Listopadowe sprawozdanie

Już za momencik, już za chwileczkę pokażę Wam kolejne skończone robótki. A póki co to cieszę się, że listopad już się kończy. To taki nijaki miesiąc. 

Chłopak i dziewczyna

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż takiej dyskusji po poprzednim wpisem. Zazwyczaj jak toczą się takie dyskusje, to trudno mi odpowiadać indywidualnie więc pozwólcie, że zrobię to zbiorczo. Dwie rzeczy mnie zaskoczyły. Po pierwsze ile jest tutaj fanek Irlandii, i że Polska jest dalej jednak trochę be. Po drugie, duże wsparcie dla emancypacji dziewczyny. Nie do końca się z tą emancypacją zgadzam. 

Jasne, żyjemy w takich fajnych czasach, że kobieta może być super samodzielna, girl power i w ogóle, ale często wiąże się to albo z frustracją albo samotnością. Z mojego punktu siedzenia równouprawnienie oznacza tyle, że teraz oprócz zajmowania się domem i dziećmi to jeszcze masz pracę poza domem. I okazuje się, że nikt nie daje medali za ogarnianie na wszystkich frontach. Jak patrzę na kobiety, które są na utrzymaniu męża i mają czas (oprócz zajmowania się domem) aby rozwijać swoje pasje, to myślę sobie, że jednak fajnie się ‘zorganizowały’. Owszem, istnieje ryzyko, że mąż wymieni je na nowszy model i ‘sponsoring’ się skończy, ale każda życiowa konfiguracja wiąże się z jakimś tam ryzykiem*. Mam też obok siebie dwie kobiety, które swoje mercedesy, apartamenty urządzone przez architekta wnętrz i egzotyczne podróże bez wahania zamieniłyby na partnera i dziecko. Recept na szczęście jest bardzo dużo. To w zasadzie temat na inny wpis. 

*żeby było jasne, ja jestem ze swojej życiowej konfiguracji bardzo zadowolona, tylko mam właśnie PMS więc muszę sobie trochę ponarzekać.

Nie wiem dlaczego chłopak i dziewczyna się rozwiedli (już są po rozwodzie), pewnie skończyła się miłość. Przyjmę jednak oficjalną wersję, że to nie różnica charakterów a różnica kraju zamieszkania jest powodem rozwodu. I tak, jestem tutaj emigracyjnie wścibska (owszem, to termin socjologiczny 😉 Krąży mi to pogłowie i zastanawiam się czemu ona woli być sama w Irlandii (no ale może faktycznie jest już z kimś innym) niż z mężem w Polsce. Zastanawiam się czego nie ma Polska, co ma Irlandia (albo na odwrót). Czy faktycznie chodzi o kulturę pracy i podejście do pracownika? Zarobki? Może ta rozbudowana biurokracja bez sensu? A może po prostu generalna niechęć do wywracania swojego życia do góry nogami? Może z czasem się dowiem. Natomiast aby było jasne, nie oceniam decyzji ani chłopaka, ani dziewczyny. Każdy ma prawo przeżyć swoje życie dokładnie tak jak chce i czuje. Mnie o zdanie nikt nie pytał.

Dzieci

W zeszłym tygodniu byliśmy w szpitalu w Oxfordzie. Starsza P. miała wyciągnięte druty, które wyglądały podejrzanie jak gwoździe. 

Młoda była bardzo dzielna, kość zrosła się bardzo ładnie ale na wszelki wypadek dostała drugi gips, który ściągamy za tydzień. A gips taki, że ho ho. Jest lżejszy, smuklejszy (może już nosić swoje zwykłe ubrania i szkolny mundurek) no i wygląda czadersko.

Doszłam do wniosku, że ortopedia to jakaś dziwna odnoga medycyny. Mam wrażenie, że każdy ortopeda ma inne preferencje ile takie druty powinny być w środku i ile gipsów potrzeba na złamany łokieć. 

Byliśmy też spotkać się z rodzinką w Londynie i melduję, że Gracjanka mówi! No dobra, nie mówi jakoś dużo, ale widać znaczącą poprawę odkąd poszła do szkoły. Także idzie ku dobremu. 

Czarny piątek

Odblokowałam się zakupowo i to od razu z grubej rury. No ale co ja poradzę na to, że po latach(!) posuchy potrzebowałam dosłownie wszystkiego. Promocje pomogły nieco rozciągnąć budżet. Kilka par spodni, dżinsy, kilka topów, puchowa kamizelka, dwa nowe staniki, sporo kosmetyków w tym do makijażu. Cieszę się, że udało mi się wreszcie zrobić zakupy ale uwiera mnie, że w tym miesiącu stałam się owcą w tym konsumpcyjnym pędzie. I to, że po raz pierwszy od lat zrobiłam zakupy w sieciówce. Nie lubię. 

Oto kilka moich kosmetycznych ulubieńców:

Zapomniałam jak bardzo lubię Clinique Moisture Surge. Zazwyczaj nie przepadam za kremami-żelami ale ten jest fantastyczny i sprawdza się doskonale na dzień, pod makijaż. Kiedy robi się zimno, co roku sięgam bo Evercalm Overnight Recovery Balm marki REN. Jest absolutnie genialny i pięknie uspokaja moją wrażliwą cerę. Słoiczek 30ml zazwyczaj wystarcza na sezon stricte zimowy. 

Różany balsam do ust By Terry jest bardzo drogi, ale wart swojej ceny i wystarcza na bardzo, bardzo długo. Próbowałam tańszego zamiennika z Nuxe, ale to nie to. To również jeden z moich ulubionych kosmetyków zimowych. Od dłuższego czasu zamiast toniku używam wody różanej. Ta jest według mnie super, niestety trzeba ją przywozić z Polski. 

Natomiast lokalnie czyli przez Internet mogę kupić produkty Resibo. Bardzo lubię tą polską markę. Obecnie testuję krem z kwasami na noc i jestem bardzo zadowolona. Do stosowania dwa-trzy razy w tygodniu. Nawet zimą używam filtra na twarz. Ta esencja od Biore to moje najnowsze odkrycie i jestem zachwycona! Cena jest bardzo przystępna jak na filtr 50 (około 10 funtów), ma leciutką konsystencję, szybko się wchłania, dodatkowo nawilża i nie bieli. Zapach na początku jest dość mocny i chemiczny ale szybko się ulatnia i nie przeszkadza mi w ciągu dnia. To jest absolutne cudo! 

Kiedyś byłam MAC maniaczką ale wszystkie kolorowe kosmetyki dawno mi się przeterminowały. Ten cień w kremie Paintpot w kolorze Groundwork to mój absolutny ulubieniec, więc kupiłam go ponownie. Sprawdza się świetnie sam, albo jako ‘podkład’ pod inne cienie do oczu. Miałam jeszcze korektor z MACa, który bardzo lubiłam ale odkryłam, że salon MACa w Oxfordzie się zamknął, a ja nie pamiętałam jaki kolor potrzebuję. Zadowoliłam się więc takim zwykłym z drogerii. 

Hobonichi

Jesień to czas zakupów papierniczych na nadchodzący nowy rok. Szukając dogodnej godziny na spotkanie z kolegą z pracy, zauważyłam w jego kalendarzu, że niedługo jedzie służbowo do Japonii. Zapytałam się, czy przypadkiem nie przywiózłby mi nowego Hobo, który w Japonii kosztuje połowę tego co w UK. Okazało się, że flagowy sklep Hobonichi w Tokio, był…. obok jego hotelu!!!! To było przeznaczenie:

W ramach podziękowania zabrałam kolegę na sushi. W Cheltenham, nie w Tokio.  

Maszynownia

Pozmieniało się też w naszym kuchennym CMK. Pamiętacie Krakena, czyli Instant Pot z funkcją smażenia bez tłuszczu? Otóż garnek zaczął się psuć. Jak już w środku zagotowała się woda to nie odcinał pary, tylko tak sobie parował w nieskończoność. Niezbyt Instant. 

Krakena oddałam i zamiast niego kupiłam zwykłą wersję Instant Pot bez fajerwerków oraz beztłuszczową frytkownicę z szufladami Tefala. Instant Pot jest super, w dalszym ciągu jestem bardzo zadowolona i używam kilka razy w tygodniu jak nie częściej (gotuję w nim rosół, jajka i ziemniaki i przymierzam się do innych potraw). Natomiast frytkownica nie spełniła moich oczekiwań. Przede wszystkim obsługa była do niczego. Frytkownica miała fajną funkcję ‘sync’. Można było zsynchronizować czas smażenia dwóch różnych dań w dwóch szufladach, tak, że kończyły się smażyć w tym samym czasie. Problem w tym, że jak np. jedno danie okazało się być gotowe trochę wcześniej (niż wynikałoby to z ustawionego czasu) to za nic nie dało się tej szuflady wcześniej wyłączyć. Wkurzało mnie to, więc Tefal wrócił do sklepu, a zamiast niego pojawiła się Ninja! I to był strzał w dziesiątkę! 

Instant pot jest słusznych rozmiarów, tylko jakoś tak skarlał przy Nindży, która jest wielka!

Z Ninją się jeszcze poznajemy, ale już wiem, że to jest to! Uważam, że warto szukać takiej maszyny, żeby to było to, do skutku. W związku z czym w sobotę zabrałam samą siebie na wycieczkę do Birmingham, do pewnego specjalistycznego sklepu….

Ale o tym napiszę Wam już w grudniu….. Nie, no w sumie ten listopad nie był taki zły. 

No właśnie, zazwyczaj w grudniu biorę sobie wolne od blogowania, ale w tym roku zostanę z Wami. Wpisy będą się ukazywać jak zwykle w każdy poniedziałek z wyjątkiem 25 grudnia. Życzę Wam miłego tygodnia!


Dodałam przycisk z lajkiem. Można go nacisnąć i dać mi znać, że ‘jestem’, ‘przeczytałam’, ‘dobra robota’, ‘fajnie, że jesteś’, ‘doceniam to, że piszesz’. Dla mnie jest to znak, że ktoś tam po tej drugiej stronie jest i czyta. Umawiamy się, że naciśnięcie tego przycisku nie oznacza, że koniecznie zgadzacie się z treścią wpisu, ok?

Subscribe
Powiadom o
34 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Alicja
5 miesięcy temu

Widzę ten specjalistyczny sklep, maszyna do szycia? Yay! Ninja jest super, polecam z całego serca jak i instant pot. Jest fajna książka BBC good food do instant pot. Zrobię zdjęcie okladki i ci prześlę na insta.

Iiii
5 miesięcy temu

Zasadnicza roznica wg mnie to mezowie w UK a w Pl. Zarobki w UK a w Pl. I sytuacja zarowno matek jak singielek w obu krajach. Jak ma sie od wielu lat dobrobyt materialny to zapewne najbardziej moze brakowac partnera i dzieci. Jak goni sie w pietke finansowo to kobieta naprawde marzy zeby przestac gonic, pracowac zwyczajnie, miec kase na wszystko co potrzeba i przyjemnosci. Polki przestaly stawiac na rodzine i facetow. Jak wiadomo ci drudzy sa mocno niepewni. Ja osobiscie wspolczuje kobietom domowym bez wlasnej pracy. Ryzyko zostania na lodzie jak dla mnie jest zbyt duze. I nawet nie przez zdrade czy wymiane modelki – raczej np smierc czy trwale kalectwo, przewlekla chorobe partnera. I co wtedy???
Hobby kobieta domowa moze sie nie nakarmic jak nagle przyjdzie jej pracowac na dwoje lub chocby tylko sama siebie, po wieloletniej przerwie od pracy. Ja osobiscie mowie NIE takiej sytuacji, ale wiadomo ze jestesmy rozne. Wszystkie probujemy zyc najlepiej jak umiemy. Rozni nas tez ew wsparcie rodziny, zawod wyuczony, wiek, umiejetnosc radzenia sobie w zyciu, ambicje. Nie ma recepty 1 dla wszystkich.

Alicja
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Iiii

Sporo ujęłaś to co mi po głowie chodziło. No i też mężowie są różni. U nas podział obowiązków bo obie pracujemy. On to Brytyjczyk, tradycyjna rodzina ale go nauczyłam. Nie mądrzę się o PL bo wyjechałam 26 lat temu, czy jakoś tak, więc wierzę na słowo.

Iiii
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Alicja

W Pl ogolnie codzienne zycie jest trudniejsze. Zachod jest lepiej zorganizowany, bogatszy, bardziej proobywatelski. My jestesmy w drodze do… ale ciagle z tylu. Mnostwo rzeczy sie zmienilo na plus, jednak nadal codziennosc uwiera. Przyszla mi na mysl tez opieka spoleczna panstwa nad obywatelami. W zach Europie jest szeroka, rozwinieta, da sie z niej wyzyc jesli cos sie w zyciu wydarzy trudnego – choroba, utrata pracy, przekwalifikowanie itd. U nas jest minimalna, choc cwaniacy potrafia wyludzic od panstwa duze pieniadze.

Iiii
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Wlasnie. Samo to mowi za siebie. Ludzie wracaja z waznych powodow (rodzina, zdrowie). Reszta nie wraca.

Iiii
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Znam z opisu przypadki osob ktore zagr zrobily jakas kariere i wrocily do Pl ja kontynuowac (czyli awansowaly), pracuja w zagr firmach lub zdalnie. I to sa powroty szczesliwe. Moze jeszcze przywieziony pomysl na wlasny biznes wypalilby. Ale przecietna Kowalska mysle, ze traci na powrocie do kraju. Zagr ma lepsza sytuacje pod kazdym wzgledem.

Agata
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Na insta jest dziewczyna – zdrowy talerz,taki ma nick, Kasia. Wróciła z UK do Polski i bardzo sobie chwali. Bardzo sympatyczna dziewczyna, można ją zapytać,robi czasem q&a.

Anonimowo
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Moja córka wróciła z rodziną po 15 latach z dwójką dzieci. Bardzo jest zadowolona i chociaż ma 3 paszporty to znalazła miejsce w Krakowie. Dzieci szczęśliwe chodzą do szkoły z wykładowym angielskim i bardzo zadowolone.

Anonimowo
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Iiii

A we wszystkich krajach kuleje kwestia wynagrodzenia za prace w domu. “Hobby” kobieta domowa to jest realna praca, którą można wycenić. W sytuacji rozwodu czy śmierci partnera to powinno być uwzględnione. Raczej taka kobieta domowa nie leży i pachnie. Ona pracuje aby mąż/partner wracał na ugotowany obiad, ogarnięte dzieci, sięgał po wyprane i odłożone do szafy ubrania czy szedł na umówioną i przypilnowaną wizytę u lekarza. Jak musi zrobić zakupy to dostaje listę. Nie jestem pewna czy docenienie tej pracy i zauważenie jej to nie jest “praca” na pokolenia. A zdecydowanie jest to praca nieodpłatna.

Halina
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Anonimowo

Doceni się, i państwo dopieprzy podatek od tego. Posprzątałaś – płać za to. Ugotowałaś obiad dla rodziny – fiskus wyciągnie łapę. Bo przecież jak jesz w restauracji czy stołówce, to on ma coś z tego, dlaczego ma nie mieć jak jesz w domu? Dlaczego ma być poszkodowany?
Ja wiem, że to bardzo pesymistyczna wizja, nie musi być prawdziwa, ale boję się tego.

Jagoda
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Anonimowo

A jeśli właśnie leży i pachnie? Kto będzie sprawdzał, czy obiad z dwóch dań, czy może dziś idziemy jeść na mieście? Czy podłoga odkurzona robotem, czy umyta na kolanach? A jeśli mąż po przyjściu z pracy sam ugotuje, bo lubi i potrafi?
Przecież sami decydujemy o tym, co robimy w domu, więc dlaczego ktoś ma nam za to płacić?

Czerna
5 miesięcy temu

Cieszę się, że będzie pimposzkowy grudzień. Nawet sobie dzisiaj rano pomyślałam, że szkoda, bo to pewnie ostatni wpis w tym roku. Brakuje mi dziewiarskich i ogólnie robótkowych blogów. Dlatego postanowiłam założyć własny: https://blogrekotworczy.blogspot.com/ Mam nadzieję, że kiedyś zajrzysz 🙂

Halina
5 miesięcy temu

Też jestem ciekawa, czym Polska różni się od Irlandii. I Anglii. Ogólnie od miejsc, do których Polacy emigrują. Jedna z różnic to kwota wolna od podatku. W Polsce ją podwyższyli. Ale tak, nie dla wszystkich, troszkę, każdy widzi, że jest podwyższona, ale nie każdy to odczuwa w portfelu. Co jeszcze?

Agata
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Halina

Dla mnie najwazniejsze roznice, miedzy Irlandia i Polska sa supelnie niematerialne. Nie chodzi tu o zarobki, wspomagania od panstwa, czy opieke zdrowotna (bo ta jest w Irlandii koszmarna).

Chodzi o irlandzkie podejscie do zycia, swiata, ludzi. Przyjechalam do Irlandii w 2005 roku na 9 miesiecy, pracowalam jako sprzataczka w domu opieki na pol etatu, wiece kokosow nie zarabialam. Pogoda na zachodzie Irlandii jest dosc ciezka, wiatry, deszcze itd. Koszty utrzymania tez nie sa niskie. A jednak po tych 9 miesiacach wrocilam do Polski ‘ na stale’ i wytrzymalam 2 miesiace po czym wrocilam na Zielona wyspe i tak juz zostalam.
Bo w Irlandii jakby pogodniej, przyjemniej. Do wielu rzeczy podchodzi sie z humorem, wiele spraw sie da zalatwic, bo ludziom sie chce Ci pomoc. Bo jak przylatuje do Dublina i przechodze przez kontrole paszportow to pan sie do mnie usmiechnie, powie ‘welcome’ i od razu mi lepiej. A w Polsce pan celnik patrzy na mnie jak na zbrodniarza 😉

To jest wiele roznych aspektow, ktore sprawiaja ze ludzie w Irlandii zostaja. I troche trudno to opisac czy ujac tak zeby mialo sens 🙂

Halina
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Agata

Warto jednak ujmować i opisywać, bo ludzie chcą wiedzieć, co warto zmieniać. Czyli uśmiech i zaufanie i humor, mówisz.

Agata
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Halina

Moglabym o Irlandii sie rozpisywac w nieskonczonosc, bo to ciekawy kraj i narod 🙂

Podczas jednej z pierwszych wizyt u mnie, moja mama poszla zwiedzac miasteczko w ktorym mieszkam. I dziwila sie ze jej ludzie mowili ‘hello’ ot tak, bo ja mijali. A to taka kultura, jak mijasz kogos na ulicy, szczegolnie w malej miejscowosci to przynajmniej skiniesz glowa.

I do tej pory pamietam moje pierwsze tygodnie, kiedy chodzilam po sklepach, kawiarniach, restauracjach z CV w rekach. Absolutnie nikt nie byl dla mnie nie mily, zawsze przyjmowali mnie z usmiechem- a przeciez na pewno jedyna taka nie bylam i pewno byli juz tym zmeczeni.

Ludzie tutaj generalnie nie oceniaja innych na podstawie, zarobkow, samochodu, fachu- chyba jest wiecej szacunku dla ludzi, bez wzgledu na status spoleczny.

Iiii
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Agata

No tak, czyli latwiej sie zyje w spoleczenstwie. Tez tak mysle, czytajac blogi emigrantow. Mieszkam w Pl.

Halina
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Agata

Mieszkałam przez jakiś czas na wsi (polskiej) i tam też każdy każdemu mówił dzień dobry. A jak się zastanawiałam, że w mieście tylko tym, których znamy, usłyszałam ‘ale my się wszyscy znamy!’ . Byłam opiekunką i ludzie, których widziałam po raz pierwszy wiedzieli, kim jestem, gdzie mieszkam, rozmawiali ze mną bez skrępowania. Trochę to było dziwne, ale bardzo miłe.

Iiii
5 miesięcy temu
Odpowiedz  Pimposhka

Tak. Jak pisze Agata najwazniejsze roznice sa niematerialne. Wplywaja bardzo na jakosc zycia, codzien. Co sie dziwic, ze dziewczyna z tej pary nie chciala powrotu do Pl. Dobrze to rozumie i napewno nie zamienilaby Irl na Pl.

Jagoda
5 miesięcy temu

“Z mojego punktu siedzenia” równouprawnienie oznacza, że dziećmi, domem i ogrodem zajmujemy się oboje, a praca zawodowa umożliwia mi szeroko rozumiany rozwój, satysfakcję i pieniądze.
Czyż nie to chciałaś, Pimposzko, napisać?
Nieustannie podziwiam Cię za energię i organizację.

By Pimposhka
34
0
Would love your thoughts, please comment.x