaraz w lipcu, ale młoda pojechała do Polski i stąd zrobił się wrzesień. Niemniej uważam, że jak na operację planowaną w NHS to czasowo wyszło to całkiem nieźle. Dodam, że przepuklina w żaden sposób jej nie dokuczała dlatego zrezygnowaliśmy z użycia prywatnego ubezpieczenia.

Na oddziale ze starszą P. leżał nastoletni chłopaczek. Obrzezanie. I dali mu bardzo młodą i bardzo ładną pielęgniarkę. Dranie…


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
8 miesięcy temu

Koniecznie update, dużo zdrowia!!
To masz faktycznie dużo na głowie, ale plany ślicznie wyglądają, bardzo jestem ciekawa, tych motków zwłaszcza.
Byłam teraz w Ciechocinku i tak sobie myślałam o tym, co pisałaś o zabytkach i o fundacjach. Tu jednak to przeważnie porażka albo walka. Szkoda.
Pozdrawiam serdecznie ❤️

Magdalenka
8 miesięcy temu

Te mini amigurumi wyglądają bardzo interesująco.
A co do chorób dzieci, to przez pewien czas obsługa ostrego dyżuru w miejscowym szpitalu dziecięcym witała się ze mną na ulicy. Taka byłam rozpoznawalna:-) Oczywiście napisz jak poszło w szpitalu.
A ja w tym roku pierwszy raz od 18 lat nie muszę szykować NIC na 1 września. Z tej okazji poszłam do rehabilitantki naprawić swoje plecy:-)

Agata - Gackowa
8 miesięcy temu

Bardzo współczuję Husquarnie ciągłych niedomagań. Mojej nic nie jest prawie od trzech dekad, tylko pudło zewnętrzna nieco pożółkło. Ostatnio przeraziłam się, że zgubiłam to maleńkie kółeczko przytrzymujące szpulkę na tropieniu, ale się znalazło w przyborniku. Żyjesz z prędkością autostradową, zdrowia życzę.

By Pimposhka
6
0
Would love your thoughts, please comment.x